Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

Mamo


Tomasz_Biela

Rekomendowane odpowiedzi

wyrosłem już z macicy

jak chwast nieplanowany przenikam

ogrody wspomnień

korzeniami żył kruszę

twoją kamienną twarz

uśmiechasz się

Mamo

już nie jestem ci potrzebny ?

nie odwracaj się proszę

pomyślę że to już ostatni raz

nie spiesz się – rozmawiajmy

przyjedź na kawę

obiad podam do stołu

zasiądź

będziemy bliżej siebie

chociaż na chwilę na godzinę

zaokrągli to listę nieobecności

 

mówisz że nie masz na nic sił

pępowina owija się

wokół mojej szyi

Mamo

nie mów tak

nie mogę oddychać

w ogóle nic nie mów

przytul się

a słońce spadając za horyzont przełyku

będzie tabletką musującą we mnie

ciepło pęcznieje od wschodu do zachodu

od przytulenia do oddalenia

odchodzisz we mgle łez –

one przeszkadzają nam siebie dostrzec

 

jestem już dużym dzieckiem

nie musisz mnie przebierać

w środkach pudrować nie muszę

mam przypudrowaną duszę i twoje odleżyny niechcenia

 

Mamo

twój cały dzień schodzi na kodeinie

po ruchomych schodach

ja latami pod prąd

próbuję dobiec do ciebie choć na moment

nie potrafię przeskoczyć tej szklanej ściany płaczu

 

chyba przestajesz być

dla mnie najważniejsza

wciskając spust

przekory dzielące nas skrzą

wystrzał w otwarte usta przerośniętej macicy

żeby za dużo nie powiedzieć

 

między uśmiechem a drwiną

zrozumiałem odkąd ojciec pije

twoja linia życia to koło

ja połamany linoskoczek

szarpię nią re-aktywując funkcje życiowe

 

mamo wracam do ciebie co chwilę

po tej samej tafli lodu

kręcisz się jak pozytywka

wobec mnie

 

kiedyś w szpitalu miałaś wypadek

leżąc w kałuży krwi

to co mnie otacza jest szpitalem

zalanym tobą

Mamo

 

przytul się

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"mamo wracam do ciebie co chwilę

po tej samej tafli lodu

kręcisz się jak pozytywka

wobec mnie

 

kiedyś w szpitalu miałaś wypadek

leżąc w kałuży krwi

to co mnie otacza jest szpitalem

zalanym tobą" 

 

Końcówka tekstu najmocniej do mnie trafia. 

Masz pewną niekonsekwencję, nie wszystkie" "mamy" napisane są dużą literą.

Pzdr. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@light_2019

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

od czego tu zacząć.. oskarżona zostanę o posiadanie legitymacji klubu 'wzajemnej adoracji', ale mam to gdzieś...

Kolejny wiersz, tekst który uruchamia wyobraźnię, a obrazy jak jeden po drugim, tworzą sceny... ponieważ piszę też amatorskie scenariusze, to przyznam się, że przejeżdżając czołgiem po mojej lepszej stronie,zostawiasz sto nowych wątków. Dziękuję za inspirację...zaznaczony tekst....tym jest dla mnie poezja. Dziękuję i to na tyle...

Edytowane przez Gość (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@light_2019 to nie jest niekonsekwencja. Wszystkie ,mamy, z dużej litery są osobno ,wybrzmiewająco, tylko w jednym miejscu dałem z małej bo zaczyna ona wers. Dzięki za zatrzymanie.

Pozdrawiam t.

@Pia dzięki za, jak zwykle obszerną opinię. Nad wyrastaniem pomyślę.

 

Pozdrawiam t.

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Cały czas próbuje. Dzięki Alicjo za odwiedziny, tym bardziej za serce. 

Pozdrawiam t.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Tomku, tych scen jest bardzo, bardzo dużo, łączą się, krzyżują, tworzą jedną wielką (może przy długą)

kompozycję zdarzeń, rozżaleń, zawodów i na pewno braku bliskości...

Pewnie każdy wers ważny dla Autora/peela, ulegam całości, bo treść o matce, tak ważnej cząstce

dorastającego dziecka.  Masz jednak pewną tendencję do 'nadgadywania', czasem niepotrzebnie,

ale znajduję też bardzo dobre fragmenty. Ogólnie (za mamę), na tak.

Pozdrawiam.

 

Edytowane przez Nata_Kruk (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zbliża się w dziwnej metalowej masce. Z wywierconymi w niej niesymetrycznie wieloma otworami. O różnej wielkości, różnym kształcie. Tam, gdzie powinny być oczy albo uszy, bądź usta… Coś, co jest zdeformowane zwielokrotnionymi mutacjami syndromu Proteusza, czy von Recklinghausena... Żywe, to? Martwe? Ani żywe, ani martwe. Idzie wolno w szpiczastej, nieziemskiej infule, jarzącej się na krawędziach odpryskami gwiazd. Idzie w ornacie do samej ziemi, ciągnąc za sobą szeroką szatę po podłodze usianej miliardami ostrych jak brzytwa opiłków żelaza. Najpewniej chce wydawać się większym. Tylko po, co? Przecież jest już i tak największym wobec swojej ofiary. Jest tego dużo, tych wielobarwnych luminescencji i tych wszystkich mżeń. Jakichś takich niepodobnych do samych siebie w tej całej gmatwaninie barw, wziętych jakby z delirycznej, przepojonej alkoholem maligny. Idzie wolno, albo bardziej skrada się jak mięsożerca. Stąpa po rozsypujących się truchłach, których całe stosy piętrzą się po ciemnych kątach, bądź wypadają z niedomkniętych metalowych szaf…   Lecz oto zatrzymuje się w blasku księżyca. W srebrnej poświacie padającej z ukosa przez wysokie witraże tak jakby fabrycznej hali. Rozkłada szeroko ramiona z obfitymi mankietami, upodabniając się cośkolwiek do krzyża. W rozbrzmiałym nagle wielogłosowym organum, płynącym gdzieś z głębokich trzewi. Rozbłyskują świece. Ktoś je zapala, lecz nie widzę w półmroku, kto. Jedynie jakieś cienie snują się w oddali, aby rozfrunąć się z nagłym krakaniem niczym czarne kruki, co obsiadają pod stropem kratownicę gigantycznej suwnicy. Otaczają mnie pogłosy metalicznych stukań, chrzęstów w tym grobowcu martwych maszyn. Pośród pogiętych blach, zardzewiałych prętów, zdewastowanych frezarek z opuszczonymi głowami… W odorze rozkładu rdzawych smug znaczących ich puste w środku korpusy… Wśród plątaniny niekończących się rur, rozbebeszonych rozdzielni prądu, sterowniczych pulpitów, nieruchomych zegarów…   Tryliony komórek naciekają wszystko w szmerze nieskończonego wzrostu. Pośród zwisających zewsząd cuchnących szmat przedziera się niezwyciężona śmierć. Na aluminiowym stole resztki spalonej skóry. Skierowane w dół oko kobaltowej lampy zdaje się nadal je przewiercać kaskadą rozpędzonych protonów. Mimo że wszystko jest milczące, dawno zaprzepaszczone w czasie i bezczasie… Nie zatrzymało to tryumfalnego pochodu nienasyconej śmierci. Okrytej chitynowym pancerzem. Przecinającej powietrze brunatnymi szczypcami… To się wciąż przemieszcza, ciągnąc za sobą rój czarnych pikseli. W jednostajnym i meczącym, minimalistycznym drone. Na zasadzie długich i powtarzających się dźwięków przypominających burdony. Przemieszcza się jak ćmiący, tępy ból w piskliwym szumie gorączki.   A przechodzi? Nie. Nie przechodzi wcale. Zatrzymało się, jarząc się coraz bardziej na krawędziach. Błyskając rytmicznie. Stąpa w miejscu jak bicie serca. W tym całym obrzydliwym pulsowaniu słyszalnym głęboko w rozpalonych meandrach mózgu, przypominającym uderzenia ciężkiego młota. Szum idzie zewsząd, jak mikrofalowe promieniowanie tła. Na ścianie tkwiący cień mojej czaszki pełga w nerwowych oddechach nocy. W dzwoniącej ciszy nadchodzącego sztormu. Chwytam się desek, prętów, wszystkiego, aby nie stracić świadomości. Nie zemdleć. Sześciany powietrza już furkoczą od nastroszonych piór. Otaczają mnie całe ich roje. Tnąc wszystko stalowymi dziobami, spadają ze świstem en masse. Wbijają się głęboko aż po rdzeń. Przebijają się z trzaskiem poprzez mury, podłogi. Jak te świdry, udary, pneumatyczne młoty… Poprzez krzyki malarycznych drżeń, które nawarstwiają się i błądzą echem jak rezonujące w oknach brzęczące szkło.   Poprzez śmierć.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-04-26)      
    • @andreas Bo poeci to podobno wrażliwi, empatyczni ludzie :) Zdrówka też :)
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      A to jest ciekawe i mądre spostrzeżenie :) Dzięki za refleksję i zatrzymanie się pod wierszem :)   Pozdrawiam    Deo
    • Popada; rano narada - pop.    
    • @poezja.tanczy   Dzięki. Pozdrawiam.   @Jacek_Suchowicz   A ziemia wiosną się odrodziła...   Dzięki.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...