Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Rzekł Walenty Walentynie
nim dzisiejszy dzień przeminie
bądź choć ty mi walentynką
i z uległą, słodką minką
spełnij moje trzy życzenia
pierwsze – całuj bez wytchnienia,
drugie – kochaj mocno, szczerze,
trzecie – siebie daj w ofierze.

Walentemu Walentyna
pokazała dziób pingwina
oraz w twarz się roześmiała
a przez zęby powiedziała
- mam cię w dupie, to po pierwsze,
a po drugie, swoje wiersze
to czym prędzej zabierz stąd
a po trzecie, paszoł won.

Jak niepyszny poszedł sobie
myśląc – może rybkę złowię
a gdy złota mi się trafi
i pokaże co potrafi
to zażyczę sobie tak
- niech Walerkę trafi szlag
lub niech zmieni się w ropuchę
chyba, że … wyrazi skruchę

Opublikowano

Walentego nie obchodzę on obchodzi mnie bez przerwy
ale fajnie jest popatrzeć jak Amorek szarpie nerwy
i ze strzałą czai w kniejach i się puszy i się wzrusza
żeby nawet ze świętego zrobić Ojca Wirgiliusza

;)

Wiedziałam, że przygotujesz coś extra :)
Pozdrawiam Henryku serdecznie
kasia

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.





Dla mnie obie są na fali
bo ta Wali i ta Wali.
Co i po co cicho sza
- robią to każdego dnia.


Faktycznie. To jest tak jak ktoś pisze bezpośrednio na ekran i nie zastanawia
się nad tym czy nie popełnił błędu. Poniżej poprawiona zwrotka - z Walą.

Jak niepyszny poszedł sobie
myśląc – może rybkę złowię
a gdy złota mi się trafi
i pokaże co potrafi
to zażyczę sobie tak
- niechaj Walę trafi szlag
lub niech zmieni się w ropuchę
chyba, że … wyrazi skruchę.


Dzięki za korektę. Pozdrawiam walentynkowo
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.





A więc słuchaj Słodkowodna
jeśli jesteś taka płodna
i ochotna do spełnienia
to wystarczą dwa życzenia
ale oba bez grymasu
spełnij. Pierwsze - idź do lasu
znajdź i przynieś mi poroże,
drugie – kiedy je założę
przez dzień cały bądź mą panią,
chętną i uległą łanią.

Pozdrawiam walentynkowo
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.





Może coś na tłusty czwartek
da się zrobić, no bo wiecie.
Ciasto przecież trzeba ugnieść
więc się pytam, pomożecie?

Pączek, ileż to skojarzeń,
niedomówień i w ogóle.
Podam tylko dwa przykłady
- jeden jem, drugiego tulę.

Pozdrawiam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.





A więc słuchaj Słodkowodna
jeśli jesteś taka płodna
i ochotna do spełnienia
to wystarczą dwa życzenia
ale oba bez grymasu
spełnij. Pierwsze - idź do lasu
znajdź i przynieś mi poroże,
drugie – kiedy je założę
przez dzień cały bądź mą panią,
chętną i uległą łanią.

Pozdrawiam walentynkowo


:)))))))))))

uległą ?????
nigdy !!!!!!!!!!!!
:*
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.





Gdyby nie ten Amor i jego cięciwa
nie jedna by dzisiaj była nieszczęśliwa
a tak to i on się czuje być potrzebny
więc ja go popieram bo to czyn chwalebny
bowiem co śmierć skosi to Amor ustrzeli
i niejedną parę bardzo rozweseli
a efekty wkrótce (nim minie dekada)
podrzuci im bocian – nieraz od sąsiada.

Pozdrawiam Cię Kasiu walentynkowo
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.





A więc słuchaj Słodkowodna
jeśli jesteś taka płodna
i ochotna do spełnienia
to wystarczą dwa życzenia
ale oba bez grymasu
spełnij. Pierwsze - idź do lasu
znajdź i przynieś mi poroże,
drugie – kiedy je założę
przez dzień cały bądź mą panią,
chętną i uległą łanią.

Pozdrawiam walentynkowo


:)))))))))))

uległą ?????
nigdy !!!!!!!!!!!!
:*


Przez to stajesz się odległą
i oziębłą i nieczułą,
taką co to nie do życia,
nieprzystępną a gadułą.

Jednak zima na wylocie,
wiosna się w opłotkach czai
i niedługo może zmiękniesz
gdy przyroda się umai.

Ja poczekam bo po pierwsze
- na to czekać zawsze mogę
a po drugie - nie mam planu
więc się nie wybieram w drogę.

pozdrawiam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Nie rzucaj we mnie Madziu śnieżkami
bo choć to puszek, to nie jest marny,
chyba, że pragniesz bym był bałwanem,
jednak nie będę wtedy figlarny

bo czy ktoś widział kiedyś bałwana,
który z rękawa sypie kawały,
ja nie widziałem lecz znam jednego
co choć z natury bywa nieśmiały

tutaj na org-u udaje Greka
i krytyk żadnych się nie boi
bo tutaj nie ma przełożonych
i z batem nad nim nikt nie stoi.


pozdrawiam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


ooo alleno, i ty coś stworzyłaś, świetnie

mój Walenty napuszony
jak papuga skrzeczy
nie uśmiecha się nie czuli
lecz plecie od rzeczy

jakieś głupstwa farmazony
i sie czuje urażony
że mu kawa nie smakuje
że go wełna w oczy kłuje
że obiad za słony
- nie szanuje swojej żony

ot to jego muchy w nosie
tam i ja jego mam

cmoook alleno i Henryczku!

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Mam takie małe pragnienie. Małe dla ludzi, którzy tego nie czują; którzy nie doświadczyli uczucia płynącego w głowie nurtu, eksplozji pomysłów i myśli zdających się być tak błyskotliwymi, jak u najwybitniejszego artysty. Dla mnie pragnienie to jest olbrzymie, przytłaczające i przygniata mnie tak w środku, jak i na zewnątrz. Dusza pragnie nowego tworu, mózg zaś krzyczy... nie, on wrzeszczy, wrzeszczy tak, że gdyby był słyszalny po tej fizycznej stronie, pękałyby szyby, szklanki i bębenki uszu. Drze się jak opętany, jak popapraniec w delirium. Wmawia mi, że nie dam rady, że nie napiszę ani słowa, a nawet jeśli cudem przekopię się przez jamę bez światła, do której mnie wrzucił, to ten tekst nie będzie nic warty. Żałosny, odpychający i partacki niczym dziecięce bazgroły. Cztery miesiące. Cztery ciągnące się jak drętwe nauczanie wypalonego wykładowcy, któremu uciekło sedno miesiące. Mnóstwo nędznych prób poprowadzenia jakiejś pisaniny, która już na początku odbierała poczucie sensu. Czasem wpadł jakiś pomysł, lepszy czy gorszy, nieważne, bo i tak nie miał prawa zaistnieć, skoro brakowało sił nawet na podniesienie się z łóżka. Zgasł płomień w sercu wzbierający z każdym napisanym słowem. Pewność w swoje zdolności odeszła wspierać kogoś innego; kogoś, kto być może ma szansę zbudować coś pięknego.

      Najpierw był smutek. Dziecięcy płacz i nieświadomość, skąd ta wstrętna podłość od ludzi, którzy mieli być oparciem i otaczać opieką.

      Potem się trochę dorosło, pojęło pewne sprawy. Były próby łagodzenia napięcia, wpasowania się w tłum, a z wolna znajdowało się środki, w założeniu mające pomóc osiągnąć te cele. Dawały takie uczucie... nie, nie szczęście. Coś, czego nie dało się pojąć, ale rozumiałam, że tego stanu poszukiwałam całe życie.

      Piętnaście lat. Pierwsze wizyty u psychologa, próba ratowania się przed zatonięciem w substancjach. Z początku szło dobrze, a potem przychodziły koleżanki i mówiły "Chodź, zarzucimy coś". I jak tu odmówić?

      Szesnaście lat. Szósty grudnia. Pierwszy gwałt.

      Następna była czystość. Z przerwami, co prawda, bo dalej obracałam się wśród ludzi wychowanych na dewiacjach, ale z rzadka się to zdarzało. Pierwsza miłość, motywacja do zmiany dla kogoś, o kim myślało się jakoby o rodzinie, bliższej nawet niż matka. Nawet za tym nie tęskniłam.

      Wtedy jeszcze to było tylko zabawą. Byłoby to zbyt bajkowe, by mogło trwać dłużej. Odeszłam od Niego dla kogoś Innego. Oddałam serce, ciało, wszystkie pieniądze. W zamian dostałam przemoc, której nie sposób tu opisać. Odebrał mi plany, nadzieję na dobrą przyszłość i ucieczkę z gówna, w którym topiłam się od urodzenia. Zabrał pasję, zdrowie, jak również najsłabsze poczucie bezpieczeństwa i stabilności. Próba zabójstwa. Gwałty. Bicie. Poniżanie. Odbieranie wartości. Stałam się szmatą, plugawym odpadem i niewolnikiem czegoś, co nazywałam dozgonną miłością. I z zupełną szczerością przyznam teraz - nigdy nie kochałam nikogo mocniej, dlatego bez znaczenia było, że bez wzajemności. W końcu uciekłam.

      Dziewiętnaście lat. Wpierw za granicę, na zarobek, później do większego miasta po lepsze życie. I znów wciągnęło mnie to, co do tej pory nazywałam zabawą.

      Substancja opanowała mnie do szpiku. Czułam się jak heros z powieści, człowiek o niebywałym talencie i mądrości, jakiej wielu ludziom brakuje. I to nie tak, że sobie pochlebiam. To słowa ludzi, których poznałam, a którzy na koniec mnie zniszczyli. Wciągałam, połykałam, piłam i pisałam bez przerwy z niebywałą radością. Z czasem to przestało wystarczać, lecz substancja dalej mną władała i wyszeptywała mi, że bez niej jestem nikim.

      Kolejna ucieczka. Mamo, błagam, pomóż. Wróciłam do domu i do tej pory tu jestem, w malutkim pokoiku, gdzie przeżywałam najgorsze katusze, choć nie mogę zaprzeczyć, że to mój mały światek i jedyne miejsce, gdzie mogę się podziać.

      To ścierwo dalej mną rządzi. Rzuciłam to. Prawie. Szukam czegoś na zastępstwo, bo już nie umiem być trzeźwa. Będąc na haju przynajmniej łagodzę syf wypełniający mój popieprzony łeb. Poza tym, znów mam przed czym uciekać. Zdrada. Niejedna. Od osoby, która dała mi tak wiele miłości, że trudno było w nią uwierzyć. Przebaczenie to jedna z najgłupszych decyzji, jakie podjęłam, ale taka jest miłość. To nie pochlebstwo, a czysta prawda - mało kto potrafi kochać tak, jak ja. I świadomość, że nigdy nie spotkam osoby, która miłowałaby mnie podobnie, rozrywa mnie od środka.

      Po drodze psychiatryki, szpitale, próby odwyku, bitwy toczone z matką, samotność. Nie wiem, czy z Tamtym nie byłam w lepszym stanie, niż teraz. Zakończę ten tragiczny wylew popularnym i nierozumianym klasykiem: obraz nędzy i rozpaczy.

      Gorące pozdrowienia z Piekła, 

      Allen

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...