Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

prawda


iwonaroma

Rekomendowane odpowiedzi

Są śladowe znaki interpunkcyjne, a może w ogóle bez nich... poza tym, tytuł z przecinkiem, troszkę dziwnie wygląda.

Może 'znieść' słowo.. wiadomo.. do pierwszego wersu.? 

   prawda

 

 wiadomo leży pośrodku
 i nieważne czy jesteś na dnie  .......... to "więc nieistotne".. przy długie(?).. ścięłam jedno "jesteś".
 czy na szczycie

(...)

W zakończeniu, oczekiwałam raczej (pierwsze ominie, ok), ale kolejny wers...kto omija .. że w tej chwili...

to rwie, wyrywa te skrzydła... hmm.. już sama nie wiem...

Chwilkę posiedziałam. Pozdrawiam.... :)

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość umbra palona

@iwonaroma A skąd wiadomo, że leży, a nie stoi, albo siedzi, skąd wiadomo, że "dokładnie pośrodku"  i skąd wiadomo, że wiadomo? Pytam poważnie, to nie kpina. Czy w drodze dochodzenia do prawdy istotna jest długość drogi, czy może coś innego? W końcu, co to jest prawda? Nie odnajduję w twoim tekście ani pytań, może ich być dużo więcej, ani odpowiedzi. Te "skrzydła serca" też jakieś takie niefortunnie....też sobie trochę posiedziałam....Pozdrawiam :)

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

? :) również zdrowotnie

 

 

 

Hej Natko, dzięki za wnikliwą analizę,  mój wierszyk chyba na nią nie zasługuje... to prosty wierszyk (?) dydaktyczny :) wiem, że tytuł dziwny, ale sama prawda brzmiałaby zbyt poważnie i całościowo do czego mój tekst nie pretenduje. Chciałam jedynie podkreślić,  że wszechobecne w naszych czasach parcie do góry skazane jest na upadek, jeśli pominie się serce, które jest swoistym moderatorem każdej drogi życiowej. Natomiast nie ma takiego dna, z którego nie można by się podnieść,  jeśli ma się serce na uwadze :) Nad innymi Twoimi uwagami może jeszcze pomyślę,  choć nie wiem, czy mam jeszcze serce dla tego wierszyka ;)

Również zdrówka 

 

 

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

umbra, wiadomo ( ;)) , że tylko tak się mówi,  że leży,  bo przecież nie leży,  tylko fruwa...:)

Co do środka...no centrum to centrum, esencja, żadne peryferie tego nie mają ani mieć nie mogą. 

Długość drogi jest istotna. Serce jest pośrodku korpusu człowieka, w dole seks, w górze głowa. Zarówno seks jak i głowa potrzebują serca (nie powinno się go omijać) w przeciwnym razie mamy koszmar seksu i koszmar głowy. 

Skrzydła serca niefortunne? Byłaś kiedyś zakochana?

Również zdrówka 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość umbra palona

@iwonaroma Dzień dobry, myślę, że poruszyłaś bardzo ważny temat....piszesz o centrum, ale mam wrażenie, że nie zanurzasz się w jego głębię. "centrum to centrum esencja, żadne peryferie tego nie mają" Czy wyjeżdżając z centrum wielkiego miasta na jego peryferie, oddalam się od esencji, a może tam właśnie mam szansę jej doświadczyć? Jasne, możesz odpowiedzieć, że nie pisałaś o aglomeracji miejskiej, ale używasz słów, które są szalenie wieloznaczne, więc jako odbiorca twojego tekstu szukam tej wieloznaczności....i jej niestety nie znajduję. Myślę, że mieszasz pojęcia " serce leży pośrodku korpusu człowiekiem", tam jest usytuowany organ pompujący krew do innych organów, utrzymujący nas przy życiu, ale gdzie jest istota, esencja serca? To jest pytanie. Dlatego, moim zdaniem, nie są ważne odległości od....do....ważna jest sama droga, bycie w drodze.

I trochę czym innym jest stan zakochania, a czym innym miłość.

Można by tak godzinami.....w każdym razie, dziękuję Iwono, przyczynek do refleksji i życzę udanego dnia, cokolwiek to znaczy :) Pozdrawiam serdecznie :)))

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Wątpiciel  ;)

 

 

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Wiem,  że się nie zanurzam. Wiem, że można by tak godzinami, dniami i latami... aż do usranej śmierci... :) ( sorry). Gdzie występuje język tak możliwe jest nieporozumienie. 

Masz rację,  na peryferiach czasem można doświadczyć centrum, odwrotnie to wg mnie niemożliwe - ale nie chodzi o miasto, ani w ogóle jakąkolwiek materię - tak to przeczuwam. 

Ale z tym sercem, jako organem/pompą to pojechałaś :) Przecież wiadomo, że to symbol miłości. 

Rozumiem, że dla Ciebie odległości nie są ważne,  ale dla mnie są ważne. Nie chcę się w nieskończoność kręcić bez sensu.

Również udanego dnia życzę - jeśli moje życzenia mają moc realizacji :), bo przecież widać, jak wszyscy życzą sobie zdrowia, szcześcia, miłości etc.etc. A czy to staje się zawsze faktem?

Również serdecznie :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

a)... nie wyglądałoby to wcale źle, ale treść.. chyba.. należałoby nieco zmienić... ;)

b)... na szczęście nie wszyscy to parcie w górę mają w sobie, ze mną włącznie i... chyba nie zawsze

       powinno to się wiązać z upadkiem... ot. ogólna myśl. Wiem, co miałaś na myśli.

c)... zgadzam się, upadki są po to, by się z nich 'wydźwigać', a co.. niech sobie życie nie myśli... ;)

Hej, wieczorne.

Edytowane przez Nata_Kruk (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

 

a) coś pozmieniam wg podpowiedzi :) deczko później 

b) tak, na szczęście, choć ogólnie rozwój jest nam potrzebny, ale wszystko w swoim czasie i odpowiednich warunkach,  wiadomo :) (może nie wszystkim, ale się dowiedzą ;)) 

c) dokładnie :)

pozdrówki poranne

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Karb udała Rada. Bobu, bo wisi Bob! O, bis! I w obu Boba dar, a ładu brak.    
    • Czy myślisz że ciebie prowadzę? Szanuję od zawsze twą wolę. Wybierasz kierunki wydarzeń, zaliczasz wykroty z mozołem.   A drodze wygodnej i gładkiej, takowej przenigdy nie ufaj. Lecz pozwój, by Bóg twój od teraz, prowadził i nie dał ci upaść. :)  
    • Dokąd prowadzisz mnie drogo, zanim spod nóg się usuniesz? czy w wiekiem będziesz mi bliższą, abym cię mogła zrozumieć? Ile masz w sobie zakrętów, za którym już cisza głucha? Czy mogę z jasnym spojrzeniem, bardziej niż sobie zaufać?  
    • Zbliża się w dziwnej metalowej masce. Z wywierconymi w niej niesymetrycznie wieloma otworami. O różnej wielkości, różnym kształcie. Tam, gdzie powinny być oczy albo uszy, bądź usta… Coś, co jest zdeformowane zwielokrotnionymi mutacjami syndromu Proteusza, czy von Recklinghausena... Żywe, to? Martwe? Ani żywe, ani martwe. Idzie wolno w szpiczastej, nieziemskiej infule, jarzącej się na krawędziach odpryskami gwiazd. Idzie w ornacie do samej ziemi, ciągnąc za sobą szeroką szatę po podłodze usianej miliardami ostrych jak brzytwa opiłków żelaza. Najpewniej chce wydawać się większym. Tylko po, co? Przecież jest już i tak największym wobec swojej ofiary. Jest tego dużo, tych wielobarwnych luminescencji i tych wszystkich mżeń. Jakichś takich niepodobnych do samych siebie w tej całej gmatwaninie barw, wziętych jakby z delirycznej, przepojonej alkoholem maligny. Idzie wolno, albo bardziej skrada się jak mięsożerca. Stąpa po rozsypujących się truchłach, których całe stosy piętrzą się po ciemnych kątach, bądź wypadają z niedomkniętych metalowych szaf…   Lecz oto zatrzymuje się w blasku księżyca. W srebrnej poświacie padającej z ukosa przez wysokie witraże tak jakby fabrycznej hali. Rozkłada szeroko ramiona z obfitymi mankietami, upodabniając się cośkolwiek do krzyża. W rozbrzmiałym nagle wielogłosowym organum, płynącym gdzieś z głębokich trzewi. Rozbłyskują świece. Ktoś je zapala, lecz nie widzę w półmroku, kto. Jedynie jakieś cienie snują się w oddali, aby rozfrunąć się z nagłym krakaniem niczym czarne kruki, co obsiadają pod stropem kratownicę gigantycznej suwnicy. Otaczają mnie pogłosy metalicznych stukań, chrzęstów w tym grobowcu martwych maszyn. Pośród pogiętych blach, zardzewiałych prętów, zdewastowanych frezarek z opuszczonymi głowami… W odorze rozkładu rdzawych smug znaczących ich puste w środku korpusy… Wśród plątaniny niekończących się rur, rozbebeszonych rozdzielni prądu, sterowniczych pulpitów, nieruchomych zegarów…   Tryliony komórek naciekają wszystko w szmerze nieskończonego wzrostu. Pośród zwisających zewsząd cuchnących szmat przedziera się niezwyciężona śmierć. Na aluminiowym stole resztki spalonej skóry. Skierowane w dół oko kobaltowej lampy zdaje się nadal je przewiercać kaskadą rozpędzonych protonów. Mimo że wszystko jest milczące, dawno zaprzepaszczone w czasie i bezczasie… Nie zatrzymało to tryumfalnego pochodu nienasyconej śmierci. Okrytej chitynowym pancerzem. Przecinającej powietrze brunatnymi szczypcami… To się wciąż przemieszcza, ciągnąc za sobą rój czarnych pikseli. W jednostajnym i meczącym, minimalistycznym drone. Na zasadzie długich i powtarzających się dźwięków przypominających burdony. Przemieszcza się jak ćmiący, tępy ból w piskliwym szumie gorączki.   A przechodzi? Nie. Nie przechodzi wcale. Zatrzymało się, jarząc się coraz bardziej na krawędziach. Błyskając rytmicznie. Stąpa w miejscu jak bicie serca. W tym całym obrzydliwym pulsowaniu słyszalnym głęboko w rozpalonych meandrach mózgu, przypominającym uderzenia ciężkiego młota. Szum idzie zewsząd, jak mikrofalowe promieniowanie tła. Na ścianie tkwiący cień mojej czaszki pełga w nerwowych oddechach nocy. W dzwoniącej ciszy nadchodzącego sztormu. Chwytam się desek, prętów, wszystkiego, aby nie stracić świadomości. Nie zemdleć. Sześciany powietrza już furkoczą od nastroszonych piór. Otaczają mnie całe ich roje. Tnąc wszystko stalowymi dziobami, spadają ze świstem en masse. Wbijają się głęboko aż po rdzeń. Przebijają się z trzaskiem poprzez mury, podłogi. Jak te świdry, udary, pneumatyczne młoty… Poprzez krzyki malarycznych drżeń, które nawarstwiają się i błądzą echem jak rezonujące w oknach brzęczące szkło.   Poprzez śmierć.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-04-26)      
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...