Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 31.10.2023 w Odpowiedzi
-
Jutro czas we mnie i czas obok mnie nieustannie zawiązuje supły jakby chciał pozliczać dekady lecz to co umyka i tak zamienia się w wieczność rozrzucając ślady na wądołach które mimochodem w pamiętnikach i pamiętaniu o ile przetrwa pamięć w konstelacjach hordy głów to co wczoraj można spopielić temu co dzisiaj nadać wymagany ton przecież konającym ptakom niepotrzebne gniazda pisklętom potrzebne od zaraz październik, 20237 punktów
-
wiosenny zachwyt nad kwitnieniem letnia radość z powodu promieni słońca jesienny smutek z powodu deszczu zimowa zaduma nad delikatnością płatków śniegu Legionowo, dn. 07.05.2005 r.5 punktów
-
najbardziej lubię ciche modlitwy, łagodnych ludzi pełnych zadumy aniołów skrzydła co tak szeleszczą kiedy z cmentarza odejdą tłumy wspomnienia ciepłe z serca płynące wiarę płonącą, nadziei lśnienie i swoje proste, już niedzisiejsze o Wszystkich Świętych skromne pragnienie.4 punkty
-
nad łąką szybuje piosenka nuty zdobią jej słowa taka zwyczajna nie piękna pragnie za coś dziękować muzyce co tak pokochała strunie fałszywie brzmiącej taktowi ów wiecznie gdzieś z dala wzmocniona dziś na łące pod błękit chce wzlecieć wysoko w pięciolinii przesmyku lecz klucz wiolinowy ochoczo obarczą ją resztą krzyżyków4 punkty
-
Jest całkiem niewykluczone, że jacyś ostatni z ostatnich aniołowie chodzili, pływali, a nawet latali po ziemi... No ale chyba jakieś przeszło dwieście lat temu tych kilku najwytrwalszych, widząc te ludzkie pobabranie, w czym ewidentnie diabeliska i to naprawdę mocarne, maczały grube i perfidne paluchy, złożyło jednocześnie w pełni uzasadnione wypowiedzenia z pracy. Po prostu wcale im się nie uśmiechała ta gruba tyra, w dodatku – jak przypuszczam – za całkiem marne grosze, albo gorzej, bo na wskroś bezinteresowna. Słowem od dość dawna już ich nie ma na posterunkach, a robota, która na nich czeka jest nieziemsko za trudna i nie do pozazdroszczenia. I nawet taki młody, niedoświadczony i średnio zorientowany o co kaman anioł musi to widzieć i wiedzieć. Warszawa – Stegny, 29.10.2023r.3 punkty
-
Byłem dzisiaj na cmentarzu opuszczonym – memonickim niedaleko dzikiej plaży gdzie burzliwy Bałtyk błyszczy obok była kiedyś wioska którą piaski zasypały teraz tam śpiewają sosny ale groby pozostały zapaliłem cztery znicze lubię miejsca opuszczone stałem ponad dwie godziny smutno patrząc w żółty płomień w głowi się kłębiły myśli że dziś świat jest bardzo chory a tsunami nienawiści zniszczy jutro nawet groby3 punkty
-
Domierzanie zbędnych słów do opasłych testamentów to zajęcie na miarę geniusza i prawie wypisanego długopisu. Szczególnie w tym nietrwałym świecie, biorąc pod uwagę wpływ ciemnej strony słońca i niestabilność czarnych dziur. W końcu rozpad wszystkich struktur jest zapisany drobnym drukiem i oznaczony spadającą gwiazdą w kontrakcie na ciągłą zmienność. W dalszej części zwanym życiem. Tylko na marginesie niewyraźnie nabazgrano: Można wierzyć w słowo, jego przyczynę oraz skutek.3 punkty
-
Tak, nieraz własnie w smutku doswiadczamy rozjasnienia... Rozjaśnienia spojrzenia. Dziękuję Ci :) Może znaleźli, czy postawili sobie inne - do innych celów... Dlatego odczuwam, że wszyscy potrzebujemy (jakiejś) wiary. Dziękuję :) Dziękuję Ci za pozytywny odbiór i przemyslenia na temat formy - wezme je pod uwagę :) Wiem, o czym piszesz, ale w tych tysiącach przykładów, pomimo, ze nazywały sie wierzącymi, nie było tej wiary, o której spróbowałam napisać w tym wierszu - wiary nierozłącznie zjednoczonej z nadzieją i miłością. Ja nazwałabym ją "prawdziwą". To wszystko :) @Natuskaa@Andrzej_WojnowskiDziękuję Wam :)3 punkty
-
Prośba Zerwij ze mną zanim oplotę Cię lepką siecią pożądania utkaną z deficytu matczynej miłości. Pozbądź się mnie zanim zacisnę na szyi szkarłatny sznur zazdrości spleciony ze wszystkich zdrad mojego ojca. Zapomnij o mnie zanim zalęgnę się w Tobie na dobre miłością chorą, gwałtowną, zaborczą. Zrób to zanim wygłodniałe demony przeszłości zatańczą nad naszą przyszłością.2 punkty
-
gdy patrzę na niebo to ono tak naprawdę patrzy na mnie widzi mnie jak turysta patrzący z czubka wieży Eiffla na niedopałek papierosa leżący na chodniku jeszcze przez kilka chwil gorący widzi miasto zamknięte w kwadratach ulic tak podobnych do cmentarzy na przedmieściach ledwo odróżnia jedno od drugiego ciągle z góry wyznacza cel ostatnich alei które zwiedzimy ostatniego kota którego pogłaskamy; finalnego drgnienia serca na dźwięk własnego imienia z góry widać więcej i mniej zarazem splątanych ludzi którzy uciekną nad ranem na drugi koniec planszy pierwszym tramwajem niczym wozem opancerzonym z pola bity wszechświat wciąż gdzieś tworzy nowe istoty w lodowych przestrzeniach machają raz do siebie; raz do nas szukają życia gdzieś TAM daleko; TU zbierają wyschnięte mumie wspomnień ciągle stawiają kilka pytań na czasie jak czajnik po powrocie do domu z dalekiej podróży2 punkty
-
Plącząc nicie w pakiecie wybrane, dmucham w kolorowe marzenia w rolkach na zawsze utkane od haftu bezwstydnego czasu balonowego „piaskarium”. Kradnę tęczę wytrwale wybijając każdą minutę przy taktownym sekundowym ściegu nad klatkę zapisać muszę zeszłe obrazy. W uchu mnoży się ilość powtórzeń głowa szaleje na trakcie w transie ciągu przeplotu wynaturzeń oddaje się temu na gwałt soczewką powtórzeń. Wybiórcza twórczość przynosi ulgę mitem bezczelnym jest ten byt róże wstydzą się sukienek ocieram w ciszy gorzki pot wśród wierzeń. Rośnie wygodna siła trafione znaki zapytania znajomo odpowiadają za klimat zamarynowany w czasach skruszeń w odpornym słoiku.2 punkty
-
* Tamtej nocy zostawiłem serce- w wrażliwości Jej osoby Rytmy prawdziwej fantazji unosiły szczęście Dotyk ust zabijał szorstką namacalność niszszczył złość Stopy prowadziły inaczej - intymnie na odbitkach przejścia galopował cień miłości W świetle wibracji zatrzymane wrażenia znikły pozostając2 punkty
-
... pewnie wyjdę na mało zorientowaną, ale za każdym kliknięciem i zmianą strony, wyskakuje mi 'obrazek' - odblokuj reklamy - moje pytanie... czy, jeżeli to zrobię, to będą mi galopować po ekranie i wokół czytanych treści.. reklamy.?. których nie cierpię. To nagminne zamykanie okienka jest wkurzające. Czy mógłby ktoś, coś szepnąć.... już dziękuję.2 punkty
-
wyjechałeś rano muszę żyć nim wrócisz czasem śnię pocałunki dotyk próbuję nasze dzieci są piękne na linii włosów pachną tobą na szczęście czas2 punkty
-
rozwierają się rany na oścież a dłonie kulą się w pięści bez nadziei i uderzają bez miłości na oślep2 punkty
-
na podłodze namalowanej dzień wcześniej rozsypane i niedokończone sny w ciemności brakuje kilku odcieni i kawałka ściany po której spływa księżyc za oknem spóźnione pociągi mkną po zaspanych szynach chciałoby się ruszyć skoro się już pojawiło miejsce na peronie w ustach mentolowy powiew i pierwszy papieros budzik łuszczy orzechy2 punkty
-
+ nagrobny kamień obmyty łzami bliskich w dniu Święta Zmarłych ~~ w bezmiarze wpomnień zapach palonych zniczy - cmentarna aura ~~ bukiet chryzantem wetknięty w wazon z wodą wspomnieniem żywych ~~ pamięci zmarłych ogień nagrobnych świeczek koi nasz smutek ~~ pośmiertny znacznik zbity z brzozowych żerdek - tędy przeszła śmierć +2 punkty
-
Modyfikacja dawnego tekstu Koła karawanu klekocą na martwych kocich łbach. Są z kamienia. Tak samo jak serce nieboszczyka, którego ów pojazd – chcąc nie chcąc – musi transportować. Odgłosy kół współgrają chaotycznie z tupotem końskich kopyt, o śliską powierzchnię. Dwie srebrne szarfy wiewają po bokach czarnego transportera. Upodobniają pojazd do zwłok wielkiego ptaka, który chciałby przedwcześnie zmartwychwstać, lecz nie może. A już na pewno nie w kierunku zachmurzonego nieba. Woźnica na koźle podskakuje, a to w jedną, a to w drugą stronę, niczym śmierć na sprężynce, spoglądająca w końskie ogony. Gęste krople deszczu bębnią o dach, dźwiękiem srebrnej kosy, grającej na pożegnalnych werblach. Przez brudne szyby widać zarysy trumny, bez żadnych kwiatów, nawet takich, co już dawno zwiędły. Karawan nieustannie trzeszczy i podskakuje. Nad głowami trzepocą zmoknięte transparenty o dość niecodziennych treściach, jak na taką okazję: „ostatnie pożegnanie wreszcie” lub „w szczęściu pogrążona rodzina”. Twarze uśmiechnięte, lecz niektóre płaczą. Nie z tęsknoty za zmarłą osobą, tylko z radości, że wreszcie na cmentarz nieboszczyka odprowadzą i zostanie zakopany. Może aż tylu by nie szło, ale każdy chce zobaczyć na żywe oczy, że do tego dojdzie na pewno. Buty taplają w brudnych kałużach, raz po raz zakłócając spokój odbitemu słońcu. Uchyla ono zza chmur rąbek tajemnicy, niezauważonej przez kogokolwiek, oprócz osoby idącej na samym końcu. Ni stąd ni zowąd, lekko pod górkę. Orszak wytrwale kroczy do przodu. Krople deszczu coraz większe i większe, a zachmurzenie czarniejsze. Konie ślizgają kopyta po zboczach mokrych kamieni. Z krawędzi nielicznych parasoli, płyną strumyczki wody. Wlatują innym za kołnierze, szukając cieplejszego kąta, w tym zimnym kondukcie. Niektóre napisy spływają z transparentów. Trudno cokolwiek odczytać. Płacz ze szczęścia, wymieszany z deszczem z ciemnych chmur, wiatr rozwiewa na wszystkie strony. Nie wiadomo już, gdzie pochowano prawdę. Stromizna coraz dotkliwsza, dla strudzonych marszem nóg. Konie ledwo ciągną, co mają z tyłu. Droga coraz bardziej wyboista. Karawan klekoce niczym stado czarnych bocianów, podskakując na wybojach. Nagle wewnątrz słychać uderzenie. Po chwili trumna jest w połowie na zewnątrz, pośród skrzypienia wiewających, bocznych drzwi. Przerażeni ludzie zaczynają ją wpychać do środka. Dla śliskich rąk na mokrych bokach, to nie lada wysiłek. Widać podeszwy podniesionych butów, słychać podniesione głosy, dopingujące nawoływania: do środka z nim. Jedna dłoń zakleszczona w uchwyt. Pechowiec wrzeszczy, że mu trumna rękę urwie, gdy spadnie. A ona jakby na zawołanie, wychodzi jeszcze dalej. Niebezpiecznie opada w kierunku drogi. Żałobnicy na końcu, pchają tych z przodu, by mieli więcej sił do upychania trupiej chatki. Deszcz jeszcze bardziej naglący i gęsty wilgocią. Słychać sapania i bębnienie kropli o trumnę. Dłoń ciągle tkwi w potrzasku. Jakby ją ręka od środka złapała. Na szczęście teren wraca do poziomu, a zawartość do środka, z urwanymi palcami w uchwycie. Słychać też oddechy ulgi. Są blisko cmentarza. Jeszcze bliżej. Całkiem blisko. Skrzypienie bramy i już. Nagła zmiana pogody. Białe pierzaste chmurki płyną wesoło po bezkresie nieba. Nastaje czas schowania trumny. Wokół słychać doping: szybko schować! szybko schować! Tyle tylko, że skrzynia nie chce być włożoną. Wpuszczona do grobu, na nowo na wierzch wzlatuje. Goście zaczynają dreptać z niecierpliwością. No jak to tak. Co na to zakład pogrzebowy. Patałachy jakieś. Jak długo mamy czekać, by zyskać pewność. Trumna w dalszym ciągu wisi z pół metra na dołem i ani myśli być w nim. Niby złowieszczy uparty zeppelin. Czterech facetów na niej siada, jedynie lekko uginając. Na jednym z uchwytów widnieje czerwona plama i strzępek skóry. Widocznie niezauważone, spadły na padół. Ludzie nie odchodzą. Zaczynają szemrać między sobą. Z boku stoi mała dziewczynka. Nikt nawet nie zauważył, że z nimi tutaj przyszła. Nic nie wiedziała o tym człowieku, co tam sobie leży. Czy był dobry, czy zły. Komu zrobił krzywdę, a komu nie. Po prostu kroczyła na końcu. Wie natomiast, że kiedy strasznie nabroiła, naprawdę paskudnie i wszyscy na nią wrzeszczeli, nie słuchając jej tłumaczeń… to tylko nieboszczyk obdarzył ją uśmiechem. Tylko tyle zapamiętała i tylko dlatego tutaj jest. Przy grobie coraz większy bałagan. Trumna nadal faluje nad przynależnym celem. No chyba, że ją popchnąć, to wtedy płynie jak żaglówka obijając nagrobki. Wtem ktoś wpada na pomysł, żeby uchylić wieko. Zerknąć, co tam słychać. Może to jakaś maskarada obcych. Niektórzy są przez to przeciwni, będąc w lęku, że coś na nich wyskoczy i rozszarpie nieskazitelne umysły w ciele. Aż w końcu przeważają głosy tych, którzy obstają za otwarciem. Aczkolwiek półgębkiem. Dziewczynkę zaczyna ponosić irytacja. Co oni od niego chcą? Dlaczego nie dają mu spokoju? Może gdyby dali, to sam by nakierował swój drewniany kubraczek do grobu. Miałby wreszcie święty spokój. Wyskakuje z krzaków na środek, wrzeszcząc: – Przestańcie pierdolce jedne!!! On nie był taki zły. Uśmiechnął do mnie twarzą. Łapy precz od jego domku… a zresztą otwórzcie! Zobaczycie, że wcale nie taki łobuz. A nawet jeśli, to teraz na pewno zmieniony. Może żałował za wszystko… pogięło was czy co!? Szukajcie kamieni. Ciekawam który rzuci. Nienawidzę was. Żeby tak nad grobem hece wyprawiać. Normalnie trzymajcie mnie, bo komuś przywalę! Dziewczynka oparta rękami o kolana, sapie w absolutnej ciszy, gdyż zgromadzonych nieco zatykają takie słowa, w tak niewielkiej postaci i żaden nie ma zamiaru trzymać. Nagle ktoś nieśmiało pyta: – No i… otwieramy? Nie słyszę sprzeciwu. Podniesiono wieko. Zawartość wszystkich zatyka. Nawet bardziej, niż przemówienie dziewczynki. Stoją tylko i nic poza tym. Trumna jest pełna masła. Niezjełczałego. Pachnącego i świeżego. Pod spodem brak nieboszczyka. Dźgano kilka razy w różnych miejscach, sztachetą od transparentu. Jak przy sprawdzaniu ciasta, czy już można z pieca wyjąć.2 punkty
-
Czas - spotyka mnie, czy mija obojętnym 'obok'? Do szuflady upycham - dobre dni i pary nieparzystych skarpetek, ale ja, zawsze do pary, ... nie pasuję. Musi być po mojemu, nawet Bóg ma być mój i idealny w każdym calu. Teraz dopraszam się o wiersz. Wieczory stają się lekkie od mgły, jednak ciemność napada na ranek ... Zbrodnia w biały dzień! Kolekcjonuję zegarki po okazyjnych cenach, skórzane portfele i inne irracjonalne przedmioty - może dlatego, że mój czas przenosi się w natrętne ekwilibrium drugiej połowy ... końca. I ani czasu, ani pieniędzy mieć nie umiem ... Stąd ta kolekcja. Nikomu nie dam! ... Dźwięków, które satynowe zazdroski zamieniają w struny śnieżnej harfy, wschodów słońca, które wschodziły we mnie, uczt, które syciły nienasyconym głodem... Zegar słoneczny z kukułką - mój budzik. Lećmy! W wiosenne świty! W bez! W bezsenność! Na nieboskłonie - marzenia ... Każdy na coś czeka. I każdy kiedyś przestał. Samotny bieg rzeki - pytam: "Czemu stoisz?" Cisza. Wypadam z rytmu. Topię się w Marsach i innych kosmosach. Odkrywam nowy pierwiastek. To boskość. ... Zawoalowana ciasną siatką grzechu. Mądrość to - nieustępliwa prostytutka. Czasami trzeba jej płacić, czasami da winietę. Oprowadzić cię po tym mieście? To miasto to koniec, początek, diabeł w raju, to my, to oni, to "nigdy" ... Nie. ... Zaczekają.2 punkty
-
Chyba zabrakło :) A poza tym - z przyjemnością przeczytałam :) Temat (po)ważny, ale lekko podany. Pozdrawiam ;) Deo2 punkty
-
czas w Tobie i obok Ciebie zapętla się nieustannie wymyśla różne psikusy miesza zczochraną pamięć to dawne nagle na wierzchu bieżące pochłania nicość by później gdy niepotrzebne samo do głowy przyszło a ptakom tym konającym spokoju szacunku trzeba by odbyć podróż ostatnią w najświętsze wnętrze nieba :)2 punkty
-
@Leszczym Kiedyś wrócą. Inaczej być nie może. Nic nie trwa wiecznie. Tą samą drogą, którą odeszli, tą i przyjdą.2 punkty
-
Wiesz co Iwon, mnie się od jakiegoś czasu kolebią po głowie myśli i wiersze w tym temacie, ziemskie anioły, utrata wolności, przemoc, hejt, mobbing, odpłacanie złem za uczynione dobro, nietolerancja, trauma, przewlekły stres... Pewnie jeszcze coś by można wymienić. Jeszcze do niedawna byłam (chyba mogę napisać to w czasie przeszłym) w tym doświadczalnie. Ładnie to ujęłaś. Dzięki <3 Serdeczności Deo2 punkty
-
A ja wciąż tęsknię za twoim spojrzeniem. Wyławiam myśli z mętnej przeszłości. Szkarłatna woda niczego nie zmieni. Nie będzie blizn po martwej miłości. Gdzie jesteś? Poranne słońce wciąż za chmurami. Śmieją się, śmieją, przeklęte Demony. A ja wciąż czekam, czekam zaklęty, W tej toni szeptem twoim znęcony. Zanikam... Tam nie ma już jutra, nie ma przyszłości. Wciąż jednak szukam, szukam wciąż ciebie. I nie przestanę nim Świat się nie skończy, Nim zdławię w sobie całe cierpienie. Gdzie jesteś? Zwabiony poezją twojego Serca, Zanurzam stopy w wodzie wzburzonej I idę, wciąż idę w stronę kipieli, Zanim zanikniesz, zanim zatonę... Wiersz powstał przy tej piosence:1 punkt
-
Wrześniowy spacer Barwami drzewa już zajęte, Czerwień rozpala bujną zieleń, Dzień jeszcze parzy świat gorącem, Noc sny śni coraz bardziej chłodne. Kluczące ptaki pod obłokiem Żegnają, inne przylatują. Złocisty promień na polanie, Cieszę się pysznym tym widokiem. Borowik duma w mchu wygodnie, Wiewiórka orzech chowa w norze, W poszyciu skrzypi coś, chrobocze, To chyba skrzaty i krasnale. Szkoda troszeczkę, że nie widzisz, Za nostalgicznym skryta głazem, Zaszyta w liście butwiejące – Piękniej by tańczyć było razem. Flamenco szaleć, krew gorąca, Zrywać te słodkie z drzew owoce, Nie zważać na to czego nie ma, Roznamiętnieni aż do końca. Marek Thomanek 15.09.20231 punkt
-
Krusząc obce zwierciadła przestrzeni Niczym wzburzone fale nadmorskie Zdając się być na wyciągnięcie ręki Snów dalekich światy bezdomne Stąd ogień zdolny pochłonąć i strawić Na rozkaz posłać w niebyt błądzące Dusze w których nie przejrzą się gwiazdy Gdy w lustrach oczu zapomną o sobie1 punkt
-
Jutro nie nadejdzie (Bo bez ciebie nie ma to sensu) A nadzieje uciekają Nadzieje znikają (Gdzieś tam w szarej mgle) I tylko smutek panuje W tej dolinie łez (Zakwitł ten ostatni bez) Ale w końcu wyjdzie słońce (I odnajdę cię wreszcie) I minie wielka tęsknota (A w sercu najdzie mnie na miłość ochota!)1 punkt
-
zapaliłem znicz czas zawrócił zobaczyłem czyjś uśmiech zapaliłem znicz oczy nie kłamały pokazały prawdę o tym co minęło zapaliłem znicz nadzieja stała obok nie kłamała mówiła że życie to chwila zapaliłem znicz smutek stał obok nic nie mówił mimo że bolał1 punkt
-
proszę zatańcz muzykę wokół piosenki w sukience ozdobionej kwiatami jeszcze kilka dni temu splatałaś nuty w zaśpiewanie wirowałaś w śladach nie masz ich teraz przy sobie zostawiłaś tu śnisz na prostokątnej łące tulona ciszą uplecioną w kołysankę właśnie ogromna pomarańcz żegna cię początkiem promienia lecz musisz uwierzyć na słowo jeśli kiedyś roztańczysz ciemność do samego świtu...1 punkt
-
Raczej psikus Jak kto woli Tak jak dyngus Deszczyk pada Dzieci nie ma A zamknięty świat przeziera Dynia jest dmuchana Zamiast wydrążona Taki psikus jest z balona Czy psikusa zrobią duchy Czy też psoty zrobią trzpioty Cukiereczek da odwroty Kilku kilo kaloryczny Da nad sobą znów roboty Bo Halloween jest lub nie Tam gdzie dziecko chce1 punkt
-
Wiła Wiosna zdobi malachitem, popielica drzemie, Lato kwieci się różami na ciernistym krzewie, Jesień szczodrzy listnym złotem, wierzba tymże płacze, To co jednym świętość jasna, innym nic nie znaczy – Przeminęły długie lata, nowe też przeminą, Już nie młody lecz nie starzec, krętą szedł ścieżyną. Kroczył szlakiem i gościńcem, jarem raz – głębokim, Podskakiwał to na przełaj, prosto, czasem bokiem. Na moczarach, przy źródełku stanął. Dla ochłody, – Żar południa skwierczał w krtani – napić chciał się wody. Poprzez gąszcze na polanę spojrzał, a tam wiła Czarne włosy czesząc wiatrem, stała, nie patrzyła. Od początku nieśmiertelnie nią się zauroczył. Nie dostrzegła, zadumana odwróciła oczy. „Ucałować, ach te lica, usta te i szyję, I się wpieścić całą duszą, w to co jeszcze kryje. Przestworzami poszybować, w świetle się pogubić, Żar przemiły niech ogarnie, nigdy nie ostudzi.” Jeszcze marzył, gdy rusałka dalej podążyła. Cel jej drogi zasłaniała śliskiej skały bryła. Naraz głuchy huk usłyszał, poczuł drżenie ziemi, Podleciały w górę kaczki, woda ciut się pieni. Skoczył żwawo popod skałkę. Patrzy. Jest pęknięcie. „Żywo wpadła tam, zratuję ją, przysięgam święcie!” Przecisnąwszy się szczeliną, zaszedł na jaskinię Niewysoką, ale długą. Koniec w mroku ginie. Ujrzał ślady w dal wiodące krętym korytarzem. Ruszył śmiało. Droga wiodła stromo w dół zarazem. Mokre ściany mchem pokryte, w paproć przyodziane, Prowadziły coraz głębiej, w świat iście nieznany. cdn.1 punkt
-
W drodze Bujne życie, żwawe życie, Nie masz dla mnie kraju, Stoję pod tym zgiętym krzyżem, Tam na dróg rozstaju. Drogo kręta, drogo luba, dokąd stromo wiedziesz, co tam chowasz za zakrętem, chętnie chciałbym wiedzieć. Dal szeroka, dal nieznana, Mówią, gdzieś się kończysz, Tyle kurzu zostawiłaś Już na mej opończy. Kiju twardy, towarzyszu Wędrówki tułaczej, Kiedyż konno popędzimy – Promienni junacy. Domu dawny, domu cichy Może na mnie czekasz, Wypatrujesz, stęsknionego, Progiem swym, człowieka. Marek Thomanek 21.04.20231 punkt
-
@duszka dziękuję za odwiedziny i serdeczne słowa. @Jacek_Suchowicz trafiony tekst. Cieszę się z takich pięknych komentarzy. @violetta niektórzy napewno.1 punkt
-
@viola arvensis W ten łagodny sposób jesteśmy znowu z nimi razem, a oni - z nami... Wzruszył mnie Twój wiersz. Pozdrawiam :)1 punkt
-
1 punkt
-
w noc Wszystkich Świętych przekraczam bramę nagle szum rozmów wokół mnie słychać ci się radują z Niepokalaną tamci są smutni ciężko im wzdychać .... dalej w oddzielnym wątku1 punkt
-
Zima stulecia zmysły zamarzły na dobre w oczekiwaniu na wiosnę ciężar cudzych szczęść połamał kruchy kręgosłup krzyk zdarł gardła na zawsze nie pierwszy raz, nie tysięczny oczy już czarne od bólu głód zmian wwierca się w myśli zapomnienie podano do stołu czy wystarczy zadać cios? zaśmiać się z życia? wyrzucić smołę z płuc i splunąć flegmą na los? żmije trzymam pod butem słyszę jak dławi się jadem bycie panem i władcą to najcięższa ze służb w świecie plugastw nabytych bawimy się w dorosłość a w nas te same dzieci co wciąż uczą się cierpieć gryzą kłykcie w stresie czekając na zimę stulecia czy wystarczy zadać cios? zaśmiać się z życia? wyrzucić smołę z płuc i splunąć flegmą na los?1 punkt
-
1 punkt
-
Nie pisz "nas" bo nie jesteś europejczykiem. Ja jestem i wcale Ciebie nie zapraszam do tej europejskości - tutaj nie ma miejsca dla takiej nienawiści.1 punkt
-
1 punkt
-
@Nata_KrukNazwałbym to "kołowrotek życia." Księga Koheleta 1 - 1:18 świetnie to opisuje: https://biblia.deon.pl/rozdzial.php?id=570 Pozdrawiam serdecznie Nato! Dobry wiersz! 🙂1 punkt
-
Trzeba mieć więcej luzu, aniołów można zobaczyć, trzeba po prostu o nich zapytać :) w sumie do skutku:)1 punkt
-
Nie wiem dlaczego spodobał mi się całkowicie po drugim czytaniu. A zasługuje na to absolutnie. Puenta mnie usadziła. Piękny, mądry, ale podszyty bólem wiersz. Pozdrawiam Deo1 punkt
-
Ja nie twierdzę, że zawsze tak było. Wręcz przeciwnie kiedyś nie było skomplikowanego systemu. Ludzi było mało i mogli się wyżywić, ze zbieractwa na terenach Afryki. Potem nas przybyło i konieczną stała się organizacja życia społecznego. Niestety słabo naszym przodkom wyszła. Teraz ten sam schemat jest powielany pod różnymi nazwami. Tylko nieliczne jednostki mogą uciec, samowystarczalni pustelnicy.1 punkt
-
światłocień jest taka świeca co karmi cienie z ręki gdyż są snem słońca na skrzydłach jesieni swą szorstką dłonią ojciec wysiewał nam wiatr pełen latawców zwierciadło odbicie w lustrze jest zamyśleniem czasu zamarzniętym w szkle liturgia świtu kropla po kropli ptaki wszczynają słońce ubywa ciszy wdowy kobiety w czerni tak drapieżne w żałobie polują na śmierć1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
@Rafael Marius ja też lubię spokój, a w zasadzie ciszę i samotność, wtedy odpoczywam :) @poezja.tanczy i wytrawne potrawy bywają smaczne :) Pozdrawiam:)1 punkt
-
@Kamil Olszówka zgadza się! Dziękuję i również pozdrawiam:) @A-typowa-b ... Dziękuję i również serdecznie pozdrawiam:) ... Ładnie to w wiersz otuliłeś :) @violetta @Tectosmith @Monia @Andrzej_Wojnowski Podziękowania1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne