Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

posierpień


Rekomendowane odpowiedzi

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



tytuł - "posierpień" wskazuje na perspektywę czasową, z jakiej peel podaje swoją refleksję, będzie to więc wewnętrzny świat człowieka dojrzałego, który czuje nadchodzącą jesień życia; to bardzo udany neologizm;
świadomy urody otaczającej go natury, "nasycony" jej treścią, mówi o "wychowaniu swoich wierszy" - jak się mówi o wychowaniu dzieci, ich kształtowaniu poprzez swoje doświadczenia, ideały;
i przywołuje obraz ust i wody spływającej po kamieniu; elementu statycznego i dynamicznego, biernego i aktywnego;
czy usta (wiersze) są kamieniem a wodą słowa? dalekie odwołanie do Shakespeare'a?

a potem jakby przeskok do Beckett'a: surowy obraz nagiej egzystencji z krzesłem i stołem w tle; odnalezione? odzyskane? człowieczeństwo z nieodrodną samotnością kogoś, kto postrzega siebie jako piekarza, tyle, że opatrzonego przymiotnikiem "deszczowy" (coś jak "chłopiec z deszczu" Szaniawskiego z "Teatru w teatrze") - czyli jaki ten piekarz? przygodny? zjawiskowy? a może nastrojony chmurnie? pełen chandry i pesymizmu? czy też jest to akcent na charakter jego "wypieku" - dzieła, cecha poezji (wierszy) mało efektownej, raczej szarej w tonacji, niosącej treść chłodną, czy wręcz zimną jak deszcz...każda z tych opcji wydaje się równie uprawniona; w tym deszczu jest jeszcze coś z cechy samej wody: oczyszczenie, uspokojenie w jednostajności spadających kropli, także rodzaj uśmierzenia wewnętrznego pragnienia, które teraz jest pogodzeniem się, zgodą na taki smak chleba, jaki się udało wypiec, wypracować;
a ponieważ owocem życia okazuje się w ostateczności samotność, przymiotnik "ciepły chleb" określa to, co podtrzymuje przy życiu peela, a co zaznacza w pierwszej części wiersza, na samym jego wstępie: sytość płynąca z "nieba i ziemi", godna opowieści, godna spiżu;

jeśli coś tu przeszkadza, albo utrudnia dostęp do wiersza, to właśnie ten nieoczekiwany, jakby niedopasowany do rzeczownika przymiotnik "deszczowy"....znając inne wiersze autora wypada zaufać celowości jego użycia;
może inni interpretatorzy znajdą prawdziwy klucz do tego obrazu;
ja go przyjmuję z zadumą
i wielkim szacunkiem;
J.S
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 63
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



tytuł - "posierpień" wskazuje na perspektywę czasową, z jakiej peel podaje swoją refleksję, będzie to więc wewnętrzny świat człowieka dojrzałego, który czuje nadchodzącą jesień życia; to bardzo udany neologizm;
świadomy urody otaczającej go natury, "nasycony" jej treścią, mówi o "wychowaniu swoich wierszy" - jak się mówi o wychowaniu dzieci, ich kształtowaniu poprzez swoje doświadczenia, ideały;
i przywołuje obraz ust i wody spływającej po kamieniu; elementu statycznego i dynamicznego, biernego i aktywnego;
czy usta (wiersze) są kamieniem a wodą słowa? dalekie odwołanie do Shakespeare'a?

a potem jakby przeskok do Beckett'a: surowy obraz nagiej egzystencji z krzesłem i stołem w tle; odnalezione? odzyskane? człowieczeństwo z nieodrodną samotnością kogoś, kto postrzega siebie jako piekarza, tyle, że opatrzonego przymiotnikiem "deszczowy" (coś jak "chłopiec z deszczu" Szaniawskiego z "Teatru w teatrze") - czyli jaki ten piekarz? przygodny? zjawiskowy? a może nastrojony chmurnie? pełen chandry i pesymizmu? czy też jest to akcent na charakter jego "wypieku" - dzieła, cecha poezji (wierszy) mało efektownej, raczej szarej w tonacji, niosącej treść chłodną, czy wręcz zimną jak deszcz...każda z tych opcji wydaje się równie uprawniona; w tym deszczu jest jeszcze coś z cechy samej wody: oczyszczenie, uspokojenie w jednostajności spadających kropli, także rodzaj uśmierzenia wewnętrznego pragnienia, które teraz jest pogodzeniem się, zgodą na taki smak chleba, jaki się udało wypiec, wypracować;
a ponieważ owocem życia okazuje się w ostateczności samotność, przymiotnik "ciepły chleb" określa to, co podtrzymuje przy życiu peela, a co zaznacza w pierwszej części wiersza, na samym jego wstępie: sytość płynąca z "nieba i ziemi", godna opowieści, godna spiżu;

jeśli coś tu przeszkadza, albo utrudnia dostęp do wiersza, to właśnie ten nieoczekiwany, jakby niedopasowany do rzeczownika przymiotnik "deszczowy"....znając inne wiersze autora wypada zaufać celowości jego użycia;
może inni interpretatorzy znajdą prawdziwy klucz do tego obrazu;
ja go przyjmuję z zadumą
i wielkim szacunkiem;
J.S

Deszczowy piekarz, jest raczej małomówny i trudno z niego coś wyciągnąć ale... był taki moment, jakby uśmiechnął się z aprobatą... ; )
Dzięki wielkie, Jacku.
: )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Tak na dobrą sprawę, tekst składa się wyłącznie ze " słów wysokiego ryzyka " - były one zaczątkiem myśli o wierszu. Upieczenie z nich, w miarę dobrego chleba ( ciekawego pisania ), niech będzie rodzajem premii dla " samotności ".
Powiedzmy, że wierszyk zapracował sobie na wyrozumiałość wobec końcowego " palnięcia "... ; )))
Dzięki.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Nooo, chyba się upiję... ; )
Dzięki, amerrozzo.
" Pomysł " na pw - bardzo chętnie...
: )
PW pójdzie jeszcze w tym tygodniu. Czas na interpretację wiersza na pewno znajdę. A wpisuję się jeszcze raz, bo mogę już przyznawać plusy. Miałem tego nie robić, ale żal nie uhonorować takiego wiersza (czy też autora, jakkolwiek).
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Nooo, chyba się upiję... ; )
Dzięki, amerrozzo.
" Pomysł " na pw - bardzo chętnie...
: )
PW pójdzie jeszcze w tym tygodniu. Czas na interpretację wiersza na pewno znajdę. A wpisuję się jeszcze raz, bo mogę już przyznawać plusy. Miałem tego nie robić, ale żal nie uhonorować takiego wiersza (czy też autora, jakkolwiek).

Jakby na to nie patrzeć, zdeprawowałem cię plusowo... ; )))
Trza się wyspowiadać...
: )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • A więc usiądź tu. Wskazuję gestem puste krzesło. Przy stole. Przy tym stole z uschniętą różą w wazonie pękniętym na wpół.   Za oknami wiatr szeleści i szumi.   Snuje jakąś opowieść pośród drzew.   Pośród drzew rozchwianych w szpalerze.   Wśród topól, kasztanów…   Wśród nocy…   W pustym pokoju słońce wiszącej lampy. Zakurzone, szklane klosze z cmentarzyskiem czarnych much.   Wiszący nade mną ciężar śmierci. Nad nami.   A więc siada na krześle.   Otwiera usta, jakby chcąc coś powiedzieć.   Chwilę się zamyśla. Zamyka je znowu. Zaciska mocno, ukrywając wzruszenie. Tak, jak się widzi kogoś bliskiego po wielu latach.   I nic.   Jedynie szum dojmującego milczenia białej ciszy.   Zdawać by się mogło, że nie ma tu nikogo. Bo to prawda. Albowiem prawda. Tylko głód wyobraźni owiewający pajęczyny na jakichś nachyleniach ścian, załomach, mansardach, nieskończonych amfiladach pokoi oświetlonych kinkietami świec…   Ale mówi coś do mnie. Mówi zbudzonym cichością głosem. Takim płynącym z daleka rzeką czasu.   Niedosłyszę. Albowiem zagłusza go piskliwy szmer wzburzonej we mnie krwi.   A więc mówi do mnie, poruszając bladymi jak papier ustami.   Wyodrębniam ze słuchowych omamów niewyraźne słowa.   I próbuję ująć jej dłoń, którą trzyma na stole przy talerzu z okruchami czerstwego chleba.   Dłoń aż nazbyt chudą, aby mogła należeć do świata żywych. Doskonale nieruchomą.   Nie mającą już tego blasku, co kiedyś.   Kiedy skupiam się w sobie, aby jej dotknąć, cofa ją nieoczekiwanie.   I patrząc się na mnie tym wzrokiem wyblakłym śmiercią, mówi szeptem, nie-szeptem, głosem jakimś dalekim: „Wybacz, synku, ale mogę tobie usłużyć jedynie wspomnieniem”.   I nie mając czasu obrócić wzroku, tylko patrząc się nieruchomo jak kamienne popiersie – rozpływa się wolno w tym deszczu wirującego kurzu.   W melancholii, w bólu nieistnienia.   Mamo. Mamo! Ja wtedy śpiewałem ci kołysankę, wiesz? Tutaj i tam. Nad szarą, lastrykową płytą.   „Wiem, synku, wiem…”.   Poczekaj! Chciałem cię jeszcze tyle…   Odwracam się, ockniony krótkim skrzypnięciem podłogowej klepki. I znowu.   Jakby ktoś na nią nadepnął nieświadomie.   Jakby od czyichś kroków.   Omiatam spojrzeniem pustą otchłań smutku.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-06-03)    
    • Macanie świata chwilą, a każdy wydech jest tak czy inaczej ostatnim, każdy wdech pierwszym – wiedziano o tym 40 tys lat temu, przechowali Eskimosi, zresztą w Genesis mowa o tym samym... Więc pierwszy do mnie mówi, drugi z tym "zapachami ze wspomnień" mniej, bo nie bardzo lubię słowo "wspomnienia" nie posiadając żadnych miłych...    Pozdrawiam :)    
    • Ładne te słowa. Kiedyś zwierzęta także padały, nie tylko w rzeźni. Dawne czasy wyczarowałaś, bardzo ładne.  :-)
    • @Nefretete Przy każdym odczytaniu tych, co wydają  się zrazu wiele nie kryć odkrywa się. Potem wrócę jeßcze. Pozdrawiam :)
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Odpowiadam: 

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...