Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano



16.04.2002, dzień jak co dzień. To znaczy: I program TVP, telegazeta
strona 201, potem strona 110, potem strona 125 i skok do 134-tej:

Naukowcy odkryli w Europie Południowej superkolonię mrówek
ciągnącą się na przestrzeni 5760 kilometrów od włoskiej Riviery, wzdłuż
wybrzeża morskiego, aż do północno-zachodniej Hiszpanii.
To największy odkryty kiedykolwiek zespół współpracujących ze sobą
mrowisk - twierdzą uczeni. Kolonia składa się z miliardów mrówek argentyńskich,
żyjących w milionach współpracujących ze sobą mrowisk.

Mrówki argentyńskie zostały przywiezione do Europy przypadkowo około 1920 roku,
prawdopodobnie przez statki przewożące rośliny.

Są jeszcze inne strony tego dnia jak co dzień, większość tylko przerzucanych
niczym obornik zwyczajności na którym gdzieś wyrastają szybko napięte sytuacje
zbrojne konflikty, podobno zatrzęsła się ziemia i wszędzie są ofiary.
Wyłączam telewizor. Po stole spaceruje mrówka argentyńska
przywieziona tu dziś przypadkowo ze sto trzydziestej czwartej strony telegazety
prawdopodobnie przez wczorajszego dostarczyciela pizzy.
  • Odpowiedzi 78
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Opublikowano

Mrówki pod wieloma względami są podobne do ludzi. A przede wszystkim są chyba lepsze od nas organizacyjnie - a to oznacza, że lepiej umieją współdziałać i współpracować.
Kiedy już ludzie wyginą albo się powybijają nawzajem, niewykluczone, że mrówki będą następnym gatunkiem, który ewoluuje, tworząc nową inteligencję i opanuje świat. Oby stworzona przez inteligentne mrówki cywilizacja była lepsza niż nasza, a te nowe istoty - oby umiały współpracować ze sobą w zgodzie i sielance. Niestety mrówki bywają także drapieżne i waleczne.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


nieważne, czy mrówki przejmą po nas pałeczkę. a jeśli tak, na pewno odziedziczą podobną przypadłość:
wystarczy, że o czymś pomyślą a zacznie to oddziaływać na rzeczywistość.
może nawet jakaś napisze o ludziach to co napisałem o mrówkach? ;)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


zbrodnia to niesłychana, skoro mrówek nawet nie było!
przypomniało mi to moje, niedokończone póki co, badania nad Istotami Momentalnymi:



Istoty Momentalne

Daisy uwielbiała spacerować rankiem po antenie telewizyjnej.
Dwa razy potknęła się o "Kawę czy herbatę" i opadając z X piętra
niczym wielki i rozcapierzony, szary liść zerwany wiatrem z gałęzi drzewa genealogicznego,
zaglądała przez okna sąsiadom w akwaria z rybkami i do klatek z chomikiem.

Pierwszym razem wyglądało mi to na wypadek, za drugim pomyślałem,
że musi w ten sposób polować na coś dla mnie nieuchwytnego,
coś, co wychodzi z ukrycia, kiedy myśli zostają na górze a ciało spada coraz niżej.
Widocznie pomiędzy życiem a śmiercią żyją stworzenia dostrzegalne
dopiero wtedy, kiedy zbliżyć się do granicy tych dwóch światów?
Nazwałem je Istotami Momentalnymi i za trzecim razem uważniej obserwowałem
jak Daisy ociera się o ich nieprawdopodobne nogi.

Spadała dłużej niż trwało to w przypadku spacerów po antenie,
jej niespodziewany lot ku ziemi w przypadku raka trwał prawie dwa miesiące.
Widać było wyraźnie, jak myśli Daisy oddzielały się od ciała, jak zagląda
po drodze do gniazd z ptaszkami i w pochmurne dziury, jednocześnie
przez cały czas lotu pozostając w swoim ulubionym miejscu
na kocyku pomiędzy pralką a kaloryferem w łazience.

W ostatniej fazie lotu, kiedy bardziej należała już do Istot Momentalnych
niż do mnie, zaniosłem Daisy do weterynarza. W przypadku upadków z X piętra
zjeżdżałem windą na dół i wolałem "kici... kici..." a wtedy
rozbita, ale ucieszona moim widokiem Daisy wyczołgiwała się z piwnicznego okienka
a ja brałem ją na ręce i zawoziłem na górę, żeby mogła dojść do siebie, pozbierać się
jako tako do stanu sprzed wypadku.

Tym razem nie znalazłem drogi do Daisy - winda dojechała do parteru
ale kotka leciała dalej, mijając w końcu nawet moje Istoty Momentalne.
Patrzyłem jak weterynarz napełnia strzykawkę i starałem się zapamiętać
dokładnie punkt na podziałce do którego sięgnęła ciecz
- miejsce do którego trzeba będzie kiedyś wrócić po Daisy.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


zbrodnia to niesłychana, skoro mrówek nawet nie było!
przypomniało mi to moje, niedokończone póki co, badania nad Istotami Momentalnymi:



Istoty Momentalne

Daisy uwielbiała spacerować rankiem po antenie telewizyjnej.
Dwa razy potknęła się o "Kawę czy herbatę" i opadając z X piętra
niczym wielki i rozcapierzony, szary liść zerwany wiatrem z gałęzi drzewa genealogicznego,
zaglądała przez okna sąsiadom w akwaria z rybkami i do klatek z chomikiem.

Pierwszym razem wyglądało mi to na wypadek, za drugim pomyślałem,
że musi w ten sposób polować na coś dla mnie nieuchwytnego,
coś, co wychodzi z ukrycia, kiedy myśli zostają na górze a ciało spada coraz niżej.
Widocznie pomiędzy życiem a śmiercią żyją stworzenia dostrzegalne
dopiero wtedy, kiedy zbliżyć się do granicy tych dwóch światów?
Nazwałem je Istotami Momentalnymi i za trzecim razem uważniej obserwowałem
jak Daisy ociera się o ich nieprawdopodobne nogi.

Spadała dłużej niż trwało to w przypadku spacerów po antenie,
jej niespodziewany lot ku ziemi w przypadku raka trwał prawie dwa miesiące.
Widać było wyraźnie, jak myśli Daisy oddzielały się od ciała, jak zagląda
po drodze do gniazd z ptaszkami i w pochmurne dziury, jednocześnie
przez cały czas lotu pozostając w swoim ulubionym miejscu
na kocyku pomiędzy pralką a kaloryferem w łazience.

W ostatniej fazie lotu, kiedy bardziej należała już do Istot Momentalnych
niż do mnie, zaniosłem Daisy do weterynarza. W przypadku upadków z X piętra
zjeżdżałem windą na dół i wolałem "kici... kici..." a wtedy
rozbita, ale ucieszona moim widokiem Daisy wyczołgiwała się z piwnicznego okienka
a ja brałem ją na ręce i zawoziłem na górę, żeby mogła dojść do siebie, pozbierać się
jako tako do stanu sprzed wypadku.

Tym razem nie znalazłem drogi do Daisy - winda dojechała do parteru
ale kotka leciała dalej, mijając w końcu nawet moje Istoty Momentalne.
Patrzyłem jak weterynarz napełnia strzykawkę i starałem się zapamiętać
dokładnie punkt na podziałce do którego sięgnęła ciecz
- miejsce do którego trzeba będzie kiedyś wrócić po Daisy.


super opowiadanie:)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


dziękuję :) Daisy istniała naprawdę. i rzeczywiście 2x spadła
z X piętra. za pierwszym razem nic jej nie było.
za drugim złamała łapkę bo, jak opowiadał znajomy który akurat
wyprowadzał psa i widział wszystko, próbowała złapać się poręczy
balkonu na VII piętrze.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


dziękuję :) Daisy istniała naprawdę. i rzeczywiście 2x spadła
z X piętra. za pierwszym razem nic jej nie było.
za drugim złamała łapkę bo, jak opowiadał znajomy który akurat
wyprowadzał psa i widział wszystko, próbowała złapać się poręczy
balkonu na VII piętrze.
świetnie potrafisz snuć poetycką opowieść, jesteś wspaniałym obserwatorem i potrafisz to wykorzystać, to żadka cecha w poezji
kłaniam się S.
Opublikowano

w wierszu jest sporo nadąsania i wyrzutu, bunt jak w tekstach nastolatków, którzy jeszcze nie pojęli co i jak się ma. "obornik zwyczajności " już nawet nie marudzę, że takie dopełnienie mi zupełnie nie leży, ale ta metafora jest przykładem tego, o czym pisalam wyżej. jakby wszystkich pogryzło na punkcie zwyczajności. a jak co do czego, to każdy chce spokoju. a spokój to synonim zwyczajności (własnej).
pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


dziękuję :) Daisy istniała naprawdę. i rzeczywiście 2x spadła
z X piętra. za pierwszym razem nic jej nie było.
za drugim złamała łapkę bo, jak opowiadał znajomy który akurat
wyprowadzał psa i widział wszystko, próbowała złapać się poręczy
balkonu na VII piętrze.
świetnie potrafisz snuć poetycką opowieść, jesteś wspaniałym obserwatorem i potrafisz to wykorzystać, to żadka cecha w poezji
kłaniam się S.
dziękuję pięknie i pozdrawiam Cię serdecznie
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


w takim razie teorię Platona o noumenie, Kanta i innych
też można uznać za bunt nastolatków :)

jednak i wtedy będzie coś istnieć poza nami:

[...]
w dodatku ci okropni poeci, Platonie,
roznoszone podmuchem wióry spod posągów,
odpadki wielkiej
na wyżynach Ciszy...

Wisława Szymborska - fragment wiersza "Platon czyli dlaczego"


taką "ciszą" dla człowieka 80-letniego będzie żądza osiemnastolatka do
ponętnej rówieśniczki, ciszą będą dla głuchego na wskutek wieku człowieka
piosenki do wtóru gitary przy ognisku, wieczorem na mazurskiej bindudze.
można opisać tylko to co się przeżyło, dotknęło kiedykolwiek samemu
a przecież olbrzymiej większości się nie przeżyło i nie dotknęło.
czy można to nazwać ciszą? jeżeli - to ciszą głuchego człowieka



Myśl transcendentalna

Polski Sejm - to było marzenie poetów!
"Ikwy fale srebrne" płynęły po Polskiej Ziemi
a "tamtych kwiatów woni" i setek sonetów
nie mógł im odebrać na granicy celnik.

Tak jak poeta patrz głębiej! Nie tylko:
"poezja to listek i gna go wiaterek..." -
mieszkaniec Sao Paulo nie patrzy w łożysko
rzek dzikich i od burz pulowerek
go chroni, a jednak jest Poetą:
widziałem kiedyś na pustej alei
jak tańczył sambę ze swoją kobietą:
jakby sam Słowacki stawiał litery,
tak on stawiał kroki - nie potrafiąc pisać
tańczył Poezję!

Zrozumiałem nagle
że dla moich wnuków na licznych księżycach,
co nigdy nie ujrzą liścia miotanego wiatrem -
poezją będzie: Absolutna Cisza.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Nie pozwólmy zafałszowywać historii… Tyle przecież jej zawdzięczamy, Poprzez liczne burzliwe wieki, Ostoją nam była naszej tożsamości,   W ciężkich chwilach dodawała nam otuchy, Gdy cierpiąc wciąż pod zaborami, Przodkowie nasi zachwyceni jej kartami, Wyszeptywali Bogu ciche swe modlitwy.   Gdy pod okrutną niemiecką okupacją, Czcić ojczystych dziejów zakazano, A pod strasznej śmierci groźbą, Szanse na edukację celowo przetrącono,   To właśnie nasza ojczysta historia, Kryjąc się w starych pożółkłych książkach, Do wyobraźni naszej szeptała, Rozniecając Nadzieję na zwycięstwa czas...   I zachwyceni ojczystymi dziejami, Szli w bój ciężki młodzi partyzanci, By dorównać bohaterom sławnym, Znanym z swych dziadów opowieści.   I nadludzko odważni polscy lotnicy Broniąc Londynu pod niebem Anglii, Przywodzili na myśl znane z obrazów i rycin Rozniecające wyobraźnię szarże husarii.   I na wszystkich frontach światowej wojny, Walczyli niezłomni przodkowie nasi, Przecierając bitewne swe szlaki, Zadawali ciężkie znienawidzonemu wrogowi straty.   A swym męstwem niezłomnym, Podziw całego świata budzili, Wierząc że w blasku zasłużonej chwały, Zapiszą się w naszej wdzięcznej pamięci…   Nie pozwólmy zafałszowywać historii… Pseudohistoryków piórem niegodnym, Ni ranić Prawdy ostrzem tez kłamliwych, Wichrami pogardy miotanych.   Nie pozwólmy by z ogólnopolskich wystaw, Płynął oczerniający naszą historię przekaz, By w wielowiekowych uniwersytetów murach, Padały szkalujące Polskę słowa.   Nie pozwólmy bohaterom naszym, Przypisywać niesłusznych win, To o naszą wolność przecież walczyli, Nie szczędząc swego trudu i krwi.   Nie pozwólmy ofiar bezbronnych, Piętnem katów naznaczyć, By potomni kiedyś z nich drwili, Nie znając ich cierpień ni losów prawdziwych.   Przymusowo wcielanych do wrogich armii, Znając przeszłość przenigdy nie pozwólmy, Stawiać w jednym szeregu z zbrodniarzami, Którzy niegdyś świat w krwi topili.   Nie pozwólmy katów potomkom, Zajmować miejsca należnego ofiarom, By ulepione kłamstwa gliną Stawiali pomniki dawnym ciemiężycielom.   Bo choć ludzie nienawidzący polskości, W gąszczach kłamstw swych wszelakich, Sami gotowi się pogubić, Byle polskim bohaterom uszczknąć ich chwały,   My z ojczystej historii kart, Czynić nie pozwólmy urągowiska, By gdy oczy zamknie nam czas, I potomnym naszym drogowskazem była.   Nie pozwólmy zafałszowywać historii…    Pośród rubasznych śmiechów i brzęku mamony, Ni kłamstw o naszej przeszłości szerzyć, W cieniu wielomilionowych transakcji biznesowych.   Nie pozwólmy by w niegodnej dłoni pióro, Kartek papieru bezradnie dotykając, O polskiej historii bezsilne kłamało, Nijak sprzeciwić się nie mogąc.   Nie pozwólmy by w polskich gmachach, Rozpleniły się o naszej historii kłamstwa, By przetrwały w wysokonakładowych publikacjach, Polskiej młodzieży latami mącąc w głowach…   Choć najchętniej prawdą by wzgardzili, By wyrzutów sumienia się wyzbyć, Wszyscy perfidnie chcący ją ukryć, Przed wielkimi tego świata umysłami,   Cynicznych pseudohistoryków wykrętami, Wybielaniem okrutnych zbrodniarzy, Nie zafałszują przenigdy prawdy Ci którzy by ją zamilczeć chcieli.   I nieśmiertelna prawda o Wołyniu, Przebije się pośród medialnego zgiełku, Dotrze do ludzi milionów, Mimo zafałszowań, szykan, zakazów.   Gdy haniebnych przemilczeń i półprawd, Istny sypie się grad, A skandaliczne padają wciąż słowa Milczeć nie godzi się nam.   Przeto straszliwą o Wołyniu prawdę, Nie oglądając się na cenę Odważnie wszyscy weźmy w obronę Głosząc ją z czystym sumieniem…   Nie pozwólmy zafałszowywać historii…  Prawdy historycznej ofiarnie brońmy, Czci i szacunku do bohaterów naszych, Przenigdy wydrzeć sobie nie pozwólmy.   Przeto strzeżmy wiernie ich pamięci, Na ich grobach składając kwiaty, Nigdy nikomu nie pozwalając ich oczernić, Na łamach książek, portali czy prasy…   Nie pozwólmy by upojony nowoczesnością świat, Zapomniał o hitlerowskich okrucieństwach i zbrodniach, By bezsprzeczna niemieckiego narodu wina, W wątpliwość była dziś poddawana.   Pamięci o zgładzonych w lesie katyńskim, Mimo wciąż żywej komunistycznej propagandy, Na całym świecie niestrudzenie brońmy, W toku burzliwych dyskusji, polemik.   O bestialsko na Wołyniu pomordowanych, Strzeżmy tej strasznej bolesnej prawdy, O tamtym krzyku ofiar bezbronnych, O niewysłowionym cierpieniu maleńkich dzieci.   Walecznych ułanów porośniętych mchem mogił,  Strzeżmy blaskiem zniczy płomieni, Pamięci o polskich partyzantach niezłomnych, Strzeżmy barwnych wierszy strofami,   Bo czasem prosty tylko wiersz, Bywa jak dzierżony pewnie oręż, Błyszczący sztylet czy obosieczny miecz, Zimny w gorącej dłoni pistolet…   Ten zaś mój skromny wiersz, Dla Historii będąc uniżonym hołdem, Zarazem drobnym sprzeciwu jest aktem, Przeciwko pladze wszelakich jej fałszerstw…                        
    • ładnie   chłodne spojrzenia poranków pochmurne deszczowe dni a przecież nie raz się trafi że słońce kasztan da mi   na krzakach żółci się pigwa pod drzewem niejeden grzyb nad nami czerwień jarzębin wiatr z liśćmi rozpoczął gry ...
    • @Somalija stałaś tam, stojąc w słońcu. a wiatr rozwiewał ci włosy. to było wtedy, kiedy o wieczorze liliowe zapalały si,e obłoki, w którymś lipcowym dniu gorącego lata, w którejś znojnej godzinie podwieczornego skwaru...
    • @Nata_Kruk

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       A ja Ciebie i Twoje komentarze :)
    • głody ciebie tworzą omamy lśnienia podbite hormonami  puste przebiegi  złe noce alkoholicznej zorzy    poprzez łzy  widzę niewiele  dłońmi mogą sięgnąć jedynie  już wilgotniej małej  i rozlewać zimne orgazmy    noszę smutne ciało  przeniknięte tęsknotą  z pragnienia zatracam     siebie           
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...