Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Najwidoczniej musiałem na chwilę zanurzyć powieki, bo koła drażniące złącza szyn stalowych wyrwały mnie z tego zwodniczego transu – stanu, w którym człowiek uważa, że jedynie przymknął na chwilę oczy, a w rzeczywistości rozpuszcza się i przemienia w płyn wypełniający ocean wszechrzeczy. Tradycyjna percepcja wtedy zanika, materie dźwięku, obrazu i czucia przenikają przeze mnie, każde drgnienie rzeczywistości powoduje drobną falę na mojej powierzchni, ale nic więcej. Ja jedynie wypełniam. Obowiązek lub szklankę. Nie jestem pewien... To monotonny stukot mnie uśpił, rozlał po pustym ciemnym przedziale, mnie i zbiór wierszy cudzych, zmieszał starannie tak, że nie mogliśmy się już rozróżnić. Nic więc dziwnego, że doszło do sytuacji, kiedy to ja próbowałem się czytać, a on twierdził, że poza ciałem nie zawieram żadnego przekazu. Że ja tylko wypełniam. Powinność lub flaszkę. To z winy tej odrobiny alkoholu i dnia brzemiennego w radość parującą z oczu, by skroplić się nad taflą miejskiego lodowiska i spaść na mnie ponownie pod osłoną nocy. Właśnie dlatego zacząłem płynąć, a czas płynął tuż przy mnie, w tym samym tempie tak, że nie czułem jego względnego upływu. Prąd mój rwący na strzępy wiersze szydzące wyróżnił mnie spośród miliardów statycznych kropel i wyrzucił pianą na plażę dziką, gdzie między skałami koła podskakujące wyrwały mnie z tego nierealnego stanu. Zaskoczony odzyskanymi zmysłami spojrzałem przez okno na uciekające w mrok słupy i drzewa, lewą dłonią zbadałem gładką fakturę leżącej obok książki.
Więc to jestem ja.
Dryfuję.

  • 2 miesiące temu...
Opublikowano

To jest poezja. Proza poetycka. Wiersz prozą. Powinien być w dziale poezji.
Bardzo mi się podoba. W moim odczuciu to udana próba uchwycenia tego ulotnego momentu między jawą a snem - kiedy człowiek jeszcze nie śni, ale już mu się coś roi i zaczyna pokrywać realny świat zwidami i dziwacznymi uczuciami. Bardzo trudno to uchwycić, a jeszcze trudniej opisać. Człowiek wtedy zaczyna sam być poezją - dokładnie tak.

  • 2 miesiące temu...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Czekam. Stoję w smudze słońca. Na podłodze. Na lśniącej podłodze. Na dębowej klepce pościeranej od tysięcy kroków w tę i z powrotem.   Od kroków szurających, ulotnych. Od kroków. Moich? Od kroków dawno przeszłych. Zaprzepaszczonych w odmętach dawno minionych epok i lat.   Całych dekad…   To tutaj. Albo i tam. Coś skrzypnęło. Zatrzeszczało w drewnie szafy, stojącego trema… To tutaj albo nigdzie… To musi być, gdzieś tutaj…   Stoję i nasłuchuję.   Stoisz razem ze mną. Niema. Stoisz obok, zwrócona do mnie profilem swojej jasnej, niemalże białej twarzy. Albo trochę z tyłu.   I mimo że czasami jesteś blisko, bądź dalej, bądź jeszcze w różnych ode mnie oddaleniach, zdajesz się istnieć wyłącznie w takich jakichś przeskokach nieruchomej figury, co się przemieszcza zrywami po szachownicy.   I zawsze jesteś do mnie zwrócona bokiem. Nigdy przodem. Widzę tylko twój bok. Policzek. Ucho. Nos...   I jesteś zimna jak posąg martwy, jak rzeźba wykuta z marmuru.   Jesteś w sukience. Chyba w sukience. Może to coś innego. Nie wiem. Albo w spodniach i w powyciąganym wełnianym swetrze.   Takim zwykłym. Zwyczajnym.   Kiedy zamykam oczy, widzę ciebie. Otwieram -- widzę… Jesteś wciąż obok. Jak ten cień co przerasta mnie pod wieczór.   Jesteś tu w ciszy. W szumie. W piskliwym szumie idącym od okna. Od drzew….   Stoję rzem z tobą. Stoimy… -- w milczeniu. W tym okrutnym milczeniu rzeczy. W tym pustym domu martwym jak omszony głaz.   W pulsującym szumie płynącej w żyłach krwi, który rozsadza uszy jednostajnym, rwącym wodospadem postępującej entropii.   Spójrz na mnie! Choć raz! Spójrz! Proszę…   Twoja nieruchomość przytłacza mnie niczym górski, szary masyw.   Milczenie odbija się od ścian, kiedy wpatruję się w połysk padający od okna. Bez ruchu. Bez najmniejszego poruszenia.   Naśladując ciebie, zapadam w letarg. W jakieś katatoniczne otępienie. Będąc na jawie? We śnie?   Od słońca. To idzie od słońca w tej całej rześkiej jaskrawości. Od słońca chylącego się powoli za koniuszki drzew.   Za chwiejące się nerwowo gałęzie, gałązki. Za dęby. Klony. Za strzeliste topole. Za nagie korony.   To wszystko od słońca chylącego się ku śmierci. Ku lodowatej otchłani nocy.   W porywach wiatru. W zimnych porywach… -- obłoki – prące, gdzieś do przodu, niczym poszarpane łachmany.   Podążające bez celu. Bez niczego   W pokoju. W przedpokoju. Na szafce leżące w nieładzie stare przedmioty matki.   Jakieś korale, łańcuszki…   Na szafce broszka, guziki, jedna spinka do mankietu koszuli ojca… Zdają się jarzyć jakimś wewnętrznym blaskiem, mżyć tymi szarymi pikselami białego szumu...   Na tym drewnie połyskuje słoneczna plama. Pada pod kątem. Migocze. Przesuwa się.   Nieruchomieje na profilu twojej twarzy.   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-04-08)    
    • Do przyjaciół mych Obecnych, odeszłych Kieruje ten wiersz   Rzucam pęk słów  Zwartych na kartce Rzec ich nie potrafię    Ściskam wasze dłonie  Słowami obejmuje was W wyobrażeniu mym   Wątpliwej jakości wspomnienia Powoli już we mnie pływają  Upiększone, czasem zgorszone   Zawsze z tą samą bazą  Z wami moi drodzy Niezastąpionym składnikiem   Obecność waszą w momentach trudu Z pozłacanym skarbem utożsamiam  Choć nigdy okazać tego nie potrafiłem    Dziś odsyłam jedno słowo  Lekkie, lecz ciężkie w znaczeniu  Dziękuję! Nie zapomnę   
    • @jaś zasady:) trzymam się stereotypów:)
    • Któż chciałby być samotny, gdy odosobnienie i izolacja dorównują swą wagą cierpieniu?   Któż jest chętny by samemu kroczyć tą wyboistą i krętą ścieżką, kiedy dłoń nie ma się czego chwycić?   Gdzie indziej szukać szczęścia, jeśli spełnienie wydaje się tak odległe, a los nietrafnie rzucił kością?   Odpowiedzi tak dalekie, objęte mglistymi ramionami zza kurtyny nad moimi oczami rozmazują się w oddali.
    • @jaś miłość wszystko niesie i znosi:)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...