Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Pomóżcie proszę...


Pomyłek_Stokrotny

Rekomendowane odpowiedzi

Chciałbym słowo ujarzmić
I by mnie słuchało...
O wiem, nieskromnie to zabrzmi,
To ciągle za mało...
Czasem to los poety,
Czasem grafomana,
Może na szczęście,
Może i niestety...
Podajcie formułę,
By mnie słowo słuchało,
Bo słowo to zaklęcie;
Tak wiele ich i mało...
Bo wam nie przekaże
Co w mej duszy się dzieje;
To z niej głos pisać mi każe,
I drwi ze mnie
I słyszę jak przewrotnie
się śmieje...
Ale mówi też o człowieku,
Dużo o przeszłości
I o przeznaczeniu
I zatracie w nicości...
Gdzieś szepcze,
Że poezja to sprawa wiary,
Gdzieś szepcze,
Że zwykłe tylko to czary...
Poóżcie proszę...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bazylu...

Przyjmij Drogi
Serdeczne, szczere pozdrowienie
I poświęć czas bezcenny,
Bo w liniach zaklęte rozumienie
Moje świata, czy poezji,
Którą tenże bywa...
Historia zmyślona,
Historia prawdziwa;
Nieważne, która bój
zwycięski stoczy,
Ważnym tylko, by oczy
Podały ją dalej
Gdzieś do serca głębi,
Bo tylko tam i zawsze
Na wieki poezja prawdziwa
Istotą się kłębi...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Racja! Racja!
Piszmy więc czym prędzej
Twórzmy dzieło razem
A wszawicę nędzy
Niech spisuje błazen
Mówisz złoto rozumu
Popadłem w zadumę
Rozum to tylko
Kajdan, pęt przedpiekle
Ściąć króla i dworzan
Podręczniki powiesić
Zwalczać rozum zaciekle...


Miło było Cię poznać. Później jeszcze tu zajrzę. Goście;)))))).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli już cegła
to tylko na łeb pięknoducha
ten, uwierz rozumu nie słucha...
I w ceglanym rozumie
nie znalazł nadziei,
a tylko się błąka
w labiryncie z cegły
i rozumu kniei.
Wybacz Monarcho Rozumu,
mnie tam byc nie dane,
labirynt budowac,
wolę sercu, uczuciom
cześc oddawac w słowach,
a przy labiryncie
mamic oko cieniem
własnej naiwności...
Rozum zostaw w sieni
labiryntu,
nie zubażaj dla próżnej potrzeby
legendy Koryntu...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jednooki najwyżej
ciśnie kamień w wodę...
na nic więcej go nie stac
Ja Odysa chętniej
chadzałem szlakami...
Tak mnie się zdawało
On umykał swym statkiem
w sławetnej podróży
syrenom potworom,
ja łupiną z orzecha i piórka
kryłem się przed butem
przechodnia w kałuży...
Tam myśl porzuciłem
własnej wybitności...
I Ty bacz uważnie
na iluzje rozumu,
nie Twoje słowa głoszą
kapłani Mądrości...
Los mnie nie oszczędzał,
czasem poniewierał,
ale i obdarzył znakiem
jak wyspę odnaleźc,
trafic na Itakę...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panie,
niesłuszne Twe żale
nie Ciebie rugac
było mym zamiarem...
Świat i życie
scenaria inne
całkiem kreśli
niż człowiek na fali
powodzenia mysli.
Odczytaj jeszcze
raz me wersy...
A znak to błysk,
Krótkie lśnienie
o świecie pełnym ludzi...
ten błysk mnie przebudził...
Oni się z Tobą
nie zamienią i ze mną
złuda tu nadaremno...
i noc przestała byc ciemną..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

li noc przestała być ciemną?
ei powiedz wszystkim
ja ze zgryzoty nie umiem
lecz znaku nie rozumiem
czy to litani rzewnej śpiew
nie może coś weselszego

/\ /\
/ \/ \ / \
/ \/ \

tu człowiek gór buduje

a może trójkąt i góra dwugłowa
twój pokój ci zwiastuje
może Neptuna trójząb,
może baranka futro,
może ptaka głos
może lwia grzywa
pioruna cios
powiedz ach powiedz coś
ja granic pokonać nie umiem
sam je stworzyłem
w rozumie
tym dobrze pojętym
nie tym cholernie skrzętnym

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wybaczcie moi bracia
Moi przyjaciele
Że was niepokoję
Lecz słów padło już wiele

Skończyły się te boje
Bitewne przemówienie...
W poezji człek winien znaleźć
Spokój i ukojenie.
Czy z rozumu czy z serca
Słów-potoków mnogość
Lecz rzeka ta wezbrała
Niosąc ze sobą wrogość.

Cieszy mnie ten spokój
Lecz bitwa, choć skończona
To nie zakrzepła jeszcze
Rana ta zakrwawiona...
Wojny niewypowiedziane
Formalnie niezakończone
To spod ciemnych gwiazd szemrane
Typy - zwady spragnione
Oni oręż już znajdą
Świeżą ranę rozdrapią...

Bój Erato-Kalliope
Każda swą prawdę niesie
Serce walczy z umysłem
- Toż to siostry są przecie!
Obie muzy siostrzane
Na szczytach Parnasu królują
Obie poezję niosą
W której się ludzie lubują.
Niby różne te poezje
A może jednak te same.
Zakończcie braterskie boje.
Sforsujcie niesnasek bramę.
Niech forma w jednym szeregu
Z tematem barwnym stanie
I niech w dzień świąteczny nastąpi
Ducha Wieszczów zmartwychwstanie.

Rękę podaj
Dłoń uściśnij
I uściskaj
Mój ty bliźni.
Teraz zgoda
Niech panuje
Niech króluje
Dusz swoboda.



P.S.
Wybaczcie, gdzie rymy są proste
(Krewniacy to z ziem częstochowskich)
Lecz cóż, gdy z ziaren talentu
Ukręcił się bicz dziadowski.
Nie dziś pora na żniwa
Na mych polach poezji...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rzemieślnik ze mnie żaden,
Złodziej pokrętny raczej
Co wytrychem swym raczył
Otwierać poezji bagaże.

Lecz gołębie me serce
I skrzydła gołębie mnie niosą
Na tychże białych, w niebiosa
Zanoszę gałązkę pokoju...
Deusa córy z Parnasu
Winny zgodnie iść w parze.
Czas zgody wybić raczył
Na Boskim świata zegarze.
Ciężko mi na sercu
Gdy brat z bratem się bije
- synowie poezji-Jakuba
chwytają się wzajem za szyje.
Gdzieś pośród nich jest i Józef
Który jak Biblia powiada
Przez zawiść przyrodnich braci
Ucierpiał na tychże swadach.

I choć Bóg nad nim czuwał
W Egipcie wzniósł ponad innych
To czy cierpieć było mu warto
Przez braci dziesięciu najwinnych?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak przyjmij za słowa
pokłon uniżony
szacunku dla dobra
z ust co Twoich płynie.

Zwiesz się, kajasz
złodziejem pokrętnym...?
Cóż za kurtuazja!
Znasz, i pieścisz słowo...

Nic mnie Twoja skromnośc,
Niczym Twe wykręty...
Rzec tu muszę: brawo!
Za tembr nienadęty.

Pojedynki rad nierad
Muszę czasem toczyc;
Słowo zdarza sie wdziera
By jak sztylet krwią zbroczyc.

A pokój? Tak, chętnie,
ale rzeczywisty, bec cienia
zakłamu; wtedy tylko w pięknie
doznam ulgi ukojenia...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Wiesz co, to się tak czyta trochę jakby prześmiewczo, z patosem, aż do ostatniego wersu, gdzie ja czytam sobie z przesunięciem (pauza przed nieśmiertelną), to spowalnia nas przed tym ostatecznym wyrwaniem sobie z piersi ostatniego słowa i  sprawia, że możemy uwierzyć, oczywiście na potrzeby pewnego przedstawienia, iż aktor chciał wyrazić jednak coś osobistego, przywdziewając pewną maskę (czasami maską może być własna twarz). Podoba mi się.
    • @Somalija ...A tak sobie chciałem coś starszego u Ciebie przeczytać. :)
    • @Somalija Zwykle nie lubię spoilowania, ale tutaj bardzo pomaga tag, którym podpisałaś wiersz.
    • jest dość nieprzyjemnie, wręcz ordynarnie pokacowo, klimat w pokoju schnie na wiór. siedzę na bezwódczu i czuję, jak przenikają mnie szybkopędne obrazy.   na przykład taka wiewiórka, niemal do reszty wjeżdżona w asfalt. tylko ogon jako tako się ostał. i falowała ta martwa kita, poruszana pędem powietrza, gdy przetaczały się obok i nad nią, auta.   znowu wizualizuje mi się dzieciństwo. zarazem chcę pełni dorosłości. takiej bez trzymanki i na chama.   o, ludzie się schodzą. cali z powietrza. deszyfranci  moich kolorowych wizyjek, niewidzialni przyjaciele, panie o małpich twarzach jak u Bukowskiego,  prawilne ziomeczki w szmizjerkach.   parytety – do parteru! niech tylko ksobne się liczy, dreszcz leci z absurdalnie wielką prędkością przez trawione gorącem ciała.   musi być agresywniej i z głębi, jakby markiz de Sade,  siedząc na plecach Walaszka, pisał scenariusz nowego  odcinka Matysiaków!  abyśmy wydobyli z wnętrz całe pokłady pozornie niespajalnego, cisnęli sobie w twarze bryłkami tego urobku!   parę złych wiadomości: dziecko zaczęło rosnąć  w oku naszej wspólnej koleżanki. trzeba je wybrać,  ranę przemyć tequilą lub octem. jeden z kumpli  wspominał coś o zdolności kredytowej,  WIBOR-ze. no i się doigrał.   musimy mu przyszyć do głowy kolorową  czapeczkę ze śmigiełkiem (widziałem takie  u dzieciaków na amerykańskich filmach) i zamknąć gnojka w jednoosobowej kapsule  (nie wiem, skąd wziąć! może zrobimy z toi-toia!),  aby posiedział sam ze sobą,  nauczył się szczeniackiego egocentryzmu.   a tak poważnie: nic nie trzeba. kruszą się ściany,  pęka strop tej dyskoteki. nawet mżawka podeschła. ostatnie strugi, ciurkotliwie ściekające z fal  eternitu, niosą powtarzający się obraz:  ja mozolący się nad listem, który zamierzam  wrzucić do butelki. i cisnąć nią  w rozkołysaną przestrzeń.   ja pochylony nad kartką, o głowie rozpłaszczanej przez zwały piachu nasuwające się na skronie.  
    • @Kasia Koziorowska Super    Pozdrawiam serdecznie  Miłego dnia 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...