Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 03.11.2018 uwzględniając wszystkie działy

  1. śmierci się nie boję niech tylko nie boli podaj mi drabinę oprę się bo koi wdrapię się do nieba czy zejdę pod ziemię będę tam gdzie będziesz zgaśnie zapomnienie: lilulilula mocna lina ta liluliluli przegonimy sny zapal lampkę małą z sznura knot zapłonie obejmij wspomnienie zanućmy oboje: lilulilula długa lina ma liluliluli kołysz się i ty
    5 punktów
  2. Obrotna dama (kanał La Manche), pływa bez strojów, bez wiz i transz. Mówiąc - dość ściśle, pływa też w Wiśle. Wszędzie, że ściśle, ma już carte blanche.
    3 punkty
  3. W końcu przyszła niepogoda, siąpie wilgoć naokoło, deszcz szeleści, szumi woda, kołysankę nuci polom. Liście pożegnały drzewa, odleciały jak żurawie, tylko jeszcze echo śpiewem goni tropy po murawie. Wśród gałęzi bezustannie tworzą się błękitne plamy, a sterczące krzywe linie wszechobecny tną aksamit. Na iglaki zerkam dumne, wciąż zielone tuż za oknem w szmaragdowych sukniach strojne stoją, patrzą jak świat moknie. Niepogoda w końcu minie, bo nic przecież nie trwa wiecznie, powitamy białą zimę, śnieg zasypie szarą przestrzeń. 03.11.2018r.
    3 punkty
  4. Kiedy urosnę, zaszumię się w zieleni ( Niedługo to potrwa, będziesz zaskoczona ), zlap mnie i zerwij jak najlepsze z winogron. Zjedz na śniadanie w słońcu przed domem. Kiedy zwiędnie wszystko to, co kochasz we mnie ( A nie będzie to długie oczekiwanie ), ostry nóż wbij głęboko, aż poczujesz dreszcz, gdy skosztujesz sok wprost z brzozy spijany. Kiedy zostawię po sobie wyrwę w ziemi ( Daję ... słowo, tu czas nie gra roli ). Co miękkie zapomnij, weź to twarde i pstre, posadź blisko siebie, bez castrum doloris.
    3 punkty
  5. Kiedy w gardziel rzucą pieca Kiedy w gardziel rzucą pieca lub do ziemi trupa, kto mi rękę poda z nieba, bym w nicość nie upadł? Kiedy przyjdzie się roztopić i zlać z absolutem, kto wygodną mi wymości wieczystą poduszkę? Gdy się później albo wcześniej dojrzeje do trumny, kto przyczepi mi na grzbiecie parę skrzydeł szumnych? Kto z kościstych szponów śmierci wyrwie i ocali, i kto Raj przychyli, jeśli Boga nie ma z nami?
    2 punkty
  6. jakąż historię ona ma ile dotyków i pogłaskań machnięć wskazań pogróżek powitań i pożegnań (powitań i pożegnań powitań i pożegnań powitań i pożegnań...) oznak zdenerwowania oraz złości ale i czułości, ale i czułości! klaśnięć (z radości) otwarć (z uprzejmości) włożeń i wyrzuceń podań i zabrań przytuleń i odepchnięć (przytuleń i odepchnięć...) gdyby nie ona byłabym taka niedokończona
    2 punkty
  7. Moi mili, mam poczucie, że nie idzie mi ostatnio pisanie, koślawię wersy i marudzę. A mimo to czytacie i komentujcie; to realne wsparcie. Dziękuję. bb
    2 punkty
  8. wzniesienia Roztocza powoli usypia kołysanie wiatru postrzępione rzepy spowalniają ciszę szemrzącą w wąwozach pyłem lessów gnanych na przełaj w wertepy w czeluści pół świtów jesiennej szarugi deszczem nakrapianej na pochyłach zboczy nagich labiryntów erozyjnych ścieżek wyżłobionych wodą korytarzach nocy zabrużdżone skiby wąziutkich poletek snują szarość ziemi po obfitych plonach na wysokich miedzach trawami poszytych nie słychać skowronka ostatni trel skonał daleko pod ścianą buczyny i borów w magiczno zaklętych odgłosach turkawek płynie echo woła zaprasza ciekawych na błękitne szlaki międzydrzewnych mgławic 18.10.2018r.
    1 punkt
  9. Zagrajmy jeszcze raz życie, razem, spacer Teraz musi trwać wiecznie, wcale, prawie
    1 punkt
  10. Czuł często rzeźnik w Nakle Że skończyć źle może nagle Szukał przyczyny U swej dziewczyny Padł trupem grając w Scrabble
    1 punkt
  11. otaczasz się przestrzenią porównań i metafor wtulony w ciepłą wełnę czasu chowasz wystawiane na odstrzał słowa zapełniasz materialność prostymi czynnościami bo z czego miałeś ułożyć horyzont między światem a ogromem nie szukasz prawdy ani niebiańskiej jaskółki zwiastunki dobrego boga jesteś poza miejscem gdzie szarość staje się przezroczysta a odległość bardziej odległa zamykasz drzwi za którymi pozostał człowiek
    1 punkt
  12. Wiatr letni kołysze leciwym hamakiem, a słońce poranne nieśmiało się budzi. Dzień wstaje sierpniowy, choć widać już jesień, to śmieszne jak blisko są mrozy i szrony. Mgła zeszła w dolinę, kałuże zostały; nielekka to pora na sprawne działania. Prostuję więc nogi i zmierzam leniwie ku twardym kamieniom, ku ogniom płonącym. Pakuję wspomnienia do toreb przesiąkłych zapachem pokrzywy i nutą igielną; spotykam przyjaciół - witamy się czule; dzielimy się wspólnie sennymi wizjami i w chwili, gdy słucham, odnoszę wrażenie, że wokół to wszystko mogłoby mieć uszy i przenieść te słowa do świata łąk rajskich, skoro my te klisze niesiemy do siebie. I koniec, nareszcie! Choć zabrzmieć to może jak rodzaj porównań i dziwnym się zdawać, naprawdę to czuję: był czas dla natury, lecz odszedł wraz z nocą. Humory i śmiechy w tle szybkich podliczeń; spojrzenie w kasetkę, w papiery i fajrant; już klucze zdajemy, chwytamy za miotłę; tu jeszcze, tam może, pociągnij do ściany i koniec, po wszystkim. Ostatnie spojrzenie na osty kwitnące, w tym miejscu wzbudzają nostalgię za domem; uściski i słowa pod klonem szlachetnym; wkładamy plecaki i cześć, idziemy. Ze świerku żywica wypływa jak potok łaknących powrotu z natury do miasta; Ogrzewa nas słońce na drodze w dół zbocza; czas spojrzeć w kalendarz; wrócimy tu kiedyś. 27.09.2016
    1 punkt
  13. Tak bardzo pragnę znów złapać w kółka słowa-klucze Jeden od twego serca Drugi od braku tchu Kolejne, pędzące w pękach Do wspólnych mieszkań I nie rozmyślać już... Nagłówek Jak umierać i płonąć miłością i dawać, Dawać do pieca Napiszę, że On przyrzeka a Ona się waha czym są sprawy serca Temat rzeka Na dalekich trasach Poszukując szczęścia gdy już odpada warstwa Muszę wracać Temat Nie do przejścia...
    1 punkt
  14. Ateista, śmierć widząc za progiem, postanowił pojednać się z Bogiem. Jak go ksiądz wyspowiadał i pokutę mu zadał, żył sto lat - „Wcześniej umrzeć nie mogę!”
    1 punkt
  15. dwoje drzwi drugie dno
    1 punkt
  16. Niestety, ja Ci nie pomogę, sama coś wybierz, co do Ciebie pasuje. No i tu palnęłam, bo MaksMara logicznie do mnie nie pasowało, ale podobał mi się zapis graficzny, poza tym nigdy nie utożsamiałam się z Maksymalną Marą ha, ha, ha:))
    1 punkt
  17. Parasole oczywistą sprawą jest że, parasole chronią, szczególnie gdy wieje i pada deszcz. Mamy różne rodzaje, moja jest czerwona duża, bezpieczeństwo mi daje. Zawsze mam ją przy sobie, wtedy kiedy wiem że będzie ulewa.
    1 punkt
  18. Świetne :)) przez drzwi z domu na podwórko wchodzę czy wychodzę? - oto jest pytanie ze świata jednego do drugiego co dzień się przenoszę
    1 punkt
  19. Milony drzwi jeszcze więcej okien a można wybrać tylko jedno wyjście :D
    1 punkt
  20. Masz we mnie wsparcie, trzymam kciuki i Ty za mnie, bo też coś pobłądziłam :))
    1 punkt
  21. to coś, to pewnie jakiś gminny świntuch jest :) Przepraszam, nie mogłem się powstrzymać, a co też lubię poświntuszyć. ;p Kolejny ładny wiersz Mario, przyroda to ma się z Tobą dobrze - (tylko dzisiaj akurat siąpi) i Ty, jak widać, z nią też. Pozdrawiam PS Aha, taka drobna uwaga. Jedli "nagminnie", to wytwarza, w sensie "wciąż wytwarza".
    1 punkt
  22. W mitologii świat powstał z chaosu. Z pewnością mój z niego powstaje ;). W sumie to nie wiem dlaczego (ale na drugie mam Zdziwiona). Może nie tylko mnie zdziwienie w życiu dopada :D Ściskam ciepło, również ciche duszki od serduszek. bb
    1 punkt
  23. Podoba mi się pomysł na wiersz. Utwór porusza i pozostawia po sobie ślad...
    1 punkt
  24. Rymarz z powiatu Kłodzko Tłumaczył poezję obcą Od rana do nocy Szukał wyrazów obcych Aż w końcu w UFO się ocknął
    1 punkt
  25. Janku, te kilka wersów to poszarpane wspomnienia z dziś, jak porwane sny, które trudno skleić ale wątki w głowie pozostają. Na cmentarzu usłyszałam 2 pierwsze wersy, zobaczyłam "Zimną wojnę", reszta to tępy nastrój halloween. Zbitka skojarzeń. Ale chyba mam właśnie taki bajzel w sobie, choć niedawno pisałam o porządku ;D Ściskam ciepło z wysypiska lampek w głowie. bb
    1 punkt
  26. omszały kamień przy cmentarnej kaplicy skropiony łzami
    1 punkt
  27. A czy to ma wpływ na odbiór tego co napiszę? :) Pozdrawiam kkk
    1 punkt
  28. A jest, jest :) Przypomina mi tekst J. Tuwima o ślusarzu, zostawiam, miłego dnia, u mnie psia pogoda. " Ślusarz W łazience coś się zatkało, rura chrapała przeraźliwie, aż do przeciągłego wycia, woda zaś kapała ciurkiem. Po wypróbowaniu kilku domowych środków zaradczych (dłubanie w rurze szczoteczką do zębów, dmuchanie w w otwór, ustna perswazja etc.) sprowadziłem ślusarza. Ślusarz był chudy, wysoki, z siwą szczeciną na twarzy, w okularach na ostrym nosie. Patrzył spode łba wielkimi niebieskimi oczyma, jakimś załzawionym wzrokiem. Wszedł do łazienki, pokręcił krany na wszystkie strony, stuknął młotkiem w rurę i powiedział : - Ferszlus trzeba roztrajbować. Szybka ta diagnoza zaimponowała mi wprawdzie, nie mrugnąłem jednaki zapytałem: -A dlaczego? Ślusarz był zaskoczony moja ciekawością, ale po pierwszym odruchu zdziwienia , które wyraziło się w spojrzeniu sponad okularów, chrząknął i rzekł: - Bo drosenklapa tandetnie blindowana i ryksztosuje - Aha - powiedziałem - rozumiem! Więc gdyby drosenklapa była w swoim czasie solidnie zablindowana, nie ryksztowałaby teraz i roztrajbowanie ferszlusu byłoby zbyteczne? - Ano chyba. A teraz pufer trzeba lochować, czyli dać mu szprajc, żeby śtender udychtować. Trzy razy stuknąłem młotkiem w kran, pokiwałem głową i stwierdziłem; - nawet słychać. Ślusarz spojrzał dość zdumiony: - Co słychać ? - Słychać, że śtender nie udychtowany. Ale przekonany jestem, że gdy pan mu da odpowiedni szprajc przez lochowanie pufra, to drosenklapa zostanie zablindowana, nie będzie już więcej ryksztosować i co za tym idzie, ferszlus będzie roztrajbowany. I zmierzyłem ślusarza, bezczelnym spojrzeniem. Moja fachowa wymowa oraz nonszalancja, z jaką sypałem zasłyszanymi po raz pierwszy w życiu zasłyszanymi terminami, zbiła z tropu ascetycznego ślusarza. Poczuł, że musi mi czymś zaimponować. - Ale teraz nie zrobię, bo holajzy nie zabrałem. A kosztować będzie reperacja - wyczekał chwilę, by zmiażdżyć mnie efektem ceny - kosztować będzie ... 7 złotych i 85 groszy. - To niedużo - odrzekłem spokojnie - Myślałem, że co najmniej dwa razy tyle. Co zaś dotyczy holajzy, to doprawdy nie widzę potrzeby, aby pan miał fatygować się po nią do domu . Spróbujemy bez holajzy. Ślusarz był blady i nienawidził mnie. Uśmiechnął się drwiąco i powiedział: - Bez holajzy? Jak mam bez holajzy lochbajtel krypować? Żeby trychter był na szoner robiony to tak. Ale on jest krajcowany i we flanszy culajtungu nie ma, to na sam abszperwentyl nie zrobię. - No wie pan - zawołałem, rozkładając ręce - czegoś podobnego nie spodziewałem się po panu! Więc ten trychter według pana nie jest robiony na szoner ? Ha, ha, ha, Pusty śmiech mnie bierze! Gdzież on na litość Boga jest krajcowany? - Jak to gdzie? - warknął ślusarz - Przecież ma kajlę na iberlaufie! Zarumieniłem się po uszy i szepnnąłem wstydliwie. - Rzeczywiście. Nie zauważyłem, że na iberlaufie jest kajla. W takim razie - zwracam honor: bez holajzy ani rusz. I poszedł po holajze. Albowiem z powodu kajli na iberlaufie trychter rzeczywiście robiony był na szonder, nie zaś krajcowany, i bez holajzy w zaden sposób nie udałoby się zakrypować lochbajta w celu udychtowania pufra i dania mu szprajcy przez lochowanie śtendra, aby roztrajbować ferszlus, który dlatego żle działa, że droselklapę tandetnie zablindowano i teraz ryksztosuje" Julian Tuwim
    1 punkt
  29. no nie, na profilu nie ma tego wiersza. Skoro jesteś stamtąd (z Roztocza), to tylko dla Ciebie go wrzucam. Bo nie upubliczniam go zazwyczaj. Proszę... Tomasz Kucina Wyżyna Roztocza- – Człowiek z błękitnym okiem Wstąpił w dystrykt Roztocza Traperem grubego buta Wtargnął w spadziste zbocza Jego fiołkowe oko Niby nieba firana Obrosło orędziem paproci W leśnych pagórków szykanach Tu szumy i szypoty Szturmują ucho trampa A w Tanwi bystrych potokach Układa rzeczna kanwa Karki, garbate muldy Floresy krętych wąwozów Zarosły powojem warżek W beteldres- ostrogą wrzosu Storczyków motyle skrzydła Niczym sukienki rusałek Muskają ci ludzkie stopy Cyklamenowym szałem I wiją niczym ustrój Wężowy Eskulapa Surowa monokultura Bliższa ciału niż szata Od synklin kredowych skał Kształtu nabiera dolina Kopułą z brązowych kani W leśne ustronie wrzyna A człowiek podąża dalej Upaja rzeźbą natury Niebieskie oko na niebo Drabiną do samej góry Brokatem pożywia Urania Muza nietuzinkowa Powoje kwieciste w nieboskłon Porywa plastyka kultowa Zakrada na firmament Zabełta przestrzeń z zielenią I tlenią się zmysły człowieka I lessy się w lazur tlenią W poroże zgrabnego jelenia Stukają kanciaste gwiazdy A srebrny rogal księżyca Blaskiem lśni Protoplasty Gdzieś głośno tokuje cietrzew Wysoko podnosi głowę Pstry lirowaty ogon Zarzucił wachlarzem w dąbrowy W pas kłania przy drodze brzoza Szumem wtóruje do pieśni A gardło śluzem obeszło Od flegm z zielonkawej pleśni Zaś człowiek podąża dalej Butami lustruje łono Pod stopą drży salamandra Czarna jak winogrono Amarantowe plamki Na ciele torfiastej kępy Jaszczurcza improwizacja Tuż obok suplementy Tańczą świerki i graby Kotłują skrzydlate ptaki Melodią kształcą tu dzioby Słońce w kolorze nijakim Jastrząb kpi z krzyżodzioba W grzędach z dębów i olszy Gdzieś człowiek w cieniu się chowa Śmie ptasim trelem zatoczyć W torfiastym czarnym bagnisku Głodna poluje rosiczka Morale, jak polski fiskus Wszystko pakuje do pyszczka Ów szczwany insektożerca Owadzi okrasza wdzięk smakiem Już legat spisała pszczoła Na miękkim pokładzie bagien Zielone liryczne łąki Nad Wieprzem wtuliły we mgły Zapachną naręczem kwiatów To specjał aczkolwiek zbyt mdły Patrz – człowiek zahacza o cypel Tu z woli zacnych waszmościów Na wyspie po środku stawu Wybudowano kościół Styl jego oręduje Modzie późnego baroku I Jana Nepomucena Jest aktem to święte lokum Tu ongiś ordynat Zamoyski Utworzył wielki zwierzyniec Przy dworku myśliwskim wypasał Sarny i dzikie świnie Otoczył siedlisko fosami Odgrodził zgrabnym parkanem Tu w bramy kopytem stukały Niewyrośnięte tarpany Białe drewniane chatynki Pokryte słomą lub gontem Pachną pieczonym pyrem Podczas Zielonych Świątek Kilimy na elewacjach Grzeszą kwiecistym morem I człowiek przechodząc obok Zachwyca ogrodów wzorem Bez przerwy migrują chrząszcze Pod miasto z nazwy Szczebrzeszyn Z uporem młodego maniaka Przyroda wypręża popiersie Przepychem barwnego folkloru Bezwstydnie chełpi wyżyna Od chałup w małym Bliżowie Po cerkiew spod Szczebrzeszyna —
    1 punkt
  30. Mateusz, mam wrażenie, że nie tylko mnie... ja kocham zieleń w ogóle, tutaj musiałaby być bardzo delikatnie stonowana, nie za ciemna, podobna do tonacji ze "starego" forum... to naprawdę pomoże czytać większą ilość, jeżeli już zdarzy się taki dzień. Doczytałam, że to nie aż taki problem, to bardzo proszę spróbować. Będziemy wdzięczni.
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...