Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Mieszkam sam od sześciu lat na tej samej ulicy w Krakowie. Blisko Hali Targowej. Czasem wstępuję na kiełbaskę i ją sobie zanoszę do domu. Przy wiadomościach ją sobie pałaszuję.
Myślę sobie wtedy, że przecież ze mną są ci wszyscy prezenterzy telewizyjni i gwiazdy i już nie czuję się taki sam. Czasem sobie nalewam wody do miednicy i moczę nogi.
Mieszkam sam od sześciu lat. Jestem bezrobotny i pobieram rentę z tytułu moich schorzeń psychicznych ( mam zdiagnozowane zaburzenia osobowości ). To mi wystarcza na życie. Rodzice bowiem wciąż mnie wspierają, bo wiedzą, że sam sobie rady nie mogę dać w życiu. Dziadek jeszcze żyje, jest bardzo bogaty i też mnie zasila. Powodzi mi się nawet nieźle. Kiedy studiowałem miałem jeszcze jakichś kolegów, koleżanki. Potem to całe towarzystwo się wykruszyło. I mieszkam sam.
Każdy mój dzień jest podobny do poprzedniego. Wstaję, myję się, robię sobie śniadanie ( bułkę z serkiem i miodkiem plus herbata z sokiem malinowym ). Potem piję kawę i przeglądam wiadomości w gazecie.
Kiedy już skończę przeglądanie wiadomości prasowych i nadejdzie godzina 13.00, idę do biura na Gołębią 3 i piję tam kawkę białą. Nazywam to miejsce biurem i moim azylem. Lubię tam chodzić. Biorę ze sobą książkę, którą czytam. Do biura zawsze chodzę sam.
Nie mam żadnych znajomych. Wszyscy o mnie chyba zapomnieli. Dlatego nikt w biurze się do mnie nie przysiada. Siedzę sam, czytam książkę, palę papierosy i od czasu do czasu napiszę jakiś wiersz, który później schowam do szuflady.
Po wizycie w biurze, idę na obiad do baru mlecznego, który mam pod samą klatką. Płacę tam małe pieniądze i wracam do domu.
W domu robię sobie kawkę ( inkę mleczną ), nalewam wody do miednicy i czytam jakąś interesującą książkę, którą pożyczyłem w bibliotece na ulicy Rajskiej. Czasem też kupię jakąś książkę, o ile starczy mi pieniędzy.
Skończyłem polonistykę i tak mi już chyba zostało, żeby te książki czytać.
Sam żyję na tym świecie jak palec i nikomu nie wadzę. Niewielu się mną interesuje. Rodzice czasem zadzwonią i pytają się, czy wszystko w porządku. Ja im mówię, że tak. W końcu nie jestem nienormalny.
Czasem też dzwoni mój dawny kolega Kuba i pyta co u mnie. Znałem go kiedyś ze studiów.
W zasadzie to był mój jedyny kolega na studiach. Nie byłem za bardzo przebojowy w trakcie studiów. Wolałem raczej siedzieć w kącie i nic nie mówić. Żeby się przypadkiem nie narazić nikomu. Nie lubię bowiem konfliktów. To mi psuje krew. Na polonistyce większość studentów stanowiły dziewczyny, ale ja się bałem ich i nie podchodziłem do nich. Kiedyś spodobała mi się taka jedna dziewczyna i chciałem ją zaprosić na kawę. Podszedłem do niej po zajęciach, ale tak się bałem, że nic nie powiedziałem. Ona stała ze znajomymi, a ja tylko podszedłem nieśmiało, ale później od razu odszedłem. Bałem się do niej przemówić. Drżały mi ręce i pociłem się strasznie. Do dzisiaj tę dziewczynę widzę w moich snach.
W zasadzie to trzymałem się tylko z Kubą, ale on wyjechał po studiach i tylko czasem dzwoni z Londynu. Mówi, że świetne tam pieniądze zarabia i żebym koniecznie przyjechał. Ale ja się boję sam tak wyjeżdżać. Mógłbym mamę poprosić, żeby ze mną poleciała, ale to mi się wydaje takie dziecinne, że już lepiej chyba samemu lecieć, ale na to nie mam odwagi.
Jeszcze jestem młody. Niby całe życie przede mną. Nie mogę od dwóch lat znaleźć pracy, bo nigdzie nie chcą mnie przyjąć z tytułu tej mojej renty. Boją się, że coś narobię niedobrego w tej pracy. Ale ja też się boję pracować, bo mogę przecież coś popsuć.


Moi rodzice nie wiedzą, że jestem taki samotny. Mówię im, że mam pełno przyjaciół z grupy terapeutycznej i że wszędzie się razem trzymamy. Ale to nieprawda. Ja już dawno nie chodzę na grupę terapeutyczną. Kiedyś chodziłem przez rok, ale przestało mi się podobać, bo tam same ciężkie tematy były poruszane, a ja nie miałem odwagi stawić im czoła.
A ja przecież wolę raczej z książką usiąść, wypić kawę, później w telewizor popatrzeć, żeby te gwiazdy z telewizji były ze mną.
Więc po tym jak wymoczę nogi w miednicy i dość się już naczytam, siadam do biurka i przeglądam wiadomości z pism literackich. Potem sam od czasu do czasu coś napiszę. Piszę, chciałbym osiągnąć sukces, ale z drugiej strony boję się, że to może coś zmienić w moim życiu. Mam duży lęk przed wszelkimi zmianami.
Wolę raczej sam sobie siedzieć i nie wadzić nikomu. Później idę pod prysznic, robię sobie herbatkę z mleczkiem i jeszcze sobie coś przed snem poczytam.
Do psychiatry chodzę raz na miesiąc i on się pyta, czy u mnie wszystko w porządku. Ja go kłamię, że wszystko jest dobrze i mam pełno przyjaciół. A tak naprawdę to nie mam nikogo. Sam żyję jak ten palec na świecie, ale już się do tego właściwie przyzwyczaiłem.
Tak z grubsza wygląda moje życie. Śpię, piję kawę, palę papierosy na moim maleńkim balkoniku, czytam ksiązki ( prozę, poezję, eseje ) i chodzę codziennie do biura na tę moją rytualną kawkę.
W zasadzie tego rodzaju życie nie nadaje się na poemat. Ale chciałbym wam opowiedzieć pewną historię. Kiedyś zdarzyło mi się coś zupełnie niecodziennego.
Otóż siedzę sobie kiedyś w biurze, piję kawkę, czytam książkę Antoniego Kępińskiego „Lęk” i nagle dobiega mnie głos zza głowy:
- Przepraszam, czy mogę się dosiąść?
Spojrzałem znad książki i od razu moje serce zaczęło żywiej bić. Poznałem bowiem dziewczynę, którą nieudolnie chciałem zaprosić kiedyś na kawę. I nawet do niej z tych nerwów nie podszedłem.
Więc zupełnie zdenerwowany odrzekłem niepewnym głosem:
- Tak, proszę bardzo, jest wolne.
Dziewczyna usiadła. Była bardzo ładna. Miała zielony szalik oplatający jej szyję, krótkie czarne włosy i srebrny sweter ( bardzo gustowny ). Wpatrywałem się w nią przez chwilę bojąc się zacząć rozmowę, ale na całe szczęście to ona wyratowała mnie z tej opresji:
- Przepraszam Pana bardzo, że sprawiam Panu kłopot. Mam na imię Ewa. Znamy się chyba zresztą ze studiów.
- Tak, tak, rzeczywiście, odpowiedziałem trochę zdezorientowany ( nie byłem bowiem pewien, czy mnie kojarzy z tej strasznej, nieudolnej próby podejścia do niej ).
- Otóż chciałam się do Pana przysiąść, bo dawno nie widziałam nikogo znajomego ze studiów, a to przecież zawsze miło zobaczyć znajomą twarz.
Cały się rozpromieniłem i odpowiedziałem:
- Ja też się bardzo cieszę, że Panią widzę.
Po tej wypowiedzi od razu się zawstydziłem, bo bałem się, że może uraziłem ją zbytnią śmiałością i bezpośredniością z mojej strony.
Ewa jednak wcale się tym nie zraziła i zaczęliśmy prowadzić bardzo ożywiony dialog. Z grupy terapeutycznej pamiętałem jeszcze coś takiego jak trening interpersonalny i umiejętność prowadzenia rozmowy z drugą osobą. Całe szczęście te wiadomości jeszcze całkiem nie wyparowały. Wspominaliśmy z Ewą dawne czasy studiów. Żartowaliśmy z wykładowców, z egzaminów i każde z nas opowiedziało jak przebiegał jej egzamin magisterski. Bałem się bardzo, że zaczniemy rozmawiać o tak zwanych „wspólnych znajomych”, bo przecież zawsze trzymałem się z Kubą i raczej nie wdawałem się w inne znajomości ( byłem zbyt nieśmiały ). Ale na całe szczęście Ewa zapytała:
- A co u Pańskiego przyjaciela Kuby?
To pytanie było prawdziwym wybawieniem z sytuacji, bo nawet nieźle się orientowałem co u Kuby. Więc powiedziałem jej, że mieszka w Londynie, pracuje jako kierowca taksówki i ostatnio znalazł sobie dziewczynę.
Kiedy powiedziałem, że „znalazł sobie dziewczynę”, znów się strasznie przestraszyłem, że rozmowa zejdzie na tematy damsko – męskie i że Ewa zapyta mnie, czy ja też mam dziewczynę. Bałem się strasznie przyznać, że nigdy nie miałem dziewczyny i tak naprawdę to nie wiem jak to jest mieć dziewczynę. Na całe szczęście Ewa nie spytała mnie o ten drażliwy dla mnie temat. Rozmowa toczyła się dalej lekko i swobodnie i w pewnej chwili, kiedy już przeszliśmy na ty, Ewa zapytała mnie:
- A co robisz w Sylwestra?
Trochę się zawstydziłem, bo przeważnie w sylwestra siedziałem w tym moim mieszkaniu sam i oglądałem galę dwójki. Kłamałem wtedy rodziców, że jestem gdzieś zaproszony, bo oni chyba się tego po mnie spodziewali. Odpowiedziałem więc Ewie:
- Jeszcze nie mam żadnych planów. Może zrobię coś u siebie. Dodałem, chcąc dodać sobie rezonu i pewności siebie.
- To świetnie. Tak się składa, że ja i moja koleżanka nie mamy się gdzie podziać. Więc jakbyś robił tego sylwestra u siebie, to daj znać.
Wtedy to już całkiem zmartwiałem. Pomyślałem sobie, że przecież nikogo nie znam i nie mam naprawdę kogo zaprosić. Mógłbym ewentualnie zaprosić Kubę, ale przecież on nie będzie specjalnie przylatywał na tę okazję z Londynu. Chyba widać było po mnie zakłopotanie, bo Ewa od razu powiedziała:
- Jeśli to będzie jakiś kłopot dla ciebie, to oczywiście nie krępuj się i powiedz.
Nie wiedziałem, co powiedzieć, biłem się z myślami, zmagałem się wewnętrznie, aż w końcu postanowiłem powiedzieć prawdę:
- Wiesz Ewa, myślałem raczej o skromnym przyjęciu. Kuba, jego znajomi, jakiś niewielki poczęstunek i oczywiście szampan.
- Ależ Błażeju ( mam na imię Błażej ), to naprawdę nie robi nam wielkiej różnicy. My też myślałyśmy o czymś skromnym.
Wtedy już cały się rozpromieniłem i zapomniałem nawet o tej ewentualnej przeszkodzie jaką będzie przylot Kuby z Londynu.
- To świetnie, odpowiedziałem. Zapraszam w takim razie na 20.
- Znakomicie, powiedziała Ewa. Jesteśmy umówieni.
Sylwester miał nadejść za tydzień, czyli już tuż tuż. Ja jednak nie za bardzo o tym myślałem, bo nigdy nie przejmowałem się takimi sprawami.
To był chyba pierwszy raz, kiedy zaproponowano mi wspólne spędzenie sylwestra. Bardzo się tym wszystkim rozemocjonowałem.
Pozostałą część spotkania rozmawialiśmy jeszcze w sposób bardzo ożywiony o książkach, które ostatnio przeczytaliśmy. Okazało się, że Ewa też pisze wiersze i czasem je publikuje w internecie. Nie bardzo się orientowałem, że coś takiego w ogóle można zrobić, ale nie chciałem się przyznać do swojej niewiedzy, więc przyznałem się jej, że ja też czasem coś napiszę, ale raczej chowam to do szuflady.
Spędziliśmy razem chyba ponad trzy godziny. To było dla mnie piękne spotkanie. Wracałem do domu gnany jakąś tajemną siłą. Czułem, że moje życie gwałtownie się zmieniło od chwili, kiedy Ewa przysiadła się do mnie w biurze.
Przez całą drogą powrotną do domu myślałem o Ewie. O tym, jaka ona jest ładna, ułożona, delikatna i mądra. Nie mogłem o niej przystać myśleć. Po przyjściu natychmiast zadzwoniłem do Kuby ( zapomniałem nawet nalać wody do miednicy, żeby pomoczyć nogi ). Opowiedziałem w bardzo emocjonalny sposób Kubie o Ewie, a on się bardzo głośno śmiał ( nie wiem do końca z czego ) i obiecał mi, że przyleci do Krakowa i weźmie swoją dziewczynę i znajomych.
Wiktoria była pełna.
Przez kolejny tydzień żyłem tylko myślami o Ewie. Niestety nie posiadam komórki, więc nie miałem jak się z nią skontaktować, aby upewnić się, czy aby wszystko w porządku i czy aby nic przypadkiem się nie zmieniło ( wtedy strasznie żałowałem, że nie posiadam komórki ). Ale przecież co się mogło zmienić? Ewa przecież powiedziała, że jakby coś się zmieniło zadzwoni wieczorem na mój telefon stacjonarny (a ja wieczorami zawsze siedziałem w domu)
Oczywiście obmyślałem cały plan. Że trzeba wszystko przygotować i tak dalej.
Chodziłem do biura, piłem kawy, czytałem książki i byłem strasznie podekscytowany.
I strasznie tęskniłem za Ewą. Po prostu cały czas o niej myślałem. Napisałem nawet poemat, który jej zadedykowałem, ale schowałem go na samo dno szuflady, żeby nikt go tam przypadkiem nie znalazł.
Przez ten tydzień, który poprzedzał sylwestra nie mogłem po prostu usiedzieć na miejscu. Dziadek mnie pytał, czy coś mi jest, kiedy siedzieliśmy na wspólnym obiedzie, ale ja nic nie mówiłem, tylko wciąż się wierciłem na krześle z niecierpliwości, żeby ten sylwester wreszcie nadszedł.
I w końcu nastał ten dzień sylwestrowy. Była to środa. Zrobiłem ostatnie zakupy, przeszedłem się jeszcze po mieście, odwiedziłem biuro, przyszedłem do domu, dokonałem ostatnich przygotowań ( zrobiłem kanapki, babcia zrobiła ciasto, kupiłem chipsy, dwie zgrzewki browarów, wino i szampan ). Kiedyś byłem na paru imprezach studenckich z Kubą, to wiedziałem jak się takie rzeczy organizuje.
No i usiadłem w fotelu. Była godzina szósta wieczorem, a zatem już za dwie godziny przyjdą goście, pomyślałem. Włączyłem sobie Jacka Kaczmarskiego i posłuchałem chwilę jego piosenek. Były bardzo ładne i dodały mi wewnętrznych sił. Próbowałem czytać książkę i wiadomości z prasy literackiej, ale byłem tak podekscytowany, że nie mogłem się skupić na książce. Cały czas wychodziłem na balkon, na papierosa popatrzeć czy przypadkiem nikt nie idzie. I tak zeszło mi do 20.
Wtedy już tak się zdenerwowałem, że myślałem, że już nie usiedzę. „Za chwilę zobaczę Ewę”
pomyślałem. I zapaliłem papierosa.
Za pół godziny zapaliłem następnego. Za kolejne pół kolejnego. A po dwóch godzinach otworzyłem pierwsze piwo. Potem otworzyłem drugie. No i przyszła kolej na trzecie. Czwarte, piąte i szóste. Sięgnąłem po wino, ale kiedy tylko pociągnąłem łyk zrobiło mi się niedobrze i zwymiotowałem do miednicy, w której przez tak długi czas moczyłem nogi.
Nie mogłem już palić papierosów, więc usiadłem w fotelu i byłem tak pijany, że po prostu zasnąłem. Taka dawka alkoholu była dla mnie stanowczo za duża, zwłaszcza, że rzadko miałem okazję, by chodzić na imprezy. Więc byłem po prostu nie wprawiony. Obudził mnie dźwięk telefonu. Odebrałem. Dzwonił Kuba. Miał załamany głos. Powiedział, że przepraszał, że nawalił, ale że jego dziewczyna miała wypadek i dopiero co wrócił ze szpitala. Przyjąłem do wiadomości, wyraziłem wyrazy ubolewania i odłożyłem słuchawkę. Sięgnąłem po napoczęte wino i piłem dalej. Paliłem papierosy i piłem wino. Potem znów trochę się zdrzemnąłem. Obudził mnie kolejny telefon. Dzwonili rodzice. Składali mi najlepsze życzenia na nowy rok ( okazało się, że to już północ ). Pytali jak się bawię. Odpowiedziałem ( tak trzeźwym głosem jak tylko umiałem ), że bardzo dobrze. Pogadałem z nimi jeszcze chwilę, też im złożyłem życzenia i odłożyłem słuchawkę. Potem piłem wino i paliłem papierosy. W końcu poczułem się tak zmęczony, że położyłem się do łóżka. Tak, jak stałem, w spodniach i marynarce ( którą specjalnie na okazję tego sylwestra podarował mi dziadek ).
Spałem długo, błogo i słodko. Nie pamiętam, co mi się śniło, ale to chyba były piękne sny.
Kiedy się obudziłem, zobaczyłem sześć pustych puszek po piwie i dwie opróżnione butelki wina , pustą paczkę papierosów i zarzyganą miednicę.

Pomyślałem, że trzeba posprzątać i uczyniłem to. Wszystko umieściłem w paru workach na śmieci, dokładnie odkurzyłem i pomyłem. Kanapki wyrzuciłem też do kosza ( przecież nikt ich nie będzie jadł ). Ciasto od babci natomiast włożyłem do lodówki. Będę miał do popołudniowej kawy, kiedy będę wracał z biura.
Kiedy wszystko posprzątałem, postanowiłem trochę się przewietrzyć. Koło Hali Targowej pełno były pustych butelek, paczek po papierosach i zużytych prezerwatyw. W nowy rok nic przeważnie nie jest czynne, więc papierosy byłem zmuszony kupić w biurze.
Kiedy prosiłem o kawę i papierosy, barmanka wyjęła kopertę i powiedziała, że to dla mnie.
Usiadłem, zapaliłem papierosa i zacząłem czytać. List był od Ewy:
Drogi Błażeju. To, co zrobiłam jest świństwem. Miałam przyjść na sylwestra, ale nie przyszłam. Niestety zagubiłam gdzieś numer Twojego telefonu stacjonarnego, a wiem, że nie posiadasz komórki. Nie mogłam Cię też odwiedzić, bo po tym jak otrzymałam ważną wiadomość, musiałam wyjechać z Krakowa. Wyobraź sobie, że mój były chłopak zaprosił mnie do Gdańska. Już myślałam, że nic z tego nie wyjdzie, że nigdy do siebie nie wrócimy, a on nagle odezwał się i zaczął mnie bardzo przepraszać. Nie mogłam się nie zgodzić i od razu wsiadłam w pociąg nie namyślając się wiele i zapominając przy tym o Twoim sylwestrze. Mam nadzieję, że mi wybaczysz. Jeśli kiedyś będziesz w stanie wybaczyć mi, zapraszam do obiad do Nas ( Mirka i mnie ). Muszę uprzedzić, że znakomicie gotuję. Jeśli będziesz miał ochotę, odezwij się i wpadnij do Nas.

Ewa

Przeczytałem list od Ewy. Zgasiłem papierosa. Potem zamówiłem piwo. Kiedy się napiłem, zrobiło mi się jakoś błogo w brzuchu. Wypiłem jedno, ale już więcej nie zamierzałem pić. Kiedy wyszedłem z biura, poszedłem do baru mlecznego na obiad, a potem do domu. Tam nalałem ciepłej wody do miednicy i wymoczyłem nogi. Potem zacząłem czytać przy biurku wiadomości z prasy literackiej. Napisałem wiersz i schowałem go do szuflady.
Pomyślałem, że jutro mam spotkać się z dziadkiem, a pojutrze z psychiatrą. Tydzień zatem mam w miarę zagospodarowany. No i muszę jeszcze zadzwonić do Kuby spytać się jak tam zdrowie jego dziewczyny.
Usiadłem w fotelu i zapaliłem papierosa. Potem popatrzyłem przez okno. Wpatrywałem się przez długi czas w krajobraz za oknem.
Później stwierdziłem, że czas wziąć prysznic, bo robi się późno. Przed snem zrobiłem sobie herbaty z mleczkiem i poczytałem trochę „ Człowieka bez właściwości”.
Pomyślałem, że jutro też jest dzień i poszedłem spać.
A kiedy rano się obudziłem, przypomniałem sobie, że śniłem naprawdę piękne rzeczy.

Opublikowano

Przepiękne! Strasznie mi się podoba! Aż mi brak słów na wyrażenie tego, co czuję!
Ja też znam takich ludzi. Głupi są ci, którzy dostają szansę na ich miłość i nie potrafią ich pokochać. Ale tak jest przeważnie, niestety.

Mogę się poczepiać błędów językowych? :-)

1. W dialogach słowo "pan" czy "pani" pisze się małą literą, inaczej niż w listach; u Ciebie są błędy.
2. W nawiasach nie robi się spacji przed i po tekście, np. : (nawiasem mówiąc).
3. Nie mówi się: "kłamać kogoś", ale: "kłamać komuś" (ew. "okłamywać kogoś") - masz tu błędy:
Do psychiatry chodzę raz na miesiąc i on się pyta, czy u mnie wszystko w porządku. Ja go kłamię, że wszystko jest dobrze i mam pełno przyjaciół. (kłamię mu, że...)
Kłamałem wtedy rodziców, że jestem gdzieś zaproszony,
(kłamałem wtedy rodzicom)
4. Błąd gramatyczny: Żartowaliśmy z wykładowców, z egzaminów i każde z nas opowiedziało jak przebiegał jej egzamin magisterski. - jego.
5. Powtórzenie: Kiedy powiedziałem, że „znalazł sobie dziewczynę”, znów się strasznie przestraszyłem, że rozmowa zejdzie na tematy damsko – męskie i...
6. W dialogach wypowiedzi bohaterów są oddzielane od wypowiedzi narratora spacjami i myślnikami z każdej strony. Brakuje ich u Ciebie między wyrazami zaznaczonymi:

- Jeszcze nie mam żadnych planów. Może zrobię coś u siebie. Dodałem, chcąc dodać sobie rezonu i pewności siebie.
- To świetnie, odpowiedziałem. Zapraszam w takim razie na 20.
- Znakomicie, powiedziała Ewa. Jesteśmy umówieni.


Powinno być:

- Jeszcze nie mam żadnych planów. Może zrobię coś u siebie. - Dodałem, chcąc dodać sobie rezonu i pewności siebie.
- To świetnie - odpowiedziałem. - Zapraszam w takim razie na 20.
- Znakomicie - powiedziała Ewa. - Jesteśmy umówieni.


Jest tam nieco więcej błędów: interpunkcja, literówki itd. Ale nie będę zawracać Ci głowy wszystkim naraz, bo byłbyś zbombardowany, a nie o to chodzi. Najpierw popraw to, na co Ci zwróciłam uwagę i postaraj się nie powtarzać tego rodzaju błędów (o ile chcesz, oczywiście).

Jeszcze raz muszę wyrazić mój podziw. Jestem wzruszona i poruszona. Bo wiem, jak bardzo prawdziwe jest Twoje opowiadanie. I że ten człowiek już nigdy nikogo nie pokocha.
Umiesz patrzeć na ludzi, słuchać ich i pisać o nich.

Opublikowano

Nie uważam, żeby zastępowanie pauzy przecinkiem było błędem, oczywiście jeśli robi się to z zamiarem i będąc w pełni świadomym. Nie wiem, czy będzie to dobrym przykładem, jeżeli podam, że w taki sposób pisał momentami (dłuższymi momentami) James Joyce. Nagminnie tego stylu używa również pewien pisarz amerykański, Chuck Palahniuk, ale dla tego pana wyznaczyłbym zupełnie inne kryteria, gdyż jest to poniekąd zerwanie z literaturą i porządkiem, jaki znamy.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Nie rozumiem, o czym piszesz. O pauzach w dialogu? Jeśli tak, to jestem zdecydowaną przeciwniczką stawiania przecinka między wypowiedzią bohatera a narratora. Bo wtedy wszystko się zlewa i nie wiadomo, co kto mówi. Trzeba się nad tym zastanawiać, a czasami w ogóle nie da się dojść, jakie było zamierzenie autora i kto tu jest kim - obie wypowiedzi stają się jednym zdaniem. To nonsens.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Wiersz napisany dla uczczenia osiemdziesiątej rocznicy wyzwolenia przez oddziały Brygady Świętokrzyskiej NSZ niemieckiego obozu koncentracyjnego dla kobiet w Holýšovie w Czechach w dniu 5 maja 1945 roku.      
    • Przerażone czekały na śmierć... W barakach okolonych kolczastym drutem...   Choć wielka światowa wojna, Pochłonąwszy miliony niewinnych ofiar, Z wolna dobiegała już końca, A wolnym od nazizmu stawał się świat… Na obrzeżach czeskiego Holýšova, Z dala od teatru wojennych działań, Z dala od osądu cywilizowanego świata, Rozegrać miał się wielki ludzki dramat...   Dla setek niewinnych kobiet, Strasznych dni w obozie zwieńczeniem, W okrutnych męczarniach miała być śmierć, Żywcem bez litości miały być spalone... Podług wszechwładnych SS-manów woli, By istnienia obozu zatrzeć ślady,  Spopielone bezlitosnego ognia płomieniami, Nazajutrz z życiem pożegnać się miały…   Przerażone czekały na śmierć... Utraciwszy już ostatnią, choćby nikłą nadzieję…   W obszernych ciemnych baraków czeluście, Przez wrzeszczących wściekle SS-manów zapędzone, W zatęchłym cuchnącym baraku zamknięte, Wkrótce miały pożegnać się z życiem… Gdy zgrzytnęła żelazna zasuwa, Zwierzęcy niewysłowiony strach, W każdej bez wyjątku pojawił się oczach, By na wychudzonej twarzy się odmalować…   Wszechobecny zaduch w barakach, Nie pozwalał swobodnie zaczerpnąć powietrza, Gwałtownym bólem przeszyta głowa, Nie pozwalała rozproszonych myśli pozbierać… Gwałtownym bólem przeszyte serce, Każdej z  setek bezbronnych kobiet, Łomotało w młodej piersi jak szalone, Każda oblała się zimnym potem…   Przerażone czekały na śmierć... Łkając cicho jedna przy drugiej stłoczone...   W ostatniej życia już chwili, Z wielkim niewysłowionym żalem wspominały, Jak do piekła wzniesionego ludzkimi rękami, Okradzione z młodości przed laty trafiły… Jak przez niemieckie karne ekspedycje, Przemocą z rodzinnych domów wyrywane, Dręczone przez sadystyczne strażniczki obozowe, Drwin i szykan wkrótce stały się celem…   Codziennie bite po twarzy, Przez SS-manów nienawiścią przepełnionych, Doświadczyły nieludzkiej pogardy I zezwierzęcenia ludzkiej natury… Wciąż brutalnie bite i poniżane, Z kobiecej godności bezlitośnie odarte, Odtąd były już tylko numerem W masowej śmierci piekielnej fabryce…   Przerażone czekały na śmierć... Pogodzone z swym okrutnym bezlitosnym losem…   W zadrutowanych barakach, Z wyczerpania słaniając się na nogach, Wycieńczone padały na twarz, Nie mogąc o własnych siłach ustać… Gdy zapłakanym oczom nie starczało łez, Fizycznie i psychicznie wycieńczone, Czekając na swego życia kres, Strwożone już tylko łkały bezgłośnie…   Przeciekające z benzyną kanistry, Ustawione wzdłuż obozowego baraku ściany, Strasznym miały być narzędziem egzekucji, Tylu niewinnych istnień ludzkich… Przez SS-mana rzucona zapałka, Na oblany benzyną obozowy barak, Setki kobiet pozbawić miała życia, W strasznych męczarniach wszystkie miały skonać…   Przerażone czekały na śmierć... Gdy cud prawdziwy ocalił ich życie…   Ich spływające po policzkach łzy, Dostrzegły z niebios wierne Bogu anioły, A Wszechmocnego Stwórcę zaraz ubłagały, By umrzeć w męczarniach im nie pozwolił… I spoglądając z nieba Bóg miłosierny, Ulitowawszy się nad bezbronnymi kobietami, Natchnął serca partyzantów z lasów dalekich, Bohaterskich żołnierzy Świętokrzyskiej Brygady…   I tamtego dnia pamiętnego na czeskiej ziemi, Niezłomni, niepokonani polscy partyzanci, Swe własne życie kładąc na szali, Prawdziwego, wiekopomnego cudu dokonali… Silnie broniony obóz koncentracyjny, Przypuszczając swymi oddziałami szturm zuchwały, Sami bez niczyjej pomocy wyzwolili, Biorąc setki SS-manów do partyzanckiej niewoli…   Bohaterski szturm Brygady Świętokrzyskiej... Dla tysięcy kobiet był wolności zarzewiem...   Niebiańskiemu hufcowi aniołów podobna, Natarła nieustraszona Świętokrzyska Brygada, By znienawidzonemu wrogowi plany pokrzyżować By wśród hitlerowców paniczny strach zasiać… Tradycji polskiego oręża niewzruszenie oddana, Chlubnym kartom polskiej historii wierna, Natarła nieustraszona Świętokrzyska Brygada, Paniczny w obozie wszczynając alarm…   Brawurowe ze wschodu natarcie, Zaskoczyło przerażoną niemiecką załogę, Z zdobycznych partyzanckich rkm-ów serie, Głośnym z oddali niosły się echem… By tę jedną z najpiękniejszych kart, W długiej historii polskiego oręża, Zapisała niezłomnych partyzantów odwaga, Krusząc wieloletniej niewoli pęta…   Bohaterski szturm Brygady Świętokrzyskiej... Przeraził butnych SS-manów załogę…   Odgłosy walki niosące się z oddali, Do uszu udręczonych kobiet dobiegły, W tej strasznej długiej niepewności chwili, Krzesząc w sercach iskierkę nadziei… Na odzyskanie upragnionej wolności, Zrzucenie z siebie pasiaków przeklętych, Wyjście za znienawidzonego obozu bramy, Padnięcie w ramiona wytęsknionym bliskim…   Choć nie śmiały wierzyć w ratunek, Ten niespodziewanie naprawdę nadszedł, Wraz z brawurowym polskich partyzantów szturmem, Gorące ich modlitwy zostały wysłuchane… Wnet łomot partyzanckich karabinów kolb, W ryglującą barak zasuwę żelazną, Zaszklił ich oczy niejedną szczęścia łzą, Wyrwały się radosne szepty wyschniętym wargom…   Bohaterski szturm Brygady Świętokrzyskiej... Dnia tego zwieńczonym był wielkim sukcesem…   Wielkie wrota baraków wyważone, Rozwarły się z przeciągłym łoskotem, Odsłaniając widok budzący grozę, Chwytający za twarde żołnierskie serce… Ich brudne, wycieńczone kobiece twarze, Owiało naraz rześkie powietrze, Nikły zarysowując na nich uśmiech, Dostrzeżony sokolim partyzanckim wzrokiem…   I ujrzały swymi załzawionymi oczami Polskich partyzantów niezłomnych, Niepokonanych i strachu nie znających, O sercach anielską dobrocią przepełnionych… Dla setek kobiet przeznaczonych na śmierć, Polscy partyzanci na ziemi czeskiej, Okazali się wyśnionym ratunkiem, Zapisując chlubną w historii świata kartę…   - Wiersz napisany dla uczczenia osiemdziesiątej rocznicy wyzwolenia przez oddziały Brygady Świętokrzyskiej NSZ niemieckiego obozu koncentracyjnego dla kobiet w Holýšovie w Czechach w dniu 5 maja 1945 roku.  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Żołnierze Brygady Świętokrzyskiej NSZ i grupa uwolnionych więźniarek z obozu koncentracyjnego w Holýšovie (Źródło fotografii Wikipedia).              
    • @Roma

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       Jeszcze się trzymasz? Powodzenia, bo nerwy jak szwy, łatwo puszczają, szczególnie jak stres trwa długo.    
    • @Domysły Monika cudna jest ta Twoja analiza emocjonalna wiersza  Wiesz czasami relacja matki z córką jest trudna  I tylko od dojrzałości jednej ze stron zależy czy w ogóle będzie możliwe jakiekolwiek pojednanie  Najgorzej jest wtedy kiedy zachowanie matki zaczyna powielać dziecko i przenosić takie patologiczne stany na swoją nową rodzinę  Ten wiersz jest właśnie o tym 
    • @Unapali Nie za dużo entera? Gdyby był dłuższy, szukałabym jedynej kropki na podłodze.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...