Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 19.05.2022 w Odpowiedzi
-
Kto mi uwierzy Że inaczej bym chciała Choć nogi samoczynnie Idą własną drogą Kto mi uwierzy Że byłam dziś u siebie I zobaczyłam Dotychczas niedostrzeżone Kto ma mi uwierzyć W nocy jasne źrenice I obłoków gęstych Jak moje przedsenne myśli Tak niedawno byłam pewna Swojej egzystencji A teraz wszystko zamknięte W posklejanych kartach Kto mi uwierzy I poda choć chłodną dłoń Przecież nie Ty Nigdy Nieobecny Klaudia Gasztold4 punkty
-
mój staromodny dziadek wisi na ścianie w komórce na węgiel ma nastroszone wąsy a w nich DNA o których nie uczyli go w szkole nikt nie przekonał go do kiepskiego żarcia hot dogów i kawy w maku gdyby jeszcze żył mówiłby co jest najlepsze w życiu jak zrobić kiełbasę która przyciągnie oszalałe z głodu kobiety które kochają złote buty i białe falbanki blisko uda może powiedziałby że lepsza jest lampa naftowa niż prąd elektryczny i że lepiej kłaść się spać na prawym boku serce wtedy gdy się złamie nie uwiera poduszka3 punkty
-
wymyśliliśmy Boga by przestać bez opamiętania zabijać kraść gwałcić szubrawić cnoty wymyśliliśmy Boga by przypisać mu to czego nie osiągniemy mieszcząc w swoich głowach wymyśliliśmy Boga by okiełznać zło przebaczeniem krzywdy bliźniemu nie pomnieć a potem w imię wymyślonego boga odwróciliśmy to wszystko raz jeszcze ciągle nie potrafiąc wymyślić lepszego raz jeszcze3 punkty
-
Są i tacy amatorzy, którzy do ryzyka skorzy a że robią to bez gaci wnet klejnoty ktoś z nich straci bo ucieczka się nie uda gdy krwiożercza barakuda gdyż to jej natura taka zapolować na robaka zechce w czasie, gdy śmiałkowie lekceważąc swoje zdrowie jakby o tym nie wiedzieli, że ryzyko jest w kąpieli i gdy fiutek im się kiwa barakuda wnet podpływa cap i już po interesie tylko krzyk się wodą niesie. Z tego miejsca apel głoszę w nim pływaków grzecznie proszę włóżcie, choć pas cnoty męski a obejdzie się bez klęski czyli bez utraty ciała, którą wam natura dała by nim w innym celu władać i gdzie trzeba tam go wkładać.3 punkty
-
Mamo zrozum Proszę Czy nie widzisz, że jest gorzej Z każdym dniem Nawet jeśli bywa dobrze To nie znaczy, że nie jest źle Mamo Boli mnie Spójrz kiedyś na moje ręce Centymetr po centymetrze Czyste To nie wystarczy jeśli Zerkniesz na mnie raz Po obudzeniu Mamo boli mnie Wiele rzeczy Na co te wszystkie słowa Skoro obrastają brudem Nie martw się Niech nic się nie zmienia Lata pracy na nic Mamo, zdaje się Że czasem masz mnie Za nic Tato, dlaczego Nie patrzysz już na mamę Tak jak kiedyś Jaki przykład mam brać z ciebie Gdy ociekasz winą Mama patrzy wciąż za siebie Tam gdzie jeszcze mnie nie było Ale byłeś ty To nie wasza wina Że wasze dziecko Urosło zbyt szybko Ślady na ciele goją się Nawet gdy powstają nowe Najdrożsi w każdej godzinie Przepraszam, że boli mnie Życie3 punkty
-
Rzekła mi, że ona z maja a konkretnie z dwunastego i że głupio jej z powodu znaku tak niefortunnego bowiem baran jest tym znakiem, który jest jej przypisany a przez niego ona miewa często depresyjne stany. Gdy pytają ją o zodiak czy w południe to czy z rana z zawstydzeniem odpowiada tak, ja jestem spod barana nawet myślę, żem jest owcą a mój baran harda dusza nie pozwala się oddalić i do seksu mnie przymusza. Nie ujawniam sprośnych myśli nie udaję niewiniątka, byłam brana przez barana w drodze są już dwa jagniątka jednak proszę nie osądzać żem jest jędza, zołza, zmora bo to nie jest moja wina to wymysły są autora.3 punkty
-
płonie ognisko pochylona dziewczyna dorzuca chrustu przygasa ogień dziewczyna na kolanach dokłada polan3 punkty
-
się przy tobie budziłem raz kolejny się uśmiechałaś słońce po firankach obficie ściekało radio starą muzykę nuciło woda w dzbanku na poranną kawę w kuchni się gotowała ty dla mnie ja dla ciebie tylko żyłem czerwone róże które tak bardzo lubiłaś kupiłem dzisiaj znicz dla ciebie zapaliłem3 punkty
-
jestem polnym kwiatem wszędzie wyciągasz rozkosznie ręce nasycony nad morzem nasze oczy dobierają się kolorem długo wtedy przyjemność w dłoni2 punkty
-
Nie wynurzaj się spod moich powiek, najcudowniejszy śnie. Nie opuszczaj równie grzesznie, jak przyszedłeś. Pragnę delektować się Tobą, gdy mojej codzienności zabraknie ciepła, nie wystarczy zielonego westchnienia. Chcę rozkoszować się skórą, niegrzecznym zmartwychwstaniem w moich objęciach. Przykrywam się miękkim, przytulnym ciałem, aż po serce, otulam pięknem rzeźbionym niby w marmurze, niby w oddechu snu. Scałowujesz zachłannie łzy z mojego sumienia, przygarniasz szept, w którym wciąż lęgnie się mój krzyk. I wiem… Pewnego dnia zabraknie snów, zabraknie żalu i łez po tym, co mogło łączyć, a co nagle podzieliło.2 punkty
-
czasem najlepszym co można zrobić jest zaniechanie działania a zrobić coś inaczej nie znaczy wcale lepiej lub gorzej po prostu inaczej różne drogi prowadzą do tego samego celu często też różne cele można odnaleźć na końcu tej samej drogi może być że wszyscy jedziemy tym samym pociągiem i siedzimy w tym samym więzieniu a paradoks powtarzalności i indywidualizmu nie wyklucza prawdziwej miłości2 punkty
-
to mój akt własności ta dłoń zwierzęco zaciśnięta na pośladkach odległość wyostrza apetyt wiem że dobrze czujesz jej ciężar już niedługo przyjdę po swoje by wgryźć się palcami i do czerwoności rozgrzać Twoją wyobraźnię2 punkty
-
Żwawy, ranny, poranny i medialny świat przemawia do nas w jaskrawe słowa Psują nam nasz świat jaskrawo i naprawiają go jaskrawo jedni i drudzy jaskrawi do trzewi Jaskrawe pytanie mnie czasem najdzie jak niekulawo światu odpowiedzieć gdy wcale nawet chcieć nie umiesz jaskrawo? Co to ma być za git bajer który wcale a wcale nie daje po oczach? Juz dawno - gdybym tylko potrafił - popadłbym w rap popart!! Seranon, 18.05.2022r.2 punkty
-
chcę się zestarzeć nie chcę być młody ja to nie jestem fanem urody choć wiem że starość to nie przywilej ja chcę być stary chociaż przez chwilę lecz nim dopadną mnie alzheimery chcę sobie krzyknąć-nie dziś to kiedy i pójść na całość nie na pół gwizdka podbiec pod górę choć góra śliska a potem z góry zbiegając w dół być jak kozica a nie jak wół chcę się zestarzeć i zmarszczki mieć te kurze łapki to męska rzecz2 punkty
-
wyglądam przez brudne okno widzę przemijające chmury burzliwych pogoni za losem szukam cienia by dał ciepło i przywidzenie twoja obecność znów kojarzy się z ciszą nie przełamie spazmatyczny krzyk utkany z zaginionej miłości zaklęta w muszlę pogrążona w przyszłości pochylam się nad niebem sączę niespokojne modlitwy ofiarowywane przez skazanych toczą się echem poprzez wyznania tych którzy zasłużyli na życie2 punkty
-
w zgiełkliwym morzu tachionów w zamęcie fal radiowych milion okrzyków "heureka" brzmi jak śpiew słowików majowy.... miliard kwarków pulsuje w dzieży Drogi Mlecznej na początku był CHaos jak twierdzi towarzysz Lenin ku chwale ojczyzny i ku chwale wiecznej fellachowie w mozole wznoszą piramidy czerwony sztandar łopocze a na niebie błyszczą Leonidy! niech żyje radość krzyczy Cypisek a Rumcajs w wannie z białą pianą czyta greckie mity! Małgosiu czy to ty?2 punkty
-
lawina wielkich danych schodzi nagle na nas niesie nam potencjał lecz coś nim zasłania istotę rzeczy dusi zrzuca ciężar faktów kryjąc spraw przyczyny pod warstwą z przypadków wiedza bywa pułapką gdy słychać tylko szum gdy sedno się zapadło pod naporem bzdur bzdur, co będą często wprowadzać nas w błąd i wyprowadzać w pole widzenia złych stron2 punkty
-
Nie jestem trendy nie żeluję włosów nie słucham pierdół wyrozumiałych do bólu psychologów nie jestem cool nie mówię wow tylko po naszemu o kurwa nie jestem modny nie czytam tych z topów lansuję się tylko na siebie nie jesteś w moim genotypie2 punkty
-
@iwonaroma Skorzystałam, masz rację. Pozdrawiam. @jan_komułzykant Ciekawe pytania postawiłeś, Janku. Nie ma na nie mądrych /odpowiedzi/. Pozdrawiam. @Czarek Płatak Dostrzegłeś dualizm zawarty w tytule. Tyle jest nie na miejscu. Po pierwsze wszyscy na wojnie, w nowo zakreślonych rozkazami z góry miejscach. I tak, w moim osobistym odczuciu pisanie o wojnie nie będąc tam, jest nie na miejscu. Jest również nie do usunięcia odczuwalną potrzebą. Wszystko krótko mówiąc jest pojebane w temacie :(2 punkty
-
Ogniem co wyobraźnię roznieci Wodą, która spokojną taflą,ponury nastrój przyćmi. W całej dziwaczności, czar niepowtarzalny, Jeden. Ze wszystkich najbarwniejszy. Kolorem mgłę otuli. Ze wszystkich barw ta najbardziej nasycona. Przełamie nudność, Ogarnie zwątpienie. W lustrze wody odbicie, szeleszczącego promienia. Blasku, co z dna jeziora się wyłania. Jeden. Ze wszystkich najbarwniejszy. We wszystkim prawdziwy Z tego wszystkiego, nie dla wszystkich...1 punkt
-
ziemniaczki dzieło przypadku pyłek tlący się w słońcu zebrany przez boską pszczołę w wietrzne lipcowe popołudnie przechylam głowę z ciekawością patrząc słodka myśl przelewa się z wolna żywa i gęsta jak miód zalewa sklepienie płomienie wystrzeliły w stronę nieba przy żywicznych nutach ogień igra ze mną a pszczoły poszły spać ja też pójdę spać tylko spróbuję jeszcze w dogasającym ognisku upiec ziemniaczki fot. Toa Heftiba / Unsplash1 punkt
-
Boże nałóż mi proszę kremowy fluid nieba na twarz szyję i dekolt bym mogła mieć wreszcie jasność słońca i wszechświat pudrem różanym mnie obsyp chcę rumieńców i wiosny zamknij mi w oczach fiołki diamenty błękit i perły i smugą srebrzystych obłoków wymaluj mi proszę powieki na usta nałóż mi świeżość zielczystej rosy o zmierzchu i pozwól patrzeć daleko za czarne w kącikach kreski1 punkt
-
majem powiało od północy południe gorsze nie chce też być gdy na zachodzie pylą sosny na wschodzie nic już na północy sady w kwiatach rzepakiem miodnym południe lśni gdy na zachodzie koniec wiosny na wschodzie nic1 punkt
-
Dawny tekst, trochę zmieniony ------------------------------ W naszej wiosce umarł Dziadek. Ubaw był po pachy. Jestem jego ostatnim żyjącym wnukiem z całej naszej rodziny. Dziadek przeżył wszystkich, bo jak mawiał: „Postanowiłem długo żyć. A kto mi zabroni?” Miał wielkie poczucie humoru. Aż czasami: denerwujące. Nasza famuła była do tego przyzwyczajona, ale sąsiedzi to już niekoniecznie. Czasami tylko stali i kiwali głowami na boki. Bo gdyby w przód i w tył, to by oznaczało, że są temu radzi. Aczkolwiek Dziadek był ogólnie istotą na wskroś lubianą (bez względu na to, jak rozumieć słowo „wskroś”). Bardzo wszystkim pomagał. Nawet czasami tak nachalnie, że niektórzy przed nim uciekali, lecz nie złośliwie, tylko dla ogólnej wesołości i bezpieczeństwa ego. Z tym przeżyciem: wszystkich, to trochę przesadziłem. Mieszkam z rodzicami, a z nami mieszkał wspomniany tutaj. Wielu naszych rozjechało się po świecie. Szczerze mówiąc, to żeśmy ich nie zawiadomili o zejściu Dziadka, bo gdyby wszyscy przyjechali, to by mogło w wiosce miejsca zabraknąć. A gdyby jeszcze zaczęli wspominać co Dziadek wyprawiał, to ino wstyd przed nowymi naleciałościami, co w naszej wiosce mieszkają od niedawna i wszystkich dziadkowych wyczynów nie zaznali. Chociaż teraz po pogrzebie, trochę żałujemy. Mogli przyjechać. Byłoby jednak radośniej. Dziadek mimo że nawijał głupoty, stąpał twardo po ziemi. Od jakiegoś czasu, wydawał nam co jakiś czas dyrektywy, jak to ma być po jego śmierci. Ja, będąc skrupulatnym i kochającym dziadka wnukiem, skrzętnie ostatnie wole zapisywałem w małym zielonym notesiku. No i stało się. Dziadek kopnął w kalendarz, że aż spadł. Dosłownie, gdyż miał drgawkę przedśmiertną. Później, to już tylko plamy. Musiałem ponownie do notesika zajrzeć, ale nie po to niestety, żeby zapisać kolejne życzenie – bo dyktować nie miał kto – tylko żebyśmy mogli w miarę możności, wypełnić dziadkowe zalecenia. Szczerze przyznam, że wszystko skrzętnie zapisywałem, ale do tego za bardzo nie wracałem. Moim rodzice zresztą też. A zatem w pewnym sensie, byliśmy nie tyle zaskoczeni, co raczej… przerażeni wesoło. Dyrektywa nr – 1 Z całą stanowczością żądam, żeby mój doczesny wizerunek, został w połowie skremowany, a w połowie nie. I tu powstał problem. Jak z tego wybrnąć. Niby na wesoło, ale jednak… zagrycha. Rodzice podumali i kazali iść do wioskowej sąsiadki, która nie jest ciekawa świata, nikogo nie obserwuje, nie podsłuchuje, a wszystko przypadkowo, nie z własnej winy, rzecz jasna, wie. A zatem poszedłem. – Droga sąsiadko, widzisz co tu stoi? – Chyba nie… ano widzę. – Reszty nie czytaj, tylko skup się na jednym. – Skupiona jam. – No i… – Wolę zmarłego należy wypełnić, bo inaczej będzie kusił, jako żyw. – Jak to wypełnić!!! Sąsiadko! Czy ciebie do cna porąbało? Ok. Świetnie. Dajemy Dziadka na krajzegę, bzyt bzyt, krew siku sik, kości zgrzyt zgrzyt i wola spełniona. Połówkę palimy, a drugą cyk mlask, do trumienki na jaśka. Sąsiadko jesteś genialna. Że też o tym wcześniej nie pomyślałem. – Uspokój się. Są dwa wyjścia. Dziadek napisał: mój doczesny wizerunek. Nie napisał: ciało… rozumiesz? – Nie. – Czyli wystarczy jego zdjęcie przeciąć na pół, połowę spalić... a drugą nie. – Jest pewien problem. Nie mamy żadnej fotki Dziadka. Nie kazał i już. Nigdy!!! – Czyli zastosujemy drugie wyjście. Biegnij jak stoisz, kupić krem. Tylko dużo. Dziadek nie był cienkim fircykiem. Połowę się skremuje, a drugą nie. – A którą lepiej pokremować? – Też pytanie! Od pępka w górę rzecz jasna. Chyba nie chcecie Dziadkowi miętosić wszystkiego? Dyrektywa nr – 2 Z całą mocą żądam, żeby na moim pogrzebie śpiewały wszystkie ptaszki. Kolejny problem. Ptaszki w klatkach, czy wszystkie co będą fruwać lub siedzieć na cmentarzu w czasie pogrzebu. Tylko jak je zmusić żeby śpiewały… i właśnie o tym czasie? Ziarenkami? A może wołać: taś, taś, taś. To się kaczki durne zlecą. A po co? Skoro śpiewać nie potrafią, to tylko miejsca będą niepotrzebnie zajmować. Tu swoją pomoc okazała matka. Napadła ją nagła myśl, że w naszej wiosce mieszka znana nam rodzina o nazwisku, które nam pomoże rozwiązać śpiewający problem. Poszedłem tam. Dzwonię do drzwi. Otwiera mi stary Ptaszek. Pytam się grzecznie: – Kochani moi, zaśpiewacie na pogrzebie mojego Dziadka? – Że co? - odćwierknął – Pozwól sąsiedzie, że wytłumaczę. – Dobrze by było – nastroszył piórka. – O tuż mój świętej pamięci... – … doprawdy świętej? – … Dziadek, niech spoczywa w pokoju… – … byle nie w naszym. – Oczywiście... zażyczył sobie, żeby na jego pogrzebie zaśpiewały wszystkie ptaszki. Rozumie pan? – No… aha… coś mi świta. My ptaszki… a jak tu zmusić takie fruwające do śpiewu. Lepiej sąsiadom z wioski kupry zawracać! Tak?! – Nie! To znaczy: tak. Proszę nam pomóc. To ostatnia wola nieboszczyka. To znaczy jedna z wielu. – No dobra… i o czym mamy śpiewać. Chyba nie o jego... – Nie ważne. Możecie coś mruczeć pod dziobami… to znaczy: nosami. – Chyba na drzewach nie każesz nam siedzieć? – Tam nie ma drzew. – To mamy stać? Nasza babcia nie domaga. Może nie uśpiewać na stojąco. – Ojejku! Zrobicie z rąk gniazdko i babcia między wami usiądzie jak małe pisklątko. – Ładne pisklątko. Chyba pterodaktyla. Waży osiemdziesiąt kilogramów. – Poprzestaniecie na jednej zwrotce. Tyle podołacie. – Fakt. Nie pomyślałem. Tylko jest problem. Córka wyjechała. Nie będą śpiewać wszystkie ptaszki. A poza tym babcia jest przygłucha i może fałszować… chwila, znam jednego Orła. Mój kumpel. Powiem, żeby się przyłączył. –Przecież orły nie śpiewają. – Ten będzie musiał. Ma wobec mnie zobowiązania. Mam nadzieje, że babcia wszystkich nie wystraszy i nie uciekną. – Dziadek nie ucieknie. To najważniejsze. Wysłucha do końca. Dyrektywa nr – 3 Chyba w pełni władz umysłowych, bom samokrytyczny, oświadczam, iż pragnę być pochowany w żółtym ubraniu cicikowatym, z nutkami obrazu łąki. Bardzo romantyczny problem nam Dziadek zadał. Pierwsze co się nam nasunęło, to kupić żółty koc cicikowaty i nim Dziadka owinąć. Ale żeśmy wiedzieli, że nie o to tu biega. Dziadek miał artystyczną duszę. Nawet ze sztucznej szczęki babci wystrugał: słonika na szczęście, nie co innego. Myśleliśmy dość długo, o co z tą łąką chodzi. Tym razem ojciec okazał się pomocny, aczkolwiek nie z własnej winy. Przytargał na bucie żółtego mlecza. Jakby nas olśniło! Cały dzień żeśmy Dziadka obklejali. Kilka tubek kleju na to poszło. Co prawda pod spodem kwiatków nie było, bo nie chcieliśmy go z trumny wyciągać, ale ubranko wyglądało świetnie. Żółte, mięciutkie, takie cicikowate podczas głaskania i z nutkami obrazu łąki. Dyrektywa nr – 4 Tylko pamiętajcie! Z trumny ma wystawać kawałek mnie!! Z tym to już Dziadek przesadził. Niby zabawne, gdyby sobie wyobrazić jak nóżka lub rączka wystaje z niedomkniętej trumny… ale bardzo niepraktyczne i nie higieniczne. Ale cóż...musieliśmy jakoś temu podołać. Dumaliśmy dobrą godzinę, aż w końcu przyszło nam na myśl, że może Dziadek wykombinował sobie: przesłanie metaforyczne. Poeta też z niego był. Napisał nawet: sonet, ale zgubił kartkę na obejściu i koza poezje zjadła. Chodziła później jakby bardziej zamyślona, ale wydoić się już nie dała. To było dla niej zbyt przyziemne. Myślała o błękitnych barankach. Przepraszam, tup tup, odbiegłem od tematu. Z czym Dziadek był bardzo związany? To zapewne miał na myśli. Na pewno z babcią, którą kochał bardziej niż swoją fajkę. Nawet jak wlazła do dzwonu. To znaczy babcia, nie fajka. Ale ona już nie żyje dwadzieścia lat. Ojciec zasugerował, że może byśmy babcie odkopali i piszczel z jej ręki, wdusili w szparę między leżankę a wieko. Uznałem, że to głupi pomysł. Matka też mnie poparła. Niedomknięta trumna by głupio wyglądała z wystającą kością… i to jeszcze nie Dziadka. Mógłby ktoś pomyśleć, że to ręka kochanki, której mu ten cybuch trzymała, by zapłonął. Wtedy z kolei matka przypomniała sobie ... właśnie o fajce. Wywierciliśmy dziurkę w trumnie i żeśmy ją do połowy wcisnęli. Nie matkę, tylko fajkę. Trumna z wystającą fajką nikogo nie dziwiła, gdyż Dziadek i ów zacny dodatek, to byli jak papużki nierozłączki. Dyrektywa nr – 5 Cały mój majątek proszę rozdać biednym. No cóż. Biedni pozostali biednymi, bo jedynym majątkiem Dziadka była: fajka. A ona leżała w grobie. A poza tym i tak byłby problem, jak rozdzielić jedną fajkę pomiędzy wszystkich biednych. Mogli by się nawet pokłócić, kto dostanie zawartość cybucha, a kto resztę z możliwym namiętnym zapachem. Pocieszeniem dla nas był fakt, że Dziadek miał chociaż dobre chęci, którymi piekła nie wybrukowano. Było więcej dyrektyw, ale przytoczyłem jedynie te, co się nadawały do druku. Te normalne. * Spotkałem sąsiadkę. Rzecze do mnie: – No wiesz młodzieńcze, ja tam nikogo nie obserwuje i ciekawa nie jestem, ale jakoś nie często na cmentarz chodzicie. To oczywiście nie moja sprawa… – A wiesz sąsiadko co Dziadek napisał w trzynastej dyrektywie? – Nie jestem ciekawska, ale skoro mnie zmuszasz do wysłuchania. Dyrektywa nr – 13 Nie zawracajcie mi często dupy na cmentarzu. Jest moim życzeniem, żeby moje opakowanie spokojnie się rozkładało. Bez większych zakłóceń. Dbajcie o żywych. Ja już będę gdzie jestem. * Podobno sąsiadka wie, gdzie Dziadek jest, ale nie chce nam powiedzieć. Inna sąsiadka zdradziła nam w sekrecie, że naszą sąsiadkę Dziadek nawiedził we śnie. Powiedział jej, że jeżeli nam słówko piśnie na ten temat, to zupełnie straci zainteresowanie tym, co się dzieje w naszej wiosce, Nic dziwnego, że milczy jak grób.1 punkt
-
dzisiejszy poeta nie czuje że ma prawo bratać się z przyrodą pragnie ukoić stary dąb lecz zdeformowane wojną drzewo widząc go obniża wzrok dzisiejszy poeta zamiast za serca chwycił za karabin jego słowa jak naboje zabijają *nawiązanie do wierszy Serhija Żadana, który pisze prosto z frontu1 punkt
-
1 punkt
-
-Mistrzu, czy znasz receptę na szczęśliwe życie? -Nie znam, ona wciąż czeka na swoje odkrycie, a jest to sprawa trudna i bardzo złożona, niemniej jednak ci powiem, że kluczem jest ona.1 punkt
-
a jakie zdanie jest wśród opojów, bo mnie juz przestrzegał przed tym gazda. (Nie uwierzycie, ale przed chwilą wysyłałem komuś to, co poniżej, normalnie telepatia :D) https://youtu.be/lpjMHIbhYos ...dlatego się spóźniłem ;)1 punkt
-
1 punkt
-
@Anna_Sendor Dzierzba Srokosz, bliski kuzyn Sroki, nadziewa swoje ofiary na kolce. Śniadanko na później.1 punkt
-
1 punkt
-
To coś na zawsze A może po prostu po całym dniu najedzony i wykąpany z dala od głównej drogi na zapomnianym, leśnym parkingu pod Kalmar wśród wybujałych, starych drzew z tym wyjątkowym uczuciem w sercu kiedy zrobiłeś kawał dobrej roboty na fotelu pasażera siedzę w ciężarówce na kolanach trzymam otwartego laptopa przygotowany, niczym maszyna do pisania przede mną na desce notatnik z kalendarzem, zegarek, przeciwsłoneczne okulary piwo i pomarańcza dużo piwa i jedna pomarańcza świeża pachnąca głęboko ukryta rozedrgana jak karnawał w Rio nieco chłodna nie wiem skąd we mnie takie przekonanie od zawsze dzisiaj teraz coraz to silniejsze że Mona Lisa nie lubiła pomarańczy że pierwsza pomarańcza wciąż jest gdzieś na przekór wszystkiemu zachowała się a może utknęła pomiędzy światami nie pożarta, nie zepsuta świeża pachnąca potajemnie zachwyca mnie swoim pomarańczowym jak słoneczniki van Gogha żółtym jak Mona Lisa uśmiechem głęboko ukryta przed niepożądanym wzrokiem stalowym ostrzem i kłami rozedrgana jak karnawał w Rio nieco chłodna. Kalmar, 17. 05. 2022.1 punkt
-
Beata, moja kochana Becia, kiedyś napomknęła, że ze mnie mężczyzna typ beta (?), a co za tym idzie mogę się z nią ożenić. Rozważyłem myśląc chwilunię i zrozumiałem, że Beata jest typem alfa i nic z tego nie wyjdzie. Dobrego rzecz jasna. Kwestia miłości między nami była momentami dalece dyskusyjna, ale na dobrą sprawę niewykluczona. W gruncie rzeczy nie żałuję przeszłości z Becią, aczkolwiek raczej szliśmy aniżeli doszliśmy. A teraz jadę jeszcze dalej. I prawdopodobnie znów nie dojadę..., co smętnymi wieczorami można rzec, że mnie nawet dojeżdża. Tymczasem mnie już nie stać na prawdziwy smutek i tysiące łez z powodu mglistej i niepewnej przyszłości. Usilnie dążę do obracania bytowania w żart, w czym pragnę najbardziej robić ustawiczne postępy. Seranon, 19.05.2022r.1 punkt
-
'Boska komedia' (bez urazy, ale ta mnie chyba bardziej ;) https://www.youtube.com/watch?v=7zSkyM8CCtU1 punkt
-
1 punkt
-
@Marek.zak1 @jan_komułzykant ogień w kominku dziewczyna na kolanach podsyca płomień i wersja bardzo niepoprawna, wręcz dramatycznie brutalna: płonie w kominku dziewczyna na kolanach dmucha na ogień ?1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
@Henryk_Jakowiec Sum do kota jest podobny, z Anglikami jestem zgodny*, wąsów obu nie brakuje, lecz to myszy nie ratuje. sum - catfish1 punkt
-
@[email protected] Nasz pies coś o tym wie. Pies Piorun, charcisko, Nos przy ziemi nisko. Patrzy za chyżym zającem By dopaść go przed dnia końcem. Tak naprawdę to raz dopadł ale nie zabił.1 punkt
-
Bardzo trafne ostrzeżenie, bo należy mieć go w cenie, lecz jak dłużej o tym kumam, zagrożenie jest od suma, których wiele jest w jeziorach, a już jest kąpieli pora.1 punkt
-
@Sylwester_Lasota no powiem tobie, że z nadzieją po przeczytaniu. Fajna nutka na dziś, bo w pracy własne okno popsułam.1 punkt
-
Angielska wersja niezła, polskie tłumaczenie oddaje wprawdzie sens, lecz czar niestety pryska. ?1 punkt
-
1 punkt
-
@Anna_Sendor Zgadzasz się... prawie? Interesuje mnie ten drobny ułamek, w którym się nie zgadzasz, bo to właśnie różnice i kontrasty czynią życie urozmaiconym i ciekawym. Gdybyśmy się zgadzali we wszystkim życie byłoby nudne, nie byłoby w ogóle potrzeby wymieniać myśli. Przeczytałem Twoje haiku ponownie i tym razem zatrzymał mnie dłużej ostatni wers: Otóż to, pięknie napisane: natura pokrywa koszta, ponieważ natura coś z tego ma, natura nie robi niczego na piękne oczy. Pozdrawiam serdecznie. ?1 punkt
-
1 punkt
-
Z Leśmianem wędrowałem przez zielone morza, lasy i łąki W ogródkach działkowych siedzieliśmy i czytaliśmy swoje zapiski Z pożółtych kartek starego zeszytu i z prostokąta świecącego ekraniku Wchodziliśmy w stany zazielenienia “Ciesze się, że znalazł Pan dla mnie trochę czasu I z wędrówek gwiezdnych lasów zjawił się tutaj na trawie” I uśmiechały się lekko siwe wąsy i oczy I słońce głaskało po jego łysinie I był tak żywy że mogłem dotknąć jego rękę Pocałować w policzek, powiedzieć - dziękuję… Przybrany pradziadku, że nauczyłeś mnie wchodzić W stany zazielenienia1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne