Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 06.03.2022 uwzględniając wszystkie działy

  1. Powiedz, że będzie dobrze, a roziskrzone niebo przestanie odstraszać ptaki. Kilka z nich spadło na balkon, nawet pies nie podszedł bliżej, skulił ogon i wył, wył jak syrena. Nad miastem chmury puchną od wyschniętych kości, czarna mgła zabiera modlitwy, w gardłach zalega dym. Nie patrz tak! tutaj wyrośnie ogród słonecznych kwiatów, kwitnących o każdej porze roku. We wszystkich kierunkach wiatr rozwieje pestki; będą jak krople krwi, krwinki, krwiaki — czysta hemostaza. Pamiętaj! zmiażdżone wkrótce się odrodzi. Mamy swoją historię odnajdowania dróg. W rozerwanej przestrzeni pomarańczowa kula, ścina głowy pełne słoneczników.
    12 punktów
  2. Mnie za wiersze nikt nie płaci ani grosza od wierszówki przeto chodzę goły, bosy na odzienie brak gotówki. Latem jeszcze jak cie mogę woda słonko ciepły piasek dzika plaża a ja na niej wśród golasów i golasek. Zimą gorzej, bo nic z morsa nie mam w sobie, siedzę w domu coś napiszę a przeważnie walę wódę po kryjomu. Taki to już los poety i miernoty jego skutki latem świeci gołą dupą zimą w wódzie topi smutki.
    5 punktów
  3. Kochaj, żyj, bo póki jesteś, ma znaczenie Twoja kawa, Twoje łóżko, jego dłonie, jej skóra i nasze usta. Kochaj, żyj, bo póki oddech, płuca łapią jeszcze dzisiaj. Póki jest Twoja ulica, otoczona drzewem. Póki nie ma na niej krzyży, cmentarne powietrze ciężkie. Kochaj, no i patrz jej w oczy, Póki jeszcze nie oślepłem, by był błękit, było życie, była wiara w rzeczy wieczne. Co się nigdy nie stanie, ale gdyby upadło miasto, jak tama, przesz szpary, wylejeją się wszystkie strachy, Ciernie postrzępią stolice, a ktoś będzie klaskał, ktoś będzie się śmiał. A gdy upadnie najsmutniejsze miasto, które dziś piersią nas zastawia. Ma w opiece Twój ogródek, Twój spokojny spacer z psem. Ma w opiece biblioteki, ma w opiece kawę. Stoliki w kawiarni małej, gwar ulic, co widzisz ciągle. I gdy zatańczą po słowach, płomienie garniturowe, gdy przyjdzie zostawić dom, szukać miejsc, gdzie będę obcy. Zostawię w piwnicy wiersze, A gdy stąpi ktoś, stwierdzi, że może czuliśmy.
    4 punkty
  4. Boisz się że jestem krzywy lewy nie wart złamanego grosza że skoczę do szyi przegryzę aortę albo że nic nie zrobię i ja boję się że jesteś krzywa lewa nie warta złamanego grosza że skoczysz mi do oczu wyłupiesz na amen albo że nie zrobisz nic boimy się od zawsze
    3 punkty
  5. uwielbiam wschody i zachody słońca wschody może trochę mniej gdyż żaden ze mnie ranny ptaszek może jestem zboczony może nie w definicji parafilii się nie mieszczę niczego to jednak nie dowodzi sprawdzałem wszystko pobieżnie nie przykładałem się zbytnio wiedząc że i tak nic to nie zmieni
    3 punkty
  6. Wsadzili do mamra fryzjera z Miami. Zarzuty - współpraca z obcymi służbami. Podstępny mistrz brzytwy, pseudo Syn Rybitwy, nikomu nie mówił, że strzyże uszami.
    2 punkty
  7. Kupię nowe okulary - tylko takie, żeby strach nie miał w nich wielkich oczu. I powiem ludziom, że nie interesuje mnie, jaką broń noszą pod czapkami w zimnych tunelach metra Zobaczę, co jest za zasłoną teatru zwanego władzą i pieniędzmi Ach, uwielbiam ten fotoplastykon: Liliput wietrzy skarbiec z kukiełkami ... ! A kiedy wstaną rano - ludzie bez domu i miasta Chleba, potwornie chcą, chleba! ... Z błota, z trumien i prochu - krwią wyrośnięte ciasto ... Słońce też się przeciąga, słońce też musi się budzić! Wyciągam okulary ... Strach - patrzy mi prosto w oczy Wielkie! Nie! Już nie musi się trudzić ...
    2 punkty
  8. popuchnięta matka podcięła jej gardło głowę trzyma w kociołku a pokrojone ciało obłożyła gnojem nie ukarana zbrodnia ostrzem dotyka miejsc blisko serca nie wypełnili norymberskiej ławy zbrodniarze zwycięstwa młoda księżniczka Żukowna stalinowscy książęta na jachtach ekskluzywne dziwki zło powraca na oczach skrwawia
    2 punkty
  9. Opium uśpiona, już mi nie wadzi twoja niemowa Odszedł w niepamięć ten niespokojny rytm tętna Doceniłam istotę ciszy białej – ubranej w niesłowa Pokładam się w milczeniu, mdleje kobieta namiętna Nad ranem śnijmy wzajemnie, objęci na podłodze Tuląc ciała z pasją, okrywając się czule i szczelnie Tym dobrze nam już znanym, panicznym chłodem I tak leżąc, na przekór – marznijmy cicho i bezczelnie Owinięci w pełne bezruchu, sterroryzowane oczy Pełni apatii – łzy smętne, requiem, żałobne pieśni Uwolnię cię z lin pomiętych, zduszonych warkoczy Twarz całą wycałuję, zdzierając warstwę sinej pleśni
    2 punkty
  10. - Marsa? - strach w głosie dowódcy był wyraźnie słyszalny. Tak samo, jak widoczny w jego oculis, oczach. I w szybkości ruchu, kiedy dłoń odruchowo sięgnęła po miecz. - Zostaw - Znający Wszystkie Myśli zareagował jeszcze szybciej. - Zostaw, bo w walce i tak nie dałbyś rady. A przede wszystkim uspokój swój mens, umysł. - Dlaczego? - nawykły bardziej do działania niż myślenia żołnierz zadał, nawet o tym nie wiedząc, standardowe pytanie filozofów. - Dlatego - Jezus wyakcentował odpowiedź dobitniej niż dotychczas - że Mars wyczuwa wszystkie negatywne myśli. Jako twórca agresji zasiewa ją i słyszy, gdzie znajduje odzew. Rozumiesz? To jak odpowiedź na hasło. Chodzi o to, by was nie wyczuł. - Ale - zaoponował jego brat, podchodząc wraz z drugim legionistą. - Domine, et noster circulus magicus, a nasz magiczny krąg? Przecież miał nas chronić... - l chroni, bo przemieszcza się razem z wami, nawet gdy się rozdzielicie. Ale ochrony przed tym, aby Mars słyszał wasze negatywne myśli albo wyczuł niepokój, krąg nie zapewnia. Est protectionem, jest ochroną przed zagrożeniem z zewnątrz. Przed wewnętrznym musicie defendere, bronić się sami. Dłuższą chwilę potrwało, nim dowódca znów się odezwał. - A jednak chcę zobaczyć Marsa. Mimo strachu. Uparciuch i ryzykant, pomyślał Jezus. No ale. A głośno powiedział: - Jeśli go nie opanujesz, zobaczysz go szybciej niż myślisz. Ale ponieważ masz przeżyć, powstrzymam ten bieg możliwości w niestandardowy sposób. A poza tym, twoi podwładni też czekają na spełnienie ich życzeń. Co rzekłszy, przesunął dłonią przed oczami dziesiętnika. Szybko. - Teraz już Mars cię nie usłyszy. Co da ci czas na podziwianie technologii. Zatem cóż jeszcze chciałbyś zobaczyć? Cdn. Voorhout, 06.03.3022
    2 punkty
  11. I piknik z kin kipi. CO, NA TRAWNIKU KIN WARTA NOC? Trawnik i kin wart. - Madam upiła? - Dał. I puma? - Dam. A da raw drapieżcom w moc, że i pardwa pada. Na pikniku koce...- Co, kuk? - Inki pan. A LORA; KANAPKA, JAK PANA KAROLA. I napa... Masz ar wandala dna? Wraz sama pani. Ma, spowiada; by łuk, a rakiety te i karakuły bada i WOP sam. Rad, że tu kurka? - Gamy Wanda ładna wymaga. Kruk tez dar. O ILE TO KUR KRUK, OTELIO?
    1 punkt
  12. Łódź bifory ryczą w pasażach. żule zaczęli żniwa. uśmiechają się fasadami, tynk obleciał z nich dawno jak z kamienic. zostało jedynie srebro — 2 ZeteŁ do piwa szefie. schowajmy się w tej bramie; zarzucimy nową planszę. pojadę ostatnim nocnym. dymy gołębi, a jednak natura. tutaj. można tylko kochać albo nienawidzić. przeszpilasz spojrzeniem do siebie. pomyślisz o mnie, kiedy obudzisz się jutro?
    1 punkt
  13. pochylony nad niewielkim prostokątnym płótnem malujesz obrazek wysuszone pola prażącą tarczę słońca zeschnięte liście pożółkłą suchą trawę chatki o gorących ścianach wirujące kłębki suchego piasku ludzi na spękanej ziemi patrzących w niebo tworzysz nadal z wielkim zapałem bo i dzieło na swój sposób coraz ładniejsze ach ach te wszystkie światłocienie mruczysz pod umazanym farbą nosem jeszcze trochę tu trochę tam po prostu cudownie ach to niesamowite faktycznie masz nieprzeciętny talent pragniesz się nim delektować oby jak najdłużej aż w końcu zupełnie nagle … bezwiednie ronisz łzy zraszają spragnioną ziemię co przeoczyłeś o czym zapomniałeś teraz wiesz namalować deszcz
    1 punkt
  14. wiewiór na gałęzi łypie okiem a ten prezent to za co? fot. JWF
    1 punkt
  15. 1 punkt
  16. Miły, pyz arenda? Żadne razy, pył im.
    1 punkt
  17. Poszła już sobie pani Pandemia, jak jej nie było, tak jej już nie ma. Radość by była z tego ogromna, gdyby nie przyszła panienka Wojna. Chłopców uwiodła w perfidne sidła, ręce rozkłada, jak czarne skrzydła, sięga daleko, ze śmiercią swata, i zęby szczerzy do pana Świata.
    1 punkt
  18. Obserwujemy i jesteśmy obserwowani, z tym, że emocje, pożądanie, zakłócają proces analizy i oceny. Pomyłki mogą być bolesne, wymieniłeś niektóre które z obaw, a są też inne.
    1 punkt
  19. Ten z Putinem się nie kumał a więc człowiek z charakterkiem niech no tylko się spotkamy to literek za literkiem. Z przyjemnością obejrzałem i wysłuchałem. Pozdrawiam Proponuję szyć z wiosennych bo są wiotkie oraz świeże a gdy zdarzy się nieszczęście to się bardzo szybko spierze. Pozdrawiam
    1 punkt
  20. @Henryk_Jakowiec a ja forsy mam jak lodu, bo wciąż pęka kaloryfer; wnet zamarza - jest od wschodu, a od wschodu zamieć wicher, więc z embarga spłaca gmina wprost te szkody z kont Putina. Pozdrawiam ;)
    1 punkt
  21. Chrzęst pod stopami, rozbite szkło, gruz… Wtłaczam do płuc powietrze przepełnione odorem zwęglonych ciał. Chrzęst pod stopami, kurz. Moja wina, moja wielka wina… Coś mnie przytłacza, dociska do ziemi, tarmosi i dusi. Wyrwane ze ścian okna i drzwi, jakieś pętające ruchy zwisające zewsząd kable, plątawisko poskręcanych żeliwnych, bulgoczących rur. Chrzęst pod stopami, brud. Wszędzie wokół martwe spojrzenia, oczy zachodzące trupim bielmem. Szumiąca w uszach płynąca rzeka czasu rozsadza pulsującą czaszkę piskliwością milczenia. Chrzęst pod stopami, rozpryśnięte okruchy dawnego życia. Porzucone w nieładzie przedmioty jarzą się w padającym z ukosa słonecznym blasku. Otępienie umysłu, opuszczenie. Majaczą przede mną jakieś zatarte numery, nazwiska. W drzwiach zaśniedziałe mosiężne klamki do mieszkań umarłych sąsiadów, których ciała rozsypały się już dawno w proch i pył… Kładą się u mych stóp świetliste słoneczne prostokąty. Przestępuję je, zanurzając się w drżącej smudze gorącego dnia lata. Znowu cień i znowu światło. Obraz się zawęża, pulsuje. Płynie, jakby w sennej projekcji z kolekcją maszerujących nie wiadomo dokąd nieostrych widziadeł. Nabiera barw i znowu gaśnie. Czarno-biały długi korytarz, jaskrawiejący u samego końca, czekający mojego przybycia, aby mnie pochłonąć i przenieść w następne epoki, wydłużone w bezkresie lata… Senna maligna, nierealność wspomnień. Jest. Nie ma. Znowu jest. I wszystko dzieje się niby od początku, choć już z dawno znanym zakończeniem. Pachnące zielone liście, kwiaty, niosące się nie wiadomo skąd korzenne wonie. I znowu noc, choć dopiero jaśniało słońce, odbijając się w kryształach rozłupanych drobin. Księżyc, to? Nie-księżyc? Z pewnością jakaś twarz przeglądająca swoje smutne odbicie w zmarszczonej toni jeziora. Mgły idą polami, tuż przy ziemi. Niosą się i nikną. Pojawiają się nowe. Przemokłem, zanurzając się w chłodnej wilgoci zwiędniętej trawy. Jesień już, a przecież dopiero była połowa upalnego lipca. Lecz to nie ma znaczenia, bowiem właśnie dotykam chropowatej powierzchni ściany. Widzę jak oddycha, czując na sobie piwniczny powiew. Zmarszczki… Nie, to nie zmarszczki. Powiększają się i nikną siatki pęknięć na licu tynku. Muskają moje skronie języki zwisających, pozrywanych tapet. I znowu chrzęst pod gołymi, pokaleczonymi stopami, dławiący obłok kurzu, białego pyłu. Otwieram powieki, zamykam… Naciera na mnie pulsujący powidok, kalejdoskop nakładających się na siebie zwidów. Obrazy manifestują swoją obecność. Wypływają nie wiadomo skąd, i nie wiadomo dokąd podążają. Przesuwają się niczym w fotoplastykonie, czarno-białe, bądź w kolorze sepii albo materializują się nabierając krzykliwych barw. Pożółkłe pola ze zwiędniętą wegetacją, las. Koniec lata. Nadciągający zmierzch. Kto ma przyjść? Nie przyjdzie nikt. Nasłuchuję. Zza ściany dochodzą jakieś szepty, jakby mnisze modły. Ktoś umarł i zmartwychwstał na nowo. Kusi mnie na miłosne rendez-vous lodowata śmierć. Wczepiam się palcami we framugę drzwi, próbując ją odeprzeć, odegnać z całych sił. W straszliwym przeciągu trzaskają gdzieś drzwi. Kto ma przyjść? Słońce oślepia i rani, kłuje miliardami kolców. Przeglądam swoje oblicze w płynącej rzece, pomiędzy nadbrzeżną trawą, sitowiem. Opuszczone domy porastają wątłe łodygi, wyrastają z pustych oczodołów okien i drzwi… Szmer rozpędzonych cząstek straszliwego promieniowania przenika ciało, beton, gruz… Wznieca wicher nowotworowych malformacji. Konające w męczarniach potwory jęczą w zakamarkach ruin i zgliszczy, znacząc krwawymi smugami miejsca swojej okropnej obecności. Zaciskam ponownie powieki. Otwieram… Nic nie rozumiem. Gorączkowa maligna, niezrozumiały szmer promieniowania kosmosu. Obcy przenikają do mojej świadomości, wprowadzając totalną dezorientację. Wybrzuszają się i zapadają membrany radiowych głośników od ataku niezrozumiałego monologu. Całuję namiętnie odpadające płaty tynku. Pieszczę palcami zmurszałą strukturę wyłaniających się pomarańczowych cegieł. Podziwiam poprzez szczypiące łzy pałające refleksami rzeźby, popiersia, odlewy, opuszczone pracownie artystów, okryte półmrokiem i zakurzoną folią porzucone sprzęty. Uwielbiam cię i kocham, moja melancholio, moja kwintesencjo smutku i zapomnienia. Mieszają mi się epoki i lata, fragmenty nieskładnych obrazów. Chrzęści pod stopami rozbite szkło, gruz… Kto stoi przede mną? To ty? Nie, to tylko cień rzucony na ścianę. Przez kogo? Przez, co? (Włodzimierz Zastawniak, 2022-03-05)
    1 punkt
  22. jabadibi daj na dachu ;)
    1 punkt
  23. @JWF Z forsą też u ciebie krucho? Nie mów głośno, lecz na ucho. Trzymaj fason, bądź gotowy Ja już ślę ci liść figowy. Pozdrawiam
    1 punkt
  24. Z komentarzem jestem pierwszy Żartobliwy bardzo wierszyk I choć wódki nie wypiję Z gołą dupą się nie kryję
    1 punkt
  25. czasem widzi się tylko wschód a nie widzi się zachodu:)
    1 punkt
  26. @tetu Po pytajniku i wykrzykniku, dużą literę weź zaaplikuj! Pozdrawiam Tetu. Metaforyzacja w Twoim stylu.
    1 punkt
  27. Zagmatwana w sznurowadłach butów wciąż nierozwiązana poplątana wszędzie ciągnąca się wzdłuż Lista spraw. ---- Ukryte w milczeniu powracają w gościnę niezapowiedziane po długich latach pytają co dalej Zamierzasz z tym zrobić. ---- Mnie to nie dotyczy nie moja lista spraw więc dlaczego targasz ten wór z kamieniami Tak samo jak my. ---- Czy może temu podołać jeden człowiek, gdy nawet większą od siebie liczbę to przerasta czasem jest tego naprawdę za dużo I chcesz po prostu odpocząć. ---- Autor wiersza Damian Moszek.
    1 punkt
  28. zanim odkryłam piąty wymiar czas wydrapał ze mnie ostatni księżyc bezgłośne obietnice dryfowały w pustej przestrzeni — bez mocy i wszystko było czarną kropką mój duch zestarzał się o całe wieki przywiązany do twojego jest jak dwuwymiarowy cień pozbawiony kształtu stłumiony głos przenoszony z jednej ciszy w drugą nie zamilknie w próżni jestem fotonem biegnę przez pola i choć dzielą nas lata świetlne nie tracę gwiazd pod stopami otwarty wszechświat nawołuje
    1 punkt
  29. Dziękuję wszystkim za poświęcony czas, za słowo komentarza i za uznanie w formie serducha. Pozdrawiam.
    1 punkt
  30. włos zapadł wieczór szczekanie psów i cykanie świerszczy śnieżnobiała ćma samotnie trzepocze mi w brzuchu udaję że ziewam ale natręt za nic nie chce wylecieć zapalam światło ale w środku mocniej się pali proszę i apeluję ale ćma pozostaje niewzruszona Próbowałem jeszcze wyciągnąć ćmę pęsetą przez prawe ucho. Myślałem, że złapałem za nóżkę, ale nic z tego. Złapałem włos. Chociaż tyle dobrego, że wyrwałem sobie włos z ucha. fot. Malcolm Baskerville
    1 punkt
  31. @FilipDob Apel do sumienia, gdy wszystko się wokół zmienia. pozdr.
    1 punkt
  32. Nasze ulice są przepiękne.
    1 punkt
  33. Pewien mitoman stary (Zachęta) lubi popatrzeć se na dziewczęta. Gdy żona nie ma czasu, idzie śpiesznie do lasu, który z młodości nieźle pamięta.
    1 punkt
  34. Wybaczam, każdy się może pogubić. Peelka nie jest zła do szpiku, chyba nie. Ona po prostu nie wytrzymuje i ucieka, choć pewien opór może budzić jej skoncentrowanie na własnej osobie. W tym wypadku szkodliwe dla niej. Ale ją rozumiem i nawet w jakiś sposób się z nią utożsamiam, żal mi jej. Choć żal i tych, którzy aktywnie narażają się i walczą. Po prostu każdy jest inny, dobrze to zobrazowałeś. Pozdrawiam, Deo.
    1 punkt
  35. dokładnie ;)
    1 punkt
  36. Ten sam świetny fryzjer, pod Racławicami, stoczył kiedyś bitwę, z bujnymi wąsami. Grzebienie zawiodły, uszy nie pomogły. Musiał się posłużyć długimi grabiami.
    1 punkt
  37. - Mówiłem wcześniej, że zbliżenie się do lądowników jest niebezpieczne. Gdybyś podszedł z wyciągniętą ręką, nie wyszedłbyś cało. W najlepszym razie z poparzeniami. W najgorszym wróciłbyś na tarczy, jak mawiali Spartanie. O ile wiem, słyszałeś o nich. - Tak, słyszałem - potwierdził legionista. - A to dziwne słowo, którego użyłeś? Jego nigdy nie słyszałem. Lą.. ląd... nawet powtórzyć trudno. - Bo to słowo z języka, który powstał częściowo na podstawie twojego, częściowo na bazie języka mieszkańców jednej z prowincji waszego imperium, ale stworzone w dalekiej przyszłości. Teraz, w twoim czasie, właściwie jeszcze nie istnieje. Na określenie typu maszyn, które właśnie oglądasz. Znajdujemy się na międzyplanetarnym statku istot, które uznajesz za bogów. Jest duży, jak widzisz. I znajduje w przestrzeni nad naszą planetą. A dokładnie wspomnianą Grecją właśnie. Te zaś maszyny, do których mogą wsiąść jedynie dwie osoby, służą do lotów stąd na Ziemię. Są jeszcze pośrednie, wielkości pałacu twojego cesarza. Lub Jowisza, Junony i Marsa, jak wolisz. Jednym z nich lądowali oni na Mons Olympus, jak mówią tak zwane mity w greckiej wersji. Bo, jak widzisz, opowieści te są prawdziwe. Całkowicie prawdziwe. Do tego stopnia, że swojego Marsa zaraz zobaczysz. Cdn. Voorhout, 03.03.2022
    1 punkt
  38. - Ciągnie Cię zobaczyć i dotknąć technologii - przypomniało się dziesiętnikowi zdanie Jezusa, gdy podróżowali tunelem czasoprzestrzennym, otwartym przez tego ostatniego. - Nie dziwię się, mnie swego czasu też kusiło - myśli żołnierza biegły torem Wiecznych Myśli. - Ale pamiętaj dobrze: z technologią trzeba ostrożnie. Najpierw znać, potem używać. Przypomnij sobie swoje pierwsze ćwiczenia ze spatha. Wydawała Ci się zbyt ciężka, prawda? - Ano - w uszach legionistów zabrzmiał głos Władcy Przestrzeni - jesteśmy na miejscu - dopowiedział, gdy poczuli pod obutymi w caligae stopami twardą powierzchnię. - Możecie bezpiecznie otworzyć oczy. Rozglądnęli się z zaciekawieniem. Miejsce, w którym się znaleźli, pod względem wielkości przypominało hipodrom*. Wielka przestrzeń zamknięta wysokimi, jak ocenił dziesiętnik, na co najmniej actus** ścianami. Długość jej uznał na przynajmniej dwa stadia***. Podszedł zaciekawiony, oddalając się od towarzyszy, w kierunku stojących w pewnej odległości, identycznie wyglądających obiektów. - Tylko ich nie dotykaj - Wszechwiedzący przeteleportował się ku niemu i powstrzymał gestem dłoni. - Są zabezpieczone polem siłowym. - Czym, Domine? - w oczywisty sposób nie zrozumiał żołnierz. - Pokażę Ci - Jezus nadal trzymał dłoń na jego ramieniu. - Wyciągnij swój miecz. Ma drewnianą rękojeść, prawda? - Veritas, prawda - potwierdził legionista. - A dokładnie drewnianą okładzinę rękojeści. - To w zupełności wystarczy - zaczął odpowiadać Jezus - by ochronić cię przed skutkami jego działania. - Jakimi skutkami? - z kolei żołnierz zaczął okazywać zainteresowanie. - Długo by wyjaśniać, lepiej więc będzie ci pokazać - odparł Wladca Przestrzeni. - Podejdź bliżej, na decempeda****, i zamachnij się mieczem. Broń przecinająca powietrze tuż koło pierwszego w szeregu dwuosobowych statków latających, uaktywniła pole, przed którym ostrzegał Wszystkowiedzący. Dziesiętnik nie zdołał powstrzymać okrzyku przestrachu, gdy przestrzeń wokół obiektu momentalnie przekształciła się w pobłyskującą małymi błyskawicami sferę, w której miecz utknął. Musiał użyć całej siły, by obracające się szybko pole nie wyrwało mu go z dłoni. Widział wyraźnie, jak ostrze pozostawia w nim rysę, która jednakże szybko się zasklepiała. W końcu zdołał wyciągnąć spatha. - Ostrzegałem - Jezus poparł lekki uśmiech odwróceniem ku górze otwartej dłoni. - Dobrze, że posłuchałeś. - Skąd wiesz, że posłuchałem? - dowódca odruchowo uczynił myślowo-slowny unik. - Przecież widzę twoje myśli tak samo jak ciebie - Stwórca Umysłów uśmiechnął się ponownie. Cdn. Voorhout, 01.03.2022 ______ * Rzymski hipodrom, odnaleziony w Konstantynopolu, miał 480 metrów długości i 117 metrów szerokości. ** Actus - rzymska miara długości, wynosząca 35,5 metra. *** Stadium (liczba mnoga stadia) wynosił 185 metrów. **** Decempeda lub pertica - ta rzymska miara długości wynosiła 2,96 metra.
    1 punkt
  39. @Anna_Sendor W wielu przypadkach wiek jednak nie ma znaczenia. Wystarczy popatrzeć wokół, gdzie grasuje zatrzęsienie dojrzałych, a nawet starych durnot. Nie wyłączając tych z cyrku na Wiejskiej, a to w końcu elita. ,'/ Kształtuje nas przede wszystkim środowisko i doświadczenia. A wcześniej umiejętności przystosowania, powzięcia dobrych lub złych wyborów. Jedni potrafią wybrać dobrze, inni nie, albo mieli pecha, Niewątpliwym faktem jest, że jesteśmy różni. Chciałem tylko powiedzieć, że zło statystycznie bardziej nęci, podobnie jak złe lub wręcz straszne news'y, które przyciągają stosunkowo znacznie większą ilość odbiorców. To też fakt niezbity. O 'niegrzecznych dziewczynkach czy chłopcach' nie wspomnę, bo to już trochę inna bajka ;)
    1 punkt
  40. @jan_komułzykant Dzięki za czytanie i zostawione słowa. Myślę, że gdy człowiek osiągnie już w życiu pewną dojrzałość, często gówniarskie i efekciarskie zło przestaje go kręcić. Dobro też potrafi przyciągać i być interesujące. Powtórzę - ludzie są różni i różne są ich potrzeby.
    1 punkt
  41. Niektórzy bardzo by chcieli, a potem się okazuje, że poprzez taki 'Nabór' zostali znowu 'nabrani' Widocznie zbyt wiele 'dobroci' jeszcze w nich drzemało. Poszukiwanie doskonałości w diabelskiej skórze będzie trwać w nieskończoność, bo to zło przyciąga, nie dobro. Pozdrawiam.
    1 punkt
  42. @Dared Dziękuję za komentarz. Jednak byli i ludzie, którzy choć mieli wybitne okoliczności ku temu, żeby stać się diabłami - wręcz przeciwnie - kosztem cierpienia/własnego życia okazywali się aniołami. Ludzie są ...różni. Dziękuję za odwiedziny i pozdrawiam.
    1 punkt
  43. @Anna_Sendor Taki diabeł jest w każdym z nas , niestety , nie każdemu okoliczności pozwalają zaistnieć , na szczęście
    1 punkt
  44. @tetu ładne i dobrze napisane :)
    1 punkt
  45. @tetu Dużo zależności we wszechświecie, istniejących niezmiennie w porządku świata, a Ty tak ładnie kontrastujesz je z zależnościami, których umiemy się pozbyć, a może nawet bardziej powinniśmy.
    1 punkt
  46. Znakomita poezja...
    1 punkt
  47. w próżni, jak nie świecisz, to znikasz... @tetu pozdrawiam:)
    1 punkt
  48. Jak zwykle u Ciebie, rozczarowania nie było. Bardzo obrazowy tekst. Pozdrawiam :)
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...