Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 17.02.2023 w Odpowiedzi
-
Stojąc na krawędzi rozpaczliwie krzyczał k---a mam już dość po czym cofnął się i zniknął zmuszając tych na dole do zmrużenia oczu A sam przysiadł zakrywając twarz i cicho szepnął do siebie nie bądź głupi stary weź się w garść i spójrz szerzej na otaczający cię świat Przecież nie tylko z wadliwych segmentów jest on zbudowanych lecz także z takich które pozytywnie pozwalają patrzeć w dal za którymi można odnaleźć własne ja Chwilę po tym przemyśleniu wstał i patrząc w dół zaczął machać uśmiechnięty do tych na dole i głośno wołać - świat jest zbyt piękny by tak okrutnie się z nim żegnać Gdy to usłyszeli zaczęli bić mu brawo śmiać się i płakać wołając chodź do nas bohaterze dnia6 punktów
-
Ileż to razy u twoich okien W dłoni ściskałem serce z kamienia, Gotowe, by nim strzaskać z łomotem Jak szyby - wszystkie nasze wspomnienia. Na nich to przecież serce twardniało, One mu tępą nadały bryłę. Łap więc, co twoje - tę sercoskałę. Może cię trafi i nie przeżyjesz. I niczym kamień z serca mi będziesz, Padając trupem jak tamta miłość. Serce zachowam - z czasem rozmięknie, Wszak miało nie bić już - a zabiło.6 punktów
-
Obieram iluzję jak cebulę, a z oczu… płyną łzy. Nie było Ciebie tam w ogóle, prócz seksu. Cały ty. I zsuwam z ramion nową halkę, cebuli cienką nić. Prócz nocy nic nie obiecałeś, prócz ciała więcej nic. Obieram iluzję jak cebulę, spod noża spływa sok. W iluzji się specjalizuję. Skąd? nie wiem, znowu szok. Tak jakby zapach tej cebuli pradawne budził sny. W iluzji się specjalizuję, to karma a nie ty. Iluzji gorzki smak smakuję już od lat5 punktów
-
Przez dziurę w swetrze chłodny poranek Wdziera się, w warstwie zaraz przy skórze Szerzy wzburzenie, kiedy zachłannie Karmisz się dymem i parzysz lurę I parzysz ręce Strach się zagapić, ale nie sposób W taki poranek niby zwyczajny Od barwnej feerii oderwać wzroku Niechaj pulsuje, rozsadza ściany, Urzeka pięknem Rozmył się miraż wraz z przymrużeniem Widać dobitnie ostrość konturów Rzeczywistości, zaledwie tchnienie Ledwie mrugnięcie zastyga w ruchu Nic się nie dzieje5 punktów
-
wybacz… dawno z tobą nie rozmawiałam wypełnianie codzienności zabiera dużo czasu no i codzienna walka z bytem bywam czasem nieźle obita wiesz… dzisiejszej nocy we śnie zobaczyłam jak pracujesz w polu podbiegłam krzycząc tato tato a ty wziąłeś na ręce mówiąc moje wszystkie radości obudziłam się z uśmiechem takim przez łzy dziękuję… nie miałeś wobec mnie wielkich wymagań w drodze do bycia kimś zabłądziłabym na pierwszym skrzyżowaniu powiem… z lekkim drżeniem w głosie ojcze jestem poetką5 punktów
-
~~ Dziś każdy kotek (z kocim polotem) omija miejsca, pokryte błotem. Lśniące futerko, łapki, pazurki wolą solidne płoty i murki. Często te śliczne, mruczące stworki, śledzą tereny, gdzie mysie norki dają nadzieję łowom obfitym. Wspaniała uczta (bez okowity) im się należy, w tym dniu świątecznym. Nasz dom jest dla nich miejscem bezpiecznym, gdzie winny czuć się mile widziane (nawet gdy łapki błotem skalane) - wtedy wybaczyć im to należy, bo je kochamy - w tym bądźmy szczerzy .. ~~ obrazek z sieci5 punktów
-
Na nudnej ławce niewinnie kreśli imię Anieli z modlitw wyklute na amen w grzesznych myślach zatonął w dzienniku dwójka od katechetki Na przerwie wzrokiem Anielę spotkał wpatrzeni w siebie godzin nie liczą serca wpisane w obwód okręgu tak miło płynie… matematyka Magnetyzm fali z lekcji fizyki przyciągnął dłonie muzyką wrażeń z chemii uczucia wybuchła radość a na biologii hormony kwitły Na wywiadówce Hiobowe wieści belferstwo grozi palcem systemu dwójki z klasówek piąteczki z życia ze szkolnych czasów młodzi wynieśli4 punkty
-
Tata się spóźniał do pracy, Dziadek grał na gitarze A mama znów gotowała Te wstrętne warzywa na parze. Był wtorek, 7:30 Złapał dziadka za rękę Dziadku bo się spóźnimy A ja dziś śpiewam piosenkę! Na zewnątrz było zimno Wiatr wiał i sypał śnieg Dziadek szedł bardzo żwawo Że Kubuś prawie biegł. Już widział okno przedszkola Stresował się swoim występem I wtedy zobaczył samochód Tuż przed tym ostrym zakrętem. Słychać muzykę w przedszkolu Kubuś już nie zaśpiewa. Dzieci biegają po sali. A Kubuś? On pobiegł do nieba.4 punkty
-
Mielę w ustach końcówkę zapałki Binarnie trącając o podniebienie I krawędź języka - skąd resztki siarki Wypluwam razem z przekleństwem Rozmokłym jak wiosenne błoto Nad którym się lekko uśmiecham A cała misteria zmieszana ze złością Dobrze że poszła się jeb...ć4 punkty
-
Wszystko się może zdarzyć świat pełen niespodzianek Wszystko się może zdarzyć szczęściem jest każdy poranek. Wszystko się może zdarzyć gdy uśmiech na twarzy gości Wszystko się może zdarzyć życie wydaje się prostsze. Wszystko się może zdarzyć choć czasem łza z oka spłynie Wszystko się może zdarzyć co złe przecież przeminie. Wszystko się może zdarzyć to tylko od Ciebie zależy Wszystko się może zdarzyć gdy w końcu w siebie uwierzysz.4 punkty
-
spojrzał na półkę uginała się od nadmiaru czegoś było za dużo nie wahał się usunął szmacianą lalkę zrobiło się luźniej odetchnął mógł dalej układać inne przedmioty na półce - pomału metodycznie by wszystkie w idealnym porządku stały lalkę oddał - ciężar spadł z obolałych ramion3 punkty
-
farmazony, dyrdymały, banialuki hocki – klocki, bzdurne sieczki i wymyki piszą święci wrażliwością wyniesieni na ołtarze estetyki ale więźniem sami w sobie bo w poezji wpadli wnyki3 punkty
-
3 punkty
-
@beta_b To jest bardziej niż moje. To moja historia, mój przypadek. Moje osobiste wyznanie - bo tak zadecydował lekarz - że lepiej, żeby mnie nie było. Być może ktoś wtedy popełnił błąd. Nie jestem przeciwnikiem aborcji - ale tak jak Pani mówi lekarze powinni dobrze sprawdzać, robić dokładne badania bo ich błędne rozeznanie może kosztować czyjeś życie. ;)3 punkty
-
Małe dwie kurki zboże dziobały I jedna do drugiej tak sobie gdakały: Że tłok na podwórku, bo gąsek za dużo, Że kaczki się tylko dąsają i chmurzą. I przyszły trzy świnki, do kurek chrząkają, Że myszy jedzenie im podkradają. Na to koń skarżył się świnkom dalej, Że krowa muczeniem mu spać nie daje. Baranki z kolei do konia beczały, Że kozy im trawę do cna wyskubały. Aż w końcu pies Azor się na to oburzył, I szczeknął do wszystkich: "mam dosyć tej burzy! Już koniec z ględzeniem i tym narzekaniem, No cóż to za brzydkie jest zachowanie! Za siebie nie ręczę, ja nie żartuję, Gdy ktoś tu raz jeszcze plotkować spróbuje!" Ze wstydu zwierzętom odebrało mowę. Koń patrzy na kurę, ta zerka na krowę... W istocie głupotą jest tak ciągle się kłócić, Złośliwość z podwórka czas wreszcie wyrzucić! I tak też zrobiły zwierzaki kłótliwe, Od teraz podwórko było szczęsliwe.3 punkty
-
3 punkty
-
Dość nieduży wojownik ze Sparty dziś do renty dorabia grą w karty Żona wiedząc, że czasem z gołym wraca k***sem, (dla jaj tylko) biznes zwie ch*j wartym.2 punkty
-
w naszej placówce (i w sumie w szeregu innych przeciętych przez rzędy tworząc zgrabne tabeleczki) pracuje taki jeden typ na głowie ma sporo bo każdy pojedynczy łeb który mu podsuwają jak pod ostrze czekające na pociągnięcie dźwigni ale nie mowa tu o jakichś barbarzyńskich precedensach choć jeszcze kiedyś to rozciągał to ścinał biedaków z czystego fetyszu równości teraz co najwyżej z czystego musu skoro i tak nie odróżnia jednego od drugiego a krzyk biedaka ograniczył się do zwykłych prychnięć po zajęciach wyznaje filozofię równych szans estetykę równych kolumn równych nierówności to mu daje satysfakcję w życiu że ogród tak ślicznie przycięty i żadna gałązka nie odstaje na zakończeniu roku stoi obok dyrektora spogląda z równą satysfakcją na swoje żniwo tabele oświeconych głów na auli z rozkoszą wysłuchuje kolejno wyczytywane numerki liczby – humanistą to on nie jest za to lubuje się w cyfrze i stawianiu kropek na miejscu każdego znaku zapytania obok dyrektora stoi jeszcze zwykle jego córunia Orszulka wśród umarłych nadziei na lepszą ocenę muza o której napisał niejeden raport na imię ma Średnia i okropnie się o nią z chłopakami bijemy 17 II 20232 punkty
-
A zapytała mnie coś o coś i możliwe, że o ogrzewanie, kobalt, tlenek węgla i inne takie tym podobne. Po głębokim zastanowieniu jedyne co mogłem jej odpowiedzieć to cytuję: WIELKIE MI CO ... Warszawa – Stegny, 17.02.2023r.2 punkty
-
@Ewelina Dzieci z domów dziecka to generalnie ciężkie życie mają. Mój dziadek przez całe życie im pomagał. Dziś by się powiedziało jako wolontariusz. Przez 2 lata też pracował zawodowo jako wychowawca w jednym z zakładów. Sam też stracił rodziców w wieku 10 lat, ale do dziadula nie dał się zamknąć i żył na ulicy. Sporo mi o tym opowiadał. Znam trochę te sprawy dzięki temu. Moja mama też opiekowała się takim jednym chłopcem, aż do pełnoletności, a potem jedną nastolatką. Oczywiście wszystkie te dzieci znałem. Bywałem też tam u nich w tym ich domu.2 punkty
-
Tylko w tym refrenie "Inowłódz" został użyty w dobrej formie. W pozostałych dwóch, niestety nie. żeby dobrze grało z rytmem wiersza, wystarczy tylko zrezygnować z "Ach" i będzie ok: "Inowłodzu ty arkadio" Pozdrawiam.2 punkty
-
Zgodnie ze zwyczajem służący przytrzymali konie wsiadającym płci męskiej, księżnej zaś, Jezusożonom i Soi pomogli wsiąść. Również obyczajnie. Spośród tych przedostatnich Ewa obawiała się nieco tej przejażdżki, mając wcześniej mało podobnych przygód. Ale sekundy energetycznego oddziałania przez Jezusa tak na nią, jak na jej wierzchowca wystarczyły. Gdzieś zniknął lęk, który odczuwała przed dosiadanym rumakiem. Podobnie stało się z obawą przed jazdą, które czuła jeszcze kilka chwil wcześniej. - O, jak fajnie! - pomyślała radośnie, zanim książę nakazał odjazd. - W drogę zatem! - moment później książę Jurij spojrzał najpierw na Jezusa, a potem na pozostałych jeźdźców. Wreszcie na dowódcę swoich gwardzistów, który tego razu miał pełnić także rolę przewodnika. Ten, zrozumiawszy spojrzenie, dal umówiony znak swoim ludziom. Dziewięciu z nich natychmiast wysforowało się naprzód, oddzielając się od ustawionej jako straż tylna grupy i ustawiło trójkami. Jeden zaś, najwidoczniej zastępca, zatrzymał się tuż obok niego. - Ruszamy! - zawołał, na co poprzedzająca ich grupka strażników zareagowała we właściwy sposób: jak jeden mąż ponaglając konie niemal od razu do kłusa, płynnie przechodzącego w galop. Droga minęła spokojnie. Jechali raz wolniej, raz szybciej - tak, jak na samym początku. Po około godzinnej jeździe - jak ocenił dowódca straży, spojrzawszy na słońce - dotarli do kniei, porastającej wielkie połacie ziemi na północ od miasta. Tam trakt zwężał się, przechodząc w ścieżkę, wytyczoną przez książęcego namiestnika i utrzymywaną w należytym stanie przez jego ludzi. O szerokości pozwalającej jechać trzem konnym obok siebie. Po następnej godzinie jazdy - również około - przybyli na polanę, powstałą w w wyniku upadku obiektu z Przestrzeni * i jego eksplozji. Których ślady było widać do dziś: w postaci pasa ściętych ukośnie od góry drzew, zbliżającego się stopniowo ku ziemi. I wspomnianej polany, prawie równo okrągłej w kształcie. - To tutaj, Jezusie - powiedział książę. Czysto zwyczajowo, znając przecież Jego stan - czy też poziom - wiedzy. Wszechświat w ludzkiej osobie rozejrzał się wokół. Także zwyczajowo. - To tor spadania ich statku - wskazał swoim żonom wyraźnie widoczną linię uciętych pni drzew, wyglądających jak po ciosie gigantycznego miecza. Żaden z nich nie odrósł w miejscu zranienia, niemo wskazując na krzywdę, jaka go spotkała. Pozostali jeźdźcy zbliżyli się do nich, podjeżdżając jak dało się najbliżej, aby lepiej słyszeć. I rzecz jasna widzieć. - A miejsce pochówku przybyszy tam, tuż za polaną? - pokazał widoczny pomiędzy drzewami głaz. Jego przywiezienie, a zwłaszcza załadunek i umieszczenie go tam kosztowały gwardzistów wiele trudu. Co prawda dodatkowo wynagrodzonego sowicie przez władcę, chcącego na zawsze dla potomnych upamiętnić tak niezwykłe i niecodzienne wydarzenie. Książę potwierdził skinieniem głowy. - Pójdźmy tam więc - rzekł Jezus, zsiadając i oddając wodze już czekającemu na nie strażnikowi. - Pilnujcie koni, są jeszcze trochę niespokojne - polecił, czując w umysłach młodszych ludziom braci ** obawę przed przebywaniem w miejscu, gdzie wydarzyło się coś dla nich niezrozumiałego. - Dobrze, Panie - ukłonił się gwardzista. Jezus podziękował mu gestem i ruszył przez porastające polanę trawy ku obeliskowi. - Rozkaż strażnikom - zwrócił się do księcia, gdy podeszli - niech rozkopią grób. Władca nie okazał zdziwienia, dostrzegłszy uprzednio ten zamiar w umyśle Wcielonego Wszechświata. Zresztą, jako osobę wyższej świadomości niewiele go dziwiło. Często okazywał to swoim ludziom bardzo wyraźnie, chcąc, aby Ich świadomość wzrastała również. I wyjaśniając powody swego braku zdziwienia, gdy było to potrzebne. - Gdy skończycie, wydobądźcie szczątki - dodał. Książę już zobaczył w Jezusoumyśle, o co chodziło. Ale jego ludzie spodziewali się ujrzeć coś zupełnie innego niż to, co ukazało się ich oczom. Żony Jezusa wiedziały, prowadząc między sobą telepatyczną rozmowę podczas drogi. Soa zaś i Mil domyślali się. - To nie są ludzkie szczątki... - jeden z kopiących miał przerażenie na twarzy i jeszcze większe w spojrzeniu. - Jakże to?... - nie pojmował. - Przecież... - To nie były żywe istoty - wyjaśnił WszystkoWiedzący. - Ale tak zwane bioroboty *** . - Bio... roboty?... - powtórzył powoli drugi strażnik, przestraszony tylko trochę mniej. - Czyli... co? - Masz w swoim ciele kości - zaczął Jezus obrazową odpowiedź. - I wewnętrzne organy, dzięki którym twoje ciało żyje. Dzięki którym funkcjonuje jako całość. Serce. Płuca. Żołądek. I inne. Dzięki temu twoja dusza może w nim zamieszkiwać. Gdy ciało kończy żywot, dusza je opuszcza. Zgadza się? - pozwolił słuchającym pozbierać myśli, by chociaż trochę otrząsnęli się z szoku. - Zga... dza - odparł zapytany. - A teraz wyobraź sobie - kontynuował Jezus powoli - że twoje kości są sztuczne. Metalowe. Że służą wyłącznie podtrzymywaniu naturalnej powłoki, żebyś tylko wyglądał jak żywy. Tak bez mięśni. W środku zaś nie masz nic. Żadnego ze wspomnianych organów - mówił nadal, jeszcze wolniej i bardzo wyraźnie. - A co masz w głowie? - zapytał gwardzistę widząc, że jego przerażenie ustępuje. - No... mózg - odpowiedział. - Umysł. Dzięki niemu myślę, widzę, słyszę. I czuję. Mogę poruszać się i reagować na to, co dzieje się wokół mnie. Na... hm... bodźce - przypomniał sobie książęce nauki. - Taki ster... ownik - powtórzył trudne dla siebie słowo, kojarzące mu się z czymś znanym: sterem rzecznego statku. - Brawo! Świetna odpowiedź - uśmiechnął się Jezus. - Doskonale pamiętasz nauki - pochwalił głośno strażnika, tak by jego towarzysze to usłyszeli. A jednocześnie wysyłając księciu myśl, że warto zwrócić nań baczniejszą uwagę. Gwardzista pokraśniał z dumy, jakbyśmy wtedy powiedzieli. - To teraz wyobraź sobie - wskazał owalny przedmiot, metalicznie pobłyskujący w pustych oczodołach czaszki jednej z odkopanych istot - że zamiast mózgu masz to. - Zaczekał, aż wszyscy spojrzą na to, co właśnie pokazywał. - Sztuczny umysł, który tobą steruje - celowo użył słowa tego samego, co żołnierz. - Odbiera światło, ciemność, obrazy, dźwięki i wydarzenia wokół przez organy zbudowane na kształt twoich oczu i uszu. Ma zapisane, niczym na papierze, bardzo wiele możliwych wydarzeń. I dopisane do nich odpowiednie reakcje. Gdy dzieje się któreś z nich, interpretuje ją i wybiera właściwą. Działasz właśnie tak. Prawda? - zaczekał na żołnierską odpowiedź. - Prawda - padło potwierdzenie. Zdecydowane już o wiele bardziej. - Doskonale - Jezus uśmiechnął się doń po raz kolejny. - Twój książę jest z ciebie dumny. Właśnie to wszystko oznacza bio-robota - podzielił słowo na tworzące je części. - Robot to sztuczny organizm, "bio" zaś oznacza organiczny dodatek. W tym wypadku powleczenie naturalną skórą, by ta istota wyglądała na żywą. Z której, jak widzicie, zostało prawie nic. - Wydobądźcie jedne z nich - nakazał książę, przyjąwszy od Jezusa telepatyczną sugestię. - Zabierzemy ją do kremla, nasz gość chce pokazać nam coś więcej - po chwilach, potrzebnych na wydobycie szarakoszczątków, odprowadził spojrzeniem gwardzistów, przenoszących je i składających na specjalnie do tego celu przyprowadzonym wozie. - A co powiecie na małe polowanie, takie naszym zwyczajem? - zaproponował. Cdn. * Celowo użyłem tu słowa-zamiennika dla wyrazu "Kosmos". ** Zgodnie z wczesnochrześcijańską koncepcją, obecną także w tak zwanej antropologii filozoficznej, zwierzęta mają dusze. Na niższym poziomie rozwoju, zatem nazwa "młodsi bracia" jest właściwa. Słusznie też tak zwany święty Franciszek z Asyżu, nawiązując do owej idei, podkreślał związki ludzi z innymi stworzonymi przez Wszechświat istotami ("Bracie Wilku"), jak i oczywistego przecież ze Słońcem i Księżycem ("Brat Słońce", "Siostra Księżyc") . Mimo, że ten ostatni jest tworem sztucznym. Ale Franciszek o tym najprawdopodobniej nie wiedział. Voorhout, 17.02.20232 punkty
-
Poznaje mnie Pani Doktor? Co? Tak, nie do końca? To ja, to dziecko...wie Pani, To dziecko z dopiskiem - aborcja... Wiem, miałam być roślinką. Do tego mieć zespół downa. No widzi Pani....tak wyszło Że jakoś jestem....."normalna"? Mnie Pani nie musi przepraszać. Tamtych - powinna Pani. No tamtych, wie Pani, Tych, których już zeskrobali...2 punkty
-
Requiem dla róży Byłaś czerwona jak krew A teraz w pustym wazonie usychasz Pachniałaś jak niebiański krzew A teraz swe oczy przymykasz Twoje drobne listki już opadły Twe istnienie zamieniło się w pył Złe demony twoje życie skradły Płomień miłości przemienił się w dym. Damian Świerczek 02.11.20222 punkty
-
spacerujemy w przestrzeni nie naszej gdzieś na końcu nieba w labiryncie krzyczących gawronów ponad lasem muśniętym sepią dialog szyderczych chmur ostatni wers zawieruszył się w rozsypanych słowach dziś w promocji są cytryny zmiksujemy kwaśne wiersze na kolor zielony2 punkty
-
solennie obiecuję nadejdzie taki czas gdy udowodnię wszystkim że nie potrafię rozwiązać problemu *** niejedna dziurka durszlak czyni2 punkty
-
@kwintesencja Faktycznie pięknie, ale wychodzi na to, że to jedynie złudzenie? No cóż i złudzenia bywają piękne a może nawet i piękniejsze? Oczywiście mogłem też źle zrozumieć. Pozdrawiam serdecznie :-)2 punkty
-
uważano go za głupca, beztalencie w dziedzinie kupca a on w naiwnej swej głupocie zbijał na nich mądrości krocie głupota z mądrością idą w parze czy to osobno czy w wielkiej chmarze z jednego stanu metamorfozy drugi stan nowy się tworzy2 punkty
-
@Ewelina "Nie można też komuś powiedzieć: nie czuj, nie cierp, bo to bez sensu. Zresztą to tak nie działa." Wiem...Ale takie jest życie: brutalne, pełne egoizmu, powierzchowne. Gdy przychodzi taka chwila, okazuje się, że człowiek zostaje sam. Życzliwi znajomi - pogadają, pomądrzą się, każdy uważa, że wie lepiej. Mnóstwo "sprawdzonych rad". Pewnie życzą dobrze (choć dla niektórych taki czyjś "zamęt osobisty"- to nie lada sensacja) ale i tak nie są w stanie pomóc. Druga strona - o ile nie jest osobowością zaburzoną, z wszelkimi jej "zaletami": tendencją do obwiniania, stalkingu itp - naprawdę dąży do zamknięcia pewnych spraw, by żyć dalej. Czasem łatwiej powiedzieć sobie: "nie oczekuj". No bo na co tu liczyć? Na wspólne wyjście na kawę i pogadanie jak i dlaczego skrzywdził? I że współczuje..? Ale się nagadałam :))) Rzadko tak miewam. Ale to z sympatii do Ciebie :).2 punkty
-
Pasą się w ogrodzie wylizując do czysta ścieżki. Z cukierków ze sztucznego cukru, w sztucznych papierkach. W rogach, dobrze ukrytych przed oczyma powołanych, kręcą reklamy z nieszczęśliwymi ludźmi. Niewinne potwory łkają rzewnymi łzami. Tworzą kałużę, w nich żaby knują spiski, przeciwko wszystkim. Książęta odpowiedzialni za całowanie usta mają w ciup zasznurowane. Zwierzątka pokotem kładą się z dezaprobaty dla absolutnego braku magicznych przedmiotów. Donośne chrapanie i szyderczy rechot na dobranoc.2 punkty
-
@Ana @violetta @jan_komułzykant @Cor-et-anima @Leszczym @Rafael Marius @Tectosmith Najbliżej prawdy był @Rafael Marius, ale nie chodzi o psychoanalityka, tylko o zwykłego lekarza, u którego byłam wczoraj na NFZ z bólem ucha. Pan Dr popatrzył i zaproponował, abym przyjechała do jego gabinetu, bo na tym nfz to słaby sprzęt i wogle kicha. Pomyślałam: jaki cudowny lekarz! To perła a nie człowiek! No i żem pojechała. Rany, jak nam się dobrze gadało! A chichrałam się, jak piętnastolatka🤣 Po dwóch godzinach napomknęłam, że już muszę iść, choć bardzo nie chciałam 😂 Pan Dr wstał, odprowadził mnie do recepcji i rzekł z uśmiechem 250. Przemiły, przeuroczy, wspaniały kompan i bardzo dobry specjalista, choć nie dał mi leku na receptę, tylko namazał coś na kartce. Winę biorę na siebie. Nie wiem, co mnie opętało, żeby pomyśleć, że TEN CUDOWNY LEKARZ TO ANIOŁ I WŁAŚNIE RATUJE MI ŻYCIE! A przecież nic mi takiego nie było. Naiwność to głupota, nie bądźcie naiwni... Dziękuję za WASZE komentarze i serduszka🌼 Pozdrawiam serdecznie i życzę Zdrówka🙂 @Leszczym Aaaa, w sensie bohater=peel=PL= peeleny? PL i PLNy :)2 punkty
-
W zapchlonej chacie Śmierdzącym dymem pokoju Samotny i opuszczony Jak trądem naznaczony Na koncie ujemne miliardy W źrenicy uparta wiara Że stanie się coś Los twardy - zmięknie Wyniesie nad narodowość Spojrzenie jego kometą Zwapniałe nasiona u ramion Sięgają - tam nikt nie sięga W przyczynie zmysł unurzony Przemierza światy bez kroku Drobi po starych chodnikach Widzący go omijają Z opaską na oczach witają Włosy w kołtuny związane Na ciele brudne ubrania Szkicuje na starej kopercie Co on tam skrobie.. Wiersze2 punkty
-
Wstęp Żyjemy w dobie cywilizacji obrazkowej zdominowanej przez elektroniczne środki masowej informacji (film, telewizja, internet), co nie zawsze sprzyja obcowaniu z literaturą w jej tradycyjnej formie. Tymczasem dzieło literackie odgrywało przez stulecia i nadal odgrywa w życiu człowieka bardzo ważną rolę. Uczy go poznawania świata w jego najrozmaitszych przejawach, kształtuje charakter i wolę, rozwija umysł i myślenie oraz sferę uczuć etycznych i estetycznych, sprzyja zadumie nad własnym życiem i życiem innych ludzi w powiązaniu z dokonywanymi przez nich wyborami zachowań, postaw czy wartości. Szczególne miejsce może ponadto mieć literatura w życiu człowieka z uszkodzonym słuchem, zwłaszcza wówczas, kiedy sam próbuje ją tworzyć, co sprzyja rozbudzeniu i pobudzeniu własnych sił i możliwości, a co z kolei przyczynia się do poczucia własnej wartości i motywuje do samorozwoju. Przykładem takiego "obcowania" z literaturą jest prezentowany tu tomik wierszy "Kowal i podkowa" Łukasza Jasińskiego, młodego niesłyszącego poety. Wizja świata prezentowana w tych wierszach jest dość ponura. Światu temu daleko do biblijnego Edenu czy greckiej Arkadii. "Wyrwano mu starożytne korzenie", toteż jest bliski zagłady. Podmiot liryczny operuje takimi symbolicznymi akcesoriami upadku, jak: "płonący zielony las", "spróchniałe liście płynące w przestrzeni jak śmierć", a także "wyblakły kamyczek", "oszalały potok", "żółtoczerwone pożary", "stary materac" czy "pustka pokoju". W świecie wierszy Łukasza Jasińskiego "skatowany Bóg umarł", toteż trudno mieć nadzieję na zmiany, co potwierdza expressis verbis apostrofa skierowana do łososia w końcowej strofie wiersza "Nadzieja": "łososiu/nie bądź pazerny/unikaj jak czarnej dżumy/fontanny nadziei!". Podmiot literacki wierszy Łukasza Jasińskiego nie przynależy do kreowanego świata. Jest kimś z zewnątrz, jest więcej obserwatorem i komentatorem własnych obserwacji, przy czym jego bezpośredni komentarz pojawia się bardzo rzadko. Komentują go symbole przypominające czasami - przy różnicy skali artyzmu - elementy świata zawartego w "Hymnach" Jana Kasprowicza. Kunszt poetycki Łukasza Jasińskiego "nie powala" czytelnika. Sporo jest tu niedociągnięć, zwykłych pomyłek i czasami pustosłowia, szczególnie w tych partiach tekstów, w których autor próbuje tworzyć swe metafory z górnego "C". Zawarte w tomiku wiersze i opowiadanie "Statek" powstawały w okresie sześciu lat (2003-2009). Ich chronologiczny układ pozwala śledzić postęp autora w dziedzinie "sztuki rymotwórczej" i z tego też powodu zasługuje na uznanie. Na koniec należałoby postawić pytanie: czy wiersze Łukasza Jasińskiego są na tyle "dojrzałe", że zasługują na edycję książkową? Odpowiedzią niech tu będzie zdarzenie, jakie miało miejsce w połowie lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku. Na Rynku Starego Miasta w Warszawie wybitny malarz kupuje za 100 zł lichy obraz młodego "artysty" amatora. Na uwagę przyjaciela, dlaczego tak drogo zapłacił za to "arcydzieło", odrzekł: trzeba młodego artystę wesprzeć, bo może przecież w przyszłości wyrosnąć z niego wielki malarz. Kierując się tym przeświadczeniem i biorąc pod uwagę niedociągnięcia i osiągnięcia młodego autora wierszy, życzę mu, by wyrósł na wielkiego poetę. (z tomiku: Kowal i Podkowa) dr. Jan Paluszewski (2010)1 punkt
-
Gdy liście z drzew opadać zaczęły A niebo coraz smętniejsze się stawało Ruszyliśmy na wywczasy do Inowłodza Jakby smutku jeszcze było mało I przemierzaliśmy przestrzenie miasta Dziwnie radośni w jesiennej szarej aurze Jakby życie dało nam się się spełnić Tej parze naszych marzeń! Inowłodzu, ty arkadio Twoje lasy pełne grzyba Koją nasze głodne oczy Ach! Pomoże nam to chyba W restauracji Turystycznej późną porą Gdzie się dziatwa okoliczna zbiera Siedzieć czasem nam bywało pijąc piwo I paluszki chrupiąc do wieczora Potem idąc ciemną drogą asfaltową Mijaliśmy śpiące chaty w mroku I nie śniło nam się nawet Nasze miasto w wielkim tłoku Inowłodzu, nasz kochany! Czysta rzeka stare mury Częściej duże ciemne chmury Podmywają dzień ponury Kiedy dzień wyjazdu nastał Strasznie ciężko było z łóżka wstać Jakby jakieś nas ramiona tu trzymały I wypuścić nas nie chciały w wielką dal Gdy ramionom żeśmy w końcu się wyrwali Okiem raz rzuciwszy w gęsty las Pojechaliśmy przed siebie pustą drogą Aby znowu stać się częścią ludzkich mas Inowłodzu, ty arkadio Zaszum o nas kiedyś wiersz I opowiedz o kochankach Nieśmiertelną wieczną pieśń 23 listopada 1997 r.1 punkt
-
Fale oceanu biły w piaskowiec, odrywały z niego głazy, kruszyły na kamyki, mieliły w piach: żółty pod wodą, złocisty w słońcu. Ziarenka przyklejały się do jej stóp, brzucha, pośladków… Zanosiła piasek na klapkach do domu. Strzepywany na dywan, wysysany odkurzaczem, wracał do morza, opadał na dno, czekał aż przypływ podniesie go z głębin, wyrzuci na brzeg, aby szlifować jej pięty. Spłukiwała piach wodą ze źródełka, lecz trzymał się mocno, dopóki nie starła go gąbką, a wtedy jedno ziarenko wpadło jej do oka. Nie bolało, nie wytoczyło łez, ale zamieniło ją w skałę, patrzącą na ludzi obojętnym wzrokiem, niezdolną do uczuć.1 punkt
-
1 punkt
-
@AtyldaAtyldar rozumiem, przepraszam. Dziś badania są bardziej precyzyjne, podtrzymuję opinie, że nie straszą bez powodu. Bb1 punkt
-
@Corleone 11 AI ( artificial intelligence ) jest po części pomocą i również zagrożeniem dla ludzkości w przyszłości. Czytałem trochę na ten temat na Internecie i trudno z tym się nie zgodzić. Pozdrawiam Cię!1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Może tak być, gdy obie strony się na to godzą, ale często tak nie jest. Przypomniała mi się taka historia, gdy bezdzietne małżeństwo wzięło do siebie chłopca z domu dziecka i po kilku miesiącach oddali go z powrotem, bo stwierdzili, że to jednak nie dla nich. To byli znajomi mamy z pracy. Tego chłopca też znałem. Bawiłem się z nim, bo byliśmy w podobnym wieku. Dla niego to było jak wygrany los na loterii, bo takie placówki w większości bywały za komuny koszmarem. Myślę iż on był dobrym przykładem takiej oddanej szmacianej laleczki.1 punkt
-
Świetna historia. Dużo już słyszałem, ale czegoś takiego to jeszcze nie. I też opowiedziałaś to znakomicie. Uśmiałem się przy czytaniu. Mnie też się czasem zdarza pogadać z lekarzami, ale 5-10 minut. Ale 2 godziny to chyba rekord świata. Ale tak serio to rzeczywiście warto uważać, żeby się nie dać naciągnąć. Choć, gdybym był na Twoim miejscu to chyba też bym się tak samo dał nabrać.1 punkt
-
Dzięki wszystkim za serducha @Rafael Marius dla niewierzących miłe zaskoczenie:) ale czy dalej będzie równie miło tego nikt nie wie Pozdrawiam1 punkt
-
Chemia mnie i ciebie wybudziła i oni (byli, są i będą) po czym chemia nas oboje zawiodła a nawet śmiało wydrwiła sporo ta jędza wypaczyła teraz jest już po nas... Chemia cz. 2 Otóż wcale nie sztuczna inteligencja a chemia przyprawiła nas bólem odpłynęła w odległe obszary świadomość !! Warszawa – Stegny, 13.02.2023r.1 punkt
-
Niesamowity zbieg okoliczności, gdyż jadąc pekaesem zasłyszłam krótką wymianę zdań starszej młodzieży - około 20 lat, która z łezką w oku wspominała lata szkolne! Chyba jechali do roboty😂 Szkołę wspominam dobrze, a najlepiej początkowe lata edukacji. Ponieważ niewielką grupką dzieciaków zostawaliśmy po lekcjach i ganialiśmy się po szkole do wieczora. Nie wiem, jak to było możliwe, ale tak było. Naprawdę. Teraz nie do pomyślenia. Chlip chlip. Wiersz przywołał wspomnienia, czyli budzi emocje, czyli dobre pisanie🙂1 punkt
-
A komu oddał? Może w dobre ręce? Kiedyś były takie ogłoszenia. Oddam w dobre ręce psa itd.1 punkt
-
Otrzyj łzy i podaj wodę, tysiąc ognisk we mnie płonie. Nie mogę opanować pragnienia. Dookoła pustynia, a ja po jej środku, syn nieznanej matki. Rzeka daleko, słońce pali, jeden dzień i nadejdzie koniec. Czarne ptactwo zatacza koło, nie rozumiem czego chcą. Tylko cisza, skąd wziąć siły żeby wstać i poszukać wody. Pustynia bez końca, dzień bez końca, tutaj nigdy nie zapada zmierzch.1 punkt
-
Chwile zwątpienia Są chwilami zatracenia A twoją twarz pokryły Smutne wspomnienia I czekasz na mój dotyk Który jest zimny jak lód Chyba nie liczysz na żaden cud?1 punkt
-
@Czarek Płatak na pewno przesłucham Ja jako dziecko chodziłam z drugą babcią Kazią na puste noce Pamiętam że cała wieś zbierała się w domu Mężczyźni okupowali sień natomiast kobiety rozsiadały się na stołkach i krzesłach przytarganych od sąsiadów Odmawiany był różaniec a później śpiewane pieśni Babcia miała specjalny zeszyt z tymi piesniami i modlitwami Trumna stała w dużym pokoju na stole a pod nią wanna z zimną wodą Nie można było otwierać okien więc znam zapach rozkładanego puchnacego ciała W połączeniu z zapachem lilii jest słodkawo mały1 punkt
-
- Jesteś na tak, czy na nie? - No tak. - Czyli tak? - Ach, przepraszam, nie zrozumiałem - nie. - To nie? - Nie. - To będzie nie. - Nie! - Jak to nie? - No nie. - Nie, że nie? - Tak. - To tak, czy nie? - Nie wiem. 9 II 20231 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne