Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 06.11.2017 uwzględniając wszystkie działy

  1. Była młoda (czy naiwna?) On to niecnie wykorzystał, a za łóżkiem na kredensie Złoty Bożek ślicznie błyszczał. Gry aktorskiej popis dała, chociaż rola dramatyczna i profity różne były, więc mu miłość, nie raz wyzna. Botoks gładko znaczył lata hotelowych pokoików, lecz przestali ją zapraszać. Starość idzie... będzie zemsta. Wypisuje listę długą. Kto i kiedy molestował, i że ona jest ofiarą, (bo to dzisiaj taka moda) a za barkiem na kredensie Złoty Bożek się uśmiecha. Najważniejsze w show-biznesie wielkim drukiem być w gazetach.
    5 punktów
  2. Ja spadnę z nieba, choć nie dziś, bo, jeszcze latać tak nie umiem. Kot Szarobury Nie musisz fruwać ponad sny, nie czekam na anielskie wzloty, wolę, byś przy mnie zawsze był czułością myśli i pieszczoty, chciałabym wierzyć najgoręcej, że już nie skłamiesz nigdy więcej. Przy Twoim boku pragnę spać słodko i mocno jak niemowlę, zamiast się złościć, bólu bać i nie móc zmrużyć słonych powiek; kiedyś się śniłeś jak dar nieba, dzisiaj w koszmarach mnie nawiedzasz. Chcę tak jak Eurydyka biec za ukochanym Orfeuszem z mroków Tartaru w jasny dzień i w jego wierszy ciepły puszek; lecz nie wiem, czy jest taka droga, w którą uwierzyć bym znów mogła. Orfeusz umiał kochać tak, że ryzykując własne życie aż do wieczności doszedł bram po najkochańszą Eurydykę; ale słabością charakteru wgniótł ją na zawsze do krateru. 6.11.2017 r. * Mit o Orfeuszu i Eurydyce - Jan Parandowski Orfeusz był królem - śpiewakiem Tracji, jak król Wenedów u Słowackiego. Tylko że nie był stary. Był młody i bardzo piękny. Śpiewał i grał na lutni tak pięknie, że wszystko, co żyło, zbierało się dokoła niego, aby słuchać jego pieśni i grania. Drzewa nachylały nad nim gałęzie, rzeki zatrzymywały się w biegu, dzikie zwierzęta kładły się u jego stóp - i wśród powszechnego milczenia on grał. Był po prostu czarodziejem i za takiego uważały go następne pokolenia, przypisując mu wiele rozmaitych dzieł, w których wykładał zasady sztuki czarnoksięskiej. Żoną jego była Eurydyka, nimfa drzewna, hamadriada. Kochali się oboje bezprzykładnie. Ale jej piękność budziła miłość nie tylko w Orfeuszu. Kto ją ujrzał, musiał ją pokochać. Tak właśnie stało się z Aristajosem. Był to syn Apollina i nimfy Kyreny, tej co lwy jedną ręką dusiła - bartnik zawołany, a przy tym dobry lekarz i właściciel rozległych winnic. Zobaczył raz Eurydykę w dolinie Tempe. Cudniejszej doliny nie ma w całym świecie, a Eurydyka wśród łąk zielonych, haftowanych kwieciem rozmaitym, wydawała się jeszcze bardziej uroczą. Aristajos nie wiedział, że ona jest żoną Orfeusza. Inaczej byłby, oczywiście, został w domu i starał się zapomnieć o pięknej nimfie. Tymczasem zaczął ją gonić. Eurydyka uciekała. Stało się nieszczęście: ukąsiła ją żmija i nimfa umarła. Biedny był wówczas Orfeusz, bardzo biedny. Nie grał, nie śpiewał, chodził po łąkach i gajach i wołał: "Eurydyko! Eurydyko!" Ale odpowiadało mu tylko echo. Wtedy ważył się na rzecz, na którą nie każdy by się ważył: postanowił pójść do podziemia. Wziął ze sobą tylko swoją lutnię czarodziejską. Nie wiedział, czy to wystarczy, ale nie miał żadnej broni. Jakoż wystarczyło. Charon tak się zasłuchał w słodkie tony jego muzyki, że przewiózł go na darmo i bez oporu na drugi brzeg Styksu; Cerber, nawet sam Cerber nie szczekał! A kiedy stanął Orfeusz przed władcą podziemia, nie przestał grać, lecz potrącając z lekka struny harfy, skarżyć się zaczął, a skargi układały się w pieśni. Zdawało się, że w królestwie milczenia zaległa cisza większa i głębsza niż zwykle. I stał się dziw nad dziwy: Erynie, nieubłagane, okrutne, bezlitosne Erynie płakały! Hades oddał Orfeuszowi Eurydykę i kazał ją Hermesowi wyprowadzić na świat z powrotem. I jedno jeszcze powiedział: Eurydyka iść będzie za Orfeuszem, za nią niech kroczy Hermes, a Orfeusz niech pamięta, że nie wolno mu oglądać się poza siebie. Poszli. Droga wiodła przez długie, ciemne ścieżki. Już byli prawie na górze, gdy Orfeusza zdjęło nieprzezwyciężone pragnienie: spojrzeć na żonę, bodaj raz jeden. I w tej chwili utracił ją na zawsze. Hermes zatrzymał Eurydykę w podziemiu. Orfeusz sam wyszedł na świat. Próżno się wszędzie rozglądał: nigdzie jej nie było. Nadaremnie dobijał się do bram piekieł: nie wpuszczono go po raz wtóry. Orfeusz wrócił do Tracji. Skargami swymi napełniał góry i doliny. Pewnej nocy trafił na dziki, rozszalały orszak bakchiczny i obłąkane menady rozerwały jego ciało na sztuki. Głowa spadła do rzeki i mimo że była już zimna i bez życia, jeszcze zmartwiałymi ustami powtarzała imię Eurydyki. Popłynęła aż do morza i zatrzymała się na wyspie Lesbos. Tu ją pochowano i na jej grobie powstała wyrocznia. Muzy, którym Orfeusz wiernie służył przez całe życie, pozbierały rozrzucone jego członki i pogrzebały je u stóp Olimpu.
    4 punkty
  3. on mamę bardzo kochał ale mama jego ….to… o matko mimo dzielących setek kilometrów i papierów z różnymi pieczęciami wbrew czujnym osądom i względnej przyzwoitości pachnące róże podgrzewały dłonie muzyka wygaszała wzrok przyjazna sieć komórkowa niespożyte maile słowa - synonim wirtualnej fizyczności uparcie fruwały w obie strony Balzak wtedy zakochałby się w niej on dopiero wkraczał w wiek średni jedyne realia to postaci oprawione w format jpg - otwierane i zamykane do tego samego folderu tak płynęli samotnie w swoich łódeczkach jak dwoje ludzieńków u pana Bolesława gdy osiadł późnojesienny szron a wszystkie przeszkody ustały mieli uzgodnić to jedno wytęsknione z oniemienia z objawionej radości puls się zawiesił - nie na chwilę zamarł
    3 punkty
  4. Jesień wręcz nie wierzy, w co słyszy o sobie aż rwie liście z głowy czytając gazety przegląda się w lustrze - "to chyba nie o mnie te dziwne opisy jakiegoś poety." Amator-detektyw, samozwańczy śledczy już odciski palców chce zbierać z kasztanów wymyśla teorie, rymy jakieś węszy - Psychoanalityk z plotkarskich portali. Lepiej ty pisarzu, idź do tego parku, tego, co podobno kaszel liści łapie - jemu jakiś syrop, sobie leki zakup i zamiast wymyślać jesienne fake news'y, co nikt ich nie łyka - niczego nie zmienią zrozum, że jest jesień po prostu jesienią.
    2 punkty
  5. Jesień przepływa. Jesień się ulatnia. Jesień faluje Jesień strojna w żołędzie. W etoli z wiewiórek jak skierki Jesień w ciemnych kasztanach w przydymionych topazach Jesień - złota królowa i włóczęga w cygańskich łachmanach Muzykuska Jesień gra na aury nastrojach (nie)zmiennych skrzypkach harfach i cymbałkach. Zawodzącej harmonii Gra żałośnie lecz donośnie swój żal w nieboskłony posłany aż z depresją się skręcają wszyscy siedzący na kolcach Jesień natrętna. Jesień niechciana. Jesień przepędzana dręczycielka Jesień niby ten kat - baba trupio złowieszcza Ale Jesień pachnie cudnie grzybnią wrzosem i torfowiskami - moja Jesień – wiedźma ryża oraz jędza wyjątkowo brutalna Bo też Jesień niczym strofy moje czarną melancholią spisane jest niezbędna. Jest konieczna. Jest jak ta gasnąca matka 01.12.2014
    2 punkty
  6. Tam nie ma nic, tam więcej nic nie ma - garść rozżalenia, mieszkanie na raty. A gdyby tak zmienić wektor wspomnienia, zamazać co było a resztę przypomnieć? Tam nie ma nic, tam więcej nic nie ma: jest życie we dwoje i czas by zdjąć zbroję. A może tak... wystarczą dwa słowa, by wszystko napisać raz jeszcze - od nowa. Tak dużo być może, lecz teraz nic nie ma. Przytulmy się czule i skończmy te boje. Przypomnij że kochasz, gdy życie przytłacza bo związek to wartość, ale i praca.
    2 punkty
  7. Śpiewały surmy w listnej wichurze / a karzeł chodził od snu do jawy napisałaby (przypuszczalnie) o Leśmianie Melania Fogelbaum (1911-1944) Oczywiście, że odmieniec, ponieważ należał do tych wybranych, którzy wiodącymi do lasu drzwiami wymknęli się wszelkim filologiczno-krytycznym schematom; zieleń jego żywiołem oraz cała jej – zamknięta we wszystkich zmysłach - okołochlorofilowa reszta. Bolesław Leśmian operował wyjątkową wyobraźnią, zresztą nie tylko on. Podobne zauroczenie dla różnych artystycznych dziwactw przejawiali jego twórczy Pobratymcy jak np. Julian Tuwim, nie mówiąc o tragicznej, z łódzkiego getta, Meli Fogelbaum [od której zaczerpnięto motto tekstu] a która w swoim obszarpanym notatniku, tak po leśmianowsku gryzmoliła: „Szalone zieleństwo unurzał w ziele” Leśmian bowiem - ów nieusuwalny z polskiej liryki – piewca tragicznych klechd, uczłowieczony demiurg fantastycznych krain, kreator wyłącznie wiadomych sobie (nie)istnień, w swojej całej buchającej wynaturzoną zielenią, rzeczywistości, to przede wszystkim narrator niewyobrażalnej biedy trudnego do zdefiniowania kalectwa, stwórca Bożych matołków czy wszelkiej, tylko jemu wiadomej maści, sygnowanych „kryską” próżni oraz krzyżykiem próchna - Matysków. Stąd też i tyle w jego przerośniętych krajobrazach stworów i potworów, dziwożon, przypołudnic, syrenio-rusałczanych majek, śnitrupków, śnigrobków, gadów, znikomków, dusiołków-upiorków, strzygoniów i srebroniów, odmieńców-boginiaków, topielców, Zmierzchunów, Migoniów, Jawrzonów, zmór o aparycji piły, z drewna wystruganych priapicznych fantomów i im podobnych, nie mniej odrażających pokrak, szkaradków, brzydactw oraz paskud. I to właśnie ten kontrast dokonujący się pomiędzy przepychem rozżarzonej, rozkojarzonej i do granic ekshibicjonizmu rozparzonej Natury a człowieczą nędzą plus te egzystencjalne kontrowersje realu oraz nicości, tak wspaniale błyszczą w splendorze leśmianowskich strof, w których sam Bóg również bywa solidarnie ułomny czy nawet w określonych momentach – bezradny: „W czas zmartwychwstania Boża moc Trafi na opór nagłych zdarzeń. Nie wszystko stanie się w tę noc Według niebieskich wyobrażeń. Są takie gardła, których zew Umilkł w mogile – bezpowrotnie. Jest taka krew - przelana krew, Której nie przelał nikt – dwukrotnie! Jest takie próchno, co już dość Zaznało zgrozy w swym konaniu Jest taka dumna w ziemi kość Co się sprzeciwi – zmartwychwstaniu!” (B. Leśmian: „Zmartwychwstanie”) I to właśnie dzięki opisanym egzystencjom w pustym, zimnym błękicie leśmianowskiego raju, stęskniona Urszulka Kochanowska będzie wypatrywać ukochanych Rodziców, nie Boga; dlatego uwięziona za niewidzialnym murem, dziewczyna, zanim uwolni ją któryś z zakochanych w niej dwunastu braci już wcześniej zdąży mu się rozsnuć w rozpłakany głos wibrującego powietrza, dzięki czemu i sam Poeta w pewnym momencie wrzaśnie gromko oraz zatupie na jemu podobnemu Stwórcę spadającymi z pięt – trupięgami: „Słyszę jak deszcz po liściach coraz gęściej pluska. Tak mnie nuży zwłok moich w zaświaty wywózka Na kołach, co się kręcą, choć nie widzą drogi!... Dla mnie już tylko – mroki i mroków rozłogi! Boże, czemuś dał duszę, co snu musi żebrać - I życie, które można tak łatwo odebrać? I czemuś mnie z takiego utworzył marliwa, Że mnie w tę obcą ciemność byle noc porywa? Czemu nieśmiertelniejesz na moim pogrzebie? Czemuś zabił mnie jadem, co nie truje ciebie? Czemu nuży mnie zwłok moich w zaświaty wywózka, A deszcz po żywych liściach coraz gęściej pluska?” („Pogrzeb”) Dzisiaj, 5 listopada bieżącego roku, mija osiemdziesiąta rocznica śmierci Bolesława Leśmiana.
    1 punkt
  8. *** I nagle zastygł czas - myśli nie nadążają uciekł intelekt *** II spisane słowa - zaginęły zasady nudny kałamarz *** III gdzieś biją dzwony - lepiej ich nie usłyszeć po co łapać ton? *** IV gra pustosłowie - nie zgłębia tajemnicy wartości liter J. A. 2017 r.
    1 punkt
  9. Tylko Ty możesz mnie bić po twarzy Tobie tylko na to pozwalam popychać i odzierać z marzeń na schodów pijackich falach Ty nie wiesz że jestem kobietą nie rozumiesz problemu uderzasz a później uciekasz i nie wyjaśnisz czemu Nie wstydzę się tego nie czuję poniżona bijesz mnie w twarz kolego a ja zachęcona całować twe dłonie od palcy po nadgarstki męskiej siły wyhodowany w walce brutalny i przemiły Wzdycham niemym okrzykiem i patrzę z za rzęs mych krat jak znów uderza mnie w twarz mój...
    1 punkt
  10. Biała laska pod - powieczna* czerń. Ja i kamienny grunt. Ciemność głębin praoceanu, Luca* - ostatni i pierwszy z naszych przodków. Na Ziemi pokonujemy eony lat. Pies - towarzysz niezdolny do potwarzy Inni tak - on kryje tajemnice, otwiera je tylko przede mną My i pozostałości zaklęte w kamieniach, znamy twardość gruntu, idziemy jak procesja na proces. *** Ktoś zabrał nie - widocznie odblask moich źrenic. Odnajdę, oddam odpowiedzialnym tajemnice ziemi psa. Umierając - głowa czaszką ciało szkieletem. Se - krety zryły mi grób. _____________ * pod - powieczna (słowo utworzone od wyrazu "wieczność" , nie "wiatr" **Luca - ostatni nasz wspólny praprzodek. J. A.
    1 punkt
  11. Inspiracja: Rafał Adaszewski z cyklu „Trzy wiersze o kobietach i mężczyznach”: „Starzy mężczyźni wyglądają dobrze. Noszą niewielkie zakupy, nie wiercą się na ławkach w parkach gdy z kimś rozmawiają, to odsuną się te pół metra od rozmówcy. Nie mówię zaraz, że są cichymi mędrcami o przenikliwym, łagodnym spojrzeniu. Raczej nie, ale wyglądają dobrze na żywych. Starzy mężczyźni z tonsurą łysiny lub glacą popstrzoną jak indycze jaje nie klną za to ryczą lub skrzypią omotani głuchotą - Starzy mężczyźni choć nie klną ale się śmieją szczęką stukającą na odległość chuchając placebo czosnkowymi czasem z laseczką i jeszcze panie po rękach całują - Mówi się że lepszych od nich wkładają do trumny.
    1 punkt
  12. Przyjechałem do Gołdapi by się trochę podkurować a tamta się na mnie gapi nie wiem jak mam reagować. Las wokoło uzdrowiska cisza, spokój tu panuje zapewniony, nocleg, miska i zabiegów nie brakuje. Kuracjusze spacerują po Gołdapskiej promenadzie do zaleceń się stosują sporo mają ich w rozkładzie. Każdy jakieś ma schorzenia tam go boli, tu go łupie na dancingu to się zmienia no bo nie ma jak to w grupie. Ten rubasznie się zaśmieje ta brunetka kawał powie, atmosferą ciepłą wieje z satyrą powraca zdrowie. Szczęśliwi są kuracjusze na dancingu wywijają z nastoletnim animuszem dysko zabieg przecież mają. Moc tajemna jest w kobiecie choćby jak ta kuracjuszka dziś wywija na parkiecie wczoraj ją bolała nóżka. Kuracjuszkę porwiesz w tany miną bóle, niepokoje, wieczór będzie znów udany uleczycie się oboje. Parę słów na marginesie taki jestem zagubiony jak grzyb stary w ciemnym lesie z żoną jechać, czy bez żony? Bo czasami to tak zrzędzi jak by była nakręcona bezstresowo czas chcesz spędzić w uzdrowisku zbędna żona. Przekonał się On i Ona uzdrowisko tak odpręża to też myśli sobie żona - Lepiej bywać tu bez męża. Nim chuć swoją zaspokoję i pokusę przezwyciężę nie ma jednak jak we dwoje oczywiście żona z mężem. Sanatorium WITAL Gołdap 2015r.
    1 punkt
  13. to nic że jest za oknem to nic że siedzi na karku że czasem nam dokuczy bywa też że sobą uraczy uraczy mądrością i obrazem upiększonym barwami których jest królową mimo że nie ma korony bo nawet gdy zapłacze i czasem zimnym powieje to nie kaleczy tym twarzy tych których sobą skazała skazała bo tak chciał ten który światem rządzi jakiemu na imię czas kalendarz pora
    1 punkt
  14. mewy z wrzaskiem w drodze do noclegu ledwie słyszalne morze i puls gdzieś daleko buczek mgłowy skojarzenie - na wydmach noc kolczasty rokitnik iskrzenie w zenicie bezładna liryka nad jeszcze ciepłym piaskiem tu firanka w poświacie latarni pachnąca hoja w półmroku na ścianie wyobraźnie z dobrą rozdzielczością zaczynają liturgię przy mięsistym kwieciu rozum już przegrany instynkt z intuicją w tańcu stroją skrzydła na kuszący wzlot coraz głośniej oddycha ciemność mewy śpią
    1 punkt
  15. Wiersz podoba mi się, chociaż nie w całości. Generalnie tworząc neologizm warto pamiętać, że powinien być uniwersalny. To znaczy, powinien dawać odbiorcy skojarzenie. Dodawanie odnośnika, co autor ma na myśli, jest niestety porażką pisarską w zastosowaniu tego środka. Mi się skojarzyło nie z wiatrem, nie z wiecznością, ale z powieką. I bardzo mi się to moje skojarzenie podoba. Lubię tematy, które zahaczają o naukę. Mogę dla uzupełnienia dodać, że mitochondrialne DNA, które zawsze dziedziczymy po matce, ma 200 000 lat. I każdy człowiek ma zapisaną w mitochondriach taką samą informację genetyczną. Cóż 200 tys., to nie tyle co jakieś pewnie 2,5 miliarda lat. I, co prawda jestem przyzwyczajony, że w Twoich utworach co jakiś czas musi trysnąć, chociaż malutka, fontanna. Ale nie wiem czemu ma służyć ta fraza. Odbieram to jako efekciarstwo. Sorry. W każdym bądź razie uznałem, ze można ten wiersz zalajkować. Pozdrawiam
    1 punkt
  16. przeniesione do gotowych.
    1 punkt
  17. Justi, rwane jak dla mnie te wersy, już ktoś o tym pisał. Ale też sobie myślę, że może taki styl wyrabiasz, bo taką konstrukcją myśli wiążesz. I że może nie ma co na siłę zmieniać, bo... jeden jest szatyn a inny rudy? Nawiążę tylko swoim starociem do procesji i powiązań z przodkami. W innym nieco klimacie. Obrazka nie mam. I ciepło pozdrawiam, bb śnił mi się dziś sznur zza gór głów kobiet trzymały się ręka ramię ręka opuszczona głowa okutane szły palce pięta palce wolnym krokiem z szarego dnia z kaptura wołała mnie pieśń pokoleń byłam ostatnim ogniwem sznur korali dostałam w darze od prakobiet jestem ja ewa cała w czerwieni
    1 punkt
  18. Wiersz jest bardzo przykry i zwyczajnie impertynencki. Mnie to nie śmieszy.
    1 punkt
  19. ktoś nie kochający wysoko na półce uwięził miłość w dzbanie - uczynił to bo bał się że innych sobą zarazi lecz gdy nadeszła noc jej tkliwe wołanie usłyszał świerszcz który szperał między książkami podskoczył do okna zawołał wiatr układający się do snu i razem zrzucili dzban z niego rozlała się po świecie miłość której bał się ten kto świadomie ją w nim uwięził lecz gdy rano się obudził też zaczął kochać innych a potem przeprosił za to że w nią nie wierzył
    1 punkt
  20. Jak mogę Cię nie lubić, skoro Cię nie znam? Daj spokój, posłuchaj piosenki i zatańcz. Mnie nie podoba się Twój wiersz, a to nie znaczy , ze Cię nie lubię. No, do poczytania. :)
    1 punkt
  21. dziadku, drogi dziadku, nie chcemy jeszcze spać, choć już chyli za horyzont słonko ryżą twarz, chociaż lecą coraz szybciej dni, tygodnie, lata, my na trzech lub choćby czterech, chcemy użyć świata. przełamiemy bóle w kościach, sztywność nie gdzie trzeba, choć maleją nam rozumki, wciąż szukamy nieba, wiec gonimy coraz szybciej, to co nam ucieka, a sen... sen... sen niech poczeka. hrrr.... hrrrrrrrrrrrr... hrrrrrrra... aaa... o czym to ja??? aaa dobranoc
    1 punkt
  22. To lustro to są drzwi do percepcji, do tego jak coś postrzegasz. W moim przypadku poniosła mnie wyobraznia. Wiec nie jest to po prostu zwyczajne lustro. Przynajmniej dla mnie.
    1 punkt
  23. No, i kto tu został wykorzystany? :) Fajny wiersz :) Ale jak go nie przeniesiesz do gotowych, to ja Cię będę molestować :D Pozdrawiam :))
    1 punkt
  24. za różanecznikiem przepadnie dzień wzejdzie cisza wszystko nastroi do tętna mroku wtedy ja rozwinę się w maciejkę wonią zwabię pąsy mruczki fruwające amory głos zniżę do szeptu zaklętych muśnięć za różanecznikiem - jak co noc zwariowany jazzman zagra swoje take the A-train ten ogród wciągnie cię w wiolinowy trans teraz czeka na ciebie na twój koncert też chciałabym byś zagrał tak bez nut
    1 punkt
  25. albo Antonia Vivaldiego w "moich" Ogrodach Żupnych z jego Koncertem G-moll nr 152 na smyczki i basso continuo: Allegro molto Niezmiennie. Odmiennie. Jednostajnie taż sama ogrodowa muzyka - Skłony - ukłony dygi i szuranie korzeni włoskich topól - - Andante molto Niby piesek swawolny przymila się halny do południowych cieni - Bądź pod murkiem kanciastym czarno rudym zygzakiem traszki zwyczajnej pod kapryfolium wpełza które wenecką koronką pachnie - słodkawą solą morskiej piany. Allegro molto Zniebieszczało sadzawki lico chmurą bo właśnie zmoczyła swą krynolinę obłoczną. Szczeka śnieżnobiały pudelek ten z klombu wiatr wypuszczony do zielonego jak wygon jednego z Żupnych Ogrodów - - kiedy Bóg motylem przygodnym przysiadł na źdźble włosowatym na serca strunie najcieńszej - - - gdyż krótki jak letnia drzemka już oto kończy się Koncert a zamiast perlistych oklasków - miarowe cykanie świerszczy Wielkanoc 2007 Piękna jest bowiem muzyka ogrodowa' w każdym brzmieniu i pod każdą "akustyczną postacią" :) Serdecznie :)))
    1 punkt
  26. Tu właśnie widać wyraźnie różnicę między: "wesołe" a "śmieszne". Ten wiersz jest śmieszny, ale niewesoły. Oj, nie... Nie mniej uśmiechnęłam się, bo fajnie napisany. :)
    1 punkt
  27. nie wszystko jest takim jakim się wydaje zwodzą nas zmysły i oceny krzywe zwierciadła własnych masek tworzą iluzje źródła estym wtłaczają piękno w gorset szkarady słów ani czynów nie potrafią zważyć brakuje miejsca na etykiety niesprawiedliwe drzazgi obmowy nic nie pomoże nieprawdzie zaprzeczyć twarz między bajki można włożyć w szatach mylnego postrzegania sens obiektywizm znierealniał powoli niknie unikalne anihilują cząstki istnienia na wizerunku przybywa zmarszczek niewiele trzeba by spowszedniał alternatywą jest zaprzeczenie w którym rozświetli prawdę krzemień
    1 punkt
  28. Zakochany w sobie nie widział świata Na trzeźwo czy to podczas picia trunku I chociaż miał już nawet swoje lata On niezmiennie dumny był z wizerunku Po całym domu wisiały zwierciadła Wciąż duchem był taki piękny i młody Choć i baba jaga by nie odgadła Ile zostało z prawdziwej urody Klepiąc po plecach ściskali mu dłonie Łzy ocierał wciąż niby ze wzruszenia Na czarno malował wciąż siwe skronie Aby już zawsze źródłem być natchnienia Prawdziwe z niego było bowiem bóstwo Raczej nawet próżności złoty cielec A włosów coraz mniej i myśli mnóstwo A nuż się jeszcze trafi a widelec Tak się nadymał jak paw na podwórku I w końcu był cały już napuszony Aż pękł mu żywot jak balon na sznurku Leżał odtąd w trumnie w nicość wpatrzony Bo nic nie widział poza samym sobą Co tyle rzeczy w życiu przeinaczył Z prawdą o sobie walczył jak z chorobą Choć świata wszak ni razu nie zobaczył
    1 punkt
  29. „Bierz mądrość od mądrych Potrzeba człowieka wizji, aby pisać po wodzie Nie każdy, kto jeździ na koniu, jest dżokejem Wielcy ludzie stają do większych wyzwań” Muhammad ibn Raszid Al Maktum Wyspy Palmowe tam trafi każdy posiadacz mapy świata zapisanej w breloczku w kilku gramach złota będzie jeździł białym Lexusem co spłynie na niego jak życie w luksusie na jednej z tych wysp w budowie dzięki ciężkiej pracy a nie czarodziejskiej różdżce powstaną zamki na piasku z szyfru Marabuta Biznes lunchu w ekskluzywnym klubie Bierzcie i jedzcie z tego wszyscy korzystajcie liderzy nim się nie zwinę
    1 punkt
  30. Każdy Autor ma nad swoim utworem opcję "Działania moderacyjne"" Kliknij tam, potem usuń. Jeśli nie chcesz się pozbywać komentarzy już napisanych, dodaj go po prostu jeszcze raz. Może Administrator sam go usunie.
    1 punkt
  31. To masz pierwsze serduszko za to, że się nie obrażasz :) Powodzenia.
    1 punkt
  32. Uupsss... Dzięki za informację o udostępnianiu :D tak btw... ja dopiero zaczynam z tym pisaniem. Wiem, że muszę jeszcze pozbierać myśli. Od paru lat śpiewam i zawsze gdy improwizuje wokalnie ludziom podoba się to o czym śpiewam. Śpiewam by poinformować w ten sposób ludzi o moich uczuciach. Postanowiłam, że zacznę to zapisaywać..
    1 punkt
  33. Będzie mi miło, bo brzmi nieźle :)) Uwielbiasz haiku, miniaturki i o kotach zapomniałaś, chociaż to się samo przez się... Cieplutko :) s jak sammi
    1 punkt
  34. Dziękuje, sammi - mogę tak mówić? Miłe, że poczytałeś i się podoba. Jesteś ok. A haiku - uwielbiam i miniaturki wszelakie. *** w porannym blasku - wspierające słóweczka serce westchnęło
    1 punkt
  35. Bardzo mi się podoba, chociaż moja Jesień – wiedźma ryża, na miotle uśmiechnięte, chichocząc (figlarna dama) jabłka rozdaje...czego i tobie życzę:)
    1 punkt
  36. Justi, jak tak dalej pójdzie, damy Ci na drugie imię Haiku :) No, i ta wielobarwna, kocia mieszanka - urocza :)) Do podobasiów. Pozdro :) s
    1 punkt
  37. Bef, przywołałaś wszystkie znane nam i mniej znane jesienne wonności, a ponieważ sonet prześliczny, ta Jesień będzie nie tylko Twoja :) I tylko ostatni wyraz napisałbym z dużej, bo Ona niby gorsza od Jesieni?? Z jesienną nostalgią, s-erdecznie :)
    1 punkt
  38. Bef, trafiłaś idealnie, bo wg mojej teorii limeryk nie kończy postawiona kropka. Konieczna jest interakcja Czytelnika, czyli :D . A jeśli temu towarzyszą niekontrolowane reakcje fizjologiczne, to sukces autora pełen :) Nie zawsze jednak to się udaje, bo nie wszystkie limeryki mają przesłanie ogólne. Czasem trzeba znać odniesienie, jak w tym przypadku. Trudno będzie skojarzyć wtrąconą przeze mnie literkę w pierwszym wyrazie z bohaterem filmu "Dzień świra", Adasiem Miauczyńskim komuś, kto tego filmu nie widział. Ale Ty Bef, nie zarzekaj się i pisz proszę, ku radości nas wszystkich, jeśli najdzie Cię chwila; (...) bowiem limeryki oddychają helem. Szybują w oparach absurdu wysoko, gdzie literaturą Wena łoże ściele i zachęcająco puszcza do nas oko. ( s ) Pozdrawiam ciepło, serdecznie i z uśmiechem :) s
    1 punkt
  39. Jesienną porą w Jesionce miał złodziejaszek skraść słońce. Niestety, zaszło. I tak go naszło, że zrobił to też Ilonce. Jesionkę mam od lat w planach, a żonka tournee po Stanach. Obśmiała mnie kwitując, że w grę wchodzi tylko drewniana
    1 punkt
  40. Ilonka zachodzi w Jesionce tak po raz dziewiąty, cóż Słońce. To, że złodziej pojętny, 500+ ma do renty, gdyż dyżurnym jest - chrzestnym ojcem. ;) pozdrawiam serdecznie.
    1 punkt
  41. A capella woni koloratury akacji goździków kapryfolium liryczne soprany piwonii dramatyczne - jaśminów belcanto - samotnej róży mezzosopran czarnych bzów maciejki najsłodszy falset ociężałej rezedy alt * Na morwowym - na listku popiskuje im w transie ekstatyczny kapelmistrz Antonio Vivaldi (A. Vivaldi: L'Estate. Concerto in Sol Minore - Allegro non molto)
    1 punkt
  42. A to wersja po redakcji, wygładzona, chyba lepsza. Tam nie ma nic tam więcej nic nie ma rozstania schemat, garść rozżalenia. A gdyby tak wzorem ruchu koła zamrozić co bylo i dobre przywołać? A może tak to wszystko od nowa zapisać z powrotem? Wystarczą dwa słowa. Tam nie ma nic tam więcej nic nie ma. Jest życie we dwoje miłosny poemat. Tam nie ma nic a może zbyt wiele. Zakończmy więc boje i przytul mnie czule. To znaczy kocham co życie przedłuża. Przestaję szlochać w smutku brać udział.
    1 punkt
  43. Przy Twoich limerykach powoli się przekonuję do tego gatunku :-) Samej nie chce mi się próbować, za to poczytać sobie o "dniu świra" to jest to, co tygrysy lubią najbardziej :-))) Dubeltowo serdecznie, bo posmarkałam się z uciechy :-D :-D :-D
    1 punkt
  44. Ładne wersy, zwiewne, leciutkie, ale trochę tego mało. Gdyby tak poszperać w wenie i dorzucić następne z delikatną puentą, wtedy prawie pewne, że się zachwycę:) Pozdrawiam
    1 punkt
  45. otulona po uszy szłam przez cały ranek krawędzią wilgotnego lasu w martwych dłoniach niosłam subtelne naczynie by przechylić czarę goryczy zawczasu gorzkie krople łzy jak sople oczu ciążą usta zwiążą otulona po uszy szłam tego wieczora wąskim pasem doliny ściskając w ramionach znalezione zioła przyprawię nimi odkupienie winy bezwstydnie zmuszona upokorzona po gęstość zawczasu goryczy czarę przechylić mi przyjdzie połknę z przytupem lekarstwo na wszystko a on będzie daleko z pochodnią na czole rozpali na nowo tak wolę
    1 punkt
  46. Dziękuję. Zawsze trudno mi było odmawiać kobietom. Dzisiaj jak wrócę z brydża, spróbują coś skleić, ale jakość tekstu może być mierna. pozdrawiam
    1 punkt
  47. Agapą zapłacę, rozliczę się za nią co do grosza bezwarunkowo zmuszona przez nikogo caritas roztrwonię i biedę zaproszę przeleję z konta platoniczne doznania zaraz po uczcie w jaskini mitów mądrego rozpoznania tanich chwytów wysupłam erosa i sexusa tańczących w cieniu knotów wzdłuż wanny diabelskich pomiotów na seks mój poranny sypnę romantyką i walutą własną uzależnię się od ciebie nie mogąc już sama zasnąć zainwestuję w to wszystko co mam teraz kurs skoczy w górę i w swojej chwale po ogrodzie będę chodzić lekko nie ubrana wcale Tylko powiedzcie mi bardzo was proszę jak rozpoznam, że mój luby to właśnie oryginał a nie kawał podróby?
    1 punkt
  48. Wyciągam koronkowe ręce jak jesion, by odbywać miłość i długie spacery. Z gałązek rozpinasz koc, jesteś, kiedy zawołam. A potem wchodzę do środka, oczy żarzą się węglem, w domu bardzo ciepło.
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...