Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 01.08.2022 uwzględniając wszystkie działy
-
Dalej, opleć mnie gałęziami Swych ciepłych ramion Zamknij mnie w kołysce Swych miękkich ud Niech się dotykiem Twoim nacieszę Nim odejdziesz stąd, jak inne przed Tobą. Daj mi spróbować swojej wilgoci Wzdychaj i szepcz me imię namiętnie A moje usta niechaj błądzą Po Twojej szyi, zgłodniałe i chętne. Palce niech moje się zaciskają Na Twoich piersiach, jakże wspaniałych Niech dłonie błądzą, wzdłuż linii talii Do Twoich bioder sięgając śmiało. Będę Cię obejmował w biodrach Czując, jak rośnie w Tobie pragnienie Osiągając swe apogeum W chwili, gdy obejmie Ciebie spełnienie. Dalej, więc, opleć mnie gałęziami Swych ciepłych, nienasyconych ramion Zamknij mnie w kołysce wilgotnej Swych miękkich ud… Warszawa-Praga II, 31 lipca 2022 r.6 punktów
-
świat rozpędzony wszystko zmienia nic już nie będzie takie samo mało spokojnych miejsc na ziemi gdzie nowe toleruje stare gdzie duchy tych najlepszych śpiewają stare wiersze gdzie słychać krzyk klezmera „bohema nie umiera” najnowsze trendy rzeźbią duszę i zakazują wiary w czary gdy czuje że w pobliżu dłuto uciekam szybko gdzie mój azyl tam wciąż na Brackiej śpiewa historii wiolonczela tam czas płynie tak samo przedwczoraj jutro teraz tam dalej na floriańskiej przy skrzypcach Wodeckiego tańczy walca Demarczyk w ramionach Skrzyneckiego a kiedy mrok zapada przemyka znana postać w zaczarowanej dorożce zaczarowany dorożkarz2 punkty
-
*** dom zbudowałem z owoców kasztana z gliny dach mchem z paproci przykryłem okno z pajęczyny utkałem drzwi ze śniegu ulepiłem by stopniał na wiosnę cierpliwie będę czekał z utęsknieniem na wędrowca co przyjdzie choć kruchy mój dom każdego przywitam o nic nie będę pytał tym co mam poczęstuję w milczeniu wysłucham2 punkty
-
Raz szlachcianka zadała mistrzowi pytanie, -Mąż mnie zdradza, czy znajdziesz tego rozwiązanie? -Spróbuj do nich dołączyć, a mąż się przekona, jak dba o jego szczęście oddana mu żona.2 punkty
-
L凵刀乙工口匚H W lesie nieopodal osady, mieszkał Ludzioch. Wygnany w knieje, gdyż faktycznie pokraczny, brudny, z gębą jak z magla wyciągniętą, mógł zniechęcić większość, nieobyczajną strukturą. Także chropowatą psychiką, niczym papier ścierny lub świder durnie pokręcony. Krótko przed banicją, tak go nazwano. Miał to w śmierdzącej dupie, co oznaczało, że nie ma nic przeciwko, zatem tak się do siebie zwracał. Współżył z przyrodą. Dobrze mu robiła, tym wszystkim, co dawała najlepszego. Z posiłkami jakoś nie miał problemu. To one miały. Popijał ze strumienia, czasami zagryzał rybką, słuchając świergotu, tajemnych bzyczeń i szumu wiatru. Spoglądał w niebo, ale tylko wtedy, gdy miał wrażenie, że myśli. Głaskał liście i radośniej jakoś było, widząc na dokładkę, wystającego z dziupli ptaszka. Nawet czasami obejmował drzewa. Przytulał policzek do pnia, spozierał w prześwity korony i pukał sympatycznie pięścią w pień, by wyświstać przez szparę międzyzębną, niezbyt rześkim oddechem, trzy słowa: –– Jak tam sosna? –– Spoko. Można sprostać. –– słyszał zwyczajową odpowiedź. * Pewnego razu, osadę napadli nieznośni zbóje, co mogli wszystkich wytłuc w pień, z motywem przewodnim na ustach. Wódz wyłuszczył sprawę: –– Jeżeli zobaczę w waszej osadzie, chociaż jednego pokracznego popaprańca, dziwoląga nie z tej ziemi, z umysłem oropiałym durnotą, to po obejrzeniu, odjedziemy nie czyniąc wam krzywdy. Rzecz jasna, nikt nie pomyślał o sobie. Nawet ci pochowani po kątach, tacy pół na pół, dlatego póki co, nie wygnani. Aż nagle ktoś wrzasnął: Ludzioch. Po niespełna długim czasie, dostarczono dziwo. Ów nie chciał iść, ale cóż. Barbarzyńcy obejrzeli, cmoknęli z zachwytu i wyjechali, a Ludziocha, kopnięto w dupę i z powrotem do lasu wygnano, bo śmierdział jak nieboskie stworzenie i wyglądał jeszcze gorzej, niż mógł. Na dodatek obito dokładnie, by w razie następnego najazdu, był jeszcze bardziej przydatny. Minął rok. Ludzioch cholernie się zmienił. Powędrował z lasu do nowoczesności. Tam mu zrobiono prekursorką operacje plastyczną i w ogóle człowieka oraz nauczono, by nie był popychadłem, gdyby co. Tym bardziej, że krzepę miał, co się miało okazać przydatne. Przecież mimo wszystko, tubylców w osadzie, kochał i miłował. Mściwy nie był, lecz miał już teraz, jeden metaforyczny policzek. Ponadto okazał się prorokiem, przytulając sosnę. Druga wersja barbarzyńców, napadła rodaków popaprańca, ale z taką samą wymuszoną prośbą. Wódz i cała reszta, też chcieli, tak jak poprzednicy, zobaczyć dziwoląga, za obietnicę odstąpienia. Mieszkańcy nauczeni poprzednim wydarzeniem, byli już do cna cwani. Wysłano dwóch osiłków, by przyprowadzili odmieńca do obejrzenia. Owi posmutnieli jednak, gdy zobaczyli, do jakiego stanu się Ludzioch doprowadził, co do wyglądu i mowy obytej. Umyty, ostrzyżony, pachnący tudzież w modną szatę przyodziany. Zaczęli złorzeczyć, że czemu im zrobił na złość. Że przez niego, będą ograbieni, a może wymordowani, bo palant zechciał być ładnym. Wtedy Ludzioch, jako że był miłosierny, wziął w swoje dłonie, grubsze gałęzie i takowymi im mordy sprał, tudzież inne części ciała, żeby wyglądali, tak jak on kiedyś. Po czym ich zaprowadził. Osadę ograbiono, bo miał być jeden dziwoląg, a nie nadmiar. Jednak mieszkańców nie wymordowano, gdyż mimo wszystko, mogli wybrać, na kogo patrzeć.2 punkty
-
Wtedy na imprezie Cię ujrzałem I już że będziesz moja Dobrze wiedziałem Skoczyłaś na mnie I ścisnęłaś mnie Tak mocno Swoimi silnymi udami Moja Ty słodka Będziemy namiętnymi kochankami Twoje spojrzenie Mówi wszystko Weź mnie całą Jestem blisko I nasze usta się spotkały W gorącym pocałunku W tym jedynym I właściwym kierunku Chciałem mieć Cię Tylko na wyłączność I mieć z Tobą Cielesną łączność Bo imprezowa noc Uderza nam do głowy Przeznaczone są dla siebie Nasze dwie połowy I niech ta noc Nie kończy się Bo ja chcę Pieścić Cię Jesteś moja Na zawsze Na wieki Ten cel nie był daleki A teraz kończę...2 punkty
-
@Kapistrat Niewiadomski świetna reminiscencja! "Bo ze wszystkiego to tylko zostanie..." to myśl, która pojawia się u mnie w chwilach totalnej bezradności... dodaje sił i wiary, że podjęta jakakolwiek walka "o to, co zostanie", nie pójdzie tak całkiem na marne2 punkty
-
@Cor-et-anima “This out of all will remain— They have lived and have tossed: So much of the game will be gain, Though the gold of the dice has been lost.” ❃❃❃ „Bo ze wszystkiego to tylko zostanie — Żyli i grali w kości o swój los: Zysk im przyniosło owo granie, Choć złota przy nim postradali trzos.” (tłumaczył z ang.: K.N.) 'Love of Life' („Miłość życia”), Jack London (1876-1916) https://www.gutenberg.org/files/710/710-h/710-h.htm2 punkty
-
Mikołaj z miasta Krakowa Do trzech lat to był niemowa Kompot zawsze mu dali A jak raz mu schowali Rzekł groźnie "mama nie chowa".2 punkty
-
Przesłanie I widzisz, synku, widzisz - nią: niepodległą, upartą, niepodległą i widzisz, synku, widzisz - nią: ją, zaproś, ją - tą, damę, tą i ucałuj, synku, ucałuj - uległą: ją, zaproś, ją - tą, damę, tą ramionami, obróć, ramionami i zatańcz, synku, zatańcz - wolność: ramionami, obróć, ramionami prowadź, synku, prowadź - ją przez sto lat życia i chodź z nami: prowadź, synku, prowadź - ją ramionami, obróć, ramionami i zatańcz, synku, zatańcz - wolność: ramionami, obróć, ramionami ją, zaproś, ją - tą, damę, tą i ucałuj, synku, ucałuj - uległą: ją, zaproś, ją - tą, damę, tą i widzisz, synku, widzisz - nią: niepodległą, upartą, niepodległą i widzisz, synku, widzisz - nią... Łukasz Jasiński (październik 2018)1 punkt
-
zachód słońca zaćmienie księżycowa pełnia niebo pełne gwiazd drzewa szumiące echo i mgła twarz uśmiechnięta kwitnący kwiat nadzieja która puka do drzwi miłe słówka ptasi poranny śpiew miłość która umie tulić to wszystko klamrą spięte jest cudowne piękne dlatego warto jest żyć być świadkiem tych chwil którymi częstuje świat1 punkt
-
1 punkt
-
W moim małym domku stoi szafa, kwiatek na parapecie też stoi. Skromne ramy obejmują ten obraz „obfitości”, dzięki temu nie wylewa się oknami, a ewentualnie zwiedza okolicę, każdego dnia, dzień po dniu... lecz kiedy przychodzi czas... czas – stary znajomy przychodzi i mówi „teraz albo nigdy”, to wcale się nie zastanawiam, pakuję ten dom, cały dom i szafę i kwiatka i wybywam, by marzenia przyłożyć do rzeczywistości i stwierdzić, czy naprawdę są takie strome i takie okrutne, srogie, nieprzystępne i nie dla mnie. Kwiatek, który nie rozumie, dlaczego w tym zamieszaniu wylądował na wierzchu plecaka, spogląda na szafę ciskając znaki zapytania... „no żeż, powiedz coś, bo ja nie umiem”... i wnet jej drzwi choć opornie, skrzypieć zaczynają, raz jeden i drugi raz, ale czy robią to w geście protestu czy aprobaty? Tego nie wiem. Nie wiem tak samo, jak nie wiedziałam nieraz, a może wiedzieć zapominałam, bo będąc w wielkim uśmiechu, swojej wiedzy już nie oczekiwałam... ale wiem, jak wiedziałam, kiedy wzięłam to za protest i wypakowałam cały dobytek na stacji „nigdy”, więc dziś uznaję skrzypienie za wsparcie decyzji, klepię szafę przyjacielsko, bo wiem, że będziemy się w tym nosić wymiennie. Czasami dom potrzebuje się przejść, tam gdzie jeszcze nie był i zebrać kilka widoków, do powieszenia na ścianie, aby potem domownika zabierały w snach, wciąż dalej i dalej i... aż znajdzie kolejne marzenie, jeszcze odleglejsze, bardziej egzotyczne, którym będzie chciał przystroić sobie ściany...i znów zacznie wciągać w nie całe swoje wyposażenie, wszystko co już posiada na stanie, aż napuchnie po ramki okna, jakby nawoływało, jakby ufało, że przyjdzie czas i na to, przyjdzie i zakręci karuzelą zdarzeń.1 punkt
-
Znudzona mieszkanka Konina, chciała bliżej poznać Murzyna, bo donieśli kolesie, że dorodny w "zakresie", gdy poznała - zrzedła jej mina.1 punkt
-
Nie chcę kochać jak werończyk swoją Julię, Niech stoi na balkonie i wzywa na wiatr, Niech krzyczy, niech szlocha, zalewa się łzami, Cóż mnie to obchodzi, mam inną na oku. Ja chcę się zakochać miłością przeczystą, Co krystaliczna jak górskie powietrze, Na razie jednak zamierzam odpocząć, Zmęczony jestem tą rolą tragiczną. Ja chcę kochać – jak Skrzetuski Helenę, Miłością trudną, lecz mimo to szczęśliwą, Niech nam ptaki zaśpiewają swą melodię słodką, A do stóp się kłaniają nam drzewa. Warszawa, dn. 27.07.20221 punkt
-
Ból egzystencjalny I bezsens, rutyna Zespół to marny Lecz tak się zaczyna Później coraz gorzej Spadasz w dół jak głaz Myślisz: o mój Boże Może to taki czas Jednak to kłamstwo I wciąż cię prześladuje Uczuć szachrajstwo Które tak cię dołuje Chcesz od niego uciec Choć na chwilę, na moment Lecz nie wystarczy chcieć Czujesz w środku zamęt Czy jest jakieś wyjście, Jakieś rozwiązanie? Jak wiecie to krzyczcie Wciąż czekam na nie.1 punkt
-
1 punkt
-
Oni: No, nareszcie. Do roboty proszę Waćpana. Jest szansa, całkiem duża, na powodzenie, ale nie uprzedzajmy wypadków. Proszę działać. On: Dobrze, jasne, że tak, czy mi się tylko wydaje, że na wszystkich ścianach pomieszczenia są zagadki, czy tak? Oni: Tak. No jasne, że tak. On: Już się za nie biorę z największą ochotą. Wiecie Panowie, mój umysł jest wcale nie najstarszy. Zresztą to i owo jeszcze pamiętam. Jestem z grubsza mniej więcej sprawny. Oni: Zobaczymy, zobaczymy, nie przedłużajmy tego wstępu, bo robi się zaiste dramatyczny. My nie lubimy dramatów. Słowem czas zacząć. Tymczasem idzie w ruch nasz stoper, a stoper jest dla nas cennym narzędziem. Zawsze był. On: Zatem tymczasem. (chwila zastanowienia i działania). No gotowe. Wiem, że szybko poszło, bo znam się. Znam się na rzeczy. Zresztą znam się od dawna. Oni: Dobrze, świetnie, ale chyba Pan nie oczekiwał, że znajdzie Pan wyjście? Że się Pan uratuje? To niemożliwe. Wyjścia nie ma i nigdy nie było. Proszę Pana, Pana życie w pudełku zagadek to nie jest escape room! On: Cóż, nie wiedziałem. Przepraszam. Przepraszam również za siebie. Oni: Ależ proszę Pana bardzo. Możemy jedynie dodać, że śmierć może również Panu nie pomóc, bo my wszyscy tutaj, wie Pan, święcie wierzymy w reinkarnację. Innymi słowy w życie pozagrobowe. Ten temat również i Pana może dotyczyć i również pomimo szeregu Pańskich win, które przecież są zupełnie niewątpliwe. Tak, tak – Pan również jest winny, czemu nie da się zaprzeczyć. On: :// Oni: Spokojnie, tylko spokojnie, bo zaraz wręczymy Panu komplet następnych zagadek. Robimy wszystko co w naszej mocy żeby Pan się tylko nie nudził. Wie Pan, tak Pan musi to już wiedzieć, że człowiek z nudą jest dla nas niebezpieczny. Niebezpieczny jak najbardziej. Najbardziej. To właśnie ludzi z nudą się tutaj zamyka. Zresztą proszę nam wybaczyć tę naszą śmiałość. Wie Pan, co złego to nie my. Nie my! On: Powiem wam jedno, a może dwa, że mam na was wyjebane, bo wybieram się do Avalonu!! Warszawa – Stegny, 02.08.2022r.1 punkt
-
Łatwo rozkruszyć wspomnienie - delikatne jak zwój papirusu. Od tamtej pory otwieram wszystkie pułapki na ptaki. Niech rozwłóczą po niebie resztę prostego piękna. Tego lata nigdzie się nie wybieram, ktoś musi machać na pożegnanie. I tak nadeszła jesień.1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
mielone z kminkiem smażą się trę buraczki sok burgundowy tryska lemoniada arbuzowa czeka w szkle za oknem Godzilla zabija świat wołam dzieci na obiad kot przyniósł myśl zdechłą nie chcę surówki właśnie, że zjesz włączam ukrytą prawdę zasypiam śni mi się księżyc wezbrany morze puste lentilki kolorowe kim jestem? ekran śnieży mamo? tak synuś w naszym ogrodzie jest jeż1 punkt
-
Konin - Murzyn - zakres: to aż nadto wyraźnie napisane, a jednak niejednoznaczna konkluzja ratuje urok całego limeryku oraz reputację autorki. ☺️ Once you go black, you never go back. ????1 punkt
-
Wijący się w ośmiorniczym uścisku oficer skonstatował po dłuższej chwili, że tym, co odczuwa w umyśle, jest spokój. Odetchnął i wtedy, ku jego własnemu zdziwieniu, woda nie wlała mu się do płuc, chociaż powietrze wydostało się z nich kilkoma kulistokształtnymi bąblami. Ku jeszcze większemu zdziwieniu poczuł, iż patrzy swobodnie, a sól w oceanicznej wodzie nie szczypie w oczy. Zupełnie tak, jakby tym, co go w tej chwili otaczało, nie była ta ostatnia, a nadal powietrze. Jego zaskoczenie osiągnęło jeszcze wyższy poziom, gdy spojrzawszy w prawo, zobaczył obok siebie postać Jezusa. Swobodnie jakby stojącą dwa kroki od niego, nie zaś unoszącą się w wodzie. - Jak Twoje wrażenia? - Pan Wód zadał pytanie swobodnym głosem i tonem tak, jakby okoliczności były całkowicie zwyczajne. - Podoba ci się udzielana nauka? Postanowisz zmienić swoje myślenie i postępowanie, czy po raz - tu dla lepszego efektu Jezus zrobił przerwę i minę, jakby się zastanawiał - trzeci w tym życiu chcesz doznać wrażeń topielca? A może - tu Mówiący Pod Wodą znów zawiesił na chwilę głos - masz ochotę na wrażenia innego rodzaju? To spójrz tam - wskazał w dół, przesuwając palcami lewej dłoni po macce wciąż więżącej go ośmiornicy. Po trwających wciąż wrażeniach oficer już nie zdziwił się, słysząc docierający doń swobodnie głos. Tak, jakby - jako rzekło się poprzednio - otaczało go powietrze, a nie woda. Ale przeraził go słyszalny trzask jakby gwałtownie zatrzaskujących się wielkich szczęk. Jeszcze bardziej przeraziła go wibracja, powstała na skutek tegoż zatrzaśnięcia się. Bał się spojrzeć we wskazaną stronę, jednakże coś, jakaś duchowa siła - takie odniósł wrażenie - zmusiło jego oczy do spojrzenia w kierunku źródła dźwięku. Ujrzane z odległości, jak zdążył ocenić, kilkunastu metrów, blyszczące bielą kły wydały mu się duże. Nim pomyślał, jak wielkie naprawdę muszą być, drugi trzask zamykanych gwałtownie szczęk objął go wywołującą jeszcze większy dreszcz wibracją. Trzask - tu sam znów zdziwił się tym wrażeniem i tą myślą - także widziany, a nie tylko słyszany. Jezus spojrzał pytająco. Oficerowi wydało się, że we wzroku Spoglądającego dostrzegł obojętność. - Niech ci się nie zdaje, że jest mi obojętne, co postanowisz - Pan Ludzkich Oddechów przemówił równie swobodnie, jak poprzednio. - Nie jest. Ale jakkolwiek zadecydujesz, będzie to twój wybór. A więc i twoja odpowiedzialność. A ja zgodzę się z nim i go zaakceptuję. Zaś, co za tym idzie - czy też płynie, jak wolisz - Stwórca Wody poruszył naprzemiennie palcami tym razem prawej dłoni - następstwa twojej decyzji staną się twoimi przeżyciami. To powiedziawszy Jezus, patrząc oficerowi prosto w oczy, rozłożył ręce w pytającym geście. Uczynionym równie łatwo, jak poprzednio. - To jak będzie? Cdn. Voorhout, 31.07.20221 punkt
-
NA TARASIE I SARA TAN. ZARAZ WRACAM; MA CAR WZ? A RAZ... SARA, TAN MAŁY BY; WYBYŁAM NA TARAS.1 punkt
-
Najlepsza literatura powstaje ze sztuki ludowej. Limeryk ulały jak mazurek Szopena. ? ?1 punkt
-
@michal1975-a Też uważałem i mam trójkę dzieci. Natura znajdzie zawsze sposób, niczym rzeka: zbudujesz tamę, to popłynie innym korytem; taki nasz los. Zachowaj ten wiersz dla potomnych — niech wiedzą czym dziadek się zajmował. ?1 punkt
-
Nocy smutna nocy ciemna. Okrywasz mój żal. Zgasły gwiazdy, księżyc przyblakł. Zostałam tylko ja. Przyblakły radości Schowane w ciemnym kącie. Smutek roztoczył swój wdzięk… Pytałam się go Czemu tak polubił mnie? Dlaczego niby odważna ? Bałam się żyć. Schowana w uniki ubrana. Wciąż odrzucałam sny. Dziś tulę się do poduszki, Choć zimna jest jak noc. Przeganiam z wami smutki. Tak umiem robić to. Patrzę w dal nie widząc wyjścia. Marzę…snuję sny… Wołam bezgłośnym szeptem, Lecz nie usłyszy nikt. Może rzeczywiście Wszystko mi się przyśniło Tak jak Gałczyński rzekł… I śniąc spotkałam miłość. I śniąc spotkałam cię. Pełna ufności, radosna, Z nadzieją patrzyłam w dal Pamiętasz? Była wiosna. Dlatego tak mi żal… Minęło lato upalne I życia pełen skwar. Minęły łzy jesieni , Gdy prysł nasz piękny czar. Zima zmroziła serce, Lody złamały je. Już zapomniałam… Więc czemu szukam cię? Wiosno! Wiosno szalona, Choć włosy okrył szron. Wiosno! Czy jeszcze kiedyś Wyciągniesz do mnie dłoń?1 punkt
-
wyjaśnić wszystko po kolei brakuje przystani na przysięgę wierności coś czemuś zaprzecza samego siebie niepewne wytłumaczyć sobie to wszystko jak najjaśniej kiedy słońce się chowa za grzbiety gór przede mną jakby się obawiało mojej reakcji na własne pragnienia jakby tu ująć w dłoni aby się nie rozlało między palcami ulegając prawom fizyki wątpliwość zawsze mnie znajdzie nawet gdy przybędę do własnego serca Klaudia Gasztold1 punkt
-
Seks to najprzyjemniejszy sposób w jaki natura potrafi rozwiązać problem podtrzymania gatunku. A po dziewięciu miesiącach będzie inna śpiewka? ??1 punkt
-
@Annie Trafiłaś w sedno zagadnienia! Gdyby zapytać: dlaczego słońce świeci, czemu woda w morzu jest słona, większość ludzi nie potrafiłaby odpowiedzieć. Czy to znaczy, że nie potrafią się cieszyć życiem i dzielić radością z drugą osobą? Czy ignorant nie jest zdolny do miłości? Dziękuję ślicznie za konstruktywny komentarz i pozdrawiam. ??1 punkt
-
OT, STADO. TATR POGODA? RAD, O, GOPR, TATO. DAT STO. E, IWO POTENTAT KAR! TU DO RANA NARODU TRAKTAT? NET OPOWIE.1 punkt
-
@WiechuJK Wiesławie, również zgadzam się z tym twierdzeniem. Jak również z Twoją uwagą, że "historia, a także obecne czasy to potwierdzają". Ludzi dzieli też polityka, a oprócz tego jej dziecko - propaganda. Oczywiście znasz "Imagine" Johna Lennona". Świat bez granic. Nie ma religii. Są za to pokój, zgoda i jedność. Miał rację Oświecony John, marząc o takim świecie i pragnąc jego nadejścia. Serdeczne pozdrowienia.1 punkt
-
1 punkt
-
Chciałbym otworzyć kiedyś pamiętnik Choć nie pisałem go atramentem I stwierdzić że jest on jak śnieg biały Niezapisany rysami czynów odmętem. Jak czysta księga narodzonego dziecka. 1. Ewangelia wg św. Jana 3:3-7 2. Stanisław Lem "Szpital Przemienienia"1 punkt
-
jest tutaj jakiś szczególny klimat, który mnie przyciąga, jak ćmę do światła. ciekawy styl pisania!1 punkt
-
1 punkt
-
DO RANA WIEJE... IWANA ROD? A DAŁ; WOLNA SOBOTA TO, BO SAN LO WŁADA. A NA JUTRO PADA PORT U JANA.1 punkt
-
Jutro szykuje się wieczór pełen sztormów. Gaszę latarnię morską Ciepło różowych lampek Empatia galaktyk i Jupitera ... Należy zachować spokój i do każdego dnia pisać do niego miłosne listy - nawet, pełzając po podłodze Bo: pełzam, więc jestem Nawet, jeśli "do cholery" Każdy chce żyć, psiocząc i sarkając, starannie wybierając deseń na maseczkach i ostrożnie dobierając zapach płynu dezynfekującego do aktualnych perfum ... Wszystko, co znam jest mi obce. Z reguły rodzimy się tam, gdzie nasza noga nawet nie postanie. W absolucie, w nicości, w rozkoszy, w piekle, w mieście ... Później już tylko zawieszamy skarpetki na kominku, czekamy na comiesięczne rozliczenia i uczymy się gry na wioli. W terminarzu miłość. Fizyczna, soczysta, sycąca, szybka. Rozmazana tuszem na serwetce, na której nawet nie było łez Po co płakać? Obie półkule robią to za nas. Nie, nie chodzi o lewą i prawą. Chodzi o Ziemię Ognistą, na której tańczy kropla ognia Chodzi o Grenlandię, na której zieleń kwitnie bryłą lodu... Bzdury. Bardzo chciałabym wyjąć z umysłu fotoplastikon. Bardzo chciałabym przez lupę - dostrzec obraz całości Nigdy nie wychodzę z domu bez zapalonej pochodni. Chcę pomóc Stwórcy, w razie gdyby zabłądził ... Mnie - na pewno nie znajdzie.1 punkt
-
Nad krawędzią stanąłem, w prawo, lewo, na wprost? Ostre granie się śmieją... pozostań w rozkroku. A może zadufanie? Ja wolę niepokój, do tej samej kałuży nie wchodzi się dwakroć. Rozpisałem się chyba, bo pióro poniosło, w tematy niebotyczne bliżej mi nieznane. Może trochę po wierzchu, rozsierdziłem szkwałem, nie wystarczy mój stwórco, dzierżyć w ręku wiosło. Trzeba wyczuć kierunek, pociągnąć uchwytem, dulka mocno zaskrzypi, o nic nie zapyta. Co zostanie z przypływu - może tylko szczypta, ponownie nie utonę... zacznę trochę płycej. Pióro zmierzwi nurt wody, drugie wznieci ogień, pofrunę ponad myślą, wirem... śladem prądu. Wiosłuję, płynę... piszę, a natchnienie wokół, Powiedz jakim sposobem do celu mam dotrzeć. Spacerkiem, truchtem... wierszem - jakie obrać medium? Góry, woda czy słowo - nieśmiałość ich wzorem. Ustroję jak podołam... wizją ad valorem, ktokolwiek je przeczyta, za mgłą wiatrem przemkną. "Gdy złapiesz falę to siedzisz na szczycie świata." - The Beach Boys.1 punkt
-
Powróć w moim śnie, utkanym z nędznych spojrzeń prosto w twarz. Odwróć jeszcze jedną kartkę, przekonaj się, że nie do twarzy mi z uśmiechem. Boli mnie zwichnięte serce, niepokoi życie, za którym niezmiennie podążam. Śledzę Twój cień, zanurzam w mroku spróchniałego czasu. Jesteś jak pierwszy letni deszcz, jak wspomnienie, dla jakiego warto tu pozostać. Nie kłam, skoro wieczność jest uzależniona od śmierci. Nie posądzaj o grzech tych, którzy są, aby odebrać Ci strach, pozbawić znamion na czarnej skórze serca. Biegniemy, próbując schwytać malinowy wiatr, obłoki o smaku wczorajszego dzieciństwa - Bóg tym razem sprzyja poszukiwaniom. Wracamy z przebieżki po niebie, oswoiliśmy wszystkie anioły. Nie masz w sobie dość wiary, aby odebrać mi krzyż, którzy taszczę z lubością tym poboczem. Budzę się na rozstaju betonowych dróg, szukam źródła samotności, które pozwoli mi zapoznać się z biednymi, zmarzniętymi fantazjami. Wczoraj, wracając z wycieczki po bezdrożach duszy, znalazłam zmęczone serce, porzucone z premedytacją w prowincjonalnej kałuży. Odkąd urodziłeś się zbyt wcześnie, odkąd duszy zrobiło się niewygodnie w skorupie ciała, wszystkie martwe ptaki odleciały daleko stąd, poza granice bólu, śmierci i spełnionych pragnień. Boli mnie Twój dotyk, dokucza pieszczota, zadana całkiem przypadkiem, bez zaproszenia. Twoje usta, wskrzeszone z marmuru, przynoszą pocałunki na moją cienką skórę, zostawiają je tutaj z nadzieją, że ktoś je zauważy, ktoś przygarnie na nieco dłużej niż na zawsze. Uczulona na strach, kocham się w odmętach Twoich przewidzeń, unoszę na czarnej fali, która zaniesie mnie na brzeg, gdzie będą czekać na mnie miłość z obojętnością. Nie dostrzegam różnicy między Twoimi słowami, nie czuję granic, które nas podzieliły aż do kolejnego snu. Trwają zamieszki w mojej wyobraźni, jątrzą się rany, podarowane mi przez Ciebie. Nie ubliżaj mojemu sercu, ono chciało jedynie odpocząć po ciężkostrawnej nocy. Nie zapomnimy tej nocy - niezdrowo hojnej, niepoprawnie ograbionej z resztki poranka. Schwytałeś mnie w sidła namiętności, żebym potrafiła zrozumieć, którędy stąd do pobliskiej ślepej uliczki. Szumi wzburzone niebo, przez horyzont przetacza się echo Twoich kroków, przez krawędź czasu przeciska nieśmiała prawda. Kołysząc się na tym miękkim, grząskim parkiecie, szukamy takich pragnień, o jakich nikt nie śmie tu wspominać. Spójrz na rany, które zalęgły się na nadgarstkach - czy widzisz, jak strach próbuje zbezcześcić przerwę w życiorysie? Czy dostrzegasz łzy, żłobiące bruzdę linii życia? Przysiądź - choć na wieczność - u moich nagich kolan; zrozum, jak wiele strachu potrzeba, by zbawić przeszłość. Zaplątałam się w pierwsze promienie słońca, zgubiłam drogę, poznaczoną Twoimi cierpkimi krokami. Skąd wiesz, że ból jest silniejszy od pustki? Skąd wiesz, że czas - ten zadufany w sobie hipokryta - rozumie doskonale, które schody zawiodą nas do czyśćca? Pojęłam, że moje sny, niewidome od urodzenia, boją się ciemności. Pojęłam, że wystarczy już tych łez, uzbierał się pokaźny zapas. Przytul do serca mój zabiegany oddech, przygarnij cień, który zdradził. Zakochana w sobie, zauroczona wczesnowiosennymi gwiazdami, nie potrafię odszukać krztyny światła, które spłoszyłoby wszystkie zdziczałe noce, wszystkie przegadane sny. Pamiętasz, jak przypadkiem Cię spotkałam, jak oboje szukaliśmy słów modlitwy, którą usłyszy głuchoniemy Demiurg? Zapamiętałeś ten wstyd, który dopadł Cię na sam koniec tej wędrówki? Ta podróż była bardzo nieśmiała, niewiele z niej zapamiętaliśmy. Próbowałam przekonać serce, aby zaczęło od początku, aby powtórzyło, ale obawa przed świtem pozwoliła oddzielić łzy od deszczu. Czy to Twój anioł stróż puka do uchylonych drzwi? Czy to Stwórca przyszedł się pożegnać przed odjazdem? Nie oszukasz Go - odnalazł to miejsce, zanim obudziłeś się z świeżo wyremontowanego snu. Kiedy Twoja dłoń wywęszyła owoc, kiedy cierpki miąższ spływał nam po brodach - staliśmy się sobie obcy, jakby ktoś nagle zgasił światło, jakby nagle skradł całe powietrze. Nie wiem, czy to wina śmiertelnego grzechu, który ochoczo popełniliśmy, czy czasu, który zaplątał się we własne wskazówki? Teraz rozumiem. Rozumiem, że każdy wieczór jest po to, aby mogły się spełnić najukochańsze marzenia, złudzenia, jakich nam tutaj brakuje. Nie sądziłam, że zerwałeś ostatnią gwiazdę, aby uśmierzyć moje łzy. Nie spodziewałam się, że z premedytacją pozbawisz mnie samotności, w zamian przynosząc skwaśniały uśmiech i kilka Bogu ducha winnych spojrzeń. Jednak jesteś - dostatecznie daleko, żebym przejrzała się w Twoim zwierciadle. W tym lustrze jednak nie ma miejsca dla wszystkich. Zabieram swoje plany na przeszłość, zabieram obojętność, by ponownie zakołatała do okna w moim sumieniu. A kiedy wybuchnie w nas kolejne tysiąclecie, zamknijmy oczy i udawajmy, że nic się nie stało, że to tylko obraz namalowany przez bezrękiego artystę.1 punkt
-
- Przepraszam Panią... - Uważaj sobie... nie jestem kobietą! - Przepraszam Pana, jaka jest?... - Nie żartuj złociutki, nie jest mężczyzną... - Okej... to powiedz nam, jaka jest Twoja orientacja seksualna? - Lesbijka binarna. - A co to znaczy? Bo, wydaje się skomplikowane. - To znaczy, że partner musi mieć waginę. - Acha... Dziękuję! - A Wy jesteście gejami, tak? - Tak! Tak! - Czy, może binarnymi? - ZBOCZENIEC!!! - A Ty? - Jestem aromantyczny. - To chyba nudne... - Nie wiem. Lubię jak kobieta ma cycki, sprząta i gotuje. - Dziękuję, pozdrawiam. - A Ty, powiesz mi kim jesteś? - Gej, lubię to tylko z chłopakami... - Fajnie... - Nic sobie nie obiecuj, mój chłopak musi mieć zielone oczy. - Nie, ja nie... dzięki! - A tu kogo mamy? Mężczyzna z... kotem? - Prezes!1 punkt
-
rozgadało się lato świergoty, piski, tryle poszerzają zaspany krąg widzenia stymulują wieczorną wenę ile w nich szczęścia a ile dramatów w niezrozumiałym przekazie radość z pełnych gniazd ostrzeżenie o zbliżającym się końcu krzyk dławiący ptasie gardła dwa skrzydła młodocianych wyrwane z korzeniami u progu drzwi a taki piękny był ten szczebiot akt bezsilności rodzicielskiej rozpaczy hymn ku chwale matki natury1 punkt
-
Zawsze, kiedy wstaję rano I odsłaniam żaluzje Mówię: Witaj, świecie! -- mimo wszystko. Nie, nie winię cię za nic Choć przecież ja -- mógłbym Ale wiem, że to nie Ty ponosisz za to winę. Tylko ludzie, te bezrozumne małpy Pyszniące się swym bezzasadnym rozumem Swoją nachalną wyniosłością. Egoizm króluje i samozachwyt Przekonanie o własnej doskonałości Bardzo często zwodnicze. Warszawa, 22 VII 20221 punkt
-
W październiku przeźrocza przeszłości spadają do talerza jak pieczone jabłka lub knedle ze śliwkami polane słodkim sosem dawnych uśmiechów niepewnych przyjaźni niedokończonych walców zapełniają przestrzeń aromatem nostalgii zahaczają srebrną nić babiego lata i ciągną błyszcząc kropelkami rosy w szumie życia przez jesień1 punkt
-
@Łukasz Jasiński Łukaszu wybacz, ale z poezją to nie za wiele ma wspólnego, choć wolność twórcza jak wiesz nie zna granic. Pozdrawiam.0 punktów
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne