Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



przede wszystkim dziękuję za pamięć o Bożence,
Kasiu
o wierszu Marlett pamiętasz -"W. jak walka"
i bardzo miło, że pamiętasz, bo to już dwa lata minęły,
a drugi wiersz - "Barwena"...?
napisany dla nas przez Kalinę Kowalską ?
Obu Paniom jeszcze raz WIELKIE DZIĘKI,
a Tobie za milusiństwo;)
Pozdrawiam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



przede wszystkim dziękuję za pamięć o Bożence,
Kasiu
o wierszu Marlett pamiętasz -"W. jak walka"
i bardzo miło, że pamiętasz, bo to już dwa lata minęły,
a drugi wiersz - "Barwena"...?
napisany dla nas przez Kalinę Kowalską ?
Obu Paniom jeszcze raz WIELKIE DZIĘKI,
a Tobie za milusiństwo;)
Pozdrawiam
Wiktorze no może być i milusiństwo
jak tak nazywasz tak może i jest mm...nie wiem,
pamiętam, bo bardzo treściwy,
Barwena też życiem przeplotła cierpieniem też
(mniej pamiętam wiersz;stronę..-tak,
wyraz jego pamiętam)
dziękuję bardzo za wpis i również pamięć
ciepłoniaście i podwójne ogromne dzięki,
więcej literą nie potrafię wyrazić,
mm dwa lata...
*
a zastanawiam się nad
pokój z Tobą
Opublikowano

"żegnam się z państwem chwilami
zanurzając głowę i resztę
w sen a jutro jawę
tę wyczekaną"
- pięknie ujęłaś - Judyt - upływ czasu; "dzisiaj" umknie w "jutro",
sen w jawę, stary rok w nowy, zima we wiosnę, wyjazdy w powroty,
czy tego chcemy, czy nie. Myślę, że ważne jest to, by nauczyć się
doceniać teraźniejszość.
Serdeczności - baba

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



dzięki Babo za obecność i słowo
pocieszne stokrotnie:)ciepłoniaście
dobrze powiedziane, chyba że teraz:
...
czekanie jest czekaniem
tykanie odpływaniem,
powoli tęskni za jutrem
bliskością podróży już ?
wyrywa do biegu się
czuciem tysiące moich
kilometrów kruszeje

(.........) mm......może to się zrobi z tego coś.........
dolepi wyżej czy jakoś ....
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



dzięki Babo za obecność i słowo
pocieszne stokrotnie:)ciepłoniaście
dobrze powiedziane, chyba że teraz:
...
czekanie jest czekaniem
tykanie odpływaniem,
powoli tęskni za jutrem
bliskością podróży już ?
wyrywa do biegu się
czuciem tysiące moich
kilometrów kruszeje

(.........) mm......może to się zrobi z tego coś.........
dolepi wyżej czy jakoś ....
Radzę nowy wiersz. Jestem przekonana, że będzie, a właściwie - jest - to
przejmująco piękne!
Czuję lęk, przed dopowiedzeniem czegokolwiek.
Serdeczności
- baba
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



dzięki Babo za obecność i słowo
pocieszne stokrotnie:)ciepłoniaście
dobrze powiedziane, chyba że teraz:
...
czekanie jest czekaniem
tykanie odpływaniem,
powoli tęskni za jutrem
bliskością podróży już ?
wyrywa do biegu się
czuciem tysiące moich
kilometrów kruszeje

(.........) mm......może to się zrobi z tego coś.........
dolepi wyżej czy jakoś ....
Radzę nowy wiersz. Jestem przekonana, że będzie, a właściwie - jest - to
przejmująco piękne!
Czuję lęk, przed dopowiedzeniem czegokolwiek.
Serdeczności
- baba

Babo! radośnie b. dziękuję......
mam nadmiar jak to nazywać wersów?
okazuje się, że wczoraj się skleciły ze trzy mm...wiersze?
co prawda już tu- w zieleniastej też trochę dreptam...
dzięki za wdepnięcie:)ciepłoniaste uściski
i zobaczymy co się uda zrobić, bo zastanawiała się głowa
nad dalej, lecz m.in. oczy -widząc Was -czytelników, może się utwierdzam?
że istnieje taka potrzeba nadawania ogrodom, tego do czego rosną,
za bardzo nie potrafię ująć tego co chciała aktualnie powiedzieć,
zatem dziękuję za cierpliwość i czytlelność tego owego )-B. za nawiasem:piękna sygnatura
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Marku:) jesteś uważnym czytelnikiem
pierwszym- nowym- od chwili tutejszego
przechodzenia mego i zastanawiania się...
dzięki serdeczne że jesteś i za piękne słowo

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...