Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 03.07.2022 w Odpowiedzi

  1. A chciałem jedynie sprzedać tysiące historii i kilkanaście teorii tym samym marzyłem by ciebie zanabyć myślą małą marzącą Nie odezwałem się ani jednym słowem ugrzązłem w zamiarach wydałaś mi się taka aż za ponad godna na bzdurki przeciętne Nie odkryłem żadnej z najważniejszych kart własnych w rękawach przedbiegi zmogły mnie prze wyczerpująco nie, nigdy nie podszedłem A to takie oczywiste, że nic o mnie nie wiesz nie mam u ciebie imienia najsłuszniej nie wyłowiłaś mnie z pełnego tłumu piszących poezję za tobą Nie, nie włączyłem ci żadnej z piosenek na żadnym z odtwarzaczy!! Warszawa – Stegny, 03.07.2022r.
    8 punktów
  2. Mój umysł nie jest jasny Przed nim tumany mgieł chcę zobaczyć wyraźnie zarys dni Lecz obraz wymyka się Tylko gdy spojrzę dalej głębiej Widzę słodko- gorzkie wspomnienia Lecz goryczy tu więcej Nic się nie zmienia dni jest tylko coraz mniej Daty się piętrzą chcą i są ostateczne Myśli już nie wylatują poza horyzonty Są raczej wsteczne Nie mam jasnego umysłu Choć jeszcze taki stan pamiętam Lecz coraz więcej schodów Więcej potknięć na zakrętach I jak tu zakończyć ten wiersz pisany nie jasnym umysłem Nie martw i nie trudź się Natura sama to zgrabnie Przytnie ( Raczej utnie Lecz cóż w miejscu tym Chodziło mi o rym )
    7 punktów
  3. My, bracia z Ziemią związani Rodząc się idziemy w daleką wędrówkę Z wybojami, z rzekami krętymi Które to mogą w każdej chwili nas porwać Wprost do moczar przeklętych Gdzie mało kto wrócił z powrotem My, bracia z Ziemią związani Rodząc się od razu nas biorą na cel Rządy haniebne, los i źli ludzie Którzy to mogą prędko nas zniewolić Byśmy nie mogli sami o sobie stanowić Stając się zaledwie niezdarnymi kukłami My, bracia z Ziemią związani Rodząc się zaczynamy umierać Przeciwnikiem największym jest czas Który to choć czasem łaskawy Zazwyczaj będzie upominał, że biegnie A my żałośnie skomląc prosić będziemy by przestał My, bracia z Ziemią związani Rodząc się nic nie musimy Możemy po prostu dać się ponieść światu Który to da nam kilka chwil pięknych Usypiając jednocześnie czujność naszą Chwilę później waląc nas młotem smutnej codzienności My, bracia z Ziemią związani Umierając będziemy się bronić przed Nią Z litością patrząc w jej smętne oczy Które to błagać będziemy o przesunięcie wyroku Abyśmy jeszcze zdążyli docenić świat i ludzi Zanim wróci ponownie, tym razem bardziej stanowcza
    5 punktów
  4. Gdy pływ oceanu zabiera brzegi By kawałki nieba zbliżyć do dłoni Nie dosięgając ni marzeń ni ziemi W okowach ciszy jak nokturn spokojnych Z dna piersi rwie tkliwe oktawy Chociażby polec miały w intencji Zbłądzić po wieki szukając granic Echem co wciąż nie przestaje tęsknić
    4 punkty
  5. źródło ognia zaczyna się pod powiekami. w ustach mam las, suchy jak ziarna pieprzu. wystarczy iskra, by to co na języku, płonęło żywym słowem. wymówka jest jak zapałka, skrawek papieru — ziemia, już chyba niczyja. nim zdmuchnę płomień, chcę poznać jego surowość, skruszyć go w palcach; zaboli — wiem, ale tylko tak uniosę bezgraniczną pustkę, niewyobrażalną ciemność.
    3 punkty
  6. Czy Pan nam myśli złe wybaczy Gdy chcemy tylko dla rozrywki Wieczorem na naszych ekranach Podziwiać brutalne rozgrwki Horrorów masę jest na świecie I straszny esej za esejem A kiedy zbrodni brak krwi mało To nuda i flaki z olejem Rzymianie mięli swoje cyrki Gdzie krew też lała się strumieniem Pomyśleć trzeba by poważnie Jesteśmy Rzymian zaprzeczeniem? Filmy: "Ludzka Stonoga" "Srbski Film" "Salo, 120 dni Sodomy" "Onania Club" "Nekromantic" "Martys, skazani na strach" i wiele innych.
    3 punkty
  7. Zasiedziałem się tu, na forum poetów, I tracę nylon szans na wciąż nowe życie, Które kusi swoją nieodgadnionością, Czy zechcesz wyruszyć wraz ze mną w nieznane? Odkrywaj wraz ze mną uroki przyszłości, Zostaw za sobą wszelki ból i cierpienia, Zaklinam Cię, bądź mi wierną przyjaciółką Żoną, psiapsią, powiernicą i kochanką. Drwij z własnych błędów, ale i je uszanuj, I wyciągnij-że z nich naukę na przyszłość, Nie ma ludzi nieomylnych, stara prawda, Przestań się zadręczać, zaakceptuj siebie. Być może, miałaś przeszłość łatwiejszą niż ja, Lecz to absolutnie nie czyni Cię lepszą, Przeżyłem swoje, znam ból, upokorzenie Co mnie nie zabiło, czyni mnie mocniejszym. Moja miła, pamiętasz, jak śpiewał nam Sting, Kiedy tańczyliśmy przy blasku księżyca? Sting śpiewał nam wówczas balladę jazzową, A nasze ciała ruszały się rytmicznie. Warszawa, 3 VII 2022
    3 punkty
  8. Wolność... Przygnębieni wolności szukamy Czy istnieje w innym wymiarze... Wybrać szum odlecieć w nieznane Zamknąć oczy... Poczuć... Podmuch wiatru Iskry kół żelaznych zerwą nić łącząca dwa światy To takie proste pozbyć się problemów wystarczy stanąć poczekać na dźwięk wciągający jak wir... Uderzenie Cisza Wolność która już nie zaboli Gumka wymaże imię z ewidencji... I co pozostanie ? LRD
    3 punkty
  9. kraina latających żab śniło mi się stworzenie - autentycznie za oknem lało - deszcz obudził sen dzwonił strofami o rzekotkach - afroazjatyckich nie widziałem drzew - nie mówiąc o żabach rodził wiersz się - dziwnie obudziłem się - wcale niezdziwiony zapamiętać wszystko - we śnie było dużo lepiej - wena żarzyła szło składnie - zaprawdę poetycko dlaczego latające - nie wiem *******
    3 punkty
  10. Zgubiłem niebo płynąc w czasie Pikiem łamałem urojone podpory Wędrująca stróż baszt historii Wskazówka zegara mi podpowiedziała O niedoli braku celu, wypatrywaniu frasunku w oka mgnieniu Żadna to wskazówka, prędzej blef Pychy chęci posiadania potężna zagrywka, nie cel, lecz droga serce tak pięknie woła
    3 punkty
  11. Topowa sowa I tak jak obiecałem, moja droga Aniu i oto właśnie ona: krótka rozprawka od strony treściwej i formalnej na temat białego wiersza pod tytułem: "Czysty kolor" - to nic innego jak metaforyczna czysta dusza, która posiada następujące cechy wewnętrzne: delikatność, muzykalność i wrażliwość - niesamowitą - głębię... Jednakże: zmieniłbym formę komunikacyjną w postaci słowa pisanego pod maską mowy wiązanej, zamiast - tak: "Kąpiel w przebiśniegach musi być niezapomniana. Małe dzwonki często unoszą się nad zbity śnieg. Zresztą, biel to najczystszy z kolorów, niewinny. Kuszący by go zbrukać, jednym gwałtownym ruchem." Proponuję dużo bardziej falistą, jakby inaczej: formę, powyższy układ wersyfikacji jest po prostu łamany i psuje rytmiczność melodii, może - tak: "Kąpiel w przebiśniegach musi być niezapomniana, małe dzwonki często unoszą się nad zbity śnieg, a przecież biel to najczystszy z kolorów - niewinny, kuszący, aby go zbrukać jednym gwałtownym ruchem..." Oczywiście, to tylko i wyłącznie moja skromna propozycja: nie mam zamiaru ingerować w treść i formę powyższego tekstu Autorki, kończąc: organy i chór kościelny, ojej, kameralny - całkiem, całkiem i całkiem... Łukasz Jasiński (Warszawa: 2022)
    2 punkty
  12. żyjąc nabywamy prawo do tego by umrzeć umierając do tego by zrozumieć życie które jest tylko jedna z chwil jaka mija bezpowrotnie nigdy już nie wraca i niech tak zostanie niech nikt w tym nie grzebie nie wmawia że jest inaczej
    2 punkty
  13. Cóż, nie jestem baronem. Co za niefart. Mój to czy twój to pech? A może nasz? A może jeszcze kogoś innego? Żyłem i żyję słabiej i taniej, nie znam się i wyglądam gorzej, ba, inaczej. Ale szukam ciebie właśnie jaką jesteś - właśnie takiej. Warszawa – Stegny, 03.07.2022r.
    2 punkty
  14. I W końcu wstaję jeszcze ten jeden raz. Co roku w ustach stek tych samych fraz. Krawat luźno przypiąć - trudu tyle; W końcu będzie dusić jeszcze chwilę. Dusza luzem ulicami idzie, W myślach; "jutro będę na Ibizie"; Ale prędzej to na mej działeczce - Może nikt tam dusić mnie nie zechce. W busie skwar i trąci jak przystało; Ludzi gwar i czuć że nie padało. W sumie warto by wyczekać deszczu, Co by zmyć ten cały brud banałów, Oraz zaznać ożywczego dreszczu. II Drzwi otworem już przede mną stoją; Nie przyznają że to mnie się boją - Że ostatni raz ja wkraczam w gości Na oberka w tych przeklętych włościach. Świstek w ręku podziękowań pora Za ten trud od rana do wieczora; Papier krwią męczeństwa przystrojony Paskiem świętym, polskim, zasłużonym. Rozmów źródła całą wolną zgrają Słów potoki naraz wypuszczają. Wśród zebranych jeden głos się niesie; Pieśń zwycięstwa nad oświatą grają I nadziei w to, co czas przyniesie. III Slowik zgrzany w końcu z klatki wyszedł. Na powietrzu lepszym ledwo dyszy, Nawet, jeśli skwar go ciągle dusi; Teraz chociaż w końcu nic nie musi. Nikt mu nie drze się nad głową rano, Nikt nie bije awanturą żadną; Tylko cisza na otwartym polu. Dźwięki świerszcza, szum cichych topoli. Jeszcze tylko zdzierżyć całe życie; Szkołę, studia, pracę, szefa wycie. Krawat... dusić będzie na okrągło - Więc co? Śmierci czekać, tyle wolno. No, przez życie dech zanika skrycie... VI 2022
    2 punkty
  15. @michal1975-a Old man in New York? :)
    2 punkty
  16. Pies i ja Znalazłam psa w ziemię wtulonego sponiewieranego, pobitego. Wył z bólu słychać było pieskie - O matulu! Jedna łapa poraniona, bardzo pokrwawiona. Druga w lepszym stanie jak to dobrze o Panie! Błyski w głowie mi się pojawiły, jak sen były. Uratuję to niebożę o Boże! Choć psychika mi siadała i nad psem płakałam, pozbierałam się szybko i już byłam w wodzie rybką. Mogłam nieść pomoc nieszczęśliwemu, ale po kolei. Przemówiłam do niego: - No co kolego, choć do mnie poczujesz się swobodnie. Ten czołgając się ostrożnie jakoś tak dwunożnie, mrużył oczy zielone patrzył to w jedną, to w drugą stronę. Pogłaskałam siwy łeb, potem skołtuniony grzbiet, następnie dotknęłam rannej łapy poruszyły mu się chrapy - choć to pies. Nagle szczeknął jak szczeniaczek, odczuł szczęście nieboraczek, bo zrozumiał, że spotkał na swojej drodze, kogoś, kto mu pomoże. A ja właśnie, jak wspomniałam, taki zamiar miałam. Powolutku wzięłam bandaże - Teraz piesku coś ci pokażę. Moje dłonie stały się mięciutkie delikatnie owinęły chorą łapkę. Tu pies się zawahał, ogonem jednak pomachał. Był radosny jak skowronek, jakby zyskał nową żonę. Stał się nagle silny, młody, napił się nawet wody dla ochłody. Wyzdrowiał. Teraz biegamy po łąkach pełnych kwiatów, słuchamy śpiewu ptaków. Spotyka nas dobro - opowiadamy o tym bobrom. Tak kończy się historia psa w ziemię wtulonego sponiewieranego, pobitego. J.A.
    1 punkt
  17. Warunkiem przyznania pobytu stałego jest list polecający od pracodawcy, ale żeby dostać pracę, trzeba mieć w paszporcie naklejkę: Residence Permit. To błędne koło zatoczyłoby zapewne jeszcze jeden rok, gdyby gdzieś na końcu nabrzeża, na końcu wyspy, na końcu świata, nie zabrakło jednego do załogi. W Dunedin byłem już miesiąc wcześniej, lecz wróciłem z niczym, nie licząc grzecznościowego Best luck. Może tym razem będę mieć więcej szczęścia. Podróż koleją, bo na Iwana nie było co liczyć. Nie żałowałem; większego nudziarza trudno spotkać. — Natalciu, ce je krowa, a ce je owca — i po raz setny puszcza tę taśmę z ukraińskimi piosenkami. Na dworcu przy Moorhouse Avenue (po którym dziś nie ma śladu) czekał mnie prawdziwy szok: tłumy jak w Zaduszki na Wschodnim w Warszawie, gdy jednak nadeszła chwila odjazdu większość ludzi została na peronie machając chusteczkami i dopiero na następnym przystanku zorganizowana grupa harcerzy-emerytów zapełniła część miejsc, w przeciwnym razie pociąg dojechałby do stacji końcowej nieomal pusty. Nic dziwnego, że do ceny biletu doliczano opłatę za nieistniejących pasażerów. Mnie nikt nie odprowadzał, bo Ewa z czteromiesięcznym dzieckiem została w domu z moją matką i siostrą. Podróż nie miała końca, pociąg zwalniał w tunelach i na zakrętach. Czemu tory są takie wąskie? Pewnie dlatego, żeby mogli je ułożyć na brzeżku między oceanem i górami. Wykuć w skałach tyle przepustów musiało kosztować fortunę. A może dostosowali rozstaw szyn do japońskich lokomotyw, które mocniej ciągną? Nim zdążyłem to ustalić usłyszałem zawołanie kierownika pociągu: All out or change! Miasto niczego sobie: nieduże, lecz czyste i zadbane, zbudowane w szkockim stylu, a pagórki jak w San Francisco. Gdyby spadł śnieg mógłbym zjechać na sankach prosto do morza. Dokładnie w miejsce gdzie przycumowany drzemał mój statek, mój nowy dom. Podszedłem bliżej i przeczytałem nazwę: Otago Galliard. Wiedziałem co oznacza pierwsze słowo, ale to następne? Pierwsze dwie noce spędziłem w miejskim hotelu. Pierwsze dwa dni przy załadunku: worki ziemniaków, pudła wypchane bekonem i kiełbasą. Nie może być źle, skoro tyle żarcia ładują. A załoga? Pewnie jakieś mordy zakazane. Schodziłem z ciężkim sercem na śniadanie, zaglądam do sali, a tu zamiast rybaków-rzezimieszków, siedzą przy stołach jacyś brokerzy z giełdy: eleganckie ubrania, złote sygnety i bransolety, na parkingu przed hotelem ośmiocylindrowe gabloty. „Niezła przyszłość mnie tu czeka” — pomyślałem i uspokojony siadłem do stołu. Pomimo dwudziestu lat służby, B-420 była wciąż dzielną jednostką. Zbudowana w gdyńskiej stoczni, tej której imienia nie wypada dziś pamiętać, połowę życia spędziła pod brytyjską banderą, a gdy dostała pierwszych zmarszczek, została sprzedana do kraju, gdzie cztery gwiazdy w kształcie krzyża, wskazują żeglarzom drogę na południe. Polskie tokarki nie działały w systemie imperialnym i nikt nie potrafił ich obsługiwać, dopóki niedoszły absolwent WSM w Gdyni, Marine Mechanic Zen, dla mnie po prostu: Zenek, nie został zatrudniony jako trzeci mechanik. Już na samym początku rejsu Zenek udzielił mi nader praktycznej rady: — Tobie angielski nie będzie w ogóle potrzebny… no, może za wyjątkiem dwóch słów, które dobrze sobie zapamiętaj: Fuck off! Którejś wachty wyszperał jakiś kawałek metalu, zamocował na obrabiarce i wytoczył z tego nóż, mniej więcej takich rozmiarów jak ten, którym Paul Hogan wymachiwał w „Krokodylu Dundee”. Zatknąłem sobie ten „scyzoryk” za uplecionym z nylonowych sieci paskiem i od tego momentu nikt bliżej jak na półtora metra do mnie nie podchodził. Zenek trzymał wachtę w maszynie, skąd co jakiś czas wychodził na pokład, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza. Wystawiał blade czoło do słońca lub grzebał w sieciach leżących przy burcie, jakby czegoś w nich szukał. — Na co ci te patyki? „Patyki” to były koralowce. Należało oczyścić je z mułu, usunąć narośnięte skorupiaki, polakierować i zamocować na mosiężnej podstawce. Zenek miał ich w maszynie całą kolekcję. Jak mu teraz powiedzieć, że podobne znaleziska wyrzucałem wielokrotnie do morza? — Duże? — zapytał drżącym głosem Zenek. — Ostatni, o taki… — Zakreśliłem w powietrzu ruch ręką. Zenek nic nie odrzekł, ale z jego miny odgadłem, że nie mógł przeboleć tej straty. Przetwórnia płynęła w ślad za rybą, ryba za planktonem, który zimą krążył wokół Chatham Island — niedużej, skalistej wysepki, położonej dwieście kilometrów na zachód od linii zmiany daty. Płynąć dalej nie ma dokąd, można tylko wracać. Byłem prawie sto sześćdziesiąt stopni na wschód od miejsca urodzenia. Gdyby Ziemia miała płaski kształt stołu, zawisłbym u jego krawędzi, ale Ziemia wszędzie wyglądała tak samo: szare wody oceanu, gdzie okiem sięgnąć. Przy dobrej pogodzie potrafiłem wypatrzeć stado delfinów lub samicę wieloryba wracającą z małym w chłodniejsze wody Antarktyki. Ich widok cieszył mnie jakbym spotkał dobrego kolegę. Czemu tylko jeden cielak? Może miała jeszcze jednego tylko zaginął gdzieś po drodze. Zdechł zaplątany w sieciach, albo dopadły go orki. Po kilku spokojnych dniach skipper zmienił taktykę: zamiast wyciągać sieci dwukrotnie w ciągu sześciogodzinnej wachty, kazał uruchamiać sieciowe windy co czterdzieści minut. Nie łowiliśmy samotnie — w pobliżu trałowało kilku Norwegów, Japończyków, nawet jeden Rosjanin, a ryb tyle co zębów u kury. Baza w Dunedin, zaniepokojona słabymi wynikami, wysłała po tygodniu bezrybia sygnał ponaglający kapitana do uporczywszych poszukiwań. Zmienialiśmy miejsca, rodzaj sieci oraz drzwi trałowych, aż którejś nocy trafiliśmy jackpot: czterdzieści ton za jednym zamachem! Pierwszy gatunek, za który płacono premię cztery dolary od tony bez podatku. Następny połów równie udany. Cała załoga pod pokładem w przetwórni ledwo nadąża z filetowaniem, wyczerpana, ale szczęśliwa. Ładownię zapełniają powoli bloki zamrożonej ‘Orange Roughy’. Będzie ją można kupić na święta w sklepie rybnym, siedemnaście dolarów za kilo. Kierownictwo bazy opija sukces i daje sygnał do powrotu, ale zostawić tyle pieniędzy w głębinach Pacyfiku? Zdesperowany skipper daje rozkaz upłynnić filety gorszej jakości i zrobić miejsce dla towaru, za który płacą najwyższą stawkę. Kiedy obserwator MAF* idzie spać, wyrzucamy tańszy towar za burtę. Trochę szkoda, lecz prawa biznesu są nieubłagane: wobec ryby i ludzi. Wkrótce nad statek nadlatują setki mew, nie wiadomo skąd. Obserwator MAF chyba coś zwąchał, ale wolał nie zadzierać z załogą. Do brzegu daleko, a na morzu o wypadek nietrudno… Gdy po pięćdziesięciu dwóch dniach przybijaliśmy do nabrzeża, a dokładnie kilka sekund zanim burta statku weszła w fizyczny kontakt z buforem zrobionym ze starej opony, nad półmetrową szczeliną poszybował niewielki człowieczek, całkiem sprawny przy swojej tuszy. Na głowie miał kapelusz w stylu jackaroo**, a jego twarz była całkiem przezroczysta, niemożliwa do zapamiętania. Ściskał pod pachą skórzaną teczkę, pękatą od zawartości. Był to księgowy z firmy rybackiej, a teczka zawierała gotówkę wypłacaną na poczet wykonanej pracy. Wystarczyło podpisać, żeby iść na miasto nie z pustymi rękami, pić na umór w pierwszej knajpie, zaprosić do zabawy kobiety, ale ja i Zenek mieliśmy inny plan: czekaliśmy na popołudniowy autobus do Christchurch. Dobrze wracać do domu z pełną torbą, dobrze myśleć o następnej wyprawie w poszukiwaniu skarbów. *MAF — Ministry of Agriculture and Fisheries (Ministerstwo Rolnictwa i Rybołówstwa). **Jackaroo — potocznie młody mężczyzna zatrudniony na farmie przy hodowli bydła w Nowej Zelandii.
    1 punkt
  18. piesek rastafarianina w kolorze piaskowym rozgląda się wściubia nosek dwa bursztynki błyszczą w kruczych wieńcach przesadne uszy jak skrzydła gotowe do startu pilotują wagonik więc ruszamy prawa dłoń wyciąga z kieszeni pyszne kąski dokładnie ta sama z czułością głaszcze zadowolony łepek obserwatorzy demonstrują nieśmiałe uśmiechy a ich prawe dłonie eksplorują kieszenie piesek rastafarianina beztrosko ułożony przy kolorowych skarpetkach śni czułe dłonie pełne przysmaków gdzieś na słonecznej plaży przy dźwiękach reggae dreadlocki przy akompaniamencie Boba śpiewają o piesku w metrze ____ 1 lipca obchodzimy Dzień Psa i Międzynarodowy Dzień Reggae
    1 punkt
  19. Powiedz czym jest życie, spowite rumieńcem, dane na chwałę? Jeden chce - zabije, czy mirem oblecze... z łona zabrałem. Marne w swym wymiarze i krótkie w przelocie - miłość uniesie, dlaczego się pytam, odpowiedz bo musisz, zostaje grzechem? Krzyczy kiedy rodzi w bólu wychowuje - rzuca do śmieci, uczyć by się chciało, bliskich mieć przyjaciół - dysonans leci. Ojciec pije z matką i wiatr wokół ciebie, mrok zawieruchy, co głowa przyjmuje a serce wypluje... owoc nadpsuty. Droga w świat szeroki usłana kolcami, a dom pulsuje, oni tak robili, ja prawie podobnie - wokoło góry. Pokaż jak je zdobyć i znowu rozterka, idę w używki, będzie może łatwiej, o dziwo jest gorzej, banał odkrywczy. Dziś podsumowanie, plusy i minusy, patrz - ich już nie ma, bilans skołatany, gdzie się pogubili... na usta klema. Wstydzimy się wszyscy, ale twarze w górę, oni niewinni, dopalacz, narkotyk, papieros, alkohol - koniec idylli. Opieka społeczna, goguś do spraw dzieci, czy ich widzicie? Gmina, powiat, miasto, bierne województwo, dziura w suficie. W słowach elokwentni, tło czynów daleko - i znowu sami, zjadacie pieniądze, nasze chyba wiecie - a my pod drzwiami! "Nasze życie jest takie, jakim uczyniły je nasze myśli." - Marek Aureliusz.
    1 punkt
  20. Człowiek cudem świata ,, Czyż nie wiecie, że ciało wasze jest świątynią Ducha Świętego,, To, że jesteśmy wyjątkowi w świecie przyrody to wszyscy wiemy i się z tym zgadzamy nie wszyscy się jednak zgadzają że ta wyjątkowość pochodzi od Boga pomyślmy jednak jakie jest prawdopodobieństwo że jest inaczej dlaczego nauka poszukuje życie tam gdzie jest woda tlen przypadkowo przecież życie może powstać w każdych warunkach powinni więc szukać je gdziekolewiek a nie tam gdzie tlen jesteśmy jedyni niepowtarzalni stworzeni na podobieństwo Boże oddajmy więc szacunek temu co Boskie czyli każdemu czlowiekowi a będziemy szczęśliwi będzie to jednocześnie hołd dla Boga naszego Stwórcy więcej On od nas nie oczekuje Jezu ufam Tobie 2022 andrew na początku cytat z,, listu Do Koryntian 1.6/19-20,,
    1 punkt
  21. @Stary_KredensMyślę, że jest różnica pomiędzy mózgiem, który jest częścią ciała i na pewno się starzeje (narząd znajdujący się wewnątrz czaszki, najważniejsza część układu nerwowego). Umysł to po prostu zdolność myślenia, rozumowania, czyli jest szansa patrząc metafizycznie, że jest nieśmiertelny - dusza. Pozdrawiam! *******
    1 punkt
  22. w milczeniu przyjąć nawałnicę zazwyczaj burze nie trwają długo czasem gdzieś zerwie dachówkę przewróci biały płotek podtopi fundament ot takie nic czego nie dało by się naprawić bo przecież wiadomo że piorun nie zawsze trafia prosto w serce
    1 punkt
  23. @Stary_Kredens Dziękuję! Wychodzi na to, że mój sen był edukacyjny. Pozdrawiam serdecznie!
    1 punkt
  24. @LeszczymDroga L drogę inną wybrała. ;-)
    1 punkt
  25. @WiechuJK Ależ mnie zaskoczyłeś :)) Bardzo Ci dziękuję :) Już to wiem.
    1 punkt
  26. @LeszczymBocian wie tyle co zje - żab! Za tymi latającymi to musi uganiać się w powietrzu.
    1 punkt
  27. nie każdy, który słucha, usłyszy wołające serce a dla tych, co słyszą - prędzej czy później niebo się otworzy
    1 punkt
  28. "z prawej" - bo w domyśle - strony. Dziekuje Ci za uważne czytanie i pochwałę :) @Radosław dziekuję Ci za serca i pozdrawiam :)
    1 punkt
  29. kiedyś do Stinga się zmysłowo bawiłam, miałam długie nogi i chodziłam tylko w mini, zakładam mini teraz i jak idę, to na skrawku 100 merów dostaję parę komplementów, jest to krępujące dla mnie, wtedy idę i się śmieję:)
    1 punkt
  30. @Rolek A później flintę i pół klasy wystrzela... takie czasy! Pozdrawiam.
    1 punkt
  31. @Cynical Vagabond Pozdrawiam Bracie.
    1 punkt
  32. Zamykam drzwi do snów. Dziś - nie mam im nic do powiedzenia. Tak, życie to ciągły cykl odradzania się: po południu wypakowuję zakupy: ciężka siatka, w niej - jajo dinozaura ... Obiad na dwa dni? Ludzie lubią żyć bezmyślnie - tylko to chroni nas przed szaleństwem Przed wiecznym ogłupieniem w tym życiu, które przecież zaraz się kończy! Kiedy i czym? Zapytaj zwłoki. Czas ich nie cierpi. Goni! Uciekaj. Trwamy. Rozejm i rozbój. Wojujący pokój. I sodoma - rozpaczliwie szukająca uwagi u gomory. Nie musimy być głupi - nie musimy być kolejnym pokoleniem, które pieni się antygrawitacją, które zaprzecza temu, że ktoś ich wcześniej stworzył i ubiegł - w tworzeniu kolejnej utopii I tu - kończy się strach: nie tylko nam się nie udało. Nie odmawiaj sobie prawa do duszy. Kolorowe gazety przyjemnie tapetują ściany materialnego świata, ale trzeba mieć ten mały skrawek siebie, który należy wyłącznie do kosmicznych rajów, pióropuszy niebytu, wachlarzy snu ... Kiedy już się skończymy ... ? Otwieram drzwi - dzisiaj jednak je wpuszczę, te nierozgarnięte sny, pomięte serca, zziębnięte złości ... Tak bez pukania?! Kto to może być?! O tej porze śnię! To stąd ta chroniczna bezsenność...
    1 punkt
  33. nie toleruje czarnych LGBT kościoła ponieważ uważam że człowiek to nie laktoza żeby ją tolerować lub nie po prostu jest i ja też próbując ogarnąć świat sercem i rozumem żyję najlepiej jak umiem fakt nie raz wkurzę teorią ale potrafię zmienić zdanie wystarczy że dasz trochę czasu bym mógł na własnej skórze przekonać się że nie mam Racji
    1 punkt
  34. Kiedy się w Twoje Oczy głęboko wpatruję Wtedy mięte Do Ciebie czuję I gorąca fala namiętności Zalewa nagie ciało Tego było mało Tego brakowało Uczucia które unosi Wysoko do samego nieba Kochać i pieścić Cię całą Bo tak muszę Bo tak trzeba
    1 punkt
  35. 1 punkt
  36. Naucz mnie pięknych myśli, chrzęstu liści, winnych gron z mrozu Kochaj mnie znad pustej miski, z lochu i z żałobnego kołchozu Zamień się - na bilet do raju, na kosmos wzdłuż-wszerz całej ziemi, Obiecaj, że będziesz czekał - podparty o serce jesieni Nastanie szczęśliwa gwiazda, dla tych, co bogów chcą słuchać Zło też się czasem uśmiechnie - niestety - od ucha do ucha ...
    1 punkt
  37. Witam - zakończenie super - reszta też na tak - Pozdr.
    1 punkt
  38. ... i już nie boję się luster rozstawionych wokół jestem tak jak potrafię W zakończeniu spora doza pokory, fajne.
    1 punkt
  39. testosteron ukształtował cię w męskim ciele nie dotarł jednak do kluczowych narządów najzwyczajniej przegrywając wojnę z estrogenem twojej matki źródło błędu z płodowych odmętów strąca mózg w wieczny strach zakwita tłuszczowym kwiatem na brzuchu niczyja wina po prostu nie masz jaj jadę do pracy napisz mi na butach B Rh+ nie dzwoń odwaga umierania nierówna posyłaniu na śmierć
    1 punkt
  40. Zatrzymane w czasie tyle w życiu mamy pięknych wspomnień wrażeń chcielibyśmy być z nimi jak najdłużej są jednak szczególne jak ostatnie spotkanie z tobą chciałoby się je zatrzymać w czasie zwykle normalne spotkanie dwojga przyjaciół bez planów bez układania klocków lego co i jak odbyło się spontanicznie i pozostanie na długo w pamięci otrzymałem od ciebie wiarę w dobro i piękno świata myślałem ja ci to ofiarować a otrzymałem od ciebie szczególnie optymizm który z ciebie promieniował oraz wiarę w człowieka kiedy samemu jest się w trudnych sytuacjach dziękuję że jesteś 6.22 andrew bliskiej osobie
    1 punkt
  41. Hahaha ??? szczery mężczyzna, a myślałam, że to oksymoron ?, Łap uśmiech Wilku...
    1 punkt
  42. Niezmiernie irytuje mnie od jakiegoś czasu dźwięk gitary elektrycznej. Mnie, miłośnika heavy metalu. Strasznie to niepokojące. Czuję jak rozrywa mi głowę każde szarpnięcie struny dlatego szukam ukojenia w muzyce pana Chaimowicza. Jego interpretacje utworów Chopina są naprawdę przecudowne. Ja wiem, że Rubinstein itd. ale pan Artur jest dla mnie zdecydowanie zbyt ekstrawertyczny. :-)
    1 punkt
  43. Zabawnie świat się kręci Krwią bryzga na łąki w obrusach, Rwie na strzępy i do płaczu wzrusza … Niech to wszyscy święci! Mój kosmos płonął W ciemności zalśniła ona Iskierka onieśmielona. Zasnąłem ogłuszony. Teraz niebo bez chmur Suczka mości serce I tęsknię za Tobą najwięcej, Żebyś zawsze była tu. Co tu dużo mówić… Krótko było. Coś się skończyło I powstała miłość. Jak to u ludzi.
    1 punkt
  44. Witam - podoba się - Pozddr.serdecznie.
    1 punkt
  45. Nas – tych z różnorodnymi problemami zdrowotnymi świat nakłania i niejednokrotnie zmusza do spaceru po dwóch kładkach: dbałości o zdrowie, poszukiwań szczęścia. Stąd właśnie: ciężej nam się idzie, mamy więcej kłopotów, częściej przeczymy sobie, nie umiemy łączyć, często błądzimy. Dziś ta prosta prawda przyfrunęła do mnie. Warszawa – Stegny, 05.06.2022r.
    1 punkt
  46. gdzie tu szacunek i gdzie tu dialog kultura - chyba już nie istnieje kiedy profani idą na całość agresor w twarz się wszystkim śmieje bo ciemnogrodu los będzie marny jestem bezkarny dzisiaj sztandary w kolorze tęczy symbole chrześcijan i genitalia świat u nóg naszych niech wkrótce klęczy nie ma świętości wszystko pokalać niechaj ze strachu trzęsą się masy zwyczajny faszyzm a może jednak ciut przystopować dostrzec człowieka po drugiej stronie usiąść rozmawiać drugich szanować a prawdy innych przyjąć spokojnie ech chyba pójdę kielicha walne nie wyobrażalne
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...