Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 06.08.2021 w Odpowiedzi
-
O wielu sprawach nie napiszę Nie mam śmiałości skraplać mgły Wybieram lekkie w niej stąpanie Słowo zabierze całą niewinność Wykrzywi kształt i nada nazwy Wolę kiedy istnieją niewypowiedziane Wylęgają się bez nacisku na trwanie Muskają moje rozumienie istoty Są tak realne jak ta chwila.6 punktów
-
żniwa na polach owoce pachną pełnią w ciężarnych ogrodach na drugą kosę łąki czekają warzywa puchną na grządkach słońce dogrzewa jak nigdy dotąd chociaż bywały już lata to jeszcze nigdy taką spiekotą nie smakowała zapłata nad rzeką krzyki tłum wczasowiczów cieszy się życia pogodą upał wygonił ich z dusznych murów szukają chłodu nad wodą w miasteczku pełne są kawiarenki gościom przygrywa muzyka wieczorem dancing znów głośne krzyki niejeden się w tańcu potyka piszą o lecie wiersze poeci lubieżne i rozebrane we wrześniu pójdą do szkoły dzieci trzeba już kupić wyprawkę co niesie przyszłość tego nikt nie wie na razie jeszcze jest sierpień tysiąc dziewięćset trzydzieści dziewięć preludium grozy i cierpień6 punktów
-
Przez pomyłkę mieszkanka Sopotu sól wsypała do gara kompotu. Wcale się nie zraziła, tylko gościom mówiła: "Słony kompot - to jest szczyt polotu."3 punkty
-
wiatr się zerwał niebo zapłakało słońce uśmiechu jakoś skąpi drzewa smutniejsze bledsze gwiazdy ptak nie śpiewa tak jak zwykle miłość popłakuje samotność też szuka prawdy boi się łez ale nie martw się drogi czytelniku hen widać coś a w nim sens3 punkty
-
- Pewien młody poeta do mistrza się zwrócił. - O czym trzeba mi pisać? – O tom się pokłócił. - Są dwa rodzaje twórców, jedni zawsze słodzą, i liczą, że chwaleni ich za to nagrodzą, Ci drudzy ułomności w narodzie szukają, bywając oskarżani, ze gniazda kalają. Od ciebie więc zależy, dokonaj wyboru, po której stronie zechcesz postawić się sporu. Cyprianowi Kamilowi Norwidowi w hołdzie.2 punkty
-
Ktoś mnie woła... Chowają się po kątach szepty i mrok… ― czyjeś westchnienia, skrzypienia podłogowych klepek, pierzchania kroków… … obserwuję w płomieniu świecy fakturę pęknięć mokrych od zacieków ścian… Wstaję z głębokiego fotela i podążam przed siebie, wyczuwając pod dotykiem palców martwe przedmioty… Obejmuje i wciąga ― chłód schodowej klatki… Wygładzone przez lata ― rzeźbione poręcze… Odpryśnięty lakier… … wbita pod paznokieć zadra… Kurz zagęszcza powietrze miliardami wirujących drobin, które osiadają na źrenicach wilgotnych oczu… Dokąd teraz? … powiedz… * Faluje i migocze moja jaskrawa światłość… Dodano mi skrzydła, jakby istocie z obcego świata… Jeszcze nie potrafię nimi poruszać… - uczę się… … wniebowstąpienie ― odbywa się zawsze ― po spirali czasu… Zasklepiają się za mną brzuchate powłoki ― skłębionych chmur… Gdzieś tam, daleko ― przechodzi na przestrzał blada smuga świtu, muskając nadbrzeżne trawy ― zmarszczony, oceaniczny nurt… … zmurszałe szczątki drewnianego domu… macierzankę rozpełzłą przy ziemi … (Włodzimierz Zastawniak, 2021-08-06)2 punkty
-
II. Bilet od Simone. Nie, nie byłem już spokojny. Niespokojnie i w erotyzującym miłosnym napięciu kończyłem jedzenie obiadu mimowolnie na nią zerkając, co ona z wręcz jakąś lubością pięknie odwzajemniała. Obawiałem się, bo zaraz skończy mi się obiad i przecież powinienem do niej podejść oraz zagadać, a w każdym razie chyba by tak wypadało uczynić w tej niecodziennej, lekko kłopotliwej i intrygującej sytuacji. I w końcu nadszedł ten moment, że i ja i ona skończyliśmy konsumować pożywienie i oboje w szklankach mieliśmy jeszcze trochę napojów – ja piwa, ona herbaty. Wtedy właśnie stała się rzecz niespodziewana, której przez jakiś czas zupełnie nie potrafiłem sobie racjonalnie wytłumaczyć, a przecież zawsze wydawało mi się, że ja z tych uczuciowych, choć jednak racjonalnych i rozsądnych właśnie. Ona wzięła do ręki szklankę herbaty podeszła do mnie, po czym odstawiła szklankę na mój stolik, a nawet stanęła nade mną i odezwała się – cześć jestem Simone, masz chwilę, jak Ci na imię, jak się czujesz? Zaciekawiła mnie tymi słowami, bo poza ich swoistą odwagą, słowa wypowiadała w miarę dobrą polszczyzną, ale jednak z akcentem francuskim, co zdążyłem od razu zauważyć. I od razu sobie pomyślałem, że tej jej niedopracowanej polszczyzny mógłbym słuchać całymi godzinami i przez całe lata, ale odpowiedziałem, bo przecież musiałem odpowiedzieć, że „Daniel, że oczywiście mam chwilę czasu, że czuję się całkiem nieźle”. Wstałem. Simone w tym momencie się uśmiechnęła tym jej zupełnie rozbrajającym uśmiechem i ucałowała mnie w dwa policzki, zresztą francuskim zwyczajem. Nie, to nie był wcale koniec, bo zaraz tymi bezczelnie odważnymi i figlarnymi oczami mnie zapytała – cytuję, żeby nie skłamać – „czy pójdziesz ze mną do łóżka?”. No po prostu wtedy oniemiałem do tego stopnia, że aż usiadłem z wrażenia. Tak otwartej propozycji po tak krótkim czasie nawet nie wiem, czy w ogóle przecież tę sytuację można nazwać znajomością nigdy bym się po Simone nie spodziewał, ani zresztą po żadnej innej kobiecie, a przecież kilka dziewczyn spotkałem w życiu. Zupełnie nie wiedziałem co mam myśleć, choć muszę przyznać, że Simone od razu bardzo, ale to bardzo mi się spodobała. Nie potrafiłem jej niczego odmówić, a przecież takie okazje nie chodzą piechotą. Po chwili odpowiedziałem, że: „tak, że oczywiście że tak”. Simone uśmiechnęła się i tą lekko łamaną polszczyzną powiedziała – „świetnie, no to chodź”. Poszedłem jak jakiś niewinny i niedoświadczony w tych sprawach nastolatek, który myśli, że oto złapał za rogi szansę na jakieś wspaniałe życie pełne miłości, pożądania i całkowicie pozbawione stresujących okoliczności, czy trudów usilnych starań o kobietę. A przecież miałem swoje lata. W lokalu pozostawiliśmy po sobie dwie szklanki i tylko nie pamiętam, czy do połowy puste, czy do połowy pełne, czego prawdopodobnie nigdy się nie dowiem, ale tu nie o tym. W ten sposób poszliśmy do łóżka, ale zanim to nastąpiło musieliśmy przejść wśród okolicznych bloków jakieś dwa, może trzy kilometry nieśmiało i w leciutkim podenerwowaniu ważną chwilą skupieniu, choć nie obyło się bez jakiś, pojedynczych zresztą słów, w stylu ładnie wyglądasz, o jakie piękne słonko, czy wspaniałe zielonością drzewko i takie tam. Napotkane na naszej drodze stado gołębi dziobało hojnie porozrzucaną karmę, a gdy tylko przeszliśmy obok całą chmarą zerwało się w powietrze i poszybowało w cudne i niebieskie przestworza. Cóż, może właśnie wtedy poczuliśmy wolność? Wolność wyboru? Wolność zachowania? Swobodę jakąś? Zapomnieliśmy się i nie dostrzegaliśmy przechodniów. Minęliśmy dostojnym krokiem przyszłych kochanków parę wydawałoby się nieznacznych przecznic. Świat naszego osiedla zadumał się naszą odwagą nic o nas nie wiedząc i nie domyślając się niczego. Kilka zafrasowanych popytem i podażą sklepów wyczekiwało z utęsknieniem popołudniowego gwaru. Kiosk z gazetami dawał po oczach tytułami, których sam bym nie wymyślił, choćbym napisał kilka tysięcy wierszy. Chmury dziś sobie odeszły, ale nie sposób o nich zapomnieć, bo przecież i tak wrócą i zapewne już nazajutrz. Magia aut oczarowywała dobrobytem i łatwością jazdy kierowców. Osiedle nabrało niespotykanych dotąd kolorytów, błyszcząc się niekiedy najróżniejszymi odblaskami. Suche powietrze nabrało wilgoci słusznego porozumienia w jedynym słusznym celu jaki tylko można wymyślić. Aż w końcu blok, ten blok, rzecz jasna z wielkiej płyty. Drzwi wejściowe i jego czterocyfrowe hasło. Ciekawa klatka schodowa. Kafelki. Donice z kwiatami. Skrzynki na listy z reklamami i wezwaniami do zapłaty, bez listów i pocztówek rzecz już oczywista. Winda nie była nam do niczego potrzebna, ponieważ Simone mieszkała na parterze, pod jedynką. Dwie wycieraczki. Ledy. Osowiałe publiczne wnętrza, do których czasem trudno jest się nam przytulić, choć ciągle próbujemy i próbujemy tak czynić i zazwyczaj bez powodzenia. I słowa Simone, które do dziś kołaczą mi się po głowie „Chodź Daniel, chodź, zapraszam Cię, zapraszam”. Buty trzeba było odstawić w kąt, zresztą jak później odrzucić przeszkadzające skarpetki koloru jasny beż, ale nie uprzedzajmy wypadków. Ładnie było w tym poustawianym i zadbanym mieszkaniu. Duża Sofa polegiwała pod rozłożystym niebieskim pledem z kilkoma niedbałymi poduszkami, a pod ścianą miała się całkiem dobrze przedniej klasy markowa wieża hi – fi. Simone włączyła bodajże jakąś składankę z nastrojowymi przebojami, zagrała „Lady in red” Chrisa de Burgha i „Avalon” Bryana Ferrego oraz następne wolne piosenki, a mi nie pozostało nic innego jak poprosić ją do tańca. Simone przyjęła zaproszenie z dużą dozą akceptacji, o którą ciągle się tutaj rozchodzi, goszczącą na jej blond twarzy. Zatańczyliśmy i trwało to ładnych parę godzin, podczas których przytulaliśmy się do siebie ciasno i mocno, szepcąc sobie na ucho jakieś ładne, miłe i czułe słówka. Tak, pocałowaliśmy się, tak dotknęliśmy swoich dłoni i najróżniejszych części ciała w tańcu, bo przecież właśnie po to tutaj przyszliśmy. Nie ukrywam, że nasze spotkanie miało związek z zaspokajaniem poukrywanych przed większym światem pragnień, a w naszym zachowaniu dojrzałbyś nieprzebrane pokłady tęsknoty i chyba za miłością, która niekiedy potrafi tutaj jeszcze - jak nic innego - zagwarantować wolność. Ach co to były za swawolne tańce, miękkie i przyjemne, swobodne i wolne, z nutką pożądania i rozkoszy oraz przepełnione odwzajemnianymi uśmiechami. Tak, popłynęliśmy w tańcu w ubraniach oraz pożeglowaliśmy w tańcu bez ubrań. Starałem się i o mało co z tych starań nie wyzionąłem ducha, bo przecież jestem już niemłody i faktycznie bywam tutaj niekiedy niemądry. Ciała zagrały jedną z najładniejszych pieśni jaka kiedykolwiek powstała na tym dziwnym świecie pełnym najróżniejszych podejrzeń, złości, zazdrości i niebezpieczeństw. Nikt nie był w stanie nas podejrzeć, bo Simone zawczasu zasunęła ciężkawe i grube osobliwością materiału zielone kotary. Niczego nie żałowaliśmy ani sobie, ani wewnętrznie, a ta spontaniczna akcja, jak z początku myślałem, zakończyła się pełnym sukcesem, o ile w ogóle na sprawy łóżkowe można patrzeć w kategoriach sukcesu. Jeśli nie wchodzę zanadto w szczegóły tego wydarzenia dzieje się tak tylko dlatego, że jeszcze nie potrafię z sercem pisać o seksie, a wszystko ponoć przede mną. I tylko dlatego. Kto to wie, może i ja nauczę się kiedy pisać takie teksty? Nie miałbym nic przeciwko abym przepojony obopólną polsko – francuską przyjaźnią ciał napisał kiedyś jakiś ważny wiersz, ale przecież jeszcze nie nauczyłem się tego robić. Udało się, a ja nie mam czego się tutaj wstydzić, bowiem potrafiliśmy z Simone na jakiś czas właśnie zapomnieć o najróżniejszych wstydach, ograniczeniach i powściągliwościach, które plączą się po naszych obolałych ciężkawymi myślami głowach i ciałach, powstrzymując nas dogłębnie w życiu zgodnie z własnymi zasadami, chęciami, możliwościami i pragnieniami. Na każdym kroku najróżniejsi dziwni ludzie straszą nas negatywnymi skutkami odważnej miłości, mówiąc że to niebezpieczne, że niemoralne, że niewłaściwe, że dziecinne, że bezbożne, że nieprzemyślane że że i że, aż sami jesteśmy skłonni uwierzyć w te zdziwaczałe oraz pokraczne zdania i wypowiedzi, które bardzo często nie mają pokrycia w tak zwanej rzeczywistości, o ile w ogóle jakakolwiek rzeczywistość ma tutaj rzeczywiście miejsce, w co zresztą śmiem od czasu do czasu wątpić. Wiem jedno - „Matrix”. Po wyczerpujących duszę i ciało całych nieprzespanych fragmentach nocy zasnęliśmy przytulonym snem dwojga spełnionych kochanków i chyba było nam dobrze i przyjemnie i zgodnie. I fajnie. Prawdę mówiąc niczego innego nie byłbym w stanie dać Simone, ponieważ nic innego nie mam, ale to już temat na inną opowieść. Niczego nie żałowałem i nie żałuję do tej pory, choć minęły już lata od tamtego pamiętnego spotkania z Simone. Moją Simone aż po kres prozaicznego i czasem zupełnie niepoetyckiego świata. Wstaliśmy o mniej więcej tej samej porze następnego dnia. W oczach i zachowaniu Simone było widać radość, a łatwiej mi było dojrzeć takie emocje, bo przecież sam cieszyłem się niezmiernie i niepomiernie. Poranek – sama przyjemność – z dodatkiem zabielonej kawy przy kuchennym stoliku oraz z obopólnym papierosem na balkonie. Ubrać się trzeba było, ubrać się. I poudawać że się myje zęby, bo przecież nie wzięło się do baru żadnych przyrządów do porannej toalety. I trzeba było jeszcze raz podziękować i zapytać o odczucia i poprosić o więcej. Simone odparła „Daniel bardzo, bardzo Ci dziękuję. Spisałeś się na medal. Masz głuptasie prezent. Tylko proszę Cię żebyś się nad tym zastanowił” i wręczyła mi do ręki czerwoną teczkę formatu A4 oraz poprosiła żeby jej nie otwierać przed powrotem do domu. Cóż, raz jeszcze podziękowałem Simone, cóż założyłem buty i cóż poszedłem lżejszy o setki drobnych przemyśleń w te pędy z czerwoną teczką pod ręką do własnego domu własnej namiastki wolności, choć zdawałem sobie sprawę z faktu, że wolność w moim mieszkaniu jest wątpliwa, niepełna, dwuznaczna i iluzoryczna, co z podwójną mocą uświadomił mi nie kto inny jak przepiękna Simone. W głowie to ja miałem tylko skowronki, które zresztą raczyłem minąć na moim osiedlu, a przecież już wtedy miałem swoje lata. Skowronki zresztą odleciały w siną dal, a smak bezsprzecznej przygody pozostał do dzisiaj.2 punkty
-
Widzimy się na dżangłerze Trelleborg upalny, lipcowy dzień od trzech godzin siedzę w ciężarówce jedyne podmuchy wiatru od strony morza do promu mam pięć godzin do domu pięć dni wziąłem kartkę papieru, długopis 40 tonową ciężarówką przejechałem trzy miliony kilometrów czterdzieści trzy razy z gadającym radiem jak z najlepszym kumplem okrążyłem ziemię przewiozłem trzydzieści milionów kilogramów różnych towarów pięćset razy przeprawiałem się promami przez morza naszego kontynentu pod Sundsvall pod kołami mojej ciężarówki zginął człowiek (nie była to moja wina, a jednak...) w Gravesend zabiłem dwa lisy pod Obernai kuropatwę pod Wałczem młodą sarnę pod Tonebro zbratałem się z jedną dziką kaczką za każdym razem specjalnie dla niej tarłem jabłko jadła prosto z ręki W Zalaegerszeg poznałem Portugalczyka, kierowcę bez prawej dłoni pomogłem wymienić koło do północy razem piliśmy portugalską wódkę w Dover na Police Station calutką noc przesiedziałem w areszcie celnicy znaleźli w ciężarówce latarkę z paralizatorem (w Anglii to jak broń) groziło mi kilka miesięcy więzienia w Leeds okradli mnie ze wszystkiego (kilka lat później zrobiłem z tego wiersz, ale jaja) W Bratysławie wpakowałem się do centrum miasta zablokowałem cały ruch utknąłem przed niskim wiaduktem ani w przód, ani w tył pod Monachium zapłaciłem dwieście euro mandatu zimą w środku nocy pod Bergen padło webasto na zewnątrz minus piętnaście nikogo wokół. Wstawiłem wodę na kawę do promu mam cztery godziny za cztery godziny po raz czterdziesty czwarty zacznę okrążać ziemię jak ty w osobówce okrążasz miasto który, co noc śpisz w swoim domu przytulasz się do ukochanej kobiety rano przy stole zajadasz się świeżymi chrupiącymi bułeczkami popijasz ciepłym mlekiem przez pół godziny siedząc w przytulnej ubikacji przeglądasz smartfona co jeszcze chciałbyś wiedzieć co sobie myślę na autostradzie mrugasz długimi światłami zbyt długo wyprzedzam drugą ciężarówkę blokuję tobie drogę klika minut spóźnisz się na działkę pod Zgierzem. Trelleborg, lipiec.2 punkty
-
Znów czuję się Tobą. Tak bardzo bolisz we mnie serce Tak mało słów rozumiem niewypowiedzianych dotąd Tak mało wiem a czuję Dokąd zmierzam idąc znów sercem umiem Ciebie i w myślach szczęśliwy ja ty jakaś inna Tak bardzo bolisz moje serce; Stęsknione2 punkty
-
Krzyk Płacz Złość Uderzam dłońmi o beton Skaczę aż wszystko w pięty mi idzie Nie tak Kładę się Czekam aż wyjdzie Krople deszczu syczą na moim ciele Spokój Jest tak daleko2 punkty
-
Widok na podwórze cedzi przez firankę. Z pokoiku na ostatecznym piętrze tak dobrze oglądać. A nogi stare, takie pogniewane, gdy gnie je po schodach, to w dół, to w dół. Kołyszą się fotele bujane, skrzypią jej kołysankę do snu. A tak wytrwałe w tej robocie, że ukołyszą ją wkrótce na amen. Śpij babciu, śpij, mąż ci się przyśni, narwie ci wiśni, gdzie dawno spłonął sad.2 punkty
-
Odwracam głowę do słońca Zamykam oczy Pod powiekami widzę złoto Łąk pachnących wilgocią I mgłą To już sierpień Kto mi powie Czy zdążę odnaleźć siebie Bo zaraz spadną wszystkie gwiazdy I nadal nie wiem jakie myśli nosi Twoje ciało2 punkty
-
Można samemu sobie poradzić jeszcze kilka ruchów — i koniec film długo dobierany z pewnością pomoże na co dziś ochota? Jaki atrybut, sceneria, pozycja, ile osób, jaki kolor skóry? osoba za szybką już rozebrana na co czekasz ty? O, coś Internet wolno działa jest! Bogu dzięki Obaj na łóżku teraz leżycie oddaleni o dwa kontynenty dojść razem chciałeś dziś nie wyszło musisz przewinąć wideo Świat nie istnieje tylko wasza dwójka ty po przyjemność ona — po pieniądze i zmianę pracy być może nie wie nawet, kto jej płaci W trakcie pakowałeś w myślach walizki zabierałeś ją na koniec świata po wszystkim wyłączasz ją i zapominasz sprzątasz i wychodzisz na ulicę Przyroda cieszy, wiatr smaga ciepłem policzki czerwone, jak most przez który idziesz pod którym kaczki na które patrzysz która dopłynie pierwsza Wtem biust po części odkryty kradnie twe skupienie właścicielka lękiem drży od dłuższego już czasu pyta terapeutów gdzie kupić odpowiedzialność jak ubrać w słowa niewypowiedzialne jaki lek znaleźć na zerwane relacje bezwartościowość i wieczne zmęczenie odchodzi szczerze uśmiechnięta osolić poduszkę piersi znikają sprzed oczu jeszcze nacieszyć się można pośladkiem wyobraźnia pochodzi do gardła aż głowa się przegrzewa skanujesz otoczenie usuwasz wirusy co brzydsze dziewczyny mącące rojenia w komputerze niezasługujące by towarzyszyć ci przy orgazmie Wypatrujesz jeszcze kilka doświadczoną wojowniczkę w łóżku potencjalnie z pijanym ojcem na pewno znów pod blokiem leżącym do tego dochodzi kokieteryjna fantazyjna, rudowłosa śniła ci się, zanim zobaczyłeś idzie w kwiatowej letniej w myślach twych już jej nie ma dobrze, że nie zdjąłeś słuchawek pełnych ambientu nie zajrzałeś do głowy pływa w niej Norwid Miłości! W tobie jednej odpocznienie. I moc, i bytu oś; w tobie sumienie Przyspieszasz kroku może zdążysz do łazienki nim obrazy wyparują a nagie zdążą się przyodziać Dlatego dlatego tego nie robię tu nie chodzi o strach przed boskim piorunem ani o przymiarki do habitu mnicha bo zbyt dużo na świecie przedmiotów a ja nie chcę korzystać z supermocy zamieniania ludzi w meble walczę, by tego nie robić każde zwycięstwo tchnie człowieczeństwem nad hiperaktywnym seksualnie zwierzęciem uwierz pięknie się tym oddycha2 punkty
-
skończyła się walka na mięśnie armatnie nie liczą się łuski w niespokojnych głowach jak dawniej rozgrzane dziś topią się mózgi2 punkty
-
Nie jest seksu niewolnikiem, szczęścia swego to kreator, swoim własnym jest sternikiem. Wolny, silny masturbator. Bardzo wszak kobiety lubi, i flirtować nie przestaje, lecz w miłości się nie gubi, jej zniewolić się nie daje. Lubi patrzeć na kobiety, rzadko kiedy je uwodzi. bo seks z nimi to niestety już mu wcale nie podchodzi. Dzikie orgie ma w laptopie, tego nie ma przy kobiecie Całą dobę seks na topie, może znaleźć w Internecie. Już ma dosyć uwodzenia niepewności i wymagań, ma, czy nie ma powodzenia, wciąż za dużo trzeba starań, i wysiłku, entuzjazmu, aby była przeszczęśliwa, dostąpiła trzech orgazmów, co nie łatwe przecież bywa. Seksu wcale się nie lęka, ale go nie potrzebuje, Lepsza przecież własna ręka, co tak świetnie się sprawuje. Jej nie prosi, jej nie błaga, do działania zawsze skora. Bardziej niż kobieta naga, chętna dla masturbatora. Nie oszuka, nie zawiedzie, perfekcyjnie się spisuje. Razem z nim na urlop jedzie, nic go przy tym nie kosztuje. Czeka wierna i gotowa zaspokoić swego pana. Jej nie boli nigdy głowa, zawsze będzie mu oddana. Bez kobiety, bez miłości, on i jego penetrator, Nie wyrzeknie się wolności, facet jutra - masturbator.2 punkty
-
Pośród ciemnej głuszy Łzy twardnieją same I nie sposób ich skruszyć Zasychają w kamień Swym okrutnym wdziękiem Patrzy na nas czas Stos ułożył z kamieni Nasz jedyny ślad1 punkt
-
parzyczułki sum przyczółki u pszczół e-człek jak ma rogi w narożniku przyjaciółki myją razem cztery nogi mięta parzy się w przysiółku czuła żarem para bucha żal się żarzy w pustym brzuchu co innego szuka brzucha jak bogaty świat ogląda a jakowa nieuboga samowarzy się po kątach parzyczułki ślumok schował1 punkt
-
góry lasy doliny tęcza ptak echo czy warto jest robić miny jeziora morze rzeki pola łąki park toć to piękny zacny świat miasta wsie osady zapomniane ścieżki stare drzewo i głaz obok czuwa czas dziecko dorosły senior to wciąż na bliski były obecny oraz przyszły kram więc nie narzekajmy nie kradnijmy kłamstw Boga nie opluwajmy bądzmy w sam raz1 punkt
-
O trzeciej w sierpniu jest zawsze bezsenność, bo pachnie tak mocno. Jabłkami i mokrą trawą. Samotność z księżycem oddalają się, toną w morzu tych nienapisanych słów. Pijąc na wsi tanią wódkę z ojcem słyszałem echo twojej smutnej twarzy. Odbijało się w tafli brudnej Odry, płakałaś dwanaście minut temu – zniknąłem znów. Lśnią tory monologów niewypowiedzianych, gorzka rdza czasu żre ich kręgosłupy. Krzyczą w niebo ułożone wśród połonin, które nigdy nie poczują naszych stóp. W kieszenie czarnych spodni spakowałem dłonie, zostawiłem tylko biały kurz. Pyłek pozlepiany z małych chwil, tych wiesz, niekoniecznie spędzonych w pościeli. Kiedyś w końcu dotknę piekła i na dobre wymażę po sobie ślad. Tymczasem wybiorę chyba szlak poetów - dojdę na wybrzeże, a potem będę improwizował.1 punkt
-
Przypadek ten ciągły przypadek Życie nam urządza Urządza też nas Kryję się jednak jak może Właściwie od niewidzialności dzieli go krok Dlatego obwiniamy się Lub w piórka obrastamy Krok na skraju skarpy Trzask Prask Ał1 punkt
-
Czas nie ma serca, serce nie ma czasu, czas nie ma Miłości, bo Ona jest spoza. Sterylność jest naszym wrogiem, choć mówią, że szczęściem. Takim szczęściem stworzonym w laboratoriach, które trzeba dawkować regularnie, bo inaczej przestaniesz być ślepy, poczujesz smutek, nudę, chęć wyrwania się z kajdan na czas nieokreślony i kredytów na trzy dekady, i jeszcze zechcesz żyć jak nasi przodkowie, kiedy migała golgota, raz utopia, a o Miłość walczono w podartych trzewikach, bo tylko Ona jest warta utraty korony, ponieważ jest spoza czasu, choć czas nie ma do Niej serca, serce nie ma dla Niej czasu, a czas miłości, a tak naprawdę Ona jest jedyną odpowiedzią, zagubioną i niespełnioną nieśmiertelnością dla tam wielu.1 punkt
-
bezpańskie stada metropolii skupione na modłach wieżyce czyśćca od tysiącleci zażegnane nie proszę o rozkołysany podest nie walczę o zaginioną równonoc za firankami warg schował się pocałunek każdy się wstydzi paciorki gwiazd wpełzły pod spadziste czoło raju teraz wszyscy będą rokrocznie święci rozkochasz w sobie nawet śnieżnobiałe anioły o niegrzecznie zielonych oczach1 punkt
-
pσsłucɦɑj tu ɗɾzewɑ z ƙɑżɗą cɦwilƙą ƙwitƞą ziɱą ƞie wiσsƞą tʮlƙσ cσ z tegσ ɱɑɱ ɱieć? pɾzestɾσgę bʮś ƞie zɑƙwitł wstecz1 punkt
-
Zatopie wszystko co mam Zatopię ikrę Zatopię talent Zatopie do życia tęsknotę Odslonie jednak trochę presji Odsłonie trochę sztucznej agresji Stane na szczycie i powiem bez sensu Zjem troche bólu z dobrym kawiorem Popije winem i pojdę już spać Po to by jutro nie chcieć wstać Ale tak trzeba to będzie dobre Może nie dobre, ale bedzie w porządku Chodź prosze do mnie, ale no bez tego wrzątku I zeby nie było to jest o mnie Nie patrz na mnie bo się poparzysz A może zaziębisz Po prostu masz żyć Weź to za pewnik1 punkt
-
@Zlatan Powiedziałabym, że manifest a i owszem - z tym, że bardzo dorosły (czy: dojrzały, jak wolisz) Pozdrawiam! :)1 punkt
-
1 punkt
-
wiesz że tak już mam nie istnieje bo ty nim byłeś dzień i noc grzejąc do kości w kamiennych komórkach uwięzione pocałunki wrzeszczą możliwy przed cierniowymi koronami powiek nie mój utleniona na pastwie własnych dłoni stygnę żeby choć w ten mrok rzedniał nie czuję zmęczenia za mocno jestem tobą1 punkt
-
Wiem. Czas w pewnych okolicznościach ma drugorzędne znaczenie albo... staje się zupełnie bez znaczenia i "wcześniej", "później" możliwe, że zostają zupełnie oderwane od boskiej rzeczywistości. Ale na tym może zakóńczmy te rozważania :). Wszystkiego dobrego :)1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
na cierniowym krzewie pachną paciorki drewnianych owoców bez smaku stukają o gałązki gdy przezroczysty podmuch wiatru porusza rzeźbione zwątpieniem odliczanie kryształkami skrzepłej krwi dławi przełyk nadzieją dawno zdeptanych śladów spowitych szarą mgłą zniekształconą poświatą papierowych krzyży nawet takie za ciężkie płoną na wodzie złudne pragnienia1 punkt
-
Bardzo lubię Twoje limeryki :) Są eleganckie i z polotem właśnie :) (ale nie przesolone ;) tylko w sam raz).1 punkt
-
1 punkt
-
Człowiek jest taki mizerny i tak ślepy kłóci się, bałamuci i ciągle smuci... umiera tak często i żyję prędko a za wolno.. za wolno.. za wolno.. Zaczyna widzieć śmiech, przyjaźń i ten delikatny.. spokój ducha Nieszczęśliwy innych ciągnie w otchłań a przezabawne, że przecież biedaczek spełnia ich oczekiwaniska a oni spełniają innych... ludzkości walizka Adam i Ewa są winni mogli nie mieć dzieci i zamieszkać na drzewie umarli by spokojnie a ziemia byłaby piękna i nieskazitelna.. walizka pusta, ale szczera a ludzkości nie pochłoneła by ta przeklęta maniera...1 punkt
-
@dach Uwielbiam filmy drogi, Twój wiersz ma coś w sobie z tego klimatu właśnie. Pokazuje pracę kierowcy na innych poziomach niż jedynie kręcenie kilometrów wokół Ziemi. To są poznani ludzie, pech w zimną noc, ofiary, mandaty, często żmud i znój. I wiesz co? Masz rację, nikogo (mało kogo) to obchodzi. Z reguły. Często jeżdżę ze swoją córeczką i ona mnie uwrażliwia na wszystko poprzez zadawanie pytań. Nie ma wyprzedzanej przez nas ciężarówki, o którą by nie spytała co ona wiezie, gdzie może jechać, kto ją tak wypucował, czy kierowca jest już po śniadaniu i gdzie może mieszkać, itp. Pytaniom nie ma końca. Nie przeczytam jej tego wiersza, jest za mała, ale naprawdę robicie kawał dobrej roboty w niełatwych drogowych realiach, z dala od rodzin i domowego ogniska. Pozdro.1 punkt
-
Łatwo się czyta. Myślę, że ten temat jest skomplikowany. W większości przypadków (a może nawet we wszystkich) nadmiar i zachowania kompulsywne nie są zdrowe. Pornografia prawdopodobnie jest szkodliwa, chociaż bardzo nie zgłębiałem tego tematu. Przesadne folgowanie zwierzęcym popędom też nie jest zbyt dobre raczej. Z drugiej strony jeśli ktoś odczuwa bardzo duże napięcie, którego nie ma jak rozładować to właściwie nie wiem co miałby zrobić. Mógłby się z nim nauczyć żyć, ale może nie ma ochoty nieustannie walczyć. Najłatwiej w tym przypadku pouczanie innych przyszłoby osobie, która ma niskie libido albo ma partnera seksualnego. Wyobrażenie czyjejś osoby a nawet jej realistyczny obraz to nie to samo co człowiek. Więc nie, nie zamienia się ludzi w meble, nawet w przenośni. Zwłaszcza jeśli ta osoba sama dobrowolnie wystawia swoje zdjęcia na pokaz dobrze wiedząc, że inni będą się na ten widok masturbować.1 punkt
-
Mam nadzieję, że nie byłam zbyt nachalna z pytaniem... choć chyba złudne moje nadzieje :) Informuje się zwyczajnych ludzi, że Tiry mają ustawione ograniczniki prędkości... nie pomyślałam że są jakieś widełki. Myślałam że jest jedna prędkość. Z tego by wynikało że jeden i drugi nie ma praktycznie szans się ze sobą minąć. Uswiadomiłeś mi to, że jeszcze obciążenie jest różne. Ja nie wliczyłam sobie tego parametru, więc teraz rozumiem więcej (chyba). Jak pojawia się we mnie pytanie to idę do źródła... może zbyt łapczywie chciałam się napić. Wybacz. Dzięki za wyczerpującą odpowiedź. Pozdrawiam raz jeszcze :)1 punkt
-
Dziękuję. Cieszę się z Twojej opinii. Dziękuję :) Łączę pozdrowienia Nie, nie zakręciłaś. Podoba mi się ten punkt widzenia. Rzeczywiście, miasto miałoby pewnie coś do powiedzenia na temat zmian zaszłych w podmiocie :) Faktycznie, ale tu nie chodzi o pozostanie w konkretynym domu, tylko o to, że domu już nie ma. Odpozdrawiam1 punkt
-
Marzenie wstaję niezmiennie gdzie spojrzę moje Kilimandżaro wysoko wśród betonu płyt w sercu rozgrzanego miasta góra marcepanowego ciasta na szczycie śmietana bita chmurami spowita Moje Kilimandżaro Moja tęsknota Moje przewidzenie Jeszcze niespełnione marzenie...1 punkt
-
@corival Bardzo mi miło - ściskam, Cori. Jak już łamać, to z fantazją :P A tak serio to miałam szczęście do dobrego chirurga ręki i z dzisiejszej perspektywy mogę się nareszcie cieszyć. <31 punkt
-
@error_erros Pierwsza strofa jest mega. Mógłbyś laski na poezję rwać ;) Całość oczywiście też na duży plus i tym razem tekst jest czytelny i bez supełków. Gratki.1 punkt
-
@GrumpyElf Nie dziwię się Twojej radości, po czterech miesiącach bólu i zmartwień. Cztery miesiące... i jeszcze nie koniec... to musiało być naprawdę skomplikowane złamanie. Ważne, że rokowania są doskonałe. Cieszę się razem z Tobą. Pozdrawiam :)1 punkt
-
@Natuskaa poloniści więcej czytają prozaicy więcej piszą. Nad najlepszymi tekstami czuwają redaktorzy tekstu ;)) Oczywiście też pozdrawiam i życzę miłego weekendu ;)1 punkt
-
@Natuskaa ciężarówki Mają tzw. ogranicznik. Przeciętnie jest to ok. 84-90 km/na godzinę. Nie można szybciej. Są górki i góry. Doliny i plaskorzeźba. Jednak ciężarówka ma 24 tony ładunku, druga 6 ton. W zależności od profilu drogi poruszają się z różną prędkością. Lżejsza, pod górę szybciej. Cięższa pod górę wolniej. Z góry odwrotnie. Dostawy i etc. mają swój czas. Należy zmieścić się w terminie. Są tzw. awizacje. jeżeli jedną ciężarówka wyprzedza drugą i trwa długo- to nie zabawa. To po prostu praca. Inaczej się nie da. Na przestrzeni setek pokonanych kilometrów-każdym kilometr jest na wagę złota. Przykład: robiąc 700 km dziennie i poruszajac się szybciej chociażby o ten jeden kilometr więcej - zyskujemy - w skali dnia, tygodnia, miesiąca ten czas, który zapewnia komfort wykonania pracy. To jest praca, nie kaprys. Pozdrawiam i miło, że tak skromnie wypytujesz i masz pragnienie zrozumieć, ten jakże upierdliwy z punktu widzenia kierowcy osobówki zabieg... pozdrawiam.1 punkt
-
@Zlatan wszystko się zgadza, w rzeczy samej jesteś ludzikiem na tej planecie. Pozdrawiam, z planety ziemia.1 punkt
-
1 punkt
-
ziemia i niebo nie ma pomiędzy nimi albo pośród od kiedy życie w całej swojej długości mieści słabości przeciwności losu nienawiść radości coraz mniej świat kurczy się jak liść który spada z drzewa z braku wody i nagle dryfuje w kałuży Sylwia Błeńska 16.7.20211 punkt
-
uczę się od nowa kolejny raz wiary w ludzi pod pięknym uśmiechem chowają się nieszczere intencje to tylko szminka jak czerwony parasol w deszczową pogodę Sylwia Błeńska 16.4.20211 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne