Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 26.02.2018 uwzględniając wszystkie działy

  1. wyłuskała z chaszczy splątanych maleńki był jak jakiś gnom i już wiedziała że jest dla niej że właśnie ten i tylko on zaczęła nizać zgrabne słowa nieważna praca ani trud on dał się zwieść i oczarować że aż z tej dumy w dłoniach rósł wszystkie chwytając epifory podziwiał skrycie rymu czar w zgrubienia wskoczył w rytmie skorym wypalił nagle z puenty strzał ze słów obdarta całkiem naga poszła jak gangu zimny herszt a on pozostał co tu gadać naiwny dzieciak ten nasz wiersz maj 2010
    10 punktów
  2. nie patrz tak na mnie w twych oczach kłamstwo i mrok szarość nocy spokój zabija nie chcę ciemności unikam mijam kłamstwa też nie chcę bo bardzo boli pokrętne słowa drażnią duszę w oczach które wcześniej kochałam krzyki nieprawdy nie mów tak do mnie słowa sztylety i głos twój już daleki obcość trwoga bunt mój przed tobą tak to potworne więc odejdź bełkot w zwiędłych ustach jak miecz obosieczny rani decyzja zastąpiła myśl spiker radiowy głośno czas obwieścił budzę się mokra cała od wrażeń męczący koszmar ... niech się nie ziści nie wierzę oczom ... spałam przy barze!?
    7 punktów
  3. stroiło się od wczesnego ranka akacjowy zapach ulubiony kos śpiewał dziś pod wieczór za ścianą saksofon na stoliku metaxa i pusty kieliszek w otwartym oknie czerń gdyby nie pragnienia i stłumione świece nic by tu się nie paliło w tej skrytości delikatne palce odmawiały modlitwę na swoją kolejkę czekały paciorki w rogu nieruchomy kot co chwilę niewyraźny głos zapraszał do wejścia lecz nikogo nie było długa celebra między palcami już tylko jeden koralik
    3 punkty
  4. Wczoraj, w szczerym polu, trzej menele z Mierek, mieli chęć zasypiać pogróżki w popiele. Mielilim tak od wczoraj? - Zapytał syn Karola. Tak, lima zmielone – rzekło pole szczere.
    3 punkty
  5. Syberyjski mróz się wprosił bez pytania, miał tranzytem i na dłużej się rozgościł, jest podobnież incognito. Bez paszportu wpadł po prostu nie uznaje żadnych granic, zmroził miasta, oraz wioski z panią zimą zaczął taniec. Ona bardzo się wzruszyła dłuższy czas go nie widziała, śniegiem wokół poprószyła, czyżby nam się rozhulała. Mróz ją dziarsko w talii trzyma i po kraju już hasają, dość mizerna była zima lecz on teraz nią się zajął. Swoje mroźne dał okrycie, śnieżna czapa lśni na chacie w oknie zakwitł kwiat srebrzyście, -Chcecie zimę? - To ją macie! Od lat już nas przyzwyczaił gdy przedwiośnie ma zagościć to w te pędy do nas wali, chcąc nadrobić zaległości. 24.02.2018r.
    3 punkty
  6. Mojemu Kotu Noce letnie bywały najgorsze, kiedy byłam bezludnym księżycem: fioletowo-srebrzyste jak kicze, niedostosowane do potrzeb. Sunie ciężko nieważki ów kamień, smutny liryzm w czarnocie się wlecze, tak oddzielny, osobny, człowieczy. Ile waży rozpacz w otchłani? W orbitalnym więzieniu, chcąc nie chcąc; nigdzie ciał mu pokrewnych nie widać. Noc świerszczami beztrosko pogrywa – nie do udźwignięcia ta lekkość. Dziś nie jestem samotnym księżycem, wpiętym w kierat nad Ziemią pod niebem, i nie widzę dróg żadnych bez Ciebie – zgasły, pochłonęła je nicość.
    3 punkty
  7. może brzmi okrutnie lecz łatwiej zdobywać szczyty gdy już jest się czubkiem
    2 punkty
  8. I to jest twój podstawowy błąd. Tu wiersze ocenia się przez pryzmat stosunku do osoby autora, a w komentarzach jeśli komuś nielubianemu można dołożyć to się dokłada. A idąc śladem komentarza Oksywii w innym temacie (słowo daje że to nie złośliwość tylko wskazuję że ja sam z siebie taki mądry nie jestem) dobrze jest gdy koniec troszkę zaskakuje. Stąd też pytanie: Czy nie lepiej by z tytułu usunąć "sen"? Gdyby zostawić tylko "nocy pewnej..." ?
    2 punkty
  9. dzień pogodny maluje się na niebie słońce wstało podąża hen zza horyzontu już wyjrzało w polu szumi złoty len gdy wiatr gałązką poruszy z lipy zlatuje liść na łące siano się suszy być może idzie na deszcz i tak w zachwycie płynie myśl o sierpniowej porze wznoszę oczy ku górze błękitu a usta szepczą kocham Cię Boże
    1 punkt
  10. Morderca z TV Pewnego razu, koło wieczora, kiedy mgła kocem opadła w miasto, wylazł morderca z telewizora, widocznie było mu tam za ciasno. Płaszcza szarego fałdy wygładził, coś wymamrotał, strzelił knykciami, buty obtupał z ziarenek czasu, ruszył w ekranu mordować blasku. Napadał z nagła, cicho, zdradziecko, nie wybierając stary czy dziecko, wbitych w fotele, krzesła, kanapy, byle kto, czy ktoś nie byle błahy. Trzeba mu przyznać gość był szarmantem; przemawiał w sposób nad wyraz miły: — dzisiejszy wieczór chcę spędzić z państwem — po czym mordował całe rodziny. Nauczycieli i emerytów, drobnych oszustów, ważnych ministrów, malarzy, łgarzy, sprzedawców jarzyn, i kolejarzy i tramwajarzy, panie bez gaży i aktywistki, kury domowe, plotkarki z klatki, samotnie wychowujące matki, nacjonalistów i anarchistki, faszystów wszystkich, młodzież wyklętą, z Radomia żeńską orkiestrę dętą, smutne sztangistki, miernych poetów, iluzjonistów, demimondówki, słomianych wdowców, wesołe wdówki, estetów, kompozytorów etiud, hersztów lokalnych band podwórkowych, anonimowych alkoholików, i mądre głowy, i głupie głowy, sieroty, homoseksualistów, filatelistów i gemmolożki, wszystkich tych, którzy mają już dosyć, dziwki, grabarzy, ekszapaśniczki, filumenistów i warcabistki, pantalonistki i fanfaronów, tkwiących po uszy w szponach nałogów, wsiarzy, grabarzy, protagonistów, „damy” — te wzięte w gruby cudzysłów, dziatki i starców, panie i panów, przedstawicieli każdego stanu, wszelkiej profesji i proweniencji. Rzecz niepodobna wszystkich tu zmieścić. Sodoma, Gomora, bestia, carcinoma. Często nim puści wodze mordercze kolację poda, otuli ciepło, wachlarz obrazów stawi przed okiem, lekko pogłaszcze zmęczone skronie, pod głowę wsunie poduszkę miękką. Bywa, że z rana, w porze śniadania — tu, Pan rozumie, jest gość, piżama, sen jeszcze trzepie się na powiece, kot ziewa, ziewa rześkie powietrze, tak sobie panie ziewają we trzech, jest jakaś kawa, jest jakaś wrzawa, dzieci — ple, ple, ple, baba — bla, bla, bla; zwykłe, rodzinne sceny dantejskie, a ten im lezie, niby do siebie, i z miejsca bierze się za morderkę, do tego w tle ma taką piosenkę: PRZY PODWIECZORKU MORDZIK DO TORTU W CHOROBIE MORDZIK ZAMIAST SYROPU W ŁAPCIACH PO PRACY MORDZIK RELAKSIK DRGAJĄCYM LATEM MORDZIK Z KURORTU A PO KOŚCIELE MORDZIK W NIEDZILĘ GDY ŚWIECĄ GWIAZDY MORDZIK ASTRALNY TRANSCENDENTALNY ASTRONOMICZNY A KIEDY MROZIK W GAŁĘZIACH PISZCZY MORDZIK ZIMOWY SROGI SIARCZYSTY TRZEBA SIĘ LICZYĆ NA RÓWNI I Z TYM ŻE GDY LISTOPAD BŁOTA I SŁOTA TO MORDZIK PRZYBYĆ MOŻE W KALOSZACH O KAŻDEJ PORZE CZY MIESIĄC W PEŁNI CZY RANNE ZORZE LI SŁOŃCE ŚWIECI CZY ZIĄB NA DWORZE LUB KROPI DESZCZYK ON NIEŚWIADOME OFIARY MĘCZY. Zestaw narzędzi ma całkiem spory, progiem do zbrodni telewizory. Motyw? — jak zwykle ludzka głupota, choć tutaj czasem zdarza i tak się, że wraz ze zbrodnią do głowy skapnie z mordercy noża oleju kropla. Lecz to zjawisko rzadkie nadzwyczaj niczym w Warszawie wieloryb z Wisły śnieg w maju, patriae communis w kraju. Tam gdzie Twardowski łyska z księżyca, kogucik pieje, co orłem zwykł być, a sziszimory klątwy miotają. Tam żona od lat drzemie Kadmosa, Aresa oraz Kiprydy córa; czy kiedyś zbudzą ją dobre bogi? Do snu grają jej wciąż lacrimosa filharmonicy, ci per procura mesjasza, który pogubił drogi. Co zrobić? — Narodzik, nihil novi, mordy za mordy i w korowody, bogi, honory, sos z animozyj; pilot — KLIK — mordzik, pilot — KLIK — mordzik. Ciemna noc, spójrz — pani kocha pana. Ciemna noc, spójrz — nów, Copacabana. Ciemna noc, spójrz — oceanu poblask. Ciemna noc, spójrz — pan pani nie kocha. Ciemna noc, spójrz — Kupid im odfrunął. Na Posto Seis drzemie Carlos Drummond. Zaś na zaranek — klawi zikhajle, znów węszą zdradę — winni gudłaje! Amen! — A znasz Pan krem Neikea? Rozgrzesza, cud co bieli sumienia! Produkt Zakładów Apologeckich, chcemy zaścianek uśredniowiecznić! A on się skrada sprytny jak szatan, zaplata macki wokoło świata, jak tamten co jest wąpierz, parazyt, kami i giardia, harpia, meduza larwa, krwiopijca i gargantua, gorgona, zły łotr spod ciemnej gwiazdy. On się zakrada szarlatan, kanciarz, doliniarz, knajak, mamzela, kasiarz, szacher i macher, rekieter, majster, małpa, defraudant, szakal, malwersant cwaniak, kanalia, matacz, geszefciarz szabrownik, blagier, hiena i szalbierz. Morderca ciemny, mesmeryzm mroczny; tkane z poświaty szpony upiora, studniami źrenic sięgają wątpi, serc zamrożonych, w sinych waporach. Mkłymi obrazy mami w hipnozie, niknie w zamgleniach chwili minionej. Tak sunie w barwnych feeriach rzeka twarzy, postaci, miejsc i wydarzeń, godziny, dni w swych topiąc odmętach, nim w niepamięci odmęty wpadnie. Nurkują w kipiel ci bezprzytomni, tracą się pośród zgłodniałej toni. Wirują w falach ziemskich tragedii i ciut ich krzepi, gdy ktoś ma gorzej, zaraz pod bokiem jak wielki rekin brzuchem szoruje Tupolew po dnie. Tuż taumaturgów fałszywych w dryfie tratwa pijana o brzegi bije. Jak żagle wzdęte suną przeźrocza: — ludzka pochodnia oświetla PeKiN, znowu na Kremlu pręży się Moskal, a w szwach Europa jednością trzeszczy. Jankesi szczodrzy rzucają bomby w imię pokoju ta rzecz jakoby. Karambol duży, syryjskie gruzy weekend zepsuje orkan Maurycy skroś pian obwisły, najwyższy kusy żabką uchodzi czarnej ławicy parasolek, nad normę dziś dymgła; Res Publica? Co? — e, nic nie widać. A po szynach... Po szynach gna tramwaj, strzała, mało z szyn nie powylata, czterdzieści sześć w skrach na pantografach jak wiatr przez Zgierz, weń do babki babka rzecze: — Kochana, słyszała pani? Te ludziska to jednak są głupie, z telewizora morderca szczwany?! To jakieś bzdury z palca wierutne. A co w tym złego przytulnie zasiąść? Fotel, poduszki, pufa pod nóżki, green tea, koniecznie również coś na ząb, żeby nie musieć wstawać do kuchni. Ja tutaj sobie herbatkę siorpię, ja sobie tutaj kanapkę szarpię, a tam dyktator do ludzi z wojskiem, spaliło wioskę państwo islamskie. Gdy sobie sączę kawkę gorącą, kiedy zajadam ciasto z lukrecją, właśnie rugują rodzinę pod most, zginęło ze sto dzieci w Aleppo. Ja sobie tutaj jasiek poprawiam, tu na kolana włazi mi kotek, a tam ta brama i Arbeit Macht Frei, ten komisariat i śmierć pod prądem. Kiedy mnie drzemka ogarnia lekka, kiedy do oczu sen mi się klei, tam wyciągają z rzeki topielca, tam ktoś niemowlę wrzucił do śmieci. I nawet wtedy, kiedy zachrapię, ojca Kropidło, cna antyfona czarnego zedrze ze mnie kotarę snu, natchniona trwam, ave, Madonna! Wtem wsiadła matka na Dołku z córką, z tyłu złe typki pospodełbiałe, zasyczały coś i z awanturką — nadludzie vs. one niebiałe. Zawarczały szmelcowane surmy, przyskoczyli kołtuńskie sarmaty, wrzasnęli coś, że ZIEMI NIE RZUCIM; i że HEJ KTO POLAK, BIĆ CIAPATYCH! Wtedy jakby się ocknęła babka, odchrząknęła tej drugiej w te słowa: — to mój przystanek, tutaj wysiadka, zaraz nadają w tv mój program. Popędziła w noc, a z okien domów mrugających jak oczy niebieskie śmiech za nią wybiegł z telewizorów i gonił ją przez ulice echem.
    1 punkt
  11. razu pewnego samozwańczy murarz chciał wybudować dom by po wsze czasy, jak Giambattista zapamiętany był on z zapałem zatem wziął się do pracy, by ziścić marzenie swe nie wiedział jednak, że by budować pojęcie warto by mieć na plac budowy pełen różności zajeżdża kolejny wóz by dzieło z założeń wiekopomne, zyskało miano - CUD ! powstaje zatem ściana za ścianą do góry dom się pnie ale nie wiedzieć czemu nierówne, dom jakby runąć chce... cegły z fantazją poukładane, zaprawy gdzieniegdzie brak ale dom według zamierzeń mistrza, bo przecież wolno mu tak... kto mu zabroni we własnym domu - ten nadal w górę się pnie - że fundamentów nie ma to szczegół, bo mistrz najlepiej wie jaki w marzeniach gmach wybudował i jak wyglądać on ma na placu budowa wre coraz bardziej, rośnie potęga w snach przechodząc mimo rzuciwszy okiem zaciekawiony ktoś skwitował krótko - to się zawali - pod stropy choć ustaw coś gdzie fundamenty bądź choćby ława, gdzie sztuka - nie powiem kunszt jak chcesz budować, kiedy podstawa jest fundamentem, nie "grunt" grunt że są chęci, grunt że na skałach, grunt że na krytyki ruszt nie trafią inni ale przechodnia zdrowego rozsądku bunt rośnie budowa choć nie do końca taki miał być ten dom zmyślnych krużganków w willi nie ma, stemplem podparty jest strop okna mijają się nieprzytomnie straszą przymknięte w pół drzwi że do nich dotrzeć z gruntu się nie da to szczegół, bo klamka lśni dając do zrozumienia maluczkim - nie dla każdego tu tkwię wysokie progi są dla przechodnia, to murarz najlepiej wie gdzie w nim ukryta jest tajemnica i jak sforsować móc drzwi które prowadzą w meandry CUDU, gdzie zardzewiały klucz tkwi mimo najszczerszych chęci przechodnia nie trafia rozsądku głos głową pokręcił, odszedł, zapomniał lecz dostrzegł płonący stos na stosie giną jego przestrogi, zdroworozsądkowa chęć by szczerze pomóc murarzowi wymarzony dom jego wznieść a dom sam stoi jakby był inny, na pierwszy rzut oka jak cud nierówne mury trujący bluszcz przykrył, zieleni w domu w bród już nie przeszkadza że w przypadkowych miejscach są okna i drzwi tłum mówi - taki był zamysł mistrza - w nim geniusz z dawna się tlił okna przywdziane w zachwyt firanek ozdobą się stały w mig i nie o domu mówi się lecz o nich, one teraz zadają szyk a bluszcz kolorów przydał budowli to zielony to złotem lśni wiedząc jednak że bez podpory policzone są jego dni zatruwa myśli murarza - ach... och... jaki przepiękny twój dom na trwałość gmachu nikt już nie zważa, już przestał liczyć się on stemple, gdy runą z rozpaczy, że ciężar zbyt ciężki je zgina że trudno im unieść i stropy i bluszcz co się po nich wspina obrócą w niwecz marzenia o domu co CUDOWNY miał być nic się jednak nie zmieni dla bluszczu, ten zdwoi ilość okryć może ciut niższym się stanie lecz miejsca więcej mieć będzie bo na ruinach najlepiej toksycznej roślinie się wiedzie. morał z powiastki ciśnie się na usta - pewnie wszyscy zakrzykną radośnie - przy tych z kunsztem budowanych domach jadowity bluszcz nigdy nie wzrośnie !
    1 punkt
  12. Tak trudno czasami cokolwiek powiedzieć by było ważne a zarazem czytelnikowi przyjazne Nietzsche potrafił zauważył wpływ górskiej jaskini na to co ważne myśl z pozoru błaha w zimnych skałach nabierała rozmachu jakby echo potęgowało jej wartość rozbrzmiewała nie głowie lecz w skalnej grocie wcześniej Mahomet to niesamowite zjawisko też zauważył nim postawił ostatnią kropkę nad i a może nam by było łatwiej w grocie zebrać myśli by móc choć raz cokolwiek powiedzieć.
    1 punkt
  13. niełatwo napisać wiersz który ozdobi szczyt poezji najpierw trzeba się nauczyć cierpliwości pokory one pomogą iść po bruku czyli twardym i śliskim pod wiatr i z wiatrem czyli z czymś co niełatwe trzeba zobaczyć przeżyć rzeczywistość która różne obrazy maluje nie tylko ładne zrozumiałe to co wyżej napisałem nie pachnie kłamstwem to próba zrozumienia jak trudno jest upiększyć wspomniany szczyt
    1 punkt
  14. czymże ozdobić szczyt poezji kiedy w około zaspy śniegu pokora dawno poszła w niebyt a piękne wersy na wybiegu jeszcze szlifują swą kondycję i z potem spływa jakieś grafo złapią nastroju parę iskier ze śniegu lekki puch metafor pozdrawiam
    1 punkt
  15. To nie dla mnie. Nie potrafię znaleźć wzniosłego tematu, wzniosłego stylu ani tego co oda ma sławić. Nie kojarzę z Nietzschem umiejętności przekazywania tego co czytelnikowi przyjazne, ani z Mahometem tego co wzniosłe, pojęcia nie mam nad jakim "i" kropkę postawił. No ale ja jestem tylko prosty inżynier zwyczajny i mówię za siebie.. do mnie to nie przemawia.
    1 punkt
  16. Dobre... tez tak lubię interpretować dla żartu. Ale tak na chłopski rozum to prawda poszła naga, a mimo to dumna jak herszt. :P
    1 punkt
  17. Wiem, wiem, koty łażą swoimi drogami, a nieraz przepadają na zawsze. Dlatego nie pozwalam mojemu Kotu włóczyć się po nocach (zwłaszcza księżycowych). ;))) Dzięki za miłe słowo o wierszu.
    1 punkt
  18. Witam ponownie - dokładnie jak napisałeś - dla mnie też jest pasją czytanie i pisanie - a że raz jest lepiej a raz gorzej mówi się trudno bo tak to działa. Uśmiechu i ciepła zyczę
    1 punkt
  19. Nie patrz tak na mnie, z twych oczu kłamstwo i ciemność płynie szarość tej nocy spokój zabija nie chcę ciemności, unikiem mijam, kłamstwa też nie chcę, bo bardzo boli, pokrętne słowa drażnią mą duszę, choć z oczu, które wcześniej kochałam krzyki nieprawdy- szybko odrzucam Nie mów tak do mnie słowa dziś ranią, a głos jest obcy. Obcość- to bunt, to wielka trwoga, lecz nie wiem przed kim? Tak, to przed tobą, jesteś potworem, więc idź swą drogą. Szumem zwiędniętych ust nie otwieraj, ran nie zadawaj, po cóż mi one? Myśli nie cofnę, nie idź w mą stronę, Bednarek śpiewa, oczy otwieram, godzina szósta, minut trzydzieści , ach, co za koszmar, niech się nie ziści, budzę się cała mokra od wrażeń, co do cholery! Spałam przy barze!?
    1 punkt
  20. przepraszam ale tu wyszło mniej ładnie - ciężkawo jak to się mówi mógłbyś napisać to tzw jajem - wiem że potrafisz nie będę przerabiał bo to "nie etyczne" ale tylko Ci powiem że jak zaczynałem tę zabawę z piórem ktoś parę razy przerobił mój tekst i załapałem o co tu idzie Pozdrawiam
    1 punkt
  21. Podoba mi się myśl zawarta w Twoim wierszu. Zostawiam serducho. Pozdrawiam ciepło :)
    1 punkt
  22. Dziękuję kocie za komentarz, który w połowie jest dużym nietaktem. Czy to jest chłam? Czy ja zadzieram nosa? Czy ja widzę siebie w panteonie „Julka i Adasia”? Czy ja chcę być gwiazdą? Czy ja chcę błyszczeć? Czy ja się upieram, że mam doskonały warsztat?, jak jestem amatorką i uciekłam w poezję nie tak dawno, jestem tutaj, żeby się uczyć. Piszę dla rozrywki, to nie jest moja praca, tylko hobby. Cenię Twoje komentarze dotyczące wierszy, ale po co uderzasz w moja osobę? I lepiej wiesz ode mnie, co ja myślę, co chcę, kim chcę być, przecież to jest zachowanie poniżej pasa. A myślałam, że oceniasz tylko wiersze. Wszystkie uwagi do wiersza przyjmuję, pozostałe ignoruję. Miłego dnia :)
    1 punkt
  23. gdyby tak było, skakałbym tylko z jaśkiem, bez spadochronu. a ze mną także, bom jest też jaśkiem, skakałyby namiętnie, wtulone, panie, znacznie chętniej, niż panie te przepiękne - co nie skakały nawet z balkonu. ;) trzeba bujać bo bez bujania jakaż przyjemność ze skakania? Pozdrawiam.
    1 punkt
  24. o gonieniu króliczka było, nie kompinój (to też zabawa, całkiem fajna ;) w następnej piosence dopiero jest o gęsiach po wyroku, ale polecam, bo kawałek nie do zapomnienia (na pewno znacie :)
    1 punkt
  25. Gdybym dostał zadanie domowe na "ulepszenie" tego wiersza, to prawdopodobnie byłaby to poniższa wersja. Trochę mniej czasowników, bo w wersji oryginalnej jest ich sporo np. wysychają nosy psów moje - psie nosy już nie mokre parują mundury policjantów moje - wilgotne mundury policjantów no i rymy policjantów psów radiowozów dzwonów Pominąłem środkowe wersy, jako nic szczególnego nie wnoszące a tylko rozszerzające wyliczankę. W przedostatnim wersie usunąłem "i", gdyż hałas radiowozów, dzwonów, karetek, to jeden z wielu, gdyż można by dalej wymieniać - np. hejnał z wieży ratusza. ---------------------------------------------------------------------------------- co pachnie ciszej gołębie przenoszą zapachy ulic kioski warzywne więdną drżąc od upału mdleją kwiaty na miejskich rabatach wilgotne mundury policjantów psie nosy już nie mokre słońce w talerzach brodzi między okami w radiu Barańczak i Szymborska historia o ogrodowym krasnalu - od przyjaciół z Krakowa każdy w swoim mieście południe dostaje zawału cisza głośniejsza od krzyku radiowozów jęku dzwonów zawodzenia karetek milczymy ---------------------------------------------------------- Być może, iż sens uległ zmianie, ale to tylko zadanie domowe, no i przyjemna dla mnie zabawa :)
    1 punkt
  26. wie to, czy nie wie, lecz dlań jest skutkiem, że wyżej, w niebie jest, łącznie z czubkiem.
    1 punkt
  27. no wiesz Pan, mówiła Mildred, że najlepszy jest preszpan, a ja się upieram, że szylkret - ładniejszy, nie, że szpan i też rysuje, jakbyś miał widię, czujesz Pan?
    1 punkt
  28. witaj Waldku, to bardzo trudna sztuka, bo nawet jesli się uda raz, to nie wszystko. Trzeba to czynić wielokrotnie, wtedy to juz sztuka. Chyba mnie natchnąłeś, bo dzięki Twoim przemyśleniom powstało też jedno moje ;) Pozdrawiam szczyt wszystkiego gdy łatwiej zdobywać szczyty kiedy jest się czubkiem
    1 punkt
  29. Podoba mi się symbolika. Zastanawia mnie tylko dotykanie tętna, czy to nie jest za mocno wygięte. Dla mnie, subiektywnie, chyba tak. Mimo wszystko wolałbym je poczuć. Dobry wiersz pomimo tego mojego wahnięcia. Pozdrawiam
    1 punkt
  30. jeśli żałoba to niech będzie biała jak płótno nocą zerwane ze stołu jeśli żegnanie jak ta ręka drżała niech zadrżą pięści mosiężnych aniołów jeśli milczenie to niech będzie w progu przez który fruną mąż i żona młoda jeśli to koniec niech choć raz do roku zrobi się wszystkim wszystkich bardzo szkoda jeśli początek to obrus się przyda na blaty zbite z heblowanych tropów sypać się będzie jakby resztę sypać z jabłoni szczęście pociętych banknotów przy stole siądą same młode pary a panien starych nie będzie niestety wzniesie więc toast kawaler-wikary lęk przełknie czując cierpkość - wzrok kobiety jeśli czekała to przez całe życie niech teraz on czeka mocniej w to uwierzy co mu wygarnie w tańcu szepcząc skrycie już niosą nam rachunek na skrzydłach kelnerzy jeśli to prawda jak miłość zadźwięczy choć prawdę w papier zmięty wygłoszono co teraz powiem prozą od zaręczyn jak cymbał brzęczę: kocham Ciebie żono
    1 punkt
  31. Raz wystarczy, albo i wcale
    0 punktów
  32. Bożenko, nie lubię długich wierszy, tutaj tylko przeleciałem z grubsza i ta strofa poniżej mnie zatrzymała. Bo i dom, i firanki, i bluszcz, zieleń, złoto; jeszcze trochę upiększeń i poemat gotowy:) Pozdrawiam PS. Tak na marginesie; firanki dla domu, jak kobieta w sukience:)
    0 punktów
  33. Zbudowałaś weną wzniosły wiersz jak wieżowiec z dwunastu strof jak kondygnacje, windy trzeba bo zadyszki można dostać:) Dobry utwór podoba się. Pozdrawiam:))
    0 punktów
  34. Pięknie napisany... Lecz jak przytyk go czytam Też chciałam wierszem me myśli napisać. Lecz szybko usłyszałam :to nie tak, tam jest źle, tu rym tam rytm ratunku gubię się. A jeszcze tu te słowa mnie ranią Przykro mi dlaczego nie lubisz bluszczu? Kiedyś dawno dawno temu zanim tu trafiłam napisałam,, oplatam życia pień jak bluszcz..." jadowity???
    0 punktów
  35. to Twoje pisanie ma drugie dno włożyłaś sporo pracy i pomysłu jeśli chodzi o mnie prowadziłbym to bardziej lapidarnie :))) Pozdrawiam
    0 punktów
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...