Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 12.05.2022 w Odpowiedzi

  1. Miłość jest zawarta w Twoim wejrzeniu Sposobie patrzenia na świat, na życie., W Twoim uśmiechu, we łzach i cierpieniu, W słońcu, w kwiatach, w pszczołach i nefrycie. Twa miłość, to ufność nieskażona wcale, Odwrotnie niż moja – wielce poraniona, Chcę, byś budowała tu, na mojej skale, Wtulała się w ciepłe moje ramiona. Chociaże-ś jeszcze mała i krucha, To jednak nadajesz sens mojemu życiu, Ty wlałaś we mnie nowego Ducha, Wyrwałaś mnie z faktycznego Niebytu. Warszawa, 12 V 2022
    4 punkty
  2. Prawda leży pośrodku Prawda w oczy kole Prawda cię wyswobodzi Prawda ci dopomoże Wypowiedzieli ludzie o Prawdzie słów tysiące Mówiła matka -nie kłam-bo nos ci urośnie Prawda jak ziarnko piasku Wśród półprawd Kłamstw Niedomówień Moja Prawda jest lepsza Twoja mi nie pasuje Twoja Prawda na wierzchu Moja na dnie legła Myślałem Prawda jest jedna Myliłem się jednak
    4 punkty
  3. nie wszystko nam w życiu wychodzi nie każde pragnienie się ziści lecz warto spoglądać za siebie czy więcej spełnienia czy zgliszczy
    4 punkty
  4. W maju dorodne są w lesie smardze a że grzybami nigdy nie gardzę więc kosz do ręki, w nim wiktuały i czystej białej literek cały. Wstałem jak zwykle z pianiem koguta z piętnaście minut szukałem buta bo go Perełka, jamniczka żony jak nic zawlekła pod stół złożony. Kto szuka znajdzie i bez kompasu but odnalazłem i bez hałasu czmychnąłem z domu jak złodziejaszek bo przed budynkiem czekał wujaszek. Żona patrzała mu wciąż na ręce on jednak zdążył, chociaż naprędce podwędzić pęto suchej kiełbasy do tego jeszcze trzy ogórasy. Dwa pomidory, śledzia w śmietanie i ruszyliśmy na grzybobranie autobus wjechał w podmiejski lasek wujo poluźnił u spodni pasek. Szeroką drogą, duktem, ścieżyną szliśmy i szliśmy aż pod jedliną siedliśmy sobie by się pożywić to już rytuał, trudno się dziwić. Piliśmy, każdy prosto z butelki a do popitki były bąbelki o smaku mięty, lecz gazowana prawdopodobnie woda źródlana. Poszła wałówka, poszły napoje i sen otworzył nam swe podwoje tyle pamiętam, milczeniem reszta i ta niepewność czy żonka zbeszta.
    4 punkty
  5. Błądzę w świecie książki, po Nawii - Wyraju, witam Świętowita z czwórgłowym spojrzeniem. Gdzie pragniesz Welesie, ducha mego przenieś, resztę Swarożycu jak zechcesz domaluj. Stary dąb na wzgórzu i kamień ofiarny, kąciny po lasach pilnowali żercy. Komu przeszkadzało - koniec dzieło wieńczy, Dadźbóg , Makosz, Perun, a w finale żalnik. Bo co mamy obecnie... kościoły w niebiosa, coraz bardziej puste, murami nas straszą. Obcy przyjechali i żyją próżniaczo, taca jak widzicie - piąty bieg już włącza. Czy jestem kacerzem, daj słowiańską wiarę? inni mają swoją - kniaź utrupił naszą. Księżulkowie mili rękawy zakaszą, bo dzisiaj zabierasz więcej niż nam dajesz. A greccy bogowie śmiechem się zanoszą, mitologia w szkołach jak na piedestale. Wołchowie niestety - nie mogli ocaleć, ścieli ich na zawsze przytępioną kosą. "Ostatni Chrześcijanin umarł na krzyżu." - Fryderyk Nitsche.
    3 punkty
  6. 69 Do dzisiaj pamiętam małego w brązowe łaty kota nie pamiętam jak do mnie trafił całowałem wtulałem się to było tak bardzo prawdziwe naturalne i szczere nagle kot przepadł nikt nie potrafił wytłumaczyć małemu chłopcu nie mogłem zrozumieć nie potrafiłem wypełnić uczucia pustki straciłem swojego pierwszego przyjaciela bezpowrotnie teraz również nie potrafię... do dzisiaj pamiętam kolano obdarte ze skóry do samej kości na drodze przed domem wsiadłem na rower ojca (dojeżdżał nim do pracy na stolarni) zasuwałem ile sił z nogą pod ramą - za mocno się rozpędziłem smak pączków robionych przez babcię Irenę na wiosnę resztki śniegu zalegające na poboczu doskonale wiecie, jak w dużym mieście topnieje bielutki śnieg na ulicy Ceglanej zawsze tak samo na samym końcu robi się chropowaty i czarny bardziej chropowaty i czarny od szutrowej drogi. Mszana Dolna, 12. 05. 2022.
    3 punkty
  7. Wiersze to pisał Norwid Leśmian i ksiądz Twardowski i ja się czasem staram najczęściej brak mi gwoździ zbijam te swoje teksty naprędce na odczepne byle swej ulżyć wenie więc są nie najpiękniejsze ze mnie to rymokleta i wcale się nie wstydzę najczęściej w toaletach utwory swoje piszę jestem jak koprofagi roztocza albo grzyb mnie się nie pozbędziesz więc musisz ze mną żyć najlepiej jeśli w zgodzie inaczej będzie źle już ja ci tak dokopię że w pięty pójdzie twe * z dedykacją dla Henryka co to trudnych tematów w swoich tekstach nie unika
    3 punkty
  8. A ja siedzę i siedzę i siedzę. A ja siedzę i siedzę i siedzę. I pustkę czuję, rozgoryczenie. Poza Tobą, cała reszta, przestała mieć znaczenie. Odpisujesz zdawkowo: Wszystko jedno, Jak chcesz. Trafiłaś mnie tym w serce. Wiesz? Może nie wiesz? Najbardziej bolą słowa. Tym bardziej, gdy czytam je wciąż od nowa. Czytam i czytam, by być bliżej Ciebie. A słowa bolą w środku i boli mnie już głowa. Słowa ranią, a z ran cieknie. Cieknie Miłość pomieszana z łzami. Im więcej ucieka, tym więcej jej przybywa. Co jest między nami? Kogo się pytam? Czy pytam się siebie? Wszystko jedno. Idę spać. - nadajesz temu brzmienie. A Miłość dalej wycieka... I cała reszta przestała mieć znaczenie...
    2 punkty
  9. wraz z żaglami wiatr budząc w żagwi płomienie w takt falluje świat
    2 punkty
  10. zabije cię dzieckiem krzyku które musiałem wychować tą głupią sierotę której nadal nie kocham tą głupią sierotę której typadlinę podam zabije je tobą, dziecko krzyku mnie już nie wychowasz 18.04.2022
    2 punkty
  11. Porywisty i świszczący wietrze rozprzestrzeń mnie proszę po świecie jak nasiona, jak opowieść, jak kazus, jak legendę, jak naukę, jak ten wiersz i jak tamtą książkę. Niektórzy tutaj mówią, że potrafisz wyjść naprzeciw marzeniom, intencjom i dążeniom. A potem przycupnę na gałązce - gdzieś całkiem wysoko - i wdzięcznie, choć momentami niechętnie, przeczekam nasz szum. I niekiedy uśmiechnę się do najprawdziwszej w świecie przewrotności losu. Seranon, 12.05.2022r.
    2 punkty
  12. Piękny Romeo z Werony kochał Julię jak szalony, ale skończyło się źle, rodziny były na nie. Bez happy endu, dwa zgony. To początek serii, poświęconej Williamowi. Uczniowie będą mogli zapoznawać się z treścią sztuk wielkiego Anglika w ten sposób.
    2 punkty
  13. Pewien młody urzędnik spod Pragi ma dziewczynę jak trzy Baby Jagi; raz gdy miał dobrze w czubie, wspomniał jej coś o ślubie; dziś wykręcić się nie ma odwagi.
    2 punkty
  14. i to całkiem nieźle, pamiętam :)
    2 punkty
  15. mai się brzoza świeżym sokiem nabrzmiała szesnasta wiosna
    2 punkty
  16. czy lepiej być erotomanem -gawędziarzem czy astronautą kosmicznym ? milion pikseli się mieni na pierścieniach Saturna i słowiki i szpaki wdzięcznie narzekają w krzakach czeremchy hurra! wiosna radosna! eksploduje zielenią na miejskich rabatach tylko zaczarowany autobus jak żółta łódź podwodna tapla się w rzece asfaltu być albo nie być ? pytanie Hamleta jest jak Phobos i Dejmos czerwone i odległe od złocistego blasku słońca tylko dwóch bulionerów sunie pociągiem do Sopotu! no to po szklanie i na rusztowanie!
    2 punkty
  17. -Mistrzu co robić, żeby życie się udało? -Najważniejsze to być z tą, z którą być się chciało. -A dlaczego to takie trudne jest dla wielu? -Bo z tą jedną to wielu marzy o weselu.
    2 punkty
  18. @Nata_Kruk jeszcze musi być Jacques Brel: i....Charles Aznavour:
    2 punkty
  19. spadałem nadal spadam właśnie spadochron czy zdążę halo tu ziemia otwieram
    2 punkty
  20. ceci n'est pas un poème ceci n'est pas un poème ceci n'est pas un poème ceci n'est pas un poème 11.05.2022
    1 punkt
  21. nie ma wczoraj nie ma jutra nie ma dziś tylko ty przy tobie nic nie jest moje tylko ty całujesz się przytulasz uśmiechasz jesteśmy ja i ty jesteśmy my
    1 punkt
  22. Pracownik gospodarczy, mieszkaniec Równego, miał dojenie zlecone przez oborowego. Umyślił sobie chytrze, że zrobi to pojutrze, zyskując kwaśne mleko i dwa dni wolnego.
    1 punkt
  23. rulonik naleśnika nafaszerowany pożądaniem z domieszką żyletek miłością ostrą jak chili przecinasz głodnym wzrokiem smażone gałki oczne na skwierczącym tłuszczu wzajemnej fascynacji kolorowe baloniki niektóre mokre strzępki pogryzione zepsutymi zębami buszują w cierniach słonecznych zbóż wyobraźni muskanych tęsknotą drapieżnych kubków smakowych dozują chwile oczekiwania wycinają w mózgu krwawe bruzdy zawładną podniebieniem subtelnym aromatem kawy pulsującym masełkiem na skwierczącej skórce dłoni zamglone powiewem eterycznych skrzydełek baniek mydlanych na wrzących wilgotnych ustach
    1 punkt
  24. och ty mój rzepaku co tak żółcisz pola jam płaczącą wierzbą gdyż nie będę twoja ilość wszak przytłacza wszędzie szukam ciebie tym samym kolorem zacałuniasz ziemię tam na horyzoncie masz na łanach błękit barwy dwie malujesz aleś bardziej piękny ~ szła dzieweczka miedzą zajączek napomknął drzewo przygnębione chociaż świeci słonko pomyślała przeto do domku pobiegła w paluszki capnęła pomogę jest pewna miłość wytęskniona ciemnym wydrążeniem witki nadal wiszą lecz uschniętych wiele chlusnęła z rozmachem w wierzbową niedolę zamiast łez migocze rzepakowy olej
    1 punkt
  25. A susza coraz większa:((. Pozdrawiam
    1 punkt
  26. @WarszawiAnka Słowo raz wypowiedziane ciągnie się za człowiekiem.
    1 punkt
  27. Dziś odglosy życia dobiegają gdzieś ze wspomnień wokół martwa pustynia było pięknie radośnie kolorowo kiedy jeszcze wczoraj miało być tak zawsze nie jest 5.22 andrew szanujmy każdy dzień, jutra może nie być
    1 punkt
  28. Tak daleko od ciebie Wciąż poszukuję siebie W oceanie zapomnienia Gdzie tak mocno atakują Bolesne wrażenia Tak daleko od ciebie Wciąż poszukuję siebie W dolinie smutnych zdarzeń I nie zostało mi nic Oprócz pięknych I sennych marzeń
    1 punkt
  29. @Leszczym Przystawiać się jako przystawka, cholera po co... jak obok ławka? Pozdrawiam.
    1 punkt
  30. Książeczka, laleczka, gdy skończył się dzień, Mazaków kolory rozmyły się w czerń. Jej oddech płyciutki rozchodzi się w dal I serce pod gardłem łomocze jak stal. Jak widmo przychodzi coś do niej co noc I wpełza szponami bezdźwięcznie pod koc. Mrok w końcu odejdzie, policzy do trzech I słońce radośnie rozproszy jej lęk! Cicho sza, cichutko, ten upiór to cień ! Już dobro czasami się miesza ze złem... To gra tylko, małe koszmary i mary! Za chwilkę, szybciutko zagoją się rany... Książeczka, laleczka, znów kończy się dzień, Zła ręka - udręka, a może to sen? Urośnie, ucieknie , strach zmieni się w mgłę Usunie z pamięci... A może już nie?
    1 punkt
  31. @Waldemar_Talar_Talar Choć nie jestem na ostatku ciągle słyszę ty gagatku jak śmiesz tak mnie zaniedbywać - w kulki ze mną chcesz pogrywać? Ależ nie jak kocham babcię zzuwam buty, wkładam papcie szybki prysznic i pachnidła i już biorę ciebie w sidła. Ona na to, weź we wnyki obyś tylko miał wyniki byś za wcześnie się nie spalił piął się na szczyt, doskonalił. Pozdrawiam
    1 punkt
  32. Witam - Henryku nie ty pierwszy na kogo żonka po grzybobraniu wrzeszczy - Pozdr.
    1 punkt
  33. To nie przypadek, bo jak wieść niesie jeżeli pijesz w nieznanym lesie postrzegać musisz pewne zasady iść brzegiem lasu wzdłuż autostrady. Skrajem, poboczem, nadstawiać ucha bo gdy się dobrze w te głosy wsłucha czy ktoś cię woła czy ktoś cię szuka wtedy się zgubić to wielka sztuka. Na koniec jeszcze moja przestroga nie traktuj lasu jak swego wroga w lesie są przecież inni grzybiarze i każdy chętnie drogę ci wskaże. Bywają jednak także wyjątki chociażby sąsiad Grzesio spod piątki, który celowo drogę zatraca znajdzie, gdy trzeba wziąć coś na kaca. Pozdrawiam
    1 punkt
  34. @Henryk_Jakowiec Takie niedługie rozstania, szybko skończą jej wahania, bo nawet jeśli jest na nie, to bez ciebie bardzo jej źle.
    1 punkt
  35. Dlaczego zatem tak się wam udało? Nie było za dużo, ani za mało. więc leśny relaks na łonie przyrody był przykładem zasłużonej nagrody.
    1 punkt
  36. 1 punkt
  37. A ja nadal tak myślę. Bywają natomiast różne punkty widzenia, pomyłki i celowe nią manipulacje, stąd różnice w jej pojmowaniu, ale to sedna nie zmienia, moim zdaniem. Są trzy prawdy: świento prawda, tys prawda i gówno prawda Józef Tischner, Historia filozofii po góralsku Pozdrawiam :)
    1 punkt
  38. He he... uwag nie mam :)
    1 punkt
  39. Pewien grafoman, o mnie tu mowa chciał precyzyjnie dobierać słowa nie pomijając rymów, rytmiki i tworzyć nowe trendy liryki lecz choć się, dwoił troił, ćwiartował żadnych sukcesów nie zanotował bo choć miał w sobie zwinność węgorza noc przemijała a ranna zorza ją za horyzont hen przegoniła kartka poety pustką świeciła wtedy to wena dłoń mu podała jednak warunek jeden stawiała. Musisz się przyznać do beztalencia porzucić modły, prośby, zaklęcia publicznie przyznać, żeś grafomanem a nie wykręcać się wiecznie sianem. Nie chcąc żyć w grzechu jak na spowiedzi stwierdzam, że za tym ma wena siedzi i puszcza do mnie szelmowskie oko znów poszybować chciałeś wysoko. Wyszło jak wyszło i ciesz się z tego, że masz ode mnie coś zastępczego lecz raz ostatni a teraz chłopie pisz zanim wena ci dupsko skopie.
    1 punkt
  40. żarci... żeby nie było, że ja tak na poważnie . Pozdrawiam :)
    1 punkt
  41. @iwonaroma No bez urazy, bardzo dobry wiersz
    1 punkt
  42. @transgenderyzm dobre, mocne zaraz spojrzę na resztę, mało czasu mam ostatnio, przepraszam
    1 punkt
  43. @Moondog - głęboko fajne pisanie - Pozdr.
    1 punkt
  44. Pisz Henryku, nie wierz wenie, twoje wiersze mamy w cenie, i jaśniejsze jest od słońca, że czytamy je do końca.
    1 punkt
  45. @lena2_ Że kobiety zmienne są nie ja wymyśliłem, z której strony nie patrzysz, jednak są miłe. Miłego wieczoru Lenko.
    1 punkt
  46. Wyspa Cypr. Podróż promem była krótka i bardzo wygodna. Arman i Jamila dopłynęli do Girne Kalesi. To portowe miasto w części Cypru przynależnym do tureckiej jego części, czyli do Cypru Północnego. Był już wieczór, ale Arman planował jeszcze tego samego dnia dostać się do Nikozji i tam dopiero znaleźć pensjonat w którym zatrzymają się na parę dni. Chciał stamtąd zrobić rozeznanie dotyczące przekroczenia granicy do greckiej części miasta. Meldowanie się w pensjo- nacie bez wiz tureckich wiązało się z ryzykiem i nie chciał robić tego wiele razy. Przeszedł z Jamilą z portu do centrum miasta i dopytał się o możliwość dojechania do Nikozji. Okazało się, że nie byłoby z tym żadnego problemu, zarówno autobusem jak i siecią połączeń małych busów, ale ponieważ było to tylko 20 km to postanowił pojechać taksówką. Liczył na to, że znajdzie taksówkarza który mówi trochę po angielsku i dobrze zna Nikozję. Miał nadzieję, że pomoże mu znaleźć odpowiedni pensjonat. Arman już wiedział, że najlepiej dla niego nadają się małe, prywatne pensjonaty, ponieważ formalności ze szczegółowym sprawdzaniem dokumentów nie stanowią tam priorytetu. Poszedł na postój. Stało tam kilka taksówek. Przeprowadził krótki test znajomości angielskiego przez ich kierowców. Po wybraniu młodego chłopaka, który całkiem biegle posługiwał się angielskim, sformułował swoje wymagania. Taksówkarz pomyślał chwile i uśmiechnął się szeroko. - Mister wiem gdzie was zawieźć, będziesz zadowolony. Podróż nie trwała dłużej niż pół godziny i oboje wyciągali swoje plecaki przed małym pensjonatem w centrum Nikozji. Arman w recepcji załatwił pokój z dwoma łóżkami i poprosił o to, aby mógł paszporty zatrzymać bo wybierają się na wycieczkę do greckiej części miasta i będą im potrzebne. Młoda recepcjonistka wypisała tylko z paszportów niezbędne informacje i zwróciła je Armanowi, wiz nie sprawdzała. Odetchnął z ulgą i oboje poszli zanieść bagaże do pokoju, a następnie zeszli z powrotem do małej restauracji, która nie przynależała do pensjonatu, ale z nim bezpośrednio sąsiadowała. Większość gości tam właśnie przesiadywała. Wewnątrz, pomimo sporej ilości ludzi, panował spokojny, wieczorny nastrój. Słychać było stonowane rozmowy oraz cichą orientalną muzykę. Wybrali stolik i Arman dał Jamili menu, mówiąc po rosyjsku: - Wybierz coś. Wytrzeszczyła oczy ze zdziwienia. Wzięła niepewnie kartę do ręki i wpatrywała się w nią z takim przejęciem, jakby od tego miało zależeć ich życie, a on przyglądał się tej scenie z uśmiechem. Nie rozumiała niczego, co było tam napisane po turecku i po angielsku. Jamila ogólnie miała problemy z czyta- niem. Ojca rozumiała tylko po rosyjsku, choć zauważył, że od początku podróży rozpoznawała już niektóre słowa po angielsku. Czytać nawet po rosyjsku umiała bardzo słabo. Składała litery powoli i odczytywała tylko krótkie, proste słowa. Jamila z matką porozumiewały się po czeczeńsku. On czeczeński znał słabo i jeszcze przed śmiercią Amani nie zawsze dobrze córkę rozumiał. Jamila w końcu pojęła, że ojciec robi sobie z niej żarty i zwróciła mu kartę, wykonując gest, który odczytał jako “sam sobie wybierz”, choć mógł znaczyć wiele innych rzeczy. Podeszła kelnerka i Arman zrobił zamówienie. Przyniesiono kurczaka z ryżem i warzywami, który bardzo im smakował. Następnie Arman zamówił po wielkiej szklance napoju pomarańczowego i oboje, siorbiąc powoli swoje słomki, kontemplowali nastrój orientu. I wtedy spokój został zburzony. Do restauracji wtargnęła para młodych amerykanów z ich około 10 letnią córką. Darli się na siebie już przy wysiadaniu z taksówki a następnie wydzierali się w restau- racji, najpierw długo sprzeczając się przy którym stoliku usiądą a następnie nie mogąc absolutnie dojść do porozumienia, co będą zamawiać. Arman z Jamilą odczuli to szczególnie boleśnie, bo Jankesi wybrali stolik tuż przy nich. Arman uśmiechał się patrząc na zniesmaczoną minę Jamili. Pomyślał: - „Ciekawe co by powiedziała jakby umiała mówić?” Domyślał się, że goście to amerykanie, bo już przy taksówce, jak jeszcze byli na zewnątrz, słyszał rozmowę z charaktery- stycznym amerykańskim akcentem. Intruzi trochę się uspokoili i zaczęli jeść, a on ponieważ akurat siedział w dogo- dnym miejscu, zaczął im się uważnie przyglądać. Pierwsze co zauważył to to, że mężczyzna, choć był w kolorowym t-shirtcie, to miał na sobie znoszone krótkie spodnie, które mogły być kiedyś częścią polowego umundurowania z wyposażenia jednostek pustynnych amerykańskiej armii. Zwróciła również jego uwagę muskulatura obojga. Byli bardzo atrakcyjnymi ludźmi. Ona szczupła, bardzo zgrabna o średnim wzroście a on wysoki i bardzo przystojny. Na pierwszy rzut oka było widać, że oboje są bardzo wysportowani i regularnie trenują. Arman się zarumienił bo zauważył, że nie tylko on się przygląda, ale kobieta również z ciekawością zerkała na niego i jego córkę. W końcu Amerykanka odwróciła się w stronę Jamili, która właśnie wstała z krzesła i przechodząc zbliżyła się do niej. - Cześć, może się poznamy? Jestem Gina, znasz angielski? Jak masz na imię? Jamila wystraszona schowała się za ojcem. Amerykanka się przestraszyła, że niechcący zrobiła jej jakąś krzywdę. - Jamila nie zna angielskiego, ale ja trochę znam. Arman uśmiechnął się szeroko. - Może będę mówił za nią. Ona jest małomówna. Tym razem Jankes uśmiechnął się od ucha, do ucha. - W przyszłości żona idealna, już zazdroszczę jej mężowi. To poznajmy się razem. Ja jestem Jack, a to moje; żona Gina oraz córka Nicki. Co tu robicie? Jack był bardzo bezpośredni. Zdobył tym od razu sympatię Armana. Arman lubił kontakty z takimi ludźmi. Doświadczył już, że rzadko byli nieszczerzy i złośliwi. - Właściwie to nic szczególnego, zwiedzamy, siedzimy w basenie, jeździmy nad morze, to co wszyscy. Niedawno przyjechaliśmy. Niestety z Armanem był problem. Okłamywanie innych nie wychodziło mu zbyt dobrze. Od razu zauważył, że Gina zrobiła się lekko podejrzliwa. Zwróciła również uwagę, że Jamila w ogóle się nie odzywa i jest dziwnie wystraszona. - Twoja córka boi się obcych? - W pewnym sensie tak. Nie mówi, bo jest chora. - Oj, przepraszam bardzo. Gina się speszyła. - Nic się nie stało, skąd mogłaś to wiedzieć, zresztą ona i tak nie zna angielskiego, jej matka była Czeczenką. - Była? Nie żyje? - Tak. Gina speszyła się po raz drugi. - Rozmawiasz z nią po czeczeńsku? - Słabo znam czeczeński. - To jak? Teraz to nawet Jack i Nicki czekali z żywym zainteresowaniem na odpowiedź. - Rozmawiam z nią po rosyjsku. Ona rozumie. Jestem Rosjaninem. Jack znowu uśmiechnął się od szeroko. - To ty Ruskij, nasz wróg, może jeszcze powiesz że jesteś żołnierzem? - No powiem, powiem. - Przyjacielu, nam nużno razem wypić. Przerobimy cię na naszego szpiega! Choć żarty Jacka, może na wskutek wypitych wcześniej tego dnia wielu piw, od początku do subtelnych nie należały, to Arman poczuł się prawdziwie rozbawiony i swobodny. Rozmowa zaczęła się toczyć a Arman dowiadywał się coraz więcej o swoich restauracyjnych znajomych. Wiedział już, że oboje są żołnierzami amerykańskiej armii, którzy mieszkają na stałe wraz z córką w amerykańskiej bazie wojskowej w Turcji. Dowiedział się również, że oboje są na kilkudniowym urlopie i że mają pokój w tym samym pensjonacie co on oraz że razem zwiedzają Cypr i byli już dwukrotnie w greckiej części wyspy. Armana zainteresował ten temat i Gina szczegółowo mu wytłumaczyła, że wystarczy na granicy pokazać paszporty i wypełnić prostą deklarację o grecką wizę. Tą deklarację wystarczy wypełnić tylko raz, a potem już swobodnie, po pokazaniu paszportów, można przechodzić lub przejeżdżać granicę tyle razy ile się chce. Ponieważ robiło się już późno to Jack zaproponował Armanowi, żeby umówili się na jutro po południu w tej restauracji na wspólną piwną kolację. Arman, choć w swojej szczególnej sytuacji nie specjalnie chciał integrować się z innymi, to jednak się zgodził bo inaczej mu nie wypadało a poza tym polubił bezpośredniość Amerykanów. Zaraz potem poszli z Jamilą na nocleg do swojego pokoju. Nazajutrz zwiedzali okolice, a właściwie to on poszedł zrobić rozeznanie odnośnie sposobu sforsowania granicy. Po wyjściu z pensjonatu zorientował się, że mieszkają na głównej ulicy Nikozji, która to ulica kończy się przejściem granicznym do greckiej części miasta. Z pensjonatu do tego przejścia było pięć minut drogi na piechotę. Podszedł tam z Jamilą i chwilkę się przyglądał. Panował tam duży ruch. Turyści przechodzili i przejeżdżali całymi grupami. Formalności były ograniczone do minimum, jednak paszporty sprawdzano. Następnie poszedł wzdłuż granicy, po kilka kilometrów w jedną i drugą stronę. Granicą był wysoki płot, czasem wzmocniony drutem kolczastym. Nie wyglądało to zbyt estetycznie w samym centrum historycznej zabudowy Nikozji. Praktycznie nie istniał żaden pas graniczny. Bezpośrednio za płotem, zarówno po jednej jak i drugiej stronie, tętniło życie tego zabytkowego ale również nowoczesnego, dużego miasta. Upatrzył sobie dogodne miejsce, blisko pensjonatu. Płot na krótkim odcinku przechodził wzdłuż muru niskiego budynku. Za tym murem można było się schować. Pomiędzy płotem a budynkiem było nie więcej niż dwa metry. Za płotem, po drugiej stronie, był mały ogródek prywatnego domu a wzdłuż płotu biegła tam wąska asfaltowa droga. Armana przeczucie nie myliło. Intuicja podpowiadała mu wcześniej, że w centrum takiego miasta granica będzie łatwa do sforsowania i rzeczywiście tak właśnie było. Choć ryzyko oczywiście istniało. Cała granica była dobrze oświetlona i wyposażona w kamery monitoringu. Arman wiedział, że Jamila przez ten płot nie przejdzie i on będzie musiał przeciąć siatkę i zrobić w nim dziurę. Widać było, że tego na bieżąco pilnowano i płot był wyjątkowo solidny na całej swojej długości. Dbano również o to, żeby w nim nie było dziur. Zdecydował, że po spotkaniu z Amerykanami podejdzie jeszcze dzisiaj wieczorem w to miejsce, żeby zobaczyć jak wygląda w nocy a na jutro, późnym wieczorem, zaplanował akcję. Wrócili razem do pensjonatu i Arman zostawił Jamilę na basenie a sam wziął taksówkę i pojechał do marketu budowlanego w handlowej części Nikozji. Długo zastanawiał się jakie nożyce wybrać do cięcia grubego drutu solidnego płotu. Wszystkie odpowiednie były bardzo duże, ale w końcu udało mu się znaleźć stosowny model do... swoich potrzeb. Ponieważ Amerykanie wrócili do pensjonatu wcześniej to Gina spotkała Jamilę na basenie. Przyjaźnie jej pomachała a Jamila odpowiedziała uśmiechem. Gina zdziwiła się dlaczego Arman zostawia ją samą, jednak chorą i nie umiejącą mówić. Po południu nadeszła chwila umówionego party. Gdy Arman z małą weszli do restauracji to zauważyli, że czekali już na nich Amerykanie w komplecie, przy specjalnie złożonym dla wszystkich wspólnym stole. Arman rozmawiał z Giną i Jackiem o tym jak żyją w swoich krajach, o rodzinie, o pracy. Rozmawiano również o wydarzeniach w Albanii. Od czasu tych zdarzeń, nie odbywały się na świecie żadne towarzyskie spotkania, na których nie poruszono by chociaż na chwilę tego nadzwyczajnego tematu. W miarę wypijania kolejnych piw przez Armana i Jacka oraz kolejnych lampek wina przez Ginę, rozmowa stawała się coraz bardziej przyjacielska i bezpośrednia. Jack przyznał się, że był na misjach w Afganistanie a Arman opowiadał o swoim pobycie w Czeczenii. W końcu opowiedział im historię swojego małżeństwa i tragicznej śmierci Amani. Historia ta żywo Amerykanów poruszyła. Rozmawiano również na temat stanu zdrowia Jamili i o tym, że lekarze nie umieją jej pomoc. Gina nawet zadeklarowała gotowość rozeznania tematu leczenia Jamili w Stanach. W końcu Arman poprosił Jacka czy nie mógłby pojutrze rano uregulować rachunku za niego i Jamilę, bo chcą wyjechać jutro w nocy i nie chciałby robić zamieszania. Dodał, że oczywiście zostawi na to pieniądze. Jacka bardzo zaniepokoiła ta propozycja. Popatrzyli z Giną na siebie znacząco. - Co ty Ruskij kombinujesz? Dlaczego sam tego nie zrobisz? Arman tyś jest od początku podejrzany. Ty chyba jesteś ruskim szpiegiem? Jack wywodził z uśmiechem i radością. - Gadaj nam prawdę co tu jest grane? Arman się speszył, że został zdemaskowany. - A nie wydacie mnie? - No najpierw gadaj a potem się zobaczy. - Idziemy jutro z Jamilą do greckiej części miasta. - A stamtąd pewnie do Grecji a potem do Albanii? - No, a skąd wiecie? - Jaki masz problem z tą grecką częścią Cypru? - No... nie mamy wiz. - Cooo? Arman to jakżeś tu się znalazł? Nie macie wiz tureckich? - No wielkie mi coś, nie mamy. - To weź nam wytłumacz co to znaczy... idziemy do greckiej części miasta? - Przez... dziurę, dziurę w płocie. - Cooo? Jack i Gina otwarli usta ze zdziwienia i na chwilę zanie- mówili. - Ciebie Ruskij... popieprzyło. Pięć minut stąd jest granica a ty chcesz dziecko narażać na niebezpieczeństwo? - Taki mam plan i chcę go zrealizować. Jack i Gina popatrzyli na siebie chwilkę i jednocześnie na ich twarzach pojawił się szeroki uśmiech. - Drogi mężu, czy ja dobrze rozumiem, że chcesz mnie wypożyczyć temu oto przystojnemu facetowi? Gina zatrzepotała powiekami w zalotny sposób. - No, no, żebyś sobie tego zbyt dosłownie nie wzięła. Gina zdjęła z krzesła torebkę i popatrzyła do niej uważnie, coś w niej sprawdzając. - Nawet o tym nie myślcie. - Jamila wstawaj! Idziesz z ciotką na spacer. Arman przetłumaczył i Jamila wyszła z Armanem i Giną na ulicę. Arman wziął Jamilę za jedną rękę a Gina za drugą i tak jak stali, w klapkach, bez żadnych bagaży, poszli w stronę granicy. Choć było po 21 to na granicy panował jeszcze ruch. Gina wyciągnęła z torebki paszporty, swój, swojego męża i Nicki i podeszła do okienka. Arman z Jamilą stali przy szlabanie kilkanaście metrów dalej. Po kilkunastu sekundach szlaban się otworzył i w trójkę, spokojnie przeszli na drugą stronę. Następnie przeszli ulicą około dwustu metrów i weszli do najbliższego, małego pensjonatu po drugiej stronie granicy. Gina zapytała tylko Armana: - Ile dni? - Cztery. Arman z Jamilą usiedli w małym holu a Gina podeszła do blatu recepcji. - Dobry wieczór, mówicie po angielsku? - Tak, oczywiście. - Chciałabym wynająć pokój dla męża i córki na cztery dni. Podała paszporty Jacka i Nicki. Recepcjonistka spisała dane i dała klucz. - Nie macie bagażów? - Nie, bagaże będą jutro, czy mogę od razu zapłacić? - Jeśli pani chce, to oczywiście. Gina uściskała Armana i dała mu wyjątkowo namiętnego całuska, typowego raczej dla zakochanej młodej żony niż dla koleżanki. - Jutro o dziewiątej przywieziemy wam bagaże bo i tak chcemy jutro wynająć samochód. Uważajcie na siebie. - Bardzo wam dziękuję. Gina spokojnie wyszła z pensjonatu i wróciła na granicę a następnie do męża i córki. Nie było jej w sumie 40 minut. Arman skomentował w myślach absolutny brak jakichkolwiek emocji u Giny i Jacka. Żadnego zdenerwowania, nic. -“Nie chlałbym mieć ich za swoich przeciwników, to prawdziwi wojownicy.” Nazajutrz około dziewiątej rano, Gina, Jack i Nicki podjechali pod pensjonat wynajętym samochodem. Przywieźli plecaki Armana i Jamili oraz wszystkie pozostałe rzeczy, jakie Gina znalazła w ich pokoju. - Arman, te nożyce na pewno chcesz zabrać? Jeszcze zamkną was za nie jak jakiś złodziei. - Wezmę je, kto wie co nam się jeszcze może przydać, mieszczą się w plecaku. Amerykanie nie chcieli nawet zwrotu pieniędzy za rachunek, który uregulowali w pensjonacie, ale Arman się uparł i uczciwie z nimi rozliczył. - Arman, za dwa miesiące jedziemy z powrotem do Stanów. Jak już będzie po wszystkim, przyjedź do nas z Jamilą. Opowiesz nam co udało ci się załatwić. Przyjmiemy was u siebie. Pokażemy co się da. - Dziękuję wam bardzo, kto wie co się zdarzy. Jeśli Jamila będzie zdrowa to obiecuję, że przyjadę. On sam za bardzo nie wierzył w sukces swojej misji, dlatego takie deklaracje przychodziły mu z łatwością. - Arman wierzysz że to się uda? - Powinienem nie wierzyć, to nie ma prawa się udać. Jednak jakaś intuicja ciągle każe mi próbować. Powiem wam, wydaje mi się, że słyszę jakiś wewnętrzny głos. To głos mojej żony. Amani mówi do mnie...“próbuj, uda się”. Gina jeszcze raz wyściskała Armana i Jamilę. Arman pożegnał się z Jackiem i Nicki i Amerykanie na dobre odjechali. Wyspa Cypr c.d. Arman po pożegnaniu z Amerykanami postanowił rozejrzeć się trochę po greckiej części Nikozji a następnego dnia kontynuować swoją misję. Już po wstępnym rozeznaniu sytuacji wiedział, że dostanie się z greckiej części Cypru do lądowej części Grecji wcale nie będzie proste. Regularnych połączeń promowych nie ma. Przede wszystkim dlatego, że jest to, w przeciwieństwie do wybrzeży Turcji, bardzo daleko. Kilkaset kilometrów. Poza tym Cypr Grecki, tak naprawdę nie jest częścią Grecji, tylko autonomicznym quasi państwowym bytem, blisko związanym z Grecją. Najbliższy większy port na greckiej części wyspy znajduje się w miejscowości Kato Pirgos. Jest oddalony od Nikozji o około 70 km. Arman nie chciał już zmieniać miejsca zamieszkania. Postanowił, że nazajutrz wynajmie samochód na trzy dni i pojedzie z Jamilą zrobić rozeznanie, z jakiego portu i czym dostać się do Grecji. Będą przy tym udawać turystów. Oczywiście duże i małe jachty pływały pomiędzy Grecją a Cyprem, ale były to albo wyczarterowane wycieczkowce albo jachty prywatne. Zawsze pozostawała mu jeszcze wypróbowana opcja przekupienia szypra rybackiego kutra albo właściciela prywatnej motorówki, co powinno być znacznie prostsze niż w przypadku wyprawy z Krymu do Turcji, jednak zapewne bardzo drogie i związane z ryzykiem dekonspiracji. Spacerując po greckiej części Nikozji postanowił, że wieczorem wstąpi z Jamilą do zabytkowej cerkwi. Bardzo znanej, głównej świątyni cypryjskiego prawosławia, a jedno- cześnie popularnej atrakcji turystycznej. Długo przyglądali się razem zabytkowym freskom i licznym ikonom. Słońce zaszło i w świątyni zaczęło robić się ciemno. Akurat trafili na chwilę w której jeszcze nie załączono oświetlenia elektrycznego i cerkiew oświetlona była bardzo słabo, światłem wieczornego nieba i palących się świec. Arman zauważył, że Jamila zwróciła uwagę na jedną ze starych, niewielkich ikon. Stanęła przed nią i z uwagą jej się przyglądała. On podszedł do niej. Wskazała mu ręką na obraz a następnie pokazała na swoje oczy. I wtedy zauważył to, co zwróciło uwagę córki. W słabym świetle, oczy bizantyjskiego świętego uwiecznionego na ikonie świeciły bardzo słabą niebieską poświatą. Podszedł zaciekawiony jeszcze bliżej i wtedy ktoś załączył w cerkwi oświetlenie elektryczne. Efekt, który tak spodobał się Jamili, momentalnie zniknął. Oboje stali jeszcze przez dłuższą chwilę przed obrazem. Świątynię zwiedzali liczni turyści. Wśród nich była mała grupa z jakiegoś kraju anglojęzycznego wraz z prawosławnym zakonnikiem, który pełnił rolę przewodnika i opowiadał po angielsku na co warto zwrócić uwagę. Grupa podeszła do Armana i Jamili i stanęła przed ikoną. Zakonnik tłumaczył grupie: - A tutaj widzicie bardzo starą, XII wieczną ikonę świętego Dionizego, napisaną przez nieznanego mistrza. Najprawdopodobniej obraz ten pochodzi z Konstantynopola i został przywieziony przez mnichów na Cypr, po upadku tego miasta. Święty Dionizy to znacząca postać w historii wczesnego chrześcijaństwa. Był uczniem świętego Pawła i Biskupem Aten. Źródła podają, że był świadkiem zaśnięcia Najświętszej Marii Panny. Grupa przeszła dalej. Jamila była mocno przejęta efektem zauważonym na ikonie. Arman dziwił się, że przewodnik nic nie wspomniał o blasku oczu. Widać uznał to za nieistotne, albo sam o tym nie wiedział. ................................ Dotyk Amani, Tajemnica Pluszowego Misia, Spisek Duchów ......... www. Ebookowo.pl
    1 punkt
  47. — Ty rano, Zaurus wstawaj. Nie w poludnie. Wszystkie obiady już dawno na nogach. A ty co. Wstań wielką, ciężką dupę, o Królu –– O Błaznozaur. Jak fajnie, żeś przy mnie i dziwnie prawisz. Aczkolwiek słyszę zatroskany wielce, iż mały żółty misiu, poprzeczkę od: ł→odgryzł ci. –– Misie będą później, o Panie, ale ten jest tu i teraz, nie wiadomo skąd i nic nie odgryzł, bo smutny. To ja się ugryzłem w język. –– Czemu smutny? Jak będziesz tak skakać do przyszłości, to cię w przeszłości zabraknie. –– W przeszlości, to mnie zawsze braknie. –– A mnie nie braknie. Gdy pomyślę… –– O rany, przez ciebie zadane pomniejszym. Umiesz? –– … że jutro jest jutro. –– No coś ty. Walnąleś mnie. Czemu? –– Pomyślałem, że warto. –– Spoko, Panie. Żartowalem tym razem… ale wróćmy do misia, o Jaśnie Wielki. Co ryczysz mi? –– Włącz myślossacza. –– Sracza? –– A fe. Myślo...ssacza. –– Do parkujurajskiego!! Nie pomyślalem. O boski ty masz łeb! –– A zatem podejdźmy do misia, tak cicho na paluszkach. –– Zwłaszcza ty o Królu, się staraj. –– Nie widzisz głupku, że mufki założyłem. –– Znowu mniej nas wokół. A co do Myślossacza, twierdzi, że to obiekt nieożywiony. Wypchany podglądaczem. –– Błaznozaur. Zdejm z niego tą okrągłą aureolę. Może blokuje. O cholera! –– Panie. Czemuś ryknąleś trwożnie? –– Nie trwożnie, durniu. * — Szefie. Klaskajmy w rączki. Eksperyment z czasem nam wypalił. Kamera holograficzna w Misiozerku działa. Widzisz Tyranozaura i jego małego? Bo my widzimy. –– Nie widzisz, że one gadają. Wysłaliśmy w obiekcie, więcej niż trzeba. –– To chyba przez pomyłkę, jeno? Przyznać się, co za dureń to wmontował? –– Jest jeszcze gorzej. On nas widzi. –– Kto? –– Jajco! Tyranozaur nas widzi. Na dodatek pokazuje środkowy pazur. –– Szefie. Co może oznaczać taki gest? –– Tylko jedno. Że to one staną się dominującym gatunkiem na Ziemi. –– Gady? –– Tak. A skąd wiesz? Co za głupie pytanie. * — Błazozaurusie. Widzisz, co im pokazuję? –– Chyba nie… to, bo patrzę na Misia. –– Nie. Nie to. Środkowy im pokazuje. –– Jacyś tacy niemrawi i wystraszeni są. –– No ba! * — Szefie. Czy to oznacza, że znikniemy. Wszystko się cofnie i rozpocznie era… no wiesz. Coś jakoś tak. –– Istnieje taka możliwość. * — O Królu. Jak sądzisz. Czemu tak ciemno wokól Misia? –– Ta ciemność nie dotyczy nas. Rozumiesz? –– Eee… no tak. Przemyślę to. * –– Szefie. Ja akurat milczałem, ale mam pomysł. Tylko jedno może nas uratować. –– Co niby? –– Wyślemy im żywego misia. Ostatniego, jakiego posiadamy. Musimy się pospieszyć, bo z czasem nie wiadomo jak może być. –– Po diabła? –– Rozmnoży się. Nowe, genialniejsze ssaki zapanują. I spoko będzie! Rajsko! — I to wszystko z jednego misia? Bez misiowej? Wątpię. –– Zmutowanego, by mógł jaja ssacze znosić. –– Chyba, że tak. –– A z ssaków powstanie człowiek, który się rozbiegnie po całym globie. Wszędzie zostawi swoje ślady. Jeszcze bardziej posiądzie ziemię. Z większym zaangażowaniem i siłą niedźwiedzia, zacznie wymyślać, cudować, ulepszać naturę. My na nowo powstaniemy, też bardziej muskularni, gdyby inni chcieli przeszkodzić i mieć inne zdanie... –– Chwila… tak sobie myślę... –– O! –– ... a może jednak lepiej, tego żywego misia, im nie wysyłajmy? –– Czyli... kryptonim: noski? * — O Królu. Spójrz. Misiowi wyrosly na glówce, takie dwa małe plucka jakby. –– Podobne do skrzydełek lub nosków. –– Wielki T. Słuszne skojarzenie. Tylko one coraz większe i coraz więcej ich. Klonują się i zaczynają stadnie wirować. Misia unosić. Chyba nam odleci w jasną cholerę. –– Czyli do przyszłości. –– Pacniesz go łapą, o Panie. –– Nie pacnę. Niech odfrunie. –– Czemu?
    1 punkt
  48. ubogi ołtarz dziś konsekracja krzyżma hostia w ciemnicy *** miłość przed sądem świat patrzy na Golgotę tam umrze prawda *** umilkły dzwony święte ciało już w grobie lecz On powróci *** nadszedł dzień trzeci i spełnione proroctwo bo Jezus żyje
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...