Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 24.02.2023 w Odpowiedzi
-
Marzące dobrem motyle na łące izmów zbawiennych z czasem na jawie chmurni niszczący ziemię prorocy Globalnej myśli stratedzy z liter wyklute ptaki na mrocznym niebie zakwitłe ogniste śmierci promyki Z pokrzyw syczące głosy parzące słowa bujane na forum obrad plenarnych miecza z papieru ciosy Woda wciąż krąży wylewnie ziemia się kręci wytrwale czas rozwiewa doktryny a ludzie cierpią daremnie9 punktów
-
Z towarzyszeniem turkotu mebli Tańczy obwoźny teatrzyk cieni Potem pokotem kładzie się w przesmyk W okna zamknięte, tłoczy się w sieni Pęka w tym syfie oniryzm chwili Gdy ktoś naniesie na butach z zewnątrz (I wetrze w dywan) Witając sili Palce w kurczowym rozczapierzeniu Skłon do odwrotu (Nie chcą pozostać) Jakże tu dojrzeć do rosłych planów? Tak jak to bywa - niezwykle wąska Skromna ścieżyna ludzkiego czasu5 punktów
-
wszystko drga i buczy buczy buczy drga pomyśleć że to wina mina podróż za jeden uśmiech jeszcze jedno ucho brata kata znajdziemy po latach niewypalone wpisy — wypisy języki lepkie od krwi jęki bębenki szumy tego nie da się pogrzebać wszystko drga i buczy buczy buczy dźga4 punkty
-
4 punkty
-
nie chciałam czekać ta wieczna agonia - nie dla mnie zmęczona jestem tym ciągłym myśleniem i nieczekaniem na ciebie wciąż - nie czekam jak zawsze czekanie jest we mnie4 punkty
-
w berka z wiatrem się bawiłem w chowanego często kryłem na korze wiersze pisałem gdy się podkochiwałem w dołek z młodszymi się grało niezły grosz z tego miało w piłkę nożną grałem często w szybę trafiałem tłumiki szmatą zatykałem ubaw z tego dobry miałem klamki sąsiednie wiązałem następnie do drzwi pukałem w wojnę często się bawiło nie jednego Niemca zabiło chłopięcą wymyśliłem zabawę kto wyżej nasika na ścianę sąsiadowi rower podkradałem Szurkowskiego udawałem na pachtę się chodziło papierosy w piwnicach paliło na kocie się znęcałem puszkę do ogona wiązałem dziś się z tego śmieje myśląc jak inne jest obecne pokolenie4 punkty
-
Hen, hen, gdzieś wysoko, w niebieskich przestworzach dryfował balonik jak po wielkich morzach. Z chmurki zrobił statek, sam był kapitanem. Podnosił kotwicę już z samego rana. Nie lękał się burzy ani wysokości. Był bardzo odważny mimo swej kruchości. Raz pomógł kotkowi, co utknął na dachu. Odtąd zawsze razem. " Tylko z Tobą, brachu!" Przyjaźń trwała długo lecz skończyła nagle, a chmurkowy statek zwinął swoje żagle. Otrzymał balonik medal honorowy. Drażniło to kotka, sukces też miał w głowie.4 punkty
-
czy ty mnie słyszysz kiedy cię mijam a serce dudni jak w kuźni młot i jak żyrafa wyciągam szyję by cię nie zraził mój skromny wzrost czy ty dostrzegasz wtedy iskrzenie nie o krzemienie chodzi mi wprost tylko o oczu naszych spojrzenie co doprowadzić mogą na stos4 punkty
-
czasem boli - ujmuję sobie myśli upraszczam nabieram się wychodzę i oglądam to dzieło sztuki którym jest życie tak bezczelnie i bezwstydnie choć czasem na samym dnie z rozczarowaniem i błyskiem - żyję bo czemu nie?4 punkty
-
Milczeć, nie milczeć, sam już nie wiem, czy skończę w piekle, a jeśli… w niebie. Ha ha. W niebie? Zważać muszę, co nawijam do siebie. Sumienie przecież nie milczy wcale, umysł duszny ponagla nawet. I cóż mi z tego, że piewcą będę To wszystko marność, tak niewiele, gdy potok słów, tylko brzmieniem, Gdy na wędrówce, co w nocy ja wyśnił, śladów głębokich, niewiele ujrzałem, a dużo płytkich, kałuż brudnych, śmieci plugawych. A któż je zostawił? Pytam sam siebie. Spętany głupcze! Nie wiesz? * Choć białą łódkę, ugniotę z papieru. Oczyści bagno z bardzo wielu... Popłynie przeze mnie, zacznę od nowa. Lecz czy to pewne? A jeśli utonie w pustych słowach?4 punkty
-
Płacze poranione niebo dymu niejedną smugą spalone domy i martwe drzewa wokoło a dusze zabitych skarżą się dziś aniołom na to piekło które trwa już o cały rok za długo A ziemia znowu po raz który w ogniu jest skąpana ile niewinnych musi zginąć kto zrozumie chory dyktator pławi się w pysze i dumie grając w znaczone karty które dostał od szatana Obrazem jak z apokalipsy brzmi łzawe memento na polach zakrzepła przelana braterska krew ale usłyszy jeszcze cały świat głośny zew kiedy dobry Bóg zerwie wreszcie to nieludzkie pęto4 punkty
-
Wojna gwałtowna Katastrofa dosłowna Uderzyła strachem w ich serca Bo wojna uśmierca Hukiem błyskawicy Obudziła ludzi w śpiącej stolicy I zostawiła bolesne wspomnienia A ludzie mieli tylko skromne marzenia O dobrym życiu Bez huku spadających bomb...4 punkty
-
od niewoli od przewrotnej roli bałwochwalcy wolnej woli wychodzę od gwałtu na umyśle od manipulacji w zamyśle krawatów o których czasem myślę wychodzę od tandety od kiczu opadającej rolety i taniej podniety wychodzę ode mnie samego od utrzymywania starca rdzawego wiecznego powrotu w progi gorszego wychodzę na tej samej ziemi ludzie na czarnych i białych podzieleni wiecznie czymś udręczeni skuleni w kosmosie we własnym sosie – o dziwny losie prostuję się przekraczam myśl i patrzę w to co przed sobą i nie wiem czy idę w niepewności w światełko w tunelu czy w jądro ciemności 23 II 20234 punkty
-
-Już rok, mistrzu, w sąsiedztwie wielki konflikt zbrojny. -Ten, który go rozpoczął nie doceniał wojny, ale może niedługo przekonać się zdąży, że jego, oraz państwo, ta wojna pogrąży.3 punkty
-
babcia wytrwale ciasto ugniata dzieciaki patrzą z kąta gdzieś w tyle formuje śpiewnie zarysy chleba w gorącą paszczę włoży za chwilę w ciepłym już świecie rumiana skórka ciasto raduje się swym wzrastaniem kromki chrupiące wciąż połączone w kształty bochenka jeszcze schowane między szparami zapach wypłoszył odwiedzi wszelkie nosy stęsknione mleko leniwie kapie w kubeczek jak białej rosy krople łąkowe śmietana tańczy na wszystkie strony rodzi się masło pachnące gładkie na ciepłej skibce rozmazywane za srebrnym nożem wędruje zgrabnie piec tak spocony jak dziadek stary co mu włożono coś do ogrzania za chwilę babcia z niego wyciągnie famuła przyjdzie zgłodniała zaraz kochana wnuczka pajdę już wcina buzię ozdabia pysznym masełkiem popija mleczkiem siorbie uroczo zajada smacznie a nawet chętnie słychać chrupanie oraz mlaskanie biesiada w pełni jest rozpoczęta tylko wujkowi co był zachłanny z chęci na kromkę wypadła szczęka3 punkty
-
Rano w południe czasem wieczorem raz ze smutkiem raz z humorem o czymś lub o kimś pisze wiersze czasami gorsze czasami lepsze Wiersze które mają przemówić swoim ciepłem kogoś otulić jednak sprawę sobie zdaje jak to trudne jest zadanie Dlatego gdy mam wolną chwile głowę swą przed weną chylę tak powstają moje wiersze raz te gorsze raz te lepsze Czasem szare czasem w kolorze pisane w domu pisane na dworze wiersze przez was czytane dobrze i źle spostrzegane Lecz ja tego się nie wstydzę po swojemu życie piszę poetycko i lirycznie czasem smutno czasem nie3 punkty
-
@Tectosmith Też żałuję, ale "widocznie tak miało być". Dziękuję;-))) @Rafael Marius Podpinam się pod odpowiedź:-(3 punkty
-
Wszystkie - bez wyjątku -nowe, stare i te zdziczałe przy których stoją kikuty drogowskazów nazw zapomnianych porośnięte nie jedną trawą , dokądś prowadzą. Więc gdy poczujesz się zagubiony ... wędrując jedną z nich przypomni sobie ten wiersz . A potem dalej śmiało idź prze siebie , bo może właśnie ta ... ta droga zaprowadzi cię dziś , jutro albo po ... tam gdzie odnajdziesz to coś , coś co nazwiesz swym szczęściem.2 punkty
-
Była mroźna noc lutowa, Gdy zapętliła się Ludzkości Historia, Gdy wybuchła ta straszliwa wojna, Krwawe żniwo długimi miesiącami zbierająca, Ziarna niepokoju w sercach całej ludzkości zasiewająca… Rok już minął… Naznaczony tą wojną straszliwą, Naznaczony milionów ludzi tragedią, Przez więznące w gardłach słowa niewypowiedzianą… Wojną jakiej od lat nie widziała Europa, Od czasu krwawych wojen na Bałkanach, Gdy źle zszyta przemocą Jugosławia, Rozpadała się na oczach całego świata, Pośród niezliczonych łez rozpaczy i cierpienia… Rok już minął… Gdy stary porządek świata runął, Zburzony ambicją wielkomocarstwową, Wskrzeszenia sowieckiego imperium wizją chorą… Gdy spadły nocą rosyjskie bomby, Na głowy ukraińskich dzieci snem otulonych, Burząc dzieciństwa czas beztroski, Zmuszając zarazem do natychmiastowej ucieczki, Z miejsc tak ukochanych dobrze w pamięci wyrytych… Rok już minął… Gdy nadmorski Mariupol ogniem zapłonął, Ostrzeliwany nieprzerwanie rosyjską artylerią, Bombardowany z powietrza dniem i nocą… Gdy bezbronnych uchodźców rzesze, W słynącej z gościnności Polsce znalazły schronienie, Kąt spokojny i ciepłą strawę, Rozszalałych nerwów ukojenie, Bezpieczny z dala od frontu nocleg… Rok już minął… Naznaczony milionów Polaków niepewnością, Galopującą z dnia na dzień inflacją, Ciągłą troską o to co przyniesie jutro…2 punkty
-
codziennie rano jak koszule w szafie przebierasz myśli zastanawiasz się które ubrać dziś warto a które na inną okazję zostawić by nie zabrudzić nie zniszczyć zwłaszcza tych nowych nakładasz jak co dzień te stare sprawdzone gdy dni pochmurne nadchodzą zaglądasz znowu do szafy bez namysłu chwytasz znoszone by wśród ludzi pozostać bez twarzy ale pamiętaj gdy wytarte tylko nosisz pozostałe nieuchwytne nikną zajrzysz znów do szafy a pełne niegdyś wieszaki dziś są puste i zupełnie milczą2 punkty
-
Byłbym lepszym duchem, Niż człowiekiem Sprawiam ból każdym ruchem. Me łzy spadają strumieniami, oblewając rumieńcami, moje okrągłe policzki. Wten, pojawia się on- Pocieszyciel. Mego świata zgładziciel... Otrze słoną rzekę, Wetknie ją pod powiekę Nim glebę podleje i smutek rozleje. Padnie pytanie. "Czemu płaczesz? Wiesz ile zajmie serca złatanie?" Cisza... Nie odpowiem. Prędzej swe sekrety rozpowiem. Nie potrafię. Nie odpowiem, bo po co mu ta wiedza? Nie odpowiem. W zamian - swoją śmierć wypowiem. Z dumą stanę i wykrzyczę w głos. "ONA UMARŁA. ZOSTAŁ TYLKO ON"2 punkty
-
A możliwe, że są jeszcze przed nami jakieś pewne możliwości. Potencja jeszcze zdaje się lubi się do nas od czasu do czasu uśmiechnąć, choć patrząc na nas jednak czasem stroi sobie żarty, a nawet całkiem nie niewinnie drwi. No ale ty w tych sprawach, zresztą gdzieś w odległych Tychach, wiesz i rozumiesz znacznie więcej ode mnie. Cóż, nie pozostaje nic innego jak poprosić o pozwolenie... Warszawa – Stegny, 24.02.2023r.2 punkty
-
w ślad za Białym Królikiem jak kamień wystrzelony z procy gna ulicami swawolny nastrój w aurze późnego lata barchanowa radość miłosierdzia zaciera kontury rzeczywistości mroczna rozkosz gilotynowania2 punkty
-
korzenie trzymają drzewo zanurzone do połowy rak wychodzi z pęknięcia marszcząc odbicie na wpół zdmuchniętego dmuchawca próbuję twarz topielca przypudrować rzucam kamieniem w miejsce którego nie ma fale rozchodzą się jakoś mi łyso wzdryga się myśl że to zwykły zachód z różańcem w dłoni odwracam klepsydrę patrząc jak spadają w krew igły które mają zatrzymać kropelkę zawieszoną na listku2 punkty
-
Kiedy się kołysze grzejnik, - zbytnio już obluzowany - to dokręcić trzeba śrubę mocującą go do ściany. Można sprawić czary - mary, lub naprawiać przez całuski, lecz najlepiej tu się sprawdzi klucz właściwy, lub francuski. Kiedy gnębią wątpliwości, podchwytliwa jest technika, nie wiadomo, z której strony - lepiej spytać hydraulika.2 punkty
-
Czy możesz byc tak podobny i jednocześnie się tak różnić, czy możesz być marzeń spełnieniem a jednocześnie żywym utrapieniem, Czy możesz wyjść z mej głowy bez uszczerbku, czy to wszystko może wreszcie nabrać jakiegoś sensu, Widzieć Cię nie chcę i jednocześnie pragnę, czy ma to sens jakiś, a może nie ma wcale ...2 punkty
-
Tego dnia nic nie wskazywało na to, że się nawet zobaczą. Ich, tak bardzo odmienne światy, spotkały się na skrzyżowaniu dróg, które prowadziły w zupełnie przeciwnych kierunkach. Jednak czy na pewno? Ona zadawała sobie to pytanie przez lata. On prawdopodobnie tak samo, tylko nie dawał po sobie tego poznać. Szli powolnym krokiem w kierunku siebie. Ich spojrzenia przenikały dzielącą odległość. Z każdym metrem jego oczy zdawały się uciekać od tego, co miało je spotkać. Powietrze wypełniło się drobinkami zaskoczenia, strachu, niepewności, ale i dzikiej, skrywanej radości. Stanęli obok siebie. - Cześć... - wyksztusił on, wogóle na nią nie patrząc. Jego wzrok był wbity w dal, jakby było tam coś, czego nie widział nikt inny. On jednak musiał patrzeć w punkt, który go hipnotyzował. - Dzień dobry! - pośpiesznie odpowiedziała ona, wyciągając do niego dłoń na powitanie. Prawie na nią spojrzał wyciągając prawą rękę z kieszeni.1 punkt
-
Bo czasem jest się tą parszywą Strzygą, Cholernym pasożytem na pieprzonej ziemi. Bo czasem trzeba więcej wchłonąć gnoju, Nie płakać nad straconym istnieniem. Bo trzeba jednak istnieć wbrew przeciwnościom, Trzeba głośno krzyczeć na przekór słabościom. I trzeba być tą Strzygą w pieprzonym padole, I żreć, i błagać, i prosić, i trawić ... Aż się wszystko przeorze ...1 punkt
-
poprzez miodowozłocisty brzuch rajskie jabłuszka piersi słodycz pach i otwartą twarz cała jestem w tobie palce wprowadzone w drżenie tłuką hartowane szkło zapomniała mnie namiętność kochamy się zlepieni wyświetlaczem z głowy do głowy błękitniejemy różowo po oślepiającą biel opuściłam już świat który rozumiem zdziwienie Małego Księcia z różanej alejki czarci krąg wychowania pamięć jego nadlatujących pięści miłosna chwila e-przestrzeni zostaje na zawsze1 punkt
-
Martwe konie wszystkich wojen w nierozumnym dwuszeregu do bram Nieba smutnie stoją. Lecz nie dla nich przecież Niebo. A ich trzewia poszarpane, a ich oczy wypalone, a ich grzywy zakrwawione. a ich mózgi rozstrzelane, galopują oszalałe poprzez prerie, stepy, piaski, galopują jak najdalej od rozumnej, ludzkiej łaski.1 punkt
-
Białe akacje pseudoakacje pod ulic pyłem szarym rozpoczynają gminnych wakacji grochodrzewiowe mary: Te pyłki w oczy uczuleniowe – lotniście kicha kwiecie i wojny Nowo - Panoramowe o których nie powiecie że trwają latem – to przetrzymamy, lecz jak się ma do tego w pseudoakacji bzyków wszelakich miodowych pieśni echo co nad asfaltu stopniałym żarem przelewa się w gęstwinie te trzmiele pszczele jare a stare morenno w pradolinie? O, białe kwiecie! O którym plotę opowieść z wartką akcją opadaj czule a wiersznę focię moim pseudo-wakacjom.1 punkt
-
1 punkt
-
Raczej nie. Wujek wtedy mieszkał na typowym blokowisku. Jedyne czym się chwalił to nowoczesny kościół z oryginalnymi witrażami. Teraz mieszka na wsi w pięknym domu z ogromnym ogrodem (ponad hektar). który jest jego pasją. Żyje mu się jak w raju. Życzyłbym każdemu takiej starości i zdrowia.1 punkt
-
@Rafael Marius No nie powiem Ci, że tę okoliczność przeczuwałem :))) Ładnie tam? Fajna miejscowość?1 punkt
-
1 punkt
-
Z czego wynika, iż balans i w marzeniach jest wskazany i zalecany. A nawet całkiem się już ich nie pamięta, bo i po co skoro się zrealizowały.1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
@Rafael Marius zasadniczo jest tak jak piszesz, co nie znaczy, że nie ma ludzi, którzy się nad tym nie zastanawiają.1 punkt
-
1 punkt
-
@Kwiatuszek Bardzo ładnie. Szkoda tylko, że przyjaźń się skończyła nagle :-( Fajnie. Pozdrawiam.1 punkt
-
1 punkt
-
Miło, że mi się udało tak napisać. To smutne. Taki to już jest niesprawiedliwy los dziewcząt, że muszą czekać aż chłopak zacznie zaczepiać jako pierwszy. Zresztą tak do końca to nie wiadomo, czy nikt nie zwracał uwagi. Niektórzy młodzi bywają nieśmiali i wstydzą się zgadać do koleżanki. W naszej klasie w podstawówce było nas tylko czterech takich odważnych, którzy wybierali te uważane wtedy za najładniejsze, a reszta pozostawała w tle. Podpierali ściany. Trudne te relacje dla niektórych nastolatków. Dziękuję za serduszko i szczery komentarz.1 punkt
-
Tak, lepiej coś powoli wytłumaczyć, a jeżeli się nie potrafi wytłumaczyć, to się uśmiechnąć:)1 punkt
-
Aby przerwać niechcianą relację bez hałasu gorących emocji.1 punkt
-
@Adriana Gawrysiak Również wolę wróbelki:-) Cieszę się, że moja twórczość komuś się podoba:-)1 punkt
-
Zbliża się, niosąc blask monumentalnych oczu. Co to jest? Najpierw szło na swoich giętkich odnóżach. Teraz pełznie poprzez zakurzone labirynty czasu. Obwąchuje pęknięcia w ceglanych murach. I wodzi wokół spojrzeniem wielu pancernych oczu. Czarnych. Potwornie czarnych… Pełznie wciąż. Zbliża się z mozołem nieustępliwej śmierci. Przystawiam ucho do zimnej, popękanej ściany. Nasłuchuję tych oddechów. Tych niezrozumiałych szeptów… Gładzę dłonią ten bezkres unicestwienia, tę melancholię nadciągającej nocy. Plątanina żeliwnych rur rozwiera się pod sufitem. Zamienia się w cuchnący nowotworowy kwiat. Brunatne plamy, zacieki… I wszystko to się przemieszcza, i trwa w tym swoim nieustalonym czasie chorobowej maligny o rozmaitych rozbłyskach, jarzeniach jakimś wewnętrznym światłem. To jakaś chyba świętość rozpycha od wewnątrz przedmioty. W niektórych miejscach wycieka cuchnąca zgnilizną maź. Sączy się, ścieka. Obłazi wszystko rdzawym, tłustym nalotem niczym obłe cielsko stojącej na zachwaszczonej bocznicy kolejowej cysterny. Trupi odór opuszczenia. Cmentarny chłód. W kościstej dłoni uschnięty kwiat. W czyjej dłoni? Mojej? Nie mojej? Niczyjej… Lecz skąd ta nagła zmiana obrazu? Albowiem olśnił mnie błysk szyby poruszanego niczyją ręką okna. Choć być może była to ręka mojej umarłej prawie dwa lata temu matki. Nie prawda! Ona żyje. Widziałem ją jak przenikała ściany z kamienia. Wspinała się po schodach tym swoim powolnym chodem umarłego. Ściskała dłonią drewnianą poręcz schodów, mając w oczach dalekie rozbłyski gwiazd. Kosmiczny pył. Przyszła nie wiadomo po co, wskazując ręką popękany sufit przechodniego pokoju. Być może chciała wskazać na coś ważnego. Coś, co mnie męczy niemalże od samego urodzenia. Coś, co zamieszkało nade mną w niezrozumiałej dotąd formie. To coś stało w progu drzwi, kiedy matka oddawała ducha na pogniecionej pościeli. Pamiętam, że wygłaszała wtedy oskarżycielską mowę, wskazując w to coś palcem. Pamiętam ten śmiertelny szept, ten chrapliwy półgłos spod ziemi. Sprzeczała się długo, nie mogąc się pogodzić… To coś mnie męczy od momentu moich narodzin, które miały miejsce 12 maja 1974 roku. Padał wtedy deszcz, nasiąkając szarością wnętrze pustej sali szpitala. W uszach słyszałem ten piskliwy szum i niewyraźny głos jakiejś istoty. Spoglądałem na martwe przedmioty z niklu i stali. Na białe kafelki, sufit… Lecz oto wyszedłem przez otwarte na oścież drzwi. Tak po prostu. Bez niczyjej pomocy. O, dziwo, umiałem już chodzić. Jakimś tajemnym zrządzeniem losu trafiałem w puste i opuszczone wnęki, pomieszczenia, pokoje... Dotykałem dłonią przeszłości zanurzonej w dziwnej substancji czasu. Stare radiole, czarno-białe telewizory ze ślepymi, popękanym kineskopami, w których snuła się jakaś pochylona do przodu postać, plątanina kabli… Pod krwawiącymi stopami chrzęst potłuczonego szkła. Gruz. Pył. I zacieki. Wszędzie zacieki. Smugi i plamy. Zatęchła woń. Medyczne eksponaty w oszklonych gablotach. Zardzewiałe, poobijane metalowe łózka z resztkami przegniłych materacy na skrzypiących sprężynach. Przesycona trupim odorem mdląca, chemiczna woń szpitalnych odczynników… Patrzę w górę. Spoglądam na popękany sufit. Coś, lub ktoś przeczy tam samemu sobie. To coś niezrozumiałego w całym swoim jestestwie. Nie ma prawa istnieć, a jednak istnieje. Słyszę wyraźnie trzeszczenie stropowych desek, kiedy tak chodzi w tę i z powrotem, opowiadając szeptem dzieje swojego życia w suchym, zakurzonym powietrzu zimnego poddasza wśród stosów starych czasopism, gazet, zdjęć… Krzyczące nagłówki o testach atomowych, pierwszych prototypach kobaltowych bomb, nadziei chorych na raka… Czarno-białe fotosy uśmiechniętych, hollywoodzkich gwiazd z filmu „Zdobywca”, z 1956 roku: John Wayne, Pedro Armendáriz, Susan Hayward, Agnes Moorehead, Jarma Lewis, czy wreszcie sam reżyser Dick Powell… Nie wiedzą, że skonają w męczarniach. Nowotworowe guzy, nacieki, malformacje… Cuchnący odór śmierci… Chodzi ciężko, takim trochę nieludzkim krokiem. Pogodzony. Niewdzięczny… Podnosi głowę. Sennie… I spogląda niewidzącymi oczami. Rozgląda się w otchłani mroku. Wstrząsa swym drżeniem… (Włodzimierz Zastawniak, 2023-02-19)1 punkt
-
1 punkt
-
-Mistrzu, pewni autorzy zawsze przynudzają. -Oni duże zasługi wszak dla zdrowia mają. Skoro waść nie pojmujesz, powiem ci to jaśniej, przed snem czytaj ich dzieła, wtedy zaraz zaśniesz.1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne