Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Stoi, trzymając się za rękę tuż nad łokciem. Łzy spływają po policzkach tworząc ślad jakby bólu. Taka malutka wśród otaczającej, bezustannej szarości, upada na kolana. Bezsilność, wszędzie brutalna oschłość. Zamyka oczy, lecz obraz pozostaje, w duszy jej wyryty ostrym, metalowym przedmiotem, którego nienawidzi, a z którym się nie rozstaje. Jedyne co potrafi zauważyć to dziewczyna podobna do niej po drugiej stronie ulicy. Siedzi po turecku, przed nią pudełko po zapałkach, w dłoniach maleństwo. Potrząsa wciąż i lamentuje, a wyraz jej twarzy jakby z wyrzutami i pretensjami do całego świata. Reszta nie zmieniona, codzień taka sama, obserwowana przez nią z odrazą, ale tak naprawdę w ogóle ją nie obchodziła.
Nagle potrąca ją przechodzień, potem kolejny, następny i następny. Słychać krzyki -Uważaj ćpunko!-Odsuń się bo Cię kopnę!-Lepiej wynoś się stąd bo wezwę policję!
Głosy przekrzykiwały się głośne i ciche. Nic nie znaczące, codziennie słyszane, a wcale nie docierające. Nie czuła ich mocy, ich tonu i pogardy. Nic nie czuła. Wszystko to jak za mgłą, zasłoną bez żadnego sensu, dźwięki odbijające się od uszu, obrazy widziane jak przez szkło powiększające:wielkie, a równocześnie trudno zauważalne. Ocknęła się pchnięta nogą mężczyzny w eleganckim garniturze, w oczach jego widać było wstręt, odrazę i pogradę. Na kolanach popełzła ku ciemnej uliczce, gdzie skuliła się. Pomyślała, że tu się skryje i zostanie, ale wciąż nadchodzące uczucie głodu nie dawało jej spokoju. Było jak tornado, które budzi strach i grozę, niszczące wszystko po sobie, a które po czasie znów wraca w to samo miejsce.
Poczuła jakieś krople spływające po jej rękach, coraz to większe i intensywniejsze. Czerwone krople bólu, którego nawet nie czuła, a przecież sama go sobie zadawała. Ale to nie ważne było. Ta chwila, może dziwnie by zabrzmiało, ale najprzyjemniejsza w całym jej dniu była. Siedziała sama, w cichym zakątku, nie popędzana, nie krytykowana, sama, a może raczej samotna. Wzrok jej nie wyrażający nic nagle zapłonął dzikim, a nawet szalonym ogniem. Po czym zaczęła się do siebie śmiać. Lecz smiech ten nie był zwykły. Śmiech ten brzmiał diabelsko, jakby opętana zwijała się i wydawała upiorne dźwięki, które przerodziły się w płacz, a właściwie łkanie małego dziecka, które wie, że źle zrobiło, ale nie potrafi tego naprawić. Ale chwila ta i tak przyjemną była, gdyż wiedziała, że gdy szara mgła zamieni się w czarny popiół będzie musiała iść zarobić na siebie, a właściwie na narkotyki. Wiedziała, że w stałym miejscu będzie czekać na nią kolejny klient, który zapłaci jej marne grosze za to, że mu się odda. Grosze te naprawdę marne, gdyż wie, że narkomance bez żadnych perspektyw potrzebny jest każdy grosik i zrobi wszystko, żeby dostać kasę na narkotyki. Jest prostytutką, tak, ale jakie to ma znaczenie, przecież sama nie wie kim jest, gdzie jej miejsce i cel. Żadnego poczucia własnej wartości. Dlaczego? Bo teraz już nic nie miało wartości, poza jedynym liczącym się celem: zdobyciem kolejnej dawki, która przyniesie jej ulgę.
Zerwała się i biegnie, nie wie dokąd, biegnie ulicami potrącając wszystkich po drodze. Potyka się i upada, twardy cement rozdarł jej skórę u rąk i nóg. Zaplamiona krwią biegnie dalej w jakiejś furii, znów upada, tym razem boleśnie uderza głową i zimny mur, ale podnosi się. Już u braku sił ciągnie za sobą opuchnięte kończyny. Nagle przymrużone oczy dostrzegły jakiś blask, światło wyróżniające się spośród ogólnej szarości. Próbując obudzić się z oszołomienia zatrzymuje się i wpatruje w światło. Stała na przepaścią. W przerażającej furii nawet nie wiedziała dokąd dobiegła. Była to przepaść ogromna i choć w rzeczywistości nie biła żadnym nadzwyczajnym blaskiem ona doznała jakby olśnienia, spostrzegła tam wyjście, drogę prowadzącą do ulgi w cierpieniu. Ogarnęła ją radość, a zarazem strach, lecz ogromna ochota dotknięcia tego światła była mocniejsza. - To jedyne co mogę zrobić-pomyślała, po czym zaczęła krzyczeć do siebie. - Dostaję tyle kopniaków od życia!Kolejne, silniejsze, rujnujące. Po co mi możliwość bycia?!Coś dostaję, a potem w paranoi szaleję od ciosu powalającego...i z ciosem następnym, tym mocniejszym...widzę ducha mego, klęczącego i przemawiającego, że życie me tym najważniejszym jest, błaga że odejść od krawędzi mam, powrócić i przeboleć kopniaków jeszcze tysiące. Ile ich za mną...?Spójrz na ciele mym tyle ran!A chcę tylko jak dziecko bawić się na łące...w takich momentach oskarżana, widzę wyjście tylko jedno...

Opublikowano

ałć:/....Nie podoba mi się:pomysł,narracja,styl,czyli poniekąd wszystko.Odnoszę wrażenie,że sposób pisania jest tak dalece niewykrystalizowany,że nieustannie potoczność sformułowań przplata się z sileniem się na jakąś górnolotność,taka przeplatanka nie daje dobrego efektu.Pomijając to- życzę powodzenia w szlifowaniu warsztatu,proszę pamiętać,że to tylko takie moje"widzimisię".
Pozdrawiam serdecznie.

Opublikowano

Niepotrzebne inwersje.
Zarówno: "Ale to nie ważne było.", jak i "najprzyjemniejsza w całym jej dniu była" brzmi zwyczajnie brzydko. Są podobne.

Klimaty teoretycznie mi bliskie. Ale.
Rozpoczęłaś ciekawie, kroiło się coś ładnego. Później wpadłaś w banał.
Nie lubię, kiedy autor pisze wprost o cierpieniu, ale to mój osobisty pogląd. Myślę, że pisanie o cierpieniu łagodzi samo uczucie. Trzeba pisać o wszystkim dookoła, o przyczynie bólu, tak by czytelnik, a nie bohater czuł.

Skończyło się schematycznie. Cierpiąca narkomanka, dziwka - zabija się. Życie.
Nie ruszyło mnie.
Pozdrawiam
Zuzka

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Tylko co ma do tego AI? AI będzie tak funkcjonować, jak ją zaprogramują ludzie, a ci oczywiście zrobią to zgodnie z jakimiś wzorcami. Pytanie - jacy to będą ludzie i w jaki sposób wychowani. A to, że koncepcje wychowawcze się zmieniają, nie ulega wątpliwości, odkąd potrzeby jednostki zostały postawione ponad potrzeby wspólnotowe. Sztuczna inteligencja nie stoi jednak w kontrze do czegokolwiek, odzwierciedla tylko bieżący stan rzeczy. Oparta (głównie) o modele językowe, operuje jedynie na systemie kodów i znaczeń. To my ją 'wychowujemy', jeśli można to tak nazwać,  ucząc pewnej struktury, odzwierciedlającej mniej więcej naszą logiczną percepcję, nasz aparat pojęciowy. AI nie rozumie rzeczywistości jako czegoś ciągłego, zmieniającego się pozostającego w ruchu, ewoluującego zrelatywizowanego, tylko jako zbiór stałych elementów, które zostały wprowadzone do bazy danych i w ich obrębie się porusza. A elementy te już wprowadza człowiek, który może być dobry lub zły, głupi lub mądry, mieć rozwiniętą wyobraźnię lub nie, rozległą lub wąską wiedzę.... No i trzeba jeszcze dodać, że AI jest - na razie - tworzona do realizowania określonych zadań, co pokazuje, że człowiek jednak chce pozostać wolny i zrzucić na nią to, czego wykonywanie go ogranicza. Odszedłem trochę od tematu, a zmierzałem do tego, że AI będzie w stanie 'widzieć' różnice', o których piszesz, jeśli tego zostanie nauczona.  Chyba, że chcesz powiedzieć, że sam czujesz się trochę taką sztuczną inteligencją, bezdusznie programowaną do pełnienia określonych funkcji  narzuconych przez zewnętrzny, techniczny plan, a nie dzieckiem wychowywanym do samodzielnej realizacji siebie, w zgodzie z tym, czego AI jeszcze nie posiada (wolna wola, samoświadomość).
    • Na pierwszy rzut oka ma to być coś sonetopodobnego. Ale popłynęłaś po tym jeziorze... w szuwary, Środki artystyczne zostały dobrze dobrane. obrazy są plastyczne, żyjące, z łatwością poddają się wizualizacji. Tymczasem forma sprawia wrażenie bardzo nieudolnie skleconego pancerza, w którym wiersz się dusi i dogorywa, a to przez nienaturalne inwersje, a to przez brak rytmu, a to przez pokracznie poprzekręcaną gramatykę. W ten sposób od razu pokazujesz czytelnikowi wszystkie słabe miejsca, gdzie nie umiałaś sobie do końca poradzić z językowym budulcem. Niech będzie to zwykły, wolny wiersz, który uwolnisz z tego stylistycznego żelastwa, a jeśli koniecznie upierasz się przy sonetach, to trzeba więcej treningu, bo tu już 'intuicyjnie' się nie da.
    • Kluczowe pytanie - co to znaczy 'lirycznieć'?  Życie staje się poezją, to oczywiście wynika samo z siebie, ale interpretacja utworu musi wyjść poza zwykłe ubarwianie, upiększanie. Wpisanie wspólnie przeżywanego czasu w wiersz zdefiniowany jako określona struktura, ma charakter o wiele bardziej brzemienny w skutki. Liryka jest przede wszystkim poszukiwaniem formy dla emocji, a jakie to ma konsekwencje dla bohaterów lirycznych? Jeśli ich doświadczenia zostaną przeniesione w rzeczywistość metafor, wówczas okaże się, że współdzielenie codzienności jest zarazem tworzeniem jej tak, jak poeta tworzy swoje dzieło - budowaniem sensu (życia) poprzez indywidualizację tego, co ogólne i nieokreślone. Np. we fragmencie ze sklepem - wszyscy tam robią zakupy, ale dla bohaterów nie jest to zwykłe wyjście do sklepu, bo liryka tak manipuluje percepcją, aby mieli poczucie, że chodzi o coś zupełnie innego. Realność staje się umowna,  jej poszczególne elementy mają być tylko nośnikami czegoś, co istnieje jedynie w świadomości i  osób mówiących w wierszu. Upraszczając - lirycznieć to budować rzeczywistość i kod, który ją na nowo zdefiniuje (niekoniecznie werbalny), zgodnie z tym, jak w niej chcą funkcjonować bohaterowie wiersza, czy jak to sobie - wspólnie - wyobrażają.
    • Zastanawiająca przypowieść, w której prosta obserwacja przechodzi w trafną ekstrapolację. Gwarowa 'śleboda' dodaje wierszowi ciekawego smaku.
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Porażająco głęboka refleksja na tle nieistotnej reszty.   Ale dam lajka, bo moc tej cząstki rekompensuje wszystko inne.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...