Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 14.10.2022 w Odpowiedzi
-
nosimy w sobie granice by móc oddychać w pełni niektóre trzeba domykać inne warto rozszczelnić8 punktów
-
Na spacerze między rzędami zobaczyłem i zapragnąłem. Serce mi kazało, więc i ja sobie przykazałem. A jaka ona była! Wzrokiem ją spostrzegając wnet mi pełnią kolorów i blaskiem umysł ogarnęła. Piękna, cudna, ponętna... Jak aksamitny pocałunek podniecającej specjalistki od zachowań konsumentów; z cudnym posmakiem syntetycznych słodzików... Miłością szczerą zapaławszy, wierność i użyteczność przykazując, coś kątem oka mi przeszło i - tak, to ten sam błysk, lecz inny... Ponętniejszy, żarliwszy, i promocyjne dłonie do mnie wyciąga. Jak miałbym rozdzielić serce na dwoje...? Rachunek obliczywszy, tę pierwszą odkładam zapominając. Bo serce moje budżet ma ograniczony i zadowalam się kochanką nadobną w pysznej ozdobie z błyszczącego opakowania. I tak, kochanek już tabuny przeszły mi przez serce, choć każdej śladem - rysunek paragonem po piasku. Dziwne, że z pełnią doświadczeń, pustka nadeszła. Czemu to? Czyżbym kupił śmierć...?7 punktów
-
Latawce jeśli nawet minął ich czas w szarościach pejzażu mkną na nitkach cienie złączonych nie da się rozdzielić zawirowaniem horyzontu i rozbitą klepsydrą nad ziemią pamięć w chryzantemach jesień zbiera swój plon pąsowieją zielenie spojrzenia w złotobursztynach drgają jak ogniki za szybami chłód ziębi kapelusze dachów po kałużach pląsa wiatr a zwykły trzepak w słotny zmierzch czeka na psa który da mu odrobinę ciepła wrzesień, 20225 punktów
-
zostawiłam serce w białej pościeli na poduszce z pierza i choć czas upływa codziennie rzeźbię na nowo tęsknotę zachłannie brnę do przodu zbyt szybko potykając się o własne marzenia nikt nie zawinił że jestem nie tu gdzie powinnam bo ciebie nie ma5 punktów
-
coraz smutniej w ogrodzie coś mu duszę skradło pająk już nie knuje kwiat został sam trawa już nie tak żywa zaczyna zaglądać mgła nuda się rozpycha zagląda tu i tam coraz smutniej to fakt ale są chwile wesołe gdy liściem w berka bawi się wiatr5 punktów
-
wśród betonowych ścian zamknięta kurczysz się w sobie trucizna metropolii leniwie rozpływa się jak atrament na drżącej dłoni patrzysz z pogardą jak brudzi paznokcie i zostawia ślady mijają lata a Ty wciąż błądzisz i grzęźniesz w miejskich żelbetowych bagnach ale zobacz kałamarz, już niemal pusty zatem to koniec wędrówki niechlubny rozdział za sobą zostawiasz zrywasz atramentowe płótna które latami malowałaś zapominając jak wiele kolorów jest wokół promień słońca niczym nowy świt wdziera się śmiało do żył ponurych jaskiń stoisz oniemiała kurtyna opadła dostrzegasz nagle że zagajnik, który niegdyś zasiałaś razem z Tobą wzrastał by dziś właściwy kierunek ukazać5 punktów
-
cóż z tego że życie otwarte jest na oścież skoro ból okazał się być silniejszy od milczenia co z tego że czas wyłamał sobie sekundnik żeby wolniej płynąć po drugiej stronie jutra czeka zmęczony prorok jego usta złożone do modlitwy wypowiadają nieznane nikomu myśli obce przyrzeczenia nieznajome ciała z wydrążonym wnętrzem pierwszy lepszy krok będzie powrotem do człowieczeństwa odrodzeniem się najbliższej gwiazdy czarnej z miłości do słońca powracam choć przejezdny strach napisał moim sercem kolejny zbawiony poemat choć świt próbuje wskrzesić poległe rękopisy odrodził się w nas przypadkowy włóczęga jego stopy wiodą za krawędź niedomkniętych ust zanim staniesz się wiecznością podaruj mi krztynę swojego snu5 punktów
-
a gdybym tak wybiegła przed lufy tańcząc w ekstazie i żarliwie śpiewając Oh Happy Day! Oh Happy Day! Oh Happy Day! strzeliłbyś do mojej Soul żołnierzu?4 punkty
-
A ja czekam zachodu zachodu tylko czekam Gdy noc odsłania bladych gwiazd istnienie I składa je nieśmiało niby kwiatów naręcza Ona jedna zna tak dobrze samotne spojrzenie Nieprzeniknione nie zimne lecz i nie smutne Wiele błądzi po niwach gdy horyzont się rozlewa Niczym słońca niedokończone z błękitu wykute Wciąż trwają nie gasnąc w jej objęciach4 punkty
-
Gdy pewien Stanik, sztygar z Rybnika zasnął po flaszce obok kwietnika, kobita jego, Frania chętna do świętowania z Maksem uczciła dzień bez Stanika.3 punkty
-
Nauczyliśmy się wszyscy pisać i czytać, co czynimy już ze zrozumieniem. Jeszcze nigdy w historii nie byliśmy aż tak piśmienni, a nawet oczytani, rzecz jasna co do zasady. W państwie świetnych literatów w literackich czasach śmiało wkroczyliśmy w erę żarliwego czytania i pisania, a nawet odważnego opisywania. A przecież o tym i o owym mieliśmy wcale nie pisać i nikt z nas nie miał tego przeczytać. Cóż, wyszedł nam nieziemski bałagan :)) Warszawa Stegny, 13.10.2022r.3 punkty
-
Część pierwsza: Kłótnia, czyli to wszystko przez nieszczęsną duszę Przestrogi, czyli w snach skrywająca się prawda Gabriel Wróciłeś. Bardzo dobrze, bom cię potrzebował; Ach, jakże jestem ciekaw cóżeś przygotował, I jak to się potoczy. Ciągle pragnie zemsty; Pamiętam, jak wspominał, że w obliczu klęski, Nie cofnie się przed niczym, wiedząc co go czeka. To wtedy, dnia szóstego, stworzył Bóg człowieka, I wyniósł arcydzieło ponad swych aniołów. Zazdrościł, wtedy upadł. “Za mną pójdź i pomóż, Zbudować nam imperium trwalsze niż niebiosa.” Ach, gdybyś tylko widział obłęd w jego oczach, Od razu byś zrozumiał czemu zwą go diabłem. Lucyfer Nie musisz się wysilać. Nasz poczciwy Gabriel Zapomniał już widocznie na co ostrzył zęby. Potrafisz być jak Szatan, chytry i przebiegły; Dlaczego ciągle milczysz? Czyżbyś nie zaprzeczał? To iskra… Ona bunty w twym umyśle wznieca; Choć mała jest, już wkrótce stanie się płomieniem. Poeta Widziałem kiedyś we śnie dwa złowrogie cienie; Walczyły między sobą, jeden z nich się poddał. Znajomo Lucyferze twoja twarz wygląda, Lecz ciebie archaniele wtedy tam nie było. Gabriel Zapomnij proszę o tym co ci się przyśniło, I skup się na ważniejszych dla twej duszy sprawach. Próbuję cię ratować. Ty zaś, niczym zjawa, Uciekasz spod mych skrzydeł prosto do przepaści. Zapomnij o iluzjach, które na złość jaźni Budują pośród zmysłów swą nierzeczywistość. Poeta Nieznana wciąż przede mną jest najbliższa przyszłość; Czy umiem o najdalszej sam zadecydować? Nie miałem przewodnika; Zabierz mnie i prowadź Do miejsc gdzie śród iluzji rodzą się natchnienia! Popatrzmy za horyzont, spójrzmy jak się zmienia Pod wpływem tego światła, co od gwiazd pochodzi; Zaprowadź mnie tam, proszę. Nie bój się przewodzić Tej duszy pogubionej, wiecznie zabłąkanej. Głos Wystrzegaj się istoty, którą zwą Szatanem, Bo ojcem jest występku oraz przebiegłości; Poeta Wołania… Czy pochodzą spoza świadomości? Słyszałeś to, Gabrielu? Cóż to może znaczyć? Gabriel Tak mocno mnie prosiłeś abym cię prowadził, Więc zrobię to i powiem, że ten głos zwodniczy Od razu rozpoznałem. Wiedz, że śmiertelnicy, Co głosów i sugestii raz choć posłuchali Nie żyją w Panu Bogu. Cierpią zaś w otchłani, Stworzonej by imperium coraz trwalsze było. Głos Pamiętaj proszę o tym co ci się przyśniło, Nie wszystko wszak jest takie, jakim się wydaje. Gabriel Gdy w trumnie cię złożono, dano ci różaniec, Byś żywe koraliki w dłoni swej przewracał; Nadchodzi czas modlitwy. Niechaj ubogaca Sumienie, co litości nigdy nie zaznało; Dręczyłeś je za życia. Gdy się martwym stało Rozbito jest na części jak naczynie kruche; Nie jesteś już człowiekiem, a człowieczym duchem, I czas, jak powiedziałem, nastał, byś się modlił, Bo nie masz już sumienia. Czyżbyś zaczął wątpić? Na duszy odkupienie zacznij wnet pracować! Lucyfer Nie możesz tak okrutnie z duszą postępować; Jeżeli chcesz by cierpiał, daj mi go, Gabrielu. Dla ciebie to jest kłopot, lecz, mój przyjacielu Dla diabła to przyjemność jego cierpień słuchać. Jak będzie? Wszak to tylko zabłąkana dusza, A takie, musisz wiedzieć, dla nas są najsłodsze. Delicje! Całe piekło oglądało pogrzeb I, prawdę powiedziawszy, czeka wciąż na niego. Nie przejmuj się, aniele. Nie ma w tym nic złego, Że dusza tak okropna cierpi za swe grzechy. Naprawdę, to normalne. Nie ma co się spieszyć, Poczekam. Wciąż cierpliwy i wciąż ludzki jestem. Ach, cóż za marnotrawstwo; Cóż to jest za bezsens, By trzymać w niepewności tego nieszczęśnika. Głos Niech mądrość nieskończona umysł twój przenika, A zanim się obejrzysz wnet rozpoznasz wroga. Gabriel To tylko przywidzenia. Żadna to przestroga; Nie przejmuj się, powiadam, jego podszeptami. Mówiłem mu, że przegrał. Gdy już będziesz z nami, Pokażę ci jak mało dziś upadli znaczą. Nad grobem twoim ciągle żałobnicy płaczą, Bo nie chcą byś do piekła już na wieki trafił. Lucyfer Nie zwiędły nawet jeszcze ponad tobą kwiaty, Lecz dawno już przekwitło żywe kiedyś serce. Zachłanny wiecznie byłeś, wciąż pragnąłeś więcej, I pragnień swych bynajmniej nie zaniedbywałeś. Więc jak to jest, poeto? Dasz mi ten kawałek, Co marzeń jest cząsteczką i nadziei iskrą? Gabriel Podpalasz cały wszechświat; Wiem, że dzisiaj wszystko Dla ciebie jest pokusą, żądzą i pragnieniem. Poeta Co dla was jest przekleństwem, dla mnie jest spełnieniem; Tak było, jest i będzie. Taka moja rola. Lucyfer Gabrielu, czyżby Szatan dawno cię pokonał? On nie chce być zbawiony. Słyszysz, co powiedział? Poeta Oskarżeń twych istotnie jestem bardzo ciekaw, Więc powiedz archaniele, cóżem ci uczynił? Lucyfer Musiałeś w czemś zasłużyć albo w czemś zawinić; Pamiętasz, co krzyczały tłumy do Piłata? Widzowie Ukrzyżuj! Biada zbawcy, po wsze czasy, biada! ---3 punkty
-
że słońce zbladło gdy jesienią świecą w nas jaśniej i jaśniej zimą ciepłe latarnie to nic że wiatr gdy nie gasną3 punkty
-
zaspokajać samemu się muszę mało kto przyzna mi rację samogwałt-to jest potrzeba rozładować trzeba wibracje bo inaczej człowiek eksploduje fakt-można pobiegać ewentualnie wziąć zimną kąpiel z psem wybrać się na spacer do lasu ale po co?-tam są kleszcze-będzie padać-zmoknę ręce wsuwam delikatnie pod kołdrę tak na przekór niż mama uczyła teraz jestem dorosły i mogę robić wszystko co zechcę-chyba lecz podobno nie wszystko jest dobre i nie wszystko do celu prowadzi miałem kiedyś w szkole dobre stopnie z wychowania-z matematyki było gorzej dwa plus dwa to jest trzy a nie cztery marzy mi się takie równanie a ty pukasz się palcem w czoło i chichocesz jak głupia-wstawaj byku -przecież widzisz krowo że wstaję * * fota z netu.3 punkty
-
Przeczytałem gdzieś że za 4,6 miliarda lat Nasza galaktyka zderzy się z inną. Poczułem smutek i strach... Nikt tego nie zobaczy, A moje serce już tam było.3 punkty
-
2 punkty
-
Kiedy o tym informuje i zachęcić tym próbuje, niech ci da do zobaczenia coś tam z datą urodzenia. Gdy ma lat dwadzieścia z hakiem, lepiej się wycofać rakiem. Zmieniłem tytuł, aby zwiększyć uniwersalizm przekazu. Dziękuję za uwagi.2 punkty
-
Jeszcze nic się nie dzieje Patrzysz w ekran smartfona Ktoś tam ważny lub nie Może on może ona A tu grać zaczynają Idziesz sama lub z nim Liczy się tylko dźwięków Rytm barwa i ton Bo przecież nie on Który dumnie kroczy obok Bo zawsze tylko obok Zaczynasz banalnie Jak każda Jak inne Jak wszystkie Ale nagle inaczej Tak bardzo inaczej Że tonę w zapatrzeniu Nadaremno i bez sensu Bo przecież Ruch bioder subtelny Nie dla niego Nie dla oczu innych I nie dla mnie o nie Uśmiech oddech kradnący Nie dla niego Nie dla oczu innych I nie dla mnie o nie Muśnięcie włosów rozszalałych Nie dla niego Nie dla oczu innych I nie dla mnie o nie Ale ja nie patrząc i nie widząc Powtarzam Jak objawienie, mantrę i modlitwę Taniec nie jest autostradą do łóżka Taniec nie jest drogą do ołtarza Taniec jest krętą ścieżką do nieba Tańcz swoje Tańcz sama i we dwoje Po prostu tańcz Bo więcej nic nie potrzeba2 punkty
-
Piosenka o eteryczności Nie otwieraj okna jeszcze mi świata nawpuszczasz to w świat się wchodzić powinno i wielu weszło z butami błota naniosło ja też wejść próbowałem nie z buta nie jestem butny z natury on mnie ubłocił i butem poczęstował Nie otwieraj okna jeszcze mi świata nawpuszczasz czy nie słyszysz jak wyje? i żeby to tylko wilki z tym można by jeszcze jakoś wyć leży w wilczej naturze ale to nie wilków wycie to świat tak wyje ludzkim głosem tysięcznym Nie otwieraj okna jeszcze mi świata nawpuszczasz a przeciąg powietrza co dziurawi płuca zakręci mną zawiruje jak liściem i z wiewem za okno wywieje mnie w jesień — to przekleństwo poetów — mówiłaś — za to że są jak sen eteryczni2 punkty
-
-Oglądałem też coś w telewizji na ten temat Proszę się przyznać, jest Pan wyznawcą którejś z tych religii? - zapytał Kierowca. -Ja telewizji nie oglądam. Czytam tylko książki z zakresu samodoskonalenia. Wczoraj “Potęgę podświadomości” Murphy'ego w S. sprzedawali za 10 złotych. Zna Pan to? - odpowiedział pytaniem na pytanie Janek. -Nie wyznaję żadnej religii, a to co powiedziałem, to po prostu wiem - dokończył jednak, trochę zniecierpliwiony natarczywością Kierowcy Janek. -Widzę, że Pana nurtują tematy egzystencjalne. Nie tylko Pan o nich myśli ale i czuje. Tak myślę, że mógłbym Panu coś zaprezentować. - już spokojniej, chyba po przemyśleniu powiedział Janek. -A co? - Kierowca się zaciekawił. -Wypustkę… - wypalił Janek. -Co? -Mówiłem, że to trudne do wyrażenia, szczególnie przy moim słabym polskim. Rozmawialiśmy o wymiarach jako kołach, które mają wypustki. - Tłumaczył Janek. -A no tak. - przypomniał sobie Kierowca. -Tak więc, to będzie Pana wypustka. Ale musi Pan wyrazić zgodę. Widzę, że jest Pan podatny, więc jestem w stanie to pokazać. - pierwszy raz Janek uśmiechnął się szeroko. -I jeszcze jedno, tutaj czas i miejsce nie mają znaczenia. Może to trwać nanosekundę albo na przykład rok. Tak, naprawdę to staram się tylko wytłumaczyć, bo to nie będzie miało w naszym wymiarze, ani czasu ani miejsca. Nie wszystko również może Pan zapamiętać.- Było widać i słychać, że Janek nie mówił tego po raz pierwszy. -To co, zgadza się pan na “prezentację”? - dodał Janek. -Tak, zgadzam się - z rozmysłem odpowiedział Kierowca i chciał jeszcze o coś zapytać. Pstryk. { Kierowca szedł leśną drogą. Był sam. Wydawało mu się, że jest chwilę przed wschodem. Niebo na wschodzie zabarwiało się na kilka mieszających się kolorów; szary i różne odcienie niebieskiego, w górnym spektrum aż do ciemnego granatu. Nie wiedział, gdzie idzie. Może robić zdjęcia. Ostatnio chodziło mu po głowie, że pójdzie fotografować sarny i daniele. Znalazł takie miejsce, gdzie rano pokazywały się na skraju lasu. Później powolutku przechodziły na łąkę. Kilkadziesiąt danieli. Rozglądały się bacznie brązowymi ślepkami, machając czarno-białymi ogonkami. Ale to nie był ten las. Para buchała z ust, mokrawy śnieg pokrywał drogę i ściółkę w lesie. Igły na drzewach spowiła szadź i gałęzie wyglądały, jak gdyby przyprószono je cukrem pudrem. Nie było mu zimno. Odwrócił się, olbrzymi srebrny, drgający księżyc miał za plecami. Na skraju lasu, droga kończyła się. Kierowca przystanął i wciągnął głęboko wilgotne powietrze. Przed nim rozpościerała się szeroka polana. Gdzieniegdzie porośnięta krzewami i zaśnieżonymi brzózkami. Nisko na ziemi, osiadła mgła a z niej wynurzały się jakieś patyki. Nie, to nie były patyki. Robiło się coraz jaśniej. Śmiało mógł stwierdzić, to były drewniane krzyże. “Boże, jak tu jest pięknie”, westchnął. Stał zachwycony, stracił poczucie czasu. Powoli obok najwyższego krzyża, mgła zaczęła się wolno kręcić. Powstały dwa wiry, które “coś tworzyły?”. Chyba jakiś słup. “To jakiś podmuch wiatru” pomyślał Kierowca, ale poczuł pewien niepokój. Popatrzył na swoje nieuzbrojone ręce. Nie miał nawet kostura, często na wędrówkach taki sobie sprawiał. Nie tym razem. Tymczasem mlecznobiała mgła, nawijała się, jak cukrowa wata na patyk. Powstały słup, powoli zaczął płynąć w kierunku Kierowcy. Na wierzchołku słupa pojawiła się złota jasność i powoli przybierała okrągły kształt. Taka, okrągłą część mgły. W środku coś ją zaczęło zasłaniać. “Aureola?” pomyślał Kierowca i zadrżał, raczej nie z zimna. I znowu wiry po obu stronach mglistego słupa, tworzyły coś w poziomie. Wyglądało to jak ręce z przodu. a z tyłu: “skrzydła?” pomyślał Kierowca. Nie miał już wątpliwości, sunęła ku niemu, skrzydlata postać ze światłością nad głową i rozpostartymi ramionami. Kierowca już nie drżał ale się trząsł a włosy zjeżyły mu się na głowie. “Nie chcę tu być” pomyślał.} Pstryk. Dojeżdżali powoli do W. gdzie Janek chciał wysiąść. Twierdził, że jest wdzięczny za rozmowę. -Nie z każdym można porozmawiać, na pewno się nie nudziłem. - stwierdził. Wyskoczył przy centrum handlowym na Czernianach w W. Kierowca z kolei potoczył się starym Ducato na wschód, niestety płatną autostradą. Tylko zastanawiał się, czemu się tak spocił i ma gęsią skórkę. “Chyba zaszkodziły mi te skrzydełka” pomyślał. -A wiesz-li, kto to jest ten anioł smutny na cmentarzu- Oto się zwie Eloe, a narodził się ze łzy Chrystusowej na Golgocie, która wylana była nad narodami... A teraz jest wygnana, jak wy jesteście wygnani, i ukochała mogiły wasze i piastunką jest grobowców, mówiąc kościom: Nie skarżcie się, lecz śpijcie- Juliusz Słowacki (Anhelli, r. XI, w. 732-735). Witold Pruszkowski "Eloe"2 punkty
-
Kłótnia, czyli to wszystko przez nieszczęsną duszę Szatan Gdy z Bogiem na uczynki ciągle się mocujesz, Twarz twoją z miliardami twarzy porównuje, I szuka wciąż oblicza, w którym zaklął obraz; Zaczekaj, choć na trochę ze mną dziś pozostań, Bo jestem twoim strachem, zjawą i przestrogą. Zdziwiony? Śród aniołów byłeś tak wysoko Lecz liczy się gdzie jesteś tutaj, teraz, dzisiaj. A podróż ku niebiosom ktoś w ogóle widział? Czy znajdzie się śmiertelnik, który to opowie? Sam wiesz, że nie istnieje. Żył onegdaj człowiek, Co siedział jeszcze wyżej niż cheruby w niebie. Zabity, dnia trzeciego wrócił wnet do siebie, Lecz zejść ponownie tutaj szybko nie omieszka; Do niego bardzo kręta, wyboista ścieżka Prowadzi i wciąż ludzkość będzie prowadziła. Cóż widzę? Nad nagrobkiem widmo się pochyla… Anioł Nie jestem zaskoczony, tegom się spodziewał. O tobie na cmentarzu zastęp trupów śpiewa, Tak głośno jakby trupy nigdy nie umarły. Już dosyć! Ciągle służysz w potępionej gwardii, I plany wciąż niweczysz. Odejdź stąd, na zawsze! Chcesz zabrać jego duszę? Pragniesz jej, a jakże, Lecz ona już nie twoja ale nasza będzie. Szatan A kimże jest ten człowiek? Popatrz w jego serce. Odnajdziesz tylko marazm, krzywdy i cierpienie. Posłuchaj, weźmiesz teraz pogrzebowy wieniec, Zaniesiesz tam, wysoko i pokażesz wszystkim, I niechaj zacznie czytać prorok albo mistyk, Co grubym, czarnym tekstem tutaj napisane; Na wstędze. Czy naprawdę o tym nie wiedziałeś? Naiwny żeś aniele, jak twój pan w niebiosach… Masz rację, ratuj duszę i przed piekłem ocal Człowieka, który piekło nieustannie stwarzał, Bo mnie już nie zależy. Weź ją i nie wracaj! Anioł Tęskniłeś może kiedy do swojego domu? No powiedz. Wciąż pamiętam żeś był śród aniołów Największym, najjaśniejszym. Czego więc się boisz? Tęskniłeś? Powiedz proszę. Gdybyś mógł przegonić Prastare światło gwiazdy; Skusisz się? No, słucham. Szatan Dlaczego znowu gorycz wlewasz mi do ucha? Ilekroć cię spotykam przy wyklętej duszy, Tylekroć wspominkami wciąż próbujesz kruszyć Diabelskie, zimne serce. Nie czas na wspomnienia! Gabrielu! Gdybyś tylko moje przewinienia Mógł zmazać, rzucić w otchłań - Rzucę się za nimi. Ten człowiek… O nim głośno świadczą jego czyny, On chciał być potępiony, sam mi to powiedział. Gabriel Aż nadto Lucyferze sobie dziś pochlebiasz, A wstęgę, nim przyszedłeś, szybko odczytałem: “Nie umrze, lecz w pamięci zawsze pozostanie, Bo nigdy nie zapomną, że był tym człowiekiem…” Lucyfer Co dobre jest dla niego Szatan wie najlepiej. Czy chciałbyś być potężny tak jak my, szatani? Gabriel “...Co kruszyć umiał słowem najmocniejsze bramy.” Ty nie chcesz jego cierpień. Chcesz mieć sojusznika. Pojąłem to, już wtedy. W ogień go popychasz Nie po to żeby spłonął, lecz by się hartował. Jak miecza, jego duszy będziesz potrzebował, Bo słowem chcesz wywalczyć więcej niźli mieczem. Przyznaję, wciąż potężny i przebiegły jesteś, Lecz o nim już zapomnij, nie ma go, przegrałeś. Czy myślisz, że naprawdę o tym nie wiedziałem? Lucyfer Czy marzysz o potędze, powiedz mi, Gabrielu? Zabiorę was ze sobą, i w piekielną czeluść Sprowadzę śmiertelnika, diabła i anioła; Pójdź za mną! Tej potęgi nikt już nie pokona! Gabriel Słyszałem to już kiedyś. Ciągle nie masz dosyć. Miast pytać, wciąż o litość powinieneś prosić, Bo więcej w tobie pychy niż przed eonami. Dusza Pokorę mą zapewne obaj macie za nic, Więc powiem niepokornie - wkrótce zmartwychwstanę. Zasiewam w głowach waszych nieskończony zamęt, Bo równie nieskończone współtworzyłem byty. Istniałem przed gwiazdami. Wszechświat nieodkryty Obnażał tylko dla mnie swoje tajemnice. Samotne, nagie światy, nieskażone życiem… Ach, jakże były puste wszystkie te planety, Na które nieustannie patrzył duch poety; Patrzyłem. Czy współczułem tak wielkiemu dziełu? A jeśli wszelkie cuda znikną w oka mgnieniu, Czy będzie istniał jeszcze cudów tych stworzyciel? Lucyfer Nie bluźnij! Jam jedyny światów jest niszczyciel, Więc dość już twego dzieła - nie ma cię, poeto! Poeta Słyszycie? Tak wybrzmiewa wiekuiste echo, Przekleństwo niespisanej, wiecznie pustej strony. To koniec. Już poeta całkiem wypalony. Stworzyłem was, nie dbałem - ach, wybaczcie proszę; Kłócicie się jak dzieci. Pójdę więc za ciosem I skończę te dziecinne, niepotrzebne kłótnie. Przebijam czwartą ścianę! Spełniam, co tak żmudnie Na wstędze pogrzebowej kiedyś napisano; Kurtyna w pył rozbita będzie moją bramą. Czy będzie tejże sztuki jaka część kolejna? Sam nie wiem, bo natura bywa bardzo chwiejna, I czasem jest ciekawa co z tej kłótni wyjdzie, A czasem… Mam ochotę wrócić kiedy indziej, Do przygód całej trójki moich bohaterów. Ja wiem, że na tej Ziemi bywa takich wielu, Lecz tam jest moja dusza, mój archanioł, diabeł… Czy warto wciąż podążać niewyraźnym śladem, Tej sztuki, jakże drętwej, tak niedoskonałej? Być może. Mój Gabrielu, wina sobie nalej, I niechaj inne byty piją razem z tobą. Świętujmy! Co sonetów miało być ozdobą, Dialogiem na dwie kartki stało się tak szybko. Podejdźcie, wyście pierwsi. Nigdy już nie znikną Wspomnienia, które sobie dzięki wam stworzyłem. Ach, jakże się za wami teraz już stęskniłem! ---2 punkty
-
proszę Pani ja się w Pani chyba zakochałem jak szalone mi przy Pani serce tyka gdy chcę to wyrazić oficjalnie nieustannie wtedy ślinę łykam proszę Pani Pani nawet nie wie co ja czuję kiedy Panią widzę lub mam w słodkich myślach gdy chcę to przeczucie urealnić wówczas coś mnie dziwnie w dołku ściska no i takie sobie zadaję pytanie czy to jest głód, czy też może zakochanie jeśli pierwsze , skonsumuję już za chwilę jeśli drugie, to nie będę czekał tyle2 punkty
-
Dzikie ptaki lecą przemierzają światy Po co latać przed się będą przecież straty Jaka siła je pcha wciąż się dziwią ludzie Czy nie lepiej zostać w gęsim dziennym trudzie Tysięczne dystanse gęsi przemierzają Kontynenty giną w chmurach pozostają Chyba nasz Zegarmistrz słuszną ręką swoją Pragnął wynagrodzić szczęściem ptaków dolą2 punkty
-
przychodzi wysoką falą pochłania mnie w całości nie oponuję po prostu jestem bez pisku bez sprzeciwu przy przerwanej tamie stojąc w tonach wody pozwalam jej się burzyć obmywać z upływu czasu w taki sposób w jaki lubi a kiedy nabiera ogłady staje się samą delikatnością jak szemrzący strumyk szlifuje ostre kamienie cierpliwie z upodobaniem rozmawiamy o powodzi którą był jeszcze wczoraj i o łagodnych prądach którymi mnie dziś częstuje kołysząc jak łódeczką po wielkim cichym oceanie2 punkty
-
dzięki. mój ulubiony prześmiewca Woody Allen tak tak pisze o masturbacji : „Masturbacja to seks z kimś kogo naprawdę kochasz.” ;) @Marek.zak1 jakbyś mógł to podaj link do swojego Masturbator'a ....szukam i jakoś znaleźć nie mogę....sorry. Pozdrawiam.2 punkty
-
Wszędzie ludzie O obliczach bez wyrazu Puści w środku Choć idealni na zewnątrz Mknący niczym szara masa W bezdenne dno beznadziei Którą może nam zaoferować To upadłe społeczeństwo Dopada nas marazm tego świata Świata bez przysłości Jesteśmy oblężeni przez własną głupotę Która zabija nas od wewnątrz Czekam końca To jedyne, co może nas spotkać Dryfujących po oceanie egoizmu I własnego rozkładu.2 punkty
-
@Leszczym Wg mnie, piszemy i czytamy coraz mniej. Długopis już dawno został zastąpiony przez klawiaturę, a tempo życia wielokroć nie pozwala zrelaksować się przy lekturze. Zresztą, stroboskop serwowany przez telewizję skutecznie odciąga od czytania książek, a także, co bardziej niebezpieczne, skutecznie do czytania zniechęca.2 punkty
-
To akurat nieprawda. Plus za wiersz. Filozofia jednak do mnie nie przemawia. Pozdrawiam.2 punkty
-
Stała na tarasie widokowym, zalana w sztok krajobrazami ziemi. Drzewa zaczynały przybierać lisie kolory, jakby chciały nabrać sprytu, żółć gdzieniegdzie przelewała ciemną zieleń. Gdyby tak można polecieć, ukraść skrzydła aniołowi i choć na chwilę wznieść się ponad te wybitne wzgórza - pomyślała przecierając nos starą bawełnianą chusteczką od babci. Oczy zaszły jej łzami, wiatr przybrał na sile, a o tej porze roku słońce wyraźniej dawało o sobie znać. Było południe. Niczego się nie spodziewała, już miała ruszać dalej, kiedy poczuła za sobą wyraźny zapach męskich perfum. - Wreszcie jesteś. Wyszeptał miękki, lekko zachrypnięty głos. Odgarnął włosy z jej ucha. Poczuła jak koniuszki jego palców niemal ironicznie kładły się na szyi. - Łucjan? - Nie odwracaj się jeszcze. Ładnie pachniesz. Ten szept doprowadzał ją do spazmów. Pamiętała go doskonale, wyrył w niej ślad, po którym doszedł aż tu. Nie potrafiła racjonalnie wytłumaczyć co dokładnie sprawiało, że w jego obecności kompletnie traciła rezon, stateczna mężatka, matka, podobno katoliczka. Przecież miłość miała mieć jedną twarz na całe życie, tego zawsze uczyła ją mama. Przez wiele lat tak właśnie było. Potem coś pękło, urwało się przy natłoku codziennych spraw, ważniejszych niż małżeństwo. Praca, dom, dzieci, sprawunki, wszystko zjadało namiętność, wzajemną czułość, zrozumienie i chęć widzenia tej drugiej osoby. Nie tylko samego siebie. Zmieniliśmy się oboje, zmieniliśmy. Łucjana spotkała na wyjeździe służbowym, miał agencję reklamową, szukała kogoś kto wypromuje nowy produkt klienta. Rojek od wielu lat, prowadzi firmę budowlaną, a od niedawna otworzył sieć restauracji, głównie na Śląsku. Dziwne są jego pomysły, choć to co sobie postanawiał osiągał, zazdrościła mu tej cechy. Sama należała do ludzi zachowawczych, lubiła mieć pewność. Tak czy owak obecna chwila osaczała ją z każdej strony, dopiero niedawno nauczyła się podążać myślami nie tylko za nim, dopiero niedawno ją pozbierano. Była wrażliwa na najmniejsze bodźce świata zewnętrznego. Niewielu to rozumiało, on jakby był podobny, a jednak zupełnie odmienny, nauczył się jej na pamięć. Do tego stopnia, że odczuwali siebie wzajemnie, mimo odległości, czasu, miejsca. Przy nim stawała się bezsilna i ten jego zlepek cech, na które nie miała odpowiedzi, sposobu postępowania. Cdn, może. A-typowa-b1 punkt
-
Wielu o takowej marzy, gdy okazja się przydarzy, to nie warto jej zmarnować tylko szybko wypróbować, by samemu się przekonać czy tak samo ma, jak żona. Słowa "Murzyn" wg zaleceń Rady Języka Polskiego nie powinno się używać, stąd przypomnienie.1 punkt
-
czuć ciepło prześcieradła pod skórą dźwięk wody ciurkiem wypełniający szklankę mrużyć oczy w poczuciu wdzięczności moment tuż przed wkrojeniem się w mango spoglądać bez oczekiwań w horyzont gęsią skórkę na wspomnienie namiętności patrzeć na beztrosko przeciągające się koty ulotny zapach jaśminu wieczorem bezwolny uśmiech gdy widzę miłość każdą chwilę ofiarującą mi siebie1 punkt
-
człowiek sukcesu gryźć gruz szczerząc zgryz w szczękozgrzyt przegryźć szkopuł na pół na ogół w oku gwóźdź dozobaczyć ciężko opłucz bo będzie ciec z boku siebie trudniej uchem przejść za drzwi pocałować klamkę z tamtej strony mijając codzienność w sedno wpaść jak w dół i już1 punkt
-
Odwiedziny Dzień dobry moja droga, piękny dziś poranek; Pamiętasz? Wtedy niebo, jakże delikatne, Tuliło nas do siebie. Nim modlitwę zaczniesz Podpowiem ci, że umarł cały mój egoizm. Krzyczałem, wiem to skarbie. Wciąż nade mną stoisz, Więc pozwól mi wykrzyczeć ile utraciłem, Lecz na nic już to wszystko, na nic mój wysiłek; Próbuję, wciąż nie mogę, wiem, że powinienem. Ach, postaw, zapal proszę, ogrzej znów płomieniem Zmarzniętą, smutną duszę - wciąż potrafi kochać. Ty płaczesz? Nagie serce zacznie wnet migotać, Jak ognik, który pragnie rozbić szkiełko znicza. Więc nie płacz. Od wypadku ciągle dni odliczasz I po co? I dlaczego? Dla mnie to? Wciąż jestem. Sumienie torturujesz. Zostaw już i nie dręcz, Nie nękaj, lecz od nowa życie swoje zacznij. Bo one już zaczęły… Lampki, tak jak w baśni, Oświetlą moją przeszłość, by znów przy mnie była. Zadręczasz się, już przestań. Wiem, że prowadziłaś, Padało, kiedy nagle… Światła z naprzeciwka; Dziękuję żeście przyszły. Niechaj spojrzę z bliska Na całą waszą trójkę dłużej chociaż trochę. "Dbaj o nie." - Takie prośby Bogu wciąż zanoszę: “Zaglądaj do nich stale, albo częściej nawet.” Odchodzę, moja dusza zniknie stąd niebawem, Lecz nie wiem czy śród diabłów czy aniołów będzie. Jak cicho. Czy już pora? Chwycić was za ręce Próbuję z całej siły ale sił już nie mam. Wciąż kocha, więc dla niego jeszcze jest nadzieja… ---1 punkt
-
Samotność smutek ta sama twarz oraz krew Samotność smutek ocean żalu rzeka łez Samotność smutek studnia bez dna trudne drzwi Samotność smutek tuż obok nich nadzieja śpi Samotność smutek krajobraz bitwy która trwa1 punkt
-
gdyby wieczór był tak rześki jak poranek a śmierć tak słodka jak poczęcie... a może tak będzie?1 punkt
-
... a właśnie o tym i... tamtym.. musimy pisać, niech co po niektórym bałagani we łbach.... może będzie z tego jakiś pozytywny finał, może.... Pozdrawiam.1 punkt
-
@duszka Bardzo dziękuję i serdecznie pozdrawiam! @goździk Bardzo dziękuję za opinię i serdecznie pozdrawiam!1 punkt
-
@Klip tak mnie zainspirowaleś, więc wariacja na temat 😀 Gdy pewien Stanik, sztygar z Rybnika Zerwał był z Frani w dniu bez stanika z koronki stanik to dostał z bani uznał więc - święto to już zanika.1 punkt
-
@Kwiatuszek bardzo fajny wiersz. :) Z uśmiechem na twarzy przeczytałam. Pozdrawiam1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
@ais Tytuł nasuwa mi wiersz Różewicza - Warkoczyk. Inna tematyka, ale fascynujące, że ten warkoczyk jest taki wymowny. Zawarłabym w utworze jeszcze jedną przykrą rzecz - wpływ samych kobiet na taki stan rzeczy.1 punkt
-
z muzyki łąki uplećmy ciszę w warkocz co lśnieniem serca oplata tylko w milczeniu warto usłyszeć woń pragnień czystych łez i uśmiechów w polnych kwiatach choć papierowe bywają marzenia i płoną szybko tam w oddali a zapach dymu zdławił pozmieniał to przecież można skazę kryształu zapachem świtu co lśni ocalić1 punkt
-
to jest dopiero urodzić się żebyś nie miała wątpliwości że jesteś więc gadam sobie z tobą bo z sobą mi do twarzy jutro pójdę na lody oddam wszystkie książki do biblioteki twoje zacisnę zęby i nie zabiję cię no chyba że chcesz1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Gdzie wąska ścieżka się wije i sosny toną we mgle samotnie wspominam te chwile jak serce oddałam ci swe Zabrałeś nawet i duszę to wszystko co mogłam ci dać i tego żałować nie muszę ta miłość miała wciąż trwać Dziś ścieżka została jedynie a ciebie tak bardzo mi brak lecz kiedyś powrócą te chwile bo miłość nie kończy się wszak Nie wiem czy zimą czy wiosną to tylko dobry wie Bóg już chabry przy ścieżce tej rosną i będziesz podziwiać je mógł Kiedy spotkamy się znowu przepiękny spełni się sen tak samo jak wtedy za młodu trwać będzie wiecznie ten dzień1 punkt
-
1 punkt
-
@Wędrowiec.1984 Potrafisz uwodzić najwyższego lotu słowem... Pozdrawiam, milczałam bo miałam ostrzeżenie, 74 godziny bez głosu na forum. Pozdrawiam 🙂1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne