Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 02.04.2019 uwzględniając wszystkie działy

  1. z pewnością winien zapach, gdy jest mi wszystko jedno, w czarownym odurzeniu największe sensy bledną oparłam się o niego, bo pomyślałam, konam i chyba nie był słupem, znalazłam się w ramionach za dużo nie pamiętam, bo postradałam zmysły na moment, nie na zawsze, na poczet zdarzeń przyszłych umknęła gdzieś świadomość, a razem z nią – co wtedy, więc puenty dziś nie będzie, napisze się, lecz kiedyś
    5 punktów
  2. smak bitej śmietany łzy i siniaki same WuZetłka
    3 punkty
  3. Dla Ciebie czas się rozpoczyna, Rozkwita z pąku losu kwiat, Narodzin spodziewa się rodzina, Czekają byś przyszła na świat. Wędrówki rozpoczętej raz, Przez życia poplątane więzi, Nie przerwij, nim nie przerwie Czas, A Czas niech czasu Ci nie szczędzi
    3 punkty
  4. chodź wleję ci rozbieraj się powoli żebym mógł lać na oślep no chodź nie bój się to nie będzie bolało posłuchaj strugi ciepła mydlą oczy ciekną po ciele nastrojowa muzyka jaką lubisz łaskocze skronie teraz możesz już wejść do wanny wypełnionej wodą gdzie płatki jaśminu sypałem bez oszczędności wlałem tobie też płynu do kąpieli o zapachu czarnej orchidei zawołaj mnie jak dojdziesz do spotkania z Afrodytą opowiesz o wrażeniach będziesz się o mnie wycierać aż pot zaschnie jak klej na powiekach
    2 punkty
  5. jechać trasą W-Z po bitej śmietanie to dopiero wyzwanie :))))
    2 punkty
  6. Hej umieszczam część I rozdziału swojej książki. Czy wzbudza on wasze zainteresowanie? Ulica Legionów w Łodzi, to jeden z wielu miejskich rarytasów, dzięki którym przylgnął do tego miasta status „miasta meneli”. Brukowana kocimi łbami, wąska jednopasmówka, środkiem której biegną pokrzywione tory tramwajowe, a po obydwu stronach, w ciasnych rzędach, stoją dziewiętnastowieczne kamienice – szare i odrapane, upstrzone niewyszukanymi inwektywami i wulgarnymi piłkarskimi sloganami w stylu „Nowak faja” czy „Żydzew to kurwy”. Gdzieniegdzie rzucają się w oczy częściowo wyremontowane fasady obskurnych domów, których dolne kondygnacje zagospodarowano pod solaria, apteki i salony kosmetyczne. Ten kontrast pogłębia jedynie ponure wrażenie, jakie wywiera ulica, której nazwą zwykło się określać całą okolicę wraz z sąsiednimi zakamarkami. Kolorytu scenerii dopełniają jej mieszkańcy: bramni poeci, Kochankowie z Legionów[1] – kobiety w starych pomiętych kieckach i mężczyźni ciągle w tych samych postrzępionych, przydużych jeansach i dziurawych butach. Ich wyłącznym życiowym powołaniem wydaje się być rola stójkowych, polegająca na sterczeniu od świtu do zmierzchu w bramach i obserwowanie ulicznego ruchu przekrwionymi ślepiami, ziejącymi z oszczędnie uzębionych, czerwonych, spuchniętych gęb. W przeważającej mierze to życiowi wykolejeńcy: długotrwale bezrobotni alkoholicy, emerytowani złodzieje, ćpuny, tanie kurewki i inni, niezaklasyfikowani do żadnej z grup buntownicy, tworzący wzorcowy margines społeczny postindustrialnego miasta, które lata swej roboczej świetności dawno ma już za sobą, a orzeźwiająca bryza kapitalizmu nie wszystkim powiała tą samą świeżością, chociaż niektórym wiała prosto w oczy. W takiej okolicy postanowił zamieszkać Julian Ozimski, jak tylko zadecydował, że wyprowadza się od matki i babki. Wcale nie dlatego, że wkrótce miał skończyć trzydzieści lat, w związku z czym odczuł palącą potrzebę usamodzielnienia się – „pójścia na swoje”, jak zwykli mawiać ludzie starszej generacji. Od takich wniosków był daleki. Nigdy nie poddawał się żadnym społecznym naciskom: że coś trzeba, że już czas, bo tak. Zawsze traktował je z dystansem, wręcz nimi pogardzał, uważając je za egzystencjalny kicz, utartą formę, słowem: schemat, któremu ludzie jego pokroju nigdy nie powinni ulegać. Do tej decyzji popchnęły go chroniczny alkoholizm matki, ciągłe awantury, interwencje policji, rozpacz bezradnej babci i permanentny lęk, towarzyszące mu od dzieciństwa. I coś jeszcze. Coś, co bulgotało w nim od kilku lat, nie mogąc się ostatecznie wykipieć. Tym czymś było nieokiełznane pragnienie życia, jakie Julian określał mianem „wszystkoczucia”, rozumiejąc pod tym pojęciem wszelakie możliwe doświadczenia, absolutnie wykraczające poza jakiekolwiek granice ludzkich wyobrażeń o normalności. Przeprowadzka z peryferyjnego osiedla z wielkiej płyty do obskurnego łódzkiego śródmieścia z jednej strony była ucieczką od przygniatającej teraźniejszości, a z drugiej niczym innym jak realizacją marzeń o podniecającej podróży do nieznanych czeluści ludzkiej egzystencji. Podróży w oparach wódki, kobiet, przygodnego seksu, literatury, muzyki, sztuki i tego, co Julian nazywał „poezją życia”, akcentując tym samym swój pejoratywny stosunek do jego epickiego wariantu – codzienności szarej masy ludzkiej, którą szczerze i konsekwentnie nienawidził za umyślne trwanie w błędnym przekonaniu o sensie i celowości istnienia. Julian mawiał, że jeden raz to żaden raz, że jeden raz się nie liczy. I w tym krótkim twierdzeniu zamknął sens tego, w co wierzył i co stało się fundamentem jego istnienia. Życie, w którym nie ma żadnej powtarzalności, w którym nie zachodzi jakikolwiek cykliczny związek skutków i przyczyn, nie rodzi również konsekwencji, bo te – nie będąc powtarzalnymi – zdarzają się jedynie raz, a jeden raz to żaden raz, jeden raz przecież się nie liczy. Czy przy takim rozumowaniu Julian mógł mieć wątpliwości, że ludzka egzystencja zmierza w kierunku innym, aniżeli donikąd? Gdy go poznałem nie miał ich wcale, ale zamiast niego ja je miałem. Julian dużo czytał. Literatura była, w pewnym sensie, jego modus vivendi, chociaż on sam mawiał, że czytanie książek to jedynie strata czasu i nie warto poświęcać temu zbyt wiele czasu, bo wszystko to, co w nich opisane należy przeżyć samemu, a czytanie traktował jako zamiennik prawdziwego życia – określał to mianem „ersatz”, co oznacza ułudę. Czytał, bo sam chciał pisać. Natomiast to, o czym wyczytał i co miało posłużyć jako materiał budowlany pod jego twórczość wdrażał w swoim codziennym bytowaniu z zupełną niefrasobliwością, jak gdyby jutra miało nie być. W życiu Juliana nie było jutra. Było za to nigdy niekończące się dzisiaj. [1] Nawiązanie do piosenki Agnieszki Osieckiej, Kochankowie z ulicy Kamiennej
    1 punkt
  7. Z jednego płatka dzikiej róży wycisnąć ile może dać a przy tym nie zgnieść by jak najdłużej intensywnością cieszył swych barw
    1 punkt
  8. Są ludzie czynu - planują więc stale, a projekt się szybko staje przedmiotem – jak ten gęsty płot. Są marzyciele płonący zapałem – słuchać ich można w co trzecią sobotę: jak dobrze się szło! Są wierni idei – ci wiele czytają w wysokich wieżach, gdzie nikt nie zagląda – tam rodzi się myśl. I żeby tylko choć człowiek czy zając zajrzał raz na dzień – inaczej ich sądy mogą stracić błysk. Jeżeli pragniesz natychmiast coś zmienić, to ustaw, proszę, kieliszki za szybą – a każdy z nich lśni. Lecz jeśli żądasz wolności, przestrzeni i patrzysz na mnie, jakby cię paliło – czy widzisz te drzwi? 13.11.2018
    1 punkt
  9. Niecodzienny fraktal śpiew ptaka za oknem kot mruczy i drzemie płyną myśli wolne we mnie sekundnika kroki kurz w skrach światła pływa westchnienie wieczności i ja niecodzienny fraktal immobilizm skonu tak w skórę mi wrasta spokój
    1 punkt
  10. uderzyłeś się w lustro nie widzisz więc zbieram szczątki srebrne księżycowe puzzle ostrożnie chroniąc palce na palcach by zobaczyć (ciebie? / siebie?)
    1 punkt
  11. Pchajmy pchajmy Z całych sił Najmniej ważne Gdzie przód tył Dla postępu Szczęśliwości I Radości I Wolności Ruszmy z posad Bryłę świata Niech z orbity Świat wylata Niech wylata Leci gdzieś Bo tu gdzie był To wstyd wieś A kto pyta Czym jest postęp Ten jest głupim wstrętnym osłem Trzeba chwycić Go za ogon Kopnąć w dupę Lewą nogą Niech wymiata Z tego świata Taka postać Karłowata Ale osioł Jest uparty Wraca pyta To nie żarty Jak ten postęp zmierzyć zważyć A nie tylko gnać Pchać marzyć Otóż mamy Różne miary Statystyczne Czary mary Coraz lepiej Coraz więcej Szybsze nogi Głowy ręce Żeby zwalczyć Tę stagnację Trzeba wzmacniać Edukację Żeby było Różnorodnie Kolorowe Suknie spodnie Wszędzie pięknie Jak we Francji Pełno wszędzie Tolerancji Nikt już nie jest Wykluczony W każdych rękach Są smarfony I tak dalej Itp Każdy robi To co chce A dokładniej To co powie Wszechwiedzący Superczłowiek Co już nie Spogląda w tył Tylko pędzi Z całych sił Tam gdzie Zmiana jest Kochana Z próżni Wyabstrahowana Co społeczną akceptację Z brudu ludu Z jelit elit Dla postępu ma Hop sa sasa Hop sa
    1 punkt
  12. Czarne kłęby kruków strzyżą dziobami koronkowe obrusy obłoków na stole niebieskim, w formie cenzury... , niczym niszczarka aktów chrztu w zakrystii....(bo RODO) i z szybkością ulatujących dusz w trakcie jednego uderzenia serca. Resztki białych dzieł wyobraźni spłonął w piecu kaflowym Pana, który niesie światło.Tako znikną za horyzontem historii. Pogryzione, obdarte z pagonów i z orderów za walki o normalność wśród białej rodziny chmury, tryskają żalu diamentowym brokatem, lśniącym, jak tragizm rozbitych cząstek świątecznych bombek. Przeszywają serca mgłą, powstałą przez różnice między nastrojami Ich a Ziemi, na której krzyk zagubionych dobrych uczynków, tnących własne żyły, echo niesie... Krzywda wszak znajduje obraz w każdym domu. Nie jest Mona Lisą ani Bitwą Warszawską, a ostatnią wieczerzą, gdzie dwanaście puszek reaguje dwunastoma dużymi beknięciami..., które wydalają alkoholową nadzieję, starczającą na dwie stacje drogi krzyżowej, a później zaczyna się Piekło - Wykład mądrości gitów więziennych... Marsjański najazd i liczne porwania logiki myśli Nie ma to jak w domu ! Aż atmosfera świąt wielkanocnych z falstartem zmartwychwstała. Niepotrzebnym już całunem owinięto jej wstyd i cienie czynów czarnych stróży. Rytualne jego ciałopalenie oczyściło Ich, wymazało krzywdę wyrządzoną wolną wolą duchów nocy. Jedynie ból dokonany dekalogiem zostaje nieodkupiony... A ludzkość czuje nastrój w trzewiach, wyciąga szampany i zalewa wcześniej podsmażoną speedem wątrobę..., która jedzie na Hepatilu nadziei i tranie wiary w cuda. Detox gra w tle preludium ich nowego życia etapu. On za zamkniętymi drzwiami klubu dla odmieńców, w wykazie chronicznie zagrażających przyszłości narodu, gdzie przez kraty można dostrzec upadek realności, Tworzy prototyp miłego światu CZŁOWIEKA... Homo Carcerem - Czuje się królem w małej życiowej celi. Żywi się czerwonymi, żółtymi i niebieskimi tabletkami, które budzą jedyną szanowaną radość. Dwanaście godzin siedzi w nowoczesnym bezruchu, który odpowiada czterem spacerom. W nocy, gdy przyjdzie godzina snów, to śni, a gdy czas przyjdzie otwartych oczów, to patrzy jak biegają barany po halach sufitu, W wizji nadopiekuńczej filozofii społeczeństw Homo Carcerem jest spełniony, bo oddycha... autor: Dawid Rzeszutek
    1 punkt
  13. słodkości :) w poprzek gorzkiej czekolady :)
    1 punkt
  14. Wuzetka tylko z gorącą czekoladą z bitą śmietaną. Trzeba iść po całości:)
    1 punkt
  15. jej pozazdrościć daru jemu krainy czarów Pozdrawiam. https://memotywatory.pl/438723,motyle-w-brzuchu-przeswietlenie
    1 punkt
  16. Prostota i delikatność tego tekstu aż chwyta za serce, a zatem posyłam ?
    1 punkt
  17. Brzmi jak piosenka i i płynie jak melodia.., tak jakby poruszana była przez jakąś wyższą siłę, której nie może się oprzeć :) Pozdrawiam
    1 punkt
  18. Komentarze pod tekstem powinny dotyczyć wyłącznie treści utworu. Jeśli chcą sobie Panowie podyskutować o wierze, polityce czy innych zjawiskach, odpowiednim miejscem jest Hydepark bądź prywatne wiadomości.
    1 punkt
  19. Bardzo, bardzo dobry wiersz. Niezwykle liryczne i baśniowe, a u Ciebie to raczej rzadkość. Ten dwuwers sobie obracam w czytaniu, jakoś mi tak wygodniej... Ale to tylko tyle... Wszystko inne... Niesamowite, tyle głębi i treści w tak krótkim tekście, naprawdę podziwiam. To uderzenie się w lustro czytam jako życiowy upadek adresata, kompromitację, utratę twarzy. Przypomniał mi się A. Miauczyński, który też uderzył się w skrzynkę na listy. Nie wiem czy słusznie, ale Peelka jawi mi się jako żona/córka alkoholika. Ona usiłuje wyciągnąć z dna bliskiego sobie człowieka, odbudować jego reputację, dobry wizerunek. Sama się przy tym naraża, obawia się cierpienia, jakie może przysporzyć jej taka pomoc, u Ciebie jest to ukazane jako ostrożne zbieranie potłuczonego szkła w obawie przed skaleczeniami. I na koniec - mocna puenta - Peelka sama nie wie, czy to, co robi pozwoli poczuć się lepiej adresatowi, czy też jej samej. Mam wrażenie, że czuje się winna z powodu tej odrobiny egoizmu. Dla mnie cały tekst jest przepiękną ilustracją współuzależnienia. Chociaż może to być niezgodne z Twoją wizją, ale bardzo mi się on podoba w takim kontekście. Aż nie mogę się doczekać, kiedy Mateusz naprawi dział zakładek, bo ten lustrzany odłamek to bym bardzo chciała mieć u siebie :) Pozdrowienia serdeczne :))
    1 punkt
  20. Chwała Bogu! Stwórcy Najwyższemu... Dbajmy, aby był - w naszych sercach, bezpieczny
    1 punkt
  21. Rozumiem Waldemarze, tylko logicznie rzecz ujmując, chodzi mi o to, że wiara nie jest namacalna. Prądu też nie można zobaczyć, ale jego moc już tak. Twojego rozumu też nie widać, nie można go zobaczyć, ale nikt nie wątpi, że go masz. Chodzi mi tylko o to, że nie wszystko da się namacać (Twoje słowo) Nie neguję prawa do wolności poglądów, wiem jakie masz, bo dość często podnosisz ten temat, pozdrawiam :)
    1 punkt
  22. Nie, nie pomyliłam, to było tylko nawiązanie do tego, że gdzieś się wyrażałeś (chyba w kmncie), że lubisz ciszę. A więc to, że Bóg milczy w stosunku do Ciebie powinno Ci pasować. Wyobraź sobie, że gadałby non stop, jak jakaś przekupka, nawet wówczas, gdybyś chciał podziwiać jakiś piękny krajobraz. Okropność. A to że milczy, oznacza, że ma szacunek do Ciebie. Milczy nawet podczas trudności, bo jesteś dojrzałym dorosłym facetem i sam powinieneś poradzić sobie w różnych sytuacjach. Nie jesteś bezradnym dzieckiem. Gdzieś czytałam, że Bóg bardzo lubi ateistów, bo nie zawracają mu głowy swoimi problemami :) zdrówka
    1 punkt
  23. czy niemożliwe jest możliwe da się ziścić ma sens a może takie błądzenie to ślepa uliczka bo niemożliwe to po prostu niemożliwe szkoda słów lepiej użyć ich inaczej nie błądzić po niepewnym ale jeżeli ktoś chce zrobić z tego teatr niech robi tylko niech ma świadomość że nikt w nim nie powie bis
    0 punktów
  24. Mało w takim razie brakuje wam do podziwu -wielcy bezbłędni poeci:)
    0 punktów
  25. kim lub czym jest Bóg czemu jest chwalony dlaczego mówi się ze jest światłem świata przecież gdy jest noc panują ciemności gdzie jest wtedy Bóg gdzie jego światło kim lub czym jest Bóg dlaczego nie ma go tam gdzie jest potrzebny gdy człowiek cierpi więc nie dziwmy się że są tacy którzy pytają że skoro jest tak wielki dlaczego nic nie może takim Bogiem jakim jest może być każdy - wystarczy tylko w niego uwierzyć co niej jest takie trudne kim jest - odwieczne pytanie na które odpowiedzi brak bo gdyby była by się odezwał udowodnił że jest przecież nie wolno wierzyć że coś jest skoro tak naprawdę niewidzialne jest nawet w dzień więc proszę skoro jesteś udowodnij to zrób coś byśmy uwierzyli że prawdą prawdziwą jesteś a nie niewiadomą
    0 punktów
  26. Witam i dziękuje za przeczytanie - wiem że to trudny temat na który ciągle brak uczciwej odpowiedzi . Czy to tak trudno zrozumieć. Pozd.
    0 punktów
  27. Pieknie piszesz o kobiecie. PL. dojrzeje i będzie cenić dalej walory ukochanej. Ale jeszcze jest czas rozmyślania o tym co będzie, trzeba korzystać razem z życia:) Ciekawie napisany wiersz:) PozdrawiaM.
    0 punktów
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...