Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 03.10.2021 uwzględniając wszystkie działy
-
Zza mgły emanuje poświata słoneczna, a wiatr nie osiada dziś w dłoniach, i tylko ta róża, czerwienią promienna, rozkwitła o świcie przy schodach. Wokoło wybarwia się w bukiet listowie, a ptaki osiadły w przedlotach, i tylko ta róża, czerwienią promienna, rozkwitła o świcie przy schodach. Zachwyca paletą w jesieni powiewie, a sedno jej smaku tkwi w miodach, i tylko ta róża, czerwienią promienna, rozkwitła o świcie przy schodach. Zakrada się nocą, jak kot bezszelestnie, w milczeniu zapadłym w ogrodach, i tylko tę różę, czerwienią promienną, ktoś zerwał znienacka przy schodach.3 punkty
-
Świat, dzielona - choć nie wspólna - miarowa niedogodność Doskonała kula na której wszyscy walczą o skrawek kwadratu Obrysuj nas sinusoidą błogości i spokoju. Odkształć - symetrią czucia. Na ścianie odbijają się już tylko wędrowne pejzaże - cienie. Gabinet krzywych luster. Stoimy na baczność. Tak głęboko tkwimy w second-handach konceptów i wizji, że to świat przystaje, aby na nas popatrzeć Zaocznie.3 punkty
-
martwi nie płaczą dlatego pielęgnuję chwile, żeby nie wysychały oczy wiście widzę zamaszyście szczęście da się namalować także akwarelą martwi nie płaczą więc rycz mała rycz2 punkty
-
Ciepłe lato już odchodzi Wraz ze słońca promieniami Teraz ziemię niech ozłoci Jesień co się zaraz zjawi Wraz ze słońca promieniami Letnie kończą się przygody Jesień co się zaraz zjawi Jeszcze ciepłej da pogody Letnie kończą się przygody Teraz będą wspomnieniami Jeszcze ciepłej da pogody I obsypie kolorami Teraz będą wspomnieniami W głębi serca się zapiszą I obsypie kolorami A poeci to opiszą2 punkty
-
Ślepo iść przed siebie. Mieć żywą w sobie nadzieję, co rozkwita radośnie, łapiąc za dłonie każdego dnia mocniej, na wskroś dojrzale, mężnie stawiając kroki dalej. Cerując po kolei rozerwane upadkiem kolana, ręce, wewnątrz niewidoczne miejsce. On chce koniecznie zatrzeć Tołstojowe brzemię, wciąż wołając miękko swoim istnieniem. Gdy otchłań pożera, zamyka, kończy... Słychać ostateczne, Jestem. To mi kochany wystarczy. autor wiersza: Atypowa Pani zdjecie: A-typowa-b ;) https://atypowab.blogspot.com/2 punkty
-
pierwszy przymrozek wbija śrubkę w tylne ciemączko noworodka tabletka lizawka jest karuzela dla ojca zamiast opału na zimę po mocnej wodzie nieobecna matka zbiera siły do uciszenia dziecka poduszką dziś państwo stawia dla starszych jezioro wypłyną spod pękającej kry wiosną spuchniętych białych twarzy nikt nie rozpozna rodzicom na haju odfruwają anioły2 punkty
-
2 punkty
-
2 punkty
-
nocą powstajemy i nocą upadamy nocą płaczemy i się zamartwiamy patrzy na nasze chwile słabości nikomu nie zdradza tajemnic powierzonych ciemności fiolety, błękity i czerń się razem mieszają czyniąc noc tak piękną i niezrozumiałą gwiazdy jaśnieją i niczym anioły upadłe spadają czyniąc noc tak przerażająco doskonałą po nieba gwiaździstym firmamencie koszmary i sny płyną na swoim okręcie pośród ciszy i mroku siejąc grozę lub spokój z tego wszystkiego składa się noc przeklęta a jednak nadal tak niesamowicie piękna2 punkty
-
Nie pozwolę ci odejść w moją miłość młodość skąd nie będzie już nigdy powrotu. Znów zostanę - sam na sam ze sobą z odwieczną tęsknotą i ciemną żałobą rozsiewając wśród łez - niepokój. Nie pozwolę ci odejść w moją miłość młodość aż do granic rozpaczy - kochana. Bo czym będę gdy zginie gdy przepadnie twe imię gdy nie będzie już czekał nikt na nas? Nie pozwolę ci odejść w moją miłość młodość w mrok rozwianej na wichrze nadziei. Dziś w gwiazdeczkę cię zmienię w jeszcze jedno westchnienie jeszcze jeden cień smutku - przy ziemi. W nim tętniąca snem na dnie to się wzbijesz - upadniesz to poderwiesz z powrotem do lotu! A ja będę stał - czekał na spojrzenie na śmiech twój z daleka wiedząc że już nie ma powrotów.2 punkty
-
1 punkt
-
jesienią jesteśmy sobie bardziej potrzebni kiedy mgły podchodzą do okien a chmury się gromadzą na czole wsłuchani w rzewną skargę wiatru kołyszemy pytania do snu1 punkt
-
Jej oczy jej oczy jakiego one są koloru? piwne, brązowe, a może niebieskie? nie wiem na pewno to oczy anielskie z pewnością piękniejsze niż oczy królewny angielskiej chodź poeta podobnie je opisał jeśli są niebieskie to mógłbym się w nich rozpływać jak w oceanie rozkoszy jeśli brązowe to pobudzają jak kawa jak czekolada słodyczą mogą zaskoczyć jeśli zielony jej oczu kolor jak szmaragd są rzadkie cenniejszych nad te widoków nie ma a jeśli piwne to wolę nie wiedzieć co robię pod ich wpływem choć patrzę na nie ciągle nie wiem jakiego są koloru są jak kameleon a może to czar? na pewno są magiczne może to iluzja? chyba muszę przypatrzyć się z bliska... SZMER. 9 XII 20201 punkt
-
zabij wszystko co kocham otruj mnie swoimi słowami zakop pod czarnym płaszczem pamięci wystaw znów na próbę przebij moje myśli wzrokiem podaj mi szorstką pętlę rozpaczy zawieś na drzewie niech czeka trwa gałąź niech rośnie okalecz me ciało zimnym dotykiem pozbaw równowagi abym już nigdy nie przejrzał na oczy póki jeszcze oddycham póki możesz proszę zniszcz mnie1 punkt
-
Zgrzyt osobisty jak kawę nalać do lawy czy dom zbudować z trawy nawyk nowy mleko wydoić z opuszczam kurtynę za kulisami stoję sam „okruszki toczą się po mojej twarzy” echem echem to i jak eminem czy inny pięćdziesiąt cent jadę kadilakiem w snach to on zmienia się w amfibię i ani chwili śnię przemierzam rafy kwadratowe coraz mniej przestrzeni już tylko trzy wierzchołki moment, czy to prosta? kropka1 punkt
-
W parku na granicy rozsądku (nie płacz Polu twoje łzy) Wśród czerwonego liści obrządku (będą krajać moje sny) Mówi ojciec do córki o końcu. Z puszki piwa drzewo wyrasta (w października każdy rok) Wśród gałęzi są domy jak gniazda. (będziesz słyszeć cichy krok) Epitafium kolory obrasta. I niebu nie starcza błękitu (i jak cień do końca życia) By łez jej pomieścić przepychu. (będzie nucić ci z ukrycia). Jaki smutny dzień! Ona jednak nie pojmuje (ja się Bogu dziś zbuntuję) Matkę w drzewo zaczaruje (drogi mi głos uratuję) Podzieliła los! Na korzeni w parku stopniach Stoi drzewo, budzi postrach Wypatruje – dawnych dni W międzyczasie słodko śpi. (Zdjęcie zrobione telefonem podczas spaceru w parku)1 punkt
-
Hej, Ciebie wyłuskałem z matrycy z wielkomiejskiej dziczy telefon milczy kiedyś byliśmy milsi dla siebie dziurę mam po tobie jeszcze ust twoich pieczęć tętni na mnie nieżywy język a słowa dalej płyną słyszę twój głos chociaż nie mówisz do mnie widzę cię chociaż ciebie obok nie ma kocham cię i ty kochasz mnie nie do wiary lecz do intelektu fakt ten dociera że ścieżka się zaciera rozpostarte me ramiona i przedemną wiatr hula z radia słyszę gitary ich dźwięki słyszysz i ty miliony pikseli świecisz tak pięknie zszedłem po ciebie stałaś się krwią i sercem teraz jestem bez krwi i bez serca serce, jak mam mówić kiedy twoje bicie odległym echem ciepłe fale ile czasu morze potrzebuje aby szkło co rani zaoblić, by gładkie i bezpieczne było ja nie obliczę dni, twoje oblicze nadal lśni choć dotkliwe tak uczucia to co tniesz tylko pamięta wilgoć krwi krwawym tuszem duszę na papier, ty mnie tniesz gorliwie stopnie wykute nie śnię iść skrótem bo cię zgubię jesteś nadzieją a ja twoim naiwnym synem serdecznie się oglądam i w ogóle już nie czuję nic przyjemnego strata jak kamień w wodę topię się i gubię w labiryncie prawdziwych złudzeń że teraz ty myślisz gdzieś tam o mnie resztką sił podpierając strop on nie runie miłość sprzedam tanio już duchy ganią za to widmo straty jest najgorsze chciałbym przed nim odjechać drobne, grosze ja teraz proszę jałmużna jeśli skapnie z twojego serca to na mój smutek będzie morderca drobne twoje dłonie drobne twoje serce drobne słowo chociaż jesli tylko cokolwiek szepniesz jak w kościele naszym to będzie uzdrowiona dusza moja razem gdy byliśmy czarno-biało-szaro zielone jedzenie i inne też były kolory teraz świat ma kształt zmory, chcę się schronić twoje światło i twoje ciepło to na chłód świata jest lekarstwo1 punkt
-
pękate gwiazdy czekają w kolejce po miód odklejają się od wilgotnej powierzchni sklepień krystalicznie czyste kłamstwa nie powrócą według minionej przyszłości czarna wypatroszona kość staje pięścią w gardle sypią się lamenty straconych archaniołów obietnice wżynają w ciasto tańczmy jak rozkazuje Bóg mimo że nie mamy poczucia rytmu nie zapewniaj mnie o swojej pokucie lubię delektować się twoim krzykiem wypatroszony dotyk służy za krzywoprzysięstwo prosto z twoich wegetujących płuc1 punkt
-
1 punkt
-
Witam wszystkich, to mój pierwszy wpis na tym forum - także miło mi Was poznać. Poniżej krótka scenka - inspirowana pewnymi wydarzeniami. Mam nadzieję, że się Wam spodoba. --------------------------------------------------------------------------------------------- Odbezpieczył strzelbę. Zamknięte na głucho drzwi zaczynały ustępować. Odgłosy głośno tnącej wszystko piły do metalu stawały się coraz żywsze. Rzucił wzrokiem na stojący obok laptop. Całkowity transfer danych zajmie jeszcze 10 minut. Och, po co się w to wpakował. Spojrzał na leżące obok ciało żony. Wciąż drżało w pośmiertnych konwulsjach. Przez chwilę zrobiło mu się nawet przykro. Niepotrzebnie ją w to wpakował. - Otwierać! Policja! Przez opętańczy ryk piły przebił się czyjś głos. Prychnął. Dobrze wiedział, że to nie policja tylko KGB. Tylko oni stosowali tak brutalne metody. Jego wzrok spoczął na rozbitej filiżance. Przed chwilą słodzony wrzątek zdążył już wsiąknąć w dywan. Nie potrafił tylko zrozumieć dlaczego to zrobiła. Nadia była inteligentną dziewczyną. Wiedziała co ją czeka. Mimo to zrobiła to. Nie potrafił wyjść ze zdumienia. Taka niewinna i delikatna. Zresztą, jej okrągłe piersi i wyrzeźbione ciało stanowiły tylko jedną z jej licznych zalet. Choć poznali się dopiero miesiąc temu w Rzymie, wiedział, że może jej ufać. A w każdym razie tak właśnie myślał. Ślub, który wzięli w pośpiechu nie był może najlepszym pomysłem. Ale właśnie wtedy pojawiło się dziecko. Pokazywała mu test ciążowy. Sołżenicyn robił wiele złych rzeczy. Kradł, zabijał, cudzołożył. Ale zawsze służyło to głębszemu celowi. Nigdy też nie krzywdził niewinnych. A tak w każdym razie chciał wierzyć. Tym bardziej nie porzucał własnych dzieci. Poza tym, gdy poznał Nadię, sądził, że wreszcie się zakochał. A jednak – nie zastanawiał się wtedy zupełnie czy ona kocha go. Być może wiek i szereg doświadczeń, stępiły jego wrażliwy dotychczas umysł. O tym, że coś jest nie tak – dowiedział się kilka godzin temu. Wtedy po raz pierwszy ktoś próbował włamać się do jego laptopa. A na stole pojawiła się filiżanka z jego codzienną kawą. Nieomal jej nie wypił. Choć w sumie gdy teraz o tym myślał – niewiele by to zmieniało. Tak czy inaczej, przedłużył sprawę najwyżej o kilka godzin. Na laptopie pozostało jeszcze 5 minut. To cud, że jeszcze nie sforsowali drzwi. Nieomal nagie ciało żony – ubrane tylko w puchową podomkę – powoli przestawało drgać. Na usta wstąpiła pierwsza sinizna. Objaw zatrucia nowiczokiem. Westchnął z żalem. Nie lubił jej. Ale ją kochał. W innych warunkach pewnie po prostu ukarałby ją pejczem. Ale nie miał wtedy czasu. W ciągu kilku minut musiał mieć pewność. To dlatego podmienił filiżanki… - ODKROOOOOJ! – zza drzwi rozległ się wściekły wrzask. W tym momencie w drzwi uderzył taran. Przecięta do połowy żelazna sztaba – którą zabarykadował drzwi – powoli zaczynała pękać. Na laptopie powinna pozostać jeszcze minuta. Dziwne, że jako KGB nie odcięli mu jeszcze dostępu do Internetu. Choć i tak miał jeszcze satelitarne łącze. Lista najtajniejszych ruskich agentów jutro trafi prosto do siedziby francuskiego kontrwywiadu. I nie chciałby być w ich skórze. Choć pewnie i tak skończą lepiej niż Nadia. O ile będą współpracować – oczywiście. Drzwi otworzyły się z hukiem. Do przedpokoju wpadło kilku zamaskowanych mężczyzn. Sołżenicyn pociągnął za spust. Bach. Powietrze rozdarł krzyk. Pierwszy z nich skulił się, osuwając na ziemię. Na podłogę wylała się fala krwi. Ponownie oddał strzał, uchylając się przed gradem kul – który siepacze tajnej policji posłali w jego stronę. Wprawnym ruchem przeładował pompkę. Dziękował niebiosom, że jego strzelba ma opcję szybkiego ładowania. W tym momencie do pokoju wpadł granat. Nim zdążył się uchylić, powietrze rozdarł huk. Wnętrze wypełnił gęsty dym, pokrywając wszystko wokół. Sasza poczuł, że się dusi. Ostatkiem świadomości opadł na kolana, wspierając się na strzelbie. Na dole powinno być mniej dymu. Mimo to nie był wstanie utrzymać się dłużej. Fajna zabawka – pomyślał. A potem stracił przytomność.1 punkt
-
sześćset dzieci na tydzień tyle samo do spamiętania wszystko razem to betka jednak... w terenowym samochodzie mknę przez bezdroża myśli niepokoić mogą tylko rozwidlenia tam gdzie klifem kończy się ziemia jest już tylko spokojniej rytmiczniej ocean... byle we dwoje na łajbie życia pobujać się - pobujać nie martwić się o szalupę kapok zawiesić na potem wpierw nauczyć się jak godzinami floatować jesień...1 punkt
-
1 punkt
-
Magia poselskiej Denaturozy Zmycie powieki denaturatu mgłą Zajęło mnie o szarym poranku Pachniało suchym dnem i pożogą Dziura stała w mym rachunku Cenne krople świateł mej nadziei Drobne zabójcze Cyjanowodorki W tej ponętnej tygodnia niedzieli Otwarły podwojów szare komórki Marzenie — mówią senne duchy Gród stanu — woła anioł udręki Już gniewu i wymiotów okruchy Wdrabiam w starej śmierci pąki A ja mówię gówno to jest winne To jest winna mi gówien skala Jak wybuchy Czarnobyla czynne Jak grzech niewierny co spala I wyginam linijkę całą we krwi Winy swojej i winy tuszy i piór Tylko Bóg na obłoku zbyt drwi Że znów na skali brakło D-dur Denaturaty nikt nie musiał kraść Kosztował nie jedno moje życie Mojego ciała wyborczego sześć Zabiło się na Państwowej diecie Autor: Dawid Rzeszutek1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
jest dużo powodów by w poczuciu konieczności patriotycznej powinności przestać być człowiekiem to dobry moment później będzie trudniej ten kto zachowa resztki człowieczeństwa będzie cierpiał w dwójnasób raz jako człowiek dwa jako Polak dobry Polak przed wojna nie rokuje na człowieka podczas wojny tym bardziej przeczuwa że warto ograniczyć się uczucia w sobie stłumić postawić granicę1 punkt
-
1 punkt
-
KWADRATURA - KWADRA TURA A RUT AR DAWKA - KWADRATURA. I KOŁA KWADRATURA; WARU TAR DAWKA - ŁOKI.1 punkt
-
Panie Ropuchu... dobrze mieć własny port, a jeszcze lepiej, gdy cumuje w nim.. łajba.. która daje możliwość bycia razem... "byle we dwoje na łajbie życia"... tak, to może być magiczna liczba. Tytułu nie rozumiem, a liczba sześciuset dzieci...(?) ojej... to już zawrót głowy. Pozdrawiam.1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Witam i dziekuje za miłe słowo - Pozdr.serdecznie. Witam - skorzystałem z twej podpowiedzi - dziękuje za to serdecznie - Pozdr. zadowoleniem. @Vaalon - dziękuje pięknie -1 punkt
-
@A-typowa-b Chudy graficznie lecz mocny w podstawie, do tańca po chmurach jak chcesz to mnie zabierz. Pozdrawiam a-b, jak widzę - Pani - źle się kojarzy.1 punkt
-
1 punkt
-
(Palindromy autorskie) Wylał kotek mleczka wiadro; MORDA KOCIA, I CO KADROM? Przegonił go pies - niecnota; A TO KŁAPAŁ, ZŁAPAŁ KOTA! Nagle słychać głos Wandziuli; ILU TU KTO - KOTKU - TULI? Zza płotu zerka Dorota; A TO KOTY MYTE - RETY, MYTO KOTA! Brzdęk... więc zmyka kot na płot; Ooo... TO KOTŁY, MYŁ TO KOT... Na dziś dość mam kocich psot; a TO KOT TEN... Z NETTO KOT.1 punkt
-
Jeżeli często zmieniałeś telefony, to możliwe, że i wierszy sporo w szufladzie 'odpoczywa'. To raczej dobry pomysł, tym razem, że ładowarki będą znormalizowane. .. pociesznie zabrzmiało. Pozdrawiam.1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Ciężko utrzymać kartkę, a co dopiero długopis, gdy wiatr zawieje i fale się spiętrzą, podczas pluskania w morzu. Ale nieważne, ile razy zatonęła, mnie się to podoba. Wiersz, oczywiście. Pozdrawiam :)1 punkt
-
@Lidia Maria Concertina Ponieważ dla łajdaka to taka zabawna gra :P Pozdrawiam i Ciebie i łajdaka :)1 punkt
-
1 punkt
-
Jej święte oczy o barwie gorącej kawy Płoną tęczą rozczulone swoją słodyczą Na nagich kształtach szalonego snu i jawy Noc za dnia malując wokół mnie tajemniczą Jej uśmiech harmonią mosiężnego rymu W przygaszonym światłe gestów i szeptu łagodzi Połyskiem warg moje myśli i je uwodzi Jak pikantna strużka tytoniowego dymu Jej oddech jak śpiące w kącie sali klawisze Fortepianu, który gładzi nadętą cisze Aby nie mogła wściekła emocją wybuchać Chwyta za krtań i rozkazuje tylko słuchać Jej pocałunek o smaku słodkiego ciastka Wędruję w nerwach mego policzka spokojnie Jak gdyby ukuła mnie swym żądełkiem gwiazdka Jaka ponad nami rozbłyskuje dostojnie Jej głos płynie wodospadem dźwięku muzyki Sypiąc nuty, jak bursztynowe koraliki W powietrzu lśniącym od baśniowej akustyki Gdzie ja próżno uciszam serca swego krzyki Jej słowa kwitną nocą, niby gwiezdne zorze Musujące, jak spienione piwo w krysztale Zaklinając na wieki - cudnie i wspaniale, Nasze rozmowy w śnie o jedwabnym kolorze. Jej usta lśniącej winorośli słodkie grona Szepczą przejmująco a me wina spragnione Wargi drżą schowane za majdanem milczenia I czekam aż me bóle zetną jej spojrzenia Jej dotyk wynurza się za epileptycznej Mgły sklejającej moje przejęte powieki I gładzi guzy na mej duszy zbyt lirycznej Pragnę jej i czekam tak bliski tak daleki Zmysłowa woń pożegnania jak gram popiołu Rzucony w oczy i odchodzisz już od stołu, Ja chcąc pamiętać każdy szczegół wytężam wzrok I pozostaje po chwili sam wrośnięty w mrok.1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne