Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

Najważniejsze wartości, które powinny stać się powinnością.


Tommy Angelo

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć, nie jest to wiersz. Interesuje mnie tylko wasza opinia na temat ogółu pracy. Dziękuję za poświęcenie choć odrobinki czasu.

Jakie wartości powinny być naszą powinnością?

 //Analizując cały temat mogę postawić tezę, iż najważniejszymi wartościami, które z resztą powinny, a nawet nie powinny a muszą
zostać naszymi powinnościami jest zrozumienie, rozwój oraz silna wola. Już śpieszę z wyjaśnieniem.
 //Pierwszym krokiem a zarazem najważniejszym jest rozumienie. Rozumienie rzeczy,świata oraz ogółu zawartego w nim.
Należy zaznaczyć, iż cała ta znajomość pomoże nam i przysporzy niewymierne korzyści w postrzeganiu, niektórych rzeczy.
 Może też zmienić postrzeganie, a wtenczas
spojrzymy na dany element, który jest naszym obiektem analizy trochę pod innym kątem, z innej perspektywy przez co zobaczymy więcej.
Trzeba, także pamiętać o tym, że
kiedy będziemy takich rzeczy postrzegać więcej i co bardziej ważne rozumieć może nas to zupełnie odmienić, naszą mentalność, sposób
podchodzenia do życia, zachowywania się oraz radzenia sobie z różnymi problemami, ponieważ zrozumiemy analogiczne błędy, które
popełniliśmy, natomiast jak jakiś problem pojawi się znikąd, bo niestety tak też się
zdarza, możliwe że wyciągniemy istnego asa z rękawa i wynajdziemy złoty środek dzięki, któremu problem zostanie rozwiązany.
Dlaczego kładę największy nacisk tym samym podkreślając tę wartość?

Niewątpliwie rozumienie jest najważniejszą rzeczą, to ono jest zaczątkiem całego przebiegu zmieniania
 się nas jako ludzi i ojcem wszystkich po tym następujących skutków.

//Kolejną wartością, którą weżniemy pod lupę jest rozwój. Dlaczego rozwój znalazł się na tej liście według mnie najważniejszych
wartości? Otóż pragnę powiedzieć i podkreślić, iż co z tego, że będziemy pojmować różne rzeczy? Będziemy je zauważać, będziemy
wiedzieli jak je zmienić by obróciły się na naszą korzyść, skoro nie będziemy się rozwijać? Musimy się rozwijać, by pielęgnować
rzeczy,które nam przyszły by nie zapomnieć o nich. Kolejną rzeczą, równie ważną, którą daje nam rozwój, jest ciągłe przesuwanie
granicy naszej wiedzy i rozumności i non-stop pchanie jej do przodu, tak byśmy przekroczyli wszelkie marginesy i wyszli poza nie.
Trzeba zaznaczyć, że to wszystko składa się na to, iż zwyczajnie nie stajemy w miejscu co hamuje naszą zdolność do
zrozumienia kolejnych dylematów. Natomiast gdy wyjdziemy poza margines odczujemy, nieuzasadniony, nieuargumentowany błogostan
biorący się z tego, że uzmysłowimy sobie, iż zaczynamy pojmować i rozumieć życie.

// Ostatnią rzeczą bez której, człowiek nie mógłby się rozwijać , a co za tym idzie udoskonalać się jest silna wola.
 Stawiam ją na drugim miejscu w tym zestawieniu, otóż dlaczego. Żeby śrubować i szybować cały czas by piąć się po drabinie
w górę potrzeba ogromnego
nakładu pracy z naszej strony. Podczas całej drogi, możemy napotkać różne przeciwności, które będą wpychać nas w dół, tak mocno
abyśmy z niego nie wyszli. Wielu ludzi poddaje się, bo wręcz uznaje, że nie warto. A korzyści są wprost nieproporcjonalne
do włożonego nakładu i czasu, dlatego wielu śmiałków na tym etapie rezygnuje. Mogę jednogłośnie stwierdzić, że silna wola jest
drugą najważniejszą wartością. Ponieważ bez, samozaparcia, którą obdarza nas wola nie będziemy w stanie się rozwijać,
przez co będziemy bezczynnie stać w miejscu, bądź co gorsza cofać się. Podkreślimy, iż to ona daję nam determinację, motywację
i istnego kopa do działania, by zmieniać nas, postrzeganie siebie, człowieka, świata i ostatecznie życia. Nie zapominajmy o tym i
zwracajmy na to uwagę, iż potrzeba jest matką wynalazków, idei ,naszych własnych konceptów. To właśnie daje nam wola, tę
potrzebę, novum.

// Zauważmy pewny zachodzący precedens. Jeśli dobrze się zastanowimy i rozłączymy z połączenia wszystkich tych wartości chociaż
jedną wartość. Cały epizod nie ma prawa powstać i ziścić się. Gdy nie rozumiemy, nie mamy prawa mówić o rozwoju, zwyczajnie
nie zachodzi. W czasie kiedy nie postępujemy, nie rozwijamy się,zarówno nie rozumiemy, a kiedy brak nam woli, ani nie rozumiemy,
ani w przód nie idziemy. Wszystkie te atuty, tak ściśle i perfekcyjnie się dopełniają, że ujęcie jakiejś cechy pogrzebie
cały łańcuch przyczynowo-skutkowy niszcząc jakiekolwiek szanse na narodziny zalążka i rozpoczęcie całego przebiegu akcji.
Choć to nie jeszcze sumą, wszystko ma swój filar, koniec, początek, narodziny, finalnie śmierć. Szufladkowane względem
priorytetu, ważności a także podłoża, na którym zostanie osadzony fundament składający się z jedności wszystkich cech, nazwany
zmianą. Czyli sytuacji, której najbardziej potrzebujemy, ponieważ bez zachodzących zmian, nie ma insurekcji zjawisk nowych co  
wiedzie za sobą koniec fazy rozwojowej. Co sprowadza mnie do jednogłośnego wniosku, iż cechami pierwszorzędnymi stanowiącymi
dla mnie priorytet są kolejno: rozumienie, wola, rozwój, a zjawiskiem zmiana. Bo w końcu każdy jej potrzebuje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Alicja_Wysocka Dziękuje bardzo za opinię. Mowa jest o najważniejszych wartościach, więc uważam, że jednak trzeba poświęcić trochę słów kosztem ściany tekstu. Sam natłok słów jest odpychający, ale myślę, iż dalsza lektura jest wciągająca. Dla człowieka, którego nie lubi filozofować możliwe, że będzie to nużące, ale mniej czy bardziej uważam, że jeśli ktoś pisać pracę o swoich pierwszorzędnych wartościach powinien zawrzeć w niej dużo argumentów zwiększając i tym samym podkreślając istotność danej wartości by dać do zrozumienia tym dlaczego jest ona tak ważna.

 

Edytowane przez Tommy Angelo (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Karb udała Rada. Bobu, bo wisi Bob! O, bis! I w obu Boba dar, a ładu brak.    
    • Czy myślisz że ciebie prowadzę? Szanuję od zawsze twą wolę. Wybierasz kierunki wydarzeń, zaliczasz wykroty z mozołem.   A drodze wygodnej i gładkiej, takowej przenigdy nie ufaj. Lecz pozwój, by Bóg twój od teraz, prowadził i nie dał ci upaść. :)  
    • Dokąd prowadzisz mnie drogo, zanim spod nóg się usuniesz? czy w wiekiem będziesz mi bliższą, abym cię mogła zrozumieć? Ile masz w sobie zakrętów, za którym już cisza głucha? Czy mogę z jasnym spojrzeniem, bardziej niż sobie zaufać?  
    • Zbliża się w dziwnej metalowej masce. Z wywierconymi w niej niesymetrycznie wieloma otworami. O różnej wielkości, różnym kształcie. Tam, gdzie powinny być oczy albo uszy, bądź usta… Coś, co jest zdeformowane zwielokrotnionymi mutacjami syndromu Proteusza, czy von Recklinghausena... Żywe, to? Martwe? Ani żywe, ani martwe. Idzie wolno w szpiczastej, nieziemskiej infule, jarzącej się na krawędziach odpryskami gwiazd. Idzie w ornacie do samej ziemi, ciągnąc za sobą szeroką szatę po podłodze usianej miliardami ostrych jak brzytwa opiłków żelaza. Najpewniej chce wydawać się większym. Tylko po, co? Przecież jest już i tak największym wobec swojej ofiary. Jest tego dużo, tych wielobarwnych luminescencji i tych wszystkich mżeń. Jakichś takich niepodobnych do samych siebie w tej całej gmatwaninie barw, wziętych jakby z delirycznej, przepojonej alkoholem maligny. Idzie wolno, albo bardziej skrada się jak mięsożerca. Stąpa po rozsypujących się truchłach, których całe stosy piętrzą się po ciemnych kątach, bądź wypadają z niedomkniętych metalowych szaf…   Lecz oto zatrzymuje się w blasku księżyca. W srebrnej poświacie padającej z ukosa przez wysokie witraże tak jakby fabrycznej hali. Rozkłada szeroko ramiona z obfitymi mankietami, upodabniając się cośkolwiek do krzyża. W rozbrzmiałym nagle wielogłosowym organum, płynącym gdzieś z głębokich trzewi. Rozbłyskują świece. Ktoś je zapala, lecz nie widzę w półmroku, kto. Jedynie jakieś cienie snują się w oddali, aby rozfrunąć się z nagłym krakaniem niczym czarne kruki, co obsiadają pod stropem kratownicę gigantycznej suwnicy. Otaczają mnie pogłosy metalicznych stukań, chrzęstów w tym grobowcu martwych maszyn. Pośród pogiętych blach, zardzewiałych prętów, zdewastowanych frezarek z opuszczonymi głowami… W odorze rozkładu rdzawych smug znaczących ich puste w środku korpusy… Wśród plątaniny niekończących się rur, rozbebeszonych rozdzielni prądu, sterowniczych pulpitów, nieruchomych zegarów…   Tryliony komórek naciekają wszystko w szmerze nieskończonego wzrostu. Pośród zwisających zewsząd cuchnących szmat przedziera się niezwyciężona śmierć. Na aluminiowym stole resztki spalonej skóry. Skierowane w dół oko kobaltowej lampy zdaje się nadal je przewiercać kaskadą rozpędzonych protonów. Mimo że wszystko jest milczące, dawno zaprzepaszczone w czasie i bezczasie… Nie zatrzymało to tryumfalnego pochodu nienasyconej śmierci. Okrytej chitynowym pancerzem. Przecinającej powietrze brunatnymi szczypcami… To się wciąż przemieszcza, ciągnąc za sobą rój czarnych pikseli. W jednostajnym i meczącym, minimalistycznym drone. Na zasadzie długich i powtarzających się dźwięków przypominających burdony. Przemieszcza się jak ćmiący, tępy ból w piskliwym szumie gorączki.   A przechodzi? Nie. Nie przechodzi wcale. Zatrzymało się, jarząc się coraz bardziej na krawędziach. Błyskając rytmicznie. Stąpa w miejscu jak bicie serca. W tym całym obrzydliwym pulsowaniu słyszalnym głęboko w rozpalonych meandrach mózgu, przypominającym uderzenia ciężkiego młota. Szum idzie zewsząd, jak mikrofalowe promieniowanie tła. Na ścianie tkwiący cień mojej czaszki pełga w nerwowych oddechach nocy. W dzwoniącej ciszy nadchodzącego sztormu. Chwytam się desek, prętów, wszystkiego, aby nie stracić świadomości. Nie zemdleć. Sześciany powietrza już furkoczą od nastroszonych piór. Otaczają mnie całe ich roje. Tnąc wszystko stalowymi dziobami, spadają ze świstem en masse. Wbijają się głęboko aż po rdzeń. Przebijają się z trzaskiem poprzez mury, podłogi. Jak te świdry, udary, pneumatyczne młoty… Poprzez krzyki malarycznych drżeń, które nawarstwiają się i błądzą echem jak rezonujące w oknach brzęczące szkło.   Poprzez śmierć.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-04-26)      
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...