Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

- Jesteś?
Odpowiedziało jej niestety głuche milczenie. Odwróciła się i nie zobaczyła jej twarzy. Nie obudziła się wtulona w jej ramiona i zaczęła po cichutku płakać. Płacz ten przypominał bardziej skowyt małego zwierzątka które zostało samo wśród stada drapieżników. Leżała tak do południa. Naga, zapłakana, rozmyślając o tym co się stało, samotna, znowu. Otrząsnął ją dźwięk dzwonka który dobiegał od frontowych drzwi. Zerwała się w nadziei, że może jednak ...niestety, to tylko listonosz. Odebrała pocztę i znów próbowała zasnąć. Jej myśli powędrowały daleko. Czuła na sobie jeszcze jej zapach i dotyk. Widziała każdy kawałek jej ciała, zwilżyła wargi i poczuła smak jej szminki. Fałdy łóżka zdradzały każdy wykonany ruch który próbowała odtworzyć w myślach. W powietrzu unosił się zapach jej perfum pomieszany z dymem papierosowym. Jedynym widocznym śladem obecności drugiej osoby były dwa przewrócone kieliszki i plama na dywanie po czerwonym winie. Wszystkie emocje naglę targnęły jej psychiką i postanowiła zapomnieć, wyrzucić ją z pamięci. Pobiegła po gąbkę i zaczęła szybko wycierać plamę. Robiła to energicznie, ale przestała i padła na podłogę bo już nie mogła sobie poradzić. Nigdy nie była silną, dlaczego teraz miałaby się oszukiwać, że nią jest. Jej ciało drgało, opuściły ją wszystkie siły i nie mogła się pozbierać. Wszystko uderzyło naraz. Poczuła się zdradzona, oszukana, bezradna, niekochana. Była cała przepełniona bólem i tęsknotą. Wstała i anemicznym krokiem ruszyła w stronę kuchni. W szafce znalazła te proszki które przepisał jej dr Buczek. Na fiolce widniało dwa razy pół tabletki dziennie. Po drodze do sypialni zabrała ze sobą również niedokończoną butelkę wina i siadła przy oknie. Łyknęła pierwszą tabletkę, popiła winem i próbowała sobie przypomnieć jak się spotkały.
*
Październikowe popołudnie było jak każde inne o tej porze roku. Na dworze było zimno. Wiatr targał bezbronnymi, jesiennymi liśćmi, kołysząc je w psychodelicznym locie. Na ulicy X znajdowała się siedziba Y, firmy zajmującej się wypożyczaniem rusztowań. W sekretariacie została już tylko jedna osoba. 25 letnia, drobna aczkolwiek bardzo zgrabna sekretarka. Z lekka zgarbiona nad biurkiem subtelna blondynka o jasnych, błękitnych oczach. Krótkie, proste włosy sięgające po ramiona co chwila zaczesywała za jedno ucho. Na czarnej bluzce kołysał się błyszczący, srebrny medalik. Za oknem trwały roboty drogowe i słychać było jednostajny turkot młota pneumatycznego. Oderwała się na chwilę od pracy i podeszła do okna. Promienie słońca wdzierające się przez szybę opromieniły jej jasną twarz. Przypatrywała się swojemu odbiciu w szybie. Rozchyliła lekko umalowane na różowo małe usta, zaczesała w tył włosy, gdy wtem wszedł wysoki mężczyzna w dobrze skrojonym garniturze.
- pani Kasiu, pani jeszcze tutaj? już po 16
Był to Wacław Getz, szef Y. Kasia uśmiechnęła się i zerknęła na zegarek wiszący na ścianie.
- rzeczywiście, zamyśliłam się i zupełnie straciłam poczucie czasu. Oznajmiła i zaczęła wkładać na siebie kurtkę i kolorową, wełnianą czapkę z lekkim daszkiem w której wyglądała nieco śmiesznie. Getz położył rękę na jej ramieniu i zapytał łagodnym tonem:
- zrobiło się tak zimno, może panią podwieźć? Kasia utkwiła w niego wzrok jakby nie wiedziała o co pyta i patrzyła się tylko na jego nad wyraz duży nos.
- nie, dziękuję. Poradzę sobie, nie chcę sprawiać problemu.
- ależ to żaden problem. I osunął rękę po jej ramionach.
- to bardzo miłe z pana strony, ale wolę się przejść, dzisiaj taka ładna pogoda. To jedyna wymówka jaka przyszła jej do głowy. Getz spojrzał w okno i zobaczył, że pogoda tak naprawdę była kiepska, ale zrozumiał aluzję i odpuścił. Poprawił krawat pod szyją i odbąknął:
- zatem, do widzenia
- do widzenia panu. I wymknęła się obdarzając jeszcze raz szefa życzliwym uśmiechem.
Po wyjściu z budynku odetchnęła z ulgą. Wiedziała, że patrzy teraz na nią ze swojego biura i czuła jego wzrok na sobie jeszcze przez jakiś czas. Dzisiaj do domu postanowiła wrócić przez park. Przechodząc przezeń usiadła na ławce. Wyjęła bułkę którą nie dokończyła podczas przerwy. Pod jej ławkę przybłąkał się jakiś bezpański pies z wielką czarną łatą na brudnej, białej sierści. Usiadł sobie obok i tylko patrzył.
- hej piesku. Odezwała się do niego -pewnie jesteś głodny, co? Rzuciła mu niedokończoną bułkę i szukała więcej w torebce.
- miałam tylko tyle, smakowało? Pies merdał ogonem ukontentowany odrobiną bułki z serem.
Ktoś przysiadł się obok na ławce. Kasia odruchowo przesunęła się na jej skrawek i spojrzała na kobietę mniej więcej w jej wieku...

Opublikowano

Radziłabym zamiast: "Naga, zapłakana, rozmyślając o tym co się stało, samotna, znowu", to "Naga, zapłakana - rozmyślając o tym, co się stało. Samotna, znowu..."
"padła na podłogę bo już nie mogła sobie poradzić" - brak przecinka przed "bo".
"Nigdy nie była silną, dlaczego teraz miałaby się oszukiwać, że nią jest." - lepiej brzmiałoby w dwóch zdaniach.
"Jej ciało drgało, opuściły ją wszystkie siły i nie mogła się pozbierać. Wszystko uderzyło naraz"- powtórzenie "wszystko".
" rzeczywiście, zamyśliłam się i zupełnie straciłam poczucie czasu. Oznajmiła i zaczęła wkładać na siebie kurtkę" - napisane, jakby wszystko mówiła sekretarka. Rdzę wstawić myślnik miedzy "czasu", a "oznajmiła". Podobnie w późniejszych kwestiach.
"I osunął rękę po jej ramionach." - nie zaczynaj zdania od "i". Ten błąd powtarza się kilka razy.
Często brakuje dużej litery, ale to pewnie literówki. To chyba wszystko ze spraw technicznych.
W samej treści czegoś mi brakuje. Czyta się miło, ale tekst jest jakby niepełny. To coś jakby wycinek z większego tekstu.
Pozdrawiam
Zuza ;)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Annna2 To jest wiersz niezwykle erudycyjny, gęsty od znaczeń, wymagający znajomości pewnych kodów kulturowych, ale w zamian oferuje głęboką, osobistą refleksję. Dla Ciebie podróż intelektualna i lektura (szczególnie esejów Zbigniewa Herberta) jest tak samo realnym doświadczeniem, jak podróż fizyczna. Krajobraz wewnętrzny jest zbudowany z książek i obrazów na równi z geografią. Wiersz jest głęboko zakorzeniony w myśli Herberta. "Wołanie ze wzgórza Filopapposa",  poeta doznaje epifanii, nagłego olśnienia monumentalnością i sensem starożytnej budowli, ale podajesz w wątpliwość to doznanie - "A może to tylko błysk uporządkowania".  Koniec wiersza nadaje sens całej poprzedniej wędrówce. Okazuje się, że te wszystkie miejsca, obrazy i książki były tłem lub drogą do jednego, najważniejszego punktu: pogodzenia się z niemożliwością. "Za życie i radość spotkania, chociaż ono nigdy nie mogło się zdarzyć" – to hołd dla siły wyobraźni, pamięci i uczuć, które są realne nawet bez fizycznego potwierdzenia. To utwór o tym, jak obcowanie z wielką sztuką i kulturą staje się sposobem na przeżycie i oswojenie osobistej straty lub niespełnienia. Podróże po Helladzie i galeriach sztuki stają się tak naprawdę podróżą w głąb siebie, by na końcu móc wznieść toast za spotkanie, które żyje tylko w tej wewnętrznej przestrzeni. Tak odbieram Twój piękny i poruszający wiersz.    ps. Też lubię Herberta.
    • Gosia pamiętasz wieczory w DKFie? nad głowami w letnią noc wisiała nam srebrzysta pajęczyna Drogi Mlecznej a pilot Hermaszewski wykonywał pierwszy krok w chmurach....   Wanad. Bizmut. Astat. zakrzywiajmy czasoprzestrzeń i terraformujmy Marsa załogo G! cała naprzód! stokrotki śmieją się do słońca ach...i..och!
    • @Gosława To piękny wiersz o przemijaniu i akceptacji. Metafora Anny jako gliny jest niezwykła: coś, co kształtujemy własnymi rękami, ale co jednocześnie wymyka się kontroli, "przecieka przez palce". To bardzo ludzkie doświadczenie. Szczególnie porusza mnie przejście od zewnętrznego obrazu (olchy, jesień) do intymnego gestu - tego mówienia o siwiejących włosach. Ta odpowiedź: "nie to tylko babie lato skryło się w puklach" to cudowne przemienienie straty w coś delikatnego, poetyckiego. Jest w tym wierszu coś niedopowiedzianego, co sprawia, że wraca się do niego myślami. Ten "los który sobie zagotowała" - czy to wyrzut, czy po prostu konstatacja?
    • @Wiesław J.K.Napisałam "delikatnie kpisz" - i to mialo być dowcipne. :))) Nie miałam takiego zamysłu, aby ich bronić. :))) Dziękuję za odpowiedź. 
    • @huzarc Twój wiersz jest manifestem: proza życia jest płaska. Ratunek i sens tkwią w odważnym, surrealistycznym akcie twórczym, zdolnym przekroczyć banał. - ta tak w skrócie :) Dobrze napisany wiersz !  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...