Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 23.09.2024 w Odpowiedzi
-
Kołyszą się znużone dniem fale Brzeg rozmywa dotyk kipieli A cisza leci wciąż z wiatrem By wracać w chwilach refleksji Cisza to przestrzeń dla myśli Cisza jest również samotna Lecz w niej ocean ukryty Zdaje się nie mieć końca8 punktów
-
Jestem w ciemnym, zimnym pokoju. Czas spać, wyłącznie na ukojenie myśli czekam. Nadeszła chwila ciszy i spokoju. Ze łzami w oczach na podłogę klękam. Czas Bogu ofiarować się w opiekę. Dziwne... mam siłę by nadal go wołać. Wyciągam do niego zakrwawioną rękę. Czy dane mi będzie go w niebie oglądać? Koniec myśli! Przyłóż swą głowę do poduszki! To przecież nie pistolet strażnika, lecz metalowego łóżka koniuszki przeznaczone dla małego robotnika. Zasypiam i widzę - moją siostrę, brata... Mama nas woła na gotowy posiłek. Wtem zauważam na drzwiach postać kata. Na nic był mój trud i wysiłek. Nagle się przebudzam, patrzę na moje ciało... chude, sine, udręczone. Jeszcze tydzień, góra dwa mi zostało. Chwila i zobaczę znajome twarze różami obleczone. Koniec trosk i narzekań! Czas rozgrzeszenia duszy i miłości! Nie będzie już strażnika nękań, lecz wędrówka w stronę wolności. -------------------------------------------- PS Są to przemyślenia bardziej oczami dziecka niż dorosłego człowieka, bo wiesz ten powstał koło 2017 roku, kiedy chodziłam jeszcze do szkoły podstawowej. Postanowiłam jednak mimo wszystko go opublikować, bo uważam, że ma potencjał.6 punktów
-
Rodzimy się z pierwiastkiem końca. Zabieramy profity na chwilę, aby i tak wszystko stracić. Łapiemy chciwie uczucia, ale nie możemy się nasycić. A po co? On tylko wie. *Stephen King, "Doktor Sen".5 punktów
-
Skromna żona poety, w naiwnej niewiedzy, sweterek śliczny dzierga swemu mężusiowi. Oczka płyną po drutach, nie wchodzą sąsiedzi, dziś pan mąż posiadł wenę, więc niech sobie tworzy. Wzrok na niego kieruje, od czasu do czasu, czy aby z nim dobrze i czy nie zachorzał. Bo on jest jakiś dziwny, oczy pełne blasku, rozpromienione lico - duszę trawi pożar. Myśli, że wieszcz przeżywa, dla niej przecież pisze, dozgonne swe uczucia, przemienia w wyrazy. Więc bardzo się postara, by sweterek wyszedł; zrobi z przodu warkocze - będzie mu do twarzy. Północ dawno minęła, kończą już oboje. Ona zszywa sweterek, i rękawy składa. On dobrał metafory, dał się wenie ponieść, Ostatnią strofę kończąc, sens chce dziełu nadać. "Przymierz moje kochanie ten piękny sweterek Może na mnie wylejesz swych uczuć strumienie?" A tu ranią z ust słowa, aż do bólu szczere: "Wybacz, nie mam ochoty, rozbierałem wenę." Przemiłe żony wieszczów: wy miejcie baczenie. Gdy wasz chłop wiersze pisze, wzdychając zbyt mocno, czy aby z jakąś weną przeżywa spełnienie, aż wam do końca życia - zostanie samotność.5 punktów
-
na tych ścieżkach kiedyś czyli wczoraj zostały wspomnienia w ciszy drzew które nigdy nie siwieją milczą usta błądzi twój uśmiech czasem wiatr mówi wierszem5 punktów
-
Nawet tłum głupi tego nie kupi mówisz jak Putin panie premierze już ci nie wierzę ciągle bez skazy dziurawe wały to źli bojarzy palcem im grozisz czy to nie mobbing sztab kryzysowy ostre przemowy w tym jesteś dobry powódź zamiatasz jak autokrata codziennie rano z męką na twarzy dajesz rozkazy wróć do Warszawy i nie rób siary4 punkty
-
Usiadł Dzień na skraju lata, patrzy smutno na rachunek: źle z budżetem, jak załatać taką dziurę? Słońcu wysłał już wypłatę (nadgodziny policzone), Morskiej Bryzie dał zadatek - - jeszcze w porę. A dla Burzy - część gotówki, ponoć się oburzyć miała, że potrącił jej połówkę, za ten hałas. Zakres potrzeb - całkiem spory, wiec znów trzeba sprzedać tanio swoje ranki, część wieczorów Nocy dzianej. Ta choć w letniej jest sukience, z elegancją pierwszej damy lubi sypnąć hojnie, z wdziękiem - - perseidami. A Dzień płaci jej w naturze. Zawsze potem ma zagwozdkę: dobrze robi, czy na próżno takim kosztem.?3 punkty
-
eliksir szukam mikstury która sprawi że gwiazdy przestaną porozumiewawczo mrugać i zaczną mówić umieramy na różne sposoby3 punkty
-
czy przyjaźń to miłość czy można ją pokochać czy można jej zaufać czasem jest zmienna ale stoi na mocnych filarach zbudowanych że szczerości tak wiele znaczy warta przytulania i szacunku tania nic nie kosztuje przyjaźń to wielkie słowo które nie może wstydzić trzeba mu tylko zaufać jest siostrą miłości potrafiącą ją rozumieć nawet gdy jest trudna3 punkty
-
Na strzępie ośmiokątnym wieży powalonej W czarne ziarna zdumienia żałobnie przybranym Pomiędzy dachu kroplą w kolorze zielonym A zębatym fragmentem obalonej ściany W przykurzonych promieniach słońca lutowego, Które szarą zasłonę żałoby przebiły, A teraz smutno patrzą - na dach zburzonego Kościoła i ceglane samotne mogiły, Ozdobny zegar wisi o tarczy wciąż całej, Lecz pylistą białością lekko przyprószonej Trzy figurki nietknięte, choć kruche i małe, Leżą tchnieniem upału śmiertelnie zmęczone. Zaś wskazówki – jak krzykiem rozszerzone wargi Ku płowym ślą obłokom niewczesną swą skargę…3 punkty
-
2 punkty
-
Zabawa w zbijanego zawsze była wyzwaniem. Zwinne ruchy to coś co pozwalało uniknąć ognia. Choć nogi drżały tańczyłam swój taniec. W miejscu naszego placu czerwone buty; długie sznurówki sięgają kilometrów, tu nikt nie będzie chował bliskich. W twoich ustach ziemia stała się ciałem, butem, ogniem zaprószymy czas — niech spłonie. Pomyśl, ile będzie ważył popiół na moich plecach.2 punkty
-
Judasz-to przy nich — ktoś-. Z góry, wyznaczoną, miał rolę. Podajesz na dłoni serce. Mocno bijące, spragnione. Ufasz, że jednak może? Jeszcze nie wszystko stracone. Serce uderza mocno. Aż ciało, całe wibruje. Spróbuję, myślisz, ostatni... Tak, dużo to ciebie kosztuje. Rozsądek, niepewność z nadzieją. Wraz z sercem, w głowę, pukają. Lecz wiara, że - „będzie dobrze” na bok, myśl, odpychają. Cóż z tego, że Cię oni, do siebie przytulili. Skoro w swym „miłosierdziu”, w to serce, zęby wbili. Czy teraz, wierzyć mogę? Wszystkim tym — rozmodlonym? Skoro, gdym mówił pacierz, zostałem ugodzony. Luty 2024 (Rzeszów)2 punkty
-
Lilaróż zimowitów na grządce, pokoszone, schną trawy na łące, pajęczyny posrebrzone rosą, o poranku koniec lata głoszą, coraz chłodniej, a niebo bez chmurki, po leszczynach grasują wiewiórki, zmilkły ptaki i owady w trawie, głośne tylko na bagnach żurawie i przymrozek kwiat zwarzył w ogródku, radość blaknie, bliżej nam do smutku, chociaż ciału nagości wciąż chce się, zapomnijmy; już wrzesień, już jesień.2 punkty
-
Rzekł człowiek: Zamieszkam na wyspie bezludnej. Tylko to sprawa trudna wielce, gdyż wtedy bezludną nie będzie. A jednak wyjście jakieś znajdę "Bezludna Wyspa"→dam wyspie nazwę!2 punkty
-
W dowód uznania dla jej bezdyskusyjnej urody, cóż, musiałem ukradkiem (wiadomo, nie chciałem tego czynić wszem i wobec) zajrzeć w jej dowód osobisty, a konkretnie mówiąc w pesel. Co za trzydziestka!! A potem jako że mi ulżyło, niespokojnie mogliśmy kontynuować nasze niezwykłości. Cóż, dałem jej dowód miłowania, a przynajmniej ja tak sądzę, a mylić się jeszcze tutaj można, choć usilnie próbują nam tego zabraniać. No naprawdę, że też niektóre one potrafią się tak nieziemsko trzymać... Ciut wcześniej drinki wybrzmiewały zaskoczeniem wręcz z kategorii nawet przypuszczalnie nieobyczajnych. Właściwie rzecz biorąc smakowały nimalże prawdziwym niedowierzaniem, że no jak to. Zbity z tropu zachodziłem w głowę chwil kilka. Natomiast trochę później myślałem już tylko o dowodzie wdzięczności. I właściwie z tymi myślami zostawałem sam na sam ze sobą. Warszawa – Stegny, 21.09.2024r.2 punkty
-
W moim pokoju rozmawiam z przedmiotami jak pogłaszczę czajnik dostanę herbaty na stoliku budzik przewraca oczami dywan się uśmiecha do kapci kudłaty rozmawiam i słucham spokojnych dialogów gdzie słowa wciąż płyną powolnym strumieniem samotność z butami usiadła na progu na twarzy powaga ogromne znużenie a lampa przygasła zraniona szeptami że światło wciąż razi odbija się w oczach tapety obwisły gdzieniegdzie miejscami komoda choć stara jest dalej urocza spytałem zasłonę czy nie lubi słońca co w szarym półmroku gdzieś pnie się ku górze i mógłbym tak gadać i gadać bez końca wazonik na stole przygarnął trzy róże2 punkty
-
o rety! zawołały komety! a asteroidy wtórowały aż pulsowały pulsary! mrowisko srebrne na naszej Drodze Mlecznej ....grawiloty niepotrzebne! a i wahadłowce niekoniecznie! wiwat teleportacja jedyna słuszna racja! Mars. Jowisz. Saturn. Moniuszko. Słowacki. Lem. największy w tem ambaras żeby dwoje chciało na raz!2 punkty
-
Winstonowi Churchillowi - Mistrzu, wolna elekcja, czy dobra dla kraju? - Ma wad wiele, bo ludzie głupio wybierają. emocje topią rozum, kandydaci mamią, potem się wycofują, nim wyschnie atrament. Jeśli powiedzą prawdę, nie będą wybrani, bo lepiej się czujemy żyjąc złudzeniami Nie jest to system dobry, a na domiar złego, dotąd nie wymyślono żadnego lepszego.2 punkty
-
@Andrzej_Wojnowski Piękne przesłanie, a cały wiersz prawdziwy. Super biorę do ulubionych Pozdrawiam Adam2 punkty
-
@hauser Skucha. Sorry. Pomyślę. Może faktycznie coś warto z tym zrobić, a nie pisać jakieś egzystencjalne pierdoły dla przyjaciół. https://tujon.bandcamp.com/track/szcz-liwa-kobieta pozdr.2 punkty
-
@Łucja Maksymilian Kiedyś wysłałem e-maila do Pana B. z podobnym problemem. Jeszcze nie odpisał. Rozumiem, pytających jest dużo. Pokornie czekam w kolejce. pozdr. PS. Mail do Pana B. Do Ciebie maila piszę Panie czy słyszysz słów błagalny krzyk samotne drzewo wiatr połamie i nie osłoni jego nikt a gdyby rosło w licznym tłumie potężnych dębów jasnych brzóz przetrwałoby najgorsze burze niestraszny byłby żaden wróg pozwól mi Boże rosnąć w lesie gdzie szczerze śpiewa każdy liść i dźwięk radości zawsze niesie tony że warto wspólnie żyć2 punkty
-
to nic że lato minęło że jesień swoje drzwi szeroko otworzyła to nic że nadzieja nie puka a noc nie taka to nic że marzenia i uśmiech nie tulą się do siebie to nic że na ulicach widać zapomnienie że nie ten horyzont to nic że świat się sprzeciwia i tak prawdą jest to nic że człowiek innym się nie kłania że ciemność rządzi to nic że życie idzie nie tą drogą i tak z nami wygra to nic że czas ciągle przed nami takie jego prawo owe nic to czysta poezja to ona sensem życia2 punkty
-
@Łucja Maksymilian Bardzo wzruszający wiersz, jest w nim mądrość dorosłego człowieka z dużą wyobraźnią. Pozdrawiam Adam2 punkty
-
2 punkty
-
@jan_komułzykant myślałem że jesteś bardziej romantyczny a to tylko alternator - brrr :)) @Antoine W u mnie tylko kot - miasto Pozdraiwam2 punkty
-
widziałem płaczącą wierzbę zgubiła gruszki zapewne potwierdziły to wiszące witki lecz sądzę że nie powiedziały o wszystkim2 punkty
-
Spalmy się spalmy spalmy Spalmy się niech z nas nie zostanie nic śpiewajmy ten moment nie może nam się śnić spalmy się razem z przyczynami skutkami spalmy się niech z nas już nic nie zostanie i tańcząc wokoło topiąc się śpiewając: to już jest koniec czasu zostało mało z topiącymi twarzami ze światem w oddali widzimy w końcu siebie jacy my jesteśmy mali i dotknijmy po raz ostatni twojej małej ręki bądźmy po raz ostatni przyczyną twojej udręki spalmy się żegnając Cię z płonącym uśmiechem zegary u stóp naszych stoją kiedy stajemy się płomieniem spalmy się bo nic innego dla nas tu już nie ma czasem trzeba spłonąć w piekle by trafić do nieba1 punkt
-
jak jelonek z pięknymi ustami dotykasz czubków beztrosko kładziesz ręce na wilgotne ciało pod niebem domem szybujące jaskółki nie podnoś głowy i nie odskocz zostawiając mnie chcę twarzy brązowych nadgarstków błyskotliwym śpiewem w zagłębieniu uszu przejść z tobą do niemożliwych drzew1 punkt
-
Pomyśl życzenia Rzekła wróżka Oddechem nasącz A Prządki losu Zaplotły węzeł Splotem nici czasu Postrzępione modlitwy Na nadgarstku złożone Potem dni zbrukane Odchodziły kolejno Aż do ostatniej Która pierwszą była W drżeniu ulgi wolności Niepokoju nieznanego końca Obserwuję i sprawdzam Stan kajdan oczekiwania Co trzymają w uścisku Serce pełne wzruszeń Już wkrótce1 punkt
-
@Leszczym tego nie wiem czy chciała, ale zapewne nie miała na to wpływu, jak się jest słodką pomarańczą:) Dziękuję i pozdrawiam:)1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
@Łukasz Jasińskija szukam faceta nowo narodzonego i kochającego Jezusa:) pozostałe osoby mnie już nie interesują i przestałam ich kochać:)1 punkt
-
@Leszczym "Stoicy greccy nauczali koncepcji Amor Fati, to znaczy – kochaj swoje przeznaczenie, z tym wszystkim, co ci się przydarza, bo zarówno dobro jak i zło jest nam potrzebne, żebyśmy byli silniejsi, bardziej świadomi i żebyśmy mogli zobaczyć kierunek, w którym chcemy iść."1 punkt
-
Wtedy spojrzał na mnie, powoli obróciwszy głowę w moją stronę. W jego oczach dostrzegłam spokój. Połączony z emocjami, których jak najbardziej zasadnie mogłam oczekiwać. I których się spodziewałam. Milczał przez kolejną długą chwilę, zanim się odezwał. - Gabrysiu - zaczął - co chcesz, abym ci powiedział? Przecież masz świadomość, jakim torem i dlaczego potoczyły się takie, a nie inne wydarzenia. Domyśliłaś się także moich uczuć do ciebie. Emocje, płynące bezpośrednio ze wspomnianych wydarzeń, odgadłaś również. Zatem...? - zawiesił głos. Wyważony ton i wyczuwalna nuta zdecydowania spowodowały, że moje serce, które trochę odtajało na dźwięk jego słów, powtórnie zamarło. Pod piekącymi wciąż powiekami znów poczułam łzy. Zaczęły spływać jedna za drugą, coraz szybciej. Zrobiło mi się przykro i wstyd, jak jeszcze nigdy. Przede samą sobą i przede nim. Nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić. Leżałam i płakałam, a łzy coraz bardziej rozmazywały mi jego obraz. W zastygłym umyśle czułam pustkę, a nawet gdybym znalazła w nim jakąś myśl, i tak nie byłam w stanie wydobyć jej słowami przez ścisnięte gardło. Roztrzęsionymi dłońmi otarłam oczy, raz i drugi, a w chwilę po nich policzki. Też raz za razem. Widząc go trochę lepiej, sięgnęłam dłonią do jego dłoni z nadzieją, że pozwoli mi ją uścisnąć. I że ten dotyk powie mu wszystko, czego nie byłam w stanie wyrazić. Że odda wszystko awypowiedziane. Każdą emocję, pełną wstydu i zarazem pełną nadziei. Przesuwałam dłoń powoli aż do chwili, kiedy poczułam pod palcami jego palce. Bardzo, bardzo wolno uniosłam ku niemu oczy. Uśmiech, który wysiłkiem woli przywołałam na wargi, należał - i to z pewnością - do mało udanych. Drugi uśmiech, już pewniejszy, przywołany zaraz po tym, jak odwzajemnił uścisk, udał mi się trochę bardziej. Tak mi się w każdym razie wydało. - Mi... chał... - mój umysł jakimś cudem zdołał przywołać jego imię. Hotel Tree of life, Kandy, 22. Września 20241 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Nie pytaj o dzieci nieżywe, Płomieniem złocistym oblane, O włosy w rój iskier zmienione I krzyki dotkliwe jak rany. Nie pytaj o usta spękane I wiatrem kąsane palącym, O płaszczyk wełniany rozdarty, Brutalnie wyrwane warkocze. Nie pytaj o oddech bolesny Z goryczy zgęstniałej i dymu, Czy była dziewczynka – wesoła, Czy chłopak - posłusznym był synem. Nie pytaj, czy tyle lat mieli Co mała Alicja lub Johnny, Kto ile zostawił na świecie Niespełnień różowo - zielonych. I będzie też troska daremna O życia w obłoki porwane, Jak owce wełniste zwycięstwu Na stosie w ofierze składane. Nie mogłeś uczynić niczego. Rozkazy - to sprawa najświętsza I milkną łzy drobne litości, Gdy łoskot się niesie oręża. Twe ręce tak wprawne i pewne Otwarły dla wielu śmiertelność. Na ziemi stos gruzów pozostał, A w chmurach odwaga i wierność. Dłoń twoja w tej sądu godzinie (Gdzie wina – tam zemsta i chwała) Swym gestem stanowczym i twardym Budowle złociście odziała. Wśród nocy ze zgrozy uszytej Złączyły się z hukiem westchnienia I pałac swe chwile ostatnie Z umarłym szpitalem podzielił. Tak zdarzyć musiało się przecież (To prawo uznane od wieków) Dziejopis się świata nie troszczy O serce i oddech człowieka. I nie ma tu miejsca na słowa, Mądrości, formuły, teorie. Zwycięzcy od wieków żelazem I ogniem pisali historię. Dlatego nie pytaj już więcej. Pytania rzucone nie w porę Wpaść muszą – w bez – znaczeń otchłanie, Jak kamień – w błękity jeziora. I żalu trzy płatki spóźnione O zmroku dziś będą daremne, Jak zniczy mrugnięcia nieśmiałe, Te – które roztopią się w ciemność. Historia raz bywa dramatem, Raz farsą, nowelą, komedią, Ognistym zaś piórem pisana, Ponurą się staje tragedią.1 punkt
-
@Marek.zak1 Dokładnie tak. Demokracja i tłumu racja tłum wciąż głupi - wszystko kupi Pozdr.1 punkt
-
@Starzec ja tam myślę, że ona też trochę chciała dać się zjeść, ale to tylko teoria :)1 punkt
-
1 punkt
-
@Adaś Marek @Jacek_Suchowicz @hauser dziękuję za komentarze. Są dla mnie pomocne przy dalszym rozwoju i patrzeniu na swoje małe dzieła sztuki z innej, być może czasem bardziej przychylnej, perspektywy. Pozdrawiam ciepło ☺️1 punkt
-
pytasz co chciałbym zobaczyć absolutną pustkę bez najmniejszych drgań i wstrząsów czasów dokonanych tych nadchodzących i tych które… pytasz co chciałbym usłyszeć muzykę pustki jak brzmi dźwięk klaśnięcia jednej dłoni pytasz gdzie chciałbym się znaleźć w miejscu gdzie wszystko ma się dopiero zacząć i wygląda tak samo jakby było po wszystkim pytasz o co mi chodzi o nic1 punkt
-
1 punkt
-
w twoją jesień wmaluję płonące mandarynki już we wrześniu nie później byś mogła jak nikt inny przy maleńkich dwóch słońcach do kresu choćby grudnia w swoim lecie pozostać a gdyby świat się zdumiał i poszarzał w listopad jaskrawożółtym pędzlem tysiąc nowych lśnień dodam lub nawet jeszcze więcej lecz wstydliwie spłoniona przed światłem się zasłaniasz bym nie ujrzał we włosach nitek babiego lata1 punkt
-
1 punkt
-
Gdy kołdra, którą do tej chwili byłam całkowicie zakryta, zaczęła mnie odsłaniać, poczułam, że nie wytrzymuję nerwowo. Zacisnęłam drżące usta, aby nie krzyczeć, drżące powieki, aby przestać go widzieć oraz dłonie - dygoczące - na krawędzi materiału. Te ostatnie w wiadomym celu. Umysł, poczułam to wyraźnie, zlodowaciał mi. Dosłownie. Zastygł, chociaż jeszcze przede chwilą dygotał, przerażony jak reszta mnie: z sercem włącznie. Wiedziałam, że na mnie patrzy mimo, iż nie widziałam go, wciąż zaciskając powieki. Wiedziałam to, mimo iż mój zatrzymany strachem umysł był jak martwy. A gdyby moje drżące z przerażenia ciało było zdolne odczuwać, najpewniej zdałabym sobie sprawę z padającego na mnie cienia. Jednak zbiegiem okoliczności usłyszałam, że siada tuż obok, odsunąwszy kołdrę jeszcze bardziej. Milczenie i brak dotyku z jego strony były dojmujące jeszcze silniej niż wtedy, gdyby się odezwał. Chociaż mogłam oczekiwać, że to, co powie, będzie niczym miłym. Gdy po czasie, którego nie potrafiłam określić - nawet w przybliżeniu - zmartwiałym umysłem, powoli otworzyłam oczy, wciąż siedział tuż przy mnie. Zapatrzony gdzieś w przestrzeń. Bałam się poruszyć, ba! - nawet swobodniej odetchnąć. Nie mówiąc już o dotknięciu go wciąż dygoczącymi z emocji palcami. Spojrzałam na nie, najpierw uniósłszy - bardzo, ale to bardzo wolno - prawą dłoń, a zaraz potem lewą. Wciąż siedział, nic powiedziawszy... wciąż spoglądając gdzieś przed siebie. A ja wciąż próbowałam zdobyć się na odwagę. By powiedzieć chociaż słowo pomimo, że miałam żadne pojęcie, jakie to mogłoby być słowo. I aby go dotknąć. W odtajałym umyśle bezładnie poruszały mi się słowa. Rozpędzone do tego stopnia, że nie wiedziałam, jakie. Milczałam więc, wciąż i wciąż. Dłonie, które wbrew strachowi udało mi się unieść, teraz znów zaczęły drżeć. Coraz bardziej widocznie i coraz bardziej odczuwalnie. Zwolna stało się dla mnie jasne, że nasze dwa milczenia zaczynają przekształcać się w jedno. Myśl ta poraziła mnie kolejnym zimnem. - Mi... chał... - przez zmartwiałe gardło przeciągnęłam drżący szept. - Po... powiedz... coś... Hotel Pinthaliya, Habarana, 20. Września 20241 punkt
-
ocean przecina wszystko teraz kąpię się w połowie czasu przestrzeni i wyobraźni macam palcem dotykam zezwól mi na komentarz w każdym kolorze wody będzie burza a niebo wciąż milczy1 punkt
-
1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne