Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 18.01.2020 uwzględniając wszystkie działy

  1. wczoraj to było wczoraj... dziecięce marzenia rozrastały się jak bluszcz, głodny życia łakomy każdej czułości niosłeś na barkach samotność, głęboki smutek przyciemniał błękit oczu chwytając radość za gardło, chwila zerwała kruchą nić wiary w istnienie dobrych zakończeń, jutro dla nas nie nadejdzie wczoraj zabrało nadzieję na szczęśliwe „my” nie pociesza, że niepokój nie dotyka miejsca gdzie odszedłeś wczoraj wbrew mojej miłości.
    8 punktów
  2. (A.Ś.) nie poznałam go nigdy ale zawsze to szkoda być może skończył się jak kreda a trudno węglem po tablicy wolał wypisać się ze szkoły może zaciągnął długie jak sznur długi więc spłacił ostatnią monetą miała kruczy rewers zdmuchnął ustami w których się tak kochałam na torcie z opłatkiem Jezusa ostatnią świeczkę w podwójną dla mnie przeszłość
    6 punktów
  3. od pewnego czasu nie boję się że bóg mnie zabije może to być coś innego, bardziej mi bliskiego przez chwilę zamkniętego, w ramionach czysty banał, sny przepełnione łopotem skrzydeł mam każdej nocy, kilka szczytów do zdobycia ale to nic nie zmienia, i jest kłamstwami że kochasz mnie, bo ktoś tak nazwał takie uczucie miłością, zasyp bolące miejsca, po dotykach nie szukaj zapachów, w ciepłej pościeli ja spokojnie poczekam, dwa i pół metra pod ziemią
    4 punkty
  4. Wnuk dziadka przy wieczerzy ciągle nagabywał, czy w przyszłości bez niewiast będzie się obywał? Ty się nie martw na zapas, odparł senior rodu, jeśli Bóg da ci zdrowie, nie odmówi wzwodu.
    3 punkty
  5. Odszedł dziadek na bok, w głowie mu się kręci, Boże, zabrałeś zdrowie! Zabierz i chęci!
    3 punkty
  6. Nie wystarcza Cię do pierwszegoporannego oddechu.Wciąż czując Twój dotyk,zaciągam kredyt w pamięci,zaparowanej od naszych grzechów.Na wysoki procent tęsknoty.
    2 punkty
  7. Z labiryntu ludzkich szeptów Tłum ogromny szuka wyjścia. Fala dźwięku część adeptów Zatrzymuje koło przejścia. Niewidoczne gołym okiem, We śnie się usadowiło. Strefa marzeń wraz ze zmrokiem Ścieżkę odsłania zawiłą. W starym zdjęciu bez zieleni Droga w przejście z przeszłych wrażeń. Ocean w słońcu się mieni, Lecz samotny bieg wydarzeń. Nad plaży zastygną kliszą, Ciepły piasek pod stopami. Ludzkich szeptów nie usłyszą, Chociaż zbiera się tsunami. Słuchawki na uszy włożone Z muszli na plaży zebranych. Idą teraz w swoją stronę Przez czas nikomu nie znany, Tylko sobie. Beznadziejność W końcu ich ramieniem zgarnie. W labiryntu głuchą senność Wracają teraz niezdarnie. Drogę do przejścia wskazują Adeptom w sennych marzeniach. Lęku przed śmiercią nie mają, We śnie ich przecież zabiera.
    2 punkty
  8. Nie okrywaj swoich tatuaży dzieckolasu, w ani jedno ich zatrute słowo,nie przymierzaj litery, której byś przełknąćnie mógł bez popijania jedynie wodą.Wyrosłeś wśród słów na wyciągnięcie ręki,w świętej geometrii ze słomy i drewna -zerwij ten obcy język, który przemieniłchleb i wino w broń masowego rażenia.Zwróć je czym prędzej, z ciszy drzew kauczukowychcięciwą odeślij im prosto do krtani.Nie twoje jest to słowo, któremu dzwonypotrzebne, i których się sercem udławisz.
    2 punkty
  9. graphics CC0 białe miasto Fulanów, w przeskoku przez jezdnię zabieram ze sobą zebrę, powietrze dziwnie pachnie emalią poczuć nozdrza, obudzić w sobie zirytowane zwierzę, zurbanizowanym rykiem syren dotykam ludzkiego zgiełku, surowe miasto nieujarzmionych klaksonów gotują ściekowych kratek czeluście, nieokiełznane, w jeansowych nogawkach słychać kreci bulgot reakcji to rozkład miejskiego mięsa, czarna zelówka zawłaszcza białe pasma bruzd, konfiguracja promieni, droga z wybroczyn asfaltu, w tym rozbełtaniu absmaku urzeka selektywny krajobraz jak tryb rozkazujący lustrzanej architektury na szybie szklanego chłodnego miasta, żyję z nią, żyję w niej, kraina niepowściągliwych przestrzeni, moja introwertyczny przyśpieszacz kroków taktometr szybkiego instynktu ingerencja śladem stopy w pasiaste muldy przejścia które odtąd grozi naszym trójwymiarem wymyślam industrialne słowa, podróżując w pozorach municypalnej jaźni, gdy bezustannie czegoś szukam, z naprzeciwka idzie zawsze ten sam czarny człowiek, na mój widok z przekąsu wywinął siną ust oponę, zawsze go rozumiałem robimy żółwia, stukamy w ramię, lecz nie zaproszę do domu może opętać mi żonę --
    2 punkty
  10. Po jeziorze skaczą nuty Różnorakie, bez porządku. Muzyk zebrał je do kupy Bez pomysłu ani wątku. Rybak nuci utwór piękny Pod swym nosem zniewolonym. Fortepianu obraz mętny Rusza łódkę w obie strony. Muzyk piekli się niezmiernie. Na jeziorze sztorm się zbiera. Nuty idą już pazerne, Rybak w głębi ich umiera. W tym hałasie bez porządku Stres muzykiem się ogłosił, Co zabija bez wyjątku. Nikt go tutaj nie zaprosił.
    2 punkty
  11. . Jestem procesem Krwawym cyklem narodzin Kamieniem i tobą Reaguję na bodźce nawykami Konturem lasu Odbiciem szklanego ekranu Koktajlem uczuć hormonalnych Jestem Przewrażliwionym pankratowcem Konstruktorem własnych ograniczeń Gramatyczną inkwizycją Wielbicielem uporządkowanego chaosu Pogromcą i płacznikiem Nieśmiertelnym galaktycznym ochłapem Jestem tylko .
    2 punkty
  12. Dziękuję, ciesze się że się podoba :) Pozdrawiam. Wiedziałam, że Twoje niezawodne oko znajdzie rymy do mojego tekstu. Dziękuję Jacku :) Pozdrawiam ciepło :) Myślę że nie napisałabym go wcześniej w taki sposób. Potrzeba czasu by się właśnie oswoić z brakiem kogoś kogo się kochało i utraciło. Dziękuję za wnikliwe czytanie :) Pozdrawiam ciepło :)
    2 punkty
  13. Dwie pierwsze strofy bardzo na tak. Po Twoim wyjaśnieniu, że to były dwa odrębne teksty rozumiem pewne oderwanie dwóch kolejnych strof, ale poeta jest jeden - co je połączył, więc połączenie ma sens :) Nie ma idealnych rodzin, to fikcja. Wszyscy (WSZYSCY) mają coś do przepracowania. Zdrówka
    2 punkty
  14. dziś Proszę Państwa znów troszkę dłuższa i dość toporna siekaneczka - czyli rymowanka; soreńki. graphics CC0 - wg . Futurystycznego epickiego opowiadania Stanisława Lema - Part I Cywilizacja z planety Eden Niezrozumiały szczep Szczęście że można oddychać tlenem W futurystycznym śnie Gazowy ogon zwiódł kosmonautów Z planety Ziemia – szli To pomylony kod automatów Kompromitacja gry Skusił ich wstępnie blask wyjątkowy Co od Edenu ćmił Oko z opalu piroksenowe Zaczęli wpadać w wir Statek kosmiczny – ziemian rakieta I z atmosfery lej A oni ciągle planują czekać W obłoku planety – tej To była chwila ich nieuwagi Przez ściany przeszedł dreszcz Gdy fosforyczna tarcza ekranów Zgasła – jak świetlny miecz Wbili się z hukiem w gazowy ogon Jak paproch – lub gęsty śmieć Deceleracja – nie żaden slogan Skoczyła – w trzydzieści „g” Dlatego doszło aż do pulsacji Sprężarek – łożysk – pisk Kosmos to zachwyt i opis pasji Niektórzy twierdzą – mit Potem karambol z czołem planety Przeżyli – to był cud Spalić wstyd w pyle byłoby lepiej Bo na co cały ten kurz Ale rakieta to przetrzymała Wbiła się w skalny piarg Radioaktywny wskaźników skalar Wykrył skażoną stal Kopali tunel by się wydostać By odbezpieczyć właz Chwilowo tylko zabrakło prądu Jednej – albo dwóch faz Ruszą z wyprawą tu czeka Eden Ludzki milowy krok Żeby im tylko nie brakło tlenu Błagał – słoneczny splot Inna świadomość wręcz niepojęta Zajrzała w oczy im I zrozumieli – przestrzeń jest święta Futurystyczny Rzym Są krople potu na słonym czole Klan geometrii z brył Kwiaty kwitnące tajemnym wzorem Półlejkowaty styl Nieokreślony wybryk mutacji Żywych kielichów ruch Wprawił załogę w stan konsternacji Tego – nie trawił mózg A dalej jeszcze kolejne niwy Tam zobaczyli świat Który się nie chciał sobą nadziwić Ciekawe – ile miał lat Wrzecionowate – z sterczącą szczecią Kadłuby twardych ciał Zgrubiałe, twarde nibykolanka Jak członkonoga staw Pajęczych roślin sznur emanował Jak ośmionogi chwast Bladoperłowe bulwy jak głowa Kokonów pajęczy las Korzeń z oddechów – żywe rośliny I oczu pokątny wzrok Potoki mazi – glut gęstej śliny Z jęzorów zawiłych – kłos Baniasty torbiel nadymał skórę W dół zwisał czarny włos Pewnie te chwasty żyły w ogóle I może miały głos Badali coraz dalsze tereny Przetarli nowy szlak Tacy spragnieni ziemskiej zieleni Pan Bóg poróżnił świat W końcu odkryli dziwną fabrykę Produkcja z niczego w nic Części ruchome – czyjaś przyłbica Z fraktali jądro – i z liczb Tu jakieś filtry ciał animacja Cielesnych funkcji kicz Ciąg rekonstrukcji i lewitacja Istot z Edenu – klincz Produkcja może wielkoseryjna Z taśmy na taśmę – część Soczewkowata bura ślimacznic Te części zaczęła – jeść To komponenty do ciał Dubeltów Mieszkańców planety tej Półelektrycznych, nagich tubylców Produkcji – jasny był cel Kiedy załoga znalazła ciało Humanoida – gdzieś Przeprowadzono sekcję – i śmiało Zbadano trzewi treść Nie było mózgu – w głowie istoty Tylko maleńki rdzeń Głowa wrośnięta w garb – apostrofy I cztery ręce – na pęk Jakieś gruczoły chłonne – trzy płuca Pomiędzy nimi drut Jak tej hybrydzie można zaufać Kto to polubić by mógł Wszystko zakisłe w ciele z galaret Na torsie wielki garb Duozależny dziwny gabaryt Dwa ciała a jeden kark Widzieli także dziwne pojazdy Bił od nich niebieski blask Coś wirowało dokoła osi Rotorów ciągły lans Świetliste kręgi w ciągłej rotacji Redła wyrytych bruzd Lewitująca cywilizacja Mechatroniczny kunszt Bruzdy i rowki – to autostrady Z abażurowych konsol Bez nich nie dało pewnie by rady Wirować – dysku combo Part II Poruszali tu zgrabnym łazikiem Klimat nieco gorący Wszędzie tylko szkło i nikiel Góry – piaski z sobą łączy Przezroczyste długie korytarze Uchodziły w szybów krąg Gąszcz pęcherzy jak witraże A w powietrzu czulił swąd Nawisy ze szklanych pęcherzy Rojowisko komórek Kopulasty przestwór – niebyt Kości – szklane ule I prosto do miasta Dubeltów Schodami śmiało w dół Tu kamienne miasto z pięter Po ich czołach ciekła sól W pomroce spadli na same dno Zimnej oazy banitów To był wielce nierozważny krok Żądza niedosytu Tu w zamęcie wyciągnięte setki rąk Tłuste – obłe tułowia Poplątanych macek song Sadła dychotomia I ludzki wstręt wobec inności Należy wracać na Ziemię Człowiek jest wolą namiętności Nierozumne – ludzkie plemię Już remontują starą rakietę Wola powrotu nagląca Niebieską ujrzeć planetę Która mizdrzy twarz do słońca I jeszcze spotkanie trzeciego stopnia Dubelt ich odwiedzi Telepatia – treść istotna Setki pytań – odpowiedzi Nowe pojęcia – ciche – szemrane Może to jakiś blef Chemiosynteza – cyfrowa pamięć I fotonowy deszcz U tej istoty zmysł elektryczny Z metalu – z folii mózg Przekaz niejawny telepatyczny Atrofia – zbędnych ust Centrosamociąg – i antyśmierć [bio][socjo][zwarcie] grup Cyna i mosiądz – ciało i dreszcz A metal miękki jak frukt Samokontrola dokąd to zmierza Nieznana żadna agresja Każdy tu karę sobie wymierza Jest niepotrzebna presja Natręctwo pojęć – zmysłu zranienie Czy to prawdziwy Eden Ludzka załoga – wraca na Ziemię Ma zatem taką potrzebę Rakieta spala – zgiełk automatów Dubelt nie leci z nimi On nie rozumie naszego świata Jesteśmy całkiem – inni Już naprawiono trzy podzespoły Włączony chrzęści stos Grawimetr stoi prawie na osi Słychać z kabiny głos Krytyczna w normie i osiągnięta Patrz – stoi w ogniu grunt Z synergii w zwykłą – jaka to męka Tlen w usta – a oczy z łun W dwanaście minut – zanik atmosfer Kosmos czas w przepaść podmienia Wreszcie odpięte pasy załogi Kierunek: Planeta Ziemia — przypis – utwór odnosi się do opowiadania Stanisława Lema: pt. “EDEN”. W opowiadaniu sześcioosobowa załoga ląduje na planecie Eden Astronauci z ziemi poznają prawa obowiązujące na tej planecie i nową nieznaną formę życia tzw. Dubelty – dwuosobowe istoty egzystujące w symbiozie biologicznej
    1 punkt
  15. Mroźny poranek - suche kwiaty zastygłe w sennym ukłonie.
    1 punkt
  16. wyłapałam ich z tłumu akurat byli w trakcie próby poprzestania na płaszczyźnie oczu nie wychodziło im to dłoń chciała dłoni zgubili kierunek na bycie rozważnym rozsypane iskry zebrane z ich oblicz zapisałam do galerii ciepłych spojrzeń to magiczne miejsce choć nie zapalam wieczorami światła siedzę tam w jasności terenu zauroczeń
    1 punkt
  17. Potrzebna mi poduszka bym mógł głowę położyć obok z boku na bok sto razy nim usnę i myślę i myślę na dworze mży zaraz będzie ulewa błotniste sny miewam pośrodku zimy choć mrozu nie ma i nie ma też śniegu świat wokół w biegu rzeczywistość obraca dzień noc dzień noc jutro znów praca
    1 punkt
  18. Zastygam w zwątpieniu, zamyśleniu i potwornym zmęczeniu. Czuję się niczym pisklę. Które opuściło gniazdo zbyt wcześnie. Zmuszam siebie do wyzwolenia z kajdan, które krępują własne ruchy od zawsze. Zanurzam się, coraz głębiej i bezpowrotnie w bagnie nicości. Brak sił, co krok brak mi tchu. Idąc wśród was, nie jestem z wami tylko hen daleko ponad stadem tajemniczych istot. Nie jestem z tego świata i nigdy nie będę częścią ludzkości.
    1 punkt
  19. @Tomasz Kucina Narzędzie - słowo, specyficznie przez Ciebie traktowane. Być może mylne wrażenie odniosłem, że to kolejny wiersz o wierszu, nie czytałem wszystkich Twoich utworów, ale zrobię bardziej sumienny przegląd.
    1 punkt
  20. Fajne i dobrze się czyta, aczkolwiek to już któryś Twój wiersz o wierszu/wierszach... A gdyby tak to narzędzie wykorzystać do czegoś jeszcze, skierować na zewnątrz wiersza, wycelować w coś...
    1 punkt
  21. słaby tekst, dużo pracy przed tobą przede wszystkim brakuje tu czegoś oryginalnego wszystko jest kalką co raczej nie przewiduje nagłej zmiany poprawy zero błysku i chyba tak zostanie pytanie dodatkowe wymień proszę pięciu ulubionych poetów oraz po dwa ich wg Ciebie najlepsze teksty. dasz radę? pzdr.
    1 punkt
  22. jesteś ciekawy ale musisz myśleć bo nie wszystko co wyjdzie spod pióra nadaje się do druku na razie tak pół na pół ale w Ciebie akurat wierzę że wskoczysz na wyższy poziom bo widzę, że dajesz siebie a o to w tym chodzi
    1 punkt
  23. Rozumiem - mnie formatowanie tekstu czasem wyprowadza z równowagi. :) Podrawiam
    1 punkt
  24. pozwoliłem sobie zobaczyć swoim okiem jak bluszcz wczoraj rozrosły się marzenia spragniony czułości dźwigałeś samotność głęboki smutek błękit oczu przyciemniał miłość zda się splotła serca mocno lecz obróciła w nicość nić wiary chwila odszedłeś a ziemia została niczyja a ciąg dalszy sam stanął w kącie i czeka, ale to już inna historia :))) Pozdrawiam Jacek
    1 punkt
  25. czy warto bać siękońca światazginiemy wszyscyczy może w ratachjaki on będzieczy będzie bolałdo kogo człowieko pomoc zawołaczy glob nasz pęknieczy słońce zgaśniea może ziemiautraci grawitacjęa może to tylkomajów bajka iznowu zakwitnieniezapominajka
    1 punkt
  26. Podoba mi się Twoje rymowane tkanie przeplatanie, choć są momenty dla mnie niejasne, i być może trzeba by tam było coś podłubać. Zamiast tej fotki dałbym zdjęcie, puenta dobra, wiersz z apokaliptycznym egzystencjalnym klimatem, ale podany lekko, z melancholijnym oddaleniem (w liczenie średniówek się nie bawię). Pozdrawiam!
    1 punkt
  27. Piękny opis. Całość uderza bardzo głęboko. Pozdrawiam.
    1 punkt
  28. Zgadzam się, (dobrze czytasz) jest tu dawka fatalizmu industrialnego (stricte wielkomiejskiego), a końcówka nieco złagadza wymowę utworu i czyni – zeń humoreskę. Ten blend w zamierzeniu, kształtuje tekst bardziej przystępnym i koncyliacyjnym, oraz określa mój łagodny przyjazny stosunek w temacie: „inność & tolerancja” a w pokrewnym „imigracja” - wyraźniej akcentuje obawy społeczne i lęk cywilizacyjny metropolii, który rozumiem i upoważniam. Dziękuję, za zmysł – i intuicję, pzdr.
    1 punkt
  29. proponuję tytuł "Kropka" xd a tak poważnie pan Pankracy się nie obrazi choć pankratowiec może...
    1 punkt
  30. Potknął się w ciemnościach, upadł na Marynę, wzwód się znów pojawił, niech w tej bitwie zginę
    1 punkt
  31. Szkoda, bo ja lubię happy-endy, a tu jedna chwila i koniec:(
    1 punkt
  32. Wymowa może niekoniecznie dla mnie ale zapisane przekonująco. Tylko na końcu zapisalabym "Jestem tylko . Bez powtórzenia tego procesu. Pozdrawiam
    1 punkt
  33. @Waldemar_Talar_Talar ma rację. Wiersz mówi sam za siebie. Podoba się. Bardzo lubię liryki o miłości. :-)
    1 punkt
  34. Witam - i cóż ja mam napisać Bożenko chyba tylko to że jest mi smutno - wrażliwy wiersz. Ciepłych chwil życzę.
    1 punkt
  35. Jest w tym poezja jakaś energia samolot runął w obłoki chwili synergia skrzydeł - lat bez metryki, stopni, dyplomów, garnków w kredensie, szeptem krzyczanych pożegnań w metrze - gdzie plakat filmu rozdarciem rozbierał samotną parę, wózek na scenie co z tego będzie, co będzie z chwili? Atom, molekuł, proton rozdarcia Pięć płyt na półce - miałeś oszczędzać rytm rynn i dachów, spóźnionych schodów parter bez windy, loft – z samochodów. Czekaj – zatrzymaj się – losu esteto, tak SIĘ OBEJRZYJ! za mnie lub siebie – za ... "cóż, tak, po latach, myślę inaczej" Albo tak samo Albo niestety. Lok rudych włosów ‘’Matki Gromnicznej’’ penthouse bez sosen tuja bez wierszy hokej na piasku, sandały z drewna Perfumy lata pachną powietrzem i jest w nich coś z radości szopki może z dramatu palmowych niedziel, słomianych rorat, puszki po pepsi i dwóch gałganów raźno stojących w bramce lotniska - myśli - cytryny, łuki - natchnienia, wiatr w radiu n-eska, płozy krytyki, sensowne myśli wybiegły z hali odlotów, błysków materii szarej - "może powinniśmy" "tak, chyba trzeba" "tak, oni muszą" a może wcale? W dłoni różaniec, w lodówce laka, serce na stole, trwanie pod skronią, pieśń w bocznej nawie, w łóżku Syberia ... Lećmy do domu - wypakowałeś już wszystko z luku...?
    1 punkt
  36. "Nie twoje jest to słowo, któremu dzwonypotrzebne, i których się sercem udławisz." nic dodać pozdrawiam
    1 punkt
  37. oj "głupi" głupi świetny koniec
    1 punkt
  38. masz specyficzny sposób bycia
    1 punkt
  39. raz przy tym, na suficie obserwowałem z ukrycia życie
    1 punkt
  40. @Gosława hm. a co jeśli napisał to AA...? masz rację, prawda jest przerażająca. i prawda istnieje, jest coś takiego jak prawda. pozdrawiam również. dzięki za komentarz. @Nata_Kruk fajnie, że się czyta. to tekst póki co warsztatowy, złożony z dwóch niegdyś oddzielnych tekstów. pierwszy to 1 i 2 strofka, drugi - 3 i 4, z tym że ta druga część jednak znacząco skrócona porównując do pierwowzoru. za to tytuł całkiem nowy, może nie pasujący do całości ale jednak niech nadzieja też będzie podkreślona, taki był zamysł. pozdrawiam Nata
    1 punkt
  41. @~Mari*anna~ Dzięki:)→No faktycznie. W Lisio – Gęsim świecie, nie można być pewnym czegokolwiek:) Pozdrawiam:) Nata_Kruk→Dzięki:)→Dobrze, że chociaż za coś. To zawsze→coś:)). Mogę spać spokojnie:) Pozdrawiam:)
    1 punkt
  42. Pewna aktorka w teatrze na Woli nie chciała zagrać jednej roli - To nie jest z trendem bo z happy - endem - wolała, aż ktoś jej przyp....dolił. ?
    1 punkt
  43. a trafił jej się ptaszyna :)
    1 punkt
  44. Ja wulgaryzmów NIE UŻYWAM. Bo jestem kulturalna! A co se myślę, to lepiej, że niektórzy nie wiedzą :o). #$%$#&$#%#%#%$#
    1 punkt
  45. W sklepach rzadko się pokaże więc kupuję na bazarze a ponadto nie normalną lecz koniecznie rozpuszczalną i nie słodzę bo ta kawa sama w sobie jest słodkawa.
    1 punkt
  46. Ty sobie świętujesz ja się bardzo śpieszę. Chroniczny brak czasu. - wysyłam depeszę. Każdy krok do przodu przybliża do mety. Zaistnieć tomikiem - marzenie poety. Dziś masz tylko udział, jutro tomik mały. Pojutrze już rzesze będą Cię czytały. I tego Ci życzę od serca i szczerze. Że tego dokonasz - głęboko w to wierzę.
    1 punkt
  47. gratuluje i życzę jeszcze więcej tak miłych dat pozdrawiam Waldemar
    1 punkt
  48. Też się przyłączam do życzeń:) Niech Ci się spełniają Twoje marzenia I cieszę się,że jesteś szczęśliwa i uradowana:) Pozdrawiam i serdeczności życzę
    1 punkt
  49. i ode mnie gratukacje zawsze to cieszy trzymam kciuki za następne ukazywanie się i za własny tomik - oczywiście Twój MN
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...