Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 01.09.2017 uwzględniając wszystkie działy

  1. im więcej odejść tym więcej chęci na pozostanie przy własnym drzewie każda chwila się dłuży przetrwaniem w myślach nie ma pory dnia i nocy zmęczone łzy spokorniały odpoczną na niebieskiej łące
    2 punkty
  2. Przygody Ciesi i Wicusia (rozdział drugi - część trzecia) . Za jakiś czas oboje podrośli dość znacznie - Wicuś już doświadczony swymi wędrówkami zmężniał, nabrał rozumu – nadal jadał smacznie, więc i sił mu przybyło - zadziwiał lotami. . . Postanowił odwiedzić mrowisko znajome. Długo nie musiał szukać, było całkiem blisko. Lądując, wnet zobaczył orszaki ruchome krążące wokół tronu, tworzące kolisko. . Na tronie zaś widocznym z daleka na wzgórku siedziała Ona – Ciesia – Jej pokłony słano. Wicuś się zmartwił, speszył, bo w swoim mundurku wyglądał teraz przy Niej, jak giermek ułanów. . Nie wiedział więc co począć, tak był tym zmieszany; już miał wracać z powrotem w kwiatki kolorowe. Lecz i jego dostrzegli, został rozpoznany jako wybawca Ciesi, teraz ich królowej. . Co tam się działo – rety – opisać nie zdołam bo by mi słów zabrakło, a i gardło ściska. Zaraz więc go wniesiono do owego koła obok tronu królowej, tak już całkiem blisko. . Ciesia z początku zbladła, płyną łzy radości; taka tym to spotkaniem była poruszona. Dalej było cudownie, bo już mieli gości na swoje weselisko - jako mąż i żona... cdn - z częścią trzecią WESELISKO
    1 punkt
  3. Spotkali się w intercity; na trasie Kraków - Warszawa. On był przystojny i cichy, niekiedy zapragnął pogadać. A ona, na pozór myszka, nie agresorka – co rzadkie. W dialogu całkiem niezwykła naprzeciw usiadła przypadkiem. Oboje w pierwszym odruchu wzrok skryli między kartkami. Szum kół zagnieździł się w uchu, książkowy narrator sam zamilkł. Kawę podano w kubeczkach, nieśmiałość jej smak pokonał. Z niej para wznosi się z lekka ulotna i nienasycona. Rozmowa pierwej o niczym dialogiem sama się ściele. Aspekty skutków i przyczyn, jak ogień, pochłania intelekt. Widok za oknem ucieka, tematy niosąc gotowe; że gdzieś rozlała się rzeka, nieszczęścia ściągają sen z powiek. Szermierka w słowach dialogu wysuwa tezy wciąż wartkie. Zawiązał oczy obojgu, ktoś chyba, na niezłą kokardkę. Kawa następna pobudza, z niej para wznosząc się chwyci prawdy o świecie i ludziach. Czy nimi się ona nasyci? Tną kilometry wagony, minuty goniąc w rozkładzie. W rozjazdach życia dziś oni zjechali dialogiem skojarzeń. Chociaż tak dużo mówili, ważnego nic się nie działo. Pociąg wypełnił godziny, czas czmychnął - więc było go mało. Kwadrans nadszedł ostatni, a oni czyż nieświadomie, numery stukiem komórek wpisali w pędzącym wagonie. Przedziału nikt nie wywietrzył, para znad kawy spieniona zapachem mamiąc nie wie: czy jest syta, czy nienasycona?
    1 punkt
  4. Bonjour Madame do nóg padam o zdrowie pytam Twoje o jednym śnię spotkajmy się za miastem gdzieś we dwoje To tete a tete pokaże wnet czyś moi ideałem czy moje sny to właśnie ty czy taką Cię widziałem Bonjour l’amour mych uczuć chór wciąż nuci od tygodnia merci Cherie chcę mówić ci co noc , co ranek, co dnia lecz jeśli los dziś da mi cios i prysną me marzenia zawołam tu paszła w cziortu ty abmaniła mienia
    1 punkt
  5. Dziękuję za Pańskie uwagę i komentarz. Z całym szacunkiem, ale Pańska wersja jest zupełnie czym innym. Nie podoba mi się. Tłumaczyć swój tekst - dziwna to czynność. Podobno tylko winny się tłumaczy. Pozdrawiam serdecznie, A ps. jestem wciąż dość młody i szybko się niecierpliwię ;)
    1 punkt
  6. to moje takie bzdręgolonko - stwierdzenie - nie wiersz - dot. małżeństw
    1 punkt
  7. Przygody Ciesi i Wicusia rozdział drugi - część druga . Tu zaś z głębi swej norki już spoglądał krecik na smakowity kąsek, co sam się nadarzył. Poprawił więc na głowie swój czarny berecik by zabrać się do jedzenia, o którym to marzył. . . Ostatni już był moment, jak krecika szpony sięgały po mróweczkę zemdlałą z tej trwogi. Nadleciał zacny Wicuś – złapał ją zmartwiony i frunął jak najwyżej, między gęste głogi. . Odpoczęli tu chwilkę z Ciesią przerażoną; aby oprzytomniała po takim zdarzeniu. Pofrunęli wnet dalej łąką ukwieconą nadal szukając domku, teraz już w milczeniu... . Tak zeszło popołudnie, zmrok zaczął zapadać gdy nagle tuż przed nimi pojawił się gacek. To nocny jest nietoperz, lecz lubiąc podjadać potrafi też o zmroku udać się na spacer. . . Jest to smakosz motyli, szczególnie tych nocnych, ćmami często zwanymi. Nie pogardzi przecież okazją do schwytania posiłków pomocnych. Więc Wicuś znów w opałach – tak już jest w tym świecie... . Uciekając przed gackiem skrył się w szparę drzewa - tam chwilkę odsapnęli, napastnik odleciał. Teraz już nie czekali więcej niż potrzeba; lecieli wciąż przed siebie i tak dzionek zleciał. . Szukając dziś noclegu sfrunęli pod drzewo; takie już mocno stare, z korą popękaną. Tu chcieli się rozejrzeć na prawo i lewo czy nie znaleźć w tych szparach spokoju do rana. . Najpierw, że byli głodni – szukali jedzenia, aby z pustym żołądkiem nie iść spać pod korę. Wystarczyło Wicusia jednego spojrzenia by dojrzeć nieszczęście - dobrze - że znów w porę. . . Dzięcioły dwa, kłócące się tutaj pod drzewem wielkimi są – od zawsze – mrówek smakoszami. Więc Ciesia wraz z Wicusiem musieli w potrzebie uciekać, ukrywając pomiędzy trawami. . Wreszcie Ciesia wyczuła zapach jej znajomy podwórza swojego, przy domku w mrowisku. Więc zaraz lądowali, uściski, ukłony oraz podziękowania dla Wicka od wszystkich. . A Ciesia – jak to dziecko – znowu popłakała gdy przyszło się już żegnać z Wicusiem motylem. Czuła bowiem, że mocno już się przywiązała do tego przyjaciela, spędzając z nim chwile. . Sam Wicek też nie spojrzał już nawet przez ramię, gdy odlatywał od nich – przyjaciół swych nowych. Nie chciał by ci widzieli, że to samo znamię już w jego oczach widać - płakać był gotowy... . Obiecywał więc wszystkim, przy swym pożegnaniu; że kiedyś znów odwiedzi znajome mrowisko. Czy tak się stanie, nie wiem. W moim rozeznaniu możliwym jest to faktem – przyjaźń znaczy wszystko... - cdn...
    1 punkt
  8. Widziałam jak wczoraj deszcz Czule całował maki, Aż płatki się potuliły W omdlałym wstydzie jakimś. Tak mi się wydawało, Że zaraz zemrą z pieszczoty Lecz każdy z nich się rozwił Jak roskraśniony motyl. Aż po tajemnic żądze Się rozśmieliłam grzesznie, Pragnęłam zostać makiem Gdybyś to ty... był deszczem.
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...