Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 16.11.2020 uwzględniając wszystkie działy
-
w tych rozmyślaniach struny teorii grają najlepiej niewiadomą jest moment do czasu gdy rozpędzeni z przeciwnych stron zamykamy oczy zderzenia przemieniają się w malowanie ścian wywiadówki a poszukiwana boskość podwaja masę gdy spojrzysz na tę pętlę od góry zobaczysz wiązki torów jeśli czekasz na błyski być może chcesz znaleźć tam znów swoją cząstkę5 punktów
-
zestarzeli się bohaterowie naszej młodości nie ma już ideałów i my starzejemy się z dnia na dzień nie chcąc spojrzeć prawdzie w oczy zostało nam ledwie kilka metrów ziemi z całego pola które jeszcze niedawno rozciągało się po horyzont4 punkty
-
wzdłuż mglistego morza jednostajnie kroczą niewyspane dusze chór mew lat minionych śpiewa na dwa głosy song o tym jak długie są bezsenne noce chciałbyś a nie możesz to musi być trudno w mgle wiatr cicho nuci dlaczego nie mogą poczuć Morfeusza szli przez życie prosto najłatwiejszą drogą nie szukali klucza do słodkich drzwi które wpuszczą jad Amora to chyba nauczka przed twarzami tańczą śnieżnobiałe włosy w rytm białego walca zawsze odkładali głos serca na potem i nadeszła kara nie zaśniesz spokojnie jak igrałeś ogniem miłość nie zabawa4 punkty
-
tobie oddam w posiadanie najbardziej ironiczny kawałek ciała i długie włosy a kiedy przestaniesz się śmiać zliżę z palców twój zapach bo sperma w ustach szarej wiewióry brzmi wulgarnie mówisz kopiąc grób tym samym szpadlem w imię ojca uderzę cię w potylicę bo jestem kurwa tego warta a czeremcha zakwitnie kiedyś 13.11.20.3 punkty
-
dziś do kawy z kardamonem optymizmu szczyptę wkruszę siądę z piórem zacznę stroszyć dobrych myśli pióropusze3 punkty
-
wyjść pod niebo spuścić myśli ze smyczy niech biegną co sił lecą pełzną gdzie chcą pogrzebią wytarzają zakochają się w życiu . .3 punkty
-
zbiegliśmy z krainy wierszowanych bajek dziewczynka o włosach w kolorze kasztana zrywa pomarańcze nad lazurowym morzem tańczy anioł a gdzie oliwki pytasz wyciągnij dłoń a potem zamknij oczy wtedy poczujesz smak całej wyspy skaleczyliśmy się odłamkiem marzeń krwistym winem które upija dzień i budzi noc jutro odnajdziemy ślady Hipokratesa zarażeni podróżą nieuleczalni3 punkty
-
@w kropki bordo -Jaki wynik -Przy 4 destylacjach 92 promili -Kurwa jaki wynik Może fragment dialogu z filmu "Dom zły" da odpowiedź na powyższe pytanie...2 punkty
-
na łące grzechów nie ma kwiatów ani snów na łące grzechów rządzi smutek czarnych chwil na łące grzechów nie ma miejsca na śmiech ale z tej łąki widać wyraznie jest horyzont a tam nadzieja próbuje otworzyć szeroko drzwi2 punkty
-
2 punkty
-
@w kropki bordo Trochę bym jeszcze podłubał, zmienił może to i owo, ale czasu to nawet za kilogramy złota więcej nie jestem w stanie kupić ;) Moc jest! I duże myśli też są! Pozdrawiam Pan Ropuch2 punkty
-
Jest mowa nienawiści i nienawiść milczenia kiedy ktoś z chorym ego knuje, szydzi, doskwiera i się bawi w zabawę, którą sam wymyślił jest tu królem i panem dla prostackich korzyści. Jest mowa nienawiści i nienawiść milczenia która w małej makówce zło diabelskie rozsiewa hipokryzją się karmi, pyszczor nastawia szczurzy brudy świata połyka, później trawi aż kurzy. Jak zapełni żołądek, jak się naje do syta to w zaciszu domowym żonkę tak, o to pyta: „czyż nie jestem najlepszym mężem, ojcem, człowiekiem? Przyznaj (jędzo) kochana, zanim tobie dopiekę zanim złość mnie pochłonie, zanim zazdrość mnie spali przyznaj że jestem dobry, piękny, hojny, wspaniały”. Mądra żona zaprzeczy, głupia przyzna mu rację a odważna zamilczy i odejdzie na zawsze.1 punkt
-
zmęczyłaś mnie dzisiaj do łez ukryta gdzieś z cicha zadajesz mi ból, zamieniasz w jęk słowa uparcie moja .1 punkt
-
molekuły poezji powoli osiadają na twarzy tworząc niezmywalny osad czy widzisz jak jedno słowo gdzieś na wzgórzu może wpłynąć na częstotliwość drgań takt po takcie posłuchaj jak przepływają między palcami gładkie atomy dostrzegasz już sedno nie bój się zadawać pytań odpowiedzi jak cząsteczki jak kropla na strunie czas jest po twojej stronie gdy dojdzie do kondensacji myśli ukażą się małe obłoczki wiersza1 punkt
-
usiądź proszę wygodnie na schodach opuszczonego dworku w starym parku wśród pochyłych drzew i opowiedz historię którą nosisz w sobie od lat kim teraz jesteś a kim chciałaś być czy marzysz czasem o tym co nieosiągalne ile razy budzisz się śniąc o lataniu żyć nadzieją choćby nawet było to komuś nie w smak bukłak pełen łez odsuwasz od siebie jak kielich potępienia by po chwili spojrzeć mi w oczy i zniknąć1 punkt
-
Byłam taka dziś spokojna... jakby śmierć odeszła bokiem może i strzeliła fochem, że jej wcale nie wyglądam? Byłam taka dziś spokojna. Poszła dalej do sąsiadów pozaglądać w cudze okna, lecz czy znajdzie ich po kątach? Delikatnie krok za krokiem wycofuję z niej uwagę. Czy zostawi mnie w spokoju, czy się przemknę chyłku śladem? Jakby więcej mi się chciało, jakby szerzej było wokół, czy wystarczy w sercu pokój, czy to jednak będzie mało? W ciszy rodzi się nadzieja, pod granatem tuż nad stropem delikatnie i nieśmiało chcę się uczyć dbać o spokój.1 punkt
-
Drzwi otwierały się na zewnątrz. Coś je zatarasowało, Franek pchał i nie mógł ich otworzyć. Czuł jakiś miękki opór przy podłodze, bo górna część drzwi uginała się pod jego naporem, tak jakby jej nic nie hamowało. Bał się, że je wyłamie z zawiasów. Spieszył się do pracy, miał pierwszą zmianę, a było już za piętnaście szósta. Na korytarzu panowały egipskie ciemności, jedynie smuga światła uwalniana z mieszkania przez niego milimetr po milimetrze, rozjaśniała je. W końcu opór zelżał, udało mu się otworzyć drzwi na tyle, żeby przecisnąć się przez nie. Najpierw potknął się, a potem nadepnął na coś miękkiego leżącego jak worek na podłodze. To coś właśnie nie pozwalało mu otworzyć drzwi. Stał więc w rozkroku nad tym czymś i powoli rozpoznawał w leżącym mistrza zmianowego z W-5. Jego krótkie lśniące, jakby ulizane, koloru świński blond włosy połyskiwały tuż nad podłogą. Były tak charakterystyczne, że to właśnie po tych włosach rozpoznał leżącego pijanego Edka. Znali się, pracowali na tym samym wydziale, ale nie byli w żaden sposób zależni służbowo od siebie, więc wielkiego stresu nie było. Leżący wpatrywał się w niego z wysiłkiem trzymając lekko uniesioną nad podłogą głowę. Kiedy w końcu rozpoznał Franka, powiedział tylko – ah to ty. Tak jakby to wszystko wyjaśniało. Frankowi w tym momencie też rozjaśniło się. Edek nocował tutaj w tej pozycji w konkretnym celu. Chciał zobaczyć kto go zastąpił u Teresy. Kobiety na widok której śliniła się połowa wydziału. W tym stwierdzeniu – ah to ty – zawierała się tak jakby akceptacja tej zmiany i uznanie bez walki uprzywilejowanej pozycji wychodzącego. Franek w tym momencie domyślił się, że jej kochankiem, który przechodził właśnie do historii był Edek. Wcześniej nie miał o tym zielonego pojęcia, nie miał też pojęcia o innych kochankach Teresy. W końcu mieszkał w Śremie od niedawna… młody chłopak po wojsku, osoba zupełnie nowa w tym środowisku. Pochodził z małego miasteczka na dolnym śląsku. W wyniku domowych nieporozumień z ojcem postanowił wynieść się z domu. Po krótkiej pielgrzymce od miasta do miasta trafił w końcu do Śremu. Spodobało mu się to wielkopolskie miasteczko, położone blisko Poznania. Potężna Odlewnia Żeliwa im. Hipolita Cegielskiego przygarnęła go z otwartymi rękoma. Dostał pokój w hotelu pracowniczym i etat planisty na wydziale odlewów średnich W-5. Właśnie tam teraz spieszył się na pierwszą zmianę. Przeskoczył przez mamroczącego coś pod nosem i nadal leżącego na podłodze Edka i popędził do pracy. Pędząc nawet nie zastanawiał się co Teresa zrobi z leżącym pod jej drzwiami eks-kochankiem. Najważniejsze, że nie spóźnił się, odbił swoją kartę praktycznie dziesięć sekund przed szóstą. W biurze siedziało ich sześć osób: kierownik Jan na lewo od drzwi pod oknem, zastępca Bereś na lewo przy drzwiach. Ola miała biurko przylegające frontem do biurka Franka, a oba znajdowały się środku pokoju. Danka na prawo za drzwiami i Andrzej na prawo pod oknem . Jako planista zajmował się planowaniem produkcji na najbliższe dni tak, żeby średni tonaż wykonanych odlewów był codziennie na podobnym poziomie, to samo dotyczyło wartości dziennej produkcji. Ważna też była kolejność wchodzących do produkcji elementów. Ponadto miał na głowie naprawę uszkodzonych w procesie produkcji modeli. Dysponował czterema ludźmi, którzy je naprawiali. Praca wyłącznie na pierwszą zmianę pozwalała na regularne zajęcie się swoimi pasjami. Odlewnia posiadała nad pobliskim jeziorem przystań jachtową z hangarami, w których zimą reperowało się i przygotowywało do sezonu jachty. Franek miał przydzielonego Fina, lubił majsterkować, więc chętnie go dopieszczał przed sezonem, a w sezonie pruł fale tegoż akwenu. Zakład posiadał bardzo nowoczesny kompleks sportowo- rekreacyjny dający możliwość wyżycia się sportowego. Pływalnia, kręgielnia, kort tenisowy, boiska do kosza, piłki siatkowej, ręcznej, nożnej. To wszystko było dla Franka jak bajka, tego było mu trzeba. Kochał sport , wyznawał zasadę- ruch to życie-. Biegał, jeździł na rowerze, żeglował, grał w kręgle, brydża. Nie wspominając już o sportach zespołowych. Stał się podporą wydziału w ogólnozakładowych rozgrywkach. Co tydzień w weekendy organizowano międzywydziałowe turnieje w różnych dyscyplinach. Rywalizacja trwała cały rok. Rozgrywki drużynowe pasjonowały całą Odlewnię. Wszyscy żyli punktacją końcową, kibicowaniem. Franek nigdzie nie spotkał takiej atmosfery sportowego współzawodnictwa, przenoszonego potem na przyjazną i mobilizującą atmosferę w pracy. To była wielka integracja, można ją nazwać totalną integracją. Integracja odbywała się też na niwie towarzyskiej. Co jakiś czas każdy wydział organizował wyjazd do ośrodka wypoczynkowego położonego wśród malowniczych lasów, obok jeziora w Ostrowiecznie. To tam właśnie poznał Teresę. Przyjechali na miejsce w piątek po południu, każdy miał ze sobą swoją wałówkę i alkohol. Na początek były spacery po lesie, rozmowy, śmiechy, żarty. Praktycznie wszyscy się znali, za wyjątkiem Franka, ale grupa nie dawała mu tego odczuć. Z mężczyznami znał się z boiska i sportowych zmagań, więc był jakiś punkt zaczepienia. Gorzej z kobietami, tych nie znał bliżej. Swoim egzotycznym jak dla nich pochodzeniem intrygował je. Poznaniacy widzieli w nim górala, Wałbrzych dla nich to już góry. Słyszeli też w jego mowie wschodni zaśpiew, dziedzictwo przodków ”ze Lwowa”. Z kolei Franek łowił uchem akcent poznański i słówka tej gwary obce dla niego. Podobało mu się to. Jedyne co ciężko trawił, to przekleństwa w ustach kobiet. Tam skąd pochodził kobiety miały język łagodniejszy. Tutejsze klęły na równi z mężczyznami. Na etapie spacerowym imprezy Franek znalazł się obok placu zabaw dla dzieci. Huśtawki, karuzele itd. Znalazł się tam ze śliczną młodziutką dziewczyną, ocenił ją na szesnaście, może siedemnaście lat. Szczuplutka, zgrabna, wysoka. Ubrana na sportowo w dres i adidasy. Gęste zajmujące całe plecy złote loki okalały jej pyzatą i piegowatą buzię. Uśmiechała się do Franka z huśtawki. Odpowiedział uśmiechem i podszedł bliżej. - Franek - przedstawił się. – Natalia – odpowiedziała. Od słowa do słowa, opowiedziała, że uczy się w szkole baletowej w Poznaniu, mieszka w internacie i jest tutaj z mamą. Chwaliła się swoim wygimnastykowaniem, pokazywała jak robi szpagat, mostek. Frankowi pasjonatowi sportu zaimponowało to. Super małolatka, gdyby tylko była starsza… pomyślał. Wspólnie spacerowali aż do zmierzchu i nie mogli się nagadać, w końcu wrócili do ośrodka. A tam po zmierzchu rozpoczęła się część rozrywkowa, czyli tańce, hulanki i swawole. Wódka zaczęła się lać strumieniami, kiełbasa i ogórki poszły w ruch. Muzyka na pełny regulator i tańce w parach, grupach, jak kto woli. Natalia gdzieś się ulotniła w tym zgiełku. Koledzy z drużyny sportowej zawołali Franka do swojego kręgu. Tutaj królowała wódeczka. – Franiu – zdrówko! Padało co chwilę. Próbowali jego możliwości. Polewali jeden za drugim. Franek po dziadku i ojcu miał mocną głowę, ale nie chciał przeholować, wymiksował się z tego towarzystwa. Bereś, kolega z biura siedział przy stoliku z dwoma kobietami i jeszcze jakimś facetem. Okazało się , że to mąż jednej z nich. Zawołał Franka, a ten przysiadł się do nich. Tam wychylił parę kieliszków, wypił brudzia z facetem jego żoną i Teresą, bo to była właśnie ona. Po chwili kolega gdzieś się ulotnił, facet też zniknął z horyzontu. Został sam z dwiema kobietami przy stoliku. Zaproponował spokojniejsze miejsce, czyli swój pokój bo tutaj robił się już potężny pijacki rozgardiasz. Co chwilę ktoś wpadał na kogoś, zaczynały się jakieś szarpaniny. Z ochotą obie się zgodziły. W pokoju zapanowała zupełnie inna atmosfera, kobiety z lekka upojone alkoholem otworzyły się na rozmowy. Mężatka okazała się młodsza niż wyglądała, miała dwadzieścia pięć lat, Franek oceniał ją na trzydziestkę. Rozmowa zeszła na zupełnie niespodziewane tory. Bez owijania w bawełnę powiedziała, że życie małżeńskie okazało się nudne szybciej niż przewidywała. Ma ogromną ochotę na pierwszy „skok w bok”. Franek szeroko otwierał oczy ze zdumienia, ale nie przeszkadzał jej w dalszych wynurzeniach. Okazało się, że tę ochotę realizuje z iście makiawelicznym planem już teraz. Opowiedziała jak to przed jakąś godziną dodała mężowi do kieliszka z wódką dwie pokruszone tabletki nasenne. No i faktycznie facet gdzieś zniknął i nie było go nigdzie widać. Nagle otworzyły się drzwi i do pokoju Franka wpadła jak burza Natalia. – Mamo, szukam Cię i szukam, a Ty sobie tutaj siedzisz! – powiedziała podniesionym głosem. Trochę złagodniała, kiedy zauważyła Franka. – Natalia, ty już powinnaś grzecznie spać natychmiast wracaj do naszego pokoju, kładź się do łóżka i nie martw się o mnie – odpowiedziała Teresa. Nie było to po myśli Natalii. Wyszła, potem jeszcze raz uchyliła drzwi, spojrzała na wszystkich powiedziała – dobranoc – Po czym zamknęła drzwi. Teresa i Franek z zainteresowanie słuchali mężatki, która dalej rozwijała temat swojego planu na zdradę. Oboje uświadomili sobie, że jeżeli ma dojść do tej zdrady, to będzie to tutaj i teraz, no bo inaczej jak? Jest mężczyzna, jest pokój, męża nie m. Teresa pewnie pogodziłaby się z tą sytuacją, w końcu była z Edkiem. Jednak w głowie Franka istniało jeszcze drugie rozwiązanie. Jasnym było dla niego, że bardziej wpadła mu w oko, niż mężatka. Może miał słabość do starszych od siebie kobiet? A może wolał mniej gadatliwe?. Przy bliższym poznaniu Teresy okazało się, że naprawdę ma to coś, co powoduje ślinienie się połowy W-5 na jej widok. W każdym razie Franek znalazł się właśnie w tej połowie. Nie była pierwszej młodości, ale czterdzieści pięć lat dla kobiety to jeszcze nie wyrok. Była drobnej budowy blondynką z dużym biustem, miała to wcięcie w talii, które kręciło Franka. Ciągle lśniła blaskiem urody sprzed lat. Uroda przygasła, ale ten jej blask…aura trwał nadal. Był pewny, że i on dla niej nie jest też obojętny. Los dokonał wyboru za nich troje. Mężatka wyszła do ubikacji, a tych dwoje wiedziało już co zrobić z tym faktem. Franek zamknął drzwi na klucz. W milczeniu przywarli do siebie ustami, zachłannie spijając z nich nektar rozkoszy . O tak, takiej konkretnej kobiety potrzebował, przechodzącej do rzeczy bez zahamowania i zbędnych podchodów . Oboje parli do tego samego. Rozbierał ją stopniowo, przerywając co chwilę pieszczoty i wracając do nich. W końcu dotarł do biustonosza . Jej piersi niczym dojrzałe winogrona lekko opadły pod wpływem grawitacji. Ich dojrzałość i smak oszałamiała go. Całował je i ssał wyraziste sutki nie mogąc się nimi nasycić. Piersi nie mieściły mu się w dłoniach, czuł ich ciężar, wciskały się między palce. Stukanie i szarpanie za klamkę wyrwało ich z tego stanu upajania się sobą. To mężatka wróciła z ubikacji. Nie reagowali, próbowała jeszcze kilkakrotnie, w końcu zrezygnowana odeszła. Znowu nastała sprzyjająca im cisza. Rozpiął jej pasek i zsuwał powoli spodnie, ona podobnie…rozpięła jego pasek, potem rozporek po czym również zsunęła z niego spodnie. Pozbycie się bielizny było już tylko formalnością. Teresa już w tym momencie była rozpalona i wilgotna, niecierpliwie gotowa .Delikatnie ujęła jego męskość w dłoń, tak jakby sprawdzając, czy i on jest gotów. W momencie, kiedy obejmowała go palcami aż westchnęła ... tak bardzo był gotowy. Twardy pulsujący gorący, ledwie domknęła dłoń, żeby go objąć. Na myśl o rozkoszy, którą za chwilę odczuje, błogie ciepło rozlało się po jej ciele, wraz z ekstatycznym dreszczem. Wilgotna nabrzmiała muszelka rozwarła się lekko, gotowa na przyjęcie rozkosznego gościa, jakby zapraszając go do środka. Miała już pewność, że właśnie ten atrybut męskości, który trzyma w dłoni, pozwoli jej przeżyć to, czego od dawna już nie doświadczyła z Edkiem. Rozchyliła drżące z podniecenia uda i pokierowała nim wprost do celu…1 punkt
-
Co zniszczone i w proch się obróciło, Już nie odrodzi się nigdy z popiołów, Uczucie relację unicestwiło, Ogień pochłonął resztę jej pozorów. Spogląda dziewczyna na fotografię, Po policzku spływa łza kryształowa, Myśli " żyć już tak dalej nie potrafię, Nigdy nie uda się zacząć od nowa" Feniks spopielony znowu powstanie, A dziewczyna nie odzyska kompana, Jedynie blade zdjęcie pozostanie I ciągle krwawiąca w jej sercu rana. Co stracone już dawno gdzieś przepadło Co spalone jest nie do odzyskania Uczucie rodzącą się przyjaźń skradło, Taka jest cena dziewczyny wyznania.1 punkt
-
1 punkt
-
Walczę. Codziennie - to zbyt małe słowo. Noc - mój wróg. Poranek - dotyka me czoło niczym rozgrzane węgle. Przenikają mnie do głębi. Trafiają do serca. Tam znajdują pokłady paliwa. Po chwili cała płonę. Nikt o tym nie wie. Uśmiecham się, udaję. W środku płonę, krzyczę z bólu. Uśmiecham się. Idę dalej...1 punkt
-
1 punkt
-
@w kropki bordo Spoko, jeden lubi ogórki, drugi ogrodnika córki :))) Opinię Twoją szanuję, bo to jest Twoja opinia, masz do niej prawo.Pozdrawiam uśmiechem. :) ps. A kawkę z kardamonem uwielbiam, rozjaśnia myśli.1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Tam, gdzie pod górą mokradła stoją, u brzegu wody, wśród olsów młodych - czeremcha szumi, klaszcze wiatr liśćmi - może on przyjdzie może się przyśni... Dusznym zapachem mami, upaja dziewczynę młodą, co u ruczaja - czeremchy kwiaty w naręcza zbiera - może mnie kocha może już teraz... I nagle pada, i tchu jej braknie... Zapach czeremchy mdlący tak strasznie...! - czeremchy kwiaty trucizną pachną - daj, Boże, umrzeć a on niech za mną...1 punkt
-
Biały kruk Chciałbym napisać – ciągle mi się nie składa nie układa namalowałbym – rzecz w tym, iż nie umiem płótno toporne Chciałbym zagrać – ciche takty nie płyną uciekła pięciolinia nakarmiłbym – nie mogę odnaleźć chętnego wśród wielu Mógłbym przekonać niewidomego handlarza żeby już oddał aż za bezcen tylko że żałowałbym zawartości ważnego magazynu Codziennie wypowiadam białego kruka choć mgielnym szeptem nieopublikowania Myślę nim bez mała ach nieustannie Super, że nie wystawia się myśli na rynek Śnię pragnieniem, ehh, bezpowrotnie sny jednak nie idą w wielką rzeczywistość O biały kruku, o biały kruku... Znam Cię! Widzę Cię! Słyszę Cię! Czuję Cię! Wiem, że gdzieś jesteś i oby obok mnie.1 punkt
-
Zasygnalizowałeś treścią straszny problem. Poczytałam Was i aż mnie zmroziło. Nie będę rozwijać tematu, Wasze wpisy załatwiają wszystko, tzn. nie wszystko, bo pewnie proceder będzie trwał. Świat już całkiem zdurniał, żeby nie używać mocniejszych słów. Pozdrawiam.1 punkt
-
Szłam myślowo za "bordową kropką.." doczytałam resztą, a po lekturze, nie czytając jeszcze komentarzy, pomyślałam - treści tak, tytułowi nie. I pierwszą myśl zostawię. Pozdrawiam.1 punkt
-
1 punkt
-
Przy zakupie szampana; (powiedziało mi się niechcący) NIC W MOIM DOMU NIE STOI TAK DOBRZE, JAK SZAMPAN.1 punkt
-
Piedestały sta-ły Ta-bor taborety W piekle stały Pięknie grały Zamknięty w ta-bu tabun W sześć ścian; sześcian umęczon zakwitnie zachłyśnie i wzdgrynie1 punkt
-
Ona Largo Dopóki biegnie świat Dopóki świeci słońce Dopóki wieje wiatr Jest nadzieja Dopóki morze traw Dopóki kwitnie kwiat I kiedy owoc spadł Jest nadzieja Dopóki myśli myśl Dopóki tętni krew Dopóki płynie pieśń Jest nadzieja Dopóki Ona jest troszeczkę życia też refrenu nie ma, nie było i nie będzie...1 punkt
-
Samoistne czy zależne? *Posiadacz samoistny nie traci posiadania przez to, że oddaje drugiemu rzecz w posiadanie zależne. ;)1 punkt
-
własnym ciepłem własnym ciepłem się ogrzewam własnym ciepłem nadmiar w przestrzeń ulatuje wraz z powietrzem to dla ciebie jest to ciepło mego życia tylko ciebie teraz nie ma w moim bycie1 punkt
-
1 punkt
-
Kamienie na scenie W butach i w bucie W filarach, węgielne Milowe po skrócie Z serca lub szyi Szyje podwaliny Jeśli nie zatonie Za to nie skruszeje1 punkt
-
Feeryczne podrygi Utkane na fastrygi Pozłacane sienie Prowadzą na kamienie Przyjemny entourage To tylko i aż1 punkt
-
@duszka Przepraszam, nie chciałem Pani urazić:) Jestem tutaj zupełnie nowy, bo dopiero od wczoraj:) Jeszcze raz dziękuję:)1 punkt
-
Twój wiersz zaciekawił mnie, bo odkrywa to, co w nas gdzieś istnieje i domaga się wejścia w zycie i spełnienia, czegoś co jest naszym dobrem... Jenocześnie nie jest to dla nas łatwe, bo są w nas również siły, które temu przeciwdziałają. Myślę, że taka sytaucja może zrodzić cierpienie i zwątpienie w siebie. Podoba mi się też jego dynamiczność. Lecz ponieważ formę i styl odbieram jako nieco zbyt chaotyczne, pozwolę sobie dla przykładu podać jej inną, bardziej uporządkowana i skróconą wesję. To tylko przykład "małej operacji, jaką możaby na nim zrobić :) Biały kruk Chciałbym napisać – nie układa mi się namalowałbym – płótno toporne Chciałbym zagrać – uciekła pięciolinia nakarmiłbym – nie odnajduję chętnego Codziennie wypowiadam białego kruka choć mgielnym szeptem nieopublikowania Myślę nim bez mała ach nieustannie Śnię pragnieniem, ehh, bezpowrotnie O biały kruku, o biały kruku... Widzę Cię! Słyszę Cię! Czuję Cię! Wiem, że gdzieś jesteś . Co Ty na to? Pozdrawiam :)1 punkt
-
1 punkt
-
@Marianna- Witam Cię droga Marianno, powiem: ja ze słodkich rzeczy, to używam w tym przypadku cukru, tylko kiedy leczy. Gdy mnie przeziębienie łapie, gdy mam dreszcze, w gardle drapie; z cukrem wnet ubijam jajca, i dodaję to do grzańca. Możesz wierzyć, lub nie wierzyć myśleć że plotę androny; przez noc całą poty biją, rano wstaję nówka! zdrowy.1 punkt
-
@Bogdan Brzozka Dobra kawa z kardamonem, niezła kawa z czekoladą, albo ze spienionym mlekiem, z porcjowaną też śmietanką. A gdy smaku innej chce się, i ten kaprys spełnić możesz, gdy do filiżanki kawy ☕ dasz ubity kogel mogel.1 punkt
-
W łupinie czasu włóczy się nomada szlakiem Karawany wygnańców z ziemi Kanaanu Samotne niebo gładzi ciszę niemym znakiem Brocząc martwym powietrzem w piaskach oceanu Śladem wyrytym butem okutym w zwątpienia W magmie wytopionego gruzu stawia kroki Na zgliszczach kruchych tablic boskiego imienia Uczony barbarzyńca syn swojej epoki W jukach swych myśli dźwiga ospałe intencje I niewinne kłamstewka na handel wymienny Za sen w drobiazgach dobry oraz za licencje Na romans wyuzdany i deszczem brzemienny Słone wichry pustyni smagają po oczach Zlepiając piaskiem usta i język swawolnie Pełzając jękiem na wydm rozłożystych zboczach Gdzie zlicza bilans życia klepsydra mozolnie Twarz błyska ogniem stronic skrzących prawdą księgi Gdy zmięte jej symbole rzucone w zarzewie Grzeją dłonie a czarnych słońc puste okręgi Siadają jak kruki na wypalonym krzewie W zgorzelisku siadają wnet fantasmagorie Fatamorgany nęcąc fantomami wiary Logikę zastępują mętne alegorie Szczując wilczury ludźmi groteskowej miary I niekiedy przychodzi upaść z pragnienia w kurz Suchą mową heroizm rozmienić na trwogę Lecz na marginesie snów tuszem bólu i burz Wykreślić kamieniami dalszą w bezkres drogę Na granicy nieba i ziemi w rozpadlinie Wieczności faluje jej obraz zórz kolorem Ponętny głębią lustra zjawia się i ginie Kobiecym pocałunkiem i pokus splendorem I podąża spojrzenie za barwnym widokiem Przyśpiesza bieg i wzmaga się imaginacja Aby nawlec na dotyk pochwycony okiem Miraż piękna, nim zniknie jej halucynacja Gdy dotarł horyzontu brzegiem w ciemni kresu Nie było jej kształtu i motylim fraktalem Palącego się skrzydła krawędzią limesu Uszła poza dobro i zło wraz z jego żalem I świetlanej gęstwinie kometa pamięci Światłoczułą lubością zarży wiatr popiołem Wspomnień nieucieleśnionych pragnień i chęci Wtulenia się w jej włosy wciąż zmęczonym czołem Lecz tam dokąd tęsknota niosła za złudzeniem Kwiat zakwitł z jałowości zapachem sowitej Nadziei pożegnania się z gniewnym cierpieniem I zagojenia brudnych ran z krwi jadowitej Kwiat wzrasta jak krzyż wody garściami zroszony Tak uczynkami jak i grzechów zaniedbaniem Jej łez perłowym zdrojem uśmiechu pojony I jego wiecznym znojem walk z rozczarowaniem1 punkt
-
nie wstydzi sie zapominania o tym lub tamtym nie wstydzi go słuch już nie ten co kiedyś nie wstydzi wzrok który mija znajome mu twarze nie wstydzi się życia która zaczęło lekko wyprzedzać bo wie że starość to inna bajka która też cieszy nie zamyka drzwi dni upiększa tak mu bliskie1 punkt
-
są tęsknoty bez imienia i bez twarzy co zaledwie przeczuwają swe istnienie błądzą między snami i w kroplach deszczu przemycają łzy świadome niespełnienia1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
W pamięci zimują całymi latami Basy, soprany, alty, tenory. Pod czaszki sklepieniem echa głosami Kakofonicznie mielą ozory. Piskliwie, nosowo, szorstko, chrapliwie Brzmią w tym chaosie głosy tak dawne. Umysł nie zdradzi, czy wspomnieć je ckliwie, Czy usta wykrzywić z niechęcią jawną. Otula twarze gipsową masą, Zgrubiając rysy, gubiąc istotę, Gęsta, dusząca, niestała mgła czasu Lica obraca w zastygły totem. Uwiecznia w pamięci ciemnych odmętach Szczątki, które pokarmem dla żywych, Maską pośmiertną o ślepych oczętach Zaszczyca świadków prawdziwych.1 punkt
-
Jest coś pięknego w świecie przyrody, w ulotności zjawisk niepoznanych do końca, w głębi nieba odbitego w tafli wody, w blasku zatopionego w niej słońca. I są w tym jakieś intymne wyznania zawarte w przestworzach teatru owego, w kształcie chmur, wiatru śpiewaniach co zmusza do zadumy człowieka prostego. Słucham, patrzę, adoruje codziennie te cuda, które odurzają mnie i wirują zmysłami. Zagarniam z nich dla siebie co tylko się uda. Lecz gdy wiatr zawyje jękiem człowieka który kona a horyzont dusi się pod burzowymi kłębami, wtedy chciałbym oniemieć, wtulam twarz w ramiona.1 punkt
-
@Pan Ropuch to ma moc, proszę Pana! " owoc wydarza się w środku miąższ sok i pestka to piskliwe szczenię powinnością jest bezbronność a każda rzeź - musi mieć swój koniec" wzrusza. Dziękuję pięknie.1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne