Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 28.02.2018 uwzględniając wszystkie działy

  1. Bezczelna ta młodość z bukietem zapachów upaja uwodzi i nie ma umiaru. Nie kupisz nie wygrasz nie wróci za talent. Czy jest coś lepszego? za darmo dostajesz i nigdy nie wraca. Bezczelnie tak piękna. Wiesz o tym po czasie.
    6 punktów
  2. zakleiłam szuflady taśmą i pozdejmowałam z półek porcelanę otworzyłam szerzej okna by wywietrzały sny o królewiczach jestem w tym wieku że przydział się nie należy kiedyś była szansa na talon lub kartki można było takiego wystać w kolejce lub dostać spod lady teraz trzęsie od tygodnia i nic nie stoi na swoim miejscu ostrzegano że miłość jest wojną i trudno znaleźć odpowiedni schron by pomieścił wszystkie katastrofy szuflady nie otwierają się i dzięki temu nabieram dystansu do rzeczy których nie zabrałeś wspomnienia przejdą kwarantannę
    5 punktów
  3. jestem muzyką cichutko płynę cudowne rytmy przenikają mnie łagodnie wznoszę się i opadam w rytmie pożądania drży moje ciało jestem muzyką...
    4 punkty
  4. Ach, żeby serce dziecka miał każdy dorosły! Prostolinijne, szczere, pozbawione fałszu w ustach zapach prawdy bez zbędnych przenośni na twarzy uczciwość, a w działaniu prawość. Wyobraź sobie taki stan, społeczeństwo, naród. I ziemię płynącą bez zgrzytów i wojen. Nienawiść odeszła, błękit nieba jasny szczęście zawitało na skrzydłach aniołów. Marzenia jak rosa o świcie błyszczące, a myśli w zachwycie muskają pragnienia, w zderzeniu z krawędzią Utopii Morusa cicho umierają bez hałasu cienia. Lecz wierzę! Niezłomnie nadzieję pokładam, że kiedyś w uchwytnym zasięgu istnienia w księżyca poświacie i słońca promieniach powstanie, narodzi się nowe, czyste życie. 27 lutego 2018 roku
    2 punkty
  5. z inspiracji "zmrowiło" bety_b Pewna dama z Augustówki, w swym ogródku tępi mrówki, bo gdy tępe są wreszcie wywołują w niej dreszcze, więc chce jeszcze, boże krówki.
    2 punkty
  6. Musi masz na myśli DicoFox
    2 punkty
  7. Hm, aby nazwać dzieło Kolegi Płatka poematem dysponować trzeba olbrzymim zasobem dobrej woli, zaś na satyrę, nawet tę starożytną jest o wiele, wiele za długie . Ot, Autor zapragnął się wypowiedzieć w sposób umiarkowanie rymowany na nurtujące go aspekty życia codziennego no i to wykonał, wykazując przy tym sporą dozę pracowitości, a zadaniem komentatorów jest zakwalifikowanie jego dzieła wg jakiś mądrych reguł do odpowiedniego gatunku literackiego ;) Słusznie, zamiast niepewnej interpretacji lepiej te karty i inkaust wykorzystać na popisanie się własną, powalającą maluczkich wiedzą. No cóż, tempora mutantur et nos mutamur in illis, autopromocja jest teraz w cenie. ;) Pozdrawiam AD
    2 punkty
  8. To nie pełnia balonem panów Montgolfier odęta - zawiesiła się białym pęcherzem na linach blasku - Ani drzew niemych srebrne reliefy które kosmiczny oprószył kurz ponieważ Wszechświat pustki nie zna - - Ani chmur pościel zgnieciona (gdy z przypływem nadchodzą burze) a Księżyc-Luna inkubem dręczona tuli w promieniach erotyczne iluzje - - - Ani pod wojłokiem z lazuru utkanym - schowany przed słonecznikiem nów niby żądło co jabłek wonią nabrzmiewa - - - Lecz jedynie z (handy) - mojej komórki pozytywka cylinderkiem nawija Księżycową Sonatę - - - Pana Ludwiga van Beethovena - - - podzwaniając - - - - - - wołając cząsteczkami Światła - - - - - - 19.08.2007
    2 punkty
  9. Zaznacz na mapie mego ciała szlak, którym przejdzie stado małych mrówek. Postaw znak, gdzie mają się rozgościć. Za chwilę się tu zjawią wielkie ich ilości. Słyszysz? dreszcz ich drobnych nóżek... Falą się wlewają do mrowiska krągłości. Prowadź, jam królowa wynagrodzić gotowa. Proste starocie, ale zimno i nudno, więc afirmuję ;D
    1 punkt
  10. Morderca z TV Pewnego razu, koło wieczora, kiedy mgła kocem opadła w miasto, wylazł morderca z telewizora, widocznie było mu tam za ciasno. Płaszcza szarego fałdy wygładził, coś wymamrotał, strzelił knykciami, buty obtupał z ziarenek czasu, ruszył w ekranu mordować blasku. Napadał z nagła, cicho, zdradziecko, nie wybierając stary czy dziecko, wbitych w fotele, krzesła, kanapy, byle kto, czy ktoś nie byle błahy. Trzeba mu przyznać gość był szarmantem; przemawiał w sposób nad wyraz miły: — dzisiejszy wieczór chcę spędzić z państwem — po czym mordował całe rodziny. Nauczycieli i emerytów, drobnych oszustów, ważnych ministrów, malarzy, łgarzy, sprzedawców jarzyn, i kolejarzy i tramwajarzy, panie bez gaży i aktywistki, kury domowe, plotkarki z klatki, samotnie wychowujące matki, nacjonalistów i anarchistki, faszystów wszystkich, młodzież wyklętą, z Radomia żeńską orkiestrę dętą, smutne sztangistki, miernych poetów, iluzjonistów, demimondówki, słomianych wdowców, wesołe wdówki, estetów, kompozytorów etiud, hersztów lokalnych band podwórkowych, anonimowych alkoholików, i mądre głowy, i głupie głowy, sieroty, homoseksualistów, filatelistów i gemmolożki, wszystkich tych, którzy mają już dosyć, dziwki, grabarzy, ekszapaśniczki, filumenistów i warcabistki, pantalonistki i fanfaronów, tkwiących po uszy w szponach nałogów, wsiarzy, grabarzy, protagonistów, „damy” — te wzięte w gruby cudzysłów, dziatki i starców, panie i panów, przedstawicieli każdego stanu, wszelkiej profesji i proweniencji. Rzecz niepodobna wszystkich tu zmieścić. Sodoma, Gomora, bestia, carcinoma. Często nim puści wodze mordercze kolację poda, otuli ciepło, wachlarz obrazów stawi przed okiem, lekko pogłaszcze zmęczone skronie, pod głowę wsunie poduszkę miękką. Bywa, że z rana, w porze śniadania — tu, Pan rozumie, jest gość, piżama, sen jeszcze trzepie się na powiece, kot ziewa, ziewa rześkie powietrze, tak sobie panie ziewają we trzech, jest jakaś kawa, jest jakaś wrzawa, dzieci — ple, ple, ple, baba — bla, bla, bla; zwykłe, rodzinne sceny dantejskie, a ten im lezie, niby do siebie, i z miejsca bierze się za morderkę, do tego w tle ma taką piosenkę: PRZY PODWIECZORKU MORDZIK DO TORTU W CHOROBIE MORDZIK ZAMIAST SYROPU W ŁAPCIACH PO PRACY MORDZIK RELAKSIK DRGAJĄCYM LATEM MORDZIK Z KURORTU A PO KOŚCIELE MORDZIK W NIEDZILĘ GDY ŚWIECĄ GWIAZDY MORDZIK ASTRALNY TRANSCENDENTALNY ASTRONOMICZNY A KIEDY MROZIK W GAŁĘZIACH PISZCZY MORDZIK ZIMOWY SROGI SIARCZYSTY TRZEBA SIĘ LICZYĆ NA RÓWNI I Z TYM ŻE GDY LISTOPAD BŁOTA I SŁOTA TO MORDZIK PRZYBYĆ MOŻE W KALOSZACH O KAŻDEJ PORZE CZY MIESIĄC W PEŁNI CZY RANNE ZORZE LI SŁOŃCE ŚWIECI CZY ZIĄB NA DWORZE LUB KROPI DESZCZYK ON NIEŚWIADOME OFIARY MĘCZY. Zestaw narzędzi ma całkiem spory, progiem do zbrodni telewizory. Motyw? — jak zwykle ludzka głupota, choć tutaj czasem zdarza i tak się, że wraz ze zbrodnią do głowy skapnie z mordercy noża oleju kropla. Lecz to zjawisko rzadkie nadzwyczaj niczym w Warszawie wieloryb z Wisły śnieg w maju, patriae communis w kraju. Tam gdzie Twardowski łyska z księżyca, kogucik pieje, co orłem zwykł być, a sziszimory klątwy miotają. Tam żona od lat drzemie Kadmosa, Aresa oraz Kiprydy córa; czy kiedyś zbudzą ją dobre bogi? Do snu grają jej wciąż lacrimosa filharmonicy, ci per procura mesjasza, który pogubił drogi. Co zrobić? — Narodzik, nihil novi, mordy za mordy i w korowody, bogi, honory, sos z animozyj; pilot — KLIK — mordzik, pilot — KLIK — mordzik. Ciemna noc, spójrz — pani kocha pana. Ciemna noc, spójrz — nów, Copacabana. Ciemna noc, spójrz — oceanu poblask. Ciemna noc, spójrz — pan pani nie kocha. Ciemna noc, spójrz — Kupid im odfrunął. Na Posto Seis drzemie Carlos Drummond. Zaś na zaranek — klawi zikhajle, znów węszą zdradę — winni gudłaje! Amen! — A znasz Pan krem Neikea? Rozgrzesza, cud co bieli sumienia! Produkt Zakładów Apologeckich, chcemy zaścianek uśredniowiecznić! A on się skrada sprytny jak szatan, zaplata macki wokoło świata, jak tamten co jest wąpierz, parazyt, kami i giardia, harpia, meduza larwa, krwiopijca i gargantua, gorgona, zły łotr spod ciemnej gwiazdy. On się zakrada szarlatan, kanciarz, doliniarz, knajak, mamzela, kasiarz, szacher i macher, rekieter, majster, małpa, defraudant, szakal, malwersant cwaniak, kanalia, matacz, geszefciarz szabrownik, blagier, hiena i szalbierz. Morderca ciemny, mesmeryzm mroczny; tkane z poświaty szpony upiora, studniami źrenic sięgają wątpi, serc zamrożonych, w sinych waporach. Mkłymi obrazy mami w hipnozie, niknie w zamgleniach chwili minionej. Tak sunie w barwnych feeriach rzeka twarzy, postaci, miejsc i wydarzeń, godziny, dni w swych topiąc odmętach, nim w niepamięci odmęty wpadnie. Nurkują w kipiel ci bezprzytomni, tracą się pośród zgłodniałej toni. Wirują w falach ziemskich tragedii i ciut ich krzepi, gdy ktoś ma gorzej, zaraz pod bokiem jak wielki rekin brzuchem szoruje Tupolew po dnie. Tuż taumaturgów fałszywych w dryfie tratwa pijana o brzegi bije. Jak żagle wzdęte suną przeźrocza: — ludzka pochodnia oświetla PeKiN, znowu na Kremlu pręży się Moskal, a w szwach Europa jednością trzeszczy. Jankesi szczodrzy rzucają bomby w imię pokoju ta rzecz jakoby. Karambol duży, syryjskie gruzy weekend zepsuje orkan Maurycy skroś pian obwisły, najwyższy kusy żabką uchodzi czarnej ławicy parasolek, nad normę dziś dymgła; Res Publica? Co? — e, nic nie widać. A po szynach... Po szynach gna tramwaj, strzała, mało z szyn nie powylata, czterdzieści sześć w skrach na pantografach jak wiatr przez Zgierz, weń do babki babka rzecze: — Kochana, słyszała pani? Te ludziska to jednak są głupie, z telewizora morderca szczwany?! To jakieś bzdury z palca wierutne. A co w tym złego przytulnie zasiąść? Fotel, poduszki, pufa pod nóżki, green tea, koniecznie również coś na ząb, żeby nie musieć wstawać do kuchni. Ja tutaj sobie herbatkę siorpię, ja sobie tutaj kanapkę szarpię, a tam dyktator do ludzi z wojskiem, spaliło wioskę państwo islamskie. Gdy sobie sączę kawkę gorącą, kiedy zajadam ciasto z lukrecją, właśnie rugują rodzinę pod most, zginęło ze sto dzieci w Aleppo. Ja sobie tutaj jasiek poprawiam, tu na kolana włazi mi kotek, a tam ta brama i Arbeit Macht Frei, ten komisariat i śmierć pod prądem. Kiedy mnie drzemka ogarnia lekka, kiedy do oczu sen mi się klei, tam wyciągają z rzeki topielca, tam ktoś niemowlę wrzucił do śmieci. I nawet wtedy, kiedy zachrapię, ojca Kropidło, cna antyfona czarnego zedrze ze mnie kotarę snu, natchniona trwam, ave, Madonna! Wtem wsiadła matka na Dołku z córką, z tyłu złe typki pospodełbiałe, zasyczały coś i z awanturką — nadludzie vs. one niebiałe. Zawarczały szmelcowane surmy, przyskoczyli kołtuńskie sarmaty, wrzasnęli coś, że ZIEMI NIE RZUCIM; i że HEJ KTO POLAK, BIĆ CIAPATYCH! Wtedy jakby się ocknęła babka, odchrząknęła tej drugiej w te słowa: — to mój przystanek, tutaj wysiadka, zaraz nadają w tv mój program. Popędziła w noc, a z okien domów mrugających jak oczy niebieskie śmiech za nią wybiegł z telewizorów i gonił ją przez ulice echem.
    1 punkt
  11. Wieczornik – drugie rozdanie Dwugarbny tylko nocą przysiada na parapecie – przysiada na kancie swojskości. Kwarcowa ściana przed nim ma znaczenie czysto teoretyczne, kruche jak senność. W tym czasie zaprzestaje monotonnej zabawy „w przód, w tył” przypominającej objawy choroby sierocej. Możliwe, że to znieruchomienie spowodowane jest strachem przed przekroczeniem granicy między zbiorem dźwięków domowych i tych innych. Lekko kiwa głowami, mruga powiekami jakby nadawał do mnie długie wiadomości alfabetem Morse’a. Czasem mlaśnie którąś gębą aby potwierdzić że tu jest. Gąb ma wiele więc mlaszcze dość często. Mieszkanie na poddaszu ma swoje zalety i wady, nikt nie chodzi mi po głowie, jednak pokrętna akustyka budynku powoduje że słyszę wymieszane głosy sąsiadów z innych pięter. Głosy mają swoje gniazdo w rogu pokoju. Przestawiłem łóżko właśnie tam. Nie umiem usypiać w zupełnej ciszy. Mlaśnięcia dwugarbnego to za mało by wypełnić pustą przestrzeń między jawą a pierwszym snem. Moją namiętność do podsłuchiwania tłumaczę sobie jako poszukiwanie prawdziwego życia. Kłótnie słychać najwyraźniej, ale przeważnie nie są interesujące. Zbyt jawne i nieskrępowane, przerywane trzaśnięciami drzwi. Znam to z autopsji. Dużo bardziej wciągające jest poszukiwanie szmerów, stuknięć i pourywanych zdań. Śmiech i płacz. Niektóre mieszkania przyciągają do siebie kolejnych lokatorów o podobnej mentalności i przyzwyczajeniach. Wielogłowy wyciąga szyję, raz jedną, raz drugą, albo entą, i próbuje sięgnąć gębami do butelki z moją cytrynówką. Właściwie nie chcę pić więcej. Dlatego nie reaguję. Czekam na moment kiedy łby przeważą ciężar garbów i doniosły łomot zasygnalizuje upadek łakomczucha z parapetu. Nie pierwszy raz. Wielogłowy zlizuje alkohol z klepki, idzie mu dość szybko. Przymyka ciężkie powieki, do rana pozostanie na podłodze. Szepty są freskiem na ścianie do której przykładam ucho. Delikatnym jak cień, ale można rozpoznać granicę pomiędzy szarościami ciepła i chłodu. Szept jest intymnym spiskiem przeciw jawności uczuć. Szelestem. Niewidzialne potrafi kaleczyć. Perfekcyjnie czyste szyby stwarzają niebezpieczeństwo błędów interpretacji istnienia Gdzie jest granica interpretacji? Dwugarbny pochrapuje mieszaniną spirytusu i cytryn, porusza łapami jakby biegł. Mogę mu tylko zazdrościć
    1 punkt
  12. jest we mnie to miasto to samo od pierwszych dni choć czasem marzę być gdzie milej szepcą drzewa czy okala niski murek drogę inną ale tu przywarły podeszwy chodnika przyjaciele? nie wiem w imię czego chyba twarzy zbyt bliskich by dalekimi się stały w drugiej części serca szumią fale tętniąc do wakacyjnej ojcowizny tam na Steyera obok bloku inny niski mur otacza sentyment do wysuszonego dziś oczka i kina z deskami w oknach mój cypel przyzywa w bursztynowych snach choć nie grzeszy Bałtyk lazurem zaryzykuję na przekór zielonookiej rodzinie mój błękit - wspomnienie miłości kawałek nieba nad jedną z dzikich plaż
    1 punkt
  13. Krwaw ku chwale Jednego niech zły ubogacą ziemski urodzaj przekaż się w pełni ku niebu i otrzymaj łaski zaświatów krzycz by rozerwać niebiosa bo On już nie słucha rozłóż swe ręce na wznak krzyża i na krzyżu z kłamcami konaj
    1 punkt
  14. Syberyjski mróz się wprosił bez pytania, miał tranzytem i na dłużej się rozgościł, jest podobnież incognito. Bez paszportu wpadł po prostu nie uznaje żadnych granic, zmroził miasta, oraz wioski z panią zimą zaczął taniec. Ona bardzo się wzruszyła dłuższy czas go nie widziała, śniegiem wokół poprószyła, czyżby nam się rozhulała. Mróz ją dziarsko w talii trzyma i po kraju już hasają, dość mizerna była zima lecz on teraz nią się zajął. Swoje mroźne dał okrycie, śnieżna czapa lśni na chacie w oknie zakwitł kwiat srebrzyście, -Chcecie zimę? - To ją macie! Od lat już nas przyzwyczaił gdy przedwiośnie ma zagościć to w te pędy do nas wali, chcąc nadrobić zaległości. 24.02.2018r.
    1 punkt
  15. ogień lubię ujarzmiony zwłaszcza zimą na kominku gdy pląsa przycicha a ty go podsycasz no cóż raczej podsycałeś zadrapania duszy nie gasną choć nic ich nie podsyca ale miłość przygasa gaśnie odchodzi tak to się mówi a potem wybucha na nowo zresztą kto wie może już tylko ujarzmiony ogień kochamy bo nie rani w namiętności nie spala lecz czy w pełni pozwala żyć
    1 punkt
  16. Masz rację, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby rozłożyć go sobie na 2-3 razy. To zapewne skutek tego, że ma się ambicję i chęć łyknąć na raz, by poznać od razu całość, a tu przewijasz w dół i końca nie ma, tym bardziej na telefonie - nieświadoma rozmiarów, niepokoiłam się z lekka. I zapewne podobnie zareagowali inni. Szanuję Twój zamysł i długość, skoro takiej chciałeś. Jeśli znajdę puste moim zdaniem przebiegi, to je podsunę. Ale no widzisz, wspomnij mój ból i rozżalenie, gdy kiedyś txt mi skrócić kazano:P
    1 punkt
  17. Choć przyznać muszę ze Pan na tym filmie taki trochę drętwy jest.
    1 punkt
  18. jak zamrożę wszystko, jak? - chcesz mojej zguby? wolę już urwisko, urwę co , dla próby. się najwyżej zszyje - nieee, nie z szyją! (wyje)
    1 punkt
  19. grunt, to mieć humor ;)) Pozdrawiam "proszę, proszę jak to robię raz od siebie raz ku sobie"
    1 punkt
  20. gołębie przenoszą zapachy ulic rozumiane przez suche nosy psów więdną kioski warzywne mdleją kwiaty na rabatkach parują mundury policjantów w domu falbany firanek spieszą na rosół rwą się do łyżek jak niesforne dzieci spocone czoła brzuchatych wujków policzki ciotek różowieją jak peonie słońce w talerzach brodzi pomiędzy okami w radiu Barańczak i Szymborska historia o ogrodowym krasnalu od przyjaciół z Krakowa miasta dostają zawału moje i twoje lecz cisza głośniejsza od zawodzenia radiowozów krzyku karetek i jęku dzwonów popołudnie dyszy o deszcz a my ku sobie ukropem milczymy
    1 punkt
  21. W gułagu pies się wychował był nauczony by jednym łapę dawać a innych siermiężnie gryźć a przede wszystkim gułagu pilnować. pierestrojka jak wicher przez ruś sovecką przeszła gułag się rozwiązał w głąb matki rosyji wszyscy pojechali pies tylko pozostał "dobrzy" ludzie go tak nauczyli i dobry był to pies z czasem z zimna i z głodu zdechł.
    1 punkt
  22. Mojemu Kotu Noce letnie bywały najgorsze, kiedy byłam bezludnym księżycem: fioletowo-srebrzyste jak kicze, niedostosowane do potrzeb. Sunie ciężko nieważki ów kamień, smutny liryzm w czarnocie się wlecze, tak oddzielny, osobny, człowieczy. Ile waży rozpacz w otchłani? W orbitalnym więzieniu, chcąc nie chcąc; nigdzie ciał mu pokrewnych nie widać. Noc świerszczami beztrosko pogrywa – nie do udźwignięcia ta lekkość. Dziś nie jestem samotnym księżycem, wpiętym w kierat nad Ziemią pod niebem, i nie widzę dróg żadnych bez Ciebie – zgasły, pochłonęła je nicość.
    1 punkt
  23. W sumie, jak pokazujesz palcem, to rzeczywiście lekkie bicie piany. A coś się tego talenta uczepiła? Było tyle innych ciekawych pieniędzy miny, srerbrniki, talary, dolary. denary.drachmy, obole, szekele, darejki uncje trojańskie... nie wygrasz nie kupisz za żadną już miarę
    1 punkt
  24. pozwoliłem sobie po swojemu: Żeby serce dziecka miał każdy dorosły! Prostoduszne, szczere, fałszu pozbawione w ustach zapach prawdy bez zbędnych przenośni i dał się uczciwości w drodze ziemskiej ponieść. wtedy społeczeństwa i całe narody żyłyby bez waśni zgrzytów oraz wojen. szczęście cały wszechświat mogło sobie zdobyć zaś wszelkie zawiści po wieki skończone .... dalej kombinuj sama:))) lub zostaw bez rymu bo rytm trzyma Pozdrawiam ps uprasza się o nie dawanie serduszek bo kot będzie miauczał
    1 punkt
  25. niech szlag trafi zdjęcia na naszej klasie ;)) zgadzam się z szaroburym w całości i jako Ramzes i że do gotowych. Pozdrawiam.
    1 punkt
  26. Jakoś umknęło, że przez ostatnie prawie już trzy z tych czarnych dekad, katole mieli się dobrze w tym kraju. Nikt ich nie inwigilował, nie gnębił za chodzenie do kościoła. Nie zauważony przebiegł piąty rozbiór Polski dokonany w komisji państwo - kościół dokonany za rządów "postkomunistów". Piszę w nawiasie, bo komunistów Polskich Stalin wytłukł w latach trzydziestych, a ta lewica, która się wyłoniła po przemianach była mocno różowa. Tak jak Was rażą kochający inaczej poprzebierani w damskie ciuchy w barwnych paradach na ulicach, tak innych może razić to wciskanie się z wszędzie ze swoją wiarą. Są miejsca w internecie poświęcone temu czyja wiara z tam piszących jest głębsza więc proszę tam się puszyć. Ostatnie zdanie Pańskiego wpisu jest właśnie kwintesencją tego co mnie w katolach tak razi - jak nie chcesz roztrząsać problemów wiary (oczywiście jedynej prawdziwej) toś ubek, stalinista, maoista, czerwony khmer, albo poplecznik Idi Amina. Nie cierpię wszelkiego fundamentalizmu, bo ogranicza zdolność postrzegania. A metkowanie, szufladkowanie ludzi na ubeków i katolików jest podłe i żałosne,. I nikt tutaj nie gnębi za wyznawane, bądź nie, wiary. To forum nie jest po to. Zakładam, ze większość z piszących tutaj chodzi do kościoła, ale nie epatują tym siebie i nas, mają poczucie i godności, i taktu. Szanuję katolików, nie cierpię nawiedzonych katoli i nie jestem ubekiem.
    1 punkt
  27. Bardzo ciekawy pomysł na wiersz, wyrzuć tylko przecinek z tytułu, bo sprawia, jakby chodziło Ci o leczenie :) Wrócę.
    1 punkt
  28. dam Ci serducho - naturę lubię lecz u mnie głucho choć mam dziś w czubie Twoje Roztocze zakwita wiosną moje mnie toczą - w poduszce rosną
    1 punkt
  29. Pewna dama z Augustówki, w swym ogródku tępi mrówki, bo te tępe w agreście wywołują w niej dreszcze, więc chce jeszcze boże krówki. ;p Pozdrówki Świetny erotyk, a mówiłaś, że nie umiesz :) Nieprawda!!!
    1 punkt
  30. Też bym tak chciała, nie za bardzo jednak wierzę że to możliwe, ale kto wie...? Wiersz ma w sobie to coś :) Nie za bardzo gra mi ta strofka ale w tej chwili nic nie przychodzi mi do głowy. Wrócę tu jeszcze :) Pozdrawiam ciepło :)
    1 punkt
  31. wejdzie na sosnę jak wszystkie głupki będzie nie jeden ale dwa czubki
    1 punkt
  32. Oxyvio, przeczytałam z przyjemnością i odbieram ten wiersz jako miłosny liścik do ...umiłowanego, b. romantyczny. serdecznie pozdrawiam :-) Krysia
    1 punkt
  33. Poprosiłeś mnie wierszem o wspólne przedświty, o to, żebym o wschodzie podała Ci rękę, dałeś pąki swych wersów, liryczne zachwyty i nadzieję, co rośnie w kwietniową jutrzenkę. Wiosna mnie upoiła, Ty i Twoje wiersze, Twoja prośba o rękę w poranka spokoju, tak, że teraz mi w głowie szemrzą głupie świerszcze, roje Twoich motyli miłości mi roją. Wonnościami, trelami jasno odurzona, senna majem i światłem, mruczę się i mrużę, pragnę płynąć tańczona przez Twoje ramiona, chociaż nie znam Cię jeszcze, choć Cię tylko wróżę. Warszawa, 11 maja 2012 r.
    1 punkt
  34. Wszędzie za mną łazi stwór dwugarbny wielogłowy. Każda jego gęba gadać chce, bo pełna andronów do wyplecenia, wszystkie gęby otwierają się i próbują ugryźć kanapkę, którą trzymam w ręce. Nie pozwolę. Sąsiad skrobie drzwi, drzwi moje, delikatnie skrobie. Znów zabrakło na flaszkę. Więc mamrotaniem i chrobotaniem próbuje dostać się tak blisko mnie, bym zrozumiał bełkotliwą prośbę o stówkę. Kolejną stówkę, poprzedniej jeszcze nie oddał. Dzisiaj nie dostanie. Czekam aż odejdzie. A głowy chwieją się nad garbami, wytrzeszczają oczy i też czekają na chwilę kiedy stracę czujność. Zamilkły wszystkie na raz, jakby się zgadały. Nie, nie usnę, niech na to nie liczą. Sąsiad wali do drzwi, do swoich. Ostatecznie jego drzwi, więc walić mu wolno. Tym razem chciałby wejść do swojego mieszkania, wczoraj sytuacja była o tyle odmienna, że chciał wyjść z niego. Łomot do drzwi taki sam, raz z jednej raz z drugiej ich strony. Nie wejdzie, lub nie wyjdzie, dużo zależy od tego na czym jego żonie zależy. Drzwi metalowe, żona sąsiada nieugięta jak one. Zaczynam liczyć chwiejące się głowy, stwór przekrzywia garby, jeden w lewo, drugi w prawo. Łby zamykają powoli powieki, a ja liczę monotonnie, również na to że całość uśnie. Rano przestąpię głowę leżącą na wycieraczce przy progu, resztę ciała również przestąpię i wsunę mu do ręki kanapkę.
    1 punkt
  35. ech ta beta_b mnie też zainspirowała :) Dzięki Bozenko
    0 punktów
  36. Witam, WładcoMetafor. Ja nie bardzo znam się na muzyce, a Twój tekst napisany pod muzykę właśnie. Fajnie, że się nim podzieliłeś. Dość przejmujący, szczególnie o ojcu opowiada. Ważkie myśli o okrutnym postępowaniu. Dziękuję :)) Justyna.
    0 punktów
  37. Byłam na Twoim blogu. Czytałam. Aż nie mogę uwierzyć, że to prawda? Ale przecież nie wymyśliłbyś tego wszystkiego. Wrócę jeszcze tam, jak będę miała więcej czasu. Trzymaj się mocno! Teraz rozumiem, dlaczego piszesz wszystko z wielkiej litery, ale to nie do końca dobre, mimo wielu nieszczęść, masz szczęście, że emocje wyrzucasz pisząć, doceń to. Poezja- Ucieczka, Ratunek, Ochrona Na razie, jeszcze wrócę :)))))?
    0 punktów
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...