🎄 Wesołych świąt życzy poezja.org 🎄
Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 14.06.2021 uwzględniając wszystkie działy
-
uzależniona od uwodzenia na oślep tańczysz kankana nigdy nie wiesz kiedy i kogo w uścisku na dłużej zatrzymasz w garderobie pełnej adoratorów często płaczesz z samotności a gdy kurtyna opada zamiatasz scenę z kurzu oklasków9 punktów
-
Miłość jak piana na morzu w rozbryzgach, przypływ daruje a odpływ zabiera. Utkwi w zatoce, zagra jak opera, nim się obejrzysz w rozchełstaniu pryska. Kiedy już przylgniesz do piachu ciepłego, pachniesz rozkoszą utkaną z pieszczoty. Adam i Ewa... jeden okruch złoty, ślad bursztynowy, powiedz... że dla niego? Rozczulisz słowem w ustach znalezionym, studzisz emocje - odgarniając ziarna, W drganiu jaśniejesz jak gwiazda polarna, w niebie na skraju, usypiasz na dłoni. Daj mi okruszki pyłu solarnego, co zawiał bryzą rozświetlając zorzę, A ja przy tobie w ciszy się położę, wskaz drogę do niej - blisko czy daleko? Bez odpowiedzi... miłość jej nie pragnie, żyje, umiera - jak miraż w obłokach. Przez chwilę patrzy, kogo by dziś dopaść, wiemy, przyleci - galaktycznym szlakiem. "Miłość czasami podobna jest do bryzy. We dnie wieje od morza na brzeg, a w nocy - od brzegu na morze." - Konstanty Paustowski.8 punktów
-
Zostały po niej kwiaty i pamięć. Ta osoba była babcią Dory, zostanie nadal w słowach. Nie wierzę, że coś znika. Wchłania się we wszechświecie, antymateria w dziurze, śladu jej nie znajdziecie. Nie musi być nazwisko w tablicę wmurowane. Nie znałam babci Dory a śniła się nad ranem. Ze wspomnień pozbierane okruchy szczęśliwości i myślę o niej ciepło, tym przeszła do przyszłości. W przyrodzie nic nie ginie i ten kawałek duszy przez dotyk poszedł dalej, w pamięci się nie skruszył. I przeszła jej energia - doniczki dotykała. Jej nie ma, lecz mi Dora o niej opowiadała. I jakby była z nami, choć była tylko chwilę, dla wszystkich starczy miejsca, energia w dal popłynie. Dla wszystkich starczy miejsca w tej formie albo innej, powiązań są miliardy, w przyrodzie nic nie zginie.8 punktów
-
Żałoba nie odejdzie wraz z jesiennym deszczem Nie rozweseli jej bitwa na śnieżki Wiosną nie zakwitnie nadzieja I nie będzie wygrzewać kości W promieniach lipcowego słońca Czas nie zapomni Wygładzi ostre krawędzie W sercu wydrąży pustkę w której skraplać się będą łzy Mimowolne Czarny kot usiądzie na kolanach (Bardziej wiarygodny Niż łagodny uśmiech sąsiadki Czy ciepły, majowy deszcz) Jedyny przyjaciel Zgorzknieję od tej goryczy Zamknę się na cztery spusty I w swojej samotni Przeglądać będę taśmy wspomnień Wciąż od nowa Powiedzą: tak dłużej nie można! Najwyższy czas odpuścić... A ja przez zabrudzoną szybę Pokażę im środkowy palec I wywalę język W końcu pójdę znaną mi ścieżką Wśród łąk zwyczajnie stojących Nazbieram chabrów i maków naręcze Pogodzę się z tym, żeś odszedł Nie w zapomnienie – lecz ciałem Gdzie grób Twój Gdzie słowa wykute w kamieniu7 punktów
-
Mały kotek łapie myszki Pije mleko prosto z miski Goni kłębek, fotel drapie Często chrapie na kanapie Nawet kiedy coś napsoci Starsza pani się nie złości. Raz wlazł kotek do kominka Łapki brudne – słodka minka. Potem kłębkiem znów się bawił Czarnych śladów moc zostawił. „ Kawał z ciebie łobuziaka! Mamcia sprzątnie. Daj buziaka!” Starsza pani tuli czule Swoje zwierzę szaro-bure... Mały Janek, zuch chłopaczek Węszy w trawie, sprawdza krzaczek. Patrzy – siedzą dwie biedronki Żwawo skacze między grządki. A że popadało właśnie Stópki swe pobrudził strasznie. Zatem prędko do łazienki... Nagle słyszy jazgot wielki: „Ty łobuzie! Ty niecnoto! Tak nabrudzić, wszędzie błoto!” Starsza pani krzyczy w głos Głaszcząc kotka... pod włos.5 punktów
-
obliczam odległości przecięcie kołyski jest dowodem na pokrewieństwo dusza ma głębokie echo odległe o cały wszechświat nad ziemią rozsypane niebo zaprzężone w dwa konie galopują by zdążyć nim noc przebije się w dzień4 punkty
-
Lingua (ch)filologicznie słowa parzą więc w westchnieniach przyklejonych do skóry schrypłym metaforom zwilżasz usta i parole głęboko językiem we mnie jesteś4 punkty
-
kiedy to było może z dwa trzy lata temu przy szkole w parku wokół konara lipy wił jak gniazdo pętlę na swą szaloną szyję i odratowaliśmy go wówczas brutalnie nabijając małego siniaka na głowie bowiem jak nas uczono ludzkie życie bronić trzeba nawet gdy umysł go się już wyrzeka nie był wdzięczny za pomoc wzgardził i opluł nas po co było się śpieszyć mówili nam wszyscy dziś jest wizja lokalna a on pogarbiony krzywym placem u czarnej graby wokół spiętej metalową obręczą maluje scenerię zdarzenia przed dni kilku w mrocznych ścianach jeszcze na popękanym brudem linoleum krew brązowieje jeszcze czerwień rozmazana bryzgiem mordu lamperią określa tło ściany jeszcze krwisty rój cętek kwitnie na suficie jeszcze protokół bada szczegóły i jeszcze wektorami obłędu rusza się wciąż stłumione powietrze tnąc milczenie jak siekiera kiedy mordowała bezdomne ciało w tej melinie lekarz w gumowym kitlu na Oczki pośpiesznie rżnie je teraz do szpiku nic nie ważnych kości życie za życie bilans złudnie wyrównany4 punkty
-
Hongkong najdroższy cmentarz żywych ludzi tu spotkamy w domach-trumnach w kilku metrach kwadratowych zwinięty w kokon z pościeli człowiek podwieszony na igle zegara smaży się wisząc w przestrzeni dusza wysycha jak wisienka na torcie na środku pustyni nie było jeszcze tak tłoczno4 punkty
-
nie było czasu kochać kogoś dzisiaj inaczej rzecz się ma czasu mam pod dostatkiem tralalali tralala-la pamiętam smutek przeogromny głębszy niż Rów Mariański chciałem kogoś zastrzelić za karę chciałem się zabić do szczęścia tak mało brakuje nie musi wygrana być w totka wystarczy telefon od ciebie nadzieja że jutro cię spotkam pójdziemy do parku za ręce trzymając się jak zakochani wszyscy nam będą zazdrościć wytykać nawet palcami4 punkty
-
stare drzewo zapomniana chata obok niej studnia z którą żuraw rozmawia zachwaszczony płot który pachnie minionym oraz ostatni kwiat zagubione zapomnienie trawę głaszczę to jemu wiatr nauczył sie kłaniać to wszystko altanka upiększa pluszczem ozdobiona w niej echo mieszka oraz świerszcz którego wieczorny koncert księżyc podziwia także cień miłości która tu kiedyś gościła zakochana4 punkty
-
Puste miejsce przy stole, niedopita herbata. Milkną kroki za rogiem, cisza w progi się wkrada. Świat się o was upomniał, kartę nową pokazał. Wiedza w służbie człowieka, ma potęgę mocarza, a marzenia są po to, aby spojrzeć im w oczy. Łzy zostawiam dla siebie, łatwiej będzie wam kroczyć.3 punkty
-
bawoli kark ciężkie biodra z łatwością udawane szczęście kolejne selfie z deserem najbardziej samotna jestem wśród ludzi szkoła naturalna przestaje pasować z obrzydzeniem w moją stronę a przecież to ja zostałam z niczym przyznaję stykam nogi w kolanach tak jak lubiłeś przepraszam nie próbowałam nie chciałam3 punkty
-
3 punkty
-
Muzyka popołudnia Ksylofony i harfy firanek Flety delikatnych poruszeń Aksamit wczesnej jesieni Spóźnialskie liście Muszę ... Spod uklejonych tuszem rzęs Zobaczyć Jak w noc spadających gwiazd - spadają ma nas ... całe nieba I widzieć! I kochać cię jeszcze mocniej! Byś mnie po prostu... wiedział Ach! Nie chcesz encyklopedii ...? "Nie." ... dostrzegalna potrzeba ...3 punkty
-
Jak te dwie nie-samotnie i samotnie zarazem mijamy się, czasem spojrzymy na siebie spojrzenia bez spojrzeń dwa inne światy. Dwie inne ściany W odmętach otchłani widzę promień słońca każdą spiralkę twoich włosów każde słowo, uśmiech jest jak echo Choć nic nie jest dla mnie Ta niepewność dobija... iskra w popiele jeszcze nie zdechła stojąc na swoim dachu patrzę i patrzę pozwól choć odprowadzić Cię wzrokiem Słońce już zachodzi a ja szukam jego wschodu w każdej spiralce Twoich włosów w każdym uśmiechu i słowie, bez słowa3 punkty
-
nie tylko kłamstwo prawda też łże jest parawanem za nim nic uśmiech cieszy dom tęcza też lecz czasami umieją boleć kłamstwo uśmiech dwa bieguny każdy co innego ale chce... tak moi drodzy to czysty fakt w nim zawsze śpi sens3 punkty
-
panoszą się czarne stoliki stoliki czarne na amen a przy nich żałobnicy w żałobie po sobie samych za oknem śnieżne migotania świat znów powtórkę ma z umierania pozostawione na kołkach w murze żebrzą o głowy kapelusze na czarnych stolikach rozdania wciąż nowe bo wolą damę pik niż żonę3 punkty
-
- Mistrzu, niektórzy sądzą, że poezja zginie. - Niech się martwią o siebie, ich śmierć nie ominie.3 punkty
-
Każdy z nas zna smak czekolady: czarnej, mlecznej, białej, nadziewanej rozmaitościami, albo i nie. Nie każdy jednak zdaje sobie sprawę jaka była historia powstania tej słodkości. Tego właśnie będzie dotyczył artykuł. Nie byłoby czekolady, gdyby nie istniały drzewa kakaowca i to od nich zaczniemy naszą opowieść. Wykształciły się około 15 000 lat temu i już wtedy wykazywały istotne różnice w stosunku do otaczających je roślin. Zresztą różnią się do dziś od większości drzew tym, że ich biało-fioletowe kwiaty wyrastają nie na gałęziach, ale bezpośrednio na pniu. Pierwotnie kakaowce porastały lasy Jukatanu i Gwatemali. W języku Majów nazwa tego drzewa oznaczała drzewo bogów, a wywar z ziaren kakaowca zwano pokarmem bogów. Nie bez przyczyny, w starożytnej Grecji pokarmem bogów była ambrozja, a w Meksyku i Gwatemali bogowie posilali się wywarem z Drzewa, czyli kakaowca. Ludzie wytwarzali ten wywar tylko w wyjątkowych, świątecznych okolicznościach. Z 22 gatunków kakaowca tylko jeden, „Theobroma cacao” rodzi ziarna zdatne do wyrobu czekolady. Bardzo długo uważano, że kakaowce są drzewami wiatropylnymi i dopiero pod koniec XX wieku okazało się, że jest inaczej, a to za sprawą nagłej zapaści produkcji kakao na Kostaryce. Tamtejsi farmerzy, żeby zwiększyć produkcję, zaczęli zakładać plantacje kakaowców z dala od dżungli, na innym podłożu. Takie oderwanie on naturalnego środowiska nie posłużyło drzewom z jakiejś tajemniczej przyczyny i nagle zaczęły dawać niezwykle mało owoców, podczas kiedy drzewa w dżungli wciąż owocowały normalnie. To nie było zwyczajne. Należało odkryć tajemnicę. Poproszono o interwencję entomologa Allana Yunga, który odkrył, że na naturalnych stanowiskach, w ciepłej, wilgotnej ściółce leśnej żyje maleńka, nie większa niż główka od szpilki muszka o bardzo skomplikowanej nazwie Ceratopogonide forcipomya i to ona w lwiej części jest odpowiedzialna za zapylanie kwiatów kakaowców. Drzewa kakaowe rodzą dość duże owoce w łupinach, które odcina się od pnia kiedy są żółte i dojrzałe. Nie odcięte w odpowiednim czasie, stopniowo usychają, czernieją i twardnieją. Zawierają one wewnątrz około 30 ziaren kakao ukrytych w grubym, różowym miąższu, który jest jadalny, słodki i miękki. Ziarna wraz z miąższem wydobywa się z owocu i pozwala się im fermentować od pięciu do sześciu dni, co zapobiega kiełkowaniu. W trakcie tego procesu ziarna stają się porowate i brązowe, zaczynają też wydzielać czekoladowy aromat. Następnym etapem obróbki jest pozostawienie ich do wyschnięcia na tydzień, a czasem dwa, co obniża zawartość wody nawet do 7 procent. Po tym czasie ziarna praży się od 30 minut do 2 godzin w temperaturze 120-130 stopni, a później oddziela od odpadów typu łupiny i kiełki. Dopiero wtedy są gotowe do użytku. Powróćmy jednak do Majów. Motyw kakaowca pojawiał się w ich ikonografii, gdzie widnieją owoce, uważane za symbol życia i płodności. Podczas uroczystości religijnych, „pouczeni” przez bogów, przygotowywali w specjalny sposób wywar z ziaren kakaowca. Najpierw, otwierano owoc i wydobywano nasiona, następnie fermentowano i suszono ziarna, a później prażono je na glinianym piecu, a później tłuczono między dwoma kamieniami. Do uzyskanego proszku dodawano wody, mieszano i przelewano, aż ukazały się bąbelki. Do tego napoju dodawano na koniec przyprawy: ostrą paprykę, muszkat i miód, ewentualnie mąkę kukurydzianą. Napój dla Majów stanowił rodzaj ofiary składanej bogom w tej, czy też innej intencji. Zachowały się zaledwie cztery manuskrypty, zwane kodeksami, które datuje się na okres postklasyczny (XIII-XV wiek). Zawierają one między innymi rysunki przedstawiające bogów z owocami kakaowca i proces przygotowywania napojów rytualnych z kakao. Tradycje wykonywania tego napoju kontynuowali Aztekowie, następcy Majów, którzy tak cenili ziarna kakao, że służyły im one jako środek płatniczy. Według przepisu Majów we współczesnym Meksyku wciąż jeszcze wyrabia się tradycyjny napój z kakao i mąki kukurydzianej, nazywany „tejate”. Napój wygląda nieciekawie: mętny, żółtobrązowy płyn z szarobeżowymi szumowinami ma smak i konsystencję delikatnie rzecz ujmując wody w zlewie po umyciu naczyń, ale jest bardzo ceniony i lubiany przez miejscowych ludzi. Już Krzysztof Kolumb zaobserwował, że miejscowi Indianie bardzo cenią ziarna kakao, ale dopiero Cortes przekonał się o tym naocznie. Po pierwsze kiedy on i jego ludzie byli częstowani specyficznym napojem i nawet zaczęli w nim gustować, a po drugie kiedy ujrzeli skarbiec władcy Azteków, Montezumy, wypełniony po brzegi milionami ziaren kakao. Cortes zabrał trochę ziaren do kraju, ale tam napój z nich nie został przyjęty entuzjastycznie i dopiero już po kolonizacji około 1540 roku, grupa zakonnic przebywających w Gwatemali, przystosowała napój kakaowy do europejskich kubków smakowych i ulepszyła poprzez dodanie do mielonego kakao gorącej wody, wanilii oraz cukru. Teraz już nic nie przeszkadzało popularyzacji napoju czekoladowego w Europie chociaż wiąż miał cierpki, oleisty smak, ponieważ ziarna kakao zawierają 50 procent tłuszczu. Hiszpania była pierwszym krajem, który zaczął kontrolować handel kakao między Nowym Światem, a Europą. Ziarna kakaowca dotarły do Europy w 1585 roku, a jeszcze wcześniej rozchodziły się wśród ludzi wieści o cudownym napoju. Kiedy więc pojawił się transport ziaren, mimo horrendalnej wręcz ceny rozkupiono je błyskawicznie. Oczywiście stać było na zakup jedynie bogatych. W XVII wieku napój czekoladowy zyskał popularność już nie tylko na hiszpańskim dworze, ale także w całej Europie, między innymi za sprawą kościoła katolickiego. W 1615 roku, Anna Austriaczka, żona Ludwika XIII, ogłosiła czekoladę oficjalnym napojem dworu francuskiego. Pod koniec XVII wieku napój czekoladowy stopniowo przedostawał się do mniej zamożnych warstw społecznych. W 1828 roku holenderski chemik van Houten wykorzystał najnowsze zdobycze techniki: maszynę parową i prasę hydrauliczną do wytłoczenia z ziaren kakao niemal połowy zawartego w nich tłuszczu. W efekcie pozostał suchy placek, po którego zmieleniu powstawało kakao w proszku. Ten wynalazek umożliwił rozpoczęcie produkcji czekolady do jedzenia. Około 1847 roku Anglik Joseph Fry jako pierwszy wyprodukował czekoladę do jedzenia, a około 1876 roku szwajcarski cukiernik Daniel Peter stworzył pierwszą mleczną czekoladę, łącząc mleko skondensowane z kakao, masłem kakaowym i cukrem. Odkrycie przez Europejczyków kakao, a później czekolady ma też i swoją ciemną stronę. Hiszpanie, kiedy docenili te ziarna i zorientowali się, że mogą na nich doskonale zarobić, założyli plantacje kakao na Karaibach i w Ameryce Południowej. Początkowo wykorzystywali do zbiorów lokalnych robotników, ale pod koniec XVII wieku populacja rdzennych mieszkańców drastycznie się zmniejszyła z powodu chorób i ciężkich warunków życia. To spowodowało dotkliwy niedobór rąk do pracy i narodzenie się pomysłu na przywóz niewolników z zachodniej Afryki. Popularność czekolady rosła, Francuzi, Anglicy i Holendrzy zakładali plantacje kakaowców na Wybrzeżu Kości Słoniowej i tam również wykorzystywali niewolników do pracy. Czyli przez długi czas ten słodki przysmak okupiony był bólem i ludzkimi łzami, o czym zwykły zjadacz czekolady zazwyczaj nie wiedział.2 punkty
-
Przechadzałam się wśród powabnych ciał i nie mogłam oderwać oczu od półnagich, młodych i ociekających seksem gojów. Mieli wygląd herosów, którzy w ekscytacji oddawali pokłon zapomnianym bogom. Mój apetyt rósł. Przed północą zauważyłam blondynkę w obcisłej małej czarnej z odsłoniętymi plecami w towarzystwie rosłego i bardzo przystojnego mulata. Śmiali się, rozmawiali i całowali, jakby świat przestał istnieć. Obserwowałam ich i czekałam. Wreszcie dziewczyna odeszła i poszła do toalety. Nie było nikogo, więc weszłam za nią. Myła ręce patrząc w lustro, a ja patrzyłam w jej oczy i czułam bicie jej serca. Mojego serca! Już miałam przylgnąć, kiedy wyciągnęła srebrny krzyżyk...2 punkty
-
Co miał na stopach Chrystus A może przykleiła mu się Ziemia do stopy, jak psie łajno, pod blokiem w Białymstoku. Nikt nie kosi trawy pod oknem i jak tu nie palić, mostów między życiem a śmiercią.2 punkty
-
odebrałeś mi chęć do pisania myślę o Tobie sam jestem pała nie wiem czy jeszcze jeden cios coś tu da czy bić się z Tobą dalej na słowa nie wiem o czym pisać i jak długo jeszcze zniknęła wena wraz z Tobą wiersze. Autor: antosiekszyszkaKategoria: Bajki Oceń wiersz Średnia to 2.33, ilość głosów 3. Komentarze Treść WITHOUT YOU (With Miley Cyrus - Official Lyric Video)” w YouTube Autor:2 punkty
-
Syn o nim tak mawiał a mawiał dość często mój tata bohater znów odniósł zwycięstwo a w jakiej dziedzinie padały pytania więc syn odpowiadał, że z przewidywania. Mój tata był specem od prognoz pogody gdy mówił jesienią czekają nas chłody zaś latem nawiedzą nas deszcze, upały a zimą zasypie nam pola śnieg biały. Nie mylił się nigdy, bo nawet o wiośnie prognozy swe stawiał ochoczo, radośnie, że oprócz roztopów ożyje przyroda i wolna od lodu znów stanie się woda. Nasz saper tak o nim koledzy mówili on nigdy przenigdy się nam nie pomyli lecz jednak mylili się taty koledzy bo latem śnieg sypnął na polu przy miedzy. Zaś w lutym, w tym srogim miesiącu bywało, że słońce nam mocniej niż latem przygrzało to z tego powodu naraził się tata i został toporem zgładzony przez kata.2 punkty
-
Gdzieś w ścianach słychać szepty, nieustanne monologi jednakowych twarzy… Przykładam ucho do chłodnego tynku… Wiatr za oknem kołysze drzewami… Widzę ciebie… … nie chowaj się… Umykasz mojemu zapatrzeniu… Nasłuchuję… Nic… … straszliwy szum gorączki — miażdży obolałe skronie… Wołam ciebie zdławionym głosem, gdyż czekanie staje się nie do zniesienia… Kroki pod oknami… … to ty? Nie… Przeszło… … ucichło… Rozsypało się w rozgwarze nocy, w westchnieniach mroku… Żółtawe światło wiszącej lampy — razi moje suche oczy… Zaciskam żarna powiek… … rozwieram… Drewniana szafa ze słojami czasu, regał z książkami, lustro stojącego trema… Wszystko milczy, okryte warstwami minionych epok, jakby złuszczającym się naskórkiem… Uśmiechnięte, znajome twarze… … znikające widma… Obsypana kurzem sterta archiwalnych czasopism… Zdjęcia z lat 50. XX w., w kolorze sepii… Uśmiechnięty Ray Charles — obserwuje każde moje poruszenie — z wielkiego plakatu… ... jego czarne, jakby spawalnicze okulary, kontrastują z oślepiającą wręcz białością zębów… Nawiązuje się między nami — jakiś rodzaj symbiozy… … poprzez tajemnicze znaki, gesty i symbole, niezauważalną mimikę twarzy… Nachodzisz mnie wciąż, zjawo, kusisz bezsłowną konwersacją… Jak ci na imię… … powiedz… (Włodzimierz Zastawniak, 2021-06-13)2 punkty
-
Zimowa miłość w swetrze starym zawsze chodzi na spacer do pary. W ciepłych butach wszystkie zaspy ominie. Potem kołnierz z czułością poprawi. Jak to w zimie. Zimowa miłość w rękawiczkach i czapce, przysiądzie sobie czasem na ławce. Pochucha w ręce, bo zimno. Przytuli. Czerwonym nosem rozczuli. Zimowa miłość jest taka zimowa. Czasami ze śnieżycą lubi powirować. Czasami ma ochotę jeszcze w zaspę śnieżną wskoczyć. Czasami sypnie śniegiem prosto w oczy. Zimowa miłość po chłodzie, zawsze w fotelu się grzeje. Żółtym uśmiechem w herbacie, ciepło do mnie się śmieje. Potem przytuli się mocno, powie jak bardzo mnie lubi. A ja pozamykam okna dokładnie, by ciepła tego nie zgubić.2 punkty
-
Ostatnio trafiam tu na piękne metafory związane z niebem:). Bardzo ujął mnie ten fragment. Pozdrawiam.2 punkty
-
Piękna rzeka- srebrna wstążka, oddziela pola, lasy, łąki. Szum fal też komponuje się. Niżej fale rzucają nieszczęśnikiem. Wir topi go. Ryk rzeki zagłusza krzyk. - Egzystencja…2 punkty
-
Było to w piątek koło Soboty tam się spotkały cztery kokoty. Gdy się spotkały było im miło lecz po kwadransie to się skończyło. Kokoty poszły z sobą na udry głównym tematem zaś były pudry. Jak zwykle pierwsza zaczęła Zośka na co ripostę dała jej, Gośka. Zyta wtrąciła się do rozmowy najlepszy z pudrów to ten kremowy. Na to zaś Baśka stara diablica rzekła o Zycie to pudernica. Dalej słów swoich nie pudrowały tylko pudrami się obrzucały. Kres przyszedł nagle, bo pudru zbrakło ruszyły kupić go aż pod Nakło.1 punkt
-
grzechotka makówka główka dobra myśl nie lubi ścisku a najlepiej, gdy jest pojedyncza zrobi swoje i znika1 punkt
-
1 punkt
-
@Lidia Maria Concertina Lidio, miłość zawsze jest piękna, nawet ta oglądana z kosmosu. Miłego wieczoru. @Radosław Radku spąsowiałem po tym "doświadczeniu życiowym", ale jak tak twierdzisz, to biorę na klatę. Miłego wieczoru.1 punkt
-
Fajny obrazek, tak może być, ciasno i nieludzko. Pozdrawiam, bb1 punkt
-
1 punkt
-
@Marek.zak1 Zgadzam się z bardzo przemyślaną myślą Mistrza :) Poezja istnieje od tysięcy lat i nic jej nie grozi. Pozdrawiam :)1 punkt
-
Jest wszędzie, choć trudno dostępna, życiodajna dama jakże wyjątkowa. Pozornie twarda, kamiennego serca, mądrością wieków obdzielać gotowa. Głupi kto sądzi, że przetrwa i bez niej, ciało obumrze jak roślina w suszę. Przymglony wzrok działa jakby gorzej, codzienny nadmiar na gorsze porusza. Ważny jest umiar rzecz jasna, wiadomo. Trudno o niego, kiedy dostęp wolny. Niczym kruszec cenna, ręką uzbrojoną w przeszłości garnięta, pobudzała wojny. Dziś pospolita, niemal ziarnem piasku, absurdalnie wszechobecna, tanio się oddaje, skrzętnie ukryta wśród spisów poblasku, gorycz detronizacji Pani nie ustaje.1 punkt
-
@[email protected] Dziękuję Grzegorzu. Najwyraźniej faktycznie wieloznaczny mi się tym razem udał. Cukru jednak szybciej bym się spodziewała niż kokainy :) Pozdrawiam :)1 punkt
-
@Henryk_Jakowiec Takie to czasy masz na uwadze, faktycznie władca miał wówczas władzę i nie wiadomo kto go namaszczał, no bo korony przecież nie taszczył. Biedny Twój tata, że winnym został, w tak błahej kwestii, a się nie ostał. Wszak pogodowa ulotność znana, powszechnie bywa akceptowana. Pozdrawiam :)1 punkt
-
Jednym słowem można skaleczyć śmiertelnie, ślepa nawet nie masz pojęcia jak bardzo. Przez ciebie ludzie tak sobą dzisiaj gardzą, nikczemne uczynki zmieniają w pustelnię, cały piękny świat, ale trzymam się dzielnie. Nie pokłonię się nigdy przed taką władzą, cierpliwości zbroję nałożę, siną rdzą niech się pokryje przeszłość bo niepodzielnie, króluje w życiu wciskając w nowe lata. Nie ugnę się podłoto przed tobą dumny, bo inni mnie mieli i mają za brata. Zamiast serca nosisz kamień nierozumny, a twój zły czas robi z człowieka wariata, niegodziwym myślom nikt nie kupi trumny.1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
@Henryk_Jakowiec @Henryk_Jakowiec Najwyraźniej władca "mądry", jak całe stado mądrali, którzy zmysłu obserwacji na próżno by szukali. Pozdrawiam :)1 punkt
-
@valeria no cóż gratuluję łaski wiary, która życie lżejszym czyni, ja pozostanę przy swych wątpliwościach, żyję z tym może ciężej, ale mniej naiwnie. Imputować głupotę jest łatwo, trudniej się jej dowodzi. Lecz wiara dowodu nie potrzebuję przecież wystarczy jest autorytet, aby wszystko w niej nie mieści nazwać łatwo, prosto i przyjemnie głupotą.1 punkt
-
1 punkt
-
Zmierzchanie Słońce zaszło zmęczone Z pod krzaków porzeczek Pełznie powoli chłód skóry wzrokiem go czujesz pikowany gwiazdami plaszcz zarzuciła noc senna. Łowcy snów w gotowości z cykadami walczą o powieki dyndam na hamaku leniwie Kto odgoni te holerne komary przecież zasypiam bez Ciebie1 punkt
-
@Gosława tak też bywa. Nie ma takiego makabrycznego scenariusza, którego życie by nie napisało1 punkt
-
1 punkt
-
@Lidia Maria Concertina Zatrzymał mnie wiersz na dłużej. Powiem tak, otóż: nie wszystko zaakceptowałem. Jednak, zdecydowanie Twój wiersz zasługuje na uwagę. Pozdawiam.1 punkt
-
Wciąż się przepoczwarzam… … przekształcam… Przemieniam w coś — albo nic… Podmuchy wiatru targają nerwowo okiennymi skrzydłami… Szeleszczą liśćmi drzewa… Zamknięty w trzęsącym się domu, będący jego częścią w każdym fragmencie, rozdrapuję tynk do krwi… … spod połamanych paznokci —wypadają— drobinki piasku… Przykładam ucho do zimnej powierzchni… W splątanych rurach bulgoczące jęki, pobekiwania… Falują zakurzone pajęczyny… Obijam się o ściany… Upadam… … podnoszę się… Z każdym moim napięciem mięśni — nasila się łomotanie w drzwi, szarpanie za klamkę… Ktoś, widać, próbuje przebić powłokę mojego unicestwienia… Bez skutku… Powiedz, jak ci na imię… Alicja? Jewgienija? Nasłuchuję, lecz nic… Rozsadza moją czaszkę piskliwy szum śmiertelnej gorączki… Wiem, że jesteś obok… Milczysz… Wpatruję się w twoje blade usta… Kiedy się do ciebie zbliżam, pot spływa z moich skroni… … kapie na twoją siną skórę… Moje ramiona obejmują próżnię… Jak ci na imię, powiedz… Kiedy padam na kolana, kładziesz mi na ustach palec… … kreślisz na czole — znak krzyża… (Włodzimierz Zastawniak, 2021-06-11)1 punkt
-
@Klaudia Gasztold Te poszukiwania brzmią jak nieco dłuższe niż kilka dni... zmiany są dość poważne, wyobrażam sobie, że musiały zająć więcej czasu, chyba że coś się mocno posypało w jednym momencie. Pozdrawiam :)1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne