Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 29.11.2023 uwzględniając wszystkie działy

  1. Kropił jesienny deszcz, nam się nie chciało jeść, bo byliśmy tak sobą zajęci. Kelner kiwnął na znak, że już pora iść spać, nie zjedzone spaghetti al dente. Założyłeś mi płaszcz, co kupiłam na dniach, zauroczyć cię chciałam czerwienią. Wzięłam swój bukiet róż. Ach, wręczyłeś mi tu! Me uczucia się nigdy nie zmienią. Wieje jesienny wiatr, nam się nie chce iść spać, podrepczemy alejką wtuleni. Kelner zamknął już drzwi, w mroku: cienie i my. Cienie -smutne, my- rozanieleni.
    9 punktów
  2. Miłość Chciałbym wyłowić z bezbarwnej otchłani ostatnie kolory tej pięknej jesieni. Chciałbym przywołać myślą wiosenną raz jeszcze czas, którego już nie ma... Chciałbym malować twoimi dłoniami ten świat niebieski, który już znamy, zapisać strofy w srebrnych zwierciadłach, I zamknąć w przestrzeń ten czas niemały. Chciałbym... Kocham ten moment, kocham niezmiennie. Imienia nie znam bo jeszcze nie wiem, Jak przyozdobić słowa srebrzone, Jak zapamiętać chwile bez ciebie... Chciałbym napełnić dzbany barwami, Niech płyną w odmęt, niech płyną stracone. Niech stanie się światło, niech gwiazda mami, Niech będzie przyszłość zaraz za słońcem. Chciałbym... ... Wiersz powstał pod wpływem dyskusji dwóch pań na naszym forum o tym jak banalna i beznadziejna jest miłość i w ogóle taki tytuł wiersza. Czy naprawdę jest banalna, oceńcie sami.
    8 punktów
  3. Small Talk Naprawdę się w tym gubię, no bo ileż można? Stanęła przy mnie w windzie jakaś tam osoba, I pyta o kanapkę - że jej się podoba, Że niby bardzo pyszna, ładna i najzdrowsza. Wysiadła, no nareszcie, super, że już poszła… Kolejna znów nadchodzi, wsiada i od nowa Zaczyna się łańcuszek: Ależ się pan schował, Jechałam dzisiaj z panem, pewnie pan nie poznał… I wciąż ich to nie nudzi, w kółko, wciąż to samo, Jak gdyby się martwili, że znów nie zrozumiem Sentencji, które przecież słyszę co dzień rano, A które już z pamięci recytować umiem. Uciekam, by kanapką móc się wreszcie zająć; Z daleka ktoś mnie wzrokiem szukać już próbuje. --
    7 punktów
  4. Czyżby to był koniec? Nic już więcej nie ma? Ściana za wysoka i zamknięty temat? Czyżby nic już w dali nie czekało na mnie? Czyżby to był koniec, tak dziwnie i nagle? Czyżby żadnym sprytem nie dało się obejść? Ani nawet cudem wspiąć się, przejść, przeboleć. Takie rozwiązanie spada prosto z nieba. Co ma zrobić umysł, gdy już więcej nie ma? Nici z targowania i Bóg nie pomoże. Koniec trasy. Koniec! to nie pauza w drodze.
    7 punktów
  5. Tak samo grał już kiedyś - pamiętam, Nałgał gałęzi nagiej batutą, Że nam pisane jest jakieś jutro. Strzeż się, nad wszystko strzeż dyrygenta! By nie tknął szyby, ręce mu utnij. Nie może sięgnąć złudzeń membrany, Bębnić, że dla nas są przewidziane Wspólne melodie inne niż smutek. Wiał dziś podstępnie - szumem w harmonię Wejść usiłował z moją pamięcią, A gdybym w okno nie huknął pięścią, Nuciłbym za nim - byłoby po mnie.
    6 punktów
  6. znów zapragnąłem mielić palce lizać saletrowe suszone lśniące pętko najlepszej wierszokiełbasy od rzeczy... do rzeczy wzrusza mnie powaga to ujęcie spraw na teraz prześlizgnął się jeden dzień wyglądając szorstkiego jutra za mało mam choć nigdy więcej wczoraj podpowiedź już znasz - kolejne zdjęcie kota *** post scriptum przepraszam ale za cholerę o czym wiersz ***
    6 punktów
  7. Gdybyś tylko wiedział… Ile myśli w mojej głowie o tobie. Ile westchnień nad niedopitą kawą. Ile snów ułożonych pod poduszką. Ile dni pustych co płyną niemrawo. Gdybyś tylko czuł… Jak łza z tęsknotą spływa po policzku. Jak obejmuje Cię moje spojrzenie. Jak każdy dowód twojego istnienia serce moje delikatnie wprawia w drżenie. Gdybyś tylko wiedział… Poprawiłbyś lekko kosmyk moich włosów i powiedział: „ Daj spokój”.
    5 punktów
  8. że ograbiam z siebie świat niebo ziemię miłość i że po kawałku jest ich - bez mojego ciężaru i kształtu mniej musiałam sama się rzeźbić i nieść nie wiedziałam jak
    4 punkty
  9. obojętne o boje boje toczą wciąż na powierzchni
    4 punkty
  10. A przejrzysty będzie czas, Transparentny - niezauważalny, Żar naszych emocji, chłodny Gdy poddamy się tej chwili, Teraźniejszości poczujemy się godni Zaplątani w cudzego życia sieciach, Postradaliśmy zmysły, żyjąc tylko nimi Przekomarzając się z odbiciem w lustrze, Wierząc w swoje własne twarze Zostaw wszystko czego nigdy nie posiadałeś, Zabierz to co już masz w sobie, Ujrzyj płótno co kryje się pod obrazem Z dala od krainy marzeń, przeszłości poparzeń, przyszłościowych wydarzeń.
    4 punkty
  11. Ja od dzieciństwa tak nie miałem Jak inni mieli — nie widziałem Jak inni widzieli — pasji mych Nie czerpałem ze źródeł wspólnych— I nie ze wspólnych źródeł brała Się ma rozpacz — ani nie grała Radość w sercu do tych samych gam— To co kochałem — kochałem sam— Wtedy — w dzieciństwie — gdy zaczęła Się burza życia - wypłynęła Z głębin tego co dobre i złe Tajemnica co wciąż wiąże mnie— Z krynicy gdy wodą broczy— Z cynobrowych górskich zboczy— Ze słońca kiedy mnie otacza I jesienny blask roztacza— Z błyskawicy co przebija Niebo i chmury gdy mnie mija— Z huku grzmotów, aż po burzę— I z kształtu ujrzanego w chmurze (Gdy reszta Nieba niezmącona) Zobaczyłem tam demona— I Edgar (1826): From childhood’s hour I have not been As others were—I have not seen As others saw—I could not bring My passions from a common spring— From the same source I have not taken My sorrow—I could not awaken My heart to joy at the same tone— And all I lov’d—I lov’d alone— Then—in my childhood—in the dawn Of a most stormy life—was drawn From ev’ry depth of good and ill The mystery which binds me still— From the torrent, or the fountain— From the red cliff of the mountain— From the sun that ’round me roll’d In its autumn tint of gold— From the lightning in the sky As it pass’d me flying by— From the thunder, and the storm— And the cloud that took the form (When the rest of Heaven was blue) Of a demon in my view—
    4 punkty
  12. Portalowy skwerek. Ten dzień pamiętam przez mgłę. Słońce przebić się chciało. Skwerek pośrodku miasta. Wokół ludzi zbyt mało. Szedł z opuszczoną głową choć miejsce na laury miał. Ten który zdradził słowo, ambicje ukryte w kieszeniach, powoli krok po kroku… Świadomie został sam? Ona na skwerku czekała. Może widzieli się już? Wenus z dawnych obrazów. Zawirował jej świat? Spotkali się po raz pierwszy? Nagle przyszło olśnienie… Portal ich objawieniem i dzisiaj to ich czas. Rozmowy ich będą ciszą? Czy w głowie kreślą plan? Łzę na policzku on zetrze wytartym rękawem swym…. Przysięga przegrana z Portalem zabiła Wieczności smak.
    3 punkty
  13. mój dom to nie tylko ściany i przestrzeń wpisana w obecność lecz miejsce na rozgwar ze zgodą na ciszę remedium na prozy konieczność
    3 punkty
  14. umierała od głowy potem od nóg w niskiej trumnie zobaczyłam swoje kości bardzo szczupłe długie ręce z guzami przy nadgarstkach narośla na czaszce za uszami i resztę którą ukrywam kładąc kolorowe sukienki błyszczące kolczyki o fantazyjnych kształtach pracowita milcząca jak ja nigdy nie ścinała włosów wnuczka tundry i błota nieprzenikniona prosta jak
    2 punkty
  15. co to jest grzech czy to chwila słabości czy niechciany błąd a może grzech to prawda o człowieku który nie te otworzył drzwi co to jest grzech pytam was pytam siebie mając nadzieje że na końcu życiowej drogi uświadomię sobie czym on był
    2 punkty
  16. komu zniszczono kochaną rzecz na jego oczach dla niszczyciela to tylko rzecz więc jest niewinny (?) dla mnie - część mnie ale boli jak całość
    2 punkty
  17. pręgi na plecach mrok latarnia gaśnie ostateczny cios bez kalejdoskopu konasz jaki więc sens gdy tęcza jest zmieszana z szarym tłem
    2 punkty
  18. Bezlitosna marność Co zrobić mam, gdy wszystko jest rozmyte I wciąż poplamione, choć nie rozumiem, Dlaczego i z plam obmyć się nie umiem. Gdzie skazy? Gdzie są skazy te ukryte? Gdzie, gdzie? – Gdzie leży to, Czego ja dzisiaj, teraz szukam? Nie mogę spytać. – Co? Czy zniknę i siebie oszukam? Co czynić mam, gdy płoną domy moje? Nie wiem – jestem mały, jestem najmniejszy! Gdzie jestem? Kim? Ja – coraz pustszy, mniejszy? Nie ugoszczą mię królewskie ostoje! Gdzie, gdzie? – Gdzie leży to, Czego ja dzisiaj, teraz szukam? Nie mogę spytać. – Co? Czy zniknę i siebie oszukam? Gdzie leży, gdzie leży, czego szukam? Wszystko, co tworzę – leży i gnije! Czy ja samego siebie oszukam, Gdy powiem – (powiem) – iże już żyję? Gdzie leży, gdzie jest to, czego szukam? Wszystko, co tworzę – leży i gnije! Czy ja samego siebie oszukam, Gdy tylko powiem – (powiem) – że żyję? Gdzie, gdzie? – Gdzie leży to, Czego ja dzisiaj, teraz szukam? Nie mogę spytać. – Co? Czy zniknę i siebie oszukam? Pierwszy mój wiersz ze średniówką.
    2 punkty
  19. Jakieś truchła, rozwarte gęby maszkaronów… To tu, to tam nieznośne pokrzykiwania, mlaskania oblizujących się lubieżnie zwidów. Ich czerwone usta, nabrzmiałe, przekrwione usta… Ich rozwarte, bliskie śmierci ramiona, jak te poroża wyostrzone cierpieniem. Kto tu jest? Ja tu jestem Chodzę wkoło, błąkam się, rozgarniam z metalicznym pogłosem jakieś porzucone sprzęty, radiole, kineskopy starych telewizorów… Cuchnące trupim tłuszczem, zastałym w trzewiach frezarek smarem. Pełno ich tu. Podnoszę z podłogi, upuszczam. Odrzucam, podrzucam, przerzucam… Ostukuję młotkiem, żelaznym prętem to tu, to tam… Jakieś zakamarki, załomy, otwarte, zamknięte żelazne drzwi… Za nimi kolejne i kolejne zakręty, pomieszczenia, fabryczne hale… Plątanina korytarzy, prowadzących donikąd rozgałęzień, arterii… Półmroczne, pełne pajęczyn, opiłków żelaza… Ściany. Pełne złogów ściany. Zbroczone chłodziwem, potem i krwią. Przez wąskie, wysokie okna katedry wsącza się szary świt, który pada na kamienny katafalk, na zardzewiały złom, plątaninę kabli… Skąd tu nagle krzyż? Wielokrotne spojrzenia czarnych oczu… * Chyba się obudziłem z aureolą światła nad głową. Wisząca lampa niczym słońce, ale to noc, okrutna noc spotęgowana w swojej maestrii lodowatej pustki. To noc… Ta oto noc Ta noc… Siedzę na podłodze z dębowych, ułożonych w jodłę klepek. Siedzę, a może i leżę. Nie wiem. Tam, nade mną, a może poza mną... Gdzieś w oddali drugiego pokoju, Po drugiej stronie mrocznego przedpokoju… Wchodzi się do niego… — wychodzi po miliardzie lat… Siedzę na podłodze, oparty plecami o zimną ścianę. W dłoniach: „Opowiadania odeskie”, Izaaka Babla. Przynajmniej jakiś jeden konkret w tej całej pozazmysłowej gmatwaninie nie wiadomo czego. Chyba czytałem. I czytam wciąż. Poznaję te odległe w czasie historie… I tak oto Benia Krzyk, wygłasza mowę nad grobem swojego przyjaciela. Nad jego głową słońce w kolorze sepii, w pełnym jakichś chropowatych przebłysków niebie. Tak, jak na starej, celuloidowej filmowej taśmie… Coś mówi… Porusza ustami jak mój nieżywy już ojciec, podczas nagłych odwiedzin we śnie. I mówi… Nasłuchuję, lecz zamiast słów, tylko szumiąca w uszach, piskliwa cisza gorączkowego zwidu. Znowu się tego namnożyło w formie mżących, kalejdoskopowych plam, kiedy zaciskam je mocno powiekami. Pełno tu jakichś kantów, geometrycznych figur, niekończących się fraktali. Nachodzących na siebie, przenikających się nawzajem spiral, jak w ciągu Fibonacciego. Ktoś tu bez wątpienia jest. Jest i we mnie, i na zewnątrz. Wszędzie… Ktoś tu jest zatopiony w melancholii przeszłego czasu. Ktoś tu jest. Przechadza się w tę i z powrotem. Chodzi wkoło. Schodzi, gdzieś spod sufitu, podnosząc ręce w geście tryumfu. Wygraża palcem, wygłasza coś oskarżycielskim tonem… I wszystko zatopione w piskliwym szumie gorączki. W kompletnej głuchocie. Bez sensu to i jakieś niedorzeczne. Lecz już niedowidzę. Nie widzę konturów rzeczy. Pulsująca, rozmazana plama przybliża się, to znów oddala… Jakby oddziela się od reszty… Płynie… * Otwieram oczy. Jadę w pustym przedziale pociągu. Za oknami mrok. Odbita w szybie zniszczona twarz. W moich dłoniach… Cóż w moich dłoniach… Jedynie próżnia, pamięć twojego dotyku. Ostatnie kęsy wspomnień, przelatują z szelestem ptasich piór, wylatują, mkną… W pustym przedziale pociągu puste, obite czerwonym skajem siedzenia. Ze śladami wgnieceń po nieżywym ojcu i nieżywej matce, kiedy byli tu jeszcze za życia. I mimo że umarli, to czasami ich widzę. Machają mi wtedy z daleka, kiedy przychodzą razem albo osobno. Albo, kiedy odchodzą, gdzieś, nie wiadomo gdzie. To dowód na to, że są. Metafizyczny bardziej, ale zawsze. Tak więc leżę na linoleum, mrużąc oczy od światła. Przesłaniam je rozkrwawionymi palcami po delirycznej walce ze ścianą. Zaiste, zimno tu i samotnie. Toczy się w tę i z powrotem pusta butelka po alkoholu. Zdążył się już rozlać w żołądku cudownym ciepłem. Na podłodze wyrwana z zeszytu kartka, pożółkły ze starości, podeptany list… Coś pisałem, lecz zapomniałem, co. Jarzeniówki przygasają w rytm stukających kół. Dokąd ja tak jadę? Do ciebie? … donikąd… w noc… (Włodzimierz Zastawniak, 2023-11-28)
    2 punkty
  20. komentarz Sylwkowi Przyjdź, przy kominku usiądziemy, by kryształowy dzban wypełnić. Znowu zaczniemy zbierać chwile, chociaż przed nami blask jesieni. Ten dzban już nie raz nam z rąk wypadł i na kawałki się rozleciał. Posklejaliśmy zrozumieniem, by wejść w następny życia etap. To fakt, że nie da się napełnić gorącym płynem cichych pragnień, lecz idealnie gra z półcieniem rzeczy przyziemnych - tych mniej ważnych. Przecież doń czułość można zbierać, radości, smutki wspólnej weny. Zwykłą miłością chociaż teraz, ten kryształowy dzban wypełnić. 2017
    2 punkty
  21. Krwawe ślady na ciele (Czy to ból istnienia?) Tego sam nie wiem I czytam między wierszami Bajki smutkiem napisane (To jest poezja cierpienia)
    2 punkty
  22. Bo to tu nie ma, to stary wierszyk. Prawdopodobnie był na moim starym koncie ;> Ale wygrzebałem! Small Talk dzień rozpoczynam kwadrans przed strachem kończę ze zmierzchem o wpół do smutku pomiędzy na nic drętwe czekanie jakoś tam leci - wiesz - powolutku ropa się sączy z ran w mej wartości i przełyk ściska mi pętla reguł gdy twarz unoszę - wnet na nią padam lepiej czy gorzej - cóż - po staremu brak duszy bratniej która zrozumie jak życia kęsy trudno mi łykać która - gdy trzeba - ze mną zapłacze u mnie w porządku - dzięki że pytasz
    2 punkty
  23. "wiedzieć, jak się zgubić"... Świetnie to ująłeś! I uświadomieś, że przez wiekszą część mojego życia gubiłam się oddalając się od życia, a więc zatracałam, a można inaczej - w jego kierunku :) Dziękuję Ci i pozdrawiam! @Wędrowiec.1984 Miałam na myśli zmartwychwstanie ciała. Dusza nie umiera, ale o ile wiem, własnie w niej jest pamięć rodzaju jej cielesniej powłoki, a ta "pamięć" pochodzi od Boga. Jednak nie jestem wystrczająco obeznana w tej dziedzinie, dlatego nie wykluczam, że mogę się mylić. Moja wiara rozwija się obecnie bardziej w kierunku istnienia Boga i mojej realcji z nim, mniej wnikając w konkretne dogmaty, ale pozostaje otwarta. Miłego dnia :)
    2 punkty
  24. A więc nie jestem z tym sama. Takie mam wrażenie, że u wielu ludzi tak jest. Ale zauważam równiez, że mogę już temu trochę przeciwdziałać i jest nieco lepiej. Tego im i Tobie życzę. Dziękuję Ci za otwartość i przychylność :) Pozdrawiam. Bardzo ciekawe, głębokie i szerokie spojrzenie na temat! Tak, materia i energia (też chyba ta duchowa), z której się składamy, nie zamienia się w nicość, - wierzę w to. Jednak jej niepowtarzalna forma i "ciężar", którymi każdy z osobna jest, mogą zostać wszechświatu (przejściowo?) mniej lub bardziej odebrane, też (a może tylko?) za naszego życia, też przez nas samych... "Wykrawanie" i "okruchy" to bardzo wyraźnie to obrazują. Dziękuję Ci! :)
    2 punkty
  25. @Tectosmith W porządku nie ma problemu pozdro;) @Annie Ilu czytelników tyle opinii pozdrawiam ;) @Nata_Kruk W pełni się zgadzam pozdro ;)
    2 punkty
  26. @Pan Ropuch Działa na wyobraźnię a to chyba najważniejsze. Pozdrawiam.
    2 punkty
  27. Pomimo całej, podkreślonej na końcu przez Autora, absurdalności tekstu, to powyżej wygląda mi na przypadkowy błą. :) (prześlizgnął?) A tak w ogóle, to znam ten stan :). Czasami samo się pisze... i czasami nawet z sensem ;) Pozdrawiam :)
    2 punkty
  28. Z cyklu: Na ringu, czyli kto jest kim 25 cios Boga: Bóg został kiedyś Zamknięty w szpitalu Złamał nogę Nie było jednak żalu Stało się, to się stało Nie to, żeby to było mało Ale się skakać zachciało To się wyskakało I Bóg się dowiedział Jak szpitale działają Ile się w nich je I do czego skłaniają Zobaczył jak ludzie cierpią I jak z bólu się zwijają Zobaczył jak dużo jeszcze I od zera zaczynają Jak dużo do zrobienia Żeby zdrowie zdrowiem zostało Od zera zaczynają I idą całą zgrają I się zastanawiają Jak dużo jeszcze mają Zrobić by z uścisku choroby Się wyswobodzić Załamanie się zrosło Nie ma już po nim śladu Ale Bóg zapamiętał Skład i rodzaj układu Jaki rządzi w szpitalach I kto kogo leczy Kto na czym wygrywa A kto w przepaść leci Bóg się nauczył swoje I już umiał I już zrozumiał Że ludziom potrzebny jest umiar. //Marcin z Frysztaka Wszystkie moje książki Za darmo Znajdziesz na stronie: wilusz.org
    1 punkt
  29. Z cyklu: Stonoga co wołali na nią Miłość (29 z lewej) Miłość rzuciła pracę w korporacji Miała już dość takiej edukacji Że wszystko co do minuty Że jest się na świeczniku Zostaje się po godzinach I obowiązków bez liku Że szef na Ciebie krzyczy Choć nic złego nie zrobiłeś Że koledzy robią trudności Choć miłością się z nimi dzieliłeś Dopiero jak miłość odeszła Wtedy ją docenili Jak dużo robiła I jak wiele stracili Już jak jej nie było Za nią zatęsknili I opowiadali, jak dobrze było Gdy nie tracili z nią ani chwili Gdy miłość ich wypełniała Gdy miłość po biurze ganiała I od złośników wszystkich wyzywała Po prawdzie, trochę racji miała A teraz nie ma kto upominać A teraz nie ma kto ganiać Miłość zmieniła pracę A w korporacji nie mają już czym się zasłaniać. //Marcin z Frysztaka Wszystkie moje książki Za darmo Znajdziesz na stronie: wilusz.org
    1 punkt
  30. Dlatego właśnie warto patrzeć w sferze uczuć na uczucia, a nie słowa. A te zobaczysz znacznie lepiej przez okulary komunikacji pozawerbalnej. Pisałeś wcześniej o tańcu. On jest wymyślony po to by przekazywać emocje. Trzeba też pamiętać o tym iż u niektórych osób słowa i uczucia się rozjeżdżają zupełnie nieświadomie. Nie liczyłem. Ale niepoliczalne nie znaczy nieskończone.
    1 punkt
  31. Raczej tak. A jest ich całkiem sporo. U mnie ta umiejętność jest intuicyjna i podąża za mną odkąd sięgam pamięcią. Z czasem rozwijana. Choć nośnikiem przekazu są tu nie tyle słowa, co mowa ciała i oczu, modulacja wysokości i barwy głosu, gestykulacja, zapach. A może jeszcze jakieś bodźce podprogowe, kto wie?
    1 punkt
  32. @Rafael Marius Świetnie! To znaczy, że jesteś bardzo rzetelnym źródłem informacji w tym temacie, ponieważ posiadasz empirycznie zebrane dane. Na pewno potrafisz przewidzieć większość ścieżek kobiecego small talku. Jeśli tak, to zazdroszczę Ci.
    1 punkt
  33. Ja przez ładnych parę lat byłem terapeutą. Prowadziłem grupową. Zatem się nasłuchałem. Stąd wiem jak jest naprawdę w skali można powiedzieć statystycznej.
    1 punkt
  34. PL - ką targają duże emocje, to się czuje. Zbyt enigmatyczny żeby powiedzieć coś więcej. Pozdrawiam :)
    1 punkt
  35. Jabłka Kiedy wstałem z łóżka dnia trzydziestego października dwutysięcznego dwudziestego pierwszego roku, odczułem trudne do nazwania uczucie lekkości i błogości, które występuje u mnie, jeżeli się dobrze wyśpię. Ba; nawet, gdy budzę się o bardzo wczesnej porze, chociażby siódmej rano, gdyż wtedy – zwykle – jestem nieprzytomny, więc nie dostrzegam trapiących mnie przez resztę dnia zmartwień. Wyszykowawszy się, postanowiłem pójść do niewielkiego sklepu spożywczego po jabłka. Oczywiście założyłem ubrania, jakie podobały mi się najbardziej, z tych, co posiadałem. Byłem bowiem szczęśliwy, ale… To okazało się być jedynie moim, złudnym odczuciem – jak zazwyczaj. Kiedy wszedłem do sklepu – sklepu, w którym klient nie wybiera ani jedzenia, ani picia samodzielnie – wyboru zawsze dokonywał sprzedawca. Pierwszy raz przyszedłem tutaj sam! – Podbiegłem ku ladzie – za nią stał mężczyzna z białymi, gumowymi rękawiczkami. – Chwilę później rzekłem – poproszę jeden kilogram jabłek – już przynoszę i odmierzam – odparł, lecz przyniósł tylko jedno i zażądał złotówki. – Proszę Pana; ten owoc jest robaczywy – dostrzegłem, zatem mężczyzna odłożył owe jabłko na drewnianą półkę i wziął następne – to jest zgniecione – powiedziałem, więc sprzedawca ponownie dał mi inne – to jabłko jest niedojrzałe – zauważyłem, po czym sprzedawca poszedł do pokoju, gdzie mogą przebywać jedynie pracujący w tym sklepie. Po minucie wrócił i powiedział – to jabłko jest najpiękniejszym, najsłodszym i najdojrzalszym spośród wszystkich, które mam! Musi Ci się spodobać! Jeśli jednak chcesz więcej, pamiętaj; jedna sztuka za dwa złote – wystarczy mi to jedno – szybko wykrztusiłem, lecz jeszcze nie opuściłem budynku. Nagle, do sklepu weszła uśmiechnięta, ładnie ubrana dziewczyna, która była chyba w podobnym wieku, co ja. Poproszę pięćdziesiąt jabłek – pisnęła swoim cienkim, słodkim głosikiem, po czym sprzedawca wręczył jej piękne, dojrzałe owoce i powiedział – pięć złotych, miła panno. Takiej damie, jak ty, należy się to, co najlepsze – dziękuję i pozdrawiam. Do widzenia. – rzekła i wyszła z budynku. Wiedziałem, że to niesprawiedliwe, ale postanowiłem milczeć. Chwilę później opuściłem sklep i wreszcie – wróciłem do domu. Kiedy umyłem moje jabłko, okazało się, iż było pomalowane, pod warstwą farby zaś – zielone, niedojrzałe! Cóż mogłem uczynić?! Wyrzuciłem owoc do kosza i zacząłem krzyczeć – już absolutnie nigdy… nigdy więcej nie będę kupować niczego… W tym sklepie! – byłem tak wściekły, że brakowało mi powietrza! To było przecież naprawdę bardzo niesprawiedliwe!
    1 punkt
  36. @error_erros Podoba mi się, a ten zabieg z kursywa też udany. Jakoś leci to tez moja standardowa odpowiedź, kiedy nie chce kontynuować. Pozdrawiam
    1 punkt
  37. Pajęczyna Kiedy szedłem dróżką wąską, Skaleczyłem nos gałązką, Gdyż o jakąś zahaczyłem. Z bólu w niebo głosy wyłem. Podniosłem się, bo upadłem, A wtem w pajęczynę wpadłem, Która duża, lepka była. Wpadka ta mnie przeraziła! Pająka to rozzłościło. Coś jego dom rozwaliło! Swych kolegów wiernych zebrał. Na tego, co mu odebrał Mieszkanie, armię nasłać chciał. Sprytny plan zemsty bowiem miał! Kiedy znów tą dróżką szedłem, I gdzie upadłem, doszedłem, Coś mnie bardzo przeraziło. Ile tam pająków było?! Wszystkie do boju ruszyły. Wojowały, aż zabiły. Ten wiersz został przeze mnie napisany jeszcze wtedy, gdy moja rymowana poezja nie trzymała równego rytmu.
    1 punkt
  38. @Monia@iwonaroma@Dragaz@ja_wochen Dziękuję Wam i pozdrawiam! :)
    1 punkt
  39. Tu jest sporo aspektów, a jednym z nich, że dobry sąsiad lepszy od najlepszego systemu alarmowego. Drugi, że większość dziewczyn, w tym moją żonę poznałem na ulicy, a bez tej umiejętności byśmy się minęli:). Aspekt trzeci, ze zawsze z przyjemnością czytam Twoje teksty, szczególnie sonety:). Pozdrawiam
    1 punkt
  40. @staszeko świetnie to wymyśliłeś:) do Janka należy decyzja ale może? ; nie obojętni sobie oboje toczą boje o oboje muzyka na powierzchni
    1 punkt
  41. Za mało muzyki. Może by tak: obojętne o boje boje toczą o obój Tutak w klatce 0:22 masz piękne wejście oboju:
    1 punkt
  42. @Walka z Czernią Fajnie, piszesz sercem I ruszyłeś temat wiecznie aktualny "Bo tylko wiarygodny jest artysta głodny" No i w sumie tak to działa Co na sprzedaż, to nie dotyczy duszy, lecz ciała A prawdziwa sztuka płynie z duszy Pozdrawiam serdecznie
    1 punkt
  43. @iwonaroma A to Ci wyszło Tak, łatwiej tonąć, niż latać Bo tonący nic nie musi robić A żeby latać, trzeba machać skrzydłami :) Pozdrowienia najlepsze :)
    1 punkt
  44. @sam_i_swoi Umiar jest szeroki i raz rozpoznany zostaje z człowiekiem Trzeba go zrozumieć. Jakie daje korzyści. A nie skakać ze skrajności w skrajność, myśląc że to normalne
    1 punkt
  45. Z umiarem? dalej nie rozumiem, a chciałbym:) ale to bardziej ogólnik czy dotyczy jakiegoś aspektu, dziedziny? - wiedziałbym gdzie go spotkać. Jak nie chcesz nie musisz odpowiadać, ciekawym jest i tyle :)
    1 punkt
  46. Problem ze sztuką, twórcami, artystami jest taki że o ile w innych zawodach, średni rzemieślnik może jakoś z niego wyżyć, to u artystów może jeden na tysiąc. Mozart i Chopin też musieli dorabiać dając lekcje bogatym, a Mickiewicz, czy Miłosz pracować na uczelni, żeby jakoś przeżyć . O biedzie malarzy i poetów też wiele pisano. Pozdrawiam
    1 punkt
  47. @Tectosmith banalne są stereotypy na temat miłości, nie sama miłość, piękny jest ten wiersz :) naprawdę pozdrawiam :) Też mi się tak wydawało, ale sprawdziłam i obie formy są poprawne!
    1 punkt
  48. Tu Godot jest kluczem
    1 punkt
  49. ;) Również pozdrawiam Dziękuję:) Również miłego :) :) Dziękuję @Marek.zak1 :) dziękuję
    1 punkt
  50. DRYLOWANE WIŚNIE Upalne lato w pełni leje słońca złoto. Wiem, że nic to nowego i często się zdarza - A ja wiśnie dojrzałe dryluję z ochotą. Błękit nieba głęboki rozciąga się, oto W wyobraźni zajęła miejsce dzika plaża. Upalne lato w pełni leje słońca złoto. Granatowy sok tryska, wsiąka w palce, bo to Świat natury witamin cennych w bród przysparza. A ja wiśnie dojrzałe dryluję z ochotą. Nenufary rozkwitły na wodzie bogato, I tym pięknym widokiem natura obdarza. Upalne lato w pełni leje słońca złoto. Wiatr czasami powiewa sprzyjając łopotom, W porywach zadziwiając na łódce żeglarza. A ja wiśnie dojrzałe dryluję z ochotą. Błękit nieba głęboki rozciąga się potąd, I widokiem rozległym wzrok nadal obdarza, Upalne lato w pełni leje słońca złoto. Wiśnie wydrylowane, nic się nie powtarza.
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...