Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

Zły jestem... CZ II


Lach Pustelnik

Rekomendowane odpowiedzi

Zły jestem … CZ II

 

Zły jestem na klechów, co mój kraj upodliły.

Zły jestem na komuchów. Bo nie mieli siły

By ich z mojego kraju na zawsze przepędzić,

By ci już nigdy nie mogli się tutaj szarogęsić!

 

Wymyślili dranie, że mam jakąś duszę,

I że dbać mam o nią, bo piekielne katusze

Czekają mnie w piekle, gdzie diabli gotują,

Nieszczęśników w kotłach. Gdy na to zasługują.

 

A czym można sobie zasłużyć na takie potępienie?

Na takie, czasem wieczne, nieludzkie cierpienie?

Ano nie trzeba wiele. Wystarczy, że jakiś dewiant w sukience,

Nie da ci rozgrzeszenia. I skonasz w udręce.

 

Aby problem pogłębić, dorzucili do tego,

Że dał nam Bóg wolną wolę. I możemy, dlatego,

Robić, co chcemy, i tak postępować,

By Boga nie obrażać i w niebie wylądować.

 

Że niby tylko od nas nasz przyszły los zależy

I jak kto sobie pościeli, tak sobie poleży,

A jak nawarzy dobrego piwska, tutaj, na ziemi,

To może i osiągnie Wieczne Zbawienie.

 

Czemu ci dranie tak perfidnie kłamią?

Czemu wszelkie śluby swoje przy tym łamią?

Wszak mieli nieść miłość, ulgę w cierpieniu,

A oni się szkolą w człeka potępieniu.

 

Jedno jest wytłumaczenie: a zowie się „Kasa”,

Od wieków marzenie i troska chciwego katabasa,

Kaznodziei, imama, księdza i biskupa,

Tam gdzie coś można ustrzyc, wali ich kupa!

 

 I to mnie także wkurwia, dnia prawie każdego,

Bo jeśli wciąż mam kompleks winy, to właśnie dlatego,

Że gdy dzieckiem byłem, zewsząd słyszałem,

Że się nie za dobrze, lub źle zachowywałem.

 

Wmawiali mi, że nie jestem Pana Boga godny,

Ba! Że mam coś takiego, jak grzech pierworodny,

Od którego ucieczki nie ma w żadną stronę,

Że każdy, kto się urodzi, ma przepierdolone!           

 

Grzech Pierworodny! Jakiż cudny wynalazek!

Grzech, którego żadna pokuta nie wymaże,

Od którego uciec nikt nigdy nie zdoła,

Czy ma umysł geniusza, czy zwykłego matoła.

 

To istny majstersztyk, w sztuce ludzi upadlania,

I doskonale się nadaje dzieciom do wpajania,

Obarczania ich winą, której nie popełniły,

Bo przecież, przy swoim poczynaniu, one się nie gziły! 

 

Dobry Bóg, w swej miłości ogromnej i szczerej

Potraktował mnie jak bezmyślne, zakłamane ciele,

I żeby moim losem lepiej pokierować,

Ma się banda Jego pasterzy mną zaopiekować.

 

Ma mnie prowadzić, kierować i często spowiadać,

A przy tym od dziecka bajki opowiadać,

Krwawe, potworne, zastraszające,

I żebym jeszcze za to przynosił im pieniądze.

 

Wmówili mi, że takie moce od Boga mają dane,

Że jak mi nie odpuszczą, będę miał przesrane,

W tym celu szatana i piekło wymyślili,

By się ci, co im nie wierzą, w tym piekle się smażyli.

 

Jestem już dorosły. I w tej bajki już nie wierzę,

Ale wciąż czuję ten lęk. Tak jak każde zwierzę,

Gdy od urodzenia jest prześladowane,

To już potem, mniej czy więcej, ma przechlapane.

 

Dzieci takie rzeczy kupują. Bo skąd mają wiedzieć,

Że ten facet w sukience już im mózgi pierze

Nim jeszcze samodzielnie nauczyli się myśleć,

I że robi to świadomie. I całkiem rozmyślnie?

 

Doprawdy, jak to się dzieje, że się lud tak korzy?

Gdzie są jacyś sędziowie? Gdzie prokuratorzy?

Co stać powinni na straży prawa i uczciwości,

I nie zezwalać na takie, na dzieciach, podłości!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Alicja_Wysocka Prawdę powiedziawszy, nie o swoje wyżalenie mi chodziło. Złość - tak. Zwłaszcza, że w pewnym okresie niemal ustąpiła. Teraz znowu podsycana codziennymi doniesieniami wolnych - jeszcze - mediów:) Dzięki i również ciepłe pozdrowienia:)

@Nata_Kruk To prawda, zdaję sobie sprawę z tej dosłowności. Zapewne można inaczej, ale już chyba nie ja:). Dzięki i pozdrowienia wzajemne. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zbliża się w dziwnej metalowej masce. Z wywierconymi w niej niesymetrycznie wieloma otworami. O różnej wielkości, różnym kształcie. Tam, gdzie powinny być oczy albo uszy, bądź usta… Coś, co jest zdeformowane zwielokrotnionymi mutacjami syndromu Proteusza, czy von Recklinghausena... Żywe, to? Martwe? Ani żywe, ani martwe. Idzie wolno w szpiczastej, nieziemskiej infule, jarzącej się na krawędziach odpryskami gwiazd. Idzie w ornacie do samej ziemi, ciągnąc za sobą szeroką szatę po podłodze usianej miliardami ostrych jak brzytwa opiłków żelaza. Najpewniej chce wydawać się większym. Tylko po, co? Przecież jest już i tak największym wobec swojej ofiary. Jest tego dużo, tych wielobarwnych luminescencji i tych wszystkich mżeń. Jakichś takich niepodobnych do samych siebie w tej całej gmatwaninie barw, wziętych jakby z delirycznej, przepojonej alkoholem maligny. Idzie wolno, albo bardziej skrada się jak mięsożerca. Stąpa po rozsypujących się truchłach, których całe stosy piętrzą się po ciemnych kątach, bądź wypadają z niedomkniętych metalowych szaf…   Lecz oto zatrzymuje się w blasku księżyca. W srebrnej poświacie padającej z ukosa przez wysokie witraże tak jakby fabrycznej hali. Rozkłada szeroko ramiona z obfitymi mankietami, upodabniając się cośkolwiek do krzyża. W rozbrzmiałym nagle wielogłosowym organum, płynącym gdzieś z głębokich trzewi. Rozbłyskują świece. Ktoś je zapala, lecz nie widzę w półmroku, kto. Jedynie jakieś cienie snują się w oddali, aby rozfrunąć się z nagłym krakaniem niczym czarne kruki, co obsiadają pod stropem kratownicę gigantycznej suwnicy. Otaczają mnie pogłosy metalicznych stukań, chrzęstów w tym grobowcu martwych maszyn. Pośród pogiętych blach, zardzewiałych prętów, zdewastowanych frezarek z opuszczonymi głowami… W odorze rozkładu rdzawych smug znaczących ich puste w środku korpusy… Wśród plątaniny niekończących się rur, rozbebeszonych rozdzielni prądu, sterowniczych pulpitów, nieruchomych zegarów…   Tryliony komórek naciekają wszystko w szmerze nieskończonego wzrostu. Pośród zwisających zewsząd cuchnących szmat przedziera się niezwyciężona śmierć. Na aluminiowym stole resztki spalonej skóry. Skierowane w dół oko kobaltowej lampy zdaje się nadal je przewiercać kaskadą rozpędzonych protonów. Mimo że wszystko jest milczące, dawno zaprzepaszczone w czasie i bezczasie… Nie zatrzymało to tryumfalnego pochodu nienasyconej śmierci. Okrytej chitynowym pancerzem. Przecinającej powietrze brunatnymi szczypcami… To się wciąż przemieszcza, ciągnąc za sobą rój czarnych pikseli. W jednostajnym i meczącym, minimalistycznym drone. Na zasadzie długich i powtarzających się dźwięków przypominających burdony. Przemieszcza się jak ćmiący, tępy ból w piskliwym szumie gorączki.   A przechodzi? Nie. Nie przechodzi wcale. Zatrzymało się, jarząc się coraz bardziej na krawędziach. Błyskając rytmicznie. Stąpa w miejscu jak bicie serca. W tym całym obrzydliwym pulsowaniu słyszalnym głęboko w rozpalonych meandrach mózgu, przypominającym uderzenia ciężkiego młota. Szum idzie zewsząd, jak mikrofalowe promieniowanie tła. Na ścianie tkwiący cień mojej czaszki pełga w nerwowych oddechach nocy. W dzwoniącej ciszy nadchodzącego sztormu. Chwytam się desek, prętów, wszystkiego, aby nie stracić świadomości. Nie zemdleć. Sześciany powietrza już furkoczą od nastroszonych piór. Otaczają mnie całe ich roje. Tnąc wszystko stalowymi dziobami, spadają ze świstem en masse. Wbijają się głęboko aż po rdzeń. Przebijają się z trzaskiem poprzez mury, podłogi. Jak te świdry, udary, pneumatyczne młoty… Poprzez krzyki malarycznych drżeń, które nawarstwiają się i błądzą echem jak rezonujące w oknach brzęczące szkło.   Poprzez śmierć.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-04-26)      
    • @andreas Bo poeci to podobno wrażliwi, empatyczni ludzie :) Zdrówka też :)
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      A to jest ciekawe i mądre spostrzeżenie :) Dzięki za refleksję i zatrzymanie się pod wierszem :)   Pozdrawiam    Deo
    • Popada; rano narada - pop.    
    • @poezja.tanczy   Dzięki. Pozdrawiam.   @Jacek_Suchowicz   A ziemia wiosną się odrodziła...   Dzięki.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...