Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

W pewnym momencie, na ostrym zakręcie,
zabrakło Nam sił by dalej żyć
to nie był nasz wybór to się po prostu stało!
auto koziołkowało...
był głośny trzask ,drzewo widziałam
lecz wcale się nie bałam,
poprostu zamało czasu miałam...
Póżniej ciemność nastała,
nie było już nic, nie czułam nic!!!
Nagle głos usłyszałam, Ty musisz żyć!
i przez mgłe zobaczyłam Cię...
Ty stałeś nademną i łzy na policzku miałeś
tak bardzo płakałeś!
i znowu ciemność nastała...
i wtedy tak bardzo się bałam,
powrócić do Ciebie chciałam, ale sił dalej żyć nie miałam!
i wtedy znów Cię usłyszałam Twój cichy głos
... Ty musisz żyć! nie wiem dlaczego byłeś we krwi?
Po paru tygodniach przytomność odzyskałam,
i zaraz o Ciebie zapytałam, głucha cisza zapanowała!
odpowiedzi takiej jednak się nie spodziewałam.
Twój mąż jest w niebie pamiętaj bardzo kochał Ciebie!!!

Opublikowano

Czuję się odpowiedzialny za słowa, a zwłaszcza, gdy ktoś ich oczekuje. Bez względu na wszystko nie można zapominać o prawdzie.

Jaka jest tu?

Niewątpliwie najważniejsza jest opowieść. Więc w pierwszym "odruchu" nie zwracam uwagi na momenty, które nie bardzo mi się podobają, które można uznać za błędy. Emocja w tej historii jest wyczuwalna. Sama historia interesująca, ale od razu przywołująca skojarzenia - "kulminacyjny moment filmu", więc właściwie ta scena, to obraz.

Hierarchiczność jest zachowana. Ale. To mógłby być znacznie lepszy wiersz - opowieść. Czego brakuje?

Nie wiem czy Agato uczestniczyłaś w tym wydarzeniu, czy może jedynie byłaś obserwatorem albo coś Cię zainspirowało do zobrazowania przeżyć - już bez względu na skutek ich wytworzenia, ale mimo wszystko nie gospodarujesz odpowiednio emocją. Choćby to:

W pewnym momencie, na ostrym zakręcie,
zabrakło Nam sił by dalej żyć!

Dlaczego stawiasz wykrzyknik? To brzmi, jakbyś chciała wypluć słowo "żyć". Wypluć, a przecież powyższe zestawienie wskazuje bardziej na rezygnację, a może jeszcze bardziej na spowiedź połączoną z otępiałością, bezradnością. Początek więc jest dobry, ale bez wykrzyknika. Podobnie z kolejnym wersem. Natomiast po "auto koziołkowało..." tchnął bym trochę powietrza. Robisz to przez wielokropek, ale to za mało. Poza tym warto zastanowić się nad stwierdzeniem "auto koziołkowało". Po pierwsze słowo auto brzmi jakby obco przez to nieco komicznie. Koziołkowało to też nietrafne słowo. Zrobiłbym tak.

to nie był nasz wybór,
to się stało

"Auto koziołkowało" po prostu odrzuciłbym (zwróć uwagę, jak napisałaś "po prostu").

Nie stosowałbym czasowników w kolejnych wersach:

trzask. drzewo.
nie bałam się.
(ponieważ są to jedynie migawki ledwo przez bohatera uchwycone)
za mało czasu.
ciemność.
nie było już nic.
(rozumiesz? odbieram to tak, jakby za każdym wersem - myślą - zamykał oczy. Wspominał przeżywał. O ile większa energetyka)
"Ty musisz żyć" (wystarczy tyle - wprowadź odrobinkę nastrojowej tajemniczości. Powiedzą. Kto do cholery to mówi?)

jak przez mgłę
nade mną stałeś
potokiem ozdobiony (łzy)

ciemność. (migawka)

zadrżałam,
bo chciałam
do Ciebie...

"Ty Musisz żyć" (nawet błaganie kochającego męża)

...

przytomność zapytała - Mąż?

Kocham
W Niebie


Tak to czuję... opowieść wzruszająca, ale musi być odpowiednio okrojona, powściągliwa. Tego zabrakło w Twojej konwencji.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Wołam twoje imię  W deszczu    Modląc się  O twój powrót    W pogodne dni    Bo iskierka miłości  Wciąż się we mnie tli    I wciąż czekam i czekam i czekam  A godziny mijają...
    • @sam_i_swoi    Być może masz rację, że powinienem napisać "od" zamiast "po". Zamienię słowa.     Ale-ale, Panie sam_i_ swoi! Jako że mam żaden zamiar wstydzić się tytułu naukowego, zapytam: Jak ma się reinkarnacja do karnacji??     Dzięki za odwiedziny, czytanie i komentarz. Pozdrawiam Cię. ;)) 
    • nachodzą koszmary jeden przelecieć chciał mnie ja mu nie dałem przenika wnikliwie co napisałem łapy precz i krąży wokoło zjawia się znika kosz mar pełen i zegar tyka wskazówka ani drgnie przeleciał - to po mnie i do śmietnika brrrr ja ani drżę  
    • @Corleone 11 Nie brak tu jednakże nadziei, reinkarnacja wobec takiej karnacji to pigment na sklepienie. Końcówka! Panie magistrze! Po latach od podjęcia... PS nie wiem co się dzieje, ciemnieje mi, gdy widzę te tytuły naukowe :)
    • ... mam za sobą pewną drogę rozwoju duchowego, a tym samym energetycznej refleksji - celowo nie napisałem "teologicznej" - refleksji, którą jednak rozpocząłem przy pomocy osób, związanych życiowo i strukturalnie z tak zwanym Kościołem Rzymskokatolickim - i z którym to rozwojem wiąże się napisana przeze mnie powieść "Inne spojrzenie" oraz niektóre z opowiadań, dlatego pozwalam sobie na większą otwartość i szczerość. Na które, rzecz jasna, w wiekach tak zwanych średnich - a przynajmniej w Europie - pozwolić sobie nie mógłbym bez ryzyka, nazwijmy sprawę po imieniu, torturowobolesnych, a potem bolesnych ogniście - konsekwencji. Dzięki pośrednictwu instytucji, której  nazwę - znów celowo, pozostawiając domysł Tobie, mój Czytelniku - znów pominę. Wiem: trochę dużo zaimka względnego w różnych przypadkach.     Jako taż właśnie osoba czytam obecnie powieść, w którą (i znów ten zaimek) powinienem zagłębić się już dawno: napisane przez Colleen McCullough "Ptaki ciernistych krzewów", a opublikowane przez "Książkę i Wiedzę" w tysiąc dziewięćset dziewięćdziesięsiątym pierwszym roku. Powiedzieć, że trudno wyjaśnić, dlaczego zabrałem się za nią dopiero teraz, jest całkowicie awystarczającym tłumaczeniem, z czego w pełni zdaję sobie sprawę. Tak się złożyło. Tak się stało. Były inne książki i inne sprawy - to wszystko prawda. Podobnie jak prawdą jest, że przypadek nie istnieje. Tak potoczyła się moja czytelnicza przeszłość pomimo, iż odeszła już do innego wymiaru moja tażwcieleniowa mama polecała mi zarówno samą powieść, jak i nakręcony na jej podstawie film z Sydney Penny, Rachel Ward i Richard'em Chamberlain'em w rolach głównych.     Znajduje się w "Ptakach" wiele zdań, samych sobie wartych uwagi - azależnie od faktu, że całe one są warte uwagi, stanowiąc jedną z książek, które przeczytać  powinien każdy - względnie zapoznać się z jej treścią za pośrednictwem audiobook'a. I to bynajmniej nie z powodu kontrowersyjności przedstawienia prawdy, że ludziom tak zwanego Kościoła - będącymi niestety często duchownymi tylko z nazwy, azależnie od tego, czy są szeregowymi księżmi, biskupami lub nawet kardynałami czy też zakonnikami bądź mnichami -  zdarzały się, zdarzają i prawdopodobnie zdarzać będą - czasy albo okresy słabości i zwątpień, które w końcu są zupełnie naturalne. Jeżeli bowiem ktoś nie wątpi, oznacza to tym samym, iż nie myśli, a każdy silny może trafić na kogoś ode siebie silniejszego albo znaleźć się w sytuacji, gdy z kimś ode siebie silniejszym zmierzyc się będzie musiał. Ze zrozumiałego dla Ciebie, Czytelniku, powodu - a właściwie zrozumiałych powodów- przytoczę żadne z tych zdań, chociaż oczywiście znalazłoby się dla nich miejsce w tymże opowiadaniu.     Czytam "Ptaki ciernistych krzewów" i jako magister teologii przeglądam się w nich. Zestawiam ją ze sobą zastanawiając się, co zrobiłbym będąc na miejscu księdza, a potem biskupa i kardynała Ralfa. Jako mężczyzna, przyznaję, że o wiele mniej zastanawiam się nad tym, co będąc kobietą zrobiłbym na miejscu Meghan. Być może głębiej zastanowię się nad tym później; możliwe też, że uczynię to dopiero w kolejnym wcieleniu, jeśli "moja" dusza zdecyduje się inkarnować w kobiecy organizm, w co jednak osobiście wątpię. Azależnie jednak od mojej osobistej przyszłości, z dużą dozą prawdopodobieństwa mogę stwierdzić, że czytającej "Ptaki" kobiecie dużo łatwiej - oczywiście przy odpowiednio wysokiej własnej wrażliwości oraz zaangażowaniach czytelniczym, psychicznym i uczuciowym - byłoby utożsamić się z Meggie, a tym samym ją zrozumieć.     Czytam i myślę. Zatrzymuję się przy wspomnianych zdaniach i wracam do przeszłości. Wspominam siebie z czasu studiów i osoby, z którymi tamten czas mnie zetknął: studiujących na tym samym uniwersytetecie kleryków oraz księży wykładowców, prowadzących zajęcia dla wszystkich studentów. Tu pozwolę sobie wspomnieć księdza profesora Marka Starowieyskiego, u którego zacząłem pisać swoją pracę magisterską z zakresu patrologii (teologii tak zwanych Ojców Kościoła) oraz jego ucznia i asystenta księdza doktora Józefa Naumowicza, pod którego kierunkiem tę pracę dokończyłem i obroniłem. Wspominam też - atakując i potępiając nikogo - dwukrotny  udział w pielgrzymkach na tak zwaną Jasną Górę, podczas których - naturalnie przecież - działy się wydarzenia ze sfery słabości z udziałem osób ściślej z tak zwanym Kościołem związanych. Wspominam i...     Trafem przyszedł czas, abym książkę tę przeczytał będąc właśnie podróżując po Peru i po Boliwii - na południu, chociaż daleko od Australii. Lata od podjęcia wspomnianych studiów i po ich zakończeniu...       La Paz, 30. Września 2025 

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...