Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 19.01.2018 uwzględniając wszystkie działy
-
Ptaki Bądźmy jak ptaki, lećmy do góry, może nie dojrzy nas los ponury, ziemia jest brudna, ziemia jest ciężka, wznieśmy się w niebo, w przestwór powietrza. W objęciach słońca jak dobrej matki, tuż przed skonaniem, po raz ostatni, szybujmy w chmury, niechaj nas skryją, wolność nam wiatrem, skrzydłami miłość. Ze śmiechem tańczmy swobody taniec, tańczmy, wirujmy w tym świętym szale, firmament śpiewa, horyzont woła, a w dole łąki, a w dole pola. Przed nami błyszczy zmierzchania złoto, wznośmy się, wznośmy, wznośmy wysoko, aż za widnokrąg, po sam dach niebios, by dłużej spadać, gdy nas zestrzelą.7 punktów
-
Lecą płatki pod zimowym słońcem, zimno w lesie, w mieście i na łące, zimno, biało, wietrznie i styczniowo, biała zamieć nad bieloną głową... Aż tu nagle - zamieć w głowę wpada, wir i zamęt, walc i maskarada, zaślepienie do białości płonie, płatki śniegu raptem są zielone! Miłość grzeje jak dojrzałe lato, biel nad głową topi się i chatą, uciekliśmy starej zimie w młodość, nie dopędzi nas już nigdy pogoń!4 punkty
-
Z pewnego miasta kot szarobury zmieniał wciąż wygląd swojej natury, lubił głaskanie, urocze panie, zapewne zwierz to wielkiej kultury.4 punkty
-
Tango II 2013 , myszą rysowane Noc, pani szalona, Zaprasza nas na bal. Amor rozpostarł skrzydła, Wyostrzył groty strzał. Bo wino szumi w głowie, Gorąca krąży krew. Niech wieczór się nie kończy , Czujemy tanga zew… Pragnienie tej bliskości Niechaj połączy nas, I w walcu zawiruje wraz z tobą cały świat. W mych oczach jest marzenie, W twych pożądania żar. A dłonie znajdą siebie… Odnajdą szczęścia czar… 2010r,4 punkty
-
Tylko, że Marcin napisał wiersz o zmaganiu i walce o godność, godność po to aby żyć, czy inaczej - aby życie stało się znośne. A Deonix zmaganiu o godność, aby odejść z podniesioną głową, a przynajmniej mocno wyeksponowała śmierć (być może mocniej niż walkę i godność). Trochę inne tematy.3 punkty
-
Nieurokliwe piękno Oto ja, Nepomucen Maria Żądło. Nadzwyczaj spokojny człowiek, tylko, kiedy coś mnie zachwyci, to moje wyciszenie gubi się, usuwa, wyrywa z piersi, wybiega, wychodzi po angielsku. Chwile owe zagrażają mojej jaźni i ciału. Targają nimi, miętoszą, rwą na kawałki, aby w końcu wmówić mózgowi, że piękno, które dostrzegłem jest szpetne. To nie lada problem i bardzo rzadki przypadek, gdyż na ogół ludzi cieszy uroda, powab, klasyczne wzorce, elegancja. Z mojego punktu widzenia dobrze, że do XXI w. nie przetrwały, na przykład, Wiszące Ogrody Semiramidy czy Latarnia morska na Faros. Cóż bym biedny uczynił, gdybym miał możliwość zobaczenia, choćby z daleka, snopu światła Ptolemejskiej budowli?A tak, śpię snem sprawiedliwego, choć czasami miewam koszmary – nawiedza mnie Cheops i jego grobowiec. Myślę sobie wtedy: "ten to miał chody, niezniszczalny od pięciu tysięcy lat." Ów dziwny stan rzeczy przyprawiał moich rodziców o ból głowy, a znajomi… Jacy znajomi? Nikt nie chciał ryzykować, bo a nuż poszedłby ze mną do parku i jakiś liść jesienny mógłby mnie zachwycić. - Co wtedy? Klapa, kompletne zdziczenie, nogi za pas, bieg do utraty tchu, następnie siedzenie w piwnicy, chlanie denaturatu, łzy. Byle zapomnieć o nadzwyczajnie zwykłym listeczku. Moje trwanie to slalom. Ohyda i fetor stanowiły graniczne słupki. Czasami tkwiłem przy nich godzinami, bo inaczej porwałby mnie strumień uroków życia. Aby ratować resztki swej dumy, unikałem piękna i dążyłem do tego, aby je od siebie odstraszać. Musiałem przywdziać skwaszony wyraz twarzy, przygarbić się z lekka, wysuwać język z zaślinionych ust oraz bełkotać. Zapewniało mi to bezpieczeństwo. A i jeszcze. Wkładałem na nos spuszczony na kwintę, bardzo mocne szkła w okropnej oprawie. Tak wkraczałem w codzienność od ponad trzydziestu lat. Matka patrzyła z troską na swego jedynaka, ojciec omijał mnie wzrokiem. – Co z tobą będzie, młodzianku? – pytała babcia a dziadek pykał z fajeczki. – Może byś się w końcu ożenił? – walnął raz tatuś. – No, no. - przytaknęła mateńka. – Ja mam szukać kobiety, która zechce mi towarzyszyć przez resztę życia?! – krzyknąłem skonsternowany. Chór sopranów i basów przytaknął. Rozpoczęły się przygotowania do Wielkiej Poszukiwawczej Wędrówki. Cztery dorosłe, a nawet już podstarzałe osoby, znosiły do domu torby, torebki, torebeczki zapchane po brzegi różnościami z wyprzedaży. Babcia miała szał w oczach, dziadek zapodział gdzieś fajeczkę a tato zgolił brodę. Matka wpychała we mnie jedzenie, abym mógł spojrzeć w lustro i nie przerazić się piękna własnego oblicza. Minął miesiąc. Ważyłem ponad sto kilogramów przy wzroście metr siedemdziesiąt jeden. Nie czesałem się, z rzadka odwiedzałem łazienkę. Wypadła mi lewa przednia dwójka, a czwórka zaszła kamieniem. Ubranie specjalnie plamiłem, na przykład musztardą Starepską – polecam do takich praktyk. Zarosłem niczym niedźwiedź, nos jeszcze bardziej na kwintę, okular o szkłach grubości denka od butelki po wypitym ostatnio, denaturacie. Byłem gotów. Ruszyłem w miasto. Przechodnie się za mną oglądali, niektórzy zatykali nosy, inni kiwali z politowaniem głowami. A ja, jak szarżujący byk, prułem do przodu. Byle szybciej znaleźć się w Biurze Matrymonialnym o dźwięcznie brzmiącej nazwie: Wieńcówka. Dotarłem wreszcie na miejsce. Wszedłem do małego pokoiku i… upadłem niemal, gdy zobaczyłem siedzącą przy biurku kobietę. Ubrana na czarno, twarz blada, włosy tłuste, paznokcie zarośnięte brudem. – Ideał. – pomyślałem. Ona wstała, zbliżyła się do mnie powolnym krokiem – na szybki nie pozwalały wykoślawione buty i rzekła. – Jesteś mój książę, czekałam. - Skąd wiedziała, że się pojawię? Skąd, że ją zaakceptuję? Tej tajemnicy nigdy nie zgłębiłem, a minęło prawie pół wieku, od kiedy jesteśmy małżeństwem. Bardzo szpetnym, fakt, ale w naszej brzydocie kryje się piękno. Oboje mamy takie przekonanie. Koniec. Justyna Adamczewska KWIECIEŃ 2016 r.2 punkty
-
Marzeniem biegnę znów daleko na przekór bytu mojej jaźni, obrazy skrzą się pod powieką, daję się porwać wyobraźni. Zmysłami ścigam niemożliwe w sferze fantazji galopuję, chłonę wspomnienia pożądliwie w pełni się nimi delektuję. Pomaga to mej świadomości, koję tłoczące się uczucia i tak jest łatwiej, tak jest prościej, tęsknota cichnie, nie dokucza. Zmierzchłe, minione, niespełnione, wspomnienie dziś je obudziło, przekładam je na drugą stronę te młode lata - pierwsza miłość. Było, minęło więc z uśmiechem nostalgii nuta trąca myśli, co się spełniło jest pociechą, jednak nie wszystko nam się ziści. 03.01.2018r.2 punkty
-
nauczono mnie że nie warto więc stoję i unikam ciosów zamiast wiać jak najdalej lub obić gębę losowi jak mogłam tak bardzo się skurwić1 punkt
-
Oczko Elwira kupiła bardzo drogie, eleganckie rajstopy. Czarne, pasujące do zielonej sukienki, którą chciała założyć na przyjęcie. Ubrała się, zrobiła makijaż i czekała na Ryszarda. Siedząc w fotelu, myślała o tym, że zabłyśnie wyglądem na raucie zorganizowanym przez prezesa spółki, w której pracował jej przystojny partner. Tak, Elwira lubiła poklask, lubiła, gdy o niej mówiono, gdy pojawiały się jej zdjęcia w kolorowych czasopismach i Internecie. Zainteresowanie, jednak, budziła tylko dlatego, że związała się z wybitnym ekonomistą. Ona sama stanowiła dodatek, ozdobę, jak różne gadżety, mające upiększać pomieszczenia. Czy zdawała sobie z tego sprawę? Nie. Była zbyt pusta i zapatrzona w siebie. Usłyszała nadjeżdżający samochód. - To Ryszard – pomyślała. Ostatnie spojrzenie w lustro, ocena wyglądu, akceptacja. Jest okej Klakson dał znać, że jej towarzysz się niecierpliwi, więc szybko wyszła z domu, zamykając za sobą drzwi. Cofnęła się jednak. Zapomniała torebki zrobionej ze skóry aligatora, polakierowanej i dodającej pewności siebie, gdy ją przy sobie miała. Czas naglił, ale Elwira nagle uważniej przyjrzała się torbie, coś ją zaniepokoiło, jednak nie zatrzymywała w sobie tego uczucia. - No nareszcie - powitał ją zniecierpliwionym głosem Ryszard. Nawet nie wysiadł z samochodu, nie otworzył jej drzwi, musiała sama się z tym uporać. Mężczyzna ruszył, rozległ się pisk opon. Jechał szybko, przemykając między innymi samochodami. - Zabijesz nas - powiedziała Elwira. - To tylko będzie twoja wina- odparł. - Następnym razem się nie spóźniaj i nie każ mi na siebie czekać. Atmosfera zgęstniała, a miało być tak pięknie. Milczenie i cichy szum klimatyzacji towarzyszyły im podczas dalszej podróży. Elwirę nagle zaczęło boleć prawe oko. Łzawiło i szczypało. Wyjęła chusteczkę, krople. Myślała, że ich użycie, ulży, ale było coraz gorzej. Tusz, którym pomalowała rzęsy, drażnił. - Pewnie cała się rozmazałam, makijaż spływa mi po twarzy i wyglądam coraz gorzej - pomyślała z przerażeniem. – Jak ja się pokażę na tym przyjęciu? Ryszard będzie wściekły. I rzeczywiście był. - Coś ty z siebie zrobiła?- zapytał agresywnie. Dlaczego nie zadbałaś o swoją twarz? Że też wcześniej tego nie zauważyłem, gdzie ja miałem oczy?! - krzyknął. - Ależ wszystko było dobrze, gdy wychodziłam z domu - próbowała tłumaczyć kobieta. - Teraz nie jest – odparł. - Przypominasz dziwkę po trudnej i pracowitej nocy. Łzy stanęły w pięknych, choć umazanych teraz tuszem, oczach Elwiry. Sukienka się wygniotła, wysokie obcasy zaczęły przeszkadzać, zauważyła też, lecące oczka w eleganckich wcześniej rajstopach - No, nie. Co to ma wszystko znaczyć? - pomyślała - Nigdzie ze mną nie pójdziesz, weź taksówkę i wracaj do domu - powiedział Ryszard. - To nawet mnie nie odwieziesz? - zapytała. - A niby dlaczego mam to zrobić? - Zawiodłem się na tobie, idź już. Odwrócił się i ruszył w stronę apartamentu. Została sama na podjeździe, rozpłakała się, nie była przyzwyczajona do takich sytuacji. Spojrzała na swoją torbę - jedyny dodatek, który był nadal elegancki. Faktura skóry - nieskazitelna. Jednak znowu ogarnął kobietę niepokój, gdy przyjrzała się jej bliżej. To samo czuła już wcześniej, jeszcze w domu. Coś było nie w porządku. Otóż na torebce dostrzegła czerwone, przerażone oko cierpiącego zwierzęcia. „Mówiło”: - Hodowali mnie w ciasnym stawie, tuczyli, niby dbali, ale tylko dla zarobku - tacy są ludzie. Twoje drogie rajstopy też już mają lecące oczka, a twarz szpeci tusz do rzęs. Nie jest ozdobą, tak jak i ty przestałaś nią być dla Ryszarda. Odtrącił cię i poszedł. Wcale nie na przyjęcie, to hazardzista, który nigdy nie ma „oczka” w kartach, ale za to uważa, że posiada na własność dwudziestoletnią kobietę - ciebie właśnie. Oko zamilkło. Elwira wróciła do domu. Dziś miała urodziny, jednak nikt nie podarował jej tortu, nikt nie świętował, była bardzo samotna. - No nic, muszę i chcę żyć dalej, mam przecież przed sobą jeszcze parę „oczek lat”. Przestała być gadżetem, zaczęła być dojrzałą kobietą, w pełni samodzielną. Justyna Adamczewska 2016 r.1 punkt
-
Wodospady Iguazu 2012 r. myszą rysowane Szczęście moje, tyś takie złudne, Niczym tęczowy blask, Wymijasz mnie, chowasz tam się… Gdzie ciebie znaleźć mam. Szukałam zguby Białą Nocą, Tak jak zachodu słońca. Ze szczytów gór powyżej chmur… Patrzyłam wciąż bez końca. Pod nogi rzuciłeś pereł sznur, Słony smak dziś mają. Turkusów blask już osłabił czas, Szczęścia nie pamiętają. 2010 r.1 punkt
-
pełne życia i zieleni odżywa po tygodniach suszy stworzone by się nie poddawać złapie się pomyślnych wiatrów wyrwie z wyschniętego jaru by znaleźć podatniejsze grunty a wyglądało jak umarłe nóżki zwinięte i spopielałe jak ze strychu zasuszony pająk ale cud - ożyło gdy spojrzałeś w jego stronę z choćby zainteresowaniem sił nabiera i koloru wiary utraconej ciutkę znów patrzy w lustro pijąc wodę życia słodką jak pączek i gdy tak łapie promienie łakomie uważaj! Za późno... przegrzało - znów musi umrzeć ale nie mrze, tylko czeka łkając niespokojnie jak drzemiący wulkan aż nowego chwyci się wiatru lub deszcz spadnie na nie i wtedy ono odrodzi się znów jak jerychońska róża1 punkt
-
„Radość przyjdzie z winogron słodyczą, Przyjdzie późną jesienią, wieczorem” (Leopold Staff) - z listopadem ciepłym i pachnącym twoim polarem - Po listowiu przyjdzie przed śniegiem zamknięta w rozecie przełamanych barw - zgniecionej czerwieni niby kąkol fioletu sczerniałych lazurów przydeptanych brązów - Kiedy my w rozdmuchanym niebie gdzie twoje kroki tłumią moje stąpanie po nadobłocznych górach trzymając się za ręce wejdziemy do domu pod wieczornymi gwiazdami 27.10.20111 punkt
-
bądź mi wiosną latem jesienią zimą bądź każdą z tych pór przecież wszystkie mają w sobie moc ukrytą w słońcu mrozie deszczu mgle a także światłem które rozjaśnia mrok noce oraz nieudane dni jak trzeba drogą po której nie będę wstydzić się iść którą ty szedłeś1 punkt
-
Rok za rękę przyprowadził wiosnę, tuż po zimie to się stało, zielonością wszystko kwitnie, słońce uśmiech niebu dało. Noc się topi, kurczy, znika. Dzień co dnia trwa coraz dłużej, promieniami się rozpycha, spoglądając w oczy chmurze. Chmury marca są jaśniejsze, kształtem lżejsze w dryfowaniu, bardziej wonne i zalotne, młode panny na wydaniu. Świeży wietrzyk panny muska, aromatem ziół czaruje, lekko drga lub mocniej ciska, może jedną upoluje? Po cóż ci wicherku młody z jedną bawić się w miraże? Całe stado niebnych chmurek powędruje, gdzie rozkażesz. Niespożytą masz energię wietrze, wichrze, rozbójniku, zimę gonisz, wiosnę tulisz ciepłą dłonią Atlantyku. Przyjście wiosny ziemia wita, lasy szumią, rzeka śpiewa, w skowronkowe trele wnika myśl wiosenna niczym melanż. 18 stycznia 2018r.1 punkt
-
Życie różne ma nastroje czasem rwącym jest potokiem, czasem płynie ze spokojem, horyzonty ma szerokie. Nieraz rzuca w nurt przypływu wnet wynurzasz się na fali, moc uznania i podziwu nie przestają ciebie chwalić. Bywa też że jak rozbitek zagubiony sam dryfujesz i odwalić możesz kitę, nikt ciebie nie pożałuje. Los tak różnie nas kieruje ten ma łoże, inny pryczę, przez życie trzeba iść czujnie by nie wypaść na bocznicę. 15.01.2018r.1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Na tym portalu na szczęście -takich ,, poetów,, nie ma ;-)) Dwa piaskowe dziadki nudzą się znów szaleniewięc czym prędzej biorą się za opisywaniepo erekcji nie ma śladu lecz podnieceniew głowie jeszcze coś tam dymi choć nie staniepióro by przypadkiem coś mądrego wyskrobaćna jeden temat wciąż tylko rymy ulepiąmetafora dla nich to wątpliwa ozdobawięc kuchenną łaciną co dzień się pokrzepiąnoce zarywają z nerwowej bezsennościpiszą często i wcześnie już o bladym świciemało kto czyta te do rymu wiadomościbo o wiele bardziej ciekawe jest wszak życieoni plotą swe wersy coraz bardziej miernenikt ochoty nie ma na ich naiwne gadkiodleciały dawno Muzy do końca wiernenudzą się znów szalenie dwa piaskowe dziadki lecz na innych portalach bywają ...1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Pisałam go, zanim Ciebie poznałam, Kocie. :))) I kilka razy mówiłam go na scenie, kiedy już się znaliśmy. :) O, widzisz? Tak się słucha swojego Miśka, że się nie wie, co Misiek mówi na scenie!1 punkt
-
Bardzo ładny i melodyjny wiersz, o wolności, o szale uniesień, o pragnieniu przeżycia czegoś wspaniałego, zanim nastąpi nieuchronna katastrofa (bo w każdym życiu są katastrofy, choćby ostatnia z nich: śmierć). Moje klimaty - ja też mam ogromny apetyty na życie. :) Ale jednak czepnę się jednej rzeczy: Czy nie powinno być: lećmy? Taka forma czasownika jest zgodna z poprzedzającym: bądźmy, w dodatku lepiej pasuje rytmicznie do całości.1 punkt
-
A mogłoby być tak przyjemnie:) W termosik nie uwierzą?:P Ja tylko raz miałam taki spacer, śnieżyło aż miło, peryferia, bez komplikacji. Za drugim razem złamałam nogę idąc z myślą, żeby takowy powtórzyć. Tak czy siak, skojarzyło mi się właśnie z tamtą nocą1 punkt
-
1 punkt
-
Pomruczy, i zaraz nosem odwróci się w stronę okna a do publiczności ogonem ;-)))1 punkt
-
1 punkt
-
'biała zamieć nad bieloną głową' :) co prawda to wiersz o miłości, ale ja się poczułam jak na zimowym spacerze z grzanym winem owiniętym w sreberko. Polecam, jakby co:)1 punkt
-
Ach, Roztocze! No pewnie, że tam zimą jest bajecznie! Przecież to prawie góry! Roztocze jest cudne, kocham takie wzgórza i lasy ze strumieniami, i te kaskady jedyne w swoim rodzaju! Nie widziałam Roztocza zimą, ale mogę sobie wyobrazić - z pewnością jest cudowne! A co do pór roku, to ja też kocham wszystkie, ale najbardziej właśnie lato. Nie lubię upałów w mieście, za to nad wodą jest fantastycznie - kocham pływać i mogę to robić całymi dniami do zachodu słońca. Deszczowe lata też lubię. Ostatnio są właśnie takie - chłodne i deszczowe. Wtedy łażę na dalekie dystanse, bo z natury jestem włóczykijem i łaziorem. Nigdzie i nigdy nie czuję się tak dobrze jak na szlaku! Lato jest zdecydowanie najpiękniejszą porą roku dla mnie. :) Mam wtedy wakacje, wolność, wyjeżdżam na włóczęgę, wędruję po kolorowym, kwiecistym świecie, gdzie mnie oczy poniosą... I pracuję w ogródku, co również uwielbiam. :)1 punkt
-
By dane było chociaż razwstać z kolan kurz otrzepaćBy wreszcie spojrzeć prosto w twarzzobaczyć w niej człowieka1 punkt
-
z poziomu kolan rację masz ciężko jest spojrzeć prosto w oczy lecz z dwojga złego kurza twarz jak z perspektywy tej się boczyć ;P Pozdrawiam1 punkt
-
Ładnie i na czasie w karnawale. Niech porwie nas do tańca retro muzyki czar w takt na trzy czwarte walca, to naszych marzeń bal. Z pozdrowieniem:))1 punkt
-
No tak, jakoś szaroburo tu bez Kota, przyznaję. Proszę wziąć to za szczerość, wazeliny nie stosuję:P1 punkt
-
Czytałam kiedyś wypowiedzi tych, co przeżyli śmierć kliniczną -ich wizje, przez jednych ocenianych jako wynik niedotlenienia, to z reguły tunel i jasność, czasem spotkanie z jakąś świetlistą postacią. Jakiś reżyser teatralny zobaczył z góry, że świat jest teatrem z kurtyną itd, i ta wizja troszkę zmienia trop. Także coś w tym cytacie jest. Może zobaczymy to, w co wierzymy, czyli nie będzie to odpowiedź, a kolejna iluzja.1 punkt
-
1 punkt
-
zieleń tysiącem odcieni się mieni ,lśni w słońcu czarnieje w cieniu. Zanurzyć się w tej zieleni...i tam zostać.1 punkt
-
Miły, lekki wiersz, ale momentami mi zgrzyta rytmicznie: tu bym przestawiła na: wnet wynurzasz się na fali; a tu bym napisała : lecz cię nikt nie pożałuje; tu też bym inwertowała na: iść przez życie trzeba czujnie; Pozdrawiam :)))1 punkt
-
1 punkt
-
"Polska - pierwszy kraj na świecie, w którym zamiast rządu upadła opozycja" ileż zachodu czasem potrzeba aby obnażyć ukryte ego różnych forteli lub znaków z nieba a dziś to wszystko jest do niczego Nietzsche z obłoków spogląda dumny znaczące miejsce ma w polityce a dawniej w sklepach albo przy urnie stek wulgaryzmów słało mu życie zaś sam Najwyższy spogląda błogo wyznawców krzyża wspomóc nie musi bo przeciwnicy sami ze sobą postanowili kopie pokruszyć waląc na oślep tną się nawzajem z pola rugując współtowarzyszy choć wielkie bagno po nich zostaje na synekury wciąż skorzy liczyć zaś wiatr historii mocy nabiera zmiata afery przekręty liczne jak sfinks odradza się Polska teraz zrzucając pęta ekonomiczne1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne