Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Przewlekła choroba niedokrwienna serca


Rekomendowane odpowiedzi

utknęłam
jestem zatorem
elementem skrzepliny
w najważniejszej arterii
mojego miasta

utknęłam
w anonimowości
masy erytrocytarnej
masy społecznej

utknęłam
w ławicy krwinek
w ciągu aut

utknęłam
i jak inni obywatele
zabieram miastu powietrze
kierując jego metabolizm
na drogę beztlenową

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem fatalny tytuł, za długi... mogło być np. samo.. niedokrwienie.
Treść natomiast, hmm... jestem w stanie zaakceptować zamierzone (chyba) powtórzenia,
choć o jedno mi i tak za dużo.
Psują wiersz, moim zdaniem, stwierdzenia typu: masa społeczna, inni obywatele...
Ja wyciągnęłabym z treści miniaturkę, plus drobne korekty.
Jak na debiut... coś delikatnie iskrzy... życzę udanych następnych prób.
Pozdrawiam... :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



albo niedokrwistość ;)

a wiersz... szczerze mówiąc utykałem w nim, dokładnie jak peel. nie każde powtórzenie jest dobre, czasami zamysł jest, ale gryzie się z wykonaniem. mi rzuciły się w oczy bardziej ścisłe określenia medyczne zamiast poetycka odpowiedź i chociaż wiem, jaki był cel, mi się to nie bardzo podoba. ale to tylko moja opinia. ktoś inny może przyklasnąć. i jeszcze "arterie miasta" - dość mocno wyeksploatowane i nic w nich nowego. powiedzmy, że jest to szkic, nad którym warto przysiąść.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niedokrwienie? Niedokrwistość ( masz na myśli anemię? ) Ach, Wy medyczni ignoranci ;)

Nie zmienię mojego fatalnego, długiego tytułu, bo cholernie podoba mi się fakt, że jest on nazwą jednostki chorobowej ;)

Nie mam też zastrzeżeń do stwierdzenia: "utknęłam w anonimowości masy społecznej".

Ali, utykałeś czytając mój wiersz? Cudownie, bo właśnie o to mi chodziło ;) Miałeś się potykać za każdym powtórzeniem, upadać i utykać w pustce emocjonalnej mojego niedotlenionego miasta ;)

Dziękuję za Wasze opinie, cenne rady i spojrzenia z innej strony. Niestety, uparta ze mnie bestia i nie zmienię swojego wiersza. Taką miałam wizję na ten utwór i nie potrafię już tego przekształcić, nie widzę tego inaczej. Mogę za to obiecać, że postaram się wykorzystać Wasze podpowiedzi pisząc swoje kolejne "próby".

Pozdrawiam :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"ładnie i oryginalnie, aż do ostatniej strofy gdzie coś zgrzyta, a już najbardziej puenta."

Ano zgrzyta odrobinę, słyszę.

Nie potrafię zmienić tytułu na niemedyczny i krótki, nie potrafię też zrezygnować z powtórzeń. Jestem zadowolona z takich rozwiązań, jakie użyłam.

Natomiast sugestie co do zakończenia utworu, rzeczywiście, przyjmę bardzo chętnie. Przyznaję, ostatnia strofa to nie najmocniejszy punkt tego wiersza ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niezły ten wierszoł, taki bliskozatorowy :)
ale erytrocytarnej ?? gubię się w tych odmianach...


Dziękuję :)
Z masą erytrocytarną jest wszystko OK, zapewniam. Co jak co, ale terminologię medyczną znam wszerz i wzdłuż a nawet gorzej - mam jej czasami serdecznie dosyć ;)
Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



o, ja sobie wypraszam!
:)




Autorze, ja mam własną pustkę emocjonalną swojego własnego niedotlenionego miasta i wystarczy mi, że w niej upadam i się potykam. Ty mi pisz tak, żebym chociaż u Ciebie mógł zachować równowagę ;)

pozdro
ali
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • tyle tu korytarzy, arteryjek, bocznych odnóg, że naprawdę można zabłądzić na śmierć, skonać z głodu i pragnienia w zapajęczynionej i spowitej kurzem alejczynie, po której nie szedł nikt od czasów Mieszka I Plątonogiego. mimo wszystko – podjęłaś ryzyko. im dłużej przemierzasz labirynty korytarzy, tym gmach zdaje się (pozornie?) maleć, okazuje się bardziej przytulny i niehorrorystyczny. dotąd siwe ściany nabierają pastelowych barw, plafoniery świecą jaśniej. robi się cieplej i milej. aż tu nagle – dysonans, kontrapunkt: jedna z bocznych odnóg okazuje się być... nadziemną (sic!) sztolnią. w dodatku coś ci mówi, że to tam, właśnie tam! idziesz. im dalej, tym śpiewniej, słychać zapijaczone głosy, zgięte i wyżęte nuty piosenek o sokołach, omijaniu gór, dołów, o tym, co zrobi doskonale morskim opowieściom. biesiada w teatrze kopalnianym! na widowni, pośród hałdek zwiercin – suto zastawione stoły! za nimi - czerwoni zatłuszczeńcy o brodziskach uwalanych majonezem, ich szkaradne i niskobudżetowe panie. skrępowany jak diabli, niemal skulony stoję na środku sceny i tak szalenie nie pasuję do reszty obrazka, wizualnie odcinam się od rozpasanej czeredy. skromniś, myszoludek-sztafarzyk, postać niczym radio jednozakresowe odbierające tylko tę stację, która nadaje wyłącznie sprawdzone wiadomości. mówię swój monodram, częściowo z pamięci, czasem jednak zerkając na zadziubdziane maczkiem mankiety białej koszuli. lecą puszki, puste kieliszki, w głowę trafia mnie szczeroniezłoty puchar. zniżam głos aż do szeptu. ma być tajniej i ciszej, mniej scenicznie. wzmaga się buczenie. schodzę, nim mnie całkiem zatłuką. zaraz na scenę tanecznym krokiem wbiegają klauni: ten z małpą na sznurku, ten z niedźwiedziem na patyku. teraz to ja się gubię w meandrach kulis. pewien nieprzebrzmiały gwiazdor rozdaje autografy na wylinkach, naganiacze – zaproszenia na roast eks-prezydenta, długo wyczekiwaną koronację Korwin-Mikkego, zaproszenia na stypę w klimacie rave. odnajdujemy się po paru godzinach błądzenia. zderzają się nasze, tyleż mroczne, co bajkowe światy, wnikają w siebie. połączone kolory nie tworzą, na szczęście, szarości.
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Twoja proza jest intensywnie surrealistyczna i pełna mrocznych, niepokojących obrazów, które tworzą silne wrażenie, ale momentami staje się trudna do uchwycenia w całości.
    • ty zawsze walcz o siebie gdy stoisz nad przepaścią gdy dobrze ci jak w niebie a życie jest zbyt łatwe   a drogi się prostują to miej się na baczności nie pozwól uśpić serca i Boga kochaj mocniej :)
    • Wejść chciałbym do świata Ludzi przeciętnych    - Zagnieździć się  W ich uściskach, Czekoladowych marzeniach O samo zaspokojeniu  Półśrodkami z plastiku, Z silikonu, i niebieskich tabletkach Jakże znieczulających, By spotęgować wrażenia W tylko jednym miejscu - - W łóżku własnej sflaczałości. Gdy wokół przecież tylko problemy Od których oddalić się trzeba Strzelając w łeb innym swoją obojętnością.   Może wojny rozstrzygną O zwycięstwie tej odległości od życia, Może Apokalipsa lub Armageddon jakiś..   - Uciec tak od jutra w ciemny zakątek Z innymi współżyjąc lub samemu, Gdy zasypiam - oddać się rozkoszy Własnej myśli, niczym ręce prowadzącej Wzdłuż i ku końcowi tego, co namacalne.
    • ,,Dopóki walczysz, jesteś zwycięscą ,, Św. Augustyn   stoisz nad przepaścią na progu nieskończoności nie widać światła pogrąża ciemność pochłania bezsilność   walcz o siebie zaufaj sobie Bogu białe róże uśmiechają się z Ołtarza   pomoc jest w pobliżu zawsze nie wybieraj nigdy zła walcz o siebie prawdę   światła nie trzeba szukać  jest w nas to dar wystarczy wierzyć zaufać Bogu   Jezu ufam Tobie   9.2024  andrew Piątek, dzień wspomnienia męki i śmierci  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...