Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 31.10.2017 uwzględniając wszystkie działy

  1. jeszcze się babuniu śmiałaś po tej drugiej stronie łyżki gdy karmiłam Cię rosołem mówiłaś bezkształtnie że makaron trudny ale się napijesz jeszcze dotykałaś palce były zimne ale drżały róże kordonkiem na serwetkach zostały uczyłaś mnie dziergać i pielić rabatki z miłości do boga pytałam czy się boisz dzisiaj ty mnie sycisz uśmiechem łagodnie po tej drugiej stronie zdjęcia
    8 punktów
  2. jesienny sonet zamachał ogonem za wcześnie może bo jeszcze nie pora by groźny halny mógł szaleć w rotorach przeczesać świerkom korony zmierzwione już bliska celu w sukience złoconej jej nocne tchnienie zimniejsze jest coraz niedawno myślę że chyba przedwczoraj forpoczty władzę przejęły nad tronem dlaczego jednak srebrzystość nie złoto zwiastunem tego co siły zaburza w nieznane ścieżki słonecznie dni potocz niech zasmakuję w jesiennych podróżach u boku gasi bez sensu słowotok płatkami róża w niej chcę się zanurzać
    3 punkty
  3. wszystko było jedno takie normalne co chodzi śmieje się smuci kocha ponad zwykłą więź potem już kulejące ale jedno nawet jak zamknęło nas w czterech ścianach z dala od sal kinowych od alejki grabowej w parku Kajki od przyjaciół na tarasie w Linówku żyliśmy w tej dziupli jako jedno dni nam nie płynęły - czołgały się wśród labiryntu trosk twojego bezsłowia ciągłych przytuleń między skrawkiem słońca - od strony balkonu a bladym światłem księżyca - raz w małym raz w dużym pokoju ale wciąż byliśmy jedno dopiero w tę noc - wrześniową gdy niespodzianie cichutko znikłaś we śnie i ono przepadło bez śladu teraz okna i drzwi rozwarte na oścież klatka stoi otworem jednak nie wyfrunę z niej przykurczone skrzydła może rozpostarłbym szeroko ale nie ma gdzie i po co lecieć chyba że za tobą 23 - 30.10.2017 Wiktor Mazurkiewicz
    2 punkty
  4. poranne słońce poprzez mgły mozolnie rozgrzebywało ziemię. ruchy były szybkie, energiczne, jakby chciało jeszcze zdążyć; jednak z godziny na godzinę spowalniały. Teraz, utrudzone wyciskało pot, którego krople chciwie chłonęły resztki zmurszałej, drewnianej konstrukcji. promienie słońca jako pierwsze wdarły się w czeluść niegdysiejszego wagonu: hybryda resztek tkanin i kości odartych z człowieczeństwa. jedna, druga, trzecia… wszystkie z ubytkami w uzębieniu. o ironio!! a miał być „złoty”… …czwarta, piąta…, pociąg ma 108 metrów. ilu… słońce nie umie liczyć, nie pomaga w mnożeniu. kości przedramion, anonimowe, pozbawione numerów, rzucają coraz dłuższe cienie. przy jednej z nich resztki opaski z ledwo widoczną gwiazdą. …szósta… pełna gama pożółkłych łopatek… …szósta… to chyba była kiedyś główka dziecka… …szósta… słońce suszy szkliste ekrany oczu i przygasa w nagromadzeniu smutku. ile jeszcze tych końcowych stacji… ale dobrze, że góra nie urodziła myszy. słońce już zaszło, kiedy ktoś pobiegł po księdza.
    2 punkty
  5. Ach, doprawdy jesień nie przebiera w środkach, Aby zaprzepaścić wiosenne maniery. Porywistych wiatrów mocny podmuch berserk Zerwał okiennice, wietrząc ... podstęp w oczach Pobliskich jabłoni - jabłka biją czołem Przed autorytetem robotników sadu. Słodko załagodzą chłodne obyczaje, Kulturalność kwiatów ochronią na potem. Pantera jesieni w złotym maskowaniu Dziki zwierz mijania, drapieżne znikanie W tej wielkiej sawannie cyklicznego trwania. Ale jest gdzieś w kącie przyrdzewiały kurek Jakiś kran w ogrodzie niezbyt zakręcony cieknie z niego wątek - już następnej wiosny!
    2 punkty
  6. goebbels nie wymyślił tej prostej zasady że fałsz powtarzany w nieskończoność zdoła uskrzydlić lub zgnębić bo historii ślady wskazują ze drań ów je tylko przywołał najwięcej nieszczęścia na ziemskim padole czynili ci wszyscy którym się zdawało że kaźnią i męką spełniają swą rolę gawiedź diabłem strasząc gdy piekło już trwało bo nie było mordu wojny i pandemii gdzie brak miłosierdzia zebrał większe plony ginęły narody drżały kontynenty a brak słusznej wiary uśmiercał miliony niszczono naukę źródła prawdy wiedzę sens istnienia tkano w sprzeczne innym szaty zapłonęły dzieła i błądził niejeden by stały się ciałem zaprawdy dogmaty duch cywilizacji legł na gruzach mordu miłujący bliźnich rozkochany w złocie w biegłości nawróceń nie oszczędzał tortur boskim przykazaniom czyniąc wbrew w istocie do dziś nie ma zbrodni wojny czy pandemii gdzie brak miłosierdzia zebrał większe dzieło lud starożytności znacznie lepiej cenił myśl i wiarę wszelką za ignoto deo
    2 punkty
  7. @Jacek_Suchowicz ...zapachniało smutkiem czasem przemijaniem słowa to nic przecie ważne nasze serca kiedy odejdziemy cóż po nas zostanie prócz skrawków papieru i skrawków nas w wierszach...
    2 punkty
  8. choćbyś pragnęła bardzo bardzo nigdy się w nicość nie rozproszysz gdy zrzucisz z siebie ziemską marność stwierdzisz że widzą Twoje oczy że myślisz dalej widzisz więcej wszystko co było płynie obok tam nie dokucza brak pieniędzy a bliscy płaczą lecz nad sobą a póki co to jesteś tutaj słowa jak piórka zwiewnie składaj zaś psotnik wiatr im nie da upaść czarowi ich ulegnie Adam Ty będziesz mamić i kreować byty zdarzenia nowe światy melodią będą grały słowa barwami uczuć przebogate
    2 punkty
  9. narysowałam cię na ścianie czy się udałeś tego nie wiem jak wpadną goście zawsze da się zastawić sprytnie jakimś meblem teraz już mogę łatwo dotknąć chwycić za rękę pocałować pić razem kawę bardzo śmieszne mam chore serce doszła głowa i nie zależy już od ciebie jak długo będziesz czy zostaniesz jeśli za bardzo czymś mnie wkurzysz wtedy zamówię malowanie
    2 punkty
  10. rozkochał się czerwiec w dróżce zagubionej, tak wdzięcznie się wiła wśród dzikich rumianków codziennie jej znosił zamgliszczone oczy i upojną wodę w kryształowym dzbanku szeptali ze sobą siejąc ciszę wokół kwiatem usta stulał niesłyszalnym zamilcz gdy stopy całował za każdym muśnięciem zczerwieniałe ślady patrzyły makami przez zakrótkie noce pomiędzy ogniki pod dziurawym niebem by drogi nie zmylić uroczym manowcem nie wiedzieć którędy na pewno ze sobą razem spać chodzili 25.06.06.
    2 punkty
  11. kraju mój kraju barwny pelargonii i malwy starodawnej gościnności pól złocistych wśród nich pościg umęczony uśmiech zagryzł kraju mój kraju barwny węgla stali i petardy gdzie krukowi kruk da w oko w nienawiści żyć jest cnotą kraju w którym naród kupi każde bzdety choć nie głupi po nocnikach szuka wiedzy potem musi jakoś przeżyć chochoł gawiedź zdołał uśpić kraju w którym odór trupi do sąsiedzkich progów wpuścił nie życzliwość troskę po co mieć kostucha ścięła kosą mój ty kraju barwny kraju miast w rozkwicie biedy sztalug co próbuje z kolan godnie opuszczoną wyżej podnieść ponad siły kwiecić padół mój ty kraju barwny kraju odrębności czcij i całun z żarliwością jesień wiosnę ceń na równi wstydu oszczędź ------------------------------------------------------------------------------------------------------------- na motywach wiersza Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego: Ojczyzna
    1 punkt
  12. Dwie liczby między nimi plusik.Równanie jest proste - tak mi tata mówi.gdy tłumaczy cierpliwie przesuwa kasztany.Mi się liczyć nie chce, ciekawsze są ściany.Czasem mucha przeleci skrzydłami pomachalecz ona nie brzęczy tak bardzo jak tata.- Liczysz? - pyta, a w głos wkrada się chrypka.- Siedem - odpowiadam, lecz trochę za szybko.Na czole ojca zmarszczek pełen krater,w nerwach łapie za pióro i nieziemsko sapie.Trud na jego twarzy widać całkiem wielkilecz jeszcze nie wybuchł, więc patrzę na żelki.Równanie, odpowiedź - jak mantrę powtarzai szlag już go trafia, i jasne cholery. Wreszcie wzrok mój spoczął na kartce i z triumfem mówię - wynik będzie cztery
    1 punkt
  13. śmierć mnie zawiodła miała przyjść wczoraj a już jest jutro potem jawnie oszukała twierdząc już za późno a ja dalej żyje następnie ośmieszyła obiecując przyszłość której nie dotrwam ona pustym słowem które coś mi wmawia potem się wycofuje jest twarzą bez twarzy która udaje że mnie dobrze rozumie w porywach jak wiatr na byle przeszkodzie wyhamuje śmierć to matematyka zagubiona w nieznanej liczbie gwiazd jakie rodzą się i umierają a o ich żywotności decyduje czas
    1 punkt
  14. Mogiły pełne Dusz, spragnionych modlitwy. - Niech będzie spokojne Wasze spoczywanie. - Boże, daj siły. Światełko ulgę przynosi, rozbija trwogę. Kwiat symbolem piękna i miłości, tylko go złożyć łagodnie. *** Na pamięć czekają i opuszczeni w kopczykach zapadniętych zszarpanych zapomnieniem płaczących samotnością. Nie bądź obojętny - przyklęknij. Obejmij myślą, dobrocią, słuchaj... Ciszy poświęconej ziemi. J. A.
    1 punkt
  15. Mistrzem nazwali raz poetę z Makao albowiem fraszek pisał wcale niemało. A, że ludzie tam byli prości ocenili go po ilości. Co do jakości -tylko im się zdawało.
    1 punkt
  16. uwierz tę taczkę sprzedaję z bólem bo ostatnią koszulę oddałem kiedy ją kupowałem w dobrej wierze sprzedaję na zdrożny cel byś z żalem grosza tu nie wpłacił lub jak zagrają nie tańczył sprzedaję z błogosławieństwem bo niejednego oszczercę w niej za bramę wyekspediowałem nie namawiam do szaleństw to na adwokatów gaże forsa jest (sto tysięcy wciąż nieuregulowane) póki Waltz Brillante póki show must z Pahlem może taczka ta kolejny przejdzie chrzest
    1 punkt
  17. Umarli poeci. Ucichli trubadurzy. Za grań Giewontu przechodzący gęślarze – rajscy anieli. Śmierć czyli Nowe Życie zręcznie przebiera po skrzypiec gałązeczkach. Po strunie - - - serca ugodzonego Boga strzałą strzelistą Przeto ślizga się smyczek violi d’amore. Smyk wiolonczeli zimą zbrązowiały. Lecą iskierki i sypią ogniki nutek. Basetla akuratnie pozamykana na wszystkie wioliny zielenią pączkuje. Wibrująca choreografia gitar. Świeży zapach jabłek-czyneli Pęknięte lutnie jezior melodii oddechem wzbierane. Las srebrnostrunych harf. Zagajniki fletów rozkląskanych. Cymbałków w powietrze klaskanie. Dym fiołkowy ofiarnej mgły zagłusza chorałów świetlne organy. I jeszcze srebrne cytry źródełko szczebioce. Trąbki i fanfary hejnałem tubę do snu kołyszą - ten grom złowrogi. Bo wszak nie pora na Sąd Ostateczny. Lecz gong zachodu jęknął rozmigotaną purpurą. Obwieściwszy kolejny odmarsz. Prosto do nieba aniołów - - - Umarłych poetów. Zgasłych trubadurów. Grań Giewontu przekraczających gęślarzy.
    1 punkt
  18. Stwór – czyni Wąską ścieżką przez ogródek idzie sobie krasnoludek. - Dokąd idziesz, mój malutki? - Idę do swej krasnoludki. Okno z przymrużeniem oka patrzy na ogromne kałuże. Niebo zasnute szarością oddaje deszcz w dobre ręce. Urok piękna podpełza cicho Rytmiczne, jak upadłe liście, pląsa przy wiatru etiudzie. pisarka łapie chwilę w strofy. Widzi krasnala, mysz i kota zawinięte w opary snu cukierkowych niespodzianek i wahań niesfornej baśni. Z opieszałego cudu, wynurza się historia: Trzech z rycin dla wystraszonych Dzieci. Oglądają dobro utkane ze zła parzącej szaty Dejaniry, zatykającej ból unicestwienia Słychać ciche - wąską ścieżką… wyryte przez talent. J. A.
    1 punkt
  19. Takie wiersze i tego rodzaju liryki, skromna b_d_c lubi najbardziej :-) Bardzo serdecznie :-)))
    1 punkt
  20. Jacek_K, trochę niepokojąco zabrzmiały słowa: "czas jaki mam do dyspozycji jest niezmiernie krótki". Ale myślę, że nie kryje się za tym nic złego. Ja również cieszę się, że mogłeś pomóc, i dziękuję. Owszem, dopracowane szczegółów wpłynie korzystnie na całość. Życzę powodzenia i pozdrawiam serdecznie.
    1 punkt
  21. Dziękuję, a poniżej moje piękne trofeum. :)
    1 punkt
  22. szukał miejsca w którym czas płynnie wolniej gdzie cisza nie nudzi wiatr tylko ciepły miejsca w jakim dni nie gubi kalendarz gdzie nie dostaje się marnych emerytur a Bóg z ludźmi rozmawia nie przez kogoś - osobiście pomaga zrozumieć coś czego nie rozumiemy szukał lecz nie znalazł bo nad ranem ze snu obudziła go rzeczywistość udekorowana czasem
    1 punkt
  23. Aby myśleć trzeba mieć o czym, żeby wiedzieć o czym jest wiersz trzeba mieć albo wierny przekład, albo znać oryginał i język oryginału. W języku angielskim po wypowiedzi w pierwszej osobie nie sposób określić płci. Autorką wiersza była kobieta więc można przyjąć, ze była kobietą, lecz DLA WIERSZA i jego przesłania nie ma to żadnego znaczenia. Gdyby miało znaczenie jaką płeć ma PL osoba o której wiadomo że jest mężczyzną nie użyła by słów "jesteśmy braćmi". Umarła ZA piękno a nie dla piękna. i nie było jej wbrew Pani Teresie mało, ani mało dopasowanej, ani nie była dopasowana w grobie, wręcz przeciwnie, PL - mówi że niebawem po tym jak go/ją pochowano obok złożono osobę która umarła ZA prawdę. Nie ma żadnych podstaw twierdzić że PL był/była artystką. I nie ma czegoś takiego jak pokój przyrodni, natomiast w wierszu jest wyraźnie napisane że jest sąsiedni a oza tym słowo room nie tylko pokój znaczy, znaczy tez miejcie, komnata... itp. W cichej rozmowie zmarli doszli do wniosku że wobec tego umarli właściwie za to samo bo prawda i piękno są nierozłączne. Więc rozmawiali sobie jak bratnie dusze które się wreszcie spotkały aż mech zatarł po nich ślad. ot, cała filozofia. Dla znających angielski analiza oryginału w języku oryginału: http://www.sparknotes.com/poetry/dickinson/section7.rhtml
    1 punkt
  24. Ach te łyżki, Jacku.
    1 punkt
  25. Jacku, druga strona to wymiana. Chyba o to właśnie chodzi. Pozdrawiam bb
    1 punkt
  26. Trauma(tema)tyczne wspomnienia z dzieciństwa mi przywołałeś tym wierszem :D Ale podobasie :) Pozdrawiam :))
    1 punkt
  27. stale na nas czeka druga strona łyżki i nie ważne młody czy leciwy senior przecież zanikamy jak jesienne liście by pomagać innym będąc ponad ziemią :) pozdrawiam
    1 punkt
  28. sprawna propaganda goebbelsowskiej klasy i wśród gospodarzy zakazany temat skutek powtarzania efekt przyniósł z czasem ludzie uwierzyli, że przecież go nie ma w światowych religiach stałe miejsce cierpień fizycznych psychicznych dla nędznych grzeszników czy smołę gotują przyznaję nic nie wiem Dante opowiadał że tortur bez liku lecz prawie wiek temu swój chwilowy pobyt wszystkim niedowiarkom dedykując wersy w dzienniczku zamknęła chyba w dniu żałoby gdy jej dwie siostrzyczki właśnie tam odeszły wędrówka w głąb ziemi wśród krzyków i jęków ogromne cierpienie zamykało oczy anioł w wiecznym ogniu uchwycił za rękę widoku tragedii wytrzymać nie sposób dzisiaj się śmiejemy gdy ktoś wspomni o nim jakby z jakiej klechdy opowiadał dzieje a tam jest najwięcej w gorejącej toni tych co nie wierzyli że ono istnieje
    1 punkt
  29. stary tekst, który zniknął w nowej wersji "Proszę pana, czy dałby mi pan na bułkę" Chłopięcy głos wyrwał ze spraw niekoniecznych współczucie i podejrzliwość - spór odwieczny toczą. Z głową w piasku już nie można uciec. Zostaliśmy sami, krótko dopowiedział. Pomogę ci. Wołowina z ryżem, lubisz? Szykowano wśród zajętych sobą ludzi. Oczy jadły, twarz rozświetlił promień z nieba. Niekonieczne sprawy, może całkiem małe zasłoniła próżność przybierając postać satysfakcji. Błyskawiczna myśl przygniotła: "W tym momencie zapłatę już otrzymałeś."
    1 punkt
  30. bez złych skojarzeń bardzo proszę mój wiersz powinien mieć ogonek żebym się mogła czepić chwycić inaczej płynę w obcą stronę jak nie potrafi trudna rada gdy nie odnajdę w nim haczyka to się okazją wraz z przeciągiem zabieram i w prześwitach znikam bujam w obłokach cudzychsłowach ocieram się o domyślniki jestem kapryśna i marudna najpewniej dogaduję z Nikim :)
    1 punkt
  31. na siebie nie dam długo czekać piękna pogoda nam sprzyja a równe wersy niczym krecha szybko zanudzą flirt przyjaźń pogmatwam zaraz długopisem skradnę sylabę niechcący i gdzieś zakręcę puentą przy tym skryję sens słowem jak pnączem myślniki staną jak ławeczki pod nierównymi wersami zaś metafory płatki lekkie zwiodą w wymiary nieznane i czasoprzestrzeń niebo zwinie pulsar wśród gwiazd się rozgada rozciągnie parsek westchnień chwile i nic nie zmieni roszada początek spytasz - może koniec czy zaiskrzyło akurat czy każde pójdzie w swoją stronę w kierunku wiersza i pióra
    1 punkt
  32. jak we mgle znikają wiosny i jesienie kolory i liście kolejne złudzenia gdzieś giną spojrzenia dotyki czułości radości poranków namiętne miłości już inne wartości korzenią się w duszy czego byś nie zrobił przeszłości nie kupisz lecz słowa zostały w podniebnym błękicie na wargach gorących myślami ukryte i w duszy wciąż dźwięczą i bolą i ranią i bronią się bronią by nie wpaść w niepamięć w cierpieniu sentencja z odcieniem uśmiechu nie warto żałować niespełnionych grzechów
    1 punkt
  33. gorące myśli ubierasz w słowa podkreśla klimat subtelny rytm jak metafory dyskretny powab ozłoci ciepłem jesienny liść zostawisz pisząc tycią cząsteczkę rozterek smutków własnego ja przepleciesz wstążką marzeń i westchnień spakujesz w wersy by innym dać tu cię pogłaszczą gdzie indziej zganią wywołasz burzę z rynsztoka słów poezjo moja bądźże mi panią subtelnym szeptem i myślą mów
    1 punkt
  34. Styczeń nas pragnął urzec, wdziękiem czarować zima, lecz jakiś melanż w naturze sprawił, że zimy nie ma. nietrudno zganić na aurę kaprysi niczym złośnica czasami człapie pod górę by śniegiem sypnąć w tropikach nos nawet wtyka do kuchni zamyka garnki na kłódkę gdy pragniesz uwarzyć jadło zapuszczasz dymka pod sufit i niemoc ogarnia ludzi to pewne wina w niezimie spacery znów byle jakie a psina kaganiec trzyma to także zobojętnienie ze strychu zeszło w pokoje usiądziesz z nim do kolacji nazajutrz wejdzie na głowę Strzeżmy się apatii.. ;) Pozdrawiam.
    1 punkt
  35. Jacku! Nie moja forma, nie moje klimaty, ale podkreślę, i to z zadowoleniem - że są ludzie, których poezja może bawić, mają dystans, nie POMPUJĄ, ich strofy nie są nadymane. Należysz do tej grupy - stąd moje ukłony :-)
    1 punkt
  36. dlaczego jednym zębem kiedy własny klawesyn w uśmiechu błyszczy pięknie a i oczy wciąż cieszy rozumiem że za mało lecz gdy fantazją ruszysz klaiwszy by nie stało i możesz człeka wzruszyć :)
    1 punkt
  37. ledwie zwrotkę upichcę na apatyczny temat jednym zębem przetrącę na więcej siły nie mam. Pozdrawiam sennie :)
    1 punkt
  38. Styczeń nas pragnął urzec, wdziękiem czarować zima, lecz jakiś melanż w naturze sprawił, że zimy nie ma. Nie ma białej kołderki, mrozu, co na niej skrzy się. W dzień ćwierkają wróbelki a w gawrze nie śpią misie. Słońce nam żółci pejzaż, wisząc nisko nad ziemią, deszcz często pada z nieba, mgły wraz z wiatrem się kłębią. Ludzi ogarnia: niemoc, senność, zobojętnienie. w szarość prysła przyjemność, znika wszelkie pragnienie. Dzień chciałby radość zatrzeć, człek ma chętkę na spanie. Żona patrzy figlarnie: "daj mi spokój - kochanie".
    1 punkt
  39. czasami trzeba podcinać skrzydła czarnym motylom i ważnym ważkom zaś w tataraku zostawić chwilę aby pokumać z zieloną żabką na pewno w pyszczek nie pocałować bo nie przemieni się w królewicza a swej wybranej czar rzucić w słowach że jest jak róża pięknem zachwyca i oddać Bogu co mu należne jest naszym Stwórcą Najwyższym Królem niech nam zapomni uczynki grzeszne nasze słabości niechaj zrozumie gdyż On jest Jahwe a nie Jehowa "JA JESTEM" Panem całego świata przed wybranymi spiął fale morza bliźniego kazał kochać jak brata
    1 punkt
  40. już wszystkie kawałki składam w jeden uśmiech jest wielki potężny przysłania pół nieba lecz delikatnością i lekkościa muśnięć daje satysfakcję jakiej mi potrzeba :))) dzięki
    1 punkt
  41. w kawałki uśmiechu porwałeś mi niebo na błekitostrzępy obłoków wyławiam je chciwie zachwytem do sieci zawieszam ramką na oku Dobranoc :)
    1 punkt
  42. czy ważki są siostrami tęczy a może skradły nieba część uszczknęły z toni jezior błękit tworząc wraz z taflą senną więź zamknęły w skrzydłach promień słońca zupełnie ignorując wiatr on się nie przejął i pozostał zda się że cichnie jakby gasł by się ożywić gdzieś po chwili i sprowokować żagli szum zakręcić wody gniewnym wirem wśród dziewcząt niecne plany snuć ściągając chustki i ręczniki targając każdy ciała włos zakłopotanie budząc przy tym i to już koniec - zmyślań dość
    1 punkt
  43. przystawiasz słowo jak rewolwer zimny i groźny tuż przy skroni cóż, ja pod presją i ze strachu wyłącznie zmyślę ci androny więc najzieleńsze z wszystkich pojęć którego na żądanie nie mam każe poszukać mi wymówki i spleść koszałkę na ten temat jak babcię kocham, nie potrafię białą chusteczką macham teraz poddaję się, zapomnij winę jeśli nie możesz, celnie strzelaj :)
    1 punkt
  44. mus pisania jak natręctwo świerzbi stale trzeba drapać papier oczy płot czy ściana spisać głupot wielki zapas na nic zda się każda rada szmelc czy chała jeden przepis byle rym na każdym rogu bezsens z lipą też się zlepi kit materia doskonała multum gniotów talent zlecił tylko nie wiem kto zapłaci właśnie zdrożał wywóz śmieci
    1 punkt
  45. skarżyło się prześcieradło mojej poduszce na ucho, że zbladło z tęsknoty za tobą, że miewa się kiepsko i krucho. dla ciebie się doprowadzało do bieli czystej, upojnej ciebie jak niema, tak nie ma, jest żalem zbyt gładkim spokojne. a już kompletnym bezsensem jest to noszenie do magla, uwielbia być wygniecione, a magle posłać do diabła! to wcale nie będzie śmieszne gdy powiem ci, co się stało... wiesz, wczoraj samo się zgniotło następnie mnie podrapało! 14.06.2004.
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...