Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 14.05.2021 uwzględniając wszystkie działy
-
Jestem jaki jestem i wcale mnie nie ma gdy schowany w półmroku siedzę sobie w szafie Jestem kim jestem nawet gdy mnie nie ma nie jestem nikim innym tylko sobą w szafie A w tej szafie mnie nie ma bo nikt mnie nie widzi domyślają się tylko mojego istnienia Nawet gdy mnie odnajdą a mnie tam nie będzie nie wywoła to w nikim żadnego zdziwienia10 punktów
-
prosi mnie pani dziś o erotyk czułej materii sedna dotyka i muszę przyznać że taki dotyk sprawia że wiersz mi zaczyna tykać tyka nie tyka jest coraz bliżej nabrzmiewa treścią chwieje się słania pieści słowami po zmysłach liże i jest gotowy już do czytania czy pani zechce i czy pozwoli podać go sobie w jej smukłe dłonie? i czy na róży ustek czerwonych drżącym uśmiechem lekko zapłonie? a gdy zapadnie w najgłębsze głębie i dreszczem spłynie na skóry jedwab czy go przytuli pani do siebie gdy się wersami zacznie wylewać? cały erotyk jest już za nami ostatnia zwrotka prawie skończona więc tylko spytam czy moja pani była z lektury zadowolona?7 punktów
-
byłem tu byłem tam widziałem uśmiech oraz żal o życiu rozmawiałem nie bałem się burz ani prawd byłem tu byłem tam nie musiałem kraść horyzontów one były sensem nie wypadało ich cieni sie bać byłem tu byłem tam po swojemu świat kochałem nigdy mu nie ubliżyłem rękę mu podawałem cieszyło go to6 punktów
-
Słowa uplotła w warkoczyki warkoczykami utkała dywan dywanem opatuliła kamień kamień obrósł miękkością miękkość zadała kłam tezom Czyny obróciła w dążenie dążenia połączyła w pary pary nakreśliły wydarzenia wydarzenia poszły w zdarzenia zdarzenia pączkują w ciągi skutkowe Fantazje zebrała w drogę drogę wybrukowała marzeniami marzenia uziemiła oczekiwaniem oczekiwania ubrała w plany plany nakreśliły listę do realizacji Sądziła że prawdę mówiąc kocha z lubością zamieszała mnie w powyższe następnie zmiana, miotła, zaklęcie i fru na chatę Patrzę za Nią niekiedy w niebo wspominam mieszadłem z drewna coś przypominam, cosik zapominam dzisiaj w tu i teraz mnie nie ma ;)))6 punktów
-
czasem człowiek dupą się obraca do fajnego klnąc pod nosem to nie mój świat szkoda czasu czasem człowiek zło widząc się uśmiecha podnieca go to myśli a co tam to nie moje czasem człowiek jest sobą więc płacze liczy że kiedyś tam to ciemne rozjaśni5 punktów
-
Prawdziwy piwosz nie tknie szklanicy gardzi butelką, z puszki nie pije prawdziwy piwosz ma w garści kufel, z którym w symbiozie odwiecznie żyje i nie ma tutaj ni krzty wyzysku jedno drugiemu nie wchodzi w drogę bowiem nim piwosz zamoczy usta to zawsze cicho spyta - czy mogę? Odpowiedź zawsze jest taka sama kufel milcząco, lecz odpowiada ja jestem po to by tobie służyć od dawien dawna, bo od pradziada więc piwosz leje do kufla piwo a kiedy skończy to z dumą powie to dzięki tobie serdeczny druhu piję za nasze i innych zdrowie.5 punktów
-
kręcisz nosem zbierasz figę słupek wytyczna określą ligę wszystko zostało już powiedziane nadpowiadamy... i nie wszystko wszystko zostało już napisane nadpisujemy... i nie wszystko i nie wszystko... nerwowo przytakujesz chcesz być więcej chcesz być zapamiętany bardziej chcesz chcieć i nie wszystko odkryć pierwszorazowo świeżuteńko pierwszodokładnie nadpopularnie5 punktów
-
powracam z banicji wahaniem zdartych stóp głosem skołatanego serca nie cofnę się otwieraj wrota czas przebaczyć na oślep wygnanym matkom i ojcom błądząc po sawannie zgłębiałam źródła uschnięte i rozumiem rzucasz kamieniem gdy widzisz siebie a to nie tak to ja tam stoję dotarłam pod bramę sił starczy na raz4 punkty
-
Ze szczególną dedykacją dla error_erros Borowy wszystkożerca z dużym apetytem pochłania po kolei, co pod gwizd podejdzie? Podsądny mlasnął radośnie chrząknął tajemniczo, oskarżycielem rolnik: na zwierza nastaje. Obrońca-leśnik o głos prosi, dostarcza nowe dowody sądowi do wglądu, wyrok znacznie łagodzą. Podsądny nie taka znowu świnia, jakby się zdawało: pomaga ściółce, drzewom, dane w aktach przekazanych. Sąd brew marszczy, myśli, papiery wertuje analizy żołądka, obraz jasny, chociaż z nieco innej strony. Czyści las z padliny, chroni przed chorobą współmieszkańców boru. Czy to doceniają? Chwyta i spożywa słabe, chore. Zjada i gryzonie rozmaite w niemałych ilościach, leśne i polne szkodniki. Pochłania owady, larwy i pędraki, pożywne bardzo, a przecież złe dla puszcz i upraw. Niszczą ogromne zasoby. Gdzie dzicze rodziny liczne, brak klęski owadziej. Wataha gospodarzy pochrząkując przy tym. Buchtuje silnym gwizdem szukając jedzenia, Wietrzy glebę, miesza, uwalnia nasiona. Siewki drzew tam gęste jak na chybie szczecina, młody las porasta ze ściółką bogatą. Sąd papiery składa, materię dowodów na ogromne zasługi, mimo szkód na polach. Sprawiedliwy wyrok ogłaszany będzie, uwłaczające zarzuty odsuwa daleko w uznaniu pracy na rzecz tu obecnych. Uwalnia od winy i kary. Dla informacji, bo zapewne nie wszyscy się orientują: gwizd, to ryj dzika, a chyb, to długa i gęsta szczecina na jego karku.4 punkty
-
Pamiętam morze - piaszczysta plaża, Bezkresna otchłań i ląd nieznany. Ty niczym przypływ - wzburzona fala, Ja wdzięczna Venus wśród morskiej piany... Dniem restauracje i kawiarenki, Spragnieni wrażeń, wciąż było mało... Co noc zrywałeś ze mnie sukienki, By znowu posiąść me boskie ciało... Ach, jak beztrosko mijały nam dni, Leniwie płynął dobroduszny czas. Wspomnienie jeszcze w mym sercu się tli, Jak żywy płomień ciągle karmi nas. Z kompasem w dłoni, gwiazd podróżnicy, Olśnieni sobą, świata ogromem... Dziś piasek mamy, lecz w piaskownicy przed domem...4 punkty
-
4 punkty
-
wiem jak to jest żyć w cieniu powstrzymywać gonitwę myśli nie mieć wokół ścian ani strażników być bez nikogo na pustej przestrzeni doszukiwać się sensu w nowych liniach obrony bo te które mam w ręce nie przystają do rzeczywistości przesuwam się w patrzeniu odraczam obronę własnego Boga4 punkty
-
Wybór Miriam Dagmarze Strachocie Anioł Pański zwiastował Pannie Maryi i poczęła z Ducha Świętego. Modlitwa Anioł Pański Struchlałam kiedy nieziemsko piękny pojawił się przede mną mówiąc bym się radowała bo oto oko pańskie spoczęło na mnie — amen — pomyślałam kiedy przedstawił się imieniem — Bóg jest mocny — słyszałam to nieustannie w świątyni w której dorastałam na jego chwałę purpurą tkając zasłonę Przybytku jakby los w tym kolorze zawczasu szeptał mi pieśń o krwi i męczeństwie zdjęła mnie trwoga kiedy posłaniec wyjawił że wolą Pana jest bym za sprawą Słowa poczęła syna już wybrał dla niego imię muszę się jedynie zgodzić co miałam czynić? czy mogłam odmówić Bogu? On — najwyższy z najwyższych Początek i Koniec Ogień Pomsty i Ostrze Gniewu Nieomylny i Wszechmocny szukający łona — dziewiczej przestrzeni dla swojego dzieła ja — przyrzeczona mu na służbę jeszcze przed narodzinami przestrzeń stworzona do sprawiania korona i rodna ziemia czekająca by mogło wstąpić w nią życie — przynajmniej zapytał — przemknęło mi przez myśl a słowo — fiat — jak liść oberwało się z moich warg i osunęło pod nogi anioła gdzieś nieopodal zaskowytał pies tłumiąc śmiech Śmierć z brzękiem upuściła kosę3 punkty
-
Widziałam Cię... Siadam w progu Skrzypnęła drewniana podłoga Żar lejący się z nieba Rozpuścił asfalt Zebrał się na powiekach... Czuję, jak kropla po kropli Spływa po mojej twarzy. Widziałam Cię... Wstąpiłaś na pocztę Długie, błyszczące włosy W odcieniu gorzkiej czekolady Opadały swobodnie na ramiona Uśmiechałaś się... Liczę kamienie Pocieram w palcach Te gładkie i płaskie chowam Do kieszeni starej, wypłowiałej bluzy Leniwe popołudnie Nie chce się nawet wstać Żeby nalać sobie wody... Trzymałaś kremową kopertę Pachnącą perfumami i dobrą kawą W środku list pełen wzruszeń Radosnych uniesień, wyznań miłości Tej szczęśliwej... Tak, to na pewno byłaś Ty Może jutro to będę Ja...3 punkty
-
Oczy otwarte oczy zamknięte Oczy ruchome oczy w słup ścięte Oczy myślące oczy łzą lśniące Oczy jak ocean .. oczy każące Oczy zielone oczy niebieskie Oczy czerwone to oczy wściekłe Oczy szarawe oczy proszące Oczy jak czeluść .. oczy ginące Miriady spojrzeń miriady gestów Rzęs tysiąc wzruszeń Brwi wąskich kresów Okoliczności i mód kapryśnych Miliony westchnień Że dziś je przyśnisz ..3 punkty
-
Ile czasu mam patrzeć w oczy ciemnoszare, Które nocy czekają, gardząc dnia szarością. Ile czasu nam przyjdzie weselić bliskością, Póki oczy zmęczone zamkniesz nad ranem. Dziś w nocy zerwałem dwie róże czerwone, Których barwę złamał biały szron wiosenny. Stały z pytaniem, we flakon owinięte senny, A czajnik odpowiadał, pogwizdując w tonie. Jakiś ptak niecierpliwy zmysły w żar rozpala, Jakby na uwięzi nieznane pisze skądś figury. Wargi zakreślone czerwieni kreską i kontury, Chcę smakować z bliska i podziwiać z dala. Pragnę się wsunąć w twoje ciało bezgłośnie, Nim czajnik skończy snuć blaszane opowieści. Nim ptak w lot się wzbije, nim liść zaszeleści, Chciałbym poczuć piękno, ukryte zazdrośnie. Wyszepczę pragnienia i słowem się pobawię, Od których kolory w bladym zapłoną flakonie. Zanim zwiędną marzenia, skryte i natchnione, Właściwy odcień i ton im nadam oraz barwę. I czasem, gdy księżyca jaskier kwitnie w pełni, I gdy rzeźbi sylwetki zarys światłem w mroku, Zatrzymać chcę obraz w głębi i w powidoku, Aby wrócić do niego, gdy się wszystko spełni. YouTube - wersja dla leniuchów (wersja udźwiękowiona)3 punkty
-
Ostatnie fotony zapadłej Już niemal gwiazdy minęły Niebieskie mgławice I różnobarwne planety. Minęły miliardy lat... ... A te, co leciały dalej..., Padły na plakat z biało kwitnącą Wiśnią, stare radio- pamiątkę I na miliony okruchów strzaskanej Gdzieś w próżni rakiety. ... A inne przecież całkiem i to wszystko minęły, I poleciały dalej, wciąż dalej i dalej..., Do nienazwanych jeszcze Przez nas gwiazd. https://m.facebook.com/profile.php?id=631491170529721&ref=content_filter3 punkty
-
krążą sępy nad trupami mimo że nie zwłoki całkiem jeszcze trochę są żywotne chociaż jeden stracił gałkę oczną która kiedyś zapatrzona w świat do śmiechu i do płaczu teraz nagle zasłoniła już na zawsze choć obydwie znów zobaczą?3 punkty
-
Pytam - co ja tu robię? Za jakie to grzechy? Przyszło mi bez zachwytu być teraz syndykiem masy upadłościowej - „Nieba” spółki z o.o. Zatem z ograniczoną odpowiedzialnością czynię tą wymuszoną przez zimną logikę sądu powinność. Zerkam na księgi bilansów, rozchody i przychody. Śledzę ślad ołówka na marginesach, one mówią mi najwięcej, one zatartym kształtem kamuflują prawdę. Udziałowcy tej spółki Bóg i Szatan – milczą. Ale żyją z dywidend na dalekich wyspach. Mają monumentalne wille przez nas zwane Świątyniami, co więcej jeszcze im potrzeba? Chociaż są nieuchwytni, pamięta się o nich. Pisma, supliki, skargi, powrotne awiza znajdują adresatów, choć są bezskuteczne. I zarząd przymusowy zniosą. To ich troską nie jest, tylko zmartwieniem chciwych wierzycieli, że mają bez pokrycia weksle na nadzieję, a wiarę żyrowaną długiem nihilizmu. Cyrografy zostały w sejfach prokurentów szczelnym kluczem zamknięte i spod egzekucji są wyjęte, jak aport wniesiony w udziałach. Groza piekła, kotły i instrumenty męki. Cukierkowy sen raju i anielskie skrzydła. Popyt chybił podaży - prosta buchalteria sumienia, co naiwną rozterką rozmywa kontury życia w strachu, gdy poczucie śmierci kredytuje po kursie lichwy pośpiesznie czas jego końca, sumiennie wyliczając procent od każdej krótkiej chwili wyrwanej z wieczności. Ona bez żadnych innych spółek trwa samotnie.2 punkty
-
przyzwyczaiłam się do własnych wyborów wiem że bywają takie o które bym siebie dekadę temu nie posądziła mimo niezbitych dowodów przywykłam do wybryków losu nieustających pytań często zostawianych bez komentarza bywa że przez sen czuję jak łzy same się wylewają bez konfrontacji ze mną zaciśnięte pięści próbują przebić białą pościel a stłumione wołanie zamienia się w szloch przecież jeszcze żyję ktoś kto by się odważył założyć moje buty miałby poranione serce zbesztaną neszamę to nic zwykła błahostka w porównaniu z tym do czego się przyzwyczaiłam Klaudia Gasztold2 punkty
-
2 punkty
-
Dom dom powinien być oazą świątynią dobroci miłością której nie musisz poszukiwać dom to nie jest puste słowo to jesteś ty i ktoś obok tak to my tworzymy dom zaś lampa zapalona no podwórku czeka na drugiego i pamiętaj o tym gdy tego światła braknie to tak jakby ciebie ubyło i może pozbierasz się lub NIE2 punkty
-
- Mistrzu, chcę oddać duszę diabłu by być młodą. - Wielu by chciało, ale go znaleźć nie mogą.2 punkty
-
W środe k. Wśród na spacerze w pięknym ogrodzie nie spotkałem nikogo bo to nie jest w modzie nikt Cię nie zna nikt Cię nie poznaje zachwycały się Panny same na wzajem profesjonalny Papa Ra ci filmowa dokoła nad głową mi latał robił zdjęcia z dr ona niezły cyrk myślałem sobie choć nie ucieramy Damy z dumą informujemy że budzą na radzie nic nieodpuszczamy Idziemy razem z bratem upał jak w Afryce jestem w domu i z bólu kwicze kolor zmieniłem testem antoś poparzony pantenol dodaje ulgę na rano jak chcesz to mogę zadzwonić. Autor: antosiekszyszkaKategoria: Bajki Oceń wiersz2 punkty
-
Dotku Dotku nie dziwota, że takie myśli mogą od Ciebie wypłynąć nad rozlewiskami :) :) :) Najdalej wczoraj chłopiec lat 13 w jednej ze szkół na lekcji z dumą i nadęciem pochwalił mi się, że ma 12 tysięcy folowersów na instagramie. A ja mu w odpowiedzi nie byłem dłużnym mówiąc że nie tak dawno uczyłem 9 letnią dziewczynkę, która miała 50 tysięcy wysłon na jutubie podczas streamingu Fortnita(e) . Dostał kociej mordki i na moment chociaż wziął się za naukę. Chyba tym też się podyktował ten wiersz. Pozdrawiam Pan Ropuch2 punkty
-
Dziękuję za obszerne komentarze, wrócę do nich na pewno nie raz. Tak też sobie myślę, że skoro diabeł tkwi w szczegółach to może rzeczywiście rękawica musi być każdorazowo-pokoleniowo podniesiona. Sztafeta pokoleń to sztafeta pokoleń tylko głupcy zapragną zejść z bieżni albo raptem poruszać się w odwrotnym kierunku... Pozdrawiam Pan Ropuch2 punkty
-
2 punkty
-
jednym słowem pożądkowanie nie kartkuj słownika możesz to stwierdzić własnym okiem nie ma nic a nic wspólnego z porządkowaniem2 punkty
-
czemu człowiek boi się prawdy a z kłamstwem chodzi pod pachę czemu człowiek taki głupi nie wierzy w to co pachnie czemu człowiek idąc do przodu do tyłu patrzy czyżby się bał czemu człowiek boi się śmierci przecież ona nic a nic nie kłamie2 punkty
-
Czym mogę służyć? Nie używaj nigdy. Aniś jest sługą, ani niewolnikiem. Sprzedajesz towar, klient potrzebuje, choć może nie wie, że tak jest w istocie. Rozkładasz kram pod okiem gospodarzy, i... tylko oglądają. Co za towarzystwo. Pamiętaj o uśmiechu mimo przeciwności, czekaj z cierpliwie, aż któryś zagada. Zapyta "Łyżki z drewna?" nie trać daru losu, choć marny początek, rozmowa jest ważna. Przedstaw ofertę bogatymi słowy: dla rodziny, do polewki i w kotle mieszania. Bądź wymowny, a weźmie więcej niż potrzeba i innych zachęci do zakupów również. Przybędziesz za czas jakiś, będą bardziej skłonni do transakcji z miłym i uprzejmym kupcem.2 punkty
-
@error_erros @OloBolo Na zasadzie, że jak mnie nie zobaczą, to nie będą oceniać? Hmmm... obawiam się, że plan peela jest niedokładnie przemyślany. A wiersz wciąż mi się podoba jakby co... Pozdrawiam :)2 punkty
-
@Max Jednak, kiedy słuch wytężysz albo więcej wlejesz w siebie to na pewno go usłyszysz choć byś nawet legł na glebie. Pozdrawiam :) He Ja @OloBolo Kiedy skurczy się pandemia obostrzenia też nam skrócą kufel kupisz bez problemu bowiem giełdy znów powrócą. Pozdrawiam :) He Ja2 punkty
-
A tak w ogóleTo mogłabyś gdzieś wyjechaćNawet i za granicęNa przykładDo któregośZ tych ciepłych i egzotycznych krajówMogłabyś tam oddawaćSwoje piękne ciałoI wygadzać mężczyznomW zamianZa miskę ryżu dziennieJa do ciebieJuż nie wrócęNie będę jak PiesPoparzony wrzącą wodąKtóry i tak zawszeWróci do swojego opiekunaMimo wszystkoO przebaczenieMnie proś!2 punkty
-
Ze szczególną dedykacją dla GrumpyElf ;) Nazwy potraw i dodatków dziwne drogi przemierzają. Dziś nie zgadniesz co pierwotnie znaczyć mogły w tamtym kraju. Słony sos sojowo-rybny z Indonezji znany kiedyś, kecap ikan imię nosił. Co z nim później? Trzeba śledzić... Dalsza w Anglii perypetia, sos z sardeli mianowano. Tak przyprawą pełną soli, smaki potraw poprawiano. Później inne też robiono unurzane skrzętnie w soli: z grzybów, różnych rarytasów do wyboru do koloru. Cała gama pysznych sosów, w anglosaskich ziemiach znana, i w koloniach i we włościach, szeroko propagowana. W Ameryce zaszła zmiana. Nowych doznań znów szukają, Tak powstało coś, co znamy, związek ma z pomidorami. Równie słony jak przodkowie i solidnie przyprawiony, konsystencji dość mięsistej ketchupem został nazwany. Myślę, że dla informacji warto dodać jedno. Pierwszy wydany drukiem przepis na ketchup pomidorowy, ukazał się w 1812 roku. Autorem był wybitny lekarz i ogrodnik z Filadelfii, James Mease.2 punkty
-
Dlaczego wciąż w cieniu, nie w świetle?! Jak długo - chcę, nie chcę, ech... nie wiem - Czy uda się zmienić w grunt rolny, niezdolny do zmiany - ugorny? I rzucam ziarenko na skałę z uporem wariata nad miarę. Na ślepo wciąż szuka dowodów, nie widząc, że wszystko on - powód. A moje ustaje już tchnienie. Zaborcza natura szaleje. I oddech przerywa co chwilę, jak astma - znów łapię za szyję. Co pyli tak bardzo w tej trawie, że taką alergię mi sprawia? Co dusi tak płuca i żebra, że oddech tak boli, aż skręca? 13.05.2021 r.2 punkty
-
świętsza niźli święci z obrazka w przezroczystej kusej sukience na ramiona szal zarzuciła pozbywając się kajdan czym prędzej widywana jest odtąd gdy biegnie pewien malarz uchwycił ją w ruchu a fotograf zrobił jej zdjęcie upamiętnił biegnącą w bezruchu ale ona nie po to uciekła i nie po to powrozy zerwała żeby teraz wisieć na ścianach więc ze ścian i z ram się wyrwała barykady wznosiła i szańce dzieciom kwiaty we włosy wplatała własną piersią nadzieję karmiła do myślenia bezmyślnych zmuszała dzisiaj znowu trwa na nią nagonka dopaść chwycić założyć jej lejce będzie krzyczeć-trzeba zakneblować będzie wierzgać-okowy czym prędzej ale ona i tak się uwolni pęta zrzuci pobiegnie przed siebie naiwna -jak to ona zawsze że tym razem może będzie lepiej2 punkty
-
Wściekłe oko słońca niknie za betonowym horyzontem. Bezimienna armia bladych widm udaje się na nocleg. Ty znów krążysz sam między martwymi blokami. Przytłacza Cię cisza, a drażni gwar, strach kładzie się cieniami.2 punkty
-
Bizmut. Hel. Ksenon. w tym seledynowym zagajniku srebrny ruczaj toczy witalne wody sosny szepczą kocham do chmurek a sarenka flirtuje z zajączkiem ....zagubłiem się w tym mateczniku mchy pieszczą stopy a balsamiczne powietrze łagodzi smak porażki czy trzy krople sympatii uratują Marksa i Engelsa? PATRZĘ WYSOKO W NIEBIESKI FIRMAMENT I CZEKAM NA ZMROK GWIAZD MRUGAWICA ZALŚNI WKRÓTCE JAK ŁUK TRYUMFALNY !2 punkty
-
Kogo interesowało co jest poza nami?Inspiracje czerpane z głowy i wyobrażeń, mącą mi głowę,a może taki musi być?Kim jestem?Co by było gdyby mnie tutaj nie było?Świątynia mych myśli puka,aby drzwi swe uchylić,lecz czy można?Radość, miłość ,nienawiść, zdrada,wymęczyła mą duszęSkarbnica mego piękna jest otwartai czeka tylko na to uczucie.Oko swe przymykam każdej nocy,aby dojść do tego co mnie brudzi.Zakłopotane życie musi być,lecz nie poddam mu się!Pierwsza do boju stanę i się wyprostuję!Ból ten zapchnijmyi cieszmy się obecnym życiemKtóż wie jakie życie będę mieć jako drugie?1 punkt
-
O Cukrowym Dziadku krążyły legendy, niczym wrony nad naszą wioską. Wszyscy coś gadali, ale nikt tak naprawdę nie wiedział, o co w tym wszystkim chodzi. Już sama nazwa była tajemnicza, bo każdy z nas domniemywał, że raczej o słodycz w tym przypadku nie chodzi. A jeżeli nawet, to w jakimś innym rozumieniu, nikomu nieznanym. Kojarzono to różnie. Przeważnie z lepkością, albo czymś, od czego trudno ciało oderwać, lub do czego łatwo je przykleić. Zresztą niektórzy sądzili, że wcale nie chodzi o człowieka, tylko raczej o: coś. Byli nawet tacy, którzy twierdzili, że zapewne chodzi o myślącą maszynę, słodką na wierzchu. Przypuszczenia były zaiste: przedziwne. Każdy myślał jak umiał, a jak przestawał myśleć, to było mu wszystko jedno i nisko zwisało. Tak było do czasu:Pierwszego Odlepienia. Idę sobie spokojnie ulicą, aż nagle widzę przed sobą osobnika, który dziwnie manewruje ciałem. W tym sensie, że stoi. U nas jest to zjawisko dość rzadko spotykane. Przeważnie szybko chodzimy. Mamy to jakby zakodowane. Nie wiemy dlaczego, ale tak po prostu jest. Jakby nie mogło być zastoju, tylko ciągły przepływ czegoś nieznanego. Tylko jedynie krótkie odpoczynki, od czasu do czasu. A on stoi, sprawiając wrażenie częściowo nieprzytomnego. Wiem, że dziwnie to brzmi, lecz jego zachowanie – a raczej brak – na taką diagnozę jak najbardziej zasługuje. Nagle widzę, że z góry w kierunku głowy, opada coś cienkiego. Trudno mi dokładnie określić wygląd. Ślizgam wyżej wzrokiem, po tym czymś, ale nie widzę końca. Coś tam wysoko zmieniło swoją barwę. Jakby jakaś żółtawa mgła. Nie wiem, jak to nazwać. Dopiero teraz do mnie dociera, że wszyscy z nas zaczynają wolniej chodzić. Niektórzy tak samo stoją, jak ten pierwszy, którego zobaczyłem. A na dodatek uświadamiam sobie, że ja także nie wykonuję żadnego ruchu i patrzę jak ten głupi. Do wszystkich naszych głów, docierają te dziwne „nitki.”Jesteśmy przez to bezwolni, przylepieni do podłoża. Każdy widzi swoją sytuację, obserwując innych, bo pozostałych dotyczy ta sama przypadłość. Nitki zaczynają dziwnie świecić. Chociaż słowo „świecić”, jest raczej nieadekwatne do tego co widzę. Zdaję sobie sprawę, że do mojej głowy, przyklejone takie same „nie wiadomo co”. Ale nic nie czuję. Nagle doznaję małego szoku. Jakby ode mnie coś uciekło. Jednocześnie z innych głów, nitki odklejają: cienkie plasterki. No właśnie. Znowu nie wiem jak to nazwać. Zaczynam myśleć trochę wolniej. Pozostałe twarze też mają otępiały wygląd. Wiem, że moja wygląda tak samo. Między głową, a oderwanym kawałkiem, dostrzegam cienkie lepkie włosy. Drgają jakiś czas, żeby za chwilę być zupełnie przerwane i zabrane razem z cząstką poza nasze postrzeganie. Wygląda to doprawdy klejowo. Coraz więcej „sznurowadełek” coś nam wykrada. Tylko co? Tego nie wiemy. Tym bardziej, że myślenie sprawia każdemu, coraz więcej trudności. Stoimy oblepieni cienkim paskudztwem i jest z nami coraz gorzej i gorzej. Włosy na głowie prawie całkowicie posklejane. Póki co jeszcze czujemy i widzimy, że za każdym razem więcej plasterków jest od nas odrywanych. Szybują jakiś czas nad nami, przyklejone do falujących długości, by po chwili zniknąć na wysokościach, nie wiadomo gdzie. Nagle, jakby w ułamku sekundy, chyba już wiemy kim jesteśmy. Albo raczej z czego są nasze ciała i cała nasza wioska, łącznie ze zwierzętami. Ze słodkiej lepkiej mazi. Takie z nas cukrowe stworki. Nie wiemy też, skąd nagle w nas taka wesołość? Może to jakiś łaskawy dar, przed… no właśnie… przed czym? Z każdą chwilą jesteśmy słabsi i bardziej otumanieni. Jakby chciano nam czegoś zaoszczędzić. Mamy wrażenie, że przestajemy kontaktować z otoczeniem w sensie rozeznania, co i jak. Tam wysoko, poza naszym pojęciem, coś musi być. I jest. *~~~~~~~~~~~~~~~* Cukrowy Dziadek siedzi przy stole, oświetlony żółtą lampą. W rękach trzyma kłębek nitek. Manewruje nimi całkiem sprawnie. Chociaż nie zawsze trafia prosto w cukrową główkę. Niektórzy chodzą jeszcze za szybko. Ale spokojnie – myśli sobie – za chwilę będą chodzić wolniej, a później to już całkiem staną. Wtedy najłatwiej pobrać potrzebne myśli. Aczkolwiek musi przyznać, że jego młodsi koledzy, radzą sobie o wiele lepiej. No cóż. On też dojdzie do wprawy. Zaczął późno. Dorabia do emerytury. Wie, że Cukrowe Komputery, potrzebują: słodkiego myślącego wkładu. Takiego, który jakiś czas, musi ćwiczyć rozumowanie w różnych warunkach, zanim trafi do ich systemu. A zatem powinien dużo chodzić. Dlatego ten cały eksperyment. Wymyślono malusieńkie stworki, z nasionkiem wewnątrz. Zbudowano specjalne dla nich, malutkie cukrowe miasta, żeby ich myśli i świadomość, ćwiczyły w odpowiednich warunkach. Z doświadczenia wynikało, że im lepsze otoczenie pod tym względem, to i produkt wyższej jakości. Aczkolwiek miasta, powstają tylko na krótki czas. Nie można wpuszczać inne „cukierki”, to wykorzystanego środowiska. To zmniejsza myślową wydajność. Komputery zaczynają fiksować. Zrezygnowano z tego całkowicie. Tylko raz nowe „cukierki” w nowej „cukierni.” Chociaż zawsze trochę poprzednich myśli, na podłożu zostanie. W początkowej fazie, potrzebny towar pozyskiwano dość drastycznie. W końcu to są – chociaż sztuczne – myślące istoty. Po prostu wyciskano z nich, karmelowe pliki, pamięć i różne inne przydatności, prosto w czeluście komputera. Miało to jednak niepożądane skutki. Z uwagi na stres w czasie przekazu, owe myśli z gniecionych osobników, miały małą wartość przerobową. Można by rzec… były po takich przejściach, psychicznie coś nie tego. Trzeba było wykombinować w miarę humanitarny, delikatny i wydajny sposób, który oczywiście nie wzbudzał podejrzeń, co do ograniczeń wolnej woli. I wymyślono. *~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~*` W ostatniej fazie naszego postrzegania widzimy wielkie roztapianie i zapadanie. Łącznie z nami. Zaczynamy tworzyć słodkie kałuże. Domy przygniatane przez dachy, są niższe i jeszcze niższe. Ciała fruwających ptaków, skapują na ziemię w swoim locie, a ich szczątki z mlasknięciem, spadają gdziekolwiek. Drzewa coraz bardziej rozpłaszczone, a ich wielkie drzewiaste korony, poziomo wchłaniają niektórych z nas. Mamy świadomość do samego końca, chociaż nasze szczątkowe myślenie, z coraz bardziej niskiej pozycji jakoś się nam… nie klei. Szczątki wylęgarni zostaną przerobione i wykorzystane. By wybudować następne. *~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~* Cukrowy Dziadek siedzi w kawiarni. Przychodzi kelner. – Życzy pan sobie posłodzić ? – Poproszę dwa miasta. – Dwa? – Koledzy przyjdą . Też lubią coś słodkiego, do kawy przekąsić.1 punkt
-
Wzgórze nasączone wiarą. Całe wieki nasycało zbocza srebrnym blaskiem z nieba, Promontorium Lunae. Nowy podmuch nie zniszczył świątynnego blasku wyniosłości. Najwyższe Tchnienie wciąż ożywia stoki, święte wzgórze pozostaje sobą. Zmienił imię wywyższany Bóg, odmienne treści podszyte wiarą, głazy i skały nadal promieniują tysiącami lat modlitw, próśb i darów. Każda grota, dziura i jaskinia zagarnięta, wypełniona życiem. Cisza... tylko szum wiatru akompaniamentem modłów. Wszechobecny korek dominuje w zgrzebnym wnętrzu eremu. Mroczne otoczenie szepce, medytuje, duma, składa wiersze. Na zewnątrz tysiącletni wicher muska liście, podpowiada, stada chmur biegną nad stokami, niosąc odpowiedzi, zabierając myśli.1 punkt
-
@Henryk_Jakowiec Inne czasy, obyczaje piwo pite jak herbata, i przez małych, i przez starych, tak to bylo długie lata. Pozdrawiam :)1 punkt
-
@GrumpyElf Eh tam, jestem banitą odkąd pamiętam... zawsze na bakier i na przekór... jednak czas już wrócić do domu... ;) dzięki za uściski, ja przesyłam buziaki :*1 punkt
-
No to teraz już na pewno wiem, że to nie do mnie :)))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))1 punkt
-
1 punkt
-
@Gabrys Ładna wizja "ogniska domowego". Chyba powinno być "świątynią" Sądzę, że bez "jakieś" byłoby dużo lepiej i dobitniej. Tu chyba miała być "lampa" i "na" Pozdrawiam :)1 punkt
-
Zacząłem działkę uprawiać teraz. Zasiałem kwiatków całą rabatkę ale co z tego, gdy kret przechera porył mi grządki w równiutką kratkę. Chcąc się go pozbyć, na różne środki straciłem prawie wszystkie pieniądze. Nic nie pomogło. Postanowiłem że skurczybyka ręcznie urządzę. Wziąłem łopatę i siedzę cicho za kępą trawy, patrzę na pole. Wreszcie spod ziemi wyłazi licho a ja znienacka, jak przyfanzolę! Trafiłem dziada aż wpadł do dziury. Cieszę się, że ta zgaga nie żyje, bo dostał zdrowo łopatą z góry, ale mi uciekł, choć z krzywym ryjem. Pewny już tego jestem, bo kiedy przyszedłem sprawdzić jak rosną ziółka, działka znów była zryta niestety. Ale nie w kratkę teraz, lecz w kółka.1 punkt
-
1 punkt
-
@Pan Ropuch Doprawdy... w takim wypadku, to już rzeczywiście tylko wiara pozostaje. Pozdrawiam :)1 punkt
-
Wiosna miewa swoje smutki które nam się czasem udzielają, potęgują niedobre odczucia. Za to wiersz dobry1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne