Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

Haiku 2


Rafał_Leniar

Rekomendowane odpowiedzi

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

grzesiu :) dziękuję za pouczenie :) co do haiku, które nie jest wierszem ;)

natomiast można widzieć (z odpowiedniej, dalszej perspektywy) leżące szczątki (i resztki!) gołębia oraz sikorkę ścielącą wyrwanym puchem gniazdo. no chyba, że sikorki budują gniazda w jakiś tajemnych, ukrytych miejscach - o czym mogę nie wiedzieć, gdyż z zawodu nie jestem ornitologiem :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Twórcą haiku jest 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

. W Japonii  komponowanie poezji należało do rozrywek osób wykształconych, dlatego także Bashō komponował wiersze w najpopularniejszym wówczas stylu haikai na spotkaniach towarzyskich oraz notował wierszem wrażenia w swoim dzienniku. za Wikipedia. 

 

Pozdrawiam wszystkich J. A. 

Mądre, pokazuje naturę. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Jacek_K - jest powiedziane od zarania powstania tego gatunku - jest to obraz zapisany przez jedno mgnienie oka - później dopiero dodano - przez jedno zwolnienie migawki w aparacie fotograficznym. Jak więc autor haiku może zobaczyć jednocześnie wyrywającą puch sikorkę, ścielącą z niego gniazdo?

Uszanujmy zatem ten tradycją uświęcony gatunek i nie starajmy się go doginać do naszych widzimisię ...

@Justyna Adamczewska - i w jednym mgnieniu oka widzisz ją jako "fryzjerkę", która następnie leci gdzieś do miejsca, gdzie ściele gniazdo - przecież to .. paranoja, a nie haiku

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Czesław Miłosz, dzięki któremu zawdzięczamy bardzo wiele w popularyzacji literatury haiku wśród Polaków, wprowadził również wiele zamieszania w jego zrozumienie. Jego przekłady - najczęściej za pośrednictwem języka angielskiego - mają się tak do klimatu oryginału, jak tłumaczenie tekstu śląskiej mowy przez górala, czy Kaszuba. Próbowałem kilkakrotnie już cofnąć jego tłumaczenie do zapisu w oryginale - z pominięciem języka angielskiego - i odczytać za pomocą chociażby tłumacza Google. Dwa odmienne teksty. Spróbujcie sami, a zobaczycie jakich to szkód wyrządził przy okazji - uważany za wzór dla autorów haiku - w końcu noblista, któremu to zbyt wielu uwierzyło dla jego nazwiska.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzę, że wsadziłeś kij w mrowisko :)

Niebezpiecznie jest tu, na tym forum, próbować zmierzyć się z tym bardzo trudnym gatunkiem poezji, bo... rządzi tu Bronek i jego jedyne słuszne widzenie haiku. Lepsze nawet od Miłosza :)

Dla mnie jest w tym twoim haiku głębia, jest myśl do przekazania - nieprzerwany cykl narodzin i śmierci ale... rzeczywiście być może tekst wymaga trochę dopracowania. Można się dopatrzeć kigo -  sikorki robią gniazda pewnie wiosną.

Jest też Kire - czyli cięcie, rozbija wiersz na dwie części.

Dwa obrazy - dwie impresje. Dla mnie bardzo dobre.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Annie_M Anno to słynne kireji ma rozdzielać ten sam obraz a nie tworzyć dwóch różnych obrazów, jak piszesz.
Angielscy krytycy haiku piszą że nie powinno się komentować haiku, bo tylko jego autor widział to co widział. Do oceny jest tylko forma i do niej mam wątpliwości merytoryczne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zbliża się w dziwnej metalowej masce. Z wywierconymi w niej niesymetrycznie wieloma otworami. O różnej wielkości, różnym kształcie. Tam, gdzie powinny być oczy albo uszy, bądź usta… Coś, co jest zdeformowane zwielokrotnionymi mutacjami syndromu Proteusza, czy von Recklinghausena... Żywe, to? Martwe? Ani żywe, ani martwe. Idzie wolno w szpiczastej, nieziemskiej infule, jarzącej się na krawędziach odpryskami gwiazd. Idzie w ornacie do samej ziemi, ciągnąc za sobą szeroką szatę po podłodze usianej miliardami ostrych jak brzytwa opiłków żelaza. Najpewniej chce wydawać się większym. Tylko po, co? Przecież jest już i tak największym wobec swojej ofiary. Jest tego dużo, tych wielobarwnych luminescencji i tych wszystkich mżeń. Jakichś takich niepodobnych do samych siebie w tej całej gmatwaninie barw, wziętych jakby z delirycznej, przepojonej alkoholem maligny. Idzie wolno, albo bardziej skrada się jak mięsożerca. Stąpa po rozsypujących się truchłach, których całe stosy piętrzą się po ciemnych kątach, bądź wypadają z niedomkniętych metalowych szaf…   Lecz oto zatrzymuje się w blasku księżyca. W srebrnej poświacie padającej z ukosa przez wysokie witraże tak jakby fabrycznej hali. Rozkłada szeroko ramiona z obfitymi mankietami, upodabniając się cośkolwiek do krzyża. W rozbrzmiałym nagle wielogłosowym organum, płynącym gdzieś z głębokich trzewi. Rozbłyskują świece. Ktoś je zapala, lecz nie widzę w półmroku, kto. Jedynie jakieś cienie snują się w oddali, aby rozfrunąć się z nagłym krakaniem niczym czarne kruki, co obsiadają pod stropem kratownicę gigantycznej suwnicy. Otaczają mnie pogłosy metalicznych stukań, chrzęstów w tym grobowcu martwych maszyn. Pośród pogiętych blach, zardzewiałych prętów, zdewastowanych frezarek z opuszczonymi głowami… W odorze rozkładu rdzawych smug znaczących ich puste w środku korpusy… Wśród plątaniny niekończących się rur, rozbebeszonych rozdzielni prądu, sterowniczych pulpitów, nieruchomych zegarów…   Tryliony komórek naciekają wszystko w szmerze nieskończonego wzrostu. Pośród zwisających zewsząd cuchnących szmat przedziera się niezwyciężona śmierć. Na aluminiowym stole resztki spalonej skóry. Skierowane w dół oko kobaltowej lampy zdaje się nadal je przewiercać kaskadą rozpędzonych protonów. Mimo że wszystko jest milczące, dawno zaprzepaszczone w czasie i bezczasie… Nie zatrzymało to tryumfalnego pochodu nienasyconej śmierci. Okrytej chitynowym pancerzem. Przecinającej powietrze brunatnymi szczypcami… To się wciąż przemieszcza, ciągnąc za sobą rój czarnych pikseli. W jednostajnym i meczącym, minimalistycznym drone. Na zasadzie długich i powtarzających się dźwięków przypominających burdony. Przemieszcza się jak ćmiący, tępy ból w piskliwym szumie gorączki.   A przechodzi? Nie. Nie przechodzi wcale. Zatrzymało się, jarząc się coraz bardziej na krawędziach. Błyskając rytmicznie. Stąpa w miejscu jak bicie serca. W tym całym obrzydliwym pulsowaniu słyszalnym głęboko w rozpalonych meandrach mózgu, przypominającym uderzenia ciężkiego młota. Szum idzie zewsząd, jak mikrofalowe promieniowanie tła. Na ścianie tkwiący cień mojej czaszki pełga w nerwowych oddechach nocy. W dzwoniącej ciszy nadchodzącego sztormu. Chwytam się desek, prętów, wszystkiego, aby nie stracić świadomości. Nie zemdleć. Sześciany powietrza już furkoczą od nastroszonych piór. Otaczają mnie całe ich roje. Tnąc wszystko stalowymi dziobami, spadają ze świstem en masse. Wbijają się głęboko aż po rdzeń. Przebijają się z trzaskiem poprzez mury, podłogi. Jak te świdry, udary, pneumatyczne młoty… Poprzez krzyki malarycznych drżeń, które nawarstwiają się i błądzą echem jak rezonujące w oknach brzęczące szkło.   Poprzez śmierć.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-04-26)      
    • @andreas Bo poeci to podobno wrażliwi, empatyczni ludzie :) Zdrówka też :)
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      A to jest ciekawe i mądre spostrzeżenie :) Dzięki za refleksję i zatrzymanie się pod wierszem :)   Pozdrawiam    Deo
    • Popada; rano narada - pop.    
    • @poezja.tanczy   Dzięki. Pozdrawiam.   @Jacek_Suchowicz   A ziemia wiosną się odrodziła...   Dzięki.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...