Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

nie tylko od święta


Rekomendowane odpowiedzi

nie oskarżam piżamy
że zimno pod kołdrą
skulona próbuje
wymazać z pamięci
naiwne że teraz
już na pewno
zakwitną nasze
słoneczniki

nawałnicą połamane
konary starej lipy
wiatr porwał dach
w zakątku dumania
zwisają bezradnie
dzikie latorośle
nie szukają wina
lecz oparcia

ciepłych ramion
i krynicznych słów
w czarce życia
bez burz i wichrów
pieszczoty słońca
o zapachu róż
twojej czułości
pragnę

na co dzień

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Fly Elika! Skoro tak odbierasz, to pewnie mamy podobne osobowości :), a wiesz, że lekiem, może nie "na całe zło", ale na "babski dołek" jest właśnie poezja...jej można wszystko wygarnąć, a nawet wybeczeć...pokornie chłonie jak gąbka żale, żaliki i niespełnienia, a potem wysycha słoność...i znów ok :) (swoją drogą szkoda, że "ona" tzn. poezja nie jest facetem:):),ale, ech, który byłby taki cierpliwy?

dziękuję

pozdrówki cieplutkie :):):)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Piszesz we własny nie powtarzalny sposób. Twoje wiersze znajduję w wielu miejscach. Ponieważ piszesz pod pseudonimem są "kradzione". Jeśli znajduję swoje to "zmuszam" publikującego do ujawnienia autora. Powinnaś się ujawnić Piękna Duszo.
(niedozwolone)://zycieposmierci.blog.onet.pl/
Miłego...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mistrzowsko napisany wiersz jednak mam zastrzeżenie do krótkości wersów , co powoduje bałagan nad skupieniem myśli, gdyż się rozpraszają , jak np piękno kwiatów na rabacie jest widoczne, ale to samo piękno na niwie jest oczami nieosiągalne i rozbrykane chociaż istnieje.

serdecznie i ciepło

13:):):):)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Witaj!
Czy mistrzowsko? Nie wiem...po prostu z wewnętrznym odczuciem...zawstydzasz tym słowem...ale dzięękujęęę :))))
Co do wersów, to zgadzam się z Tobą, podobnie jak z Marlett i najprawdopodobniej zminejszę ilość enterów :)

cieplutko pozdrawiam...na co dzień...nie tylko od święta :)))))
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


???? zaskakujesz mnie...nie wiem, co o tym myśleć...Piękna Dusza????
Jesteś tajemniczy...
Nie wiem czy zrozumiałaś. Podałem Ci adres strony ( niedozwolone- wstaw http) gdzie znalazłem Twój wierszyk bez podania autora. Na moją interwencję publikujący mój podpisał a Twojego nie. Dodam, że wiele razy spotykam Twoje wierszyki poza... Zawsze rozpoznam. Pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


???? zaskakujesz mnie...nie wiem, co o tym myśleć...Piękna Dusza????
Jesteś tajemniczy...
Nie wiem czy zrozumiałaś. Podałem Ci adres strony ( niedozwolone- wstaw http) gdzie znalazłem Twój wierszyk bez podania autora. Na moją interwencję publikujący mój podpisał a Twojego nie. Dodam, że wiele razy spotykam Twoje wierszyki poza... Zawsze rozpoznam. Pozdrawiam.
Nie, to, że podałeś adres strony, oczywiste, ale nie znalazłam swojego wiersza...co prawda, nie mam czasu ślęczeć na tym blogu, może niezbyt uważnie szukałam...kiedyś publikowałam co nieco na blogu wp pod tym, co tu nickiem...(jakieś dwa lata temu lub więcej)...
Nawet nie wiesz jak miło, że "zawsze rozpoznasz" moje wierszyki. Dziękuję.

Pozdrawiam serdecznie :-))
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Ładnie    Łukasz Jasiński 
    • Poprawnie    Łukasz Jasiński 
    • Za oknem szerokim jak wszechświat brodata twarz jakiegoś mędrca. Gdzieś tam, pośród liści drzew. W migocie słońca. W blasku, co kładzie się na podłogowej klepce prostokątami światła...   Niesie się w przestrzeni (niesie się poprzez przestrzeń) świergot ptaków. Twarz mędrca. Jego oczy... Wzrok opuszczony, jakby w zadumie. W tych oto obszarach. W myślach niedostępnych. W mgłach płynących nisko nad płaszczyznami zrudziałych pól.   Czy ty mnie w ogóle słuchasz?   W ekranie telewizora padający śnieg. Milczący szum mżących pikseli, który trwa. I który trwa. Zamykam oczy. Otwieram. Mrugam sennie. Mrużę. Zaciskam szczypiące powieki… Jakaś kobieta z długimi rzęsami stoi tam, na brzegu delty. Stoi w słomkowym kapeluszu z długą, powiewającą wstążką. Błękitną… Trzyma w dłoni skręconą muszlę, przykłada do ucha. Uszła z niej dawno wrąca kipiel spienionych fal. Morza uderzającego o skały. To jak drżący w słońcu miraż, co się materializuje tylko na chwilę. I kroczy swobodnie po ścieżkach szumiącej ciszy. W oddechach. W łopotach żaglowych płócien, jakże odległych. I nieuchwytnych… Skąd ta nagła zmiana obrazu? To jak oglądanie starych fotografii, które wysypują się z szafki jedna po drugiej, albo spadają na podłogę ze stołu po nagłym przesunięciu dłonią. W tej oto chwili słabości i lęku. W napadzie straszliwego zniekształcenia twarzy, która odbija się w ściance szklanej butelki. Na niej etykieta: Piękny mężczyzna w kapitańskiej czapce. Stojący tyłem i zerkający zalotnie z boku. A więc przesypują się w dłoniach drżących od mroku bezkresnej nocy. Te fotografie. Te pozostałości nieistniejącego od dawna czasu. Od zimna. Od chłodu samotności. Mimo powietrza pełnego słonecznych migotów i szeptów, które trwają jednocześnie w jakiejś niezbadanej korelacji zdarzeń. Które istnieją w sobie, a jednak odrębnie.   Wiesz, ja tutaj byłem. Ja. Albo nie-ja. Jestem. Nie ma mnie. Albo znowu nie ma… Wodzę palcem po czarno-białej powierzchni, po spękanej emulsji, która jakimś cudem wymiguje się nadal żarłocznej nicości. Rozpędzonej entropii wszechświata… Zdmuchuję kurz i pajęczyny, kiedy podchodzę do przedmiotów zastygłych w odlewie. W żółtawym świetle, co pada pod kątem z kinkietu -- twarze, popiersia… Wyrzeźbione dłonie w różnych gestykulacjach i wariantach uchwyceń. Nieskończone dzieła mistrza o niezrównanym kunszcie. Porozrzucane wokół dłuta. Resztki gruzu, okruchy. Biały pył modelarskiego gipsu... Na podłodze stosy gazet. Na lastrykowych parapetach. Na półkach regałów. Na krzesłach… Na nich, pomiędzy świecami, pomiędzy wypalonymi kikutami stopionej stearyny -- blaszane puszki. W zakrzepłej na kamień chemicznej treści lakierów powykrzywiany las wystających rękojeści zatopionych na zawsze pędzli, wałków, mieszadeł… I wszystko w pajęczynach. W falującej woalce pajęczyn. W zwietrzałej woni…   Tutaj już od dawna nikogo nie ma. I tak naprawdę nikogo nie było. Wtedy. I teraz. I nigdy… Siedzę na podłodze pośród stert niczego. I oglądam. Podziwiam wszystko pod różnymi kątami, ćwicząc przy tym zamykanie i otwieranie swędzących powiek. Pełzam w szumiącej, piskliwej ciszy. W gorączce. Kiedy nachylam się, prostuję. Kiedy przywieram swoje spierzchnięte wargi do warg gipsowej rzeźby... -- w jej oczach dostrzegam jedynie obojętne bielmo martwego kamienia.   Jesteś tu jeszcze?   Mówię coś niewyraźnie, szepczę… Otaczają mnie jakieś niezrozumiałe słowa. Wyrwane z kontekstu frazy. Coś o miłości i euklidesowej geometrii. Figury geometryczne na ścianach, podłodze… -- na wszystkim…   Nade mną spirale galaktyk niewzruszonego wszechświata…   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-01-15)    
    • to liściki do żywych punkty świetlne potłuczone szkło wyrzucone ryby niedopałki odciśnięte usta są jak otwarte złamania i skrzepy oderwane od krawędzi dlatego mogę napisać: mój pies biega w strugach deszczu a ja rozglądam się za forsą sprzedam całkiem tanio trochę wierszy w dowolnym stylu niektóre nawet rymowane                      
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...