Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 31.10.2024 uwzględniając wszystkie działy
-
Przyznaję od lat flirtuje z tobą czasem niepostrzeżenie szepczesz do ucha tak że chętnie bym się spotkał chociaż jeszcze nie wymyśliłem sposobu innym razem bezwstydnie dotykasz i kiedy kościsty chłód przenika świadomość końca uciekam potykając się o własne nogi z trywialnym tłumaczeniem przepraszam jeszcze nie tym razem jestem za młody tyle jest rzeczy do zrobienia ot taki ze mnie Chłopak na opak i kiedy uda się wywinąć upijam się kolejnym oddechem a ty czekasz ponieważ wiesz że jesteśmy na siebie skazani7 punktów
-
6 punktów
-
Kalina (w. Kaganek), siadając na ławkę, jęknęła; o rety, ja znowu mam czkawkę. Nie utyskiwała, ale stale czkała. Westchnęła po cichu; k/upiłabym kawkę.3 punkty
-
Wiesz, jestem. Jestem tutaj. Jestem tutaj wciąż. I jestem tym jestestwem szarym. Tym deszczem i mgłą. I jestem tą rdzą wżartą głęboko w każdy zakamarek stalowej tkanki. Te okna. Martwe oczy. Umarłe bloki. Czarne spojrzenia wielkich betonowych gmaszysk, w których jęczy jedynie lodowaty wiatr. W przeciągach. W tych gwizdach trzask drzwi bez klucza. Ktoś tu był. Albo, ktoś tu był, nie przychodząc wcale. A więc… Szara kołdra kłębi się i przesuwa w tym swoim nieustannym przesuwaniu. W tym milczeniu. W tej szumiącej, piskliwej ciszy. W tym potoku płynącej w uszach krwi. W tej wzburzonej gorączką transowej podróży donikąd. (strasznie dużo tego „w tym, w tej...”) Poruszają ustami, takimi obrzmiałymi i sinymi. Poruszają. I mówią coś. Mówią do mnie i do niczego. Albowiem mówią… Mój nieżywy ojciec poruszał takimi ustami we śnie. Mówił do mnie w milczeniu i ciszy. W tej szumiącej ciszy płynącego czasu. W tej kaskadzie deszczowej otchłani, tam i nigdzie. I znowu, gdzie indziej. Flotylle mgieł opływają wielki masyw wyobraźni. Pojawiają się i znikają kłębowiska rur. Na pustych placach. Na opuszczonych placach. Na samotnych… Wiatr porusza rytmicznie skrzypiącą huśtawką. Zgrzyty i piski… Poruszane niczyją ręką chrzęszczące łańcuchy. Na drewnianym krzesełku wtulona w oparcie pustka. I znowu. I wciąż. Rozkołysane. Popychane. W zależności od porywów i kierunku. W równym tempie. W nierównym… W nic. W NIC. W ABSOLUTNE NIC... W tę i we w tę. W tę i we w tę. W TĘ I WE W TĘ. W TĘ I WE W TĘ. W TĘ I WE W TĘ. W TĘ I WE W TĘ. W TĘ I WE W TĘ. W TĘ I WE W TĘ. W TĘ I WE W TĘ. W TĘ I WE W TĘ. W TĘ I WE W TĘ. W TĘ I WE W TĘ. W TĘ I WE W TĘ. W TĘ I WE W TĘ. W TĘ I WE W TĘ. W TĘ I WE W TĘ. W TĘ I WE W TĘ. W TĘ I WE W TĘ. W TĘ I WE W TĘ. W TĘ I WE W TĘ. W TĘ I WE W TĘ. W TĘ I WE W TĘ. W TĘ I WE W TĘ. W TĘ I WE W TĘ. W TĘ I WE W TĘ. W.. T Ę… I… W E... W... T Ę. W.. T Ę… I… W E... W... T Ę. W.. T Ę… I… W E... W... T Ę. W.. T Ę… I… W E... W... T Ę. W.. T Ę… I… W E... W... T Ę. W.. T Ę… I… W E... W... T Ę. W.. T Ę… I… W E... W... T Ę... Rury donikąd. Plątawisko rur. Plątanina martwego krwiobiegu. Martwa arteria. Resztki. Resztki… RESZTKI… R E S Z T K I. ...R E S Z T K I… Strupiałe, zeskorupiałe, skorodowane… Ciągnące się w niewidzialność całe procesje stali. Ażurowe, portowe dźwigi. Żelazne drzewa. Pusta przestrzeń. Widma o nieustalonych rysach twarzy przezroczystym wymiarem wkraczają w niewidzialność… Są. I nie są. Nie ma ich. Ale znowu są.. Tutaj i gdzie indziej. I są gdzie indziej. I są… W oknach łopoczą jakieś płachty, jakieś resztki dawnej egzystencji. W szarych ścianach, na których wykruszony tynk odsłania czerwone cegły. A więc w czarnych oczodołach absolutnej martwoty. W skostniałym absolucie nieistnienia. Jest. I obserwuje. I patrzy. Ja-on. Albo ono. Albo coś zupełnie innego. Przyczajone za framugą okna. Tego albo innego. Albo znowu jeszcze innego… Jest. I obserwuje czujnie. On. On-ja albo ono przykucnięte pod parapetem z pstrokatego lastryko. Jest i patrzy. I patrzy się okiem smutniejszym niż mgielna otchłań lodowatego deszczu. I jest. Albo nigdy go nie było. Go. Albo jego. Albo tego… I jest we mnie drugim ja. I jest we mnie. I mnoży się we mnie pod postacią drgających,elementarnych cząstek substancji czasu. I wszystko we mnie migocze, mży jak te kropelki o zapachu soli. Idące od morza cząsteczki szalejącej ciszy. I przeciska się przez meandry mojego mózgu chrzęst kotwicowisk na granicy słyszalności, i plusk kołyszących się oceanicznych statków. Poznaczone brunatnymi smugami obłe cielska. Wilgotne... Zatarte napisy. Pozacierane symbole i znaki. Nie ma nic. Pomiędzy zwisającymi kablami, między pozrywanymi neuronami, pościerane połacie burt. Relingi, które ściskały niegdyś marynarskie dłonie. Teraz w kaskadzie snu, w natłoku pustki i beznadziejnego oczekiwania na nic. Na absolutne NIC… Jesteś tu? Ja tu jestem. I czekam. Czekam na choćby ciche twoje westchnienie. Na stukot twoich kroków po betonowym nabrzeżu, po którym rozbijają się zagubione fale. I oddechy przeogromnie. Szelesty i szumy. Obce. Nie twoje. Wiesz, ja jestem tutaj. Jestem podczas podróży jakiejś nigdy nie odbytej. Podróży, której tak naprawdę nie ma i nigdy nie było. A której jest tylko mgliste wyobrażenie. Ocieram się o martwe kamienie, betonowe mury, donice pełne zwiędniętych liści… Schody przede mną, za mną. Skręcające. Idące wyżej. Niżej. Idące po spirali. Labirynty nie wiadomo do czego. Korytarze donikąd… Krople na twarzy. Na włosach… Deszcz kapiący z dachów. Spływający po gzymsach. Po słupach ulicznych latarni… W kałużach niebo. Szara powłoka. Skłębiona. Poskręcana od jakiegoś wewnętrznego ruchu poszarpana, podarta powłoka. Wirujące centrum NICZEGO. Daleko stąd do czegokolwiek. Do ciebie. (Włodzimierz Zastawniak, 2024-10-31)3 punkty
-
Cukierek albo psikus Czy życie albo śmierć? Bo tylko chłodna noc Odkrywa tajemnice (Duchów,upiorów i demonów) A potem groza mija Jest bezpiecznie Jest spokojnie (Bawimy się!) Ale tylko w świetle dnia3 punkty
-
3 punkty
-
Znów noc. Inne słońca – dalekie i zimne. Moje spojrzenie ginie w pustce twoich źrenic. Nadasz mu imię, wypełnisz ciało, dłonie, usta. Zmażesz ślad butów odbitych w kałużach – tafli szyderczych uśmiechów, dając miejsce najmniejszej z dusz. Nadasz mu postać. Wykarmisz, owiniesz, sprostasz. Rośnie w tobie dzień.2 punkty
-
Ludzie w internecie Namiętnie skaczą sobie do gardeł Próbując pokazać co to nie oni Niech inni padają na ich widok z zachwytu. Liczą na poklask Takich samych miernot Wypisujących bzdety O własnej niepokalanej czystości. Chętnie sobie ulżą Obrażając innych To takie ekstra PRAWDA? Przy okazji może Zyskają w oczach innych Pełnych podziwu Dla ich "WIELKOŚCI"2 punkty
-
palec losowi pokazałem by nie myślał że jego racja odwróciłem się i udałem w stronę gdzie ponoć jest lepiej po drodze wygrażałem się mówiąc a pocałuj mnie w dupę ty wiesz swoje a ja też nie mąć tego niech tak zostanie przecież na końcu i tak się okaże kto miał racje a kto nie2 punkty
-
Ogłada? Bzy - zbadał go. Fargo... nosicielom zarazy; zaraz mole i ci sonograf.2 punkty
-
budzi mnie jasna toń pod powieką tańczy nadzieja że zasłona nieba odsłoni dziś przede mną nowe ścieżki przeznaczenia2 punkty
-
Znad rozbujanej przez rodziców kołyski za małego dzieciaka łypnęło na mnie przeznaczenie (mawiają że wszechmocne i wszechwiedzące) Lewe oko błyszczało wyrozumiałością prawe pomrokiem, ponurością jakąś i zaplanowało mi tor przeszkód z mnóstwem większych i mniejszych detali (niezborne zwyczaje przeznaczenia) No a potem ciągle zmieniało zdanie raz wte innym razem wewte aż człowiek sam się pogubił (brakowało czasu by choćby przemyśleć) Na mój ogląd przeznaczenie popełniło dużej klasy grzech niestałości i tym samym zbliżyło się w swojej istocie niebezpiecznie do ciągu przypadków rzecz jasna uczyniło tak nie tylko wobec mnie (wiem bo rozmawiam z różnymi ludźmi) I nawet jeśli opowiem wam cały życiorys ze wszystkimi szczegółami i tak nikt mi w to nie uwierzy... Warszawa – Stegny, 30.10.2024r. Inspiracja - poetka Paulina Murias (poezja.org).1 punkt
-
Z cyklu: Nietypowe grzybobranie Tylko po co ten mózg Walka o rację I kawałek miedzy Odbitą spację Jeden na drugim siedzi I się przeciągają I wciąż zawracają Ogień z oczu bije Nie pomogą kije Bo o wygraną się walczy Nie słuchają, że „starczy” Nie widzą nic innego Tylko by zabił jeden drugiego Brakuje oleju w głowie Nie to co mądrej sowie Która odpowiada I na ciszę się zasadza Brakuje tu zrozumienia Szacunku dla współistnienia Olej dawno wypity I na butelkę mózg już nabity //Marcin z Frysztaka Piszę opowieści, sztuki teatralne, dialogi kabaretowe i wiersze Wszystkie moje książki Za darmo Znajdziesz na stronie: wilusz.org1 punkt
-
Gawron przyleciał na zimę: W tym roku się pomyliłem. Jesiennych róż słodkie pąki noc konserwuje, liść zwątpił... Spod cierni spadł w miękkie tło. Modrzew w anturaż miodowy, zagaił, zapomniał, jak człowiek... Słońce uparcie zachodzi. Mniej go, a babie nie szkodzi: Namaluj jesień w żywych kolorach. We krwi komarzej? W pościgu pleśni? W sam raz na mały, ot, poczęstunek. Małych miniatur koloratury, nawet chrypiący gawron się zmieścił.1 punkt
-
Na bzdy porada nitu, pana dar, a rada na Putina da ropy dzban.1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
@Paulina Murias kocham taniec, muzykę, noc, więc Twój wiersz przypadł mi do gustu. I to sformułowanie " oddycham nocą"- piękne.1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
@violetta Już jest... szeroko rozstawione, lekko skośne oczy, pięknie wykrojone usta i rynienka nosowa1 punkt
-
„Potrzeba wielkiej wody :” Życiodajnej. Niosącej przez życie. Orzeźwiającej, obmywającej… Zagadkowej – pokarmu dla duszy. Rzucającej statkiem piratów. Przeciw ogniowej… Wody !1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Rozi... wersalka, to mors i sromota; klas rewizor. Na fotelu kule; to fan? MEDO/CI... na NIP wpina Nicodem?1 punkt
-
Pięknie!!! Wokół nas same zbrodnie i zbrodniarze. Sam z plastikowym żołądkiem łażę, bo z plastikowych butli piję. Ha ha, a tak niedawno czepiano się moherowych beretów i ich parasolek. Dzisiaj okazuje się, że to najnormalniejsi z normalnych, chociaż wynglem palo i ryby wendzo w szafkach z PRLu :) Pozdrawiam, płaskoziemca źródło: https://steamcommunity.com/sharedfiles/filedetails/?id=6869364141 punkt
-
1 punkt
-
Pogrzeb na cmentarzu tak jak każdy inny, lecz tłum żałobników dziś całkiem niewielki, gdyby nie incydent pozornie niewinny każdy by zapomniał, a wszystko przez szelki. Utknęły pod trumną w murowanej krypcie, bo grób trzypiętrowy, na zaś budowany i jeden z grabarzy musiał oczywiście wskoczyć do środka - chociaż był zawiany. Gdy już wyswobodził spod trumny materiał, nim się wygramolił, wycedził te słowa: krematorium ruszy, pogrzeby pozmienia, w tak obszernych kryptach setki się pochowa. Cisza się zrobiła przy grobie okrutna. Zagubiły sensy dysputy o sprawach, nawet mina księdza byłą bardziej smutna, bo wraz z nim zarobek straci nędzny grabarz. No bo jaki biedak będzie grzebać urny? Taki mały mieszek i brzdąc unieść może. Już na nic laweta, czterech chłopów chmurnych, odpadnie spacerek - gdy siąpi na dworze. A trumny zakopać nie wolno w ogródku. Zaś z mosiądzu urna może zdobić regał, albo wśród pamiątek na kominku utknąć. Tylko proch z niej znika - lecz nie z woli nieba. Życie jak sportowiec biegiem pomknie dalej, domowe imprezy stałą kreślą listę, a dorosły wnusio właśnie się nawalił i mieszkiem z kominka doprawia pieczyste. Miły czytelniku ten morał cię ruszy. Lecz łzawiących oczu ze wzruszenia nie trzyj. Zapamiętaj proszę, że jeśli już musisz, patrz nie tylko jak, ale i czym pieprzysz!1 punkt
-
Oto ten rudy. Daje to parom, a na noc ona na mora. Po te jady durne Toto.1 punkt
-
Witaj - dzięki za ową mądrość i czytanie - Pzdr. Witam - miło że czytasz - dzięki - Pzdr.serdecznie. Witaj - miłe twoje dobre - dziękuje - Pzdr. @Andrzej P. Zajączkowski - dzięki -1 punkt
-
Kiedyś byliśmy z naszymi bliskimi , co było niesamowite Świat wydaje się nam inny Kochaliśmy tamte życie z nimi Tyle zdjęć, tyle wspomnień z przeszłości Odwiedzimy groby naszych bliskich i nie tylko Pamiętamy o nich, póki jeszcze żyją, tak jak żyli Rozmawiamy o bliskich, którzy zmarli Jesteśmy z nimi i są w naszych sercach Lovej. 2024-10-31 Inspiracje. Pamięć o naszych zmarłych bliskich i nie tylko1 punkt
-
1 punkt
-
Bezszelestnie przeszła się po polach. Białą falbaną sukni omiotła suche liście, by mogły po raz ostatni zalśnić w świetle księżyca. Smukłą brzozę utuliła do snu. Położyła jej policzek na poduszce blednąc jeszcze bardziej. Rozmazując rzeczywistość. Przecięła wszystkie drogi. Zasłoniła okna. Ciszą zaczęła gładzić włosy, a te spadły kaskadą na całą okolicę.1 punkt
-
Otwieram niewielkie drzwiczki. Słyszę głośniejsze tykanie wnętrza czasu. Krąży nad zwiędłymi, coraz bliżej dna przepaści. Przez wirujący pryzmat, przelatuje kukułka, pod prześwitującą drogą. Tak samo boli. Rzeczywistość, czy halucynacja. Nie ma żadnej różnicy. Wariat nie musi tego wiedzieć, czy to wszystko naprawdę. Bezsilna świadomość, przenika do umysłu. Śliskie wodospady. Brakuje odwagi i możliwości wejścia. Chociażby wyjściem. Nie zaglądam do środka. Przeszkodą nie do przejścia umysłu. Srebrna krawędź ostatnich chwil. Pachnie odwrotnym wzrastaniem. Pragnę uciec. Złapać tchórza za nogi i niech mnie wlecze. Wypadkowy kolor, dwóch istotnych barw, przyklejony do ostrza, bezimienną szansą. Homo. Nie zawsze sapiens. W końcu jestem jednym z nich. Patrzę na zakrwawione dłonie. Początki kwiatów. Znikają na dole, bez żadnego echa. Jakichkolwiek kwitnień. Z lekka szemrzą czystym wiatr. Drgające pasemka, w zapętlonym przeznaczeniu. Ciche przesypywanie ziarenek. Ledwo słyszalne. Dłoń trzyma gruchawkę. Nie jedna. Tysiące. Krople ściekają, po zwisającym zewnętrzu ręki, zaklętymi w nicość marzeniami. Dostrzegam kołyskę. We wnętrzu lepki szum strumienia. Wilgotne odgłosy ostrych wgłębień. Chaos. No nic. To tylko ja. Wariat idący nad przepaścią, po zielonym promieniu. Szerokość? Długość? Ze trzy metry nadziei będzie.1 punkt
-
1 punkt
-
wolny czas nie podsuwa pomysłu brak mobilizuje kreatywność zmusza do ruszenia głową z prędkością bliską światła takie jest wrażenie po szybkich decyzjach wznoszą na szczyty lub nie dają się podnieść lustrzane drogi w odbitym świetle zakamarków myśli próbują wydostać się z chwilowej stagnacji porywają w inny wymiar nieważne czy znajdą wzburzony ocean czy kocią kawiarnię zapomną o teraz popłyną nurtem nowych wizji 10.2024 andrew1 punkt
-
W księżycowych promieniach słońca Odbicie mego serca Czy dociera do Ciebie Czy słów milczący potok Znajduje ujście W rzece Twojej ciszy Serpentyny uczuć dzień po dniu Spływają czasem minionym Ku przyszłości nieznanej Celebruję chwile niepozorne W equilibrium nadziei i zwątpienia W jutro, które nie nadchodzi1 punkt
-
@Yavanna Istotna jest atmosfera w jakiej go oglądamy i ci co ją tworzą... "Po wylądowaniu na księżycu Armstrong chodził jakiś zatroskany, zadumany, więc kolega pyta, Nil co ci jest, choć zrobimy tutaj grilla na księżycu, przemyciłem wszystko co potrzebne. Armstrong odpowiada na to, wiesz jakoś brak mi tej atmosfery."1 punkt
-
w mojej - nomen omen - klatce najmłodszszy Tuptuś ma pięć lat za to już od rana slychać domagające się spaceru pieseczki ;)1 punkt
-
„Przyroda” Miasto na mieście i miastem podpiera, Wszędzie jakieś budynki, zabytki kultury, Długie drogi z samochodami wielkimi, A na tych drogach kładno jakieś rury. I ciężko teraz znaleźć takie miejsce, Gdzie dookoła przyroda jedyna, Spokojna, zielona, rzeczka płynie cicho, Rodzina sarenek pojada malina. Bo w takim miejscu trzeba odpoczywać, Rozesłać pled, herbatka z kanapkami, Natura słuchać, wąchać, opatrywać, Pejzaż ładny namalować pędzelkami. No ludziom ciągle jest za mało, Chcą więcej miejsca, „villy” i „kotedży”, Gdzie równa ziemia, tam kolejny dom, Jak tylko starcza im pieniędzy? I morał wiersza tego prosty do ustarczki, Że lat za dziesięć, ta nowoczesna kasta, Co na przyrodę budować się uciekła, W przyszłości będą centrum tego miast.1 punkt
-
1 punkt
-
Uśpiły w błogim oczekiwaniu na kolejny słoneczny świt marzących tak o przetrwaniu aby za oknem nie został nikt. Zapisuję do ulubionych wierszy Pozdrawiam Adam1 punkt
-
(Kiedyś tu był ale z przypisami, co było karygodne – na temat "zrozumiałości" wypowiem się niżej, a i jest w metrum słowiańskim moim, tak że nie wiem czy łatwo go czytać, mimo że pokrywa się z akcentem wyrazowym, inaczej niż we Wszechkwiecie, moje czytanie oczywiście umieszczam (w komentarzu), nawet nienajgorzej wyszło, bo fonetyka też jest swoista) Świerßczy cała głowa dziwotworych pierzy Samolotu nadświetlnych skrzydeł nieuwierzy Przodkom i podziemnej miecierzy świejom Oni skarby zapomniane piszą oni pieją Czołguś ciężkich cirli cirli słyszą trele Kiedy przystanku swoje pußczają niedziele Serduszko światłulicznych wici pik pik pik pogina Przez drogę niezgniotem ich o włos lawina Straży miejskiej czujki gołębi szukają Łapią bajki bajki z więzienia wystają W świerßczu świat Pani Woni wie połowę Ujść paßczy dozwoli przebierze za krowę Powiersze: Więc był z przypisami, bo nieznane słowa a nawet jedno znane coś miało znaczyć, ale uważam jednak za niedopuszczalne i niepoważne. Zresztą, tu każde słowo jest zrozumiałe, bo "czołgusia" to coś co się czołga, jest śliczne i robi cirli cirli, "miecierz" to jakby przestrzeń miotania lub zamiatania, a między "świeją" a "wieją" taka relacja jak między "świadomością" a "wiadomością", inaczej niż miałem wtedy w przypisie, było źle, czyli że JA SAM NIE ROZUMIAŁEM WŁASNEGO SŁOWA, bo ono znaczy co znaczy niezależnie nawet od opinji jego twórcy. To trzeba dobrze zapamiętać. O Tętnicy Słowiańskiej (edit: nie ogarniałem jeszcze sedna, teraz naniosę poprawki) Poniższe raczej dla tego studenta polonistyki co będzie chciał ze mnie pisać magisterkę, co niechybnie nastąpi bylem wrzucał tu dostatecznie długo i w miarę poczytalne; na inne oddziaływanie nie liczę, bo z ponadczasowego (jak parę razy słyszałem o sobie) zrobiłem się pozaczasowy, powieści fantasy tak dobrze napisanej jak bym chciał też nikt nigdy nie wyda, literatura tzw. piękna i fantastyka wykluczają się, bo jedno czytają snoby, a drugie głąby. No więc w komentarzu dam czytanie Kochanowskiego i "Wszechkwiatu" czytanie fatalne, ale tu chodzi o rytm. On wypada nie na sylaby akcentowane w moim (w ogóle nie pada na sylaby tylko na pojedyncze głoski, no bo to uderzenie), tylko czasem zupełnie pomiędzy, a mimo to twierdzę że to nadal jest wiersz w duchu języka polskiego, że przeczytany po polsku po prostu. Kochanowski uważam pisał tak samo, tylko celował rytmem w sylaby akcentowane, u Niego jakby dwie tradycje się zeszły: jedna rodzima iloczasowa (zestroje po trzy głoski czy raczej jednostki, czego w zapisie łacińskim ciężko dostrzec), a druga włoska sylabizująca, a także pewnie i u nas obecna w zaklęciach i czarach (inkantacje), ale nie bardzo w pieśniach. Najważniejsze, że podział na sylaby jest sztuczny u nas (mimo że wszedł w krew), ponieważ w ogóle podział na samogłoski i spółgłoski jest sztuczny, nie jest podstawowy i zaciemnia: samogłoski najczęściej są dodatkiem, ich prawie nie słychać, właściwie są to półsamogłoski w nieakcentowanych, a nawet w akcentowanych też, jak się da, to spółgłoska całą długość przejmuje. Litwo ojczyzno moja – najpierw krótkie "Li", potem zwarcie krtaniowe, podczas którego następuje CISZA, i właśnie wtedy pada akcent wierszowy, na ciszę (!), w "ojczyzno" to "z" wymawia się długo, a nie "o", w "jesteś" pada na długie "s", i tak dalej. Dla nas odpowiednie byłoby pismo tzw. spółgłoskowe, jak hebrajskie, pomijając że właśnie hebrajskie nie jest naprawdę spółgłoskowe, bo sam ten podział jest obcy, na samogłoski i spółgłoski, zarówno u nich jak u nas. "Wszechkwiat" to wyszedł heptametr, siedmiokrok (dopisane: to nie tak, u nas długość wersu nie ma znaczenia, rytm trwa również między wersami, napiszę o tym), poza pierwszym wersem, tak jakby najpierw było uderzenie i dopiero potem zaczynał się wers, i to też ma sens. A czy to wcale potrzebne, kiedy poezja jest trupem animowanym przez urzędników i wydaje trupie płody, bo żywa dawno istnieje gdzie indziej, piosenka, dubbing filmów animowanych (wykonastwo słowne )? Mnie chyba tak, skoro nie ma innego textu metrycznego po polsku niepodległego sylabicznie, mój jest pierwszy w historji literatury polskiej w obecnym jej ciągu (dopisane: ale jeszcze tym strzępom średniowiecznym wypadnie się przyjrzeć). Nawet niesylabiczne mają ukryty sylabizm, jak mój "Świerßcz", a ja 25 lat temu czytając Kochanowskiego usłyszałem, że tam co innego jest na rzeczy, ale poprzez litery nie było widać. @Olgierd Jaksztas To jest ten psalm, no i ciekawe że nawet gdy akcentuje się inne sylaby, bo i nie wiadomo z pewnością jak wtedy stały akcenty czasem, to i tak akcent wierszowy wypada tak samo, czyli nie zależy po prostu od akcentu wyrazowego. @Olgierd Jaksztas Widzę że nie da się w komentarzu, trudno. To jest to okropne czytanie, wstawię pewnie lepsze, bo też trzeba znaleźć sposób, ani czytanie ani śpiew nie pasuje, coś czego nie ma będzie dobre. I tak chodzi o rytmikę, nie jest dowolna, jest z ducha poezji polskiej uważam. @Olgierd Jaksztas No i tytułowy, też wolałbym lepiej w szczegółach ale nie mam zdrowia. Fonetyka jest extra.1 punkt
-
odepchłaś mnie raz na zawsze a serce mi mówi nie płacz jesienny wiatr ślady zatrze nie wrócisz przecież mnie odepchłaś odepchłaś mnie - piosenka Stefana Friedmana1 punkt
-
1 punkt
-
to nasze życie nabiera barw jak liście jesiennym słońcem drży i jest kruche by w końcu spaść i znicz zostawi płonący :)1 punkt
-
1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne