Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Stylowo Pan się podpisuję Panie moderatorze, ja bym nigdy na coś takiego nie wpadł.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Stylowo Pan się podpisuję Panie moderatorze, ja bym nigdy na coś takiego nie wpadł.

sądy kapturowe - to tylko w Polsce możliwe
Jak sąd może wydać wyrok zaocznie bez zainteresowanego a jednak może
to nie pierwszy przykład i nie ostatni - mnóstwo ludzi jest pokrzywdzonych przez sądy podobne absurdy są w prawie bankowym i podatkowym
i tu wniosek dla orgowiczów

czyj interes reprezentuje rząd posłowie prezydent, którzy tego prawa nie zmieniają a może ten stan rzeczy leży w czyimś interesie?

pozdrawiam

ps. jako były urzędnik państwowy stwierdzam, że w naszym kraju urzędnicy nie ponoszą żadnych sankcji finansowych za błędne wydane decyzje co najwyżej zwolnienie lub awans w zależności kto na tych decyzjach zyskał - koszty zawsze ponoszą podatnicy
Opublikowano

Przecież ten człowiek był właścicielem warsztatu, małego, ale jednak. Jak wyglądała jego znajomość przepisów, prawa cywilnego, na przykład, jak zabezpieczał siebie, rodzinę przed cwaniakami, których w każdej dziedzinie życia pełno? Zgadzam się co do jednego, żyjemy w kraju nad Wisłą, gdzie ludzie po szkodzie dopiero, na oczy przeglądają.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Stylowo Pan się podpisuję Panie moderatorze, ja bym nigdy na coś takiego nie wpadł.

sądy kapturowe - to tylko w Polsce możliwe
Jak sąd może wydać wyrok zaocznie bez zainteresowanego a jednak może
to nie pierwszy przykład i nie ostatni - mnóstwo ludzi jest pokrzywdzonych przez sądy podobne absurdy są w prawie bankowym i podatkowym
i tu wniosek dla orgowiczów

czyj interes reprezentuje rząd posłowie prezydent, którzy tego prawa nie zmieniają a może ten stan rzeczy leży w czyimś interesie?

pozdrawiam

ps. jako były urzędnik państwowy stwierdzam, że w naszym kraju urzędnicy nie ponoszą żadnych sankcji finansowych za błędne wydane decyzje co najwyżej zwolnienie lub awans w zależności kto na tych decyzjach zyskał - koszty zawsze ponoszą podatnicy
Zmieniają, zmieniają, jako były urzędnik państwowy miał pan chyba do czynienia z dziennikami ustaw, rozporządzeniami i innymi pisemkami, które należało czytać przynajmniej raz w miesiącu, żeby być na bieżąco. Tak na marginesie, były? Zwolnili, czy sił nie starczyło? Może zasłużona, ciepła emeryturka?
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Jak wyglądała? nijak.
Z tego taki wniosek, że ludzie prości powinni być ubezwłasnowolnieni a większość wypracowanych przez siebie środków przeznaczać na armie prawników biegłych w unikaniu pułapek przepisów.

Nie tędy droga, panie kolego, pan jesteś taki mądry, bo być może dostałeś trochę więcej inteligencji, co jednak nie jest żadną twoją zasługą.

Ironią losu jest tutaj to, że tryb nakazowy miał służyć jako broń przeciwko nieuczciwym kontrahentom...

Twój sposób myślenia jest bardzo symptomatyczny: sam sobie jest winien, bo nie umiał się obronić przed oszustwem i krętactwem... ale zaraz, w takim razie po cholerę w ogóle potrzebne jest coś takiego jak państwo, umowa społeczna, na podstawie której ceduje się pewne prawa na służby państwowe (m.in. służby przymusu), po co płacimy haracz na rzecz tych służb? czy u podstawy nie leży założenie, że TE SŁUŻBY OBRONIĄ NAS PRZED DZIAŁANIEM SZKODLIWYM DLA NAS LUB DLA CAŁEGO SPOŁECZEŃSTWA?

Co ten biedny człowiek zrobił źle? Za co został ukarany? Za to, że obsłużył klienta i za to, że w odpowiednim momencie nie zareagował, co też być może nie zagwarantowałoby mu spokoju.

RPO tu chyba nic nie pomoże. Nie jestem prawnikiem, ale wydaje mi się, że od wyroku wydanego w trybie nakazowym nie ma żadnego odwołania poza terminem, o którym mówiono w tym reportażu - stąd śmiech prokuratorów i rozkładanie rąk.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Chciałbym przypomnieć, że sądy kapturowe były powoływane drzewiej w czasach bezkrólewia po to, by nie zapanowała totalna anarchia i były czymś bezwzględnie koniecznym i pozytywnym dla działania państwa. Ich cechą charakterystyczną NIE BYŁO zaoczne wydawanie wyroków.

Znowu podkreślę, nie jestem prawnikiem, wydaje mi się jednak, że dochodzenie np należności w zwykłym trybie procesowym to gehenna... i tu jest plus postępowań uproszczonych. W sprawach cywilnych o roszczenia finansowe taki tryb ma wiele zalet, choćby taką, że pozwany nie ma możliwości sprawy w nieskończoność przewlekać i np doprowadzać do upadłości powoda.

I nie wiem, czy stawiałbym sprawę tak ostro. Dramat tego człowieka jest poruszający, ale czy to jest wina samego prawa? czy raczej jego stosowania? Nie sugerowałbym zmowy wszystkich instytucji państwa przeciwko zwykłemu obywatelowi.:)

Zgoda - koszty zawsze ponoszą podatnicy. I tak samo będzie, jeśli facet zwróci się do Strasburga i jeśli wygra.

Moim zdaniem u podłoża problemu leży fakt, że prowadzenie działalności gospodarczej w naszych realiach to sztuka nie dla każdego łatwa. Powiedziałbym, że 75% energii pochłania prostowanie błędów, potknięć i unikanie nowych; 25% to działalność właściwa (sama przyjemność). Nie wiem, czy uczciwym jest oczekiwanie, że drobny przedsiębiorca to człowiek, który ma czas i instrumenty do wchłonięcia całej masy regulacji i przepisów dotyczących podatków, koncesji, ubezpieczeń, ulg, zwolnień, terminów, druków, dokumentów, zgłoszeń, deklaracji, oświadczeń i żeby to wszystko jeszcze ewidencjonować tak, aby było w każdej chwili gotowe do wglądu dla sympatycznej kontroli. To trochę jak zaproszenie do popełnienia brzemiennych w skutkach błędów. Oczywiście można zatrudnić specjalistów, ale to kosztuje. Czyli państwo daje nam do wyboru: zapłaćcie dodatkowo, a może będziecie mieć spokój albo bawcie się sami, a raczej spokoju mieć nie będziecie. To nie jest uczciwe moim zdaniem.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Jak wyglądała? nijak.
Z tego taki wniosek, że ludzie prości powinni być ubezwłasnowolnieni a większość wypracowanych przez siebie środków przeznaczać na armie prawników biegłych w unikaniu pułapek przepisów.

Nie tędy droga, panie kolego, pan jesteś taki mądry, bo być może dostałeś trochę więcej inteligencji, co jednak nie jest żadną twoją zasługą.

Ironią losu jest tutaj to, że tryb nakazowy miał służyć jako broń przeciwko nieuczciwym kontrahentom...

Twój sposób myślenia jest bardzo symptomatyczny: sam sobie jest winien, bo nie umiał się obronić przed oszustwem i krętactwem... ale zaraz, w takim razie po cholerę w ogóle potrzebne jest coś takiego jak państwo, umowa społeczna, na podstawie której ceduje się pewne prawa na służby państwowe (m.in. służby przymusu), po co płacimy haracz na rzecz tych służb? czy u podstawy nie leży założenie, że TE SŁUŻBY OBRONIĄ NAS PRZED DZIAŁANIEM SZKODLIWYM DLA NAS LUB DLA CAŁEGO SPOŁECZEŃSTWA?

Co ten biedny człowiek zrobił źle? Za co został ukarany? Za to, że obsłużył klienta i za to, że w odpowiednim momencie nie zareagował, co też być może nie zagwarantowałoby mu spokoju.

RPO tu chyba nic nie pomoże. Nie jestem prawnikiem, ale wydaje mi się, że od wyroku wydanego w trybie nakazowym nie ma żadnego odwołania poza terminem, o którym mówiono w tym reportażu - stąd śmiech prokuratorów i rozkładanie rąk.
Dziwne pan wnioski przedstawił, utopijne jakieś. Proszę mi nie dodawać inteligencji, nigdzie nie powiedziałem,że sam sobie winien, mówiłem jedynie, że zabierając się za prowadzenie interesu, dobrze jest znać chociaż podstawy obowiązujących przepisów, mieć pojęcie o zagrożeniach i uprawnieniach.Nie uważam, żeby bohater reportażu był człowiekiem prostym, fachowiec, to wszystko. Jak pokazał reportaż, ten człowiek bardzo długo trwał w zupełnym bezruchu, jeśli chodzi o konflikt z klientką, która składała wizyty w urzędach i sądach. Pisze pan o cedowaniu pewnych praw, a prawo do myślenia? Może to obowiązek raczej, współczesnego człowieka? Jestem pewny, do Strasburga dotrze już skarga myślącego faceta, sąd zdecyduje o odszkodowaniu dla niego, naprawi błędy polskiego wymiaru sprawiedliwości, za które zapłacą wszyscy podatnicy.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Termin sądy kapturowe może niezbyt trafnie użyty, ale nie wyobrażam sobie sprawy bez przynajmniej powiadomienia powoda, że takowa jest w określonym terminie. Owszem nagminne są przypadki unikania rozpraw, ale powód powinien zostać listem poleconym o takowej sprawie poinformowany. Śmiem twierdzić, że w wielu przypadkach by przyszedł i złożył odpowiednie wyjaśnienia, co pozwoliłoby uniknąć w/w opisanych nieporozumień oraz trybu odwoławczego. W tej sytuacji przypomina to Ku Klux Klan a mało tego, daje możliwość skarżącym dokonania matactwa.

Problem rzeka – dodam parę słów.
Kiedyś będąc w skarbowym powiedziałem, że ideałem by było gdyby urzędnik przychodził do podatnika i na podstawie zeznań i wizji wypełniał odpowiedni kwit jednocześnie pobierając podatek. Wzbudziłem tym szczery śmiech.
Już dawno zapomniano , że urzędnik jest dla petenta, który płacąc podatki utrzymuje urzędnika. Petent powinien mieć wiedzę podstawową z zakresu prawa – on jest od wytwarzania dochodu czyli od produkcji i ma zarobić jak najwięcej aby bogacić państwo – ale to już utopia.
Człowiek dostaje bałej gorączki jak musi pamiętać: nip, regon pesel, numer buta, numer dowodu osobistego itd...
pozdrawiam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




A co ma być Michale - gorzej w Polsce będzie - skoro wszyscy z wyższej
półki nie zwrócą baczniejszej uwagi na takie przypadki o których wspomniano
wyżej.

Obawiam się, że to jest właśnie ta "wyższa półka" :(
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Jak wyglądała? nijak.
Z tego taki wniosek, że ludzie prości powinni być ubezwłasnowolnieni a większość wypracowanych przez siebie środków przeznaczać na armie prawników biegłych w unikaniu pułapek przepisów.

Nie tędy droga, panie kolego, pan jesteś taki mądry, bo być może dostałeś trochę więcej inteligencji, co jednak nie jest żadną twoją zasługą.

Ironią losu jest tutaj to, że tryb nakazowy miał służyć jako broń przeciwko nieuczciwym kontrahentom...

Twój sposób myślenia jest bardzo symptomatyczny: sam sobie jest winien, bo nie umiał się obronić przed oszustwem i krętactwem... ale zaraz, w takim razie po cholerę w ogóle potrzebne jest coś takiego jak państwo, umowa społeczna, na podstawie której ceduje się pewne prawa na służby państwowe (m.in. służby przymusu), po co płacimy haracz na rzecz tych służb? czy u podstawy nie leży założenie, że TE SŁUŻBY OBRONIĄ NAS PRZED DZIAŁANIEM SZKODLIWYM DLA NAS LUB DLA CAŁEGO SPOŁECZEŃSTWA?

Co ten biedny człowiek zrobił źle? Za co został ukarany? Za to, że obsłużył klienta i za to, że w odpowiednim momencie nie zareagował, co też być może nie zagwarantowałoby mu spokoju.

RPO tu chyba nic nie pomoże. Nie jestem prawnikiem, ale wydaje mi się, że od wyroku wydanego w trybie nakazowym nie ma żadnego odwołania poza terminem, o którym mówiono w tym reportażu - stąd śmiech prokuratorów i rozkładanie rąk.
Dziwne pan wnioski przedstawił, utopijne jakieś. Proszę mi nie dodawać inteligencji, nigdzie nie powiedziałem,że sam sobie winien, mówiłem jedynie, że zabierając się za prowadzenie interesu, dobrze jest znać chociaż podstawy obowiązujących przepisów, mieć pojęcie o zagrożeniach i uprawnieniach.Nie uważam, żeby bohater reportażu był człowiekiem prostym, fachowiec, to wszystko. Jak pokazał reportaż, ten człowiek bardzo długo trwał w zupełnym bezruchu, jeśli chodzi o konflikt z klientką, która składała wizyty w urzędach i sądach. Pisze pan o cedowaniu pewnych praw, a prawo do myślenia? Może to obowiązek raczej, współczesnego człowieka? Jestem pewny, do Strasburga dotrze już skarga myślącego faceta, sąd zdecyduje o odszkodowaniu dla niego, naprawi błędy polskiego wymiaru sprawiedliwości, za które zapłacą wszyscy podatnicy.
To nie są wnioski utopijne, lecz ZASADNICZE. Kiedyś padłem ofiarą rozboju - raczej nie przyszło mi do głowy myśleć o sobie, że nie pomyślałem, bo przecież mogłem obserwować uważniej ulicę i w odpowiednim momencie przejść na drugą stronę... nie myślałem tak, bo to paranoja. To raz.

Taką paranoją byłoby przyjmowanie takiej optyki, w której patrzylibyśmy na każdego klienta podejrzliwie i zamiast robotą zajmowali się sprawdzaniem dziwnych kruczków prawnych w internecie. Pan chyba nigdy nie pracował, jeżeli z takiego założenia wychodzi.

Fachowiec... wystarczy posłuchać tego fachowca. Nic nie ujmując jego godności, nie sprawia wrażenia człowieka o szerokich horyzontach. Nie zdaje Pan sobie sprawy chyba jak bardzo ludzie potrafią być bezradni wobec machiny urzędniczej. I to nie jest ich wina.

Pana wypowiedzi to jakieś żarty...
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Sąd nie powinien rozpatrywać sprawy o roszczenie finansowe w trybie nakazowym, jeżeli powód nie dostarczył dowodów, które wskazywałyby na to, że sam podjął działania upominawcze.

Tryb nakazowy powinien być stosowany tylko wtedy, kiedy powód udowodni, że podjął wystarczającą ilość działań windykacyjnych i że nie odniosły one skutku. Jak było tym razem - tego reportaż nie wyjaśnia.

O wydaniu nakazu zapłaty i dopuszczalnym terminie odwoławczym pozwany też musiał być poinformowany listem poleconym przez sąd.

Należy jednak mniemać, że skoro nie ma o tym ani słowa w reportażu, to nie było tutaj uchybień proceduralnych... inaczej trąbiliby o tym przede wszystkim.

Może nie byłbym aż tak radykalny w tej wizji urzędnika przyszłości, ale uważam, że powinni być zobowiązani do udzielania maksimum pomocy włącznie z wypełnianiem kwitów obywatela, jeżeli o to poprosi.

Przykre jest to, że w wielu urzędach pokutuje mentalność pod tytułem "my i oni". Skandalem jest fakt, że obywatel ze strony urzędnika może spotkać się z szyderstwem czy też chamstwem. Za takie coś urzędnicy powinni być zwalniani w trybie dyscyplinarnym.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Przygniata mnie ten ciężar nocy. Siedzę przy stole w pustym pokoju. Wokół morze płonących świec. Poustawianych gdziekolwiek, wszędzie. Wiesz jak to wszystko płonie? Jak drży w dalekich echach chłodu, tworząc jakieś wymyślne konstelacje gwiazd?   Nie wiesz. Ponieważ nie wiesz. Nie ma cię tu. A może…   Nie. To plączą się jakieś majaki jak w gorączce, w potwornie zimnym dotyku muskają moje czoło, skronie, policzki, dłonie...   Osaczają mnie skrzydlate cienie szybujących ciem. Albo moli. Wzniecają skrzydłami kurz. Nie wiem. Szare to i ciche. I takie pluszowe mogło by być, gdyby było.   I w tym milczeniu śnię na jawie. I na jawie oswajam twoją nieobecność. Twój niebyt. Ten rozpad straszliwy…   Za oknami wiatr. Drzewa się chwieją. Gałęzie…. Liście szeleszczą tak lekko i lekko. Suche, szeleszczące liście topoli, dębu, kasztanu. I trawy.   Te trawy na polach łąk kwiecistych. I na tych obszarach nietkniętych ludzką stopą. Bo to jest lato, wiesz? Ale takie, co zwiastuje jedynie śmierć.   Idą jakieś dymy. Nad lasem. Chmury pełzną donikąd. I kiedy patrzę na to wszystko. I kiedy widzę…   Wiesz, jestem znowu kamieniem. Wygaszoną w sobie bryłą rozżarzonego niegdyś życia. Rozpadam się. Lecz teraz już nic. Takie wielkie nic chłodne jak zapomnienie. Już nic. Już nic mi nie trzeba, nawet twoich rąk i pocałunku na twarzy. Już nic.   Zaciskam mocno powieki.   Tu było coś kiedyś… Tak, pamiętam. Otwieram powoli. I widzę. Widzę znów.   Kryształowy wazon z nadkruszoną krawędzią. Lśni. Mieni się od wewnątrz tajemnym blaskiem. Pusty.   Na ścianach wisiały kiedyś uśmiechnięte twarze. Filmowe fotosy. Portrety. Pożółkłe.   Został ślad.   Leżą na podłodze. Zwinięte w rulony. Ze starości. Pogniecione. Podarte resztki. Nic…   Wpada przez te okna otwarte na oścież wiatr. I łka. I łasi się do mych stóp jak rozczulony pies. I ten wiatr roznieca gwiezdny pył, co się ziścił. Zawirował i pospadał zewsząd z drewnianych ram, karniszy, abażurów lamp...   I tak oto przelatują przez palce ziarenka czasu. Przelatują wirujące cząsteczki powietrza. Lecz nie można ich poczuć ani dotknąć, albowiem są niedotykalne i nie wchodzą w żadną interakcję.   Jesteś tu we mnie. I wszędzie. Jesteś… Mimo że cię nie ma….   Wiesz, tu kiedyś ktoś chodził po tych schodach korytarza. Ale to nie byłaś ty. Trzaskały drzwi. Było słychać kroki na dębowym parkiecie pokoi ułożonym w jodłę.   I unosił się nikły zapach woskowej pasty. Wtedy. I unosi się wciąż ta cała otchłań opuszczenia, która bezlitośnie trwa i otula ramionami sinej pustki.   I mówię:   „Chodź tutaj. Przysiądź się tobok. Przytul się, bo za dużo tej tkliwości we mnie. I niech to przytulenie będzie jakiekolwiek, nawet takie, którego nie sposób poczuć”.   Wiesz, mówię do ciebie jakoś tak, poruszając milczącymi ustami, które przerasta w swojej potędze szeleszczący wiatr.   Tren wiatr za oknami, którymi kiedyś wyjdę.   Ten wiatr…   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-12-10)    
    • Singli za dużo, to 1/3 ludności. Można się cieszy, że tyle jest wolnych. W każdym wieku ludziom kogoś brakuje.
    • @Wędrowiec.1984 Jakoś je starałem posegregować, ale istnieje wiele innych. W Polsce mamy ok. 10 milionów singli i ta liczba rośnie, więc uznałem, że poezja powinna też się tym zająć. Pozdrawiam
    • Ból zaciska na skroni palce  cienkie, twarde, szklane, jakby ktoś ulepił je z odłamków reflektora, który pękł od zbyt głośnego światła. Wpycha mi w czaszkę powietrze ostre jak tłuczona szyba, jakby każdy oddech był drzazgą rozjarzonego żaru, w którym ktoś spalił swój ostatni obraz.   Czuję, jak myśl tłucze się o moją kość czołową, jakby chciała wybić sobie ucieczkę, zanim skurczy się do rozżarzonej kuli.   Oddycham sykiem. Oddychawłamóknieniem. Oddycham światłem, które nie oświetla – tylko wypala świat kawałek po kawałku, systematycznie, metodycznie, jak kwas, który zna mój wzór chemiczny, mój rytm, moje wszystkie uniki. Ona prześwietla mnie jak rentgen zrobiony z błysku widzi we mnie nerwy, zanim ja je poczuję.   Dźwięki stoją jak martwe ryby w słojach formaliny: oblepione szumem, przykryte bębenkowym całunem, wypatrują mojej uwagi – rozproszonej, popękanej, jakby każda synapsa pisała zaklęcia przeciwko ciszy, jakby mózg uczył się alfabetu tego pierdolonego bólu poprzez puls.   Nacisk wcina się we mnie głębiej niż sen, głębiej niż jawa, głębiej niż wszystkie myśli: jest czysty, nieubłagany, bezczelnie precyzyjny. Nic nie udaje. Ona nie kłamie – uderza prosto, uderza w punkt, jak neurolog-sadysta, który nie używa eufemizmów, bo ma twoją mapę nerwów zaśmieconą swoimi flagami. Nudności oplatają mnie jak zwierzę zrobione z wilgoci i ołowiu, jak drapieżnik, który zna mój żołądek lepiej niż ja.   Próbują mnie wypchnąć z mojego ciała, a potem wciągają z powrotem – jakby chciały mnie mieć w sobie na stałe, jako tę cholerną świadomość, którą trzeba strawić.   Rozkłada mnie na części jak fizyk, który bada materię od środka na zewnątrz, fala po fali, wibracja po wibracji. Światło patrzy na mnie jak ślepe bóstwo zrobione z igieł; niczego nie żąda, ale wszystko przeszywa.   Tętni za powieką, tętni tak, jakby za gałką poruszał się oddzielny, wściekły organizm – szary impuls, skurcz za skurczem, jak sejsmograf zawieszony wewnątrz czaszki, który odbiera tylko trzęsienia ziemi.   Skroń parzy, szczęka drewnieje, oczy szczypią, jakby słońce przykładało mi do źrenic swoje gorące monety, żądając zapłaty za każdy gram ciemności, który we mnie gasi.   Przedmioty stoją nieruchome i przejrzyste, płoną odwrotnym blaskiem,  blaskiem, który nie daje ciepła, tylko wiedzę. Do dupy wiedzę. Cienie dymią bólem.   Słyszę głowę dzwoniącą ciszą  jakby wielki mosiężny dzwon właśnie bił wewnątrz moich zatok. Wchodzę w ten atak jak w obrzęd przejścia, w równanie, które można rozwiązać tylko własnym, przeklętym pulsem. Ona jest nauczycielką, puls jest kapłanem, mrok jest księgą, a ja jestem zdaniem, które zamiera w połowie, niezdolne do postawienia kropki. Tabletka, pogryziona przez nadzieję, leży jak relikwia niezawierzonego planu – świadectwo ulgi, która nigdy nie miała okazji nadejść.   Uśmiecham się pod nosem: nie trzeba leku, żeby się poddać tej szmacie. Wystarczy zgodzić się, pozwolić jej wyssać z człowieka wszystkie dzienne pewniki, aż zostanie tylko cienki szlak – migoczący ślad na rozpalonym ekranie świadomości. Jestem przejrzysty. Nie winem, nie uniesieniem, nie letnim rozproszeniem – tylko szarym uderzeniem, które wybiela człowieka do zawiasów czaszki, wyskrobuje z niego zamiary, a na koniec zostawia w środku iskrę: zimną, krystaliczną, prawdziwą. Jedyną prawdziwą rzecz w tym całym burdelu. Mrok migocze, jakby ktoś zmielił tysiąc płatków ołowiu i rozsypał ich pył, żeby zobaczyć, czy potrafię w nim utonąć. Ona potrafi kochać okrutnie. Ale kocha, do cholery, uczciwie  pali od środka, wypala skupieniem, aż leżę w jej uścisku niby bezwładny, a jednak w środku czuwam czystym, ostrym płomieniem, którego żaden zdrowy dzień, choćby promieniał pewnością, nie potrafi zrozumieć. I niech się jebie.            
    • @jeremy uważaj, żeby ci ktoś nie ogołocił :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...