Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 29.03.2024 uwzględniając wszystkie działy

  1. Na prawym - rajskie ptaki wspaniałe Cierpliwie gniazdo wiją, by młode Trzepotem pierwszym mnie poderwały, Między chmurami wskazując drogę. Lewe obsiadły półmartwe sępy - W pazurów szale, w amoku dziobów Sięgają oczu, bym szedł w odmęty Bez marzeń innych niż bezczas grobu. Pomiędzy: głowa - kula więzienna, Ciężar, pod którym już tylko wzruszyć Można przeklęte strony istnienia, Kiedy po żadnej nie ma już duszy.
    5 punktów
  2. Wiejskie kościółki Małe, drewniane Duże, murowane Na tych poddaszach wiją gniazda jaskółki Msze wieczorne, czy te nad ranem Na radość ślubów, na rozpacz pogrzebów Schodzą się ludzie ze wszystkich brzegów W tych ścianach modlitwy zamurowane Blask wpada nieśmiało przez świetlik Oświetla wiernych oczy I policzki, które czasem łza zmoczy W tych oczach - mętlik Obok kościółka, mała aleja Tłumy dusz, nie wiadomo skąd Ktoś w ich dusze ma jednak wgląd W tych duszach - nadzieja Biją głośno kościelne dzwony Ciche łkanie przy pustym grobie Cmentarną ziemię wróbelek dziobie W tej ziemi, z tych łez, wyrosną klony Wiejskie kościółki Ptakom - schronienie Ludziom - zbawienie Zapewnią te małe przyczółki
    5 punktów
  3. Słońce po nocy wschodzi dzień powoli się budzi Cieśla wychodzi z grobu będzie przykładem dla ludzi pokonał niemożliwe można nazwać to cudem żyjesz przez krótką chwilę uwierz to będziesz dłużej nie jesteś tylko przechodniem wystarczy żebyś uwierzył dla ciebie On wybrukował krwią swoją ścieżkę nadziei
    3 punkty
  4. ,, Boże, mój Boże, czemuś mnie opuścił? ,, niedawno wołaliśmy ,, witaj KRÓLU,, a dziś ,, na krzyż z nim,, i ukrzyżowaliśmy Jezusa po ludzku w bólu żali się ON szuka pociechy u Boga Ojca zawierza się Mu całkowicie ,, niech się stanie jak Ty chcesz, a nie jak Ja chcę… do końca jest Człowiekiem umarł jak każdy z nas to jedyna droga do domu Ojca tam nas oczekuje idźmy do Niego z ufnością Jezu ufam Tobie 2022 /2024 andrew cytaty Ps. 126, Piątek dzień męki i śmierci Jezusa
    3 punkty
  5. Po bezczasowych łąkach dzieciństwa bez powodu trzeba iść do sklepu po piwo żeby móc gdzieś zmierzać do osiedlowego jesiona znającego losy rodzin z misją wyszczania się wyjebać mu plaskacza gdy mówią że zasłużył Trzeba iść z plecakiem pełnym planów na strudzonych ramionach zwłaszcza gdy się idzie na Zachód
    2 punkty
  6. życie pozagrobowe pierwsi wymyślili Egipcjanie niezwykła obietnica i odpowiednia administracja trzyma naród w zaprzęgu kapłani mogą wydłubywać ludziom oczy rabować grobowce wiara jest najważniejsza na czas budowy domu osadnicy okopywali się w żywej ziemi gościnność bezkresnej Wirginii to ataki Indian chorób i komarów pierwszy rok decydował o wszystkim dziś prawnuków fentanyl wlecze ulicami i żywcem wciąga pod ziemię wiara przyciąga nadzieję w noc poprzedzającą jej urodziny zostawił na schodach skrzynkę poćwiartowane ciałko ich syna to miał być prezent wiara i nadzieja z czasem rodzą miłość
    2 punkty
  7. wierzy w zmartwychwstanie wierzy, bo wie że Jedna Matka wierzyła i tak się stało
    2 punkty
  8. stare drzewa dużo widziały są spełnieniem mądrością która milczeniem przemawia stare drzewa umieją kochać rozmawiają - uczą jak przetrwać burze albo wiatr stare drzewa to natchnienie co lepsze budzi w nas nie płaczą ale wiedzą co to żal stare drzewa umierają i też mają niebo oraz raj - tam odpoczywając patrzą na świat
    2 punkty
  9. @orenz Lubię kościoły, w których czuć starość. Zawsze roztacza się w nich taki specyficzny zapach, nie wiem jak go nazwać, niemniej jednak bardzo trafnie owa starość czy "tradycyjność" została opisana w utworze.
    2 punkty
  10. nie wybaczysz rozum nie wybacza choć mówi, że tak ale to tylko logika tak, bo nie
    1 punkt
  11. pomylić wznoszenie z upadaniem najlepiej doświadczyć pierwsze by później upragnione to drugie przecież to niewypowiedziane spotęgowane do minus nieskończoności uczucie jest odpuszczaniem nieskazitelnym upadkiem utracić ego wiarę przekonanie popędy pragnienia moralny kręgosłup wszystko i po kolei by coraz niżej coraz głębiej wytyczyć kolejne dno…
    1 punkt
  12. Ceniący ciszę chłop ze Stoku, zakazał od świtu do zmroku kogutom piania, kurom gdakania, teraz jaja ma tylko w kroku.
    1 punkt
  13. Marzec 22: ...w garncu... turkusowe zielenie błękity akwamarynowe śniegu porażająca biel Poróżowiała magnolia przy ogniu złotych dreszczów Marzec 23: (Prawie) wiosennie zapach pól gdy na łąkach słonecznieje podbiałem w przestworzu płacz i lament - skowronek w dziobie jastrzębim a błękit tragicznie bezduszny Marzec 25: Palmowa. Fresk Krzyżowa pasja miewa odcienie purpury przepachnionej różami. Zielenieje palmą witrażu, rani zmierzchu kroplą koralową zmartwychwstaje z dereniem. Marzec 26: W Wielkim Tygodniu Witraż kaleczy amarantem pudruje pyłem chiaroscuro Upostaciowanego na krzyżu. Stamtąd majolikowym tłem ścieka Boga błękitna krew Marzec 29: Ogrojec Wzlot lub odlot odjazd przeprawa rejs spadanie albo balans w mgielnej kapsule ze złotymi cętkami w Ojca tęczówkach Marzec 30: Ryba Kiedy go oprawiali - krew Syna Człowieczego mdliła zwykłą krwią. Zapachniała fiołkiem po Zmartwychwstaniu. Także mirrą różą nardem i winnym gronem. Wielki Post 2018
    1 punkt
  14. Można nie tęsknić za szczęściem, Gdy każdy dzień przepełniony złością? Gdy przeciwności jest coraz więcej, To można nie tęsknić za miłością? Można nie tęsknić za rajem, Gdy co dzień trzeba walić w mur głową? Nie znajdę Ciebie w całym mym kraju, Czy można nie tęsknić za Tobą? Nie ma Cię, nie ma , nigdy nie będzie, Czasu choć pragnę nie cofnę. Tęsknię za Tobą zawsze i wszędzie, Na deszczu stoję, nie moknę. Tęsknota, dzika tęsknota mnie zżera, I zginę cały, rozkruszą się kości, W proch się rozsypię, dziś tu i teraz, lecz jutro na nowo mogę się zrodzić, …….z Twojej miłości.
    1 punkt
  15. poznawać smaki twoimi ustami na podniebieniu cząstkę ciebie poczuć toast wznieść gestem już niemal pijanym aby nareszcie rozwiać ów niepokój czy w młodym winie choć zapachem jesteś z tą nutą pragnień jeszcze nieodkrytą niesmakowaną łapczywie i grzesznie ale gotową już na pierwszą miłość kosztować w trunku przyszłe aromaty kolejne łyki chciwie wchłaniać w siebie upić się tobą nocą świtem bladym by nawet dniami marzyć i nie trzeźwieć
    1 punkt
  16. kiedy los daje kopa gdy wieje i pada a tęcza czarna gdy każdy nowy dzień prowadzi pod górę i kłamie a miłość wstydzi się przytulić i rzec czułe słówko zaś marzenie nie rozumie tęsknoty tylko błądzi nie smuć się ani nie płacz nie zamykaj w ciasnym tylko wyjdź i przeklnij a potem powiedz nie poddam się przecież też jestem cząstką świata więc szanuj mnie losie
    1 punkt
  17. @Gizel-la :) dzięki
    1 punkt
  18. Znudzone wiecznością Z krainy bez skazy Gdzie piękno nie znaczy nic Jest go pod dostatkiem Gdzie miłość jest prawem Gdzie zło to postać z legend Podróżują na ziemię Spadając, bo nie ma innej drogi Z nieba do śmiertelności, nie ma Ich małe bagaże Pełne odwiecznych trosk Tam u góry niczym puch W objęciach grawitacji zaczynają ciążyć A zło ma tu u nas oblicze Piękno ma swoją cenę A miłość to iluzja Z daleka to tylko oczywistość Z bliska już tylko trudne pytania I te przeklęte zegary Szarlatan z raju wygnany Trzyma w ręku batutę Jedna fałszywa nuta Wypadasz z orkiestry Anioł patrzy troskliwie Nie martw się, mówi Ale niełatwo uwierzyć Kiedy się patrzyło Na niejednego cudu koniec Spłonęły w objęciach nadziei W świętym ogniu nauki Otwórz oczy, prosi anioł Spójrz na odpowiedź Nie chcę, nie mogę Poznam ją, a oni mi ją zabiorą Dadzą w zamian strach i niepewność Trudno jest czasami wrócić do domu Łatwo zapomnieć słodki smak ukojenia Wątpliwości zdążyły dojrzeć w łonie żywota Czy wciąż tam na mnie czekasz, wieczności? W bólach mam się rozstać ze światem Porzucić doczesność, tak cenne wspomnienia Żeby znowu dotknąć absolutu Już kiedyś nim wzgardziłem Schodziłem po schodach w mrok To była zwykła ciekawość Poznać prawdę, którą teraz chciałbym nazwać kłamstwem Tam przecież nie ma nic Ale zostawiłem wszystko, żeby w tej nicości utonąć Razem z innymi stworzyć coś pięknego czasami Bo przecież piękne słowa nie mogą być puste A zachwyt nie może być sierotą Dlatego wymyśliłem sztukę Nauczyłem się mówić i pisać Nadałem imiona demonom A one zaczęły istnieć Teraz mnie prześladują Człowiecze dzieci
    1 punkt
  19. @violetta Miał być tylko irytujący. Dodatkowe cechy pojawiły się samoistnie, za co przepraszam ;)
    1 punkt
  20. Piękny kolor żółty:)
    1 punkt
  21. @orenzUrok i czar starych kościołów przyciąga wielu ludzi, ja również lubię odwiedzać takie zabytki. Odnośnie do powyższego cytatu, który daje do myślenia i porusza zmysły, myślę, że groby istotnie są puste. Krążą wokół nich wspomnienia, a ciało powoli zamienia się w proch, chyba, że po śmierci już zostało poddane kremacji. Puste groby, bo zgodnie z wiarą chrześcijańską i nie tylko, dusze wracają w wymiary niebiańskie. Wiersz na piątkę. Pozdrawiam.
    1 punkt
  22. Napisałabym jednak, że krwią swoją, to jednak różnica. Zmieści się :) pzdr
    1 punkt
  23. WIELKANOCNE FITOFAGI Judyta poznały się tramwajarze ach ta wiosna znów w odcinkach spod granitów przy kwitnących melancholijnych barwinkach są i miejsce tu zroszone na parkiecie czułych powiek bylinami ogrodzone gdzie przykuwa kłódką człowiek poznały się tramwajarze ramą wiosna lśniąc w odcinkach gdzieś przy pętli zim im dobrze jak guzikom — nie w walizkach jak na umór wciąż ruchome punktualne jak na święta — Artemisi Gentileschi Barok marszczeń — czy pamiętasz? — czy pamiętam? Wielki Piątek
    1 punkt
  24. Nie chciała go dotknąć. Przez około półtorej godziny, które spędzili razem ich ciała zetknęły się tylko raz, kiedy witali się, a on szybko przybliżył twarz i cmoknął ją w policzek. Przed kolejnym pocałunkiem zdążyła się uchylić. A kiedy spytał, czy może chwycić ją za rękę, zamiast odpowiedzieć wcisnęła dłonie głęboko w kieszenie krótkiego zielonego kożuszka. Szedł obok niej, chwilami nieco z tyłu, myśląc o tym, że nieliczni przechodnie, prześlizgujący się po nich nieuważnymi spojrzeniami, zapewne nawet nie biorą ich za parę. Po raz kolejny zauważył, że uda i pośladki opięte oliwkowymi spodniami ma zbyt szczupłe, mimo to wydały mu się bardzo pociągające. Dotarli do rynku i zapytał czy wejdą gdzieś na kawę. Ona jednak wolała zostać na zewnątrz. Płyta rynku łagodnie opadała w dół niczym zbocze wzgórza. Stali przy południowej, najwyżej położonej pierzei, wzdłuż której ciągnął się rząd zielonych drewnianych ławek. Zamierzała usiąść na najbliższej, powstrzymał ją jednak, gdyż siedzisko było zabrudzone piachem i gołębimi odchodami. Obejrzał dwie inne ławki i wybrał jedną, dla pewności muskając czubkami palców powierzchnię desek pokrytą łuszczącą się farbą. Dopiero później przyszło mu na myśl, że troszczył się przede wszystkim o własne spodnie, gdyż zabrał w podróż tylko tę jedną parę. Kiedy usiedli, przysunął się do jej boku. Poczuł na udzie ciepło bijące od jej uda i pragnąc więcej przycisnął łydkę do jej łydki. Sięgający do pasa kożuszek, który miała na sobie i jego wełniany płaszcz nie pozwalały na czułe przytulenie się. Spróbował jednak ją objąć, wsuwając dłoń poniżej skraju kożuszka, ale szarpnęła się, kiedy tylko poczuła dotyk na plecach i ostrzegła, żeby „nie zaczynał”. Na niepewne pytanie, czy w takim razie chociaż poda mu dłoń, nic nie odpowiedziała. *** Nie był ciekaw co to za stacja. Mimo to, kiedy poczuł szarpnięcie pociągu zatrzymującego się na peronie, podniósł wzrok znad dokumentów i obojętnym spojrzeniem obrzucił kilku ludzi, szykujących się do wsiadania. Mężczyzna ubrany w czerwoną kurtkę przewyższał innych co najmniej o głowę. Stał nieruchomo na płycie peronu, z wielką torbą turystyczną u stóp, i wpatrywał się prosto w niego. Patrzyli na siebie przez chwilę, aż, czując lekki niepokój, opuścił wzrok z powrotem na dokumenty. Nie chciał dzielić z nikim pustego dotychczas przedziału. Po chwili ktoś rozsunął oszklone drzwi. - Można? - Oczywiście – odpowiedział. Czerwona kurtka była trochę sfatygowana i przybrudzona. Buty na grubej podeszwie, ciężkie, sięgające za kostkę. Wydało mu się, że wchodzący musiał schylić głowę, żeby zmieścić się w drzwiach. - Ten pociąg jedzie do Wrocławia? - Tak, do Wrocławia – potwierdził. Przybysz mruknął z zadowoleniem. - Dobrze, pijany jestem trochę i bałem się, że pomylę pociągi. Dopiero teraz spojrzał uważniej w oczy przybysza, szklące się nienaturalnym blaskiem, jakby załzawione. Przypomniał sobie, okres, w którym pracował dorywczo w małej firmie budowlanej. Prowadził ją były sutener, który po odsiedzeniu kilkuletniego wyroku za rozbój i prowadzenie agencji towarzyskiej wszedł w interes budowlany. Zatrudniał wyłącznie „na czarno”, głównie znajomych recydywistów, będących w większości alkoholikami. Oczy tych robotników często miały podobny, nieprzytomny wyraz. Pomyślał, że ma do czynienia z robotnikiem budowlanym, powracającym do domu z odległej budowy. - A pan dokąd jedzie? Przez chwilę rozważał co odpowiedzieć. Uznał, że kłamstwo nie miałoby żadnego uzasadnienia. - Też do Wrocławia. - O, to razem pojedziemy! Przyglądał się jak przybysz wrzuca niebieską torbę turystyczną na wysoko umocowaną metalową półkę, a potem ciężko opada na siedzenie przy oszklonych drzwiach, po tej samej stronie przedziału, gdzie on już siedział. W obecności wysokich mężczyzn zawsze czuł się nieswojo. Na szczęście kanapy w przedziale przeznaczone były dla czterech pasażerów, więc pomiędzy nimi zostały dwa wolne miejsca. Udając, że studiuje papiery kątem oka spoglądał na spoczywające na siedzeniu wielkie, niezbyt czyste dłonie sąsiada. Pomyślał o portfelu schowanym w kieszeni płaszcza, wiszącego na haczyku przy oknie. Należałoby go dyskretnie wyjąć, jeszcze przed wyjściem do toalety. Że będzie chciał wyjść, był pewien, ponieważ na dworcu w Przemyślu kupił sobie puszkę piwa. Stała teraz na półeczce pod oknem. Postanowił nie naruszać jej przed kontrolą biletów. Kiedy przyjdzie konduktor, będzie musiał sięgnąć po portfel i wyjąć z niego bilet. Po kontroli po prostu schowa portfel do kieszeni spodni. Przybysz nawet nie zorientuje się, że to oznaka braku zaufania. A potem już będzie można rozkoszować się piwem i w razie potrzeby spokojnie udać się do toalety. - Pozwoli pan, że ściągnę buty? Pytanie wyrwało go z rozmyślań. - Bez obaw, mam czyste skarpety, świeżo ubrane. Rozbawiło go to usprawiedliwienie. - Pewnie, ściągaj pan - rzucił niemalże wesoło. Zmienił zdanie i sięgnął po puszkę. Z przyjemnością wsłuchał się w syk, jaki wydała podczas otwierania. *** W Krakowie wstąpił do sklepu z indyjskimi wyrobami. Długo przebierał w jaskrawych jedwabnych chustach, bawełnianych sukienkach i pomarszczonych bluzeczkach przyozdobionych wyhaftowanymi grubą nicią motywami, pieścił długie sznury korali, przestawiał na półkach figurki zwierząt zrobione z drewna i kości słoniowej. Oglądał dwuskrzydłową drewnianą szafę na ubrania, w stylu kolonialnym, ciemnozieloną, z powierzchnią bogato zdobioną rzeźbieniami i malunkami ptaków o tęczowych piórach. Sądził, że egzotyczne drewno będzie pachniało lasem tropikalnym, jednak kiedy przybliżył nos, nie poczuł nic szczególnego. Na jednej półce zauważył plastikowe pudełko wypełnione połyskującymi kamykami. Gładko oszlifowane, obłe kształty, każdy z dziurką umożliwiającą nawleczenie na sznurek. Opale o barwie rozwodnionego mleka, czerwone i białe korale, czarne onyksy i podobne do nich nieprzeniknione noce Kairu, zielononiebieskie i różowe turkusy, cętkowane tygrysie oczy, kwarcyty, przezroczyste, złote albo podobne do kropelek mgły i całe mnóstwo agatów we wszystkich możliwych kolorach. Nazwy kamieni sprawdził w internecie, już po powrocie do domu. Zanurzył dłoń i przez kilka minut przelewał je między palcami, niczym duże, zastygłe łzy Matki Ziemi. Cicho grzechotały. Zastanawiał się, co ona mogłaby z nimi zrobić. Przywołał z pamięci własnoręcznie przez nią robione ozdoby, broszki, kolczyki, bransoletki, naszyjniki. Nie przypominał sobie, aby używała do tego kamieni. Raczej kolorowy filc, włóczkę, inne miękkie tworzywo. Czując potrzebę usprawiedliwienia się przed stojącą za ladą dziewczyną wybrał jeden owalny kamyk w kolorze morskiej zieleni, z bladymi, jakby łuszczącymi się plamkami, zapłacił złotówkę i wyszedł. - Ten kamyk kupiłem w Krakowie. Otworzył dłoń, pokazując ciemnozielony koralik. - Drugi znalazłem w pociągu, jadąc tutaj. Wyciągnął z kieszeni inny kamyk, w odcieniach brązu, przetykany mlecznymi pasemkami, z lekko nadpękniętą skorupką. Przypuszczał, że to agat. - Też ma dziurkę. Wydało mu się, że zabrzmiało to lubieżnie. Przestraszył się, że ona wstanie z ławki. - Znalazłem go na podłodze wagonu. Pomyślałem, że to dobra wróżba i byłem prawie pewien, że przyjdziesz. Nie wspomniał o tym, jak szybko utracił tę pewność. Właśnie z namaszczeniem chował znaleziony w pociągu koralik do kieszeni płaszcza zapinanej na guzik, tej samej, w której leżał już jego zielony krewniak ze sklepu w Krakowie i wtedy zadzwoniła. Usłyszał w słuchawce ciche „nie przyjdę”. Potem przez chwilę nie działo się nic szczególnego. Pociąg nadal zmierzał w swoją stronę, czego dowodził miarowy stukot kół. Tyle że jemu i pociągowi nie było już po drodze. Odmawiając udziału w dalszym ruchu i łamiąc zasady fizyki zatrzymał się. Jakby był postacią z filmu, dwuwymiarową projekcją wyświetlaną przez nieznanego operatora do wnętrza wagonu. Wydawało mu się, że kiedy pociąg już stąd odjedzie on zostanie, jako plama światła, bezkształtna i rozmyta w promieniach zachodzącego słońca, rozpraszająca się na po zaoranych polach uprawnych umykających teraz za oknem. Dobywając głos z jakiegoś ciemnego, odległego miejsca wewnątrz swego dwuwymiarowego ciała, powiedział „Jestem już w pociągu.”, a po chwili dodał „Nie mam wyjścia”. - Mogłabyś zmniejszyć się tak, aż stałabyś się tym zielonym kamykiem – powiedział, żeby cokolwiek powiedzieć. Zwykle nie czuł przy niej przymusu mówienia, jednak tym razem bał się, że cisza wygoni ją z ławki. - Schowaj sobie ten kamyk – powiedział. *** Przybysz zdążył mu już trochę opowiedzieć o sobie. Jest kierowcą ciężarówki, mieszka pod Bydgoszczą, dokąd właśnie jedzie na dłuższy urlop. Ciężarówkę, którą pozostawił w Gliwicach miał przejąć zmiennik, młody chłopak, „cukiernik”, jak wyraził się o nim z przekąsem. Cukiernikami nazywał wszystkich niedoświadczonych kierowców, którzy stosunkowo niedawno, często dzięki darmowym kursom finansowanym przez Unię Europejską, uzyskali uprawnienia potrzebne do kierowania ciężarówkami, porzucili wyuczone zawody takie jak na przykład wyrabianie ciasta w piekarni i zatrudniwszy się w firmach przewozowych wyruszyli na trasy Europy. On sam, co podkreślał z dumą, był kierowcą od zawsze i nic innego robić nie umiał. We Wrocławiu mieli przesiadkę. Pociąg miał przyjechać dopiero za godzinę, więc postanowił skosztować knyszę, ciepłą bułkę z warzywami doprawioną ostrym sosem. Jak słyszał, miała to być specjalność wrocławskiego dworca. - Nie wie pan gdzie tutaj można kupić coś do jedzenia? – zapytał kierowcę, kiedy już stali na wrocławskim peronie. - Przy głównym dworcu zawsze coś sprzedawali – odparł tamten. - Ale trzeba sprawdzić, bo go remontują. - Aha, dzięki – odrzekł. Zabrakło mu odwagi, żeby ostentacyjnie pożegnać się i tym sposobem zakończyć znajomość. Bez słowa ruszył w kierunku schodów prowadzących do podziemnego przejścia. Starał się nie myśleć o tym, że facet podążą za nim krok w krok. W podziemnym przejściu zrównali się i zrozumiał, że musiałby ruszyć biegiem, żeby go zgubić. Dworzec rzeczywiście remontowano. Wychynęli z podziemnego korytarza obok budynku, w którym urządzono tymczasową poczekalnię. Przed poczekalnią słały duże białe kontenery z umywalniami i toaletami. Przemknęło mu przed oczami wspomnienie angielskiej farmy, bezkresnych pól fasolowych, pociętych równymi rzędami wybujałych roślin pnących się wysoko ponad głowami milczących robotników, zrywających zielone strąki, długie jak ludzkie ramię. Każdego dnia, kiedy słońce opadało już ku zielonej linii horyzontu, wracali właśnie do podobnych blaszanych kontenerów przerobionych na sypialne klitki. Nie mógł sobie przypomnieć imienia tej portugalskiej studentki, z którą umówił się na randkę, wygrywając dzięki temu zakład z kolegami. - Muszę wstąpić do toalety – powiedział. Miał jeszcze nadzieję, że facetowi nie będzie chciało się czeka na zewnątrz. Ten jednak wszedł za nim do kontenera. - Dwa złote z góry – rzuciła pani siedząca w małym pomieszczeniu oddzielonym szyba. - Nic nie ma za darmo – mruknął facet, kładąc monetę. Też zapłacił i skierował się ku pisuarom. Obawiał się trochę, że facet wybierze sąsiedni pisuar. Przez chwilę zastanawiał się, jak wypadłoby porównanie ich przyrodzeń. Na szczęście facet wybrał pisuar umieszczony w drugim krańcu kontenera. Rozważył jeszcze ucieczkę do kabiny zamykanej na klucz, jednak z jednej z nich dochodził niezrozumiały bełkot, a spod zawieszonych nad podłogą drzwi wystawały nogi odziane w poplamione spodnie. Spod innych drzwi rozlewała się mokra plama. Nie chciał zostawać długo w tym miejscu. Umyli ręce i wyszli. - Widział pan tego w kabinie, jakiś menel zapity – burkną facet pogardliwie.
    1 punkt
  25. @agfka bardzo dziękuje, cieszę się że się spodobał <3
    1 punkt
  26. Prześliczny wiersz. Połączono rzeczy małe z wielkimi, wszystkie ważne. Czas chyba sobie zamieszka w nowym klonie. Wszystko już było ;)
    1 punkt
  27. Godny pochwały wiersz, niestety nie pomaga odpowiedzieć na nurtujące mnie pytanie: czy męka Jezusa miała sens? Podczas kazania w kościele mówiono, że Jezus przyszedł odkupić nasze winy. W jaki sposób miał odkupić, skoro zamiast słuchać i naśladować, ludzie pozwolili przybić go do krzyża i skazać na okrutną śmierć? Czynienie zła było czymś tak normalnym, że nikogo nie obchodziło, natomiast słowo Jezusa budziło głos sumienia oraz poczucie występku, które chciano zagłuszyć, dlatego zamiast tego, który przyszedł nas zbawić, uniewinniono pospolitego przestępcę, przez co ludzkość pogrążyła się w jeszcze większym grzechu. A mimo to dziś prawią: „zmazał nasze winy”, po czym wracają beztrosko do niemoralnego życia. Nigdy nie mogłem tego pojąć, nikt nie potrafił mi tego wytłumaczyć, dlatego przestałem chodzić na lekcje religii i wyruszyłem w podróż statkiem, żeby na dalekim morzu odnaleźć spokój ducha, lecz go nie zaznałem nawet na krańcu świata. Nieodkupione grzechy chodzą za mną krok w krok, nie dają mi spać, jedynie śmierć może położyć temu kres. Dziś piątek przejmującego smutku i męki, zatem wylewajmy łzy nad żywotem naszym nędznym. 🌿💧
    1 punkt
  28. to początek końca takiej Unii co z Szumanem nie ma dzisiaj nic wspólnego eko-terror i bezprawie głównie podwaliną wszelkich działań mój kolego pozdrawiam
    1 punkt
  29. w cichym weekendzie piję cappuccino zanurzam w nim francuski rogalik ciesząc się ciepłym wiosennym miło mieć dla nas chwilkę wyłączam światło na piękne niebo
    1 punkt
  30. to tylko sklep w wielkim centrum handlowym, gdzie stoisz przed ladą i beznamiętnym głosem mówisz: "poproszę krocie". dostajesz je, zapakowane w pudełko po adidasach oklejone kolorowym papierem w zajączki, płacisz zbliżeniowo. ustami o plastik. tłum gęstnieje za plecami, wiadomo: święta, czas napychania. pracownicy rozwieszają girlandy, lepią banery. jakiś klient przegrywa starcie z potykaczem, ląduje na restauracyjnym krześle, z rozpędu zamawia wszystko, co w karcie dań. podwójnie, ale bez cukru. pojawiają się rzeźnicy książek mający za nic popularne hasło "Book jest miłością", wycinają ornamenty w kartkach, szatkują okładki, by upchnąć nienawistne treści. ktoś przytomnie zauważa, że jest gorzej, niż może się wydawać, Satanidzi wytrwale pracują pod panelami, w pocie czoła pozyskują kurz i stal na bagnety, stąd wszechobecne wibracje, rezonowanie regałów, podłogi. zostaje wyśmiany, lecą drwiny, że straszny z niego miłośnik teorii spiskowych. to tylko supermarket, w którym stać nas na coraz mniej. towaru przybywa, ale biedniejemy z prędkością światła. muzyczka skończyła się w głośnikach, rozlegają się nieprzyzwoite dźwięki, od których aż się czerwienimy. jutro, w ramach protestu, przyjdę bez ciała, antykonsumpcyjnie. pozwolę rozedrzeć energię, całkiem za darmo. podławię pazerniuchów, zbrylę się w gardłach diablim głodomorom.
    1 punkt
  31. Rośliny kwitną przez śmieci Fetor zgnilizna padlina Z trupów wyrastają dzieci Zupa i trupia dziecina Kwiaty kwitną na grobach W zwłokach wiją się larwy W oku trupa jest robal W owocach kał mocz i wy Zgniła jest nawet wiosna Pąki bulwy korzenie Reanimuje zwłoki Aby było jedzenie
    1 punkt
  32. @koralinek Mnie z kolei na myśl przychodzą różne idee filozoficzno-polityczne. Jaką to piękną ideą był komunizm. Wolność, równość i braterstwo, każdemu według jego potrzeb...
    1 punkt
  33. @Andrzej_Wojnowski Ta idiotyczna Unia musi pierdyknąć.
    1 punkt
  34. @Andrzej_Wojnowski Każda wieś, ma swe doznania I pali w piecu, dobre pytania Ciekawie napisałeś W sumie.. to się uśmiałem :) Pozdrawiam miło, M.
    1 punkt
  35. @Andrzej_Wojnowski Polexit - to już ostatni dzwonek...
    1 punkt
  36. Może może, Anglia sobie radzi.
    1 punkt
  37. za drzwiami słyszę klucz żurawi w nowym tekście nie chowamy się do szuflady łączy nas miłość do czytania i pisania czasem bazgrzemy po murach naszej wyobraźni czasem jest wiosna czytam zielone strony twoich wierszy
    1 punkt
  38. @Wiesław J.K. piękna refleksja
    1 punkt
  39. Witaj - tak brak odpowiedzi - Pzdr. Witaj - wielka niewiadoma to fakt - dzięki za czytanie - Pzdr. Witam - dokładnie tak - nie na nasze głowy ale myślę że warto dochodzić prawdy - Pzdr. Witaj - nie rozumie tego stwierdzenia że Bóg był zawsze - Pzdr.
    0 punktów
  40. @Wiesław J.K. Na pewno w wielu sferach Mama Ziemia odetchnęłaby. I to z wielką ulgą. Powietrze byłoby o wiele czystsze, woda rzek, jezior, mórz i oceanów tak samo. Drzewa i inne rośliny żyłyby sobie spokojnie, ze zwierzętami pomiędzy nimi. I byłoby o wiele więcej tak potrzebnej ciszy. Świat stanie się lepszy, gdy my staniemy się tacy 🙂 . Wraz ze wzrostem poziomu naszej świadomości 🙂 . Pozdrawiam Cię serdecznie.
    0 punktów
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...