Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 03.05.2023 w Odpowiedzi

  1. oddałabym ci całe niebo a ty masz dla mnie skrawek oddałabym siebie lecz cóż... nie spojrzysz nawet podarowałabym wszystko i duszę choć przeklętą też całą w mojej jaskrawości twoje oczy bledną a ja patrzę na ciebie spojrzenia rozwlekam za jeden twój uśmiech za ułamek ciebie a nie całego ofiarowałabym ci i ciało razem z aksamitą skórą na mięśnie mocno naciągniętą choć mam serce tylko jedno i miłość w nim też mam jak duszę - przeklętą to nic zaniosłabym ci siebie na noc jedną
    10 punktów
  2. Nimfomanka Mam problem, lecz zapewne pan już o mnie słyszał; Naprawdę się starałam, chciałam żyć inaczej, Bo wie pan, ja bez przerwy pragnę się dotykać. Rzecz jasna, gdy pracuję muszę to ukrywać; Pociąga mnie kierownik, ależ z niego facet! Wciąż robię to po cichu, żeby nikt nie słyszał. Mam dosyć. Po spotkaniu z przełożonym, dzisiaj, Niezwłocznie chciałam rzucić wymarzoną pracę; Znalazłam jego zdjęcie, poszłam się dotykać. Schowana w rupieciarni czułam, że się zbliżam, I czułam jak pieszczoty znów przejmują władzę, Więc cicho dokończyłam, żeby mnie nie słyszał. To na nic, gdyż apetyt budził się, miast znikać, I wszyscy wciąż zwracali na to swą uwagę. A może któryś chciałby ze mną się dotykać? Doktorze, jest pan słodki, kończy się wizyta, I dobrze, bo mam w nosie całą tę terapię! Jesteśmy tutaj sami, nikt nie będzie słyszał, Więc przestań tyle gadać, zacznij mnie dotykać! ---
    8 punktów
  3. Dziś wyjątkowo zbrakło pretekstu Zwleka się, zwleka… zwlekło się w końcu Wciąga na plecy coś pierwsze z brzegu Ledwo rozmyty przybiera kontur To tylko ciało, w ciele się kryje Pstrokaty prospekt, tak na pamiątkę Tamtych ekscesów, gładko zaszyte Bliźnić się nie chcą, wciąż niegotowe Przestać się jątrzyć i odżyć wreszcie Nowe jestestwo w starej powłoce Dziwny krajobraz – bladość i kolce A ponad nimi sine sklepienie
    6 punktów
  4. nie "ja" na ścianie malowana dla "ciebie" nie "ja" od nadmiaru zaimków nieustannego "ci" "ciebie" nie "ja" posąg doskonały żaden monolit w jedwab ubrany "ja" zwykły wróbel na dachu bez "twoich" oklasków i pokłonów do ziemi poradzę sobie w przestrzeni za oknem "twoim" ach poradzę sobie "ja" nie dla "ciebie" tak przecież bywa - nie każdy dla każdego i niczyja to zasługa ni wina a może... to nie w zaimkach przyczyna?
    6 punktów
  5. czuję ciepłym deszczem cię odbijana zieloną energią a ubrania przyklejone tupocze moja skóra kiedy delikatnie słodka śpiewają żaby nam na cześć
    6 punktów
  6. słońce za chmurą się skryło i gołąb nie wrócił jeszcze a miał przylecieć już wczoraj z listem miłosnym od ciebie
    6 punktów
  7. jeszcze z tobą zatańczę jeszcze się rozmówię przyszło mi zbierać słowa po tobie upycham dzieci w torbach podróż wybudzi je z letargu Róża karmiona mlekiem — przetrwa świat ma wielkie oczy nie poskąpi szczurzej duszy z otwartymi ustami — biegnie wchodzę w to Buenos z bagażem w twoim języku idę nie idę — wyciągam dzieci podobne do matki
    5 punktów
  8. Poli_glutek o witaj... kopę lat.! gdzie tak zniknąłeś? a wiesz... w końcu a... no to co, było się w Hameryce u siostruni i chyba żal było z powrotem w ten burdelik. ano widziało się too i tamto, ma cool chata, jeden... am sorki dwa car, kitchen wypas i... amm.. jak to się... basen pool chłopie, to po coś wracał... nic tylko tam na work i też będziesz pan może kiedyś bo teraz jej guy z pierdla wyszedł ach tak, a... długo byłeś.? too... two... miesiące co.? i już ci się pierdoli maj, 2023
    4 punkty
  9. Jeszcze mam kilka chwil wypełniam je Zachodem słońca nad taflą jeziora Wiosła leżą nieruchome to dobrze Pochylony przeciwstawiam się wiatrom Bez opamiętania sunącym po zboczach Grzbiety wydają się takie wyniosłe Nie słucham szeptów. Czuję Jak świerszcze niezgrabnie śpiewają Leniwie polne maki czerwienieją ze wstydu Przed pierwszym pocałunkiem Łapię głębszy oddech. Chcę poczuć smak Nie często dotykam warg w popiołach
    4 punkty
  10. szkic o końcu świata (nasza apokalipsa) nikt już nie pamięta jak to się zaczęło nigdy nie byliśmy sentymentalni czerwona kropka wędrując spomiędzy oczu w dół zamarła pośrodku piersi koślawy napis na murze głosi - przetrwają tylko ci którzy potrafią współpracować podobno wszystko się skończy gdy ostygnie ziemia a listy posłużą nam za rozpałkę póki co odgrzewamy konserwy kiedy i tego zabraknie możesz zająć się naszym psem.
    3 punkty
  11. Więc w świecie gdzie każdy kocha wszystko tylko nie siebie Mogę z dumą powiedzieć, że gdy patrzę w lustro jestem prawdziwy
    3 punkty
  12. ... jak sądzisz szaty ciepłe pochować bo wiesz chichotem losu bywa aura drzewa podłamie wtem nagle ładna kwieciem tuli gałązki czyste niestety także co nie nam bliskie podły ptaszek tak śpiewa pięknie a tyłem lepkość na głowę ześle cóż jutrzenko może ty rzeknij że lepiej zawitać do geometrii nie po to by smęcić gdyż wartość żadna tylko trójkątem skołować kwadrat
    3 punkty
  13. Wiesz, ciemna noc przytuliła mnie do siebie. Było mi zimno i tęskno, kiedy wpatrywałem się w puste obok miejsce. Kocham cię, tak po prostu. Powiedz, wiesz o tym? Czy wiesz? W mdłym świetle wiszącej lampy widziałem na ścianie profil swojego cienia. Przechylony i zgięty, niczym znak zapytania. Na ścianie pełnej pajęczyn i pęknięć. Rdzawych nalotów, zacieków… W drugim pokoju mrok. W tym właśnie, w którym umarła moja matka. Wciąż leży tam milcząca i sina. Nieruchoma, jak lodowaty głaz. Wpatruje się w sufit, w mrok, w nicość… A jeszcze przed chwilą sprzeczała się z kimś, co stał w progu i w masce upiora. Wygrażała palcem. Otaczają mnie szepty,… Nieustające nawoływania. Głosy płynące z odległych pokładów przeszłego czasu. Wychodzą ze ścian. Nasłuchuję… Lecz nic. Znowu cisza. Nie rozumiem słów. Kochanie, spójrz na mnie. Rozrzucone fotografie na stole, podłodze… Wirujący kurz… Spójrz i dostrzeż to, co robią ze mną ponure widma sennego mroku. Ja ciebie kocham, moja jedyna… Właśnie wyciągają trupioblade ręce. Próbują mnie chwycić, dosięgnąć. Lecz nie mogą. Stoję na środku. Skulony w sobie. W objęciach zimnego powietrza trzymam twoje zdjęcie w słomkowym kapeluszu. Kochanie, czy słyszysz jak kpią ze mnie i drwią te zwidy nagle zbudzone? Spójrz na mnie. Odbijam się w lustrze stojącego trema. Czy widzisz? Ja widzę obok mojej twarzy twoją smutną twarz. Gdzieś tam, daleko… Po drugiej stronie wzburzonego oceanu. Widzę ciebie, Kochanie… Stoisz w słońcu z rozwianymi włosami i w huku nacierających fal. Jak mógłbym ciebie nie widzieć, mimo spotęgowanej nawały majaków? Gorączkowe obrazy ostrzą się jak brzytwa. Jarzą się na krawędziach płomieniem tęsknoty. Za otwartym oknem czyjeś spóźnione kroki. Szum przejeżdżającego samochodu… Deszcz… (Włodzimierz Zastawniak, 2023-05-03)
    3 punkty
  14. czas przemierza Wisłę w obie strony jakkolwiek się obrócisz pada deszcz jest jeszcze ten wiatr na zielono chłodny i uporczywy idziemy środkiem wiersza skręcasz kolejne wersy to miasto wciąga
    3 punkty
  15. Pojechał maluchem gość z gminy Zakroczym nad Wisłę, znęcony urokiem warkoczy. Gdy rzeka drogę zalała tak chyba na metr bez mała, zawrócił. Czy bał się malucha zamoczyć?
    2 punkty
  16. To, czego doświadczasz całym ciałem, to, czego spodziewasz się o niezwykle późnej porze - jest namiastką radości, strzępem bólu, dla jakiego nie opłaca się brnąć zgodnie z ruchem wskazówek zegara, dla jakiego można wydumać bałwochwalczy świt. Ukryta po serce, po zmiennocieplną kwiecistość, pielęgnuję w sobie ten utkany z samotności lęk, dbam o niepewność, której należy się zasłużona wolność. Nie sprzedam tego ironicznego spojrzenia po atrakcyjnej cenie - niech sen rozpłynie mi się w krwi. Zamknięta we własnym ciele, spodziewam się nawrotu samotności, czekam na szczęście, które tak bardzo chciałabym przedawkować. Rewolucja w mojej szerokokątnej głowie nie zna wyjścia z wszechobecnego marazmu, nie zna czasu, o jakim mogę dobrowolnie marzyć, choć twój szept lśni na mojej skórze.
    2 punkty
  17. wysłano na Ceres majętny obraz przestrzeni Edenu manufakturę alfabetu skeczów milczących niepojęta mimika księżyca i moje w tym względy gdzie idę którędy ? zbieram decybele liści łamiących prawo Malusa obnażając na niebie mgławicę Welon mnie już dawno z wielką estymą wysłano na Ceres i tak nie pojmę spółgłosek gniewu niepojętego mirażu księżyca Klaudia Gasztold
    2 punkty
  18. dziś nie jest sobą boi się racji boi się mgły dziś nie jest sobą denerwują go cienie i sny dziś nie jest sobą nie umie otworzyć fajnego drzwi dziś nie jest sobą myśl mu dokucza wyraźnie drwi lecz się nie martwi bo czuje że jutro zaprosi do lepszej gry
    2 punkty
  19. Nie przewidział ojciec, że syn nie podoła. Skrzydlate koniska miotają rydwanem. Ogień tak żarłoczny, krzyk płonącej Ziemi niesie się daleko. Błysk i grzmot pioruna. Heliosowe córy głośno rozpaczają. Los okrutny dotknął, zła ocena siły. Lament siostrzyc biegnie Eriadonu brzegiem, dotyka serc bogów. Szum topól jest cichszy. Krople łez złocistych można tutaj znaleźć. Cenne jak klejnoty i poszukiwane.
    2 punkty
  20. znikasz z sekretem kart pamiętnika rzęsistym deszczem popiołem w zgliszczach przestrzeni próżnią a ja chcę jeszcze w wersach ukryte myśli przeczytać i poczuć serce jak się z utartych ram wymyka wszeptać się w ciebie porannym żarem ulotnych pieszczeń być jak enigma na wpół odkryta spisana dreszczem
    2 punkty
  21. trzysta lat ziemi mrugnięciem oka dwieście świetlnych kosmosu chwilą sto dwadzieścia życia wiecznością kwadrans miłości cząstką ogromu
    2 punkty
  22. Dostojny wróbelek:)
    2 punkty
  23. Swojski ptak. Takie lubię najbardziej. Na zdjęciu rzecz jasna samiczka, moja sąsiadka.
    2 punkty
  24. dobrze jeszcze, że 'twe' z 'me' nie plącze zmysłów albo 'swym' jestestwem nie pączkuje w wersach wciąż można za wygłup wziąć co wciąż bezpiecznie pozwoli poprzestać na tworzeniu listów ;) Pozdrowienia
    2 punkty
  25. Pokłóciła się noc z dniem o to kto jest bardziej lubiany Kto potrzebniejszy jest kto jest bardziej znany Pierwsza zaczęła chwalenie noc mówiąc że chociaż jest ciemna kryje w sobie wielką moc że kochankom jest niezbędna Że jest natchnieniem dla malarzy lubią pisać o niej znani poeci Jest westchnieniem dla cmentarzy że nieśmiałych ludzi kręci Potem zaczął chwalić się dzień że to on wymyślił dla ludzi Tak bardzo potrzebny im cień że wszyscy go uwielbiają Że lasy łąki sady rzeki i pola drzewem i kwiatem go upiększają Że ma słonce tęcze i ptaki a ludziom sny nie dokuczają W tą kłótnie ja wkroczyłem postępując sprawiedliwie obie strony pogodziłem i się temu nie dziwię
    2 punkty
  26. @poranki jeśli w ogóle jest to zważywszy na to jak bardzo faceci od tysiącleci manipulują religią i wszystkim co z nią związane plus te tony mizoginii, że wcale nie zdziwiłbym się, gdyby był kobietą. @Leszczym, @Tectosmith, @any woll podziękowania serdeczne. Pozdrawiam
    2 punkty
  27. Popatrz wokoło co się teraz dzieje gdy dobrze spojrzysz zobaczysz nieszczęście więc nie udawaj, nie łódź się nadzieją że lepiej będzie. Wielu bezdomnych i bez celu w życiu ciągle się błąka w twojej okolicy nic o nich nie wiesz, bo są bardzo skryci i tajemniczy. Nie znasz ich losu, nie wiesz co przeżyli więc nie oceniaj, sądów nie wydawaj przecież o biedzie nigdy nie marzyli to trudna sprawa. Inne problemy też są całkiem blisko zawód miłosny, smutek i choroba i chociaż nie masz wpływu na to wszystko dobro zachowaj. Spójrz empatycznie na ludzką niedolę bo każdy człowiek ma historię swoją niech też poczują, że na łez padole jesteś im ostoją. Wszak człowieczeństwo nie jest niczym trudnym wystarczy tylko umieć dostrzec troski ze zrozumieniem, ale bez obłudy żyjąc radośnie.
    2 punkty
  28. Znowu wstaję z kacem Wcześnie rano wypijam piwo Patrzę przez okno na ulice, Chamwstwo krąży, a ja zastanawiam się… Co owe życie znowu wymyśli Jakie pierdoły dzisiaj mnie czekają Trudno – patrzę na stertę rachunków Nie ma nic gorszego od kodakowych chwil. Kiedyś miałem marzenia Że zostanę pisarzem, że zdam egzamin życia Teraz wiem, że to tylko złudzenie Że życie to wieczne zmagania z brudnym zlewem. Zapalam papierosa Patrzę ciągle na ulicę w dół, Chodzący szeregowi łajdacy w kłębach, bez celu zastanawiający się Co z nimi będzie w przyszłości. Co z resztą, nie przekonany jestem Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić Chyba znowu sobie piwo wypiję I udaję, że uda mi się zmienić świat. Daniel Krogulecki
    2 punkty
  29. Za szeroką bramą pole kwiatów biegnące aż po horyzont. Okolica pożółkła od kwiatów i blasku słońca. Kobiety uśmiech rozgrzewa powietrze a zapach jej włosów biegnie z wiatrem. Na dźwięk muzyki za brzmiał jej głos. Wszyscy ten głos dobrze znają. Śpiewaj długo i nigdy nie kończ. Ktoś rzucił kwiat potem następny aż wreszcie tysiące. Gdy głos Twój zamilknie, zamilknie z Tobą wielu. Któż chce żyć bez Ciebie?
    2 punkty
  30. Lekcja pierwsza: Oczywiście się nie odbędzie, wykładowca zaginął pomiędzy warstwami snu. Zresztą uczniowie też nie przyszli, zbyt zajęci zbieraniem mgły. Do plastikowych butelek po soku z gruszek na wierzbie, tych znad wyschniętych rzek, gdzie ryby żebrzą o łyk wody albo kilka groszy na bułkę. Więc wąsaty zamiatacz sprząta salę, czystą jak łza.
    2 punkty
  31. Tekst satyryczny... o czasami... przesadnym użytkowaniu :~) kocham ciebie mój smartfonie bez twych funkcji byłby koniec pragnę chodzić po ulicach wielbić ciebie w ekran pikać matka z wózkiem dusi smartfon ten na drzewie też bo warto nawet w czasie prokreacji mój paluszek ekran znaczy wciąż przed sobą trzymam w ręce jesteś bogiem albo więcej modły wznoszę ja ku tobie wspomóż proszę mój smartfonie jesteś naszym czułym władcą może nawet ciut zanadto jednak miłość przezwycięży żeby nie czuć aż tak więzy pośród drzewek gdzieś na kłodzie zerkam pikam tak jak co dzień pięknem myśli wnet zaprzątam lasem w kształcie prostokąta nawet w kniejach krasnoludek coś tam w telefonie dłubie nie w tej bajce ty zaklęty ale krasnal nowoczesny dziadek babci wciska ekran przerobiona tyś ładniejsza lecz babunia rezolutna czy doczeka biedak jutra kiedy jadę brym brym autkiem to na drogę tak nie zawsze bo na ekran znowu patrzę no chyba że gdzieś zahaczę dziś kosmita był w rozterce aż mu czułek zwisał rzewnie kto tu rządzi szło mu o to ten co trzyma czy prostokąt dzięki tobie świat otwarty oraz ludzie tyś przydatny kochać ciebie warto owszem nie przesadnie też jest dobrze nagrzeszyłem ja porządnie mój smartfonie wspomnij o mnie jeszcze dzisiaj taki ci rzeknę w aplikacji ze mną będziesz w mą godzinę tę ostatnią nie gromnicę dajcie smartfon obcałuję szczęście wszędzie a zaś pikać wiecznie będę
    2 punkty
  32. Iwonaroma... ten 'glutek' tkwił mi we łbie, aż mam go 'na piśmie'... ;) Violetta.... można to tak określić... :) Tectosmith... :) Corival... :)) a ile to... do dzieła... ;) ... nie chyba, Rafaelu... może nawet trąca z lekka sarkazmem... nie brakuje takich jegomości. ... ponoć... mnie na szczęście do takiego grona wron, trudno byłoby wciągnąć... :) Drodzy goście, bardzo dziękuję za zostawione słowa i fajnie, że więkoszść jest po stronie normalności.... nie zapominajmy naszego ojczystego języka, nawet po wielu latach bytności gdzieś poza krajem. Zostawiam Wam słoneczne pozdrowienie.... :)
    2 punkty
  33. Nośnie przeinaczę żywot w przenośnię I w końcu dowiem się ważności jak to musi być tutaj nieznośnym Zresztą pobędę chwil kilka nienachalnie aczkolwiek oby oby materialnie bowiem istnieje fakt constansu bilansu Sprowokuję wpisy w księdze zażaleń z miną naiwnego niewidomego niewiniątka popadając w ciekawość które wysmarują I zadomowię się na złe w lirycznym hejt parku. Seranon, 1.05.2023r.
    1 punkt
  34. @Ewelina O tyle zdjęcie znaczące, że ptak jest wśród ciernistych krzewów. Dla niego to środowisko naturalne, a nawet sprzyjające. Ochrona przed drapieżnikami. Jednak ludzie nie lubią kolców. Ja to zupełnie tych zaimków nie dostrzegam. Znakiem tego są mi obojętne. W swoich wierszach nie używam prawie wcale. Ale mnie osobiście wiersz kojarzy się zupełnie z czymś innym. Z doświadczenia wiem, że znacznie lepiej żyje się ze zwykłymi osobami ubranymi w poprzecierany tu i ówdzie dres, niż z tymi przystrojonymi w jedwabie. Mam na myśli szczególnie wspólne zamieszkanie.
    1 punkt
  35. @violetta wróblica sfotografowana przez @Rafael Marius jest cudna. Taką wróblicą być to jest coś!
    1 punkt
  36. @jan_komułzykant tam gdzie pięciu Polaków, tam pięć opinii ;) Tacy już jesteśmy. W różnorodności jest bogactwo nie do przecenienia. Pozdrawiam
    1 punkt
  37. @Ewelina Dobre :-) Podoba mi się :-)
    1 punkt
  38. Listki wybijają zieloną energią... do słonecznego nieba.
    1 punkt
  39. @Wędrowiec.1984 Ja się peelce nie dziwię, mężczyźni są piękni... a podróż z nimi, zwłaszcza ta między wymiarami jest inspirująca😊
    1 punkt
  40. Praktycznie rzecz biorąc nawet 'obiecanki cacanki' mogą być bezcenne, lub przynajmniej bywają urocze ;)) Pozdrawiam.
    1 punkt
  41. W uszach szum I jeden dziki tłum Który spogląda na mnie I sam nie wiem Czy jestem na dnie A Ty skradasz się Tak pięknie Ubrana w ciemne szaty Bo jesteś tylko Ty I dwa odległe światy
    1 punkt
  42. Wieczorami w tym mieście nawet mój cień mnie przerasta kościelne dzwony budzą demony noc niezdarna złodziejka puste butelki potrąca w bramach "Przeżyj to sam" zawodzi przepity baryton
    1 punkt
  43. @opal Miło, że tak uważasz. Pozdrawiam :) @Rafael Marius Dziękuję za czytanie i refleksję. Bardzo ładnie w niej ująłeś: Skojarzyło mi się z czymś, ale nie będę się rozwijała... Pozdrawiam :) @violetta@EwelinaDziękuję Wam za czytanie i pozostawiony ślad. Pozdrawiam :)
    1 punkt
  44. Te ciemne często są wynikiem jakiegoś problemu w ciele, ja na przykład nie lubię snów z brzucha ( kiedy chodzę i szukam czegoś i w kółko to coś robię w danym śnie - to bardzo męczące). A te jasne sny to znów w drugą stronę - pełen rozkwit :)) Pozdrawiam.
    1 punkt
  45. @Leszczym Dobrze napisane, jak często z humorkiem Kto to Ken nie wiem, ale wygląda z kontekstu, że jakiś przystojniak.
    1 punkt
  46. Łzy człowieka cenniejsze od łez drzew. A te ostatnie łowiłem wytrwale przez całe dzieciństwo w Bałtyku. Miła zabawa dla najmłodszych i nieco starszych też. Ludzkich nie łowiłem, przypływały same.
    1 punkt
  47. @Kasia Koziorowska Bardzo dobrze rozumiem to odczucie, które ujęłaś w pełen dobranych słów wiersz. Przemówił do mnie. Pozdrawiam :)
    1 punkt
  48. Kochałem, tak po prostu. Kochałem pięknie. Lecz zapadłem się znowu, wessany w odmęt czarnej dziury. Rozerwany na strzępy wraz ze swoim własnym cieniem. Nadchodzi maj. Maj mój jedyny. To będzie najpiękniejszy maj przełomu i śmierci.. To wtedy przyszedłem na świat, już wiesz. Pamiętasz o mnie, choć tak niewiele, ale pamiętasz, cokolwiek. To dobrze. Zostanie po mnie jakiś ślad. Padał deszcz i ciężkie krople uderzały o blaszane parapety okien wysokich jak witraże. W rynnach bulgotała woda. Drzewa szumiały, jakby oklaskiwały liśćmi czyjeś przybycie. Drzewa szumiały, szeleściły, nucąc melancholijną pieśń. I słuchałem w tej pustej sali szeptów ciszy i bicia swojego serca. Przez otwarte szeroko drzwi weszła melancholia w białym rozpiętym kitlu i z czarnymi włosami rozwianymi jak wiatr. Nachyliła się nade mną i wzięła w swoje chłodne ramiona, przytulając do piersi. I poniosła w dal. W szary półmrok korytarza. W te zimne obszary. I poniosła, niosąc czule i tęsknię gładząc po głowie. I wszędzie był wiatr w tej szarości świtu. I wszędzie odgłosy kroków, niczyich. Takich powolnych, opuszczonych, pustych, jakby kogoś, kogo już nie ma, ale jeszcze istnieje w jakiejś dziwnej substancji skamieniałego czasu. Gdzieś pomiędzy. Gdzieś tam, co daremnie błądzi w tej ciszy wiatrem otchłani zbudzonej. W tej nicości opuszczenia, wlokąc ostatnią nadzieję kolczastą jak kwiat czerwonej róży. Zatrzaśnięte drzwi z zatartymi numerami na mosiężnych tabliczkach. Długi korytarz. Ciągnące się donikąd rury. Cała plątanina zardzewiałych rur z wyciekającą z nich czarną, cuchnącą mazią. Zatrzaśnięte drzwi, zamknięte. Otwarte na oścież… Za nimi pokoje w półmroku i kurzu. I ta jego powolność opadania. To wirowanie i mżenie w wysokich oknach, za którymi rozkołysana szła lśniąca od deszczu zieleń kasztanów. Jakieś ustawione w rzędzie popiersia okryte zakurzoną folią. Porzucone w nieładzie dłuta, młotki… Pracownia martwego artysty. Ciemnozielone tablice zapisane białą kredą. Wykresy, wzory, tabele… I poobijane gabloty z powybijanymi szybami, wysuniętymi, połamanymi szufladami… Radiole, drewniane skrzynie czarno-białych telewizorów, talerze z perforowaną taśmą, magnetofonowe szpule… Pod skrwawionymi stopami gruz, chrzęst potłuczonego szkła, zwoje jakichś kabli... Żałosne eksponaty, ofiary straszliwej radiacji szczerzyły pokrzywione, żółte zęby, niby w diabelskim uśmiechu. Straszydła, potwory. Nosiciele okropnych, śmiertelnych chorób. Ktoś z syndromem proteusza machał na powitanie, nie machał… To zatopiony w formalinie witał się ze mną. Za szkłem w słojach płody z mózgami na wierzchu. Cyklopy z jednym ogromnym okiem. Stwory z dwiema, z trzema głowami i dłońmi o dziesięciu, powyginanych, długich niczym cienkie patyki palcach. To wykrzywiona dłoń pod nienaturalnym kątem, to szara twarz podobna do niczego… Sina śmierć. Królestwo śmierci i smrodu chemicznych odczynników zjełczałych dawno minioną przeszłością. Sfermentowanych płynów, fekaliów, odpadającej całymi płatami olejnej ze ścian farby. Łózek na kółkach z przegniłymi, cuchnącymi moczem materacami…I gazety… Stosy pożółkłych ze starości gazet, zdjęć, fotosów, plakatów… Uchwycone pod różnymi kątami twarze. Uśmiechnięte, smutne, obojętne… Gdzieś tam, daleko na Pacyfiku nuklearne kratery, ogołocone ze wszystkiego pacyficzne atole. Betonowe bunkry, zardzewiałe resztki… Rozsypujące się truchła manekinów. Kłujące w oczy nagłówki z tłustej czcionki: Abandoned places. Radioactive zone… Cancer… Przechodzę obok tego wszystkiego w mżącej poświacie czasu, jak w starym filmie zapisanym na celuloidowej, zleżałej taśmie… Oglądam szare odbitki, klisze… Samotny dom na stepie. Idę ku niemu, w którymś gorącym dniu lipca. Zresztą, nie pamiętam. Dotykam oddychającej ściany. Dotykam pęknięć, które poszerzają się i kurczą. Małe okna niczym oczy. Ciemna gardziel otwartych drzwi… Porośnięte wszystko wątłymi łodygami, korzeniami liśćmi… Zachwaszczone plątaniną wieloziela bez woni. Wyłażą w absolutnym milczeniu z każdej szczeliny napromieniowane widma umarłych o nieostrych obliczach, pozostałości. Resztki dawnego życia… Chociaż wizja to ostra jak brzytwa. Tak jak ostre są widzenia chorego, rozgorączkowanego maligną snu. Głębokie, kobaltowe niebo z pojedynczymi żaglami białych obłoków, które płyną, które suną aż po kres widzenia… Słońce odbija się pomarańczą od szyby poruszanego niczyją ręką okna. Skąd to nagłe poruszenie? Od niczego i nikogo. To od wewnętrznego drżenia elementarnych cząstek, które wezbrało na skutek przeskoku czasu. Z powodu echa dawnej eksplozji. Jesteś tutaj. Widzę cię. Jesteś blisko. Daleko. Na wyciągnięcie ręki… Zbliżasz się to znowu oddalasz. Kładę się z cichym skrzypieniem w pustym pokoju na podłodze z sosnowych desek, w którym tylko jedno drewniane krzesło. I tonę w jaskrawej smudze światła, w której tkwi jakaś tajemnica zachodzącego słońca. Jakieś nieokreślenie, jakaś enigmatyczność… Jesteś tutaj, wiem. Lecz ciebie nie widzę, ale czuję twoją obecność. W jasnym snopie wirującego kurzu i w obliczu nadciągającego zmierzchu… Jesteś tutaj. Dostrzegam, gdzieś w kącie nikłe poruszenie, drżenie opadającego powoli wirującego pyłku. Słyszę jak do mnie szepczesz, omiatając skronie nikłym powiewem albo raczej tchnieniem spoza ogromnego czasu, z wieczności. Jak szepczesz mi czule do ucha, z pogłosem niknącego gdzieś echa. — Włodku, nie odeszłam. Jestem przy tobie z miłości. Pamiętaj… (Włodzimierz Zastawniak, 2023-04-30)
    1 punkt
  49. -Popatrz, bzy, kanie. -Nie jestem na nie.
    1 punkt
  50. ... dla mnie, jednoznaczny, to dobry, mocny wiersz. Tetu'... jesteś w 'foremce'... :)
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...