Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

ducha poezji czytam
słyszę lirę w oddali
muzyka skrada się
jak złodziej z nutami

serce przyspiesza bicie
oddech zaciska krtań
moje intymne życie
z bezkształtnymi łzami

w dłoni mokra książka
deszcz w izbie nie pada
rozmyły się małe litery
peonie zakwitły z bzami

Opublikowano

Świetny
Wiesz czemu
Choć zwróciłabym uwagę na inne mniej piękne rodzaje poezji
Nie każda jest piękna
Czasem uwiera jak kamień w bucie
Czasem przeraża, zasmuca, irytuje ;)

Pozdrówka dla autora :)

Opublikowano

takie ta ta ta ta. wyliczanka, notabene z rymami ciężkiego kalibru. zestroje akcentowe padają na pysk. rytm zaburzony. ciężko cokolwiek z tego tekstu wyciągnąć, aczkolwiek wychodzę z założenia, że dobra "rymowanka" to wyższa szkoła jazdy i trzeba się napocić, żeby coś ładnego wyszło.

p.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


przepraszam Sfinksie, że tak wchodzę z butami,
ale wierszyk zaisnpirował do majstrowania :))
wybaczysz?

ducha poezji czytam
i lirę słyszę w oddali
muzyka się zakradła
jak złodziej pod nutami

serce przyśpiesza bicie
oddech zaciska w krtani
moje intymne życie
spływa wzruszenia łzami

wilgotna książka w dłoni
choć deszcz nie pada w izbie
w rozmytych małych literach
peonia z bzami kwitnie


serdecznie pozdrawiam :))
Krysia
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Witaj peper doll, ba dobra rymowanka ciekawe, to co piszesz. Jednak wracając do terminów polonistyki, to jakie zestroje akcentowe ,, padają na pysk", jaki ich typ? Nota bene , a na co mam zwrócić uwagę możesz podpowiedzieć. Rymowanka powiadasz, a skąd ten wniosek, że to rymowanka?
Chyba przyczyna polega na tym ,że każda strofa kończy się ,, ami", to raczej regularny zapis i nic nie wskazuje na sylabiczny wiersz. Jednak Twój wywód mnie zainteresował odnośnie Ars poetica

dziękuję za komentarz i wizytę

serdecznie

13
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Witaj stokrotko ,, jakby" a powiedz w którym miejscu, gdyż poezja to nie perkusja czy bas. Dziękuję za ,,przyjemny" i życzę słonecznych wakacji

dziękuję za komentarz i wpis

serdecznie

13
Opublikowano

Krysiu dzięki za życzliwość i sugestie pomyślę nad zmianami jednak po co zmieniać, notabene, stylizacja, patos, pleonazm,zły akcent, typ zestrojów, rymy, rytmy ,a ile jeszcze tego? Głowa mnie boli od tego wszystkiego

Nie licz nigdy na zaszczyty
od wzorowej, mądrej elity:):):)

Dzięki za przeczytanie i poprawę humoru swoją obecnością

serdecznie i cieplutko z liliami i bzami

13

Opublikowano

witaj w deszczowym dniu (u mnie!) :), skoro poprawiłam humor, to nie żałuję, że sobie pobuszowałam w Twoich liliach i bzach :))); przesyłam uśmiech na dobry dzień :-))))))

radości ducha "wbrew i pomimo"!!!
:):)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



witaj na Ciebie mogę jednak liczyć , tak poprawiłaś i to jeszcze jak, gdyż zgryzota i zadufanie pewnie zabija, a ja luzik i śmiech z nijakich komentarzy

serdecznie i ciepło

13
Opublikowano

hmm..przeczytałam i wcześniej też, ale się nie wpisywałam,
zatem teraz: podoba się( trąca bardzo o wzruszenie chociaż pierwsza bardzo rzewna), mnie się zdaje, że poezja to coś co ulatuje nad nami,człowiekiem,
pierwsza zwrotka bardzo liryczna, nie odnosząca się do potocznych
zdarzeń, natomiast środek przejmujący- odnoszący zdaje się do przezyć, doświadczeń
podmiotu lirycznego, zatrważające poczucie, że uczucia, są mało znaczące, choćby wers o tym mówiący " moje..z bezkształtnymi łzami"( może też poczucie jakiegoś opuszcznia, że
jest się samemu, a to nieprawda), puenta- ukazująca faktycznie piękno tytułowe, świadczące o tym, że litery małe są w porównaniu z tym co otacza podmiot liryczny, czyli optymistyczna,
tyle się nagryzmoliło pod, ale mam nadzieję, że nie zmarnowałam czasu czy jakoś tak czytającego, J. płoniaście Sfinksie(:pisz

Opublikowano

Judytko dziękuję za tak długi wywód, gdyż w 21 wieku nikt nie patrzy na rytmy czy zestroje , no chyba ,że ,,Ich Troje" to zestroje:):):):) ba jedno mnie dziwi skoro komentujący rzuca hasłami i operuje znajomością polonistyki, więc dlaczego nie potrafii się ustosunkować do swojego komentarza, a tym traci tylko autorytet i twarz, gdyż stek bzdur napisać można, ale jak pisał tutejszy autor w swoim wierszu stawia swój podpis, lecz czym on jest?

dzięki za depnięcie i wpis

serdecznie i ciepło

13

p/s ale nicki które piszą tu latami i nazwiska,, to dopiero braki nawet już gramatyki w wierszach, ale komentarze jakie piękne, a wiersze nie nadają się do Gimnazjum, gdyż jak orzeczenie zaimek itp mogą w wersach tworzyć galimatias nie mówiąc już o logice, a przednia myśl poezji nie ma żadnego sensu z wyjątkiem oklepanych frazesów, to chwała zwycięzonym, jak pisała Orzeszkowa, tylko Oni zdążyli przed Bogiem, a tutaj pewnie przed makulaturą

zrezygnowanie jest w moim sercu

pa

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Jakbym czytała coś, a Co Alunko można wiedzieć

dzięki za wizytę i koment

serdecznie i ciepło

13
Oczywiście Droga Ty moja 13-tko...musisz wiedzieć ...moje z życia przeżycia!
Serdeczności samych!
Ania

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @infelia niestety nie, za takie coś, czekają mnie lata zsyłki na syberię, wieczne zmarzliny i chuchanie na zimne, chyba, że to jest bardzo wyrafinowane, tupnięcie nóżką, które zarazem, głaszcze go  pod włos;)    skomplikowany typ mi się trafił:P  
    • @hania kluseczka A na tupnięcie nogą też nie reaguje? 
    • @KOBIETA Nic tylko zamknąć oczy i sobie dopowiedzieć, co po języku jeszcze…;)
    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem... Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie. Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.   Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.   – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.   Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.   Wtedy to się stało.   Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki. Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą. Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.   Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny. Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.   – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!   – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.   – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.   – Chłopie, ale o co ci chodzi? – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.   – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję! Nienawidzę was wszystkich!   Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:   – Co tu się odbrokatawia!   – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.   Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem. – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.   Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.   Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.   Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.   Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.   Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.   Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.   To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...   Wesołych Świąt!    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...