Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
🎄 Wesołych świąt życzy poezja.org 🎄

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Panie Stefanie, szczerze? nie chce mi się :) (i to jest też kurcze najzupełniej poważnie)
natomiast nie jestem pewna innej kwestii, czy sie w niej dobrze zrozumieliśmy.
napisałam Panu, że jest nieregularność i ja się z tym zgadzam, takoż z nieuporządkowaniem struktury sylabicznej. to że napisałam, iże widzę ilości sylab i czuję rytmikę, nie oznacza, że jest uporządkowanie, czyż nie? "czuć rytmikę" to nie jest równoznaczne z istnieniem regularności rytmiki
zwłaszcza kiedy wcześniej przyznałam Panu co do braku owej regularności rację.
a nie jest tak, Panie Stefanie, że po prostu życzy Pan temu wierszu regularności, bo takie jest pańskie poczucie "piosenki", że winno być regularnie.
natomiast ja proponuję wyjście takiej natury, proszę zapomnieć o słowie piosenka w tytule i czytać jak zwykły wiersz do czasu, kiedy rozłożę na czynniki pierwsze to dziadostwo do nagrywania, wyrecytuję Panu i prześlę ów wiersz i wtedy porównany odczucia.
no chyba że wcześniej Panu rozrysuję ową nieregularną formułę na kartce, ale to najpewniej na kartce i skannę, nie będę liczyła ciapków na monitorze :) tylko zastanawiam sie po co rysować nieregularność, żebyu zobaczyć nieregularność. to nie ejst wiersz ani sylabiczny ani sylabotoniczny.

Puzderko :))

Proszę powiedzieć, że nie mam racji. Przecież nie jest
prawdziwa alternatywa rozlączna: albo ja mam rację,
albo nie mamy o czym dyskutować...
Przecież ten świat jest trochę bardziej skomplikowany.
Stefan

PS. Jeżeli tak jest, proszę sobie to samej śpiewać/recytować!

Panie Stefanie, nie powiem że nie ma Pan racji i nie powiedziałam że nie ma Pan racji.
proszę czytać co napisałam wyżej.
przecież Panu napisałam ze ma Pan rację i że mam dla tego wiersza swoje własne pomysły, które zrealizowałam. moje, a nie Pańskie. proszę sobie wystawić, że nie trzeba go śpiewać, a recytuję sobie samej ;)
jak Pan widzi rzecz rozbija sie w tym, że nie chcę realizować Pańskich wskazówek, bo mam jakieś swoje, nazwijmy to, muchy w nosie, widzimisie, daleko możemy to nazwać zamysłem autorskim (ale to bardzo cichutko, by nie drażnić)
phi, a ja myślałam, że świat jest bardzo prosty, ze to będzie tak rrraz i soledad! ;)))
pozdrawiam :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



tak. teraz to piosenka o Manuelu. Manuele są wlepniejsze od Antoniów :)
Manuel - *** wa mać - na miarę komfo_ kromki ;)
- niech i tak będzie - brzęczy mi - popchnę w razie co - z nonkomfo_ majonezem
a co mi tam :D
zdrówki i do siego piewu :)
kasia.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




no to teraz nie pozostawiasz mi wyboru...;( i po co się tak od razzu zniechęcać... Cierpliwości trza się uczyć...cierpliwie...:D Czekam zatem na następny...

Pozdrowionka...:)

hih, ale gdzież tu mowa o zniechęcaniu, czy braku cierpliwości? :)
Pani Barbaro, proszę pochopnie nie wyrokować co do moich mechanizmów i pobudek :)

co do wyborów, przecież wiersz jest zacytowany w komentarzach, nie widzę problemu w związku z 'niewyborem' ;)
Opublikowano

ach, ahahaha już widzę. chodziło o tę kropkę. u mnie w pracy mówi się na to "dostać czerwonego ptaka", zawsze sobie żartujemy że cztery ptaki i wylot z pracy ;)
to i tak nie tak źle :) zrestzą w poezji początkującej też mu na początek może być świetnie :))

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



tak. teraz to piosenka o Manuelu. Manuele są wlepniejsze od Antoniów :)
Manuel - *** wa mać - na miarę komfo_ kromki ;)
- niech i tak będzie - brzęczy mi - popchnę w razie co - z nonkomfo_ majonezem
a co mi tam :D
zdrówki i do siego piewu :)
kasia.

na miarę Konfucjusza, chciałaś rzec, Kaś...? ;))
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Manuel - *** wa mać - na miarę komfo_ kromki ;)
- niech i tak będzie - brzęczy mi - popchnę w razie co - z nonkomfo_ majonezem
a co mi tam :D
zdrówki i do siego piewu :)
kasia.

na miarę Konfucjusza, chciałaś rzec, Kaś...? ;))
być może... ;)

pozdrawiam.
kasia :)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • BITWA MRÓWEK część druga - ostatnia.

       

      Pierwsze rzędy zatrzymały się w bezpiecznej odległości. Nastała grobowa cisza. Słychać tylko było szelest liści na pobliskich drzewach poruszanych powiewem. Nawet wiatr nie chciał przeszkadzać.
      Po prostu zdębiałem, coś takiego zdarza się tylko w opowieściach fantastycznych. 
      Zdumienie moje było nie do opisania, a moje oczy z niedowierzaniem analizowały ten widok, bo kogo by nie zaskoczyło takie zachowanie małych istot.
      Dwie duże armie mrówek stają na przeciwko sobie gotowe do okrutnej walki, a polana z zielonego koloru zamieniała się w czerwono czarny dywan. 
      Przelotna myśl otarła się o mój umysł: Co było powodem tej konfrontacji?! Z ludzkiego punktu widzenia będą toczyć bój o cały pobliski teren, czyli taki mrówkowy terytorialny spór. 
      Coś zaczęło się dziać i musiałem zaprzestać swoich domysłów o co w tym wszystkim chodzi koncentrując się na działania dwóch armii.
      Pierwsze szeregi ruszyły na siebie i rozpoczęły się bezlitosne i okrutne działania obu stron. Wszystkie mrówcze żeby, a raczej żuwaczki nie pozostawały bierne. Trupy i ranne mrówki gęsto pokrywały drogę swoimi małymi ciałkami.
      Musiałem pozostać cichym świadkiem tej masakry, nie w mojej mocy było zakończenie tego konfliktu. Żałowałem tylko, że nie mam ze sobą aparatu fotograficznego, a jeszcze lepiej kamery do filmowania.
      Mrówki bezlitośnie kontynuowały swoje dzieło zniszczenia i trudno było określić na czyją stronę przechyla się szala zwycięstwa.
      Słońce już zaszło, gdy losy bitwy rozstrzygnęły się na korzyść czarnych mrówek. Niedobitki i resztki czerwonych mrówek uciekały w głąb lasu, lecz nie dane im było przeżyć, czarne mrówki zniszczyły wroga doszczętnie. Polanka należała do niech.
      Pamięć o tym wydarzeniu pozostała mi głowie na zawsze. Zmęczony, wróciłem późnym wieczorem do domu. Nie mogłem zasnąć, a mój umysł wciąż analizował to coś co było na pograniczu fantastyki naukowej i rzeczywistości.
      Na drugi dzień poszedłem zobaczyć pobojowisko, a moje zdziwienie znów ogarnęło umysł. Na polance nie było żadnego dowodu stoczonej bitwy. Zauważyłem jednak, że czarne mrówki budują duże mrowisko i zagospodarowują się na zdobytym terenie.
      Pomyślałem wówczas, że ta bitwa tylko mi się przyśniła, lecz ku mojemu zaskoczeniu odkryłem dowód na potwierdzenie całego wczorajszego zajścia, czyli stos zwłok czerwonych mrówek przygotowanych do konsumpcji i ułożonych w grupie małych kopców.
      Zawsze podziwiałem pracowitość i mądrość mrówek, ale po tamtym zdarzeniu pozostał mi niesmak ponieważ mrówki jak ludzie są w stanie eksterminować swój własny gatunek.

       

      Styczeń 1977 roku.

       

      KONIEC

       

       

       

       

      ******************************************************

      Edytowane przez Wiechu J. K. (wyświetl historię edycji)
  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Christine Dzięki, taki miał być, w świątecznym nastroju. Pozdrawiam serdecznie. M. 
    • @truesirex     niesamowita opowieść!!! Wielowymiarowa. Pięknie napisany wiersz.!    O samozniszczeniu i bólu, spowodowanym traumami wychowania …takimi, które nie pozwalają …kochać. Miłość jako siła destrukcji i źródło lęku, dziedziczone traumy i „piękny chłopiec”, który ucieka w głąb samego siebie…   dotyka samego rdzenia :) a muzyka…niesamowite obrazy i tekst :) zaraziłeś mnie Ethel :)    pozdrawiam truesirex i życzę Tobie Spokojnych Świąt

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

         
    • BITWA MRÓWEK część druga - ostatnia.   Pierwsze rzędy zatrzymały się w bezpiecznej odległości. Nastała grobowa cisza. Słychać tylko było szelest liści na pobliskich drzewach poruszanych powiewem. Nawet wiatr nie chciał przeszkadzać. Po prostu zdębiałem, coś takiego zdarza się tylko w opowieściach fantastycznych.  Zdumienie moje było nie do opisania, a moje oczy z niedowierzaniem analizowały ten widok, bo kogo by nie zaskoczyło takie zachowanie małych istot. Dwie duże armie mrówek stają na przeciwko sobie gotowe do okrutnej walki, a polana z zielonego koloru zamieniała się w czerwono czarny dywan.  Przelotna myśl otarła się o mój umysł: Co było powodem tej konfrontacji?! Z ludzkiego punktu widzenia będą toczyć bój o cały pobliski teren, czyli taki mrówkowy terytorialny spór.  Coś zaczęło się dziać i musiałem zaprzestać swoich domysłów o co w tym wszystkim chodzi koncentrując się na działania dwóch armii. Pierwsze szeregi ruszyły na siebie i rozpoczęły się bezlitosne i okrutne działania obu stron. Wszystkie mrówcze żeby, a raczej żuwaczki nie pozostawały bierne. Trupy i ranne mrówki gęsto pokrywały drogę swoimi małymi ciałkami. Musiałem pozostać cichym świadkiem tej masakry, nie w mojej mocy było zakończenie tego konfliktu. Żałowałem tylko, że nie mam ze sobą aparatu fotograficznego, a jeszcze lepiej kamery do filmowania. Mrówki bezlitośnie kontynuowały swoje dzieło zniszczenia i trudno było określić na czyją stronę przechyla się szala zwycięstwa. Słońce już zaszło, gdy losy bitwy rozstrzygnęły się na korzyść czarnych mrówek. Niedobitki i resztki czerwonych mrówek uciekały w głąb lasu, lecz nie dane im było przeżyć, czarne mrówki zniszczyły wroga doszczętnie. Polanka należała do niech. Pamięć o tym wydarzeniu pozostała mi głowie na zawsze. Zmęczony, wróciłem późnym wieczorem do domu. Nie mogłem zasnąć, a mój umysł wciąż analizował to coś co było na pograniczu fantastyki naukowej i rzeczywistości. Na drugi dzień poszedłem zobaczyć pobojowisko, a moje zdziwienie znów ogarnęło umysł. Na polance nie było żadnego dowodu stoczonej bitwy. Zauważyłem jednak, że czarne mrówki budują duże mrowisko i zagospodarowują się na zdobytym terenie. Pomyślałem wówczas, że ta bitwa tylko mi się przyśniła, lecz ku mojemu zaskoczeniu odkryłem dowód na potwierdzenie całego wczorajszego zajścia, czyli stos zwłok czerwonych mrówek przygotowanych do konsumpcji i ułożonych w grupie małych kopców. Zawsze podziwiałem pracowitość i mądrość mrówek, ale po tamtym zdarzeniu pozostał mi niesmak ponieważ mrówki jak ludzie są w stanie eksterminować swój własny gatunek.   Styczeń 1977 roku.   KONIEC         ******************************************************
    • @infelia Coś trzeba liniom pokazać, skoro tęsknią za sprawiedliwością.
    • @truesirex   dziękuję truesirex :) a Perfect Blue …uwielbiam :) 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...