Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

Wierzyć czy nie wierzyć, oto jest pytanie!


evicca

Rekomendowane odpowiedzi

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ostatnio czytałem artykuł oraz wyniki badania na osobach które są ateistami,

95% Ateistów polega na dążeniu do celu (Kariera, rodzina itp.) uważają że boga nie ma bo to co osiągneli jest ich bez pomocy innych (Boga itp.) uważają że proszenie Boga jest bez sensu gdyż ich próśb nie wysłuchał 

5% Ateistów ma dowody (Pół dowody [Bardziej logikę]) dzkięki po ich przeczytaniu (ja sam odczuwam), że Boga nie ma bo sam się wyklucza,

 

 

Jesli chcesz możemy pogadać o tym bo to długi temat. A ja sam znalazłem dowody w Bibli ! Ze istnienie boga wyklucza jego najważniejsza księga !

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Ateiści nie są wiarygodnym źródłem informacji na temat Boga, skoro Go odrzucają. Są tylko źródłem informacji na temat powodów tego odrzucenia. A przy pomocy kogo osiągnęli to, co mają też do końca nie wiedzą, albo nie są świadomi. Czy np. młody prawnik zatrudniony w kancelarii ojca i mieszkający w domu, który ojciec mu kupił, sam to wszystko osiągnął? Oczywiście nie - ale on może sobie wyobrażać, że tak. Nie wiedzą też kto i jak intensywnie się za nich modli (babcia, rodzice, siostra, etc.). A człowiek, który osiąga wiele dzięki własnemu rozumowi ten rozum też od Boga otrzymał. Inną kwestią jest to, gdzie ich to, co osiągnęli zaprowadzi....

 

Analizowanie Biblii na własną rękę może być ryzykowne, bo może służyć wybiórczemu udowadnianiu własnych racji.

 

Bóg musi istnieć, bo przecież ktoś musiał stworzyć ten niesamowicie złożony, skomplikowany świat, który działa według niezliczonych praw

 

Poza tym, tylko człowiek, najinteligentniejsza z istot żyjących, jest jednocześnie istotą wierzącą. Zwierzęta nie wierzą i nie sprawują kultu - nawet kultu człowieka... 

 

Pozdrawiam

Edytowane przez WarszawiAnka
literówka (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Bóg nas nie programuje. Mamy zdolność podejmowania własnych decyzji - dobrych lub złych. Gdyby Bóg ludzi programował, miałby do dziś piękny ogród Eden - wypełniony klonami-automatami. Gdyby Bóg chciał stworzyć świat pełen robotów - zrobiłby to.

 

Wątpienie towarzyszy wierze cały czas - ważne, aby jej nie pokonało.

 

W świecie oprócz Boga i człowieka istnieje też szatan, którego człowiek może posłuchać. Zabijanie dla zabawy jest szatańskie.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może zmieniać parametry np.

 

Masz Trzy probówki                               | |                                 | |                                   | |

                                                                   | |                                 | |                                   | |  

                                                               Miłość                       Mądrość                      Piękno

 

Ale możesz wybrać tylko 2 lub mieszać je (Mogą się zbić)

 

A propo Wolnej woli.    Grałaś w Sims-y ???

Nasz życie też może być lepszą wersją jego gry.

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Człowiek może robić co chce z nami może zrobić że będziesz wyglądała nawet jak roślina ale  będziesz człowiekiem.

 

A tak z innej beczki. 

Czy Bóg mówił o Dinozaurach.

O mieszaniu się Galaktyk.

O czarnych dziurach 

 

 

 

Nie, bo nie mógł tego wiedzieć bo to człowiek pierwszy odkrył !

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Złe porównanie, wiarę porównywać ze wspinaczką, w Średniowieczu już uznano by to za bluźnierstwo. To nie tak.

Z wiarą jest jak z miłością ( bo Bóg jest miłością, prawda?), więc albo się kocha, albo udaje że się kocha, bo rozum odrzuca tę "narzuconą" miłość. A Bóg nie uznaje kompromisów. Jeśli się kocha naprawdę - nic nie jest w stanie tego zmienić. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Karb udała Rada. Bobu, bo wisi Bob! O, bis! I w obu Boba dar, a ładu brak.    
    • Czy myślisz że ciebie prowadzę? Szanuję od zawsze twą wolę. Wybierasz kierunki wydarzeń, zaliczasz wykroty z mozołem.   A drodze wygodnej i gładkiej, takowej przenigdy nie ufaj. Lecz pozwój, by Bóg twój od teraz, prowadził i nie dał ci upaść. :)  
    • Dokąd prowadzisz mnie drogo, zanim spod nóg się usuniesz? czy w wiekiem będziesz mi bliższą, abym cię mogła zrozumieć? Ile masz w sobie zakrętów, za którym już cisza głucha? Czy mogę z jasnym spojrzeniem, bardziej niż sobie zaufać?  
    • Zbliża się w dziwnej metalowej masce. Z wywierconymi w niej niesymetrycznie wieloma otworami. O różnej wielkości, różnym kształcie. Tam, gdzie powinny być oczy albo uszy, bądź usta… Coś, co jest zdeformowane zwielokrotnionymi mutacjami syndromu Proteusza, czy von Recklinghausena... Żywe, to? Martwe? Ani żywe, ani martwe. Idzie wolno w szpiczastej, nieziemskiej infule, jarzącej się na krawędziach odpryskami gwiazd. Idzie w ornacie do samej ziemi, ciągnąc za sobą szeroką szatę po podłodze usianej miliardami ostrych jak brzytwa opiłków żelaza. Najpewniej chce wydawać się większym. Tylko po, co? Przecież jest już i tak największym wobec swojej ofiary. Jest tego dużo, tych wielobarwnych luminescencji i tych wszystkich mżeń. Jakichś takich niepodobnych do samych siebie w tej całej gmatwaninie barw, wziętych jakby z delirycznej, przepojonej alkoholem maligny. Idzie wolno, albo bardziej skrada się jak mięsożerca. Stąpa po rozsypujących się truchłach, których całe stosy piętrzą się po ciemnych kątach, bądź wypadają z niedomkniętych metalowych szaf…   Lecz oto zatrzymuje się w blasku księżyca. W srebrnej poświacie padającej z ukosa przez wysokie witraże tak jakby fabrycznej hali. Rozkłada szeroko ramiona z obfitymi mankietami, upodabniając się cośkolwiek do krzyża. W rozbrzmiałym nagle wielogłosowym organum, płynącym gdzieś z głębokich trzewi. Rozbłyskują świece. Ktoś je zapala, lecz nie widzę w półmroku, kto. Jedynie jakieś cienie snują się w oddali, aby rozfrunąć się z nagłym krakaniem niczym czarne kruki, co obsiadają pod stropem kratownicę gigantycznej suwnicy. Otaczają mnie pogłosy metalicznych stukań, chrzęstów w tym grobowcu martwych maszyn. Pośród pogiętych blach, zardzewiałych prętów, zdewastowanych frezarek z opuszczonymi głowami… W odorze rozkładu rdzawych smug znaczących ich puste w środku korpusy… Wśród plątaniny niekończących się rur, rozbebeszonych rozdzielni prądu, sterowniczych pulpitów, nieruchomych zegarów…   Tryliony komórek naciekają wszystko w szmerze nieskończonego wzrostu. Pośród zwisających zewsząd cuchnących szmat przedziera się niezwyciężona śmierć. Na aluminiowym stole resztki spalonej skóry. Skierowane w dół oko kobaltowej lampy zdaje się nadal je przewiercać kaskadą rozpędzonych protonów. Mimo że wszystko jest milczące, dawno zaprzepaszczone w czasie i bezczasie… Nie zatrzymało to tryumfalnego pochodu nienasyconej śmierci. Okrytej chitynowym pancerzem. Przecinającej powietrze brunatnymi szczypcami… To się wciąż przemieszcza, ciągnąc za sobą rój czarnych pikseli. W jednostajnym i meczącym, minimalistycznym drone. Na zasadzie długich i powtarzających się dźwięków przypominających burdony. Przemieszcza się jak ćmiący, tępy ból w piskliwym szumie gorączki.   A przechodzi? Nie. Nie przechodzi wcale. Zatrzymało się, jarząc się coraz bardziej na krawędziach. Błyskając rytmicznie. Stąpa w miejscu jak bicie serca. W tym całym obrzydliwym pulsowaniu słyszalnym głęboko w rozpalonych meandrach mózgu, przypominającym uderzenia ciężkiego młota. Szum idzie zewsząd, jak mikrofalowe promieniowanie tła. Na ścianie tkwiący cień mojej czaszki pełga w nerwowych oddechach nocy. W dzwoniącej ciszy nadchodzącego sztormu. Chwytam się desek, prętów, wszystkiego, aby nie stracić świadomości. Nie zemdleć. Sześciany powietrza już furkoczą od nastroszonych piór. Otaczają mnie całe ich roje. Tnąc wszystko stalowymi dziobami, spadają ze świstem en masse. Wbijają się głęboko aż po rdzeń. Przebijają się z trzaskiem poprzez mury, podłogi. Jak te świdry, udary, pneumatyczne młoty… Poprzez krzyki malarycznych drżeń, które nawarstwiają się i błądzą echem jak rezonujące w oknach brzęczące szkło.   Poprzez śmierć.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-04-26)      
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...