Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

LUSTERKO
Z pracy wracałam pekaesem. Nie zawsze pierwszym jaki się właśnie trafił. Czasem zajrzawszy do środka rezygnowałam, żeby poczekać na następny. Kierowcą następnego mógł być ten mały brunet z czarnym wąsikiem i o to mi właśnie chodziło. Widziałam, jak na mnie zerka. To nic, że czarnym wąsikiem usiłował przykryć zajęczą wargę, niewielki defekt swojej urody... Podobał mi się. Przyznaję. Niewysoki, to prawda, ale wydawał się bardzo męski.
Na przystanku stała grupka oczekujących, kilka osób – było już po godzinach szczytu. Z za zakrętu wyłonił się pekaes i już wiedziałam – to on. Tak, to był mój kierowca. Wysadził pasażerów po przeciwległej stronie ulicy, skręcił w lewo, wycofał się i podjechał na przystanek. Przybrałam pozę nonszalancką, całą sobą demonstrując obojętność. Byłam ciekawa, co zrobi, kiedy mnie zobaczy. Nigdy do tej pory mnie nie zaczepiał, nie odezwał się nawet słowem, ale między nami wytwarzało się napięcie. Czekałam, aż się wychyli. Już mnie zobaczył. Zaczął wykonywać gwałtowne ruchy, coś poprawiał, siadał, wstawał, nie patrząc na mnie, chociaż stałam naprzeciwko otwartych drzwi. Nie patrzył na mnie, ale wiedziałam, że mnie widzi. Wchodziłam przed innymi, żeby zająć miejsce z przodu autobusu, w pobliżu lusterka. Z tej, czy z tamtej strony, to nie miało znaczenia. Zawsze lusterko, w którym mógł widzieć pasażerów było skierowane na mnie – dostrzegłam, jak je poprawiał, jeśli coś było nie tak. Nasze oczy spotykały się w tym lusterku, patrzyliśmy na siebie podczas jazdy, a mnie nawet do głowy nie przyszło, jakie to niebezpieczne – mógł przecież spowodować wypadek. Jego czarne oczka nabierały dziwnego połysku, jakby świecenia od wewnątrz, a całą niewielką postać rozpierała energia. Robił wrażenie człowieka pełnego wewnętrznego ognia. I jeździł za szybko, brawurowo, to mi się podobało. Podobało mi się również i to, że nie usiłował nawiązać znajomości – nie wiem, jakbym to zniosła. Co bym mu powiedziała. Pewno - nic. Spojrzenia, z pozoru nic nie znaczące gesty – to było i tak ogromnie podniecające.

Autobus na końcowym przystanku stał, czasem kilka, a czasem kilkanaście minut i wtedy on, nabrawszy odwagi, mógł popróbować zaczepki, ale jeszcze się na to nie zdecydował. No i dobrze. Na szczęście, w samą porę zjawiał się jakiś znajomek, czy koleżka – Mały był człowiekiem towarzyskim i zaczynała się rozmowa. Siedząc blisko miałam uczucie, że rozmawiamy we trójkę. Był rozmowny w dobrym tego słowa znaczeniu, nie używał przekleństw, ani brzydkich słów, starał się dobrze wypaść, bo to co mówił, było chyba głównie skierowane do mnie. Przysiadał na pokrywie silnika, który w tym typie autobusu zajmował przód pojazdu. (I służył jako siedzenie, pomimo tabliczki nie siadać na masce). Niemal dotykaliśmy się kolanami. Bałam się poruszyć. Byłam świadoma swoich, dobrze widocznych nóg w szpilkach i swoich oczu podkreślonych czarną kreską. Pewność, że jestem taka ponętna i pożądana, była równie ekscytująca, jak jego bliska obecność. Wreszcie nadchodził czas odjazdu i pozostawało już tylko lusterko. Nie trwało to długo – wysiadałam na trzecim przystanku. Robiłam to z udaną obojętnością, nie rzucając porozumiewawczych spojrzeń. Potem drzwi się zatrzaskiwały. Ruszał gwałtownie, od razu nabierał szybkości, jakby chciał pokazać swój temperament. I to wszystko. Trzeba było czekać do następnego dnia.
Oczekiwanie na ponowne spotkanie zaczęło pochłaniać wszystkie moje myśli i zaczynała dręczyć mnie niepewność... Nie mogłam usiedzieć na miejscu. Szosa była tuż, tuż. Wiedziałam, że będzie wracał o określonej godzinie i wychodziłam na spacer. Bez pośpiechu. Ot, tak sobie. Zatrzymywałam się na poboczu. Było już ciemno. Przejeżdżające z rzadka samochody oświetlały mnie na moment i zapadała jeszcze głębsza ciemność. Autobus widać było z daleka, miał w górze dwa dodatkowe światełka. Stałam nie patrząc na autobus, a Mały nie zwalniał. Jakby mnie nie poznał. A może nie zauważył? A może poznał zbyt późno? I co mógł zrobić? Nie wiem.
Autobusem dojeżdżali znajomi z osiedla, ale ja nie lubiłam towarzystwa. Nie było o czym gadać. W takich chwilach byliśmy tylko we dwoje. Jego oczy w lusterku nabierały coraz gorętszego blasku. Czy moje też tak świcą. Pewno tak. Wstydziłam się, to prawda, za jego niewielki wzrost i za tą zajęczą wargę, lecz zapragnęłam go dręczyć. Na moim przystanku wsiadał niejaki Mirek, piłkarz, przystojny, a więc, kiedy przysiadł się do mnie któregoś dnia, nie miałam nic przeciwko temu i zaczęła się ożywiona rozmowa. Zerknęłam w lusterko. Twarz Małego była szara, oczy bez połysku. Patrzył przed siebie. Potem wysiedliśmy. Mirek objął mnie w świetle reflektorów autobusu i usiłował pocałować. To tylko chwila. Autobus ruszył i nagle zrobiło się ciemno.

Dziś mi się wydaje, że to właśnie w tym czasie mały kierowca zniknął z trasy. Potem obiło mi się o uszy, że gdzieś tam był jakiś wypadek – autobus wpadł do rowu, czy coś takiego, na skutek zbyt szybkiej jazdy. Może to był mój Mały? Nikt nic nie wiedział pewnego na ten temat, ale ja wyobraziłam sobie, że to był on. Wyobraziłam sobie, jak pędzi przez noc z rozpaczą w sercu i w końcu ląduje w rowie. Pasażerom, oczywiście, nic się nie stało. Tak mogło być, ale czy tak było? Na tej trasie nie pojawił się nigdy więcej.

Zobaczyłam go po roku, może po dwóch, na dworcu autobusowym. Gdzieś jechałam, a może sprawdzałam tylko rozkład jazdy. Szedł do mnie przez halę, dzieliła nas spora przestrzeń.... Dostrzegłam jego uśmiech, pełen radości i nadziei... I przestraszyłam się nie na żarty. Nie było możliwości ucieczki. Stałam przed rozkładem jazdy z kamienną twarzą. Zbliżał się. Kątem oka widziałam, jak gaśnie. Nie odważył się podejść. Czyżby naprawdę sądził, że mogło by nas coś łączyć? Biedaku. To lusterko, to była tylko taka podniecająca gra.

  • 2 tygodnie później...
Opublikowano

;D
szkoda, czasami nie wiemy, co tracimy :))
romans lusterkowy kapitalny.
a napisany profesjonalnie, sprawnie, w dobrym tempie, idzie się od początku do końca
równym rytmem, poza chwilą, gdzie przyspiesza, razem z rytmem serca peelki.
bardzo się podoba
:))

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zamykam za sobą Polskę. Zostawiam cię  w powietrzu – które pachniało tobą, zimą z twoich dłoni i kawą, którą piłaś, jakby każda filiżanka mia­ła w sobie sens życia. Cuzco – mówią, że tam serce świata. Ale moje zostało przy tobie, przy twoim łóżku, w tej małej przestrzeni między poduszkami, gdzie śmiałaś się, że chowasz sny. Tutaj lamy patrzą obojętnie. A ja patrzę w niebo i widzę twoją szyję – jak wtedy, gdy odwracałaś się niespiesznie, jakbyś wiedziała, że za chwilę cały świat się zatrzyma, bo ty spojrzysz. Piszę do ciebie listy myślami. Kartkami są ściany hostelu, atramentem – mój brak ciebie. Każdy dzień tu to jedno twoje imię, którego nie mówię głośno, żeby nie oszaleć. Cuzco jest piękne. Ale ty jesteś piękniejsza – i to nie jest fraza. To desperacja. To jak powiedzieć: „Niebo bez ciebie nie świeci, tylko  milczy światłem.” Wracam. Nie wiem kiedy. Ale wracam do ciebie – nie do kraju, nie do miasta. Do ust. Do szeptów o trzeciej nad ranem. Do tych spojrzeń, co mówiły wszystko, zanim zdążyłem zapytać. Czekaj. Albo nie czekaj – tylko żyj. A ja będę wracał w każdym śnie, aż naprawdę wrócę. I wtedy Cuzco będzie tylko nazwą, a ty – całym kontynentem, którego nigdy nie opuszczę. wiersz napisany kiedyś... dla kogoś.    
    • Ciekawostka: Poezja smaku, kolorów, muzyki - to określenie odnoszące się do zjawiska synestezji, w którym pobudzenie jednego zmysłu wywołuje doświadczenia w innym zmyśle. Dla synestetyków, muzyka może być postrzegana w kolorach, smaki mogą mieć zapach, a dźwięki mogą przybierać formy wizualne. Synestezja to nietypowy sposób odbierania świata, w którym zmysły się przenikają.                            
    • Dziś w lesie dębowym podążam ku słońcu paciorki różańca przez palce przekładam  co chwila w ostępach zwierzyna się przemknie wzruszając ukryte płomienne scenerie.   Polana przede mną myśl moja skupiona otwieram ksiąg starych pożółkłe stronice Mikołaj wstępuje na ziemię surową pomiędzy chrześcijan a Rusi granice.    Mać jego Elżbieta zaślubia Wilhelma a herb jego trąby przydomek mu dały on sam jednak pisał jam jest z Sandomierza  a potem już godnie biskupem z Gorzkowa.    Dokument królewski w Wiślicy wydany przenosi z ruskiego na prawo niemieckie uwalnia poddanych z pod władzy królewskiej Gorzków z Poperczynem w nowe ramy wkłada.   Fundacja kościoła gdzie Ruskie są ludy umacnia chrześcijan biskupa raduje swoją dziesięcinę Stefan przekazuje na nową parafię w diecezji podległej.    Właściciel majątku fundując świątynię objąć patronatem po wsze czasy musi jego sukcesorzy będą ją umacniać mianować proboszczów nauczanie ruszy.    
    • szczęście nie leży na ulicy tylko tam gdzie się go nie spodziewasz   jest między niebem a ziemią ciągle sie uśmiecha czeka na ciebie   szczęścia nie kupisz na targu nie stać cię na nie bo bezcenne   a jeżeli ci sie poszczęści zapuka do ciebie powie  jestem   a ty poczujesz się jak  miłość  którą ktoś wpuścił do domu  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...